Gra miesiąca - Listopad 2024

Tutaj można dyskutować na tematy ogólnie związane z grami planszowymi, nie powiązane z konkretnym tytułem.
Awatar użytkownika
Poochacz
Posty: 547
Rejestracja: 16 maja 2014, 17:27
Has thanked: 135 times
Been thanked: 337 times

Gra miesiąca - Listopad 2024

Post autor: Poochacz »

Dziś będę się bawił w tworzenie pierogów i uszek na święta więc już raczej w nic nie zagram 😂
Kolejny miesiąc grałem w dużej części solo. Zaczynam się skupiać na tytułach w których nie tracę wiele grając w ten sposób a odpada żmudne szukanie tego jednego terminu kiedy uda się zebrać odpowiednią grupę.



Nowości:

Kuchenna gorączka - gra rodzinna o zarządzaniu restauracją. Kupiona pod granie z synem który już wyrósł z różnych Karaków i Dobbli. O dziwo, gra się w to fantastycznie i jest przy tym sporo śmiechu. Gra wprowadzając po trochu w kolejnych scenariuszach nowe zasady uczy nowych graczy w praktyce. Za te niecałe 80 zł które wydałem - rewelacja.

Tanares Adventures - prawdziwy moloch. Jedna z najbardziej nastawionych na taktykę gra jaką widziałem. Ustawienie każdej jednostki ma swoją wagę - przez cały czas próbujemy wypracować pozycjonowanie które najbardziej zaszkodzi wrogom. Wiele postaci i klas do wyboru, mnogość wrogów... Jest to gra na lata. Tyle że po tutorialu nie odczuwam takiego efektu wow jak miałem przy Middarze i Oathswornie. Ale absolutnie nie zamykam się na Tanaresa - przy odpowiednim vibie do niego wrócę.

Trudvang: Legendy - krótko mówiąc: koszmar i moja najgorsza gra tego roku i jedna z najgorszych ever. Fabuła wcale mnie nie porwała, mechanika to totalna bieda. Nie będę się tu znęcał bo uzewnętrzniłem się już w wątku z grą ale po raz kolejny mam nauczkę żeby nie napalać się od razu na zakup nówki tylko odczekać swoje.

Zwierzęta z Baker Street - ekipa futrzaków na tropie. Taki Detektyw w wersji junior. Sprawy składające się ze stosów kart, żetony czasu. Syn jest póki co zainteresowany więc będziemy grać dalej.



Stali bywalcy:

Halo wieża - 4 podejścia do lotniska Gardermoen - pierwszy raz z modułem paliwa. O dziwo - paliwa zawsze starczyło ale brakowało odpowiednich kostek do lądowania. Dwukrotnie przegrałem w ostatniej rundzie bo zabrakło jednego odpowiedniego wyniku. Za czwartym razem lądowanie przebiegło idealnie. Bawię się przednio a tyle jeszcze przede mną. Jeden z najlepszych zakupów tego roku.

Heroes of Might & Magic III - przypomina mi się ten suchar z brodą: "Wiesz co to są mieszane uczucia? To wtedy gdy Twoja teściowa spada Twoim nowym mercedesem w przepaść". I takie mam mieszane uczucia co do tej gry. To jest bardzo dobra gra do grania rywalizacyjnie we dwójkę lub trójkę. Tyle że: a) zajmuje masę czasu, b) żonie nie zaskoczyła. A solo gra mi się średnio bo to tak naprawdę wyścig żeby zdążyć przed ostatnią rundą. Z bólem serca ale wystawiłem na sprzedaż. Klimat świetny ale to wszystko zbyt długo trwa.

Middara: Unintentional Malum Act 1 - powoli turlam tą kampanię dalej. Fajne jest to że każda nowa misja zaskakuje czymś nowym - nigdy nie wiesz co tym razem się wydarzy. Dużym plusem dla mnie są te symbole na kostkach. Niby taka pierdoła ale podbija emocje podczas walki. Podobny mechanizm występuje też w Nova Aetas: Renesans i mnie to odpowiada. Historia wbrew temu co niektórzy piszą też nie jest kiepska. Nie jest to Dostojewski ale kilka motywów przewinęło się też w zachodnich filmach a póki co wszystko jest spójne. Słabsza od Oathsworn czy Tainted Grail ale o niebo lepsza od Vanguarda i Trudvanga.

Wiedźmin: Stary Świat - tym razem do gry dorzuciliśmy petardy i akurat tu nie widzieliśmy wielkiej różnicy w rozgrywce między ich brakiem i obecnością. Zostały nam do sprawdzenia tylko zaawansowane karty potworów. Myślałem o zakupie Legendarnych Łowów jak wyjdzie dodruk ale widzę że podstawka z Ciri Boxem do okazjonalnego grania wystarczy. Taka solidna 7/10 do zagrania przy browarze.

Pozostałe: Opowieści z Pryncypii, Wszystko albo nic, Stwory z obory




Gra miesiąca: Middara

Najczęściej gościła na stole w listopadzie. Dość proste zasady, mnogość ekwipunku i łatwa obsługa zachęca do regularnego grania. Dla mnie aktualnie Top 2 - tylko Oathsworna nie przeskoczyła. Jak będzie możliwość zakupu po premierze to idę w kolejne akty.


Nowość miesiąca: Kuchenna gorączka

Może zabrzmieć jak herezja biorąc pod uwagę że za konkurencję miała Tanaresa ale naprawdę świetnie się przy niej razem bawiliśmy. Planowanie dalszych ruchów i operowanie klepsydrami wciąga jak diabli a partia jest na tyle szybka że możemy od razu spróbować ponownie.


Pozdrowienia dla wszystkich i samych udanych rozgrywek w grudniu👌
Awatar użytkownika
Ardel12
Posty: 3985
Rejestracja: 24 maja 2006, 16:26
Lokalizacja: Milicz/Wrocław
Has thanked: 1353 times
Been thanked: 2847 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2024

Post autor: Ardel12 »

W listopadzie wpadło 77 partii. Sporo nowości dzięki dwóm konwentom jakie odbyły się we Wrocławiu(Gratislavia i Games Fest). Udało się domknąć solo przygodę w Folklore(wszystkie dodatki ograne, gra poszła na sprzedaż), przejść księgę z zagadkami i rozpocząć nową kampanię w Primalu(spokojnie w grudniu się zakończy). Miesiąc pomimo urlopu obfitował w wiele partii. W poprzednim miesiąciu wieszczyłem, że lepiej nie będzie, a tutaj wpadł rekord(ale też wiele partii to takie króciutkie filerki i gry dla dzieci).
Spoiler:
NOWOŚCI

Primal: The Awakening(8/10) – wbiłem 6 partyjek. Pokonałem 3 stwory. Gram w 2 osoby po 1 postaci. Zasady proste. Mechanicznie bardzo przyjemnie. A wrogowie potrafią nas bardzo szybko pokonać. W przegranej walce ze skalnym stworkiem odpalały się po prostu chore comba. Był w stanie włupać po 6 obrażeń obu graczom i to w odpaleniu jednej reakcji(ona odpalała kolejną, ta kolejną albo dalsza część rundy, gdzie nic nie możemy zrobić odpali kolejne). Comba, jakie tutaj czasem idą potrafią odebrać zwycięstwo w okamgnieniu. Tak przynajmniej było z 2 z 3 stworów. Trzeci okazał się wręcz banalny i ze sporym zapasem życia udało się go pokonać, co niestety wrzuca pytanie o balans. Każda z postaci skupia się na czymś innym i to jest fajne, że mając łucznika to nie tylko rzadko staniemy się graczem agro(na nim skupia się wróg), to jeszcze będziemy mogli wyłączyć niektóre akcje wrogowi. Z kolei bohater z wielkim mieczem skupia się na wielu atakach i wrzucaniu otwarć pozwalających zadać więcej obrażeń. Bestie są odczuwalnie różne. Każda ma jakąś unikalną mechanikę, na której jest oparta i trzeba brać ją pod uwagę by nie zarobić tony obrażeń. System reakcji mi się podoba, trzeba czasem przeczekać lub wykonać słabszą turę by nie pozwolić wrogowi na odpalenie się. Gra składa się z 11 rozdziałów. W każdym wybieramy jedną z dostępnych misji. Każda misja to inny wróg i tak po minimum 12 walkach(dochodzi prolog) gra się skończy. Sama podstawka dla 2os to spokojnie dwa całkiem inne podejścia. Potworów jest dużo i każdy ma 3 poziomy, co rzutuje na dostępne uzbrojenie. Co ciekawe, nasza broń wskazuje z jakich kart budujemy naszą talię, więc nie dostarcza wyłącznie umiejki plus liczby zadawanych obrażeń. Z dodatkami obstawiam, że i 4 kampanie będą bardzo różne od siebie. Tutaj jedynie brak mi kolejnych bohaterów, ale różnorodny sprzęt może zrobić wystarczającą różnicę. Na razie jestem grą zachwycony. Dawno tylu przegranych nie zaliczyłem. Na razie mam w planach zaliczenie 3x kampanii. Potem się zobaczy czy jest jeszcze co odkrywać. A, fabuła. Jest, ma ładne grafiki, ale jak na razie to takie tam pitu pitu o potworkach co się przebudziły i łażą poza swoimi zwyczajowymi obszarami. Zobaczę jak się rozwinie.

