Kluby gier planszowych - Dlaczego nie wróciłeś?
Kluby gier planszowych - Dlaczego nie wróciłeś?
Czy zdarzyło się wam odwiedzić klub gier planszowych (lub inne spotkania planszówkowe) i nigdy już tam nie wrócić? Dlaczego?
I w drugą stronę, jeśli wróciliście, to dlaczego?
Powód mojego pytania jest taki, że sama prowadzę klub gier planszowych i chętnie poczytam o doświadczeniach z innych miejsc. Oczywiście wszelkie porady mile widziane.
Pozdrawiam
I w drugą stronę, jeśli wróciliście, to dlaczego?
Powód mojego pytania jest taki, że sama prowadzę klub gier planszowych i chętnie poczytam o doświadczeniach z innych miejsc. Oczywiście wszelkie porady mile widziane.
Pozdrawiam
Re: Kluby gier planszowych - Dlaczego nie wróciłeś?
Ostatnio na reddicie pojawił się wątek na ten temat. Myślę, że podstawa dla osoby prowadzącej to zadbać o tych nowych i ich dobrze ugościć, inaczej klub przerodzi się w zamkniętą twierdzę dla nerdów.
Wrzucę jeden z wpisów z tego wątku, może coś Cię natchnie do wprowadzenia tego w swoim klubie, szczerze nie widziałem jeszcze tak pięknie zorganizowanego klubu na oczy, widać tutaj szczególny nacisk na dobre doświadczenie dla nowych i integrację graczy choć rozumiem, że dla niektórych ramy tutaj zaproponowane mogą być zbyt sztywne (tłumaczenie by ChatGPT):
Wrzucę jeden z wpisów z tego wątku, może coś Cię natchnie do wprowadzenia tego w swoim klubie, szczerze nie widziałem jeszcze tak pięknie zorganizowanego klubu na oczy, widać tutaj szczególny nacisk na dobre doświadczenie dla nowych i integrację graczy choć rozumiem, że dla niektórych ramy tutaj zaproponowane mogą być zbyt sztywne (tłumaczenie by ChatGPT):
Pełny wątek: https://www.reddit.com/r/boardgames/com ... come_back/Oto kilka wskazówek od mojego lokalnego klubu gier planszowych, który odnosi duże sukcesy i co tydzień przyciąga około 50 graczy:
- Wszystkie główne gry zaczynają się jednocześnie o 18:00, czyli 30 minut po otwarciu drzwi.
- W ciągu tego pół godziny rozgrywane są krótkie gry towarzyskie, w których nowi gracze mogą łatwo wziąć udział.
- Główne gry są proponowane przez umieszczenie ich na stole podczas tego okresu.
- Obowiązuje system głosowania za pomocą żetonów, aby ustalić, które z proponowanych gier będą rozgrywane i upewnić się, że nikt nie zostanie pominięty.
- Nowi członkowie otrzymują specjalny żeton, który zapewnia im możliwość zagrania w grę, w którą najbardziej chcą zagrać.
- Gry dedukcyjne, takie jak Secret Hitler, są rozgrywane dopiero po zakończeniu gier głównych.
- Nowe gry są kupowane po demokratycznym głosowaniu wszystkich członków.
- Kierownictwo klubu jest kompetentne i dojrzałe, zwraca uwagę na higienę, a kultura „dziwnych nerdów” nie jest dominująca. Każdy, kto sprawia, że inni czują się nieswojo, może zostać zgłoszony do osoby odpowiedzialnej za kwestie HR.
- Klub jest formalną organizacją z zasadami, regularnymi spotkaniami organizacyjnymi i „zarządem”. Wszyscy członkowie mogą brać udział w kształtowaniu zasad klubu, aby zapewnić jego inkluzywność i przyjazną atmosferę.
- Klub jest reklamowany w codziennych przestrzeniach, aby przyciągnąć ludzi o różnych zainteresowaniach, a nie tylko osoby z niszowych subkultur.
Warto zauważyć, że większość z tych zasad obowiązywała, gdy klub był mały, i to dzięki nim rozrósł się do obecnych rozmiarów.
Re: Kluby gier planszowych - Dlaczego nie wróciłeś?
Co ciekawe, post na reddicie, o którym piszesz, też jest mój! Otrzymałam tam mnóstwo bardzo ciekawych komentarzy i porad. Teraz postanowiłam napisać na polskim forum, żeby poznać sytuację u nas, co oczywiście może być bardziej adekwatne niż na międzynarodowym reddicie.
W tym wklejonym przez Ciebie cytacie najważniejsza jest dla mnie pierwsza rada, by na początku grać w lekkie gry towarzyskie. U nas często ludzie się trochę spóźniają a do lekkiej gry łatwo jest dołączyć. Później można się rozdzielać na osobne stoliki.
W tym wklejonym przez Ciebie cytacie najważniejsza jest dla mnie pierwsza rada, by na początku grać w lekkie gry towarzyskie. U nas często ludzie się trochę spóźniają a do lekkiej gry łatwo jest dołączyć. Później można się rozdzielać na osobne stoliki.
Scamander pisze: ↑08 lis 2024, 23:39 Ostatnio na reddicie pojawił się wątek na ten temat. Myślę, że podstawa dla osoby prowadzącej to zadbać o tych nowych i ich dobrze ugościć, inaczej klub przerodzi się w zamkniętą twierdzę dla nerdów.
Pełny wątek: https://www.reddit.com/r/boardgames/com ... come_back/
Re: Kluby gier planszowych - Dlaczego nie wróciłeś?
Takiego obrotu spraw się nie spodziewałem
Sam mam dosyć mało doświadczeń z klubami. Nie przypominam sobie jakichś mocno negatywnych doświadczeń. Jedyne miejsca od których się odbiłem to te które świeciły pustkami, a jak już iść do klubu to raczej nie po to żeby grać solo

Sam mam dosyć mało doświadczeń z klubami. Nie przypominam sobie jakichś mocno negatywnych doświadczeń. Jedyne miejsca od których się odbiłem to te które świeciły pustkami, a jak już iść do klubu to raczej nie po to żeby grać solo

- Yuri
- Posty: 3004
- Rejestracja: 21 gru 2018, 09:58
- Has thanked: 371 times
- Been thanked: 1390 times
Re: Kluby gier planszowych - Dlaczego nie wróciłeś?
Ja mam pewnie doświadczenia z dwoma klubami. Nazwijmy je umownie A i B na potrzeby tego wątku. Do A zaangażowałem się na początku mojego powrotu do kartonowo-plastikowego hobby i po kilku spotkaniach podziękowałem za udział. Czemu ? Było to kółeczko wzajemnej adoracji sfokusowane nie tyle na grach planszowych, co na uczynieniu z nich platformy do pozyskiwania przeróżnych grantów unijnych i zapewnienia sobie z tego źródła zarobku codziennego. Pracowałem kilka lat przy projektach unijnych i jestem bardzo wyczulony na takie "grantowe pijawki". Niedawno sprawdzałem co tam porabiają moi koledzy z Klubu A i niestety miałem rację. Pobrali granty na co tylko się dało, zajmują "animacją" i są już - uwaga! uwaga! - "przedsiębiorcami społecznymi". Uwielbiam tą nowomowe, nigdy nie przestaje mnie zaskakiwać
Jak mówię, tutaj podziękowałem za uwagę nie chcąc być "naiwnym frajerem" dla paru cwaniaczków.
Pomny doświadczeń z klubem A, około rok temu postanowiłem nie zrażać się i odwiedzić Klub B. Tutaj każdy miał już normalną pracę z tego co zdążyłem się dowiedzieć i było już o niebo lepiej. Nikt tutaj nie agitował jak "Wyznawcy Handlowi" z "Wielkiej Draki w Małym Mieście", ani dla nikogo nie była to platforma zarobkowa. Po prostu graliśmy w dostępne tytuły i nawet spotkałem jedną osobę z Forum. No więc klasa, bardzo sobie chwalę. Nawet grałem tam w eurasy...tak, tak
Reasumując, krótko z mojej perspektywy - nie pozwól by "goście" odczuli, że to dla Was nie tylko fajna frajda i hobby, ale właśnie dobrze zarządzana przestrzeń do realizacji wspólnej pasji razem. No, ale jak czytam Twój wpis to w sumie jestem o to jakoś zupełnie spokojny

Pomny doświadczeń z klubem A, około rok temu postanowiłem nie zrażać się i odwiedzić Klub B. Tutaj każdy miał już normalną pracę z tego co zdążyłem się dowiedzieć i było już o niebo lepiej. Nikt tutaj nie agitował jak "Wyznawcy Handlowi" z "Wielkiej Draki w Małym Mieście", ani dla nikogo nie była to platforma zarobkowa. Po prostu graliśmy w dostępne tytuły i nawet spotkałem jedną osobę z Forum. No więc klasa, bardzo sobie chwalę. Nawet grałem tam w eurasy...tak, tak

Reasumując, krótko z mojej perspektywy - nie pozwól by "goście" odczuli, że to dla Was nie tylko fajna frajda i hobby, ale właśnie dobrze zarządzana przestrzeń do realizacji wspólnej pasji razem. No, ale jak czytam Twój wpis to w sumie jestem o to jakoś zupełnie spokojny

