Wydaje mi się, że najpierw to trzeba sobie rozdzielić te gry na takie ze stałym układem elementów, losowym układem elementów i scenariuszami modyfikującymi zasady (tutaj można wrzucić też Legacy). W każdej regrywalność będzie wynikiem czegoś innego. No bo pojawia się pytanie, czy jest sens porównywać regrywalność szachów, do regrywalności scenariuszowego ameritrasha? Albo legacy, które może wywrócić mechanikę tak mocno, że pod koniec mamy wrażenie grania w zupełnie inną grę?
Zawsze mnie to dziwiło, że są ludzie, którzy przechodzą jakąś kampanię w grze i stwierdzają, że to dla nich koniec i gra leci na sprzedaż, bo mimo, że super się grało, to przecież już przeszli, a z drugiej strony wyciągają pozbawione scenariuszy, powiedzmy, że proste, euro, w które grają partię za partią, bo przecież chcą spróbować nowej strategii. A jednocześnie w ameri nie chcą spróbować nowej postaci, mimo, że mechanika fajna, ale przecież fabularnie to będzie to samo.
Gram sobie z aplikacją w Imperium Atakuje co jakiś czas. Znam juz tą fabułę na pamięć, ale za kazdym razem dostaję losowych przeciwników, a sam mam mnóstwo postaci do ogrania, raz w zespołach dwu, innym razem trzy albo czteroosobowych. W każdym gra się inaczej. Gra jest dla mnie niesamowicie regrywalna, bo sam system bardzo mi się podoba. Ale ktoś inny stwierdzi, że to przecież tylko pięć scenariuszy, więc po przejściu będzie kolejny raz to samo. Za pierwszym razem gram dla fabuły, ale kolejne to rozgrywki to już głównie zabawa mechaniczna, rozwijanie postaci, próbwa wygrania na wyższym poziomie. Podobnie mam z Horrorem w Arkham. Można w to zagrać raz i powiedzieć, że to w sumie gra na raz. Ale co z pozostałymi postaciami w pudełku? Co z postaciami z dodatków? Każdą gra się inaczej. Każdą gra się inaczej w różne kampanie. Każda zadziała inaczej w innym składzie. A na dodatek każdej można róznie zbudować talie. Potencjalnie regrywalność rośnie w niesmowitym tempie z każdym dokupionym elementem, bo można chcieć spróbować każdym badaczem pokonać każdą kampanię. A są przecież ludzie, którzy w to zagrają tylko raz, jedną postacią i nigdy do tej kampanii nie będą chcieli wrócić albo ewentualnie po dwóch latach, jak już zapomną co tam się działo. I usiądą do Zamków Burgundii albo Terraformacji, bo tam fabuła nie przeszkadza im w regrywalności.
Dla mnie regrywalność to po prostu chęć zagrania kolejnej partii, więc zgadzam się z tym, co napisał wcześniej Raj. Co więcej, uważam, że ona może się zmienić w czasie w obie strony, czyli z każdą kolejną partią chęć zagrania w daną grę może rosnąć. Często dla mnie pierwsza rozgrywka to męczarnia z graniem po omacku i gubieniu się w zasadach, sięganiem do instrukcji. I po takim czymś nie mam ochoty ściągać gry z półki, ze względu na zasady, upierdliwy setup, ilość elementów. Z czasem, jak czuję się w grze swobodniej, lepiej rozumiem mechaniki, to rośnie mi chęć zagrania kolejnej partii i sprawdzenia innego podejścia. Tak miałem ostatnio z Red Rising. Po pierwszej partii byłem zagubiony, gra mnie zaintrygowała, ale grałem po omacku czytając każdą kartę. Miałem wątpliwości, czy zakup gry to był w ogóle dobry pomysł, bo obsługa i uczenie się kart psuły wrażenia z rozgrywki i uniemożliwiały jakiekolwiek świadomie planowanie. Po kilku partiach, jak już poznałem karty, to nie mogłem się doczekać aż rozłożę grę jeszcze raz.
Pewnie podobnie mam z szachami. Nie chciało mi się uczyć nigdy grania w tę grę, a trafiałem zawsze na graczy, którzy mieli opanowane to jak zacząć i jak odpowiadać na ruchy przeciwnika. Dla mnie koszt był za duży i odpuściłem. Może gdybym się przez tę barierę przebił, to byłaby dla mnie najbardziej regrywalna gra. W tym momencie jesy niegrywalna.
Wracając jeszcze na chwilę do regrywalności, to są sytuacje, kiedy większa różnorodność zabija dla mnie grę. Tak działa u mnie Terraformacja z dodatkami, która udowadnia, że nie zawsze więcej znaczy lepiej. Regrywalność spada w miarę dodawania nowych rozszerzeń. W Horrorze w Arkham kolejne karty gracza też zaczynały z czasem mnie przytłaczać i odechciewało mi się budowania talii do gry, jak pomyślałem przez ile kart muszę się teraz przebić, a większości już nie pamiętam. Więc nie zawsze jest też tak, że większa różnorodność rozgrywek zwiększa regrywalność.