The Book of Rituals(6/10) – z serii książek ta mi się podobała najmniej. Wszystko przez to, że część zagadek wymaga elementów, które odblokowujemy później(nie rozumiem po cholerę robić taki zabieg), fabuła nie istnieje(parę zdań na początku każdego rozdziału i na zakończenie, w kopalni to czułem jakbym książkę czytał, wkręta tam była świetna), a finalne zagadki zwane rytuałami była po prostu nurzące. Mamy zwykle kilka punktów i należy je wykonać. Myślenia wiele tam zwykle nie ma, tylko trzeba odpalić algorytm typu zaznaczenia tak par liczb by żadna para się nie powtórzyła. Wiemy, co mamy zrobić, ale dojście do tego mnie po prostu nudzi. Na szczęście zwykle dało się znaleźć jakieś układy, które były pewniakami i tym samym zawęzić układ, ale i tak było to męczące, w porównaniu do innych zagadek, które w 90% polegamy na znalezieniu odpowiedzi, co mamy zrobić, a potem to już szło z górki. W sumie wszystkie zagadki były dla mnie klarowne. Nie spotkałem żadnej by nawet po podpowiedzi zamysł autora był niejasny, ale w niektórych dało się przeskoczyć część kroków lub olać część podpowiedzi by dojść do rozwiązania szybciej. Księgę ukończyłem. Póki grałem w 2os to mieliśmy zero podpowiedzi. Samemu jednak już trochę nabrałem. Co dwa mózgi to niejeden :D Jak ktoś lubił pozostałe to będzie się bawił dobrze, reszcie proponuję poprzednie księgi.

Miasta marzeń(6/10) – zagrane na 2os. Gra jest banalnie prosta. Budujemy swoją dzielnicę. Składa się ona z 9 kafelków, które złożone są z pól pod budowę, wody lub parku. W swojej turze zagrywamy mepla na 1 z 16 pól. Po 4 na typ akcji. Mamy karty z celami, które punktują na koniec gry za różne elementy naszej dzielnicy(wielkość parku, liczbę osobnych pól wody, wysokość budynków itp.). Kolejnym polem są kafle terenu, które dokładamy jak w każdej innej grze kafelkowej, bokiem, ale nie ma żadnych innych obostrzeń, prócz, że finalne pole musi być 3x3. Możemy też dobierać plastikowe budynki, które układamy na odpowiadającym kolorem polu działki lub już położonych budynkach w tym kolorze max do poziomu 4. Finalne pola to żetony, które stawiamy w parkach, na wodzie lub działkach budowlanych. Żetony działają, jako sety, które liczymy per dany obszar. Po 4 rundach gra się kończy i liczymy PZ z kart celów, setów oraz specjalnych celów z kafelka miasta, w którym budujemy działki. Tych jest sporo i każdy skupia się na czymś innym. W grze, kto pierwszy osiągnie dany cel ten stawia swój znacznik na najwyższym dostępnym polu punktowym. Gra idzie szybko. W sumie wyborów wielu nie ma. Na każdym rzędzie akcji ostatnie pole zawsze oferuje zakryte elementy, ale w większej liczbie niż przedostatnie, więc czasem jest to warte ryzyka. W 2os zbiera się wszystkie wystawione elementy. Dla mnie stanowczo za proste. W 2os też często w połowie rundy już było widać, kto co weźmie i tylko to zbieraliśmy by przyspieszyć. Gra dla mnie nie oferuje niczego unikalnego, czego gdzieś bym już nie widział. Typowe OK. Działa. Jako fillerek można zagrać w 30min, ale jest to tytuł, który szybko zniknie z sieci i słuch o nim zaginie.

Draft & Write Records(5/10) – grą byłem naprawdę zainteresowany i myślałem o zakupie, ale oferty po 200zł mnie nie przekonywały. Opinie słyszałem bardzo dobre i…dla mnie całkowite MEH. Gra robi wszystko, co w tytule. Najpierw draftujemy karty, które są akcjami pozwalającymi nam zakreślić odpowiednie symbole w danych lokacjach. Niestety akcje odpalamy od razu, więc nie mam mowy o ustawieniu sobie kolejności, w jakiej będziemy chcieli je odpalić(może i dobrze, bo downtime byłby spory). Wybieram, zagrywam i przekazuje resztę przeciwnikowi. Większość pól to znany standard. Siatki, w których wykreślamy takie lub owakie symbole. Raz zdobędziemy bonus za wykreślenie pola. Raz za cały rząd lub kolumnę. W innym jak obok siebie dwa skreślenia zaliczymy. Combogenność jest wysoka jak to w takich grach bywa. Tu skreślimy to da nam bonus do innej ramki, tam też coś się odpali itd. Największą różnicą jest ramka z tworzeniem zespołu. Mamy tam Lead Singera, muzyków, nagłośnienie i ekipę od wszystkiego. Zagrywając kartę muzyka wpisujemy go w dostępne pole. Daje nam to PZ(można odpalić mnożnik do tego) oraz koloruje 3-4 kropeczki wokół. Jak kolorki się zgodzą między członkami zespołu to dostajemy bonus synchronizacji, czyli znowu wykreślimy jakieś pole w jakiejś ramce. Prócz tego na koniec każdej rundy sprawdzamy realizację dostępnych celów. Typu wykreślenie X pól w danej ramce, posiadanie danych muzyków, wykreślenie konkretnych pól itd. Jak spełniamy to otrzymujemy PZ, karta spada i na nową rundę pojawi się kolejna. Gramy do momentu aż ktoś nie uzupełni całego zespołu, nie zaliczy 8 misji lub popełni 6 pomyłek. Jak się to stanie to dogrywamy akcje do końca, przechodzimy do celów i kończymy. Gra wygląda na ciekawą, ale jest tak cholernie losowa przez tych członków zespołu, że chciałem zrobić table flipa. Łączenie kolorków daje bardzo dużo i jest młynem na nasze comba. Nie sposób jednak czegokolwiek pod to zaplanować, jeśli nie znamy na pamięć dostępnych układów. Każdy członek ma losowo rozmieszczone kolorki i to na dodatek w różnej liczbie kolorów, więc przewidzieć się nie da nic. Stawiam muzyka w danym rzędzie i pozycji a potem może się okazać, że sorry, ale jakbyś postawił go w lewo czy prawo to byś zaliczył combo. Boli to, bo w sumie sprawczość żadna. A boli podwójnie jak przeciwnikowi akurat elegancko wchodzi xD Do Rzuć na Tacę gra się po prostu nie umywa. Grałem w wiele roll&write czy tam zamiast kości w karty(seria Welcome To) i w sumie tak złej opinii po partii nie miałem(prócz gry The Office, która była po prostu bardzo nudna). Może to przypadłość na 2os, ale liczba kart członków zespołu bywała przytłaczająca w danych rozdaniach i nie pozwala zrobić niczego, co się chciało. Pomimo draftu czułem, że sprawczość jest niska. Żona z drugiej strony bawiła się lepiej i choć opinię o grze ma lepszą to do kolekcji też jej nie chciała zakupić. No cóż, udało się ponownie uniknąć nietrafionego zakupu.