Moja kolekcja: https://boardgamegeek.com/collection/user/Yuri1984
RABATY, gdyby ktoś potrzebował: Portal = 15%, Mepel.pl = 5%, Planszomania.pl = 2%
Chcesz się zrewanżować kawą ? Zapraszam >>> https://www.buymeacoffee.com/yuri4891
RABATY, gdyby ktoś potrzebował: Portal = 15%, Mepel.pl = 5%, Planszomania.pl = 2%
Chcesz się zrewanżować kawą ? Zapraszam >>> https://www.buymeacoffee.com/yuri4891
-
- Posty: 17
- Rejestracja: 22 lut 2020, 23:14
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 7 times
Re: Kluby gier planszowych - Dlaczego nie wróciłeś?
Jako maruda chętnie się wypowiem:
1) Może to jakaś forma fobii społecznej, ale jakoś unikam klubów gdzie przychodzi +30 osób, wolę bardziej kameralne spotkania. Ale to chyba mój problem, a nie klubu.
2) Do jednego z klubów przestałem chodzić że względu na dzieci (nie moje, a obce). Wspólna przestrzeń do grania w ciężkie euro i luźne gry dla dzieci. Nie było by tutaj żadnego problemu, ale jeśli dzieci krzyczą i biegają to nie są dobre warunki do grania. Gdyby dzieci było mniej i rodzice nad nimi panowali to by było ok, ale gromada powiedzmy 10 dzieci, biegających od stolika do stolika, co chwilę krzyczących... nieee, to nie klub gier, to bawialnia.
3) Odstrasza mnie również każda forma zmuszająca do regularnego chodzenia. Typu składka co miesiąc, ale jak Cię nie było to i najpierw musisz uregulować wstecz (!).
4) Nakłanianie do bycia aktywnym na czacie, np przypominanie po kilka razy, że jeszcze nie zagłosowałem w jakiejś ankiecie i nakłanianie żebym to zrobił (a co jeśli mam to w nosie?)
5) Wywiad na wstępie, który nie dotyczy gier. Zrozumiałe są pytania typu w co lubisz grać itp, ale pytanie na wstępie typu "gdzie pracujesz?" są mocno nie na miejscu.
6) Słabe warunki, np duchota w lecie, małe stoliki, ciasno.
7) Ukierunkowanie tylko na gry imprezowe i dla graczy początkujących. Fajna imprezka dla studentów, ale nie jeśli chcesz zagrać w coś ambitniejszego.
Cześć może trochę na siłę, ale wszystko to mnie kiedyś spotkało i spowodowało, że się nieco zniechęciłem do danej grypy.
1) Może to jakaś forma fobii społecznej, ale jakoś unikam klubów gdzie przychodzi +30 osób, wolę bardziej kameralne spotkania. Ale to chyba mój problem, a nie klubu.
2) Do jednego z klubów przestałem chodzić że względu na dzieci (nie moje, a obce). Wspólna przestrzeń do grania w ciężkie euro i luźne gry dla dzieci. Nie było by tutaj żadnego problemu, ale jeśli dzieci krzyczą i biegają to nie są dobre warunki do grania. Gdyby dzieci było mniej i rodzice nad nimi panowali to by było ok, ale gromada powiedzmy 10 dzieci, biegających od stolika do stolika, co chwilę krzyczących... nieee, to nie klub gier, to bawialnia.
3) Odstrasza mnie również każda forma zmuszająca do regularnego chodzenia. Typu składka co miesiąc, ale jak Cię nie było to i najpierw musisz uregulować wstecz (!).
4) Nakłanianie do bycia aktywnym na czacie, np przypominanie po kilka razy, że jeszcze nie zagłosowałem w jakiejś ankiecie i nakłanianie żebym to zrobił (a co jeśli mam to w nosie?)
5) Wywiad na wstępie, który nie dotyczy gier. Zrozumiałe są pytania typu w co lubisz grać itp, ale pytanie na wstępie typu "gdzie pracujesz?" są mocno nie na miejscu.
6) Słabe warunki, np duchota w lecie, małe stoliki, ciasno.
7) Ukierunkowanie tylko na gry imprezowe i dla graczy początkujących. Fajna imprezka dla studentów, ale nie jeśli chcesz zagrać w coś ambitniejszego.
Cześć może trochę na siłę, ale wszystko to mnie kiedyś spotkało i spowodowało, że się nieco zniechęciłem do danej grypy.
Re: Kluby gier planszowych - Dlaczego nie wróciłeś?
Przeprowadziłem się byłem nowy w mieście, szybko znalazłem namiary kiedy i gdzie są spotkania planszówkowe i poszedłem.
Na początku byłem w miarę zadowolony, było mało osób i w coś tam się grało. Sezon wakacyjny dobiegał końca i
Na kolejne spotkania przychodziło więcej osób więc ludzie byli dzieleni, że Ci co się znali siadali razem a Ci nowi byli skazani na siebie i praktycznie była tylko 1 gra udostępniana więc nie było zbyt wyrobu w co się zagra.
Jest też w tym klubie osoba która nagrywa filmy na Jutuba .Myślałem, że ta osoba reprezentuje jakiś poziom i nie wiem w końcu będę miec okazje zagrać w tłuste eurasy. Niestety osoba ta to straszny buc/bucka. Strasznie wielkie ego i ta osoba nie bedzie grać z kimś kogo nie zna. Nawet jak tylko 3 osoby były w klubie to decydował/a, że zagra w 2 osobówkę ze znajomkiem a nie w jakąś inną gre w 3 osoby której nie zna.
Raz byla sytuacja, że ktoś poprosił o wytłumaczenie gry - dość prostej - 4 min tłumaczenia zasad, to podczas tłumaczenia zasad owa gwiazda internetu - tak wytłumaczyła zasady, że wciąż były drobne wątpliwości i gdy zadałem pytanie pomocnicze w stylu - czy jak zagram kartę to jej efekt to na pewno to i to i dodatkowo na planszy cośtam się zadzieje. To zamiast prostego Tak, zrobiła mi awanturę, że to prosta gra, nawet debil by zrozumiał i on/ona nie ma czasu na takich jak ja i ze moge sobie poczytac instrukcje albo grać jak chce. Pomyślałem sobie, spoko obejdę się bez Twojej obecności i pomocy i następnym razem przyniosę swoją gre i sam wybiorę kto ze mną zagra. Niestety Gralnia była w restauracji gdzie między innymi serwowana była pizza a jeden "klubowicz" miał taką manierę, że zawsze zamawiał tam tłuste potrawy które jadł palcami i widziałem, że nie raz tłustymi paluchami jeszcze nie oblizanymi dotyka kart a nawet coś mu spada z pizzy prosto na planszę. Także po 2ch miesiącach odpuściłem i nie chodzę.
Na początku byłem w miarę zadowolony, było mało osób i w coś tam się grało. Sezon wakacyjny dobiegał końca i
Na kolejne spotkania przychodziło więcej osób więc ludzie byli dzieleni, że Ci co się znali siadali razem a Ci nowi byli skazani na siebie i praktycznie była tylko 1 gra udostępniana więc nie było zbyt wyrobu w co się zagra.
Jest też w tym klubie osoba która nagrywa filmy na Jutuba .Myślałem, że ta osoba reprezentuje jakiś poziom i nie wiem w końcu będę miec okazje zagrać w tłuste eurasy. Niestety osoba ta to straszny buc/bucka. Strasznie wielkie ego i ta osoba nie bedzie grać z kimś kogo nie zna. Nawet jak tylko 3 osoby były w klubie to decydował/a, że zagra w 2 osobówkę ze znajomkiem a nie w jakąś inną gre w 3 osoby której nie zna.
Raz byla sytuacja, że ktoś poprosił o wytłumaczenie gry - dość prostej - 4 min tłumaczenia zasad, to podczas tłumaczenia zasad owa gwiazda internetu - tak wytłumaczyła zasady, że wciąż były drobne wątpliwości i gdy zadałem pytanie pomocnicze w stylu - czy jak zagram kartę to jej efekt to na pewno to i to i dodatkowo na planszy cośtam się zadzieje. To zamiast prostego Tak, zrobiła mi awanturę, że to prosta gra, nawet debil by zrozumiał i on/ona nie ma czasu na takich jak ja i ze moge sobie poczytac instrukcje albo grać jak chce. Pomyślałem sobie, spoko obejdę się bez Twojej obecności i pomocy i następnym razem przyniosę swoją gre i sam wybiorę kto ze mną zagra. Niestety Gralnia była w restauracji gdzie między innymi serwowana była pizza a jeden "klubowicz" miał taką manierę, że zawsze zamawiał tam tłuste potrawy które jadł palcami i widziałem, że nie raz tłustymi paluchami jeszcze nie oblizanymi dotyka kart a nawet coś mu spada z pizzy prosto na planszę. Także po 2ch miesiącach odpuściłem i nie chodzę.
- Bart Henry
- Posty: 1111
- Rejestracja: 15 sie 2013, 19:59
- Lokalizacja: Wrocław
- Has thanked: 152 times
- Been thanked: 926 times
Re: Kluby gier planszowych - Dlaczego nie wróciłeś?
Wypowiem się jako osoba organizująca takie spotkania w małej grupie osób. Zakładam, że chodzi o ankiety typu "kiedy i w co gramy?" (jeżeli to jakieś inne ankiety, to chętnie się dowiem o nich więcej). Najbardziej nie rozumiem osób, które chcą być częścią danej społeczności, a takich ankiet nie wypełniają. Ja wysyłam ankietę z terminami na cały miesiąc z góry, ale mam jednostki, które potrzebują indywidualnego kontaktu, aby być godnym dowiedzenia się, że dana osoba nie ma czasu lub chęci, by w danym miesiącu zaszczycić nas swoją obecnością. Specjalnie piszę z przekąsem, aby pokazać jak to wygląda z drugiej strony. Wystarczy kilka kliknięć, by taki fakt zaznaczyć w ankiecie - wtedy sytuacja jest jasna i nikt nie powinien nawet dopytywać o powody. Zazwyczaj takie ankiety mają jakiś sens, a tym sensem jest uproszczenie organizacji. To, że ktoś dopytuje może oznaczać, że zależy tej osobie na Twojej obecności.AdamKadmon pisze: ↑09 lis 2024, 11:13 4) Nakłanianie do bycia aktywnym na czacie, np przypominanie po kilka razy, że jeszcze nie zagłosowałem w jakiejś ankiecie i nakłanianie żebym to zrobił (a co jeśli mam to w nosie?)
Jaką informację daje mi to, że ktoś w ogóle nie określił swojej dostępności? Żadnej, daje tylko pole do zgadywania. Potrzebuję nieco czasu, aby przygotować się do takiego spotkania - czasami trzeba danej gry się nauczyć lub przypomnieć sobie zasady. Miewałem sytuację, że ktoś się na ostatni moment obudził, że jednak przyjdzie, tylko ankiety nie wypełnił, i trzeba było zmienić grę, aby dostosować ją do liczby graczy. Oczywiście częstszym przypadkiem jest jednak ten w drugą stronę - gdy ktoś się zapisał, ale o braku obecności poinformował tuż przed spotkaniem. To już zasługuje na osobną historię, ale często wynika z rzeczy nie do przeskoczenia, pewne priorytety w życiu są i trzeba je uszanować.

