Vampire The Masquerade: Chapters

Tutaj można dyskutować o konkretnych grach planszowych i karcianych. Każda gra ma swój jeden wątek. W szczególnych przypadkach może być seria gier.
NIE NALEŻY TUTAJ PYTAĆ O ZASADY, MALOWANIE, ROBIENIE INSERTÓW ORAZ KOSZULKI! OD TEGO SĄ INNE PODFORA
Regulamin forum
Na tym podforum można dyskutować konkretnych grach planszowych i karcianych. Każda gra ma swój jeden wątek. W szczególnych przypadkach może być seria gier. Zapoznajcie się z wytycznymi tworzenia tematów.
TU JEST PODFORUM O MALOWANIU FIGUREK I ROBIENIU INSERTÓW
TU JEST WĄTEK, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O KOSZULKI!
TU JEST PODFORUM, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O ZASADY GIER!
Awatar użytkownika
Sever
Posty: 124
Rejestracja: 16 sie 2014, 18:22
Has thanked: 37 times
Been thanked: 31 times

Vampire The Masquerade: Chapters

Post autor: Sever »

Jako że gra jest już od jakiegoś czasu do kupienia, jestem ciekaw czy ktoś już spróbował swojego szczęścia w tym planszówkowym Rpg i mógłbym podzielić się wrażeniami :mrgreen: .
Terry Pratchett - Smok to metafora całej przeklętej ludzkiej egzystencji. Jakby sam w sobie nie był paskudny, to jeszcze jest wielki, gorący i lata.
feniks_ciapek
Posty: 2296
Rejestracja: 09 lut 2018, 11:14
Has thanked: 1603 times
Been thanked: 936 times

Re: Vampire The Masquerade: Chapters

Post autor: feniks_ciapek »

Gra dotarła do mnie w końcu w tym tygodniu (chociaż niestety niekompletna) i jak na razie udało mi się rozegrać 3 prologi i 2 misje solo z jednego z dodatków.

Ogólnie Jest to typowy przedstawiciel gatunku - chodzenie, testy umiejętności, niektóre misje to wyścig z czasem, inne bojowe. Na plus na razie klimat, ogólnie zasady i system, misje, jakość wydania. Na minus - słaba instrukcja (porozrzucane informacje oraz oraz brak indeksu), mikroskopijna czcionka w książeczkach, okazjonalne literówki, obsługa (wyszukanie nawet ponumerowanych kartoników spośród tych 160+ jest uciążliwe, zwłaszcza jeśli wydarza się w środku misji) oraz samo pudełko - jest w nim ciut za mało miejsca na wszystko. Trochę też momentami brakuje opcji "rzucenia okiem" na dostępne możliwości - jak już się zdecydujesz na jakąś interakcję, to wg zasad musisz ją dokończyć, nawet jeśli zorientowałeś się, że w zasadzie żadna z zaprezentowanych opcji nie jest jeszcze tą, o którą chodzi. Ale powiedzmy, że to drobny mankament i można to obejść.

Zobaczymy, jak pójdzie dalej z misjami dla wielu postaci i z główną kampanią. Ma spory potencjał, bo na razie więcej było czytania i kombinowania, a mniej walki, co doskonale oddaje ducha systemu.
Awatar użytkownika
SwistakCZC
Posty: 166
Rejestracja: 16 lis 2018, 19:10
Lokalizacja: Bielsko-Biała
Has thanked: 96 times
Been thanked: 26 times

Re: Vampire The Masquerade: Chapters

Post autor: SwistakCZC »

feniks_ciapek pisze: 02 wrz 2023, 20:49 Gra dotarła do mnie w końcu w tym tygodniu (chociaż niestety niekompletna) i jak na razie udało mi się rozegrać 3 prologi i 2 misje solo z jednego z dodatków.

Ogólnie Jest to typowy przedstawiciel gatunku - chodzenie, testy umiejętności, niektóre misje to wyścig z czasem, inne bojowe. Na plus na razie klimat, ogólnie zasady i system, misje, jakość wydania. Na minus - słaba instrukcja (porozrzucane informacje oraz oraz brak indeksu), mikroskopijna czcionka w książeczkach, okazjonalne literówki, obsługa (wyszukanie nawet ponumerowanych kartoników spośród tych 160+ jest uciążliwe, zwłaszcza jeśli wydarza się w środku misji) oraz samo pudełko - jest w nim ciut za mało miejsca na wszystko. Trochę też momentami brakuje opcji "rzucenia okiem" na dostępne możliwości - jak już się zdecydujesz na jakąś interakcję, to wg zasad musisz ją dokończyć, nawet jeśli zorientowałeś się, że w zasadzie żadna z zaprezentowanych opcji nie jest jeszcze tą, o którą chodzi. Ale powiedzmy, że to drobny mankament i można to obejść.