Fortune and Glory: The Cliffhanger Game(7.5/10) – w końcu po kwartale poszukiwania ekipy znalazłem chętnych, którym wcisnąłem na siłę ten tytuł w gardło by zagrać :D Na moje szczęście gra wszystkim się podobała jako lekki wyścig z toną rzucania i zabawnymi akcjami. Gramy jako poszukiwacze przygód i artefaktów. W wersji pvp ścigamy się o to, który z graczy zbierze jako pierwszy 15 fortuny i wróci do swego miasta startowego. Jest to typowa gra żab, więc mamy sztandarowe rzuty na ruch(choć jest wariant stałego ruchu o 4), grafiki to zdjęcia prezentujące się co najwyżej jak kadry z filmów klasy B, do tego wszystko rozstrzyga się rzutem kości. I tak biegamy po mapie świata, na której rozsiane są miasta oraz artefakty, które przyniosą nam fortunę i tym samym zwycięstwo. Zbieranie artefaktu wygląda tak, że ciągniemy karty z talii zagrożeń i wykonujemy testy. Jak zrobimy liczbę zagrożeń równą liczbie podanej na artefakcie to go otrzymujemy. Karty zagrożeń są typową kliszą znanych z filmów przygodowych scen. Mamy pułapki, które mogą nas wrzucić do jamy z krokodylami, mamy dziurawe mosty zawieszone wiele metrów w powietrzu, pościgi samochodowe, ucieczki łódką itd. W sumie co by wpadło Wam z Indiany Jones to tu pewnie jest. Każda zaliczona karta przybliża nas do otrzymania artefaktu, ale też daje punkty chwały(Glory), która w grze jest walutą(kupujemy za nią sprzęt i sojuszników). Z zagrożeniem jest tylko jeden myk, jak nam się noga powinie to kartę obracamy na drugą stronę, stronę Cliffhanger(i już cały tytuł gry rozwiązany). To przerywa nam turę, a w kolejnej mierzymy się z trudnym testem, którego jak nie przejdziemy to zostajemy pokonani. Gra to wyścig. Staramy się jak najszybciej zdobyć wymaganą fortunę, ale jak przegniemy to może nas to wiele kosztować. Gra dorzuca oczywiście wrogów. Mamy zwykłe mobki jak naziole i bandyci, ale też potężniejszych złodupców, którzy będą ścigać się z nami o odzyskanie artefaktu jak i atakować nas za każdym razem jak się im nie wymkniemy. Do tego dochodzą dodatkowe reguły szukania artefaktów w głębokiej dżungli oraz przeczesywania świątyń. Jest dynamicznie i jak dwóch graczy ściga się o ten sam artefakt to adrenalina buzuje. Szkoda, że prócz prześcignięcia kogoś w zdobyciu artefaktu to wiele więcej zrobić innemu graczowi się nie da(są jeszcze wydarzenia, którą mogą komuś utrudnić). Na 3os w sumie raczej każdy robił swoje i interakcji czy wyścigu wiele nie było. Grę skończyliśmy w godzinkę, więc idealny dla mnie czas jak na grę, która ma być dodatkiem niż głównym daniem. Co mi się spodobało prócz klimatu i walki z nazistami to system testów. Rzucamy określoną liczbą kości względem podanej statystyki i musimy osiągnąć konkretną liczbę sukcesów, ale po każdym rzucie, w którym udało się uzyskać choć jeden sukces, zapisujemy liczbę sukcesów i przerzucamy wszystkie kości. Dzięki temu większość testów wchodzi i nie miałem poczucia, że los jest przeciw mnie, tym bardziej jak trafiałem na testy gdzie kości miałem sporo. Domówiłem sobie mini dodatki już. Gra mi siedzi, na pewno chcę spróbować wersję full coop na 2os. Grę będę pchał jako drugi tytuł na moich sesjach by zobaczyć czy faktycznie warto zostawić. Na razie jak najbardziej. Na minus dodam tylko insert, z którego karty wysypują się jak leci, pomimo, żę mają swoje kieszenie, to niczym nie są dociśnięte i po trzymaniu pudła bokiem muszę trochę sortować. Gry żab mi siadają tak bardzo, że w sumie zastanawiam się nad kolejną, ale już tej loteriady kostkowej mi już raczej wystarczy.

A Gest of Robin Hood(8/10) – jedna partyjka z tłumaczeniem zasad, ale od razu na pełnych. W sumie zasady bardzo przyjazne. Wykonanie dobre. Jedynie brakowało mi karty pomocy z dostępnymi akcjami wroga by mieć jasny obraz tego co może zrobić i za co. Prócz tego bardzo przyjemne przeciąganie liny. Szeryf z jednej strony może zbierać tonę kasy i łupać z tego punkty zwycięstwa, ale daje to dwie rzeczy. Po pierwsze Robin ma na co napadać, a po drugie wkurza tym wioski, które zaczynają się buntować. Co z kolei ułatwiaj zgarnięcie przewagi Robinowi co specjalną fazę(bodaj 3x w grze). System typowo COINowy, więc pierwszy gracz decyduje jaką akcję chce wykonać. Czy to będzie pojedyncza akcja pozwalająca zachować kolejność czy może zagranie wydarzenia lub odpalenie dwóch różnych akcji. Wydarzenia jakie się przewijają jak zwykle są lepsze dla jednej ze stron i nieraz można wziąć wydarzenie tylko po to by przeciwnik go nie odpalił. Ja lubię takie podejście. Akcje jakie szeryf wykonuje to ruch wojskami, przeszukiwanie lasów(odkrywanie jednostek Robina i jego samego), wrzucanie do pierdla jednostek wroga oraz niszczenie obozów. Do tego może tworzyć karawany, o których wspominałem i gasić powstania. Robin z kolei skupia się na atakowaniu karawan, wywrotowej działalności, która buntuje wsie i napadaniu bogu ducha winnych przechodniów(gorzej jak trafi zakutego w pancerz rycerza xD). Gra co odpalaną z kart specjalną fazę sprawdza czy jedna z frakcji nie przeciągnęła sił na swoją stronę w wystarczającej liczbie do natychmiastowego zwycięstwa. Jak nie, to gramy dalej i robimy pewien cleanup. W ostatnim liczeniu wygra gracz, po którego stronie jest przewaga. W sumie gra jest wręcz mała. Pudełko jest wypchane. Mamy co robić i akcje wroga nas bolą. Przeciąganie nie jest takie proste i co ważne nie da się od ręki kontrować każdej akcji wroga. Raczej trzeba liczyć się, że nasze działania mogą pociągnąć takie czy inne otwarcia dla wroga. W sumie grę do kolekcji bym z miejsca kupił, ale żonie nie siadło ☹ a na mieście grywam prawie wcale w 2os. Gra trybu solo nie ma, więc nie mam co się łudzić bym miał wiele okazji do zagrania. No nic, może kiedyś :D

Ironwood(7/10) - w sumie po wielu opiniach spodziewałem się ciekawej gry, a otrzymałem dobrą i tylko dobrą grę pvp. Szczerze nie wiem o co tyle zachwytów, bo nasze akcje i to co robimy w każdej rundzie jest w kwadrat powtarzalne i skupia się na ruchu, ataku oraz akcji specjalnej by realizować nasz cel. W sumie przez to, że każdy zagrywa po 1 karcie(rzadko 2) to póki nie dajemy wrogowi pola manewru to…będzie panować impas. W sumie przedłużać partię chcą Ironi, którzy muszą nastukać te 15 kryształów do zbudowania 3 budynków. Drewno od razu może przystąpić do wyciągania totemów, bo im szybciej się za to zabiorą tym lepiej. IMHO jak Ironi powoli rosną w siłę, bo postawione budynki dają im dodatkowe obrażenie w walce, tak Drewno jest takie samo przez całą grę. Mało jest kart dających pasywne bonusy, które byłyby z nami dłużej. W sumie rozwój jest dla mnie tutaj mocno ograniczony, na pewno to nie jest Rebelia czy choćby Hrabstwo Harrow. Na plus czas gry, który mieści się w godzince, wykonanie, ale tutaj znowu Ironi wypadają lepiej(lepsze wykonanie i ciekawsza frakcja, a na dodatek słyszałem też już głosy o tym, że silniejsza – w sumie im nie da się przeszkodzić inaczej niż utrzymywać ich siły z dala od punktu gdzie postawili fundamenty, Drewno ma o tyle gorzej, że po 2 rundach totem spada i trzeba od nowa go odnajdywać). Coś więcej nastrugałem w wątku z grą, ale po 1 partii to pewnie zdanie warte tyle co pijanego wujka na weselu.