A jak sobie marudzę z tej drugiej strony, to czasem mnie irytuje brak docenienia poświęcenia tych 2-3h na zrozumienie zasad i ich wytłumaczenia. Mówię o sytuacjach gdy ktoś lamentuje nad jedną źle zrozumianą, zapomnianą lub źle wytłumaczoną przeze mnie zasadę podczas pierwszej rozgrywki, tzw. naleśnikowej. Wiecie, jak to bardzo zepsuło rozgrywkę albo, co też czasem słyszałem, jak to pewnie specjalnie pominąłem żeby wygrać (niezależnie od tego czy wygrałem


Z perspektywy czasu i po szczerych rozmowach z kilkoma osobami, które się przewinęły przez naszą grupę, wiem też już jakie popełniałem błędy jako organizator. Większość osób, z którymi grywałem nie są hardcore'owymi graczami, a raczej osobami, które sam wkręcałem w hobby lub mają już jakieś niewielkie doświadczenie z grami typu Carcassonne, czy Catan. Część osób odbiło się od tego, że niemal każde spotkanie było poprzedzane uczeniem się zasad z racji rotacji grami. Teraz staram się, aby częściej wracały te same gry, które były już dobrze przyjęte w grupie. Nadal jest to trudne, bo kusi żeby pokazać ludziom kolejną super grę.

A żeby odpowiedzieć na temat: może nie w klubie, ale w typowo planszówkowych lokalach zdarzało mi się bywać kiedyś. Jednak mimo wszystko rzadko i raczej wynikało to z zaproszenia znajomych w dane miejsce. Powodem jest to, że nie lubię tracić czasu na dojazd, a nie mam takich miejsc blisko siebie. Coś powoli w okolicy się rusza (albo przynajmniej jest o tym głośniej), więc może to się zmieni. Zawsze jednak to ja organizowałem ludzi wokół siebie i jeżeli miałem jechać przez pół miasta, to wolałem zaprosić ludzi do siebie i w tym czasie zrobić jakieś dobre żarcie.

-
- Posty: 17
- Rejestracja: 22 lut 2020, 23:14
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 7 times
Re: Kluby gier planszowych - Dlaczego nie wróciłeś?
Tu Ci muszę przerwać. Nie, terminy są zawsze te same, miejsce od dłuższego czasu również. Ankiety typu "jaką grę dla dzieci kupujemy?", "jaką grę rodzinną kupujemy?", "jaką grę średniozaawansowaną kupujemy?"Bart Henry pisze: ↑09 lis 2024, 17:13Wypowiem się jako osoba organizująca takie spotkania w małej grupie osób. Zakładam, że chodzi o ankiety typu "kiedy i w co gramy?" (jeżeli to jakieś inne ankiety, to chętnie się dowiem o nich więcej). Najbardziej nie rozumiem osób, które chcą być częścią danej społeczności, a takich ankiet nie wypełniają(...)AdamKadmon pisze: ↑09 lis 2024, 11:13 4) Nakłanianie do bycia aktywnym na czacie, np przypominanie po kilka razy, że jeszcze nie zagłosowałem w jakiejś ankiecie i nakłanianie żebym to zrobił (a co jeśli mam to w nosie?)
Re: Kluby gier planszowych - Dlaczego nie wróciłeś?
Co dla mnie definitywnie wyklucza jakiejś miejsce jako miejsce do grania w planszówki:
1. Jedzenie i picie przy stołach - absolutnie NIE. Tym bardziej, jeśli miałbym przynieść swoją planszówkę. Chcesz jeść i pić? Spoko, ale zrób to gdzieś indziej i umyj ręce.
2. Dzieci. Nie przepadam, a na pewno nie mam ochoty ich słuchać przy graniu.
3. Muzyka w tle. Przeszkadza.
4. Totalny open space do grania. Za duża przestrzeń = hałas. Plus nie lubię jak mi się ktoś cały czas wokoło kręci.
5. Gry imprezowe jako główna rozrywka. Nie cierpię i nie mam ochoty w nie grać.
W sumie jak tak sobie myślę to idealnie byłoby mieć jakiś open space do umawiania się/jedzenia/picia i poza growych aktywności, a do samego grania mieć jakiejś osobne loże/pokoje.
1. Jedzenie i picie przy stołach - absolutnie NIE. Tym bardziej, jeśli miałbym przynieść swoją planszówkę. Chcesz jeść i pić? Spoko, ale zrób to gdzieś indziej i umyj ręce.
2. Dzieci. Nie przepadam, a na pewno nie mam ochoty ich słuchać przy graniu.

3. Muzyka w tle. Przeszkadza.
4. Totalny open space do grania. Za duża przestrzeń = hałas. Plus nie lubię jak mi się ktoś cały czas wokoło kręci.
5. Gry imprezowe jako główna rozrywka. Nie cierpię i nie mam ochoty w nie grać.
W sumie jak tak sobie myślę to idealnie byłoby mieć jakiś open space do umawiania się/jedzenia/picia i poza growych aktywności, a do samego grania mieć jakiejś osobne loże/pokoje.