Zobaczymy, jak pójdzie dalej z misjami dla wielu postaci i z główną kampanią. Ma spory potencjał, bo na razie więcej było czytania i kombinowania, a mniej walki, co doskonale oddaje ducha systemu.
Daj znać jak się uda pograć coś więcej, mnie zachęciło so far to co piszesz :)
feniks_ciapek
Posty: 2296
Rejestracja: 09 lut 2018, 11:14
Has thanked: 1603 times
Been thanked: 936 times

Re: Vampire The Masquerade: Chapters

Post autor: feniks_ciapek »

SwistakCZC pisze: 05 wrz 2023, 21:24 Daj znać jak się uda pograć coś więcej, mnie zachęciło so far to co piszesz :)
Relacja z drogi. Być może zawiera nieintencjonalne drobne spoilery, ale niezbyt się da tak zupełnie abstrakcyjnie.

Jestem przed walką z pierwszym bossem. Wcześniej walczyłem jak na razie 2 razy - w jednym prologu i w jednym rozdziale. Poza tym to chodzenie i gadanie/interakcja. Oczywiście, mogłem po drodze wpaść w jedną pułapkę, gdzie pewnie jakaś walka by się toczyła, ale nie trzeba dużo się zastanawiać, żeby wiedzieć, gdzie się nie pakować.

Ciekawe jest to, że nieudane testy - zwłaszcza w trakcie dialogów - czasami prowadzą do lepszych rozwiązań, niż udane. To w sumie jest innowacyjne i nieprzewidywalne. Czy dobre? Ciężko powiedzieć. Może pozwala się nieco bardziej wyluzować. A może wręcz odwrotnie :)

Sama gra jest jak sesja rpg bez mistrza gry i pod tym względem przypomina mi nieco Sanctorvm, czy Tainted Grail. W większości scenariuszy jest dużo czytania, chociaż same misje zajmują tak 30-45 minut. Więcej zachodu jest czasami z obsługą gry pomiędzy i przygotowaniem do kolejnego rozdziału, niż samej rozgrywki. Komponenty wyglądają na jedno-, może dwurazowe. Może to się zmieni dalej, ale na razie każdy rozdział to osobna plansza i nowe kartoniki.

Walka jest krótka - sami twórcy piszą, że celowali tak, aby nie trwała dłużej, niż 2-3 rundy. I w sumie to zrozumiałe, że w Maskaradzie nie chodzi o walkę. Aczkolwiek trup ściele się gęsto przez conocne polowania.

Zastanawiam się, czy drużyna 4-osobowa nie ma za łatwo. W takim składzie można bardzo łatwo dobrać postaci mające silną specjalizację, co na początku sprawia, że ciężko oblać jakikolwiek test, o ile tylko wyślemy odpowiednią osobę do wykonania zadania. Może później będzie trudniej, ale w zasadzie dzięki Willpower można dużo kostek przerzucać. Naprawdę trzeba mieć pecha, żeby coś nie wyszło.

Nie wiem, czy chciałbym grać w takiej formie w większą liczbę osób. Są misje, w których po prostu chodzi się po mapie i główne wyzwanie polega na wybraniu odpowiedniej kolejności interakcji z różnymi polami. Mechanicznie w zasadzie są mało interesujące. Tak prawdę mówiąc to wolałbym, aby mistrz gry przeczytał sobie fabułę i książeczki i potem poprowadził "normalną" sesję WoD. Bo sama historia jak na razie rozwija się obiecująco (przynajmniej jak na WoD :). Ten element bezstresowego chodzenia jest chyba najsłabiej pomyślany. No ale jak się nie ma GMa, to ta gra pozwoli się zanurzyć w Świecie Mroku i posmakować, z czym go się je.