Ride the Rails(7.5) – akurat idealna gra na drugą nóżkę po zagraniu w coś z serii 18XX. W swojej turze wybieramy jeden z dostępnych kolorów pociągów(im dalsza runda tym więcej kolorów) jeden token stawiamy u siebie jako akcję tej firmy a 8 żetonów postawimy na planszy tworząc połączenia komunikacyjne pomiędzy miastami. Można iść w różne kolory, można skupić się na 2-3, tylko w każdym kolorze liczba znaczników jest mocno ograniczona, więc można nie mieć co dołożyć. Po rozbudowie tras przez wszystkich graczy bierzemy się za ruch. Na każdym mieście stoi jeden mepel i możemy go przesunąć z tego miejsca zbudowanymi ścieżkami do dowolnego innego połączonego miasta. Za każde połączenie danego koloru, którego akcje mamy dostaniemy jeden kasy(połączenia liczymy od miasta do miasta, więc opyla się kręcić krótki ścieżki z toną miast niż długie połączenia) plus suma przejechanych miast. Problem taki, że przeciwnicy również kasę dostają za swoje akcje, więc trzeba kombinować jak zarobić najwięcej a dać najmniej a jak już dać to temu z końca stawki. Odczucia miałem mocno zbliżone przez to do El grande, gdzie też takowy mechanizm występuje(jak odpalamy punktowanie to zawsze przeciwnicy dostaną, no mało kiedy uda się, że nie). Gra jest szybka, wredna i na 3os miałem odczucie, że trochę za bardzo decyzje innych graczy czym przejechać trasę miały wpływ na finalną punktację, acz wygrał gracz, który zgarnął większość bonusów dodatkowych(pierwsze podłączenie do miasta, połączenie zachodu ze wschodem), więc zasłużenie. Jak będzie okazja to z chęcią sprawdzę na innej mapie.

Unconscious Mind(6/10) – rozpisałem się w wątku z grą to tu tylko dodam, że im dłużej myślę o tej grze tym niżej ją oceniam xD Mapa wygląda dla mnie totalnie na doczepioną na siłę i jedną z gorszych możliwych akcji do robienia(czasem jak się zbiorą wszyscy w jednym polu to robi się OK). Graficznie wersja wypas sztos. Interakcja żadna. Nie nudziłem się, ale mielenie kolejnych surowców w inne potem ich ulepszanie i powtarzanie tego co rundę aż do końca w ogóle mnie już nie bawi. Kiedyś może byłbym zadowolony z tej gry jak byłem eurosucharzystą i ogrywałem z wielką przyjemnością niejedno euro. Obecnie rozkładam ręce w pustym geście pytając, co w tym unikalnego i nowego? Gdzie mam tu coś ciekawego, czego nie mam w tonie euro znajdujących się w domu(GWT, Lacerdy, Tzolkin…). Naprawdę jak tu grać w euro(nowe), jak na półce mam splottery, paxy, 18XX itd. Gdzie tu sens grania multi solo, by porównać wyniki na koniec? Powoli to się chyba staję hejterem euro jak DPS xD

POWROTY

Folklore: The Affliction(8/10) – ukończyłem ogrywanie obu dodatków i tym samym zagrałem w każdą kampanię dostępną oficjalnie. Uff. Gra do końca mi się podobała. Kierowałem zawsze trzema postaciami co powoduje, że w walce bywa zamieszanie z bonusami i karami(kto jaką ma obronę, czy stoi w odległości od czaru lub innej figurki by dostać coś itd.). Kampania z drugiego dodatku była ciekawa. Skupiała się na tytułowej wieży i oferowała interesujące spotkania oraz testy, ale poziom wyzwania był niestety niższy względem drugiej kampanii z dodatku Dark Tales. Na plus wypadało wykorzystanie nowych mechanik jak wspinaczka na dachy, burze piaskowe i oczywiście cały tor inicjatywy, z którego korzystałem już w DT. Scenariusze pięknie potrafią zmiękczać naszych wojowników a złe wybory jak i nieudane testy potrafią ciągnąć nas w dół(dodatkowe lub trudniejsze walki). Większy opis znajdziecie w wątku z grą. Ja bawiłem się bardzo dobrze. W końcu w miesiąc z hakiem skończyłem całość i wcale nie miałem dość. Spokojnie wziąłbym kolejnych nie granych bohaterów i wypróbowałbym ich w kolejnej kampanii. Co do emocji, to przez rzuty gra potrafi mocno wkurzyć. Nieraz miałem rundy, gdzie moi potykali się o swoje nogi, a wróg młócił krytyki. Nie poprawia też humoru, gdy w pierwszym ruchu rzucimy krytycznego faila i rozwalimy topową broń, a nie mamy nic do jej zastąpienia, bo spyliliśmy by mieć kasę na coś innego. To potrafi zaboleć, ale jak się odbijemy i zaczniemy lać wroga, to czasem aż mi ich szkoda było. Raz weszły mi dwa krytyki pod rząd(na k100, więc szansa 1 na 10k) i bossa prawie ubiłem jedną postacią(miała jeszcze dodatkowe ataki z umiejek). Gra też tworzy świetne historie. Raz wyruszałem na wampiry, które kryły się w jednej z lokacji, to najpierw oberwałem wydarzeniem, że moi towarzysze mogą być wampirami i nas zdradzić, a potem wylosowałem w otwartej walce też wampiry. Cudo. Gra też zawsze pozwala iść dalej, więc nawet pasmo porażek nas nie blokuje, ale jak wspominałem, ciężko widzę podniesienie się po takim czymś bez robienia misji pobocznych by doskoczyć poziomem i wyposażeniem do poziomu misji.

Kelp: Shark vs Octopus(7/10) – ta gra mnie rozbraja. Partyjka z kumplem, w której ja grałem ośmiornicą była z mojej perspektywy emocjonująca, na żyletki i finalnie zabawna. Przy finalnym ataku rekina po prostu losowaliśmy z 2 kart czy atak się uda, by nie zamulać partii rozkminą, że ja wiem że ty wiesz…tylko postawić na los i w sumie choć to wygrałem to oboje zaliczyliśmy wybuch śmiechu a ja prawie złożyłem stolik waląc w niego pięścią. Muszę pograć więcej by stwierdzić czy gra zostaje w kolekcji. Sprawdzić dodatki. Na razie uczucia mam mieszane. Wygląda dla mnie, że opcje jak i wybory są dość ograniczone, a rekin to już w ogóle gra, w co wyjdzie, ALE jest tam ten pierwiastek, który mnie intryguje. Gra trzyma w napięciu i te kolejne ataki rekina robią swoje. W porównaniu do MIND MGMT, gdzie losowości jest 0, to tutaj jestem w stanie się zrelaksować(gra jest prosta, wiele do zapamiętania nie ma). W MIND rozkmina w drugiej fazie gry potrafi nicować nasz mózg na drugą stronę. Co oczywiście lubię, ale nie każdego dnia :D

Halo Wieża(7/10) – w końcu zagrałem z żoną i moje wrażenia były lepsze niż po graniu z kolegami, ale dalej moim zdaniem ta gra jest zbyt mocno ściśnięta liczbą dostępnych akcji. 2 akcje z 4 to zawsze wydatek na to samo. Z czego pozostałe dwie to w zależności od naszej sytuacji(co tam gra wymaga, typu czy są samoloty przed nami) również są wręcz zaprogramowane i jedyna niepewność to zgadanie się jakie kostki położyć na wymaganych akcjach by czasem nie wykonać śmiertelnego korkociągu. Nie wiem. Gra jest szybka, prosta, ma tonę różnych lotnisk i modułów, ale finalnie wszystko sprowadza się dla mnie to mocno ograniczonego wyboru akcji, który w sumie nie daje nam zbyt wielu opcji(ile to akcji trzeba zużyć na wymagane akcje przed lądowaniem…). Gra powraca do mnie w kolejnych partiach w różnych miejscach i w sumie nie wiem po co ciągle do niej wracam jak zdanie i wrażenia mam te same.