Re: Kluby gier planszowych - Dlaczego nie wróciłeś?
Mi chyba najbardziej przeszkadza fakt braku zapisów na konkretną grę i stolik. Probując 'wejść' bez żadnych znajomych na takie spotkanie możecie być skazani na porażkę, zwłaszcza jeżeli prowadzący, mimo widocznego faktu braku ekipy ma to w pompce. Zdarzyło mi się ostatnio wpaść na takie spotkanie i niestety ekipy przygotowane pod gry na 4 osoby, brak wolnych miejsc. Efekt? Wróciłem po 15 minutach koczowania przy stołach, ze względu na brak otwartości ekip na nowych graczy.
Z drugiej strony miałem okazję być na innym spotkaniu gdzie było niewiele osób i prowadzący robił wszystko aby każdy miał z kim zagrać (jest 6 osób? sprobujmy znaleźć coś na 6 osób chociażby niezbadana planeta) i nie został 'sam ze sobą'. Przy takim podejściu (gry i gracze przy danym stole) dużo zależy od ludzi.
Wydaje się, że najlepszym podejściem są zapisy na dany stolik. Wtedy dużo łatwiej jako 'random z ulicy' wejść na takie wydarzenie i nawiązać jakieś znajomości.
Z drugiej strony miałem okazję być na innym spotkaniu gdzie było niewiele osób i prowadzący robił wszystko aby każdy miał z kim zagrać (jest 6 osób? sprobujmy znaleźć coś na 6 osób chociażby niezbadana planeta) i nie został 'sam ze sobą'. Przy takim podejściu (gry i gracze przy danym stole) dużo zależy od ludzi.
Wydaje się, że najlepszym podejściem są zapisy na dany stolik. Wtedy dużo łatwiej jako 'random z ulicy' wejść na takie wydarzenie i nawiązać jakieś znajomości.
Re: Kluby gier planszowych - Dlaczego nie wróciłeś?
Dziękuję za dotychczasowe odpowiedzi i że chcieliście opisać swoje doświadczenia. Jest to bardzo cenne, bo z punktu widzenia organizatora nie zawsze dostrzega się różne mankamenty.
Odniosę się do kilku tematów, które poruszyliście w swoich postach.
1. GRANTY
Jeśli chodzi o granty czy dofinansowania na zakup gier, to postanowiliśmy nie ubiegać się o żadne. Uczestnicy przynoszą tyle własnych gier, że nie potrzebujemy posiadać żadnych gier jako klub.
2. DZIECI
Na grupie facebookowej informujemy, że spotkania kierowane są do osób dorosłych, właśnie w obawie o to, żeby ktoś nie pomyślał, że zapewnimy opiekę lub animatora dla dzieci.
3. GRY
Nasz klub nie posiada żadnych gier. Wszystkie gry na spotkaniach to te przyniesione przez uczestników, dlatego nigdy sami nie wiemy, co się pojawi. Nie prowadzimy też ankiet oraz umawiania się na gry. Już na samym spotkaniu spontanicznie wychodzi, w co gramy. Zdarza się, że na danym spotkaniu pojawią się tylko gry lekkie i imprezowe, przez co niestety część graczy może być niezadowolona. Innym razem wybór gier jest szeroki (od Zuuupy do Nemesisa).
Nasz klub działa od pół roku i zagraliśmy już w 150 różnych tytułów (oczywiście listę mogę podesłać, gdyby ktoś był zainteresowany).
4. UCZESTNICY
Część osób jest dobrze zaznajomiona z grami, przynosi ciekawe tytuły (również zaawansowane i średniozaawansowane) i chętnie tłumaczy innym. Inne osoby dopiero zaczynają przygodę z grami i chętnie siadają do imprezówek - ale nie tylko!. Zauważyłam, że nawet osoby nie znające gier są otwarte na to, żeby poznać kilka nowych tytułów na spotkaniu i dobrze ogarniają zasady.
Co ciekawe, niektóre osoby po zagraniu raz w grę (którą ktoś im wytłumaczył) następnym razem biorą tę grę i tłumaczą już innej grupie. Robi to na mnie wrażenie, bo ja sama muszę grę naprawdę dobrze poznać, zagrać kilka razy, zanim odważę się komuś wytłumaczyć.
5. DOŁĄCZANIE DO STOLIKA
Na naszych spotkaniach nie ma stałych ekip do grania ani zapisów na stoliki.
Wiele osób przychodzi do klubu samemu, co naturalnie powoduje, że dołączają do innych i się ze sobą poznają. Często ktoś, kto wchodzi, od razu słyszy “Grasz z nami? Mamy wolne miejsce”. Gdy zdarza się, że gracze skończą grę w tym samym momencie przy dwóch stolikach, do kolejnych rozgrywek się mieszają.
Problem pojawia się, gdy ktoś wchodzi spóźniony. Staram się wtedy szybko zorientować, czy przy którymś stoliku gra się dopiero rozpoczyna, i mógłby dołączyć albo czy gdzieś grają w grę imprezową, do której też można wskoczyć w trakcie. Niestety nie zawsze to jest możliwe. Wtedy ktoś musi poczekać, robi sobie herbatę, robi zdjęcia, albo po prostu siada z nami przy stoliku i obserwuje rozgrywkę
Zauważyłam też, że jeśli ekipa grająca widzi kogoś, kto w tym momencie nie gra, woła tę osobę i zaprasza do dołączenia do czyjejś drużyny (grają wtedy w dwie osoby jako jeden gracz). Głównie pojawia się to w luźniejszych grach - imprezowych i wiedzowych.
6. PYTANIE
Mam też przy okazji pytanie: Co zrobić, żeby zachęcać nowe osoby do dołączania? Nie chcielibyśmy, żeby nasz klub stał się hermetyczną grupą, do której trudno się wbić nowym uczestnikom. Może macie jakieś rady w tym zakresie?
Odniosę się do kilku tematów, które poruszyliście w swoich postach.
1. GRANTY
Jeśli chodzi o granty czy dofinansowania na zakup gier, to postanowiliśmy nie ubiegać się o żadne. Uczestnicy przynoszą tyle własnych gier, że nie potrzebujemy posiadać żadnych gier jako klub.
2. DZIECI
Na grupie facebookowej informujemy, że spotkania kierowane są do osób dorosłych, właśnie w obawie o to, żeby ktoś nie pomyślał, że zapewnimy opiekę lub animatora dla dzieci.
3. GRY
Nasz klub nie posiada żadnych gier. Wszystkie gry na spotkaniach to te przyniesione przez uczestników, dlatego nigdy sami nie wiemy, co się pojawi. Nie prowadzimy też ankiet oraz umawiania się na gry. Już na samym spotkaniu spontanicznie wychodzi, w co gramy. Zdarza się, że na danym spotkaniu pojawią się tylko gry lekkie i imprezowe, przez co niestety część graczy może być niezadowolona. Innym razem wybór gier jest szeroki (od Zuuupy do Nemesisa).
Nasz klub działa od pół roku i zagraliśmy już w 150 różnych tytułów (oczywiście listę mogę podesłać, gdyby ktoś był zainteresowany).
4. UCZESTNICY
Część osób jest dobrze zaznajomiona z grami, przynosi ciekawe tytuły (również zaawansowane i średniozaawansowane) i chętnie tłumaczy innym. Inne osoby dopiero zaczynają przygodę z grami i chętnie siadają do imprezówek - ale nie tylko!. Zauważyłam, że nawet osoby nie znające gier są otwarte na to, żeby poznać kilka nowych tytułów na spotkaniu i dobrze ogarniają zasady.
Co ciekawe, niektóre osoby po zagraniu raz w grę (którą ktoś im wytłumaczył) następnym razem biorą tę grę i tłumaczą już innej grupie. Robi to na mnie wrażenie, bo ja sama muszę grę naprawdę dobrze poznać, zagrać kilka razy, zanim odważę się komuś wytłumaczyć.
5. DOŁĄCZANIE DO STOLIKA
Na naszych spotkaniach nie ma stałych ekip do grania ani zapisów na stoliki.
Wiele osób przychodzi do klubu samemu, co naturalnie powoduje, że dołączają do innych i się ze sobą poznają. Często ktoś, kto wchodzi, od razu słyszy “Grasz z nami? Mamy wolne miejsce”. Gdy zdarza się, że gracze skończą grę w tym samym momencie przy dwóch stolikach, do kolejnych rozgrywek się mieszają.
Problem pojawia się, gdy ktoś wchodzi spóźniony. Staram się wtedy szybko zorientować, czy przy którymś stoliku gra się dopiero rozpoczyna, i mógłby dołączyć albo czy gdzieś grają w grę imprezową, do której też można wskoczyć w trakcie. Niestety nie zawsze to jest możliwe. Wtedy ktoś musi poczekać, robi sobie herbatę, robi zdjęcia, albo po prostu siada z nami przy stoliku i obserwuje rozgrywkę
Zauważyłam też, że jeśli ekipa grająca widzi kogoś, kto w tym momencie nie gra, woła tę osobę i zaprasza do dołączenia do czyjejś drużyny (grają wtedy w dwie osoby jako jeden gracz). Głównie pojawia się to w luźniejszych grach - imprezowych i wiedzowych.
6. PYTANIE
Mam też przy okazji pytanie: Co zrobić, żeby zachęcać nowe osoby do dołączania? Nie chcielibyśmy, żeby nasz klub stał się hermetyczną grupą, do której trudno się wbić nowym uczestnikom. Może macie jakieś rady w tym zakresie?
- krecilapka
- Posty: 1016
- Rejestracja: 26 mar 2013, 09:54
- Lokalizacja: Szczecin
- Has thanked: 57 times
- Been thanked: 253 times
Re: Kluby gier planszowych - Dlaczego nie wróciłeś?
Przewinąłem się przez kilka klubów gier planszowych z rozmaitymi zasadami i mam pewne spostrzeżenia natury ogólnej. Zaglądałem też sporadycznie w różnych miastach przy wakacyjnych podróżach, więc wiem jak to diametralnie różnie wygląda w dużych ośrodkach miejskich, a jak w mniejszym miasteczku. W tych pierwszych można pogrymasić nad paroma lokalizacjami z różnymi zasadami, a w tych drugich jest się "skazanym" na wąskie grono graczy które jest niemalże niezmienne. To też rozrzut intencji działania. Problemem jednych jest jak w związku z nadmiarem chętnych eliminować najmniej pożądanych, a drugich jak znaleźć KOGOKOLWIEK.
Wiec warto od tego zacząć przy określaniu działania klubu. Inaczej wygląda ta sprawa w stolicy kraju, małopolski, trójmieście czy Sanoku.
Tak ogólnie to zauważyłem, że kluby przeważnie organizują się wokół:
1) lokalu/osoby/instytucji traktującej to zarobkowo.
2) Towarzyskiej osoby, chcącej powiększyć grono graczy.
W tym pierwszym przypadku skłonny byłem surowiej oceniać atmosferę. Skoro zapłaciłem to załącza mi się, że powinienem się dobrze bawić. Albo inaczej - wręcz powinienem być zabawiany
.
W drugim przypadku chętniej też się dołączałem do zaangażowania by społecznie pomóc i być "użytecznym". Np. wytłumaczyć zasady do gry jaką znam, mimo iż nie gram z tym towarzystwem.
Ale jeśli to większe miasto, nie cierpiące na brak chętnych do gry tak ogólnie, to z czasem siłą rzeczy odpływają z niego gracze. Ludzie mają instynktowną niechęć do nieznanego. Nawet ten przysłowiowy nerd piwniczak, jak koniec końców przylezie do klubu by poszerzyć krąg znajomych, to jak usiądzie do 4 osobowego stolika, to kolejny raz znów będzie instynktownie dosiadał się do tych samych osób. Bez ingerencji z zewnątrz, taki klub podzieli się na mniejsze grupki towarzyskie z fluktuacjami pojedynczych osób między stolikami. Gdy tylko ten stolik dozna objawienia, że nerd ma wolną piwnicę pełną planszówek, w której można grać nie tylko na klubowym spotkaniu w środę, ale dowolny dzień tygodnia, jak wszystkim pasuje to ta ekipa zniknie z klubu. Trochę to trwa, ale do tego dąży.
Można ten proces opóźniać np. rozsadzając ludzi, by wolniej tworzyli towarzyskie koterie. Klub się będzie kręcił dopóki energię będzie miał ten pasjonat organizator. Taki stojący w progu, witający przychodzących, mający na podorędziu stolik z Dixitem dla kompletnie zielonych, potrafiący wskazać przy którym stoliku ameritrashowcy przygarneli by kogoś do figurek, a gdzie można przymóżdżać przy eurasach. Potrafiący przekonać, że warto się podzielić na dwa stoliki by w coś tam pograć, co jednocześnie będzie osłabiało więzy towarzyskie, bo im one silniejsze tym prędzej ta grupa przestanie być klubowiczami.
Rola społecznego organizatora jest niewdzięczna bo pierwsza godzina - dwie są zmarnowane i się nie pogra. Ale taki sympatyczny animator na wejściu to praktycznie gwarant sukcesu. Jeśli jego motywacją do tej pracy, jest chęć znalezienia współgraczy (co często bywa) to koniec końców, animator pozna "swoją" grupę i zniknie z wejścia. Klub zmieni się wtedy w zbiór zamkniętych grupek, gdzie nie bardzo będzie miejsce na przygarnięcie jakichś przybyszy nabitych niby chęciami, ale też nieśmiałością, niezręcznością i stresem.
Społeczniak na wejściu może tak naprawdę załatwić większość problemów. Usadzić rodziców razem w odległym kącie i wlepić im jakiegoś Loupiun Luiego żeby dzieciaki nie szlajały się po całym lokalu. Po prostu porozsadzać ludków tak, żeby dali radę się bawić sami. Wśród hardcorowych Lacerdziarzy też może się znaleźć takiego komunikatywnego, co przesadzony gdzie indziej dobrze wytłumaczy, zagra i wciągnie jakieś osoby w Azula czy Zamki Burgundii. No i tak z jednego stolika można rozmnożyć 4 stoliki zabawy. Wg mnie, podstawa to ta osoba witająca, zagadująca i łapiąca ludzi na wejściu.
Wiec warto od tego zacząć przy określaniu działania klubu. Inaczej wygląda ta sprawa w stolicy kraju, małopolski, trójmieście czy Sanoku.
Tak ogólnie to zauważyłem, że kluby przeważnie organizują się wokół:
1) lokalu/osoby/instytucji traktującej to zarobkowo.
2) Towarzyskiej osoby, chcącej powiększyć grono graczy.
W tym pierwszym przypadku skłonny byłem surowiej oceniać atmosferę. Skoro zapłaciłem to załącza mi się, że powinienem się dobrze bawić. Albo inaczej - wręcz powinienem być zabawiany

