Polecam
GWT: Nowa Zelandia - to może być nowa "gra dla żon" w wersji zaawansowanej
A konkretnie tak na poziomie Tiletum (3.42), poniżej Teotihuacan i Podwodnych Miast. Wydaje mi się, że obecne 3.97 na BGG jest zawyżone, bo chociaż zasad jest sporo, to jednak są zadziwiająco łatwe do zrozumienia i zapamiętania. Ale może chodzi o głębię rozgrywki, możliwości doskonalenia się, to co innego.
Jesteśmy po 2 partiach i już się cieszymy na kolejne.
To jest jedyna gra z całej serii, którą znamy, i uważam, że spokojnie da się wszystko ogarnąć (rozmiar instrukcji trochę mnie przeraził, ale obejrzałam
półgodzinny film z tłumaczeniem zasad, po którym już właściwie mogłam grać. Instrukcję doczytałam później i okazuje się bardzo przejrzysta). Już po paru rundach pojawia się "flow", wszystko jest intuicyjne, ikonografia świetna.
Jest to też chyba dla większości najprzyjemniejsza dla oka gra z całej serii. Ma element przygody, wędrówki z tymi owieczkami przez teren pełen różnych możliwości, do tego planowanie podróży statkiem - wszystko dobrze się zazębia i jest satysfakcjonujące.
Byłam zaskoczona, że nie mam AP - pewnie dlatego, że jest ten losowy element przy doborze kart, więc na nic się zda skrupulatne porównywanie różnych opcji, trzeba czasem kierować się intuicją
Innymi słowy - można przy niej odpocząć, więc już się nie dziwię, że zwróciłeś na nią uwagę, mimo że wg BGG jest trudniejsza niż wszystko, w co gracie. Gra się nie dłuży, większość osób chyba się zmieści w 2h.
Myślę, że kilka dodatkowych parametrów decyzyjnych jest tylko plusem w stosunku do poprzednich wersji (nie chciałabym ich usunąć, gdyby się dało).
Minusem może być dodatkowa plansza (musieliśmy dodać mały stolik
), dłuższy setup i mała interakcja (ale tak mają chyba wszystkie gry z tej serii, i dla nas to akurat plus).