GRANIE Z MŁODYM

Ślimaki to mięczaki(5/10) – pod każdym względem dla mnie jest to gorsza wersja pędzących ślimaków. Również mamy tutaj ukryte kolory, które wskazują na naszych zawodników, ale zamiast kart rzucamy kostkami wskazującymi kolorki. Plansza to kolorowe pola. Kolor z kostki możemy wykorzystać albo do pchnięcia ślimaka w tym kolorze lub dowolnego znajdującego się na polu w tym kolorze. Kiedy jakikolwiek zawodnik przekroczy metę, to gra się kończy i tutaj wygrywa gracz, który uzyskał najwięcej punktów. Im dalej od mety tym więcej PZ, więc cała gra polega na pchaniu innych graczy. Losowe jak najbardziej, łatwiej też odkryć, kto gra jakim kolorem niż w pędzących. Brak mechaniki stackowania się mepli, która moim zdaniem zmienia sporo i jest świetna. Młody znudził się, w 2/3, więc meh. Nie polecam.

Smart Games Trzy Małe Świnki(7/10) – przyjemna układanka polegająca albo na takim ustawieniu elementów by świnki były poza domami albo w nich, jeśli występuje wilk. Większość prosta, 4 latek rozbijał zagadki szybko jak już załapał algorytm. Zabawa fajna, ale jak na razie trucki są nie do pobicia w mojej opinii.
Monkey Palace(6/10) – szczerze spodziewałem się czegoś ciekawszego. Gra to prosty rozwój swojego tableau o kolejne karty, które zdobywamy w zależności ile łuków postawimy i z jakiego pola wystartujemy. Karty zapewniają nam natychmiastowo nowe elementy jak i pasywną produkcję. Dobry balans między elementami zapewni nam opcję postawienia coraz wyższych schodków. A te przewyższające inne w tym samym kolorze zapewnią nam dodatkowy punkt do zakupu kart. Młody raczej nie czaił, jakie karty powinien dobierać i tutaj grał na pałkę. Stawianie jednak schodków ogarniał. Gra niestety znudziła go w połowie xD Ja dobrnąłem do końca i uważam, że jest to dobra gra, ale do kolekcji nie zawita. Nie wiem też czy chciał w nią więcej grywać. Raczej nie. A gra była bliska zakupu, więc uff.

Polowanie na robale(7/10) – ładnie wydana gra z minimalistyczną liczbą elementów. 8 kostek k6 i do tego zestaw plastikowych kafelków(ładne, grube i porządnie wykonane, jak z mahjonga). Gra polega na uzbierania liczby oczek pozwalającej na dobranie jednego z kafelków(od bodaj 21 do 30 paru). Rzucamy i wybieramy, jaką wartość zostawiamy, typu wszystkie piątki. Następnie rzucamy znowu lub pauzujemy. Jak rzucamy znowu to ponownie wybrać nie możemy już zamrożonych wartości a w przypadku wyrzucenia wyłącznie takich to łapiemy błąd i wszystko przepada. Szóstki są zamienione na krewety, które dają wartość 5, ale są wymagane do zakupu kafelka(przynajmniej 1). W przypadku, gdy suma oczek zostawionych jest dokładnie taka jak ostatnio dobrany kafelek przeciwnika to możemy mu go podebrać(kafelki trzymamy w stosie). Tyle. Gra to typowy push your luck. Trzeba wiedzieć, kiedy pocisnąć i załapać się na lepszy kafelek, choćby po to by utrudnić ich podebranie wrogom. Gra przebiega szybko, ale jak rzuty nie idą wysokie to koniec gry może się ciągnąć, gdyż kończymy po wzięciu ostatniego kafelka z wystawki. Odpuściliśmy w połowie partii, nogi stonogi młodemu bardziej siedzą. Problem taki, że 4 latek jeszcze tak szybko i w ogóle nie liczy. Sumy jednak 20+ trzeba ogarniać, więc za młody na tą grę był, a sterować jego wyborami nikt nie lubi, włącznie z nim samym. Może za rok czy dwa gra wróci na radar, bo ogromny plus za to, że mogę kupić woreczek materiałowy i wygodnie przewieźć ją. Pudełko to nieporozumienie, kilkukrotnie większe od tego, co się znajduje w środku.

Tuki(7/10) – totalnie nie potrafiłem ogarnąć na szybkości układu chmurek, by zrobić układ przed żoną. Wręcz czasem miałem problem by w ogóle to poustawiać jak trzeba, ale to też problem mojej wyobraźni przestrzennej :D Gra polega na tym, że ciągniemy karty wskazującą jakiś układ 3 lub 4 elementów(prostopadłościanów). Niektóre są ustawione na sobie, a niektóre wiszą w powietrzu(układamy w pionie). Myk w grze polega na tym, że mamy też tetrisowe elementy w kolorze białym, czyli chmurki, które możemy wykorzystać, jako podpory. Nie liczą się one do układu i nie ważne ile z dostępnych nam elementów wykorzystamy. Kto ostatni ułoży ten zgarnia kartę. Gramy do bodaj 4 kart. Gra oferuje dwie talie(z 3 lub 4 elementami). Dodatkowo jak pojawi się jakiś znaczek, to wtedy układanie należy zacząć od chmurki niż od stołu. Gra jest OK. Układanie przyjemne. Jest jakiś twist. Czułem się trochę jakbym grał w jedną z części Ubongo. Gra jednak polega na czym innym. W Ubongu mamy jedno rozwiązanie układu, a tutaj układ chmurek może być zgoła odmienny. Możemy bardziej iść w stabilność lub prawa fizyki by jeden klocek trzymał drugi na słowo honoru. Gra powinna sprawdzić się do lekkiego grania. W nowych grupach i do przełamania lodów. Do kolekcji raczej nie zakupię. Wolę ubongo, w które głównie gram w wersji Duel, ale prędzej wziąłbym Tuki niż wersję Ubongo 3D lub jakąkolwiek inną poza podstawką. 4 latek tutaj radził sobie średnio. Z dorosłymi szans nie miał.

Sportostworki(1/10) – jest i potworek tego miesiąca. Co za szrot. Gra polega na, chyba, zapoznaniu się graczy z różnymi sportami. Mamy typowy roll to move i 2 typy pól. Jedno każe nam bawić się w pantomimę pokazując dany sport(koszykówka, pływanie itd.) drugie to szukanie danego stworka na planszy(coś jak w SpyGuy). Jak się nie uda, to tracimy bodaj kolejkę. Kto pierwszy na mecie ten wygrywa, więc w sumie przy banalności całości, gra opiera się wyłącznie na szczęściu w rzutach. Nie wiem jakim cudem gracz pokazujący może zostać ukarany, jeśli inni gracze po prostu nie będą chcieli odgadnąć(pewnie gra nie przewiduje, że gra się z wredotami). Na poszukiwanie nie ma ograniczonego czasu, więc w końcu każdy znajdzie swoją postać. Mechanicznie szrot. Nie ma żadnych innych pól specjalnych. To już lepiej bawię się w węże i drabiny. Gra znudziła młodego w 1/5. Ja już miałem dość po 2 ruchach xD Niespodziewałem się, że można jeszcze napotkać takie szroty. Omijać szerokim łukiem.