W drugim przypadku chętniej też się dołączałem do zaangażowania by społecznie pomóc i być "użytecznym". Np. wytłumaczyć zasady do gry jaką znam, mimo iż nie gram z tym towarzystwem.
Ale jeśli to większe miasto, nie cierpiące na brak chętnych do gry tak ogólnie, to z czasem siłą rzeczy odpływają z niego gracze. Ludzie mają instynktowną niechęć do nieznanego. Nawet ten przysłowiowy nerd piwniczak, jak koniec końców przylezie do klubu by poszerzyć krąg znajomych, to jak usiądzie do 4 osobowego stolika, to kolejny raz znów będzie instynktownie dosiadał się do tych samych osób. Bez ingerencji z zewnątrz, taki klub podzieli się na mniejsze grupki towarzyskie z fluktuacjami pojedynczych osób między stolikami. Gdy tylko ten stolik dozna objawienia, że nerd ma wolną piwnicę pełną planszówek, w której można grać nie tylko na klubowym spotkaniu w środę, ale dowolny dzień tygodnia, jak wszystkim pasuje to ta ekipa zniknie z klubu. Trochę to trwa, ale do tego dąży.
Można ten proces opóźniać np. rozsadzając ludzi, by wolniej tworzyli towarzyskie koterie. Klub się będzie kręcił dopóki energię będzie miał ten pasjonat organizator. Taki stojący w progu, witający przychodzących, mający na podorędziu stolik z Dixitem dla kompletnie zielonych, potrafiący wskazać przy którym stoliku ameritrashowcy przygarneli by kogoś do figurek, a gdzie można przymóżdżać przy eurasach. Potrafiący przekonać, że warto się podzielić na dwa stoliki by w coś tam pograć, co jednocześnie będzie osłabiało więzy towarzyskie, bo im one silniejsze tym prędzej ta grupa przestanie być klubowiczami.
Rola społecznego organizatora jest niewdzięczna bo pierwsza godzina - dwie są zmarnowane i się nie pogra. Ale taki sympatyczny animator na wejściu to praktycznie gwarant sukcesu. Jeśli jego motywacją do tej pracy, jest chęć znalezienia współgraczy (co często bywa) to koniec końców, animator pozna "swoją" grupę i zniknie z wejścia. Klub zmieni się wtedy w zbiór zamkniętych grupek, gdzie nie bardzo będzie miejsce na przygarnięcie jakichś przybyszy nabitych niby chęciami, ale też nieśmiałością, niezręcznością i stresem.
Społeczniak na wejściu może tak naprawdę załatwić większość problemów. Usadzić rodziców razem w odległym kącie i wlepić im jakiegoś Loupiun Luiego żeby dzieciaki nie szlajały się po całym lokalu. Po prostu porozsadzać ludków tak, żeby dali radę się bawić sami. Wśród hardcorowych Lacerdziarzy też może się znaleźć takiego komunikatywnego, co przesadzony gdzie indziej dobrze wytłumaczy, zagra i wciągnie jakieś osoby w Azula czy Zamki Burgundii. No i tak z jednego stolika można rozmnożyć 4 stoliki zabawy. Wg mnie, podstawa to ta osoba witająca, zagadująca i łapiąca ludzi na wejściu.
- BOLLO
- Posty: 6313
- Rejestracja: 24 mar 2020, 23:39
- Lokalizacja: YT
- Has thanked: 1300 times
- Been thanked: 1979 times
- Kontakt:
Re: Kluby gier planszowych - Dlaczego nie wróciłeś?
Nie mam jakiegoś dużego doświadczenia w tej materii ale w kilku klubach byłem i mam swoje przemyślenia.
-Wchodząc bez własnej ekipy do danego klubu czuję się jak cowboy wchodzący do saloonu przez skrzypiące drzwi wahadłowe....wszyscy na mnie patrzą jak na idiotę i zastanawiają się na wstępie "co to za jeden?"
-Brak możliwości rezerwacji miejsca na godzinę (nie wszędzie ale jednak takie bywały miejsca)
-Jak nie przychodzisz ze swoją grą to tytuły są raczej casualowo-familijno-imprezowe (chociaż zdarzały się kluby i owszem z kobyłami)
-Gry sporo poniszczone i zmęczone czasem
-Hałas śmiejących się lub wręcz rżących niczym konie ludzi
-Obstawa 4 chłopa siedzących przy jednym piwie które sączą przez kolejne 3h
-Brak możliwości skupienia przy cięższych tytułach
-Niektóre kluby przypominały po prostu świetlicę szkolną z niewygodnymi ławkami/krzesłami
-Wiele razy nikt się mną kompletnie nie interesował że przyszedłem bo każdy był poumawiany z konkretnymi osobami na konkretną grę, nie jestem introwertykiem ale gdybym nim był to po takim spotkaniu musiałbym chyba zwiększyć dawkę przyjmowanych leków.
-Jak już wspomniano spotkania na zasadzie "kółko wzajemnej adoracji"
Generalnie mam złe wspomnienia z takimi miejscami i to nie dlatego że te kluby byłe złe, ale po prostu jestem takim człowiekiem że taka forma do mnie nie przemawia. Grając w jakąkolwiek grę potrzebuję skupienia, ciszy, wydzielonego miejsca na grę. To jest pewnego rodzaju celebracja a wiec i ta "otoczka" musi być odpowiednia. I nie chodzi mi tu o jakiś prestiż i nie wiadomo jaki klimat ,bo aktualnie sami spotykamy się w mojej ciemnej i zimnej stolarni gdzie jest bałagan. Ale jest sucho, cicho i tak jak sami tego chcemy. Idealnym miejscem byłby zwykły pokój z dużym stołem. Mi nic więcej nie potrzeba.
-Wchodząc bez własnej ekipy do danego klubu czuję się jak cowboy wchodzący do saloonu przez skrzypiące drzwi wahadłowe....wszyscy na mnie patrzą jak na idiotę i zastanawiają się na wstępie "co to za jeden?"
-Brak możliwości rezerwacji miejsca na godzinę (nie wszędzie ale jednak takie bywały miejsca)
-Jak nie przychodzisz ze swoją grą to tytuły są raczej casualowo-familijno-imprezowe (chociaż zdarzały się kluby i owszem z kobyłami)
-Gry sporo poniszczone i zmęczone czasem
-Hałas śmiejących się lub wręcz rżących niczym konie ludzi
-Obstawa 4 chłopa siedzących przy jednym piwie które sączą przez kolejne 3h
-Brak możliwości skupienia przy cięższych tytułach
-Niektóre kluby przypominały po prostu świetlicę szkolną z niewygodnymi ławkami/krzesłami
-Wiele razy nikt się mną kompletnie nie interesował że przyszedłem bo każdy był poumawiany z konkretnymi osobami na konkretną grę, nie jestem introwertykiem ale gdybym nim był to po takim spotkaniu musiałbym chyba zwiększyć dawkę przyjmowanych leków.
-Jak już wspomniano spotkania na zasadzie "kółko wzajemnej adoracji"
Generalnie mam złe wspomnienia z takimi miejscami i to nie dlatego że te kluby byłe złe, ale po prostu jestem takim człowiekiem że taka forma do mnie nie przemawia. Grając w jakąkolwiek grę potrzebuję skupienia, ciszy, wydzielonego miejsca na grę. To jest pewnego rodzaju celebracja a wiec i ta "otoczka" musi być odpowiednia. I nie chodzi mi tu o jakiś prestiż i nie wiadomo jaki klimat ,bo aktualnie sami spotykamy się w mojej ciemnej i zimnej stolarni gdzie jest bałagan. Ale jest sucho, cicho i tak jak sami tego chcemy. Idealnym miejscem byłby zwykły pokój z dużym stołem. Mi nic więcej nie potrzeba.
-
- Posty: 865
- Rejestracja: 02 maja 2006, 22:55
- Lokalizacja: Świecie nad Wisłą
- Has thanked: 629 times
- Been thanked: 206 times
Re: Kluby gier planszowych - Dlaczego nie wróciłeś?
Uważam, że mniejsze miasta muszą zakładać kluby aby poznać ludzi ze sobą grających w planszówki. A jeśli nie poznać to wyedukować sobie kilku graczy 
Klub którego jestem jednym ze współprowadzących ma na celu właśnie wprowadzenie nowych osób do hobby. Nawet jeśli to jest tylko jedna osoba od założenia kluby pięć lat temu która weszła dzięki nam do tej rzeki zwanej hobby planszówkowe to było warto