Pewnie jeszcze chwilę pogram i zobaczymy, czy fabuła wciągnie mnie na tyle, żebym chciał tę kampanię dokończyć. Rozdziałów jest 40 plus kilka(naście) pobocznych. Tak na oko na jakieś 30-40 godzin grania. W większej grupie może dłużej.
feniks_ciapek
Posty: 2296
Rejestracja: 09 lut 2018, 11:14
Has thanked: 1603 times
Been thanked: 936 times

Re: Vampire The Masquerade: Chapters

Post autor: feniks_ciapek »

Po walce z pierwszym bossem mam cały czas mieszane uczucia. Miałem może trochę szczęścia, bo wyciągnął same karty defensywne, więc pokonanie go zajęło mi niecałe 2 rundy. Ale nawet gdyby atakował, to w sumie trzeba się jednak bardzo postarać, żeby z nim przegrać.

Trzeba się w ogóle bardzo postarać, żeby przegrać którąkolwiek z misji, w które do tej pory grałem.

Wybranie dobrego zespołu to zapewne klucz i może trochę sobie ułatwiłem, bo oprócz Samuela (umiejętności społeczne, zalążki walki), Jade (magia i umiejętności mentalne) oraz Lucianny (przeszukiwanie i backup do walki) wziąłem sobie do drużyny Aarona z dodatku, który jest prawdziwą maszyną do zabijania. Natomiast po pierwsze w FAQ było napisane, że można (chociaż nie zgrywa się to z fabułą), a po drugie można podobną postać stworzyć z Gabe'a albo wziąć Arena, więc w sumie nie oszukałem aż tak bardzo.

Rozdziały są krótkie - może nawet za krótkie. Możliwość przerzucania kości przez zużycie Willpower w tych pierwszych misjach w zasadzie uniemożliwia oblanie jakiegokolwiek testu. Odpowiednia inwestycja XP w te elementy, które wzmacniają i tak silne strony bohaterów oraz nieco ruch i walkę bronią redukują szanse na porażkę w zasadzie do zera. Odpowiednie dobranie kart walki (co zresztą zajmuje nie tak mało czasu) w zasadzie zamyka temat. Nawet z proponowanymi w instrukcji kilkoma modyfikatorami utrudniającymi.

Być może dalej będzie trudniej, może te pierwsze 20% gry to tylko wstęp. Może trzeba będzie więcej używać mocy, będzie większe ryzyko, że głód krwi doprowadzi do szaleństwa, będzie mniej efektów dających premie. Ale na ten moment jest tak trochę nijako. Daję tej grze czas do drugiego interludium, czyli jeszcze jakieś drugie tyle. Ale jeśli się to nie poprawi, to chyba nie będę jej kończył. Może co najwyżej doczytam historię.
feniks_ciapek
Posty: 2296
Rejestracja: 09 lut 2018, 11:14
Has thanked: 1603 times
Been thanked: 936 times

Re: Vampire The Masquerade: Chapters

Post autor: feniks_ciapek »

Zgodnie z obietnicą melduję się po drugim interludium, chociaż zapewne nikt tego nie czyta :).

Po rozdziale 14. gra trochę nabiera tempa i zaczyna być wyzwaniem. Jej największym plusem jest klimat (co doceniam jako osoba, która WoD, a zwłaszcza Maskaradę, omijała raczej szerszym łukiem) oraz wybory, które faktycznie wpływają na sposób rozwiązania części misji i ich pewną nieoczywistość. Oczywiście, jeśli podąża się zgodnie z duchem systemu, to raczej przykrych niespodzianek nie będzie. Ale na pewno przy większości z nich trzeba trochę się zastanowić, a nie zakładać z góry, że metoda brutalnej siły albo skrzętnego sprawdzania wszystkich opcji da pozytywne rezultaty. Rozwiązania są czasami niesztampowe, a pozyskiwane w trakcie rozwoju postaci dyscypliny często wykorzystywane w interakcji.

Niestety, pozostałe elementy nie zyskały z większą liczbą partii. Instrukcja jest słaba, a sama gra jest pełna błędów. Errata ze strony nie naprawia wszystkich problemów. Czytelność gry jest nienajlepsza, zwłaszcza w misjach z dużą liczbą NPCów. Wtedy też setup i ogólnie obsługa są wyjątkowo uciążliwe. Wraz z czasem i z przybywaniem opcji zaczyna coraz bardziej uwierać sztuczność niektórych rozwiązań - np. limit trzech przedmiotów na gracza, porzucanie kart walki korzystających z konkretnych broni, czy w ogóle ich dobieranie przed walką, "boons", które de facto są po prostu zwykłą walutą itp. Trzeba mieć też świadomość, że historia jest z grubsza liniowa - nie ma wyborów wpływających na całość wątku, są tylko różne metody osiągnięcia celów misji i czasem chwilowe rozwidlenie ścieżki. Nawet nagrody są bardzo podobne - można liczyć na z grubsza 5 XP za misję.