Nowość miesiąca: A Gest of Robin Hood
Powrót miesiąca: Folklore: The Affliction
Gra miesiąca: Primal
Kasztan miesiąca: Sportostworki

Gratislavia - wydawcy tym razem nie dopisali. Alegramy widać zrobiło swoje, ale Games Fest w tym samym czasie na pewno też nie pomógł. Portal, lucrum czy galakta to były "stoiska" z 2-3 grami i czasem jednym animatorem, który objaśniał. BIEDA. Rebel z WC jak zawsze brylował, ale u Rebela często i gęsto nie mam w co grać, więc mi tam lotto. Przez dwie imprezy oraz alegramy liczba uczestników była na takim poziomie, że spokojnie byłem w stanie znaleźć stolik i nie być gnieciony masą osób. Co akurat dla mnie jest plusem(organizatorzy nie narzekali na frekwencje). Prócz sztandarowej biblioteczki, była też szafka z nowinkami od polskich wydawnictw. Jak zwykle było w co pograć, tylko stan niektórych starszych tytułów to masakra. Trafił mi się egzemplarz Raboków z brakującymi 2 kostkami z 8, a w gra przez to staje się niegrywalna(słowa WC). Dla mnie Gratislavia od 2 lat to w sumie idealne miejsce na pogranie z rodzinką i sprawdzenie kolejnych pozycji dla młodego. Jak chodzi o cięższe tytuły to wybieram...

Games Fest - tutaj bez zmian. Dalej spisują dowody i ich serie, więc kto nie lubi, ten niech znajdzie kolegę co ogarnie wypożyczalnie. Tam jak zawsze sporo nowości z Essen. Udało mi się zagrać w A Gest of RH. Tytuł był w folii i mi przyszło go rozdziewiczyć. Ludzi tutaj w moim odczuciu było więcej. Był sklepik portalu oraz jeszcze jeden zwykły sklep. Moico jak zawsze promowało swój interner, tym razem rozdając za darmo popcorn. Standardowo rozdawane były nagrody za wylosowanie naszego numerka. Pierwszy raz za to spotkałem się z opaskami na rękę. Nie wiem po co ten przymus, ale bez niej do środka nie wpuszczali(co ja na koncert trafiłem lub do hotelu all inclusive?). Gry tutaj są w znacznie lepszym stanie. Gra się przez to przyjemniej. Niestety szanse na to, że ktokolwiek cokolwiek wytłumaczy są bliskie zeru i najlepiej przychodzić przygotowanym. Tak też zrobiłem i grę dnia mi sprzątnięto sprzed nosa(byłem zaraz po otwarciu), więc kolejną godzinę zmitrężyłem na naukę, rozłożenie i wytłumaczenie RH(nie powiem, irytacja mocno, ale bywa).

Za rok mam nadzieję, że organizatorzy się dogadają i ogarną terminy wcześniej by jednak zapewnić opcje grania w różne weekendy(podobno problemem była dostępność obiektów). Czas na granie mocno ograniczony, tytułów do sprawdzenia sporo, a tutaj jeszcze wycina się 2 dni.

Na grudzień planuję skończyć kampanię Primala jak nie rozegrać jej dwa razy. Dziś odebrałem Wielką Drakę, więc z chęcią bym w to pograł. Na koniec świąt udało się zmontować ekipę do ameri, więc może w końcu w SoBa uda się zagrać. W domu powoli się odgracam. Kolejne gry wyprzedaje, ale na BF pozamawiałem ciut za dużo, więc raczej stan powróci do potykania się o gry.
wajwa
Posty: 2303
Rejestracja: 18 sty 2008, 10:24
Lokalizacja: Zabrze
Has thanked: 361 times
Been thanked: 557 times
Kontakt:

Re: Gra miesiąca - Listopad 2024

Post autor: wajwa »

Sporo grania w listopadzie, no i co ważne nie jakieś tam popierdółki, tylko fajne porządne tytuły...

Nowości

Biały Zamek:Matcha heh, nie planowałem zakupu, nie interesował mnie ten dodatek, bo bałem się, że mi "zniszczy" dynamikę grania w podstawkę, która jest szybka, kompaktowa etc. No cóż zupełnie niesłusznie tak myślałem... dodatek dostałem w prezencie, a jako że darowanemu koniowi nie patrzy się w zęby :wink: ok, nolens volens zagrałem i cieszę się z tego faktu i już z dodatkiem będę grał. Szczęśliwie nie wydłuża jakoś specjalnie gry, nie skraca tej przykrótkawej kołderki, jeno daje nowe opcje i nowe możliwości. Nowe meeple, nowe akcje, fajnie się to graficznie spina z podstawką, naprawdę dobra rzecz 8)

Finca w tym przypadku słowo nowość jest trochę nie na miejscu :lol: bo to gra z bodaj 2008 roku...
I szczerze powiedziawszy od tego czasu na radarze, jak stary to tytuł mówi też fakt, że czytałem o Fince jeszcze w papierowym wydaniu ŚGP :lol:
No cóż, cierpliwość popłaca, bo to całkiem sprytny tytuł, który fajnie chodzi na 3-5 osób i jest idealny na wjazd i na dobitkę, wszystkim u mnie przypadł do gustu, a robotę robi też obłędne wydanie z nowymi graficzkami i fajowym drewnem. Miłe zaskoczenie...

Starocie

Kawerna wyszła sytuacja, że mieliśmy 6 ludzi do grania, no więc aż się prosi żeby starego Uwego wyciągnąć na stół. Sprawa ciężka, bo Agricola powoduje u niektórych wieloletnie traumy :wink: a rekomendacja, że to Agri na sterydach :lol: nie pomaga...
Udało się jednak przekonać malkontentów 8) i ta Kawerna na 6kę to była jedna z lepszych partii w tym roku w ogóle i co fajne wszyscy chcą więcej.

Nucleum tu to z kolei bardziej by pasowało słowo nowość... trzecie moje podejście do tej gry, w sensie że trzeci raz czytam instrukcję i tłumaczę, tym razem przed grą czteroosobową, ale cierpliwość popłaca.
Mega przyjemna rozgrywka, no bo to kawał gry jest, troszkę mam zeszło na te cztery osoby, ale przy takich grach nie żałuję ani minuty(w sumie to chyba ani godziny by trza powiedzieć :lol: )
W grudniu rewanżyk musi wlecieć...

Carnegie powrót po chwili niegrania, wywaliłem (jak to ja :wink: ) dodatek, bo jak dla mnie podstawce niczego nie brakuje, a wszyscy i tak brali startowe zasoby jak z podstawki, a z nowych budynków nie korzystali. Tak więc nie ma po co się męczyć i wydłużać grę na siłę.

Zaginiona Wyspa Arnak również powrót po krótkiej chwili, tu także goła podstawka, dodatek sprzedałem :wink: nic mi tu więcej nie trzeba.

Era Innowacji kolejna epicka rozgrywka na pięć osób, kolejny tytuł który trochę trwa, ale satysfakcja z gry niesamowita, no i każda partia inna, bo zawsze inaczej wydraftuje się początkowe komponenty.

Orlean stały bywalec, choć ostatnio trochę "zmalał" ten tytuł gdy gramy w piątkę, chyba trza odpuścić granie na piątkę, trójka chyba optymalna...