Klub którego jestem jednym ze współprowadzących ma na celu właśnie wprowadzenie nowych osób do hobby. Nawet jeśli to jest tylko jedna osoba od założenia kluby pięć lat temu która weszła dzięki nam do tej rzeki zwanej hobby planszówkowe to było warto

Jestem tak stary, że pamiętam internet do którego sie dzwoniło...
- dispe
- Posty: 387
- Rejestracja: 03 gru 2019, 12:42
- Lokalizacja: WWA
- Has thanked: 311 times
- Been thanked: 121 times
Re: Kluby gier planszowych - Dlaczego nie wróciłeś?
Ja podchodziłem do takich miejsc jak pies do jeża bo po pierwsze nie chciało mi się specjalnie gdzieś jeździć (lokalizacja) po drugie obawiałem się, że gracze będą przypadkowi i mogą się trafić jacyś, pomyleńcy i będę potem musiał kogoś omijać albo grać z kimś na siłę.
Ostatecznie zaryzykowałem i założyłem swój klub osiedlowy co okazało się łatwiejsze niż przypuszczałem. Od razu dostaliśmy miejsce w osiedlowym klubie mieszkańca i pozostało zaprosić ludzi i zobaczyć jakie będzie zainteresowanie.
Przyznam, że do działania skłoniło mnie głównie to, że chciałem grać częściej w gry, na które nie mogłem znaleźć ekipy i chciałem żeby to było obok domu.
No i okazało się, że przyszli świetni ludzie
Gramy regularnie, spotykamy się też poza klubem prywatnie i gramy w kolejne tytuły, wręcz można pomyśleć że nawet zawiązują się przyjaźnie.
Wracając do tematu, zauważyłem, że kilka osób, które pojawiły się na początku przestało przychodzić i jedyne co mi przychodzi do głowy to to, że część z nich chciała grać w określone tytuły a my na początku graliśmy w prostsze rzeczy, żeby wciągnąć świeżaków. Może nie chciało im się grać w takie gry.
Ostatecznie zaryzykowałem i założyłem swój klub osiedlowy co okazało się łatwiejsze niż przypuszczałem. Od razu dostaliśmy miejsce w osiedlowym klubie mieszkańca i pozostało zaprosić ludzi i zobaczyć jakie będzie zainteresowanie.
Przyznam, że do działania skłoniło mnie głównie to, że chciałem grać częściej w gry, na które nie mogłem znaleźć ekipy i chciałem żeby to było obok domu.
No i okazało się, że przyszli świetni ludzie

Gramy regularnie, spotykamy się też poza klubem prywatnie i gramy w kolejne tytuły, wręcz można pomyśleć że nawet zawiązują się przyjaźnie.
Wracając do tematu, zauważyłem, że kilka osób, które pojawiły się na początku przestało przychodzić i jedyne co mi przychodzi do głowy to to, że część z nich chciała grać w określone tytuły a my na początku graliśmy w prostsze rzeczy, żeby wciągnąć świeżaków. Może nie chciało im się grać w takie gry.
Re: Kluby gier planszowych - Dlaczego nie wróciłeś?
Upewnię się: nie mówisz o tym, że świeżaki przestali przychodzić gdy przestaliście grać w prostsze gry, tylko że były na początku osoby, które chciały grać w konkretne i nieprostsze gry, ale nie dotrwały do końca czasu wprowadzania świeżaków i przestały przychodzić?dispe pisze: ↑14 lis 2024, 08:56 Wracając do tematu, zauważyłem, że kilka osób, które pojawiły się na początku przestało przychodzić i jedyne co mi przychodzi do głowy to to, że część z nich chciała grać w określone tytuły a my na początku graliśmy w prostsze rzeczy, żeby wciągnąć świeżaków. Może nie chciało im się grać w takie gry.
Jeśli tak, to mam pytanie: czy ze świeżaków wszyscy zostali gdy wprowadziliście trudniejsze tytuły?
Pytam, bo mam takie doświadczenie i przemyślenie, że nie wszyscy potrzebują cięższych gier. I niektórzy wolą prostsze, familijne. I jestem ciekawa czy u Was to się jakoś objawiło.
No i może będzie mi łatwiej zrozumieć sytuację jeśli podasz przykłady tych prostszych gier, które masz na myśli oraz w co gracie teraz.
Dzięki.

Re: Kluby gier planszowych - Dlaczego nie wróciłeś?
ja powiem ze swojej perspektywy - bardzo poszukiwałem miejsca gdzie można pograć, ale dyskwalifikujące są dla mnie dwie rzeczy:
1. Odległość - w Krakowie nie ma nic blisko mnie
2. Nawet jak jest w miarę blisko, to gry są organizowane w godzinach, których nie mam pojecia kto tam chodzi. Pewnie to są kluby-biznesy-grantowe jak kolega wcześniej napisał, bo gry się zaczynają np. o 15 czy max 17, ale trzeba skończyć do 21. Ewentualnie może to jest pod studentó czy coś.
Życie zawodowe i rodzicielskie pozwala mi zaczynać granie koło 20, kończymy o 24-1. Jeśli byłoby miejsce gdzie możemy tak grać, to nawet byśmy dojechali dalej, ale niestety nie zmam takiego w Krakowie. Mamy na osiedlu fajną grupę planszową, ale mamy własnie problem z miejscem i gramy przez to dosyć rzadko. Zacząłem nawet mysleć o tym, żeby wynajmowac na airnb jakieś mieszkanie na 1 noc na granie xd
1. Odległość - w Krakowie nie ma nic blisko mnie
2. Nawet jak jest w miarę blisko, to gry są organizowane w godzinach, których nie mam pojecia kto tam chodzi. Pewnie to są kluby-biznesy-grantowe jak kolega wcześniej napisał, bo gry się zaczynają np. o 15 czy max 17, ale trzeba skończyć do 21. Ewentualnie może to jest pod studentó czy coś.
Życie zawodowe i rodzicielskie pozwala mi zaczynać granie koło 20, kończymy o 24-1. Jeśli byłoby miejsce gdzie możemy tak grać, to nawet byśmy dojechali dalej, ale niestety nie zmam takiego w Krakowie. Mamy na osiedlu fajną grupę planszową, ale mamy własnie problem z miejscem i gramy przez to dosyć rzadko. Zacząłem nawet mysleć o tym, żeby wynajmowac na airnb jakieś mieszkanie na 1 noc na granie xd
- BOLLO
- Posty: 6313
- Rejestracja: 24 mar 2020, 23:39
- Lokalizacja: YT
- Has thanked: 1300 times
- Been thanked: 1979 times
- Kontakt:
Re: Kluby gier planszowych - Dlaczego nie wróciłeś?
Mam to samo