Zaczynającym przygodę polecam bardzo rozegranie najpierw wszystkich prologów, które nie tylko wprowadzają w historię, ale przede wszystkim w cały system. Jak ktoś lubi walkę, to warto też zrobić poboczne zadanie "Hollow", a właściwie cały ich zestaw. Bo w trakcie samej gry to w sumie tej walki aż tak dużo nie będzie.

Nie wiem, na ile mi jeszcze wystarczy tego pędu do ogrywania, ale jest szansa, że sklecę jeszcze jednego posta podsumowującego - może o całej historii po jej zakończeniu. Mam nadzieję, że teraz znalazłem się w punkcie, w którym zacznie się konsolidacja i domykanie otwartych wątków, bo jeśli nie, to może się okazać, że moja ocena ogólna bardzo spadnie.
Awatar użytkownika
SwistakCZC
Posty: 166
Rejestracja: 16 lis 2018, 19:10
Lokalizacja: Bielsko-Biała
Has thanked: 96 times
Been thanked: 26 times

Re: Vampire The Masquerade: Chapters

Post autor: SwistakCZC »

Damn, Twoje wypowiedzi jednocześnie zachęcają a z drugiej strony niekoniecznie- a skoro są mieszane odczucia to jest to... średniak? Po wstępnym zapoznaniu się z grą widziałem coś co wypełni oczekiwanie do Łowców 1492 :) ale chyba level niżej jeśli chodzi o poziom.
feniks_ciapek
Posty: 2296
Rejestracja: 09 lut 2018, 11:14
Has thanked: 1603 times
Been thanked: 936 times

Re: Vampire The Masquerade: Chapters

Post autor: feniks_ciapek »

SwistakCZC pisze: 12 wrz 2023, 21:03 Damn, Twoje wypowiedzi jednocześnie zachęcają a z drugiej strony niekoniecznie- a skoro są mieszane odczucia to jest to... średniak? Po wstępnym zapoznaniu się z grą widziałem coś co wypełni oczekiwanie do Łowców 1492 :) ale chyba level niżej jeśli chodzi o poziom.
Nie wiem, czy to wszystko się uśrednia. Zależy, co lubisz bardziej - opowieść, czy rozkminę w graniu. Jeśli opowieść, to Łowcy zostają daleko w tyle. Porównałbym raczej z Tainted Grail, tylko nie ma tak rozległego świata. Klimatycznie najbliżej stoi Oathsworn, tyle że to jest boss-battler, a w Vampire walki są raczej okazjonalne. Tak naprawdę to Sanctorvm jest bardzo podobne jeśli chodzi o połączenie mechaniki i fabuły, ale nie sądzę, żeby ktoś poza mną znał tę grę.

Natomiast jeśli lubisz kombinować i bawić się systemem gry, to Vampire raczej będzie rozczarowaniem - lepiej sięgnij po Gloomhaven. Ale w sumie w tym aspekcie Łowcy chyba finalnie też mnie rozczarowali.

Na pewno gdyby nie te ciągłe błędy, moje wrażenie byłoby lepsze. Natomiast na pewno na plus przemawia to, że cały czas jednak w nią gram. Po odysei z jej wysyłką miałem ochotę nawet jej nie otwierać. Ale wciągnęła mnie i nie żałuję. Więc może nie taki średniak :)
Awatar użytkownika
SwistakCZC
Posty: 166
Rejestracja: 16 lis 2018, 19:10
Lokalizacja: Bielsko-Biała
Has thanked: 96 times
Been thanked: 26 times

Re: Vampire The Masquerade: Chapters

Post autor: SwistakCZC »

Fair enough. Gloomhaven too much obsługa, not much fabuła w sumie. Tainted Grail też zbyt rozbudowane się wydaje, choć mało się w temat TG zagłębiałem to wydaje mi się że grind + czas odbiorą mi smak życia w tej grze. Łowcy dla mnie to dość prosta obsługa i proste walki, fabuła nie porywająca, ale też nie odrzucająca zupełnie, więc może i Vampire byłby dla mnie ostatecznie? ;) Skoro nastawienie na opowieść ze spoko klimatem, cóż- trzeba się będzie zastanowić ;)
feniks_ciapek
Posty: 2296
Rejestracja: 09 lut 2018, 11:14
Has thanked: 1603 times
Been thanked: 936 times

Re: Vampire The Masquerade: Chapters

Post autor: feniks_ciapek »

Wczoraj skończyłem kampanię, więc mogę spróbować podsumować całość.