Kaskadia zagrane po dłuższej przerwie, na dobitkę tytuł w sam raz, choć przydały by się tutaj nowe karty dla urozmaicenia, ileż się można meczyć przy parach lisów :wink:

Gizmos standardowo partyjki dwuosobowe, do dwóch zwycięstw, w sam raz jak nie ma za dużo czasu, a chce się coś pograć.
W Gizmosie wszystko mi się zgadza, zawsze chętnie zagram, jakby jeszcze żona dała czasem wygrać 8)

Online

Barrage zapisałem się w kwietniu na jakiś turniej, no i nie chce się skończyć...a chyba bym zrobił przerwę, bo trzaskam w to już chyba dwa lata bez przerwy.

Destylaty zacząłem grać, nie skończyłem jeszcze ani jednej partii, no i żenada bo zamówiłem sobie egzemplarz do domu :oops:
Cóż, ma coś fajnego ta gra, jest na piątkę, no i widzę tu niestety potencjał do grania, w takie święta myślę będzie idealnie popędzić bimberek w rodzinnym gronie 8)

Wyprawa Darwina zagrałem 8 partii, z czego 7 wygrałem... podobnie miałem z graniem w domu... nie wiem chyba "mój" tytuł :wink:
Jest mi bez różnicy czy na 2, 3 czy 4 osoby, lecę z koksem, komba widzę takie, których nie dostrzegałem nawet przy stole, super się to klika.
Zapisałem się na turniej w grudniu, trzeba sprawdzić czy ja taki dobry, czy o co w tym chodzi :wink:

Gra Miesiąca Kawerna... to była po prostu przyjemność. Uwe Rosenberg. Miszczu. I wszystko jasne 8)
Always look on the bright side of life
buhaj
Posty: 1127
Rejestracja: 27 wrz 2016, 08:01
Lokalizacja: chrzanów
Has thanked: 1024 times
Been thanked: 654 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2024

Post autor: buhaj »

50 rozgrywek w 27 tytułów składało się na moje granie w Listopadzie. Wreszcie udało się konkretnie pograć w gry z serii 18xx, w tym aż trzy razy w 1817NA. Sporo grałem, jak na moje preferencje, w lekkie tytuły ale zaskakująco dużo sprawiły mi radości. Średnio ciężkie euro było reprezentowane przez okazałą grupę z klimatów Majów i Azteków :). Zupełnie przypadkowo. Ciężkie wagowo euro było zaznaczone w zasadzie tylko przez monumentalną Projekt Gaja. Wpadło też kilka nowości co jest miłe (albo i nie :) ).
Najwięcej rozgrywek w Survive The Island - 9

Nowości:
Survive The Island (9 rozgrywek) Lekka gra w której musimy wydostać się z zapadającej się wulkanicznej wyspy na suchy ląd. Prosta mechanika oparta na kilku prostych zasadach ale całość nie daje odczucia z obcowaniem z czymś prostackim, wręcz przeciwnie - zaskakująco trzeba kombinować aby osiągnąć dobry wynik. Oczywiście na pewne rzeczy nie mamy wpływu bo gra jest pełna negatywnej interakcji. Dużo śmiechu i zabawy. Najlepiej "chodzi" na 4 i 5 osób

Ślimaki (3 roz.) Grałem raz na 2 osoby, raz na 3 osoby i raz na 4 osoby. W każdym z układów gra spisywała się dobrze ale inaczej. Na 2 osoby rozgrywka jest najbardziej kontrolowana i strategiczna choć taktyka ma ogromne znaczenie. Na 3 osoby antycypowanie możliwych zagrań przeciwników było trudniejsze ale jeszcze stosunkowo wysokie. Wkradał się już jednak aspekt ataku na najsłabszego , tego trzeciego. Na 4 osoby chaos był spory i decydowała dobra taktyka i fura szczęścia. Same odczucia z gry mam pozytywne, czuję posmak legendarnych wormsów. Mam tylko jedno pytanie: GDZIE SĄ FIGURKI DO TEJ GRY? Bez figurek tez można by poprawić czytelność zwłaszcza na torze obrażeń. Co szkodziło dać różnej wielkości znaczniki, ja się pytam?

Nucleum (1 roz.) Muszę powiedzieć, że nie ciągnęło mnie do tej gry. Słyszałem opinie, że to połączenie Brassa z Barage a ta druga mi się szybko znudziła i niezbyt podobała, pierwsza zaś jest na tyle genialna, że nie potrzebuje zastępników. Okazało się jednak, że to kawał porządnej gry. Faktycznie jest tam sporo podobieństw do wcześniej wymienionych tytułów ale i na przykład do GWT (tory ludzików, kasy i punktacji). Autor ustrzegł się jednak częstemu błędowi, że nie same mechaniki grają ale ich eleganckie połączenie. Wszystko hula jak należy a emocje są spore, losowy setup zapewnia pewną dozę dodatkowej regrywalności. Może jest tu trochę za dużo punktowania ale w granicach mojej wytrzymałości. Ogólnie duży plus i pozytywne zaskoczenie.

Feed the Kraken (1) Rodzaj gry imprezowej w stylu sławetnej Mafii. Całkiem, całkiem na luźne granie i imprezowe klimaty przy orzeszkach. Największy minus to to, że w tym obszarze jest sporo lepszych tytułów.

Powroty

1836jr Gra wróciła po ponad dwóch latach odstawki. Muszę powiedzieć, że wciąż jest to porządny tytuł, który jest godny polecenia na 3 osoby i 2,5 godziny rozgrywki. Zawsze mnie zaskakuje, że przy zasadzie kupowania jednego typu pociągu na rundę z banku (na OR) tak szybkie jest tu rdzewienie lokomotyw. Wiadomo, że odpowiada za to m.in ilość pociągów ale po czasie zaskoczenie jest spore. Mały bank szybko pęka a do perma z własnej kasy zawsze ktoś musi dopłacić ;)

Seria aztekowo- majowa:

Tikal powrót po rocznej przerwie. Taki klasyk, który i trochę się zestarzał i w który dalej przyjemnie się gra. Bo jak nie lubić eksploracji i budowania piramid?

Teotihuacan: Miasto Bogów - powrót po ponad dwuletniej przerwie. Proste akcje, proste zasady i wędrowanie kostek, które "starzejemy" i wysyłamy na zasłużona emeryturę w cieniu budowanej piramidy. Lubię.

Tzolkin Z rozpędu przy powrotach (bo grałem z dwa miesiące temu ale już trzymam się klimatu. Mega interesująca i unikatowa gra. Koła się kręcą a z nimi cały świat Majów. Dodatek jest kapitalny i oczywiście gorąco go polecam


Stali bywalcy:
Z serii 18xx najczęściej ostatnio grywam w trzy tytuły i tak się zdarzyło także w tym miesiącu. Myśąlę w tym momencie o:
1817NA Zagrane aż 3 razy i za każdym razem rozgrywka toczyła się inaczej. To ile tajemnic i specyficznych zagrań kryje się w tym tytule jest zadziwiające nawet po 30+ rozgrywkach. Ostatnio np widziałem firmę 2 akcyjną, która została założona za 100 kasy aby jeździć pociągiem 3 aż do likwidacji. miała świetną trasę i wygenerowała około 500 kasy.Albo np. samo wymuszenie akwizycji czy likwidacji w celu wydrukowania kasy. Genialna gra

1849 Sycylia Kolejny tytuł, który jest bardzo wysoko w moim osobistym rankingu. Najciekawsze jest to, że najbardziej różnicuje rozgrywkę wydawałoby się denerwująca zasada czyli kolejność wypływania firm. Odwraca to często granie do góry nogami. I nawet schematyczność stawiania torów i wygląd mapy na koniec nie przeszkadza mi czerpać radości z gry. Bardzo dobrze połączone zasady emitowania akcji przez firmę z jej możliwością zamknięcia oraz potężne rdzewienie przy możliwości pobrania pożyczki przez firmę. Należy dodać, że gra świetnie się sprawuje w trzy osobowym gronie.

18Scan Kolejny świetny tytuł na 3 osoby czyli akurat zestaw, który grałem w tym miesiącu. Cała gra w zasadzie opiera się na ciekawej aukcji (w której licytujemy pierwszeństwo zakupu), dobrym operowaniu minorami i wyścigu po zarządzanie firmą państwową. Dobry stosunek operacyjności do giełdowości ;). Bardzo lubię zwłaszcza, że rozgrywka jest dynamiczna i szybka.