Możesz ich opisać kim są dla ciebie owe planszowe " <wulgaryzmy>"?
Co również było ryzykowne bo " <wulgaryzmy>" mogli przyjść do ciebie.
Ile osób łącznie przychodzi na takie spotkania klubowe i czy umawiacie się wcześniej na konkretne tytuły czy dopiero na miejscu dyskutujecie w co gracie?
- Seraphic_Seal
- Posty: 1258
- Rejestracja: 28 lis 2021, 20:44
- Has thanked: 408 times
- Been thanked: 340 times
Re: Kluby gier planszowych - Dlaczego nie wróciłeś?
O, ciekawy temat. Myslę, że Twoje problemy można podzielić na 2 główne:
1) Jak dotrzeć do nowych osób, żeby zdecydowały się przyjść na spotkanie klubu
2) Jak sprawić, żeby wracali ponownie
Mogę głównie wypowiedzieć się z perspektywy klubu, który de facto współtworzę w Świdnicy (zdecydowanie jestem najczęstszym bywalcem
). Klub ten, od czasu jego reaktywacji ok. 2 lata temu (po covidzie, wtedy też po raz pierwszy ja się tam pojawiłem) udało się dość mocno rozwinąć. Na początku spotkanie co drugi tydzień, przerwa na wakacje, frekwencja też pewnie nie powalała. W tym roku spotkania w każdy wtorek i kilka dodatkowych, dużych wydarzeń w roku (12-to godzinne nocne grania, bodajże 13-to godzinny event na dzień gier planszowych). No i frekwencja - przez większość roku standardem jest tak chyba pod 20 osób, a minimum tak z 10. Parędziesiąt różnych twarzy, które się regularni przewijają. Jak na 60-cio tysięczne miasto uważam to za bardzo dobry wynik. W okolicy z większych miast mamy tylko Wałbrzych (100 tyś, jakieś pół godziny jazdy i sporo osób do nas z Wałbrzycha wpada). W tym roku kalendarzowym udało nam się już zagrać 641 partii w 245 różnych gier. Jest moc! : D a ja jestem psycholem, który to wszystko notuje.
Struktura naszego klubu jest bardzo luźna. Nie ma żadnych składek, zapisów (ale oczywiście można się wcześniej zgadywać) ani klubowej biblioteki gier. Nie znam tego dokładnie od strony formalnej, ale z mojej perspektywy wygląda to tak - mamy tę wygodę, że w lokalnym ośrodku kultury znalazł się ktoś, kto samemu też interesuje się planszówkami. I to jest właśnie Bartek, organizator tych spotkań. Mamy nieodpłatny dostęp do bardzo fajnego pomieszczenia i jakiś drobny poczęstunek - kawa, herbata, jakieś przekąski (chociaż to już głównie przynoszą gracze), cukier, kubeczki i serwetki i takie tam. Na dzień gier planszowych znalazły się całkiem spore środki na nagrody. Całą resztę organizują już sobie sami uczestnicy - nie ma formalnych zapisów, gry przynosimy swoje. Na spotkaniu jak najbardziej można umówić się w co gramy za tydzień czy dwa, zawsze można coś napisać na naszej fb grupie, a dodatkowo mamy też dość sporą konwersację na mess dla ogólnie graczy z okolic Wałbrzycha. Tymi kanałami często ktoś ogłasza, że kupił taką i taką grę, kto chętny zagrać itp. Oczywiście też są jakieś mniejsze grupki, które już bardziej prywatnie pozostają w kontakcie i coś tam się umawiają. Są też grupki bardziej tematyczne - jak np. dość specyficzna grupa gier w tematyce militarnej, albo gry bardzo lekkie, eurosucharzyści itp.
U nas taka luźna, nieformalna struktura się sprawdza. Jak czytam te powyższe opisy z jakimiś żetonami do głosowania w co gramy to aż się za głowę łapię
No ale to był przykład z dużo większego klubu, może dlatego. Narzucone startowanie wszystkich stolików z dużymi grami o 18 też jest dla mnie dziwne. U nas pierwsze pół godziny, kiedy ludzie się dopiero schodzą (sporo dojeżdża z innych miejscowości albo niedługo przed godziną rozpoczęcia dopiero kończy pracę) zazwyczaj jest na luźne pogaduchy. A krótsze/luźniejsze gierki zazwyczaj lądują na koniec. Na końcu też zazwyczaj jest miejsce na gry na więcej osób (pokroju Kraken). Ale mamy też specjalistów od luźnych gierek, którzy najchętniej grają w nie cały wieczór. W mojej statystyce, co do liczby partii, króluje Kot Simona xD
Na cotygodniowe spotkania z tego co mi wiadomo nie uskuteczniamy jakoś specjalnej reklamy. Są tworzone jakieś wydarzenia na fb z ładną grafiką, pojawi się ogłoszenie na stronie ośrodka kultury i chyba tyle (jak to wygląda: https://sok.com.pl/wydarzenie/planszowk ... -bolko-66/). Wtedy zdecydowanie najwięcej nowych twarzy to czyiś znajomi lub osoby, które gdzieś od innych dowiedziały się o istnieniu klubu. Trochę inaczej wygląda to, kiedy organizujemy coś większego - tak jak wspomniałem w tym roku były to 2 nocne grania (od 19 do 7 rano) i całodzienny event na dzień gier planszowych (bodajże 9-22). (Kilka nowych osób przyciągnęło także spotkanie z Ignacym Trzewiczkiem, który był u nas w ramach swoich objazdów po tej części Polski oraz organizowane podczas dużych wydarzeń turnieje z nagrodami). Wtedy to:
a) staramy się nagłośnić wydarzenie - podstawową formą jest tu plakat, który pojawi się w iluś miejscach w mieście, a także w innym miejscowościach. Ja np. też staram się przesłać wiadomość do innego klubu, do którego też regularnie chociaż dla towarzyskich 5 minut zajrzę. Towarzyszy też temu dodatkowe wydarzenie na fb/na stronie OK, gdzie też (w przypadku nocnego grania) można opłacić niewielkie wpisowe (na opłacenie pani z portierni) - wygląda to tak:
b) staramy ułatwić wejście dla nowych osób, zwłaszcza przychodzących w pojedynkę. W przypadku nocnego grania próbowaliśmy stworzyć coś w stylu "giełdy stolików" - w dyskusji na fb można było zapisać się do stolika albo stowrzyć własny, otwarty dla innych graczy. Na dzień gier planszowych oddelegowaliśmy "animatorów", którzy z konkretnymi grami czekali na nowe twarze.
2) Chyba oczywiste, że żeby ludzie wracali to przede wszystkim nie można pozwolić, żeby podczas pierwszej wizyty się zrazili. Wspomniany wcześniej Bartek, jeśli jest obecny na spotkaniu, zawsze dobrze wczuwa się w rolę organizatora. Często w pierwszej godzinie klubu wręcz unika samemu grania i jest gotowy na zagranie w coś z kimś nowym, gdyby się ktoś taki pojawił. Ja też zawsze staram się trochę logistycznie ogarnąć przede wszystkim wszystkich nowych, ale też starych graczy. Niejednokrotnie zmienialiśmy plany tak, żeby jednak nikt nie został sam bez stolika do grania, niezależnie czy to ktoś już znajomy czy nowo przybyły. Gdy kilka stolików kończy grę w podobnym momencie i zamierzamy się trochę przemieszać (i np ktoś już wychodzi) to też dbamy o to, żeby każdy kto zostaje miał w co fajnego i przede wszystkim z kim pograć.
A co do samych osób, które nie wracają. To, że ktoś nie wrócił, nie zawsze będzie oznaczać, że coś z klubem jest nie tak:
- ktoś mógł przyjść sprawdzić jak takie spotkania wyglądają i stwierdził, że to nie dla niego,
- inny gracz może jeszcze kiedyś przyjdzie, ale dla niego wystarczy jedno takie spotkanie na pół roku,
- ktoś inny mógł po prostu nie być "targetem" - Wy np. gracie w ciężkie gry, a on chciałby typowo lekkie,
- przez różne zmiany w pracy, nocki itp jest w stanie przyjść tylko raz na kilka tygodni,
- dłuższe problemy ze zdrowiem,
- był czas wpadać tylko w wakacje/ferie itp,
- służbowo wyjeżdża na długie delegacje albo wręcz wypływa na pół roku na morze,
- ma różne hobby a czas nie jest z gumy,
A jeszcze taka ciekawostka skąd mogą pojawiać się nowe twarze. Jestem wolontariuszem Szlachetnej Paczki i ostatnio podczas rozmowy z rodziną okazało się, że lubią wspólnie grać w planszówki. Zasugerowałem im, że biblioteka blisko miejsca pracy jednego z rodziców ma niezwykle bogatą ofertę gier do wypożyczenia oraz że ta sama biblioteka co miesiąc organizuje spotkania, na których ich dzieciaki z pewnością by się dobrze bawiły. Ciekawe, czy skorzystają : D
1) Jak dotrzeć do nowych osób, żeby zdecydowały się przyjść na spotkanie klubu
2) Jak sprawić, żeby wracali ponownie
Mogę głównie wypowiedzieć się z perspektywy klubu, który de facto współtworzę w Świdnicy (zdecydowanie jestem najczęstszym bywalcem

Struktura naszego klubu jest bardzo luźna. Nie ma żadnych składek, zapisów (ale oczywiście można się wcześniej zgadywać) ani klubowej biblioteki gier. Nie znam tego dokładnie od strony formalnej, ale z mojej perspektywy wygląda to tak - mamy tę wygodę, że w lokalnym ośrodku kultury znalazł się ktoś, kto samemu też interesuje się planszówkami. I to jest właśnie Bartek, organizator tych spotkań. Mamy nieodpłatny dostęp do bardzo fajnego pomieszczenia i jakiś drobny poczęstunek - kawa, herbata, jakieś przekąski (chociaż to już głównie przynoszą gracze), cukier, kubeczki i serwetki i takie tam. Na dzień gier planszowych znalazły się całkiem spore środki na nagrody. Całą resztę organizują już sobie sami uczestnicy - nie ma formalnych zapisów, gry przynosimy swoje. Na spotkaniu jak najbardziej można umówić się w co gramy za tydzień czy dwa, zawsze można coś napisać na naszej fb grupie, a dodatkowo mamy też dość sporą konwersację na mess dla ogólnie graczy z okolic Wałbrzycha. Tymi kanałami często ktoś ogłasza, że kupił taką i taką grę, kto chętny zagrać itp. Oczywiście też są jakieś mniejsze grupki, które już bardziej prywatnie pozostają w kontakcie i coś tam się umawiają. Są też grupki bardziej tematyczne - jak np. dość specyficzna grupa gier w tematyce militarnej, albo gry bardzo lekkie, eurosucharzyści itp.
U nas taka luźna, nieformalna struktura się sprawdza. Jak czytam te powyższe opisy z jakimiś żetonami do głosowania w co gramy to aż się za głowę łapię