Rozegrałem w sumie 50 sesji solo, w tym prawie wszystkie prologi, także te z dodatków (nie grałem tylko Ministry i chyba już nie zagram). Z wyjątkiem tychże prologów, wszystkie rozdziały grałem w składzie 4 postaci. Erratę ze strony wydrukowałem dopiero w okolicach rozdziału 7, chociaż wcześniej na nią zerkałem. BG Stats podaje mi, że spędziłem na tym około 40h, wydaje mi się, że biorąc pod uwagę obsługę, to było to raczej bliżej 50. Przy czym gra przez cały czas leżała na stole, ani razu jej nie złożyłem do pudełka, bo pewnie bym jej już nie rozłożył.

W tej recenzji postaram się nie spoilować. Jeśli ktoś będzie chciał znać szczegóły, to niech się dopyta osobno.

Po pierwsze - fabuła jest dobra. Może nie genialna ani odkrywcza, ale wciągająca i różnorodna. Dobrze napisana, dobrze poprowadzona, stawki rosną w odpowiednim tempie i w zasadzie nie ma nudy. Można się czepiać paru momentów zwrotnych i w kilku miejscach pewnego braku subtelności, czy głębi, ale ja jestem na tym punkcie przewrażliwiony i podejrzewam, że większość graczy nie będzie miała z tym problemu. Fabuła to stanowczo bardzo mocny - jeśli nie najmocniejszy - element tej gry.

Po drugie - niesztampowe wybory. Jeśli w opcji dialogowej jest jakiś test umiejętności, nie oznacza to jeszcze, że jest to najlepsza droga, ani też że nieudany test oddala nas od pozytywnego rozwiązania sprawy. W jednej ze ścieżek, aby uzyskać największą nagrodę z konfrontacji należało właśnie oblać jeden z testów, a potem dokonać sensownych wyborów dalszej konwersacji. Jest to co odważne i stosunkowo rzadkie rozwiązanie. A prolog Lasombry zakończyłem nie zaliczywszy ani jednego pozytywnego testu (kości nie podeszły, a głód nie pozwalał ich przerzucać), a mimo to miałem poczucie dobrej zabawy i wyłaniającej się spójnej, ciekawej historii.

Po trzecie - znaczące wybory. Cała kampania jest dość liniowa jeśli chodzi o kolejność rozgrywania rozdziałów, ale pomimo tego mamy po pierwsze w kilku miejscach ciekawe rozgałęzienia, po drugie w prawie każdym przypadku istnieje kilka możliwych dróg do osiągnięcia celu i często nie ma drogi “najlepszej”. Wielu walk można uniknąć, ale można też przejść całość metodą brutalnej siły. Jeśli komuś historia się bardzo spodoba, to gra daje możliwość doświadczenia jej inną drużyną. Jest potencjał, że faktycznie będzie to radykalnie inna opowieść, nawet jeśli kluczowe wydarzenia będą identyczne.

Gdybym na tym miał zakończyć recenzję, to dałbym jej 9/10, a fanom świata Maskarady 9.5, a może nawet 10/10.

Niestety, w tej beczce miodu znajduje się niejedna łyżka dziegciu.

Czym dłużej grałem, tym bardziej miałem poczucie bycia testerem wczesnej wersji beta tej gry. W porównaniu do jakiejkolwiek innej znanej mi produkcji, mamy tu błąd na błędzie. Errata niby jest, ale jest super nieporęczna, a poza tym wybija z rytmu gry. Mają niby dosłać mi naklejki, ale jeśli będzie tylko to, co jest na stronie, to niestety nie obejmuje ona wszystkich napotkanych przeze mnie problemów. Zgłosiłem kilka do wydawcy, ale w którymś momencie mi już się nie chciało i kombinowałem na własną rękę. Co chwila w tej maszynie pojawiały się jakieś zgrzyty: błędne odniesienia, braki odniesień, niejasności, o literówkach już nie wspominając. Do tej pory nie wiem, czy niektóre rozdziały rozegrałem poprawnie (np. 33 w moim wariancie to był jakiś koszmar).