Na cotygodniowe spotkania z tego co mi wiadomo nie uskuteczniamy jakoś specjalnej reklamy. Są tworzone jakieś wydarzenia na fb z ładną grafiką, pojawi się ogłoszenie na stronie ośrodka kultury i chyba tyle (jak to wygląda: https://sok.com.pl/wydarzenie/planszowk ... -bolko-66/). Wtedy zdecydowanie najwięcej nowych twarzy to czyiś znajomi lub osoby, które gdzieś od innych dowiedziały się o istnieniu klubu. Trochę inaczej wygląda to, kiedy organizujemy coś większego - tak jak wspomniałem w tym roku były to 2 nocne grania (od 19 do 7 rano) i całodzienny event na dzień gier planszowych (bodajże 9-22). (Kilka nowych osób przyciągnęło także spotkanie z Ignacym Trzewiczkiem, który był u nas w ramach swoich objazdów po tej części Polski oraz organizowane podczas dużych wydarzeń turnieje z nagrodami). Wtedy to:
a) staramy się nagłośnić wydarzenie - podstawową formą jest tu plakat, który pojawi się w iluś miejscach w mieście, a także w innym miejscowościach. Ja np. też staram się przesłać wiadomość do innego klubu, do którego też regularnie chociaż dla towarzyskich 5 minut zajrzę. Towarzyszy też temu dodatkowe wydarzenie na fb/na stronie OK, gdzie też (w przypadku nocnego grania) można opłacić niewielkie wpisowe (na opłacenie pani z portierni) - wygląda to tak:
Spoiler:
2) Chyba oczywiste, że żeby ludzie wracali to przede wszystkim nie można pozwolić, żeby podczas pierwszej wizyty się zrazili. Wspomniany wcześniej Bartek, jeśli jest obecny na spotkaniu, zawsze dobrze wczuwa się w rolę organizatora. Często w pierwszej godzinie klubu wręcz unika samemu grania i jest gotowy na zagranie w coś z kimś nowym, gdyby się ktoś taki pojawił. Ja też zawsze staram się trochę logistycznie ogarnąć przede wszystkim wszystkich nowych, ale też starych graczy. Niejednokrotnie zmienialiśmy plany tak, żeby jednak nikt nie został sam bez stolika do grania, niezależnie czy to ktoś już znajomy czy nowo przybyły. Gdy kilka stolików kończy grę w podobnym momencie i zamierzamy się trochę przemieszać (i np ktoś już wychodzi) to też dbamy o to, żeby każdy kto zostaje miał w co fajnego i przede wszystkim z kim pograć.
A co do samych osób, które nie wracają. To, że ktoś nie wrócił, nie zawsze będzie oznaczać, że coś z klubem jest nie tak:
- ktoś mógł przyjść sprawdzić jak takie spotkania wyglądają i stwierdził, że to nie dla niego,
- inny gracz może jeszcze kiedyś przyjdzie, ale dla niego wystarczy jedno takie spotkanie na pół roku,
- ktoś inny mógł po prostu nie być "targetem" - Wy np. gracie w ciężkie gry, a on chciałby typowo lekkie,
- przez różne zmiany w pracy, nocki itp jest w stanie przyjść tylko raz na kilka tygodni,
- dłuższe problemy ze zdrowiem,
- był czas wpadać tylko w wakacje/ferie itp,
- służbowo wyjeżdża na długie delegacje albo wręcz wypływa na pół roku na morze,
- ma różne hobby a czas nie jest z gumy,
A jeszcze taka ciekawostka skąd mogą pojawiać się nowe twarze. Jestem wolontariuszem Szlachetnej Paczki i ostatnio podczas rozmowy z rodziną okazało się, że lubią wspólnie grać w planszówki. Zasugerowałem im, że biblioteka blisko miejsca pracy jednego z rodziców ma niezwykle bogatą ofertę gier do wypożyczenia oraz że ta sama biblioteka co miesiąc organizuje spotkania, na których ich dzieciaki z pewnością by się dobrze bawiły. Ciekawe, czy skorzystają : D
Ostatnio zmieniony 14 lis 2024, 11:02 przez Seraphic_Seal, łącznie zmieniany 1 raz.
Na forum wchodzę głównie 7-15:30 w dni robocze.
Osoby odpowiedzialne za produkcję i dystrybucję monopoly w 2024r. powinny być osądzone za zbrodnie wojenne. 90 minut bezdecyzyjnego rzucania 2k6.
Osoby odpowiedzialne za produkcję i dystrybucję monopoly w 2024r. powinny być osądzone za zbrodnie wojenne. 90 minut bezdecyzyjnego rzucania 2k6.
-
- Posty: 1027
- Rejestracja: 18 kwie 2017, 11:12
- Has thanked: 330 times
- Been thanked: 478 times
Re: Kluby gier planszowych - Dlaczego nie wróciłeś?
Pytanie było "dlaczego nie wróciłeś", a nie "dlaczego nie poszedłeś", ale ponieważ mówisz o Krakowie to zdecydowałem się skomentować. Znam dobrze przynajmniej 4 kluby, gdzie co tydzień zbierają się ludzie na granie i każdy z nich szczerze polecam. Nie wiem gdzie mieszkasz, ale rozstrzał lokalizacyjny jest spory - Kliny, Prądnik, Dębniki i Kozłówka - a znam też takich, którzy chodzą na wszystkie spotkania tych grup, bo na tyle cenią sobie towarzystwo grające w tych grupach.
Granie w zależności od klubu jest w tygodniu w godzinach 18-21:30, 17:30-21, 18-22 lub w soboty 12-18. Nie znasz nikogo, kto może w takich godzinach grać? Bo na tych spotkaniach regularnie pojawiają się nie tylko studenci (są w mniejszości, średnia wieku raczej bliżej 35 niż 20), ale też osoby aktywne zawodowo czy rodzice, w tym młode mamy (da się). Żaden z klubów nie jest niczyim biznesem, a w każdym zawiązują się naprawdę fajne znajomości. Przykro mi, jeśli nie możesz dołączyć do grania w takich godzinach, ale nie musisz przez to negować sensu ich istnienia (vide "w godzinach, w których nie mam pojecia kto tam chodzi").
Re: Kluby gier planszowych - Dlaczego nie wróciłeś?
O to ciekawy temat


Planszówkowy zjeb to najczęściej cięzkiej kategorii nerd który posiada co najmniej jedną z ponizszych cech:
- jest głośny (glosno mówi, dużo gada, śmieje się, "głośno myśli")
- jest agresywny (zaczepki typu: "jak zabierzez mi te surowiec to pożałujesz")
- jest przemądrzały (musi udowodnić swoją lepszą wiedzę na temat lore i mechanik, to moze dotyczyc aktualnej gry albo dowolnego innego tematu)
- jest złosliwy (oszukuje albo nagina zasady na swoja korzyść)
- nie umie przegrywać albo wygrywać (obraża sie jak przegrywa albo nabija z pozostałych jak wygrywa)
- jest niekulturalny (nie umie sie po ludzku zachowac, a jak przy stole jest dziewczyna to mu totalnie odwala)
- jest marudą (wszystko jest złe, gra jest zła, on juz nie ma co w turze zrobić, wszyscy się uwzięli, ma zly dociąg, kostki się źle turlają)
- śmierdzi
To tak na szybko po krótce. Najgorsze jest to że zawsze jest jakiś planszówkowy zjeb oraz, że planszówkowy zjeb nie zdaje sobie sprawy że jest zjebem. Wiec rozejrzyj sie po współgraczach, jezeli zaden nie wygląda na zjeba to jest szansa, że sam nim jesteś

- Brylantino
- Posty: 1443
- Rejestracja: 19 lut 2013, 22:30
- Lokalizacja: Kraków
- Been thanked: 216 times
Re: Kluby gier planszowych - Dlaczego nie wróciłeś?
O! Brzmi jak ktoś, z kim fajnie się gra w planszówki.
Sorry, ale osobiście nienawidzę przy stole mieć "mimozy", który się nie umie odezwać, wkurzyć nawet jak ktoś mu rozwali cały przekminiony plan, jest uber grzeczny i całym sobą daje wrażenie, że najchętniej to jakby nikt na niego nie zwracał uwagi.
Więc ten przez Ciebie określany "zjeb", to w pewnych cechach nadaje życia przy stole i sprawia, że fun jest też ze spotkania, a nie tylko z samego grania.
- BOLLO
- Posty: 6313
- Rejestracja: 24 mar 2020, 23:39
- Lokalizacja: YT
- Has thanked: 1300 times
- Been thanked: 1979 times
- Kontakt:
Re: Kluby gier planszowych - Dlaczego nie wróciłeś?
Rozejrzałem się po swoich współgraczach i okazuję się że każdy z nich jest <wulgaryzmy>.....ba w pewnym sensie i ja nim jestem. To moja najlepsza grupa <wulgaryzmy> z jakimi grałem.