Co więcej, wcale nie jestem przekonany, że grałem w tę grę całkowicie zgodnie z zasadami. Niby system wydaje się być prosty, ale instrukcja jest kiepska, errata nie odpowiada na wszystkie pytania, a broszurki wprowadzają czasem więcej zamieszania, niż wyjaśniają. Nie jest jasne, kiedy w sekwencji dialogowej można zagrywać niektóre dyscypliny, jak długo one trwają, czy można używać przedmiotów itp. Kiedy rozmawia jedna osoba, a kiedy więcej/wszystkie. Czasami miałem wrażenie, że tracker rund jest nastawiony na to, że poszczególne żetony eksplorują wszyscy, a czteroosobowy skład przyspieszał tę eksplorację niesamowicie. Było zamieszanie.

Nie mam też pojęcia, jak bardzo trzeba się starać, żeby spowodować zerwanie Maskarady. Miałem wrażenie, że jest to prawie niemożliwe. Zresztą sam temat wysysania przygodnych NPCów jest potraktowany bardzo marginalnie i trochę wygląda, jakby stanowił utracony potencjał tej gry. Być może było go więcej na początku, ale np. okazało się, że zbytnio konkuruje z fabułą. Tym niemniej finalne rozwiązanie go jako osobne “feeding events” jest podobnie oderwane od całości, jak drzemki w Etherfields. Tyle że na szczęście trwają krócej.

Drugim rozczarowującym/zmarnowanym elementem są “przysługi” (boons). Po pierwsze, dostajemy stały przychód w zasadzie po każdym rozdziale, po drugie wydajemy je jak pieniądze, kupując różne zwyczajne przedmioty, np. kij bejsbolowy. A jednocześnie pojawiają się w kluczowych miejscach gry, gdzie tematycznie stanowią coś naprawdę ważnego w świecie Maskarady - dług jednej osoby w stosunku do drugiej. Ten kontrast jest ogromny, strasznie spłyca nie tylko samą koncepcję, ale też ważkość niektórych wyborów. “Chcesz 3 przysługi? Jasne, trzymaj”. W żadnym momencie gry nie czułem, żeby mi tych pieniędzy brakowało. Miałem ich zbyt dużo.

Mankamentem jest też pewna nieczytelność tego, z czym przyjdzie nam się zmierzyć, kiedy rozpoczniemy interakcję z postacią albo elementem planszy. W niektórych zadaniach jest to kluczowe, w innych mniej. Brakuje czegoś w stylu odpowiedzi na pytanie do Mistrza Gry “co widzę?”, dającej wskazówkę co do tego, kogo wysłać w konkretne miejsce albo od czego zacząć, żeby nie zmarnować jakiejś możliwości - bo często w ponowną interakcję wejść już nie można. Przyznam, że od czasu do czasu tutaj oszukiwałem.

Nie licząc tej niedogodności, w zasadzie gra do 3 interludium nie stanowi wielkiego wyzwania.
Spoiler:
Rozwój postaci jest w miarę stały - każdy rozdział daje nam 5 XP i często jakieś drobne nagrody w trakcie. Dopiero ostatni akt rozwija skrzydła i w mojej opinii pokazuje, czym ta gra naprawdę chciała być pod kątem mechaniki. Musiałem się już wtedy trochę nagimnastykować, robić ciekawe rzeczy, których wcześniej nie potrzebowałem i ogólnie czułem większe napięcie. Szkoda, że nie było tak od początku.

Skoro już o mechanice mowa, to jej ogólny zarys jest nawet ciekawy. Rzucanie kośćmi daje sporą satysfakcję, interakcja korzystania z dyscyplin, głodu i jego wpływu na testy tworzy ładną pętlę zależności. Pomysł z kartami walki zależnymi od umiejętności też ma sporo sensu i wprowadza dodatkowy element strategiczny w rozwoju postaci. Gdyby nie niejasności i przełączanie się pomiędzy trybem walki, dialogu/interakcji i eksploracji, wystawiłbym spokojnie dobry albo nawet bardzo dobry z minusem, bo w ogólnym zarysie mechanika jest zgodna z klimatem.

To, co psuje ten sielankowy obraz, to arbitralny limit trzech przedmiotów na gracza (wiem dlaczego, ale i tak boli, nawet jeśli nie aż tak bardzo, jak jednorazowe “przedmioty” w Gloomhaven) oraz dobieranie kart walki przed walką oraz mechanizm “zużywania” tychże kart, mający może zasymulować wytrzymałość albo wyszkolenie. Losowanie kart dla przeciwników i rozpatrywanie ich wydaje się być elementem niedopracowanym, a całościowe podejście do ataku (albo atakujesz, albo się bronisz) także dość mocno spłyca konfrontację. Niektórych walk w ogóle sobie nie wyobrażam grają jedną postacią. Zmniejszanie liczby punktów życia przeciwników nie wydaje mi się wystarczającą rekompensatą zmniejszenia liczby akcji i celów. Może się mylę, ale niestety jak dla mnie zabrakło tutaj dobrego dewelopera, który by całość ogarnął i wygładził.

Na koniec jeszcze komponenty i czytelność gry. Kostki i planszetki graczy świetne. Karty w większości w porządku, nie licząc może pewnych problemów z kartami stanu i licznikami zdrowia NPCów (przydałby się licznik). Podstawowa księga scenariuszy to dobry pomysł. Broszurki też, jeśli pominiemy błędy i mikroskopijną czcionkę. Plansze niestety słabo czytelne, podobnie jak standy. Które to zresztą polecam podzielić na kupki po 10, bo szukanie odpowiednich elementów przed misją - lub w jej trakcie! - jest mega uciążliwe. Zwłaszcza że broszurki często nie podają numeru standu, a tylko jego nazwę i obrazek. Żetony eksploracji, przyzwań i terenów ok, ale małe czaszeczki do kart postaci to kiepski pomysł, a żetony inicjatywy postaci są mało czytelne. Żetonów stanu jest multum, a używane są rzadko i wszystkie są do siebie podobne. Klepsyderka jest fajna, ale 99% czasu gry spędza w pudełku.

Strasznie ciężko jest dać tej grze pojedynczą ocenę. Jeśli ktoś lubi fabułę, to polecam, jest naprawdę bardzo dobrze - 9/10, może nawet więcej. To chyba najbliższa “papierowemu” RPG bez mistrza gry pozycja, w jaką do tej pory grałem. Osoby lubiące oprócz przygody dodatkowo jeszcze pokminić mechanicznie, mogą obniżyć tę ocenę do 7-8/10. Osoby, którym przeszkadzają błędy i niejasności w zasadach, dałyby jej pewnie 3 albo 4 na 10 albo jeszcze mniej. Naprawdę jest momentami tragicznie i miejscami trzeba dużo dobrej woli i samozaparcia, żeby nie cisnąć niecenzuralnymi słowami w kierunku wydawcy, zwłaszcza że gra tania nie była.

Na sam koniec dodam, że nie lubię wampirów ani wilkołaków, zwłaszcza ze Świata Mroku. Uważam, że często są zbyt egzaltowane i infantylne. A jednak przeszedłem kampanię do końca, starając się grać w miarę zgodnie z zasadami i uważam, że jest ona bardzo dobra i niebanalna, a mechanika w większości wypadków współgra z fabułą. Gra mogłaby stanowić większe wyzwanie mechaniczne i raczej by na tym tylko zyskała (większa identyfikacja z postacią, może nawet ciekawsze osobiste historie) i gdyby tylko nie miała tych problemów z błędami, mógłbym powiedzieć, że jest rewelacyjna.

I na tym na ten moment kończę swoją przygodę w Świecie Mroku z Flyos Games. Wilkołaka nie wspierałem, drugiego rozdziału raczej też nie wesprę. Może odkupię z drugiej ręki, jeśli pojawią się jakieś pozytywne recenzje.


PS. Dla zainteresowanych dwie rady, może trywialne, ale jednak przydatne:
Spoiler:
Awatar użytkownika
Evenfall
Posty: 612
Rejestracja: 25 cze 2007, 10:31
Lokalizacja: Kobiór
Has thanked: 97 times
Been thanked: 2 times

Re: Vampire The Masquerade: Chapters

Post autor: Evenfall »

Bardzo dobra recenzja. Ja jeszcze jestem w trakcie kampanii, ale podpisałbym się pod każdym zdaniem z Twojej wypowiedzi. :)
ODPOWIEDZ