Kolejni stali bywalcy spoza serii kolejowej to:
Projekt Gaja Kolosalna gra. Udało mi się zagrać kolejne rozgrywki z dodatkiem. Nowe frakcje oraz zaginiona flota bardzo uatrakcyjniają rozgrywkę choć będę się upierał, że jednak ją ułatwiają. Czy to jest problem? Lubię minimalizm zasobów podstawki i jak będę miał ochotę na takie granie to będę grał a jak poczuję chęć na więcej możliwości i bardziej przyjazną mapę to zagram z flotą. Mało skąplikowane...

Scythe 2 rozgrywki na 7 osób. Mało jest gier, które generują tyle emocji, możliwości i różnych kierunków rozwoju akcji gry, na taką liczbę osób w tak krótkim czasie (czyli 2,5 godziny). Gra ponadczasowa, wieczne miejsce w kolekcji.

Dalej były też fajne rozgrywki w Revive, Cyklady czy Carnegie, także gry godne polecenia

GRA MIESIĄCA: Dwa tytuły walczyły o to miano: Projekt Gaja i 1817NA. Przekornie nawet chciałem postawić na PG ale jednak eksplorowanie siedemnastki przypomina stąpanie po niepewnym gruncie z odbezpieczonym granatem w ręku. Jednak 1817NA
Awatar użytkownika
Mrukar
Posty: 328
Rejestracja: 06 cze 2021, 13:48
Has thanked: 271 times
Been thanked: 184 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2024

Post autor: Mrukar »

W Listopadzie graliśmy głównie w Dominion w rożnych konfiguracjach. Ostatnio wjechał też najnowszy dodatek W nieznane! , efekt świeżości i ciekawe karty dały nam dużą satysfakcję z gry. Zresztą czego tu nie lubić. Dominion najlepszy.

Parę razy udało się zagrać w Splendor: Pojedynek, lekkie i przyjemne, w sam raz do szybkich rozgrywek z żoną.
tomg
Posty: 447
Rejestracja: 02 gru 2019, 00:00
Has thanked: 149 times
Been thanked: 216 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2024

Post autor: tomg »

Przez ostatni miesiąc zagrałem tylko w pięć różnych gier jednak jeśli chodzi o czas spędzony nad planszą to miesiąc został absolutnie zdominowany przez jeden tytuł.

Nowości:

Sleeping Gods

Uprzednie doświadczenia z twórczością Laukata zniechęciły mnie do zakupy gry dwa lata temu. Po odbiciu się od ISS Vanguard poszukiwałem czegoś lżejszego (przede wszystkim pod kątem wymaganego czasu) i bardziej skondensowanego w ramach gatunku eksploratorów nieznanego świata. Moje oczekiwania zostały spełnione, gra była w stanie wciągnąć mnie do wielogodzinnych rozgrywek i
pierwsza kampania jest już za mną. Podobało mi się, że poszukiwania totemów nie były łatwe i stanowiły wyzwanie.
Po stronie negatywów wymienię, że o ile trzon gry jest bardzo prosty, to jednak w praktyce początkowo poprawna interpretacja niuansów zasad wymaga sporo uwagi i niekiedy ponownej lektury fragmentów instrukcji. Z tego powodu oraz z uwagi na ilość elementów obsługa gry była niespodziewanie żmudna.

Vale of Eternity (Dolina żywiołów)

Bardzo prosta karcianka, zapoznanie się z jej zasadami to była kwestia paru minut. Jednak aby grać efektywnie koniecznie jest zaznajomienie się z kartami i ich interakcjami, a to może już zająć kilka rozgrywek. W tym sensie jest to tytuł trochę bardziej złożony niż się spodziewałem.
Ogólnie gra podoba mi się, bo przestrzeń decyzyjna jest ciasna i wymusza obserwowanie wybieranych przez rywali kart, mimo to nie jestem pewien czy zdecyduje się na zakup polskiej wersji w przyszłym roku. Ograniczam kolekcje a nie jestem pewien czy gra często wchodziłaby na stół. Zapewnie ostatecznie zdecyduje cena.

Topka miesiąca:

1. Sleeping Gods

Udowodniły mi ponownie jak bardzo lubię gry z eksploracją otwartego świata. Warstwa fabularna ma dla mnie drugorzędne znaczenie, zakładam zresztą, że nie należy oczekiwać w tym zakresie zbyt wiele. Wprawdzie "Uśpieni bogowie" nie są ani grą innowacyjną (a tak postrzegałem w swoim czasie np. 7th Continent) ani specjalnie głęboką w jakimkolwiek aspekcie, ale po prostu trafiły idealnie w moje obecne oczekiwania.
Ostatecznie niespodziewanie jedno z ciekawszych odkryć w tym roku i nauczka aby nie przekreślać gier z powodu uprzedzeń do wcześniejszej twórczości ich autora. Zakup "Odległego Nieba" następcy SG jest wysoce prawdopodobny aczkolwiek obawiam się że ta wersja może mi mniej odpowiadać. Podobno ma problem z odpowiednim ustawieniem poziomu trudności kampanii i kładzie mniejszy nacisk na aspekt eksploracyjny.

2. Bus

Chciałbym w przyszłym roku poznać nowe gry Splottera. Na razie kolejna partia przekonała mnie do zainwestowania w zakup własnego egzemplarza Busa w wersji Complete Collection.

3. Vale of Eternity

Rozgrywki wzbudziły jakieś emocje i były zacięte a to jest bardzo dobra rekomendacja dla każdej gry.
Awatar użytkownika
Sirius_Black
Posty: 167
Rejestracja: 17 sty 2016, 13:29
Has thanked: 272 times
Been thanked: 228 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2024

Post autor: Sirius_Black »

W listopadzie 21 partii w 18 gier. Statystyki podbijają trochę rozgrywki online w 18stki, bo samego grania na stole nie było bardzo dużo.

Udało się jednak wyciągnąć kilka klasyków: Concordię, Keyflower, Terraformację Marsa, Zamki Burgundii.

Keyflower wrócił po długiej przerwie i nadal bawi. Gra dla osób, które lubią licytacje. Do tego element budowania własnej wioski, odpalanie produkcji i pick and delivery. W listopadzie zagraliśmy tylko w podstawkę, ale w grudniu planujemy powrót z dodatkiem.
Concordię mam już raczej dobrze ograna i to tytuł z mojej ścisłej topki. W listopadzie rozgrywka z Salsą na nowej dla mnie mapie Brytanii, która jednak nie wprowadza większych zmian.
Zamki Burgundii tradycyjnie grane rodzinnie.
Po chyba kilku latach przerwy usiadłem ponownie do Terraformacji Marsa. Rozgrywka z dodatkiem Preludium. Myślałem nawet nad zakupem jakichś dodatków, ale przy takiej częstotliwości grania, nie widzę sensu. Do pewnego momentu grało się przyjemnie, ale pod koniec zrobiło się bogato i od tego momentu gra dla mnie już trochę straciła, bo w zasadzie trzeba było tylko dociągnąć do końca, mieląc zasoby.

18stkowo grane było 1894, 1882, 1871, 1830 i 1828. Ten ostatni tytuł mocno mi ostatnio przypadł do gustu, szkoda że przy graniu online gra mocno się ciągnie.

Wyróżnienie za nowość miesiąca trafia do SETI. Bardzo przyjemne euro oparte na kartach. O ile Ark Nova do mnie nie trafiła, to SETI jest dla mnie świetną kontynuacja kierunku wyznaczonego przez Terraformację. Mając oba tytuły ograne na swiezo w listopadzie, powiedział bym nawet, że SETI wypada obecnie bardziej atrakcyjnie. Bardziej trzeba śledzić co robią przeciwnicy i końcówka wypada ciekawiej. Czekam na polskie wydanie.

Z nowości na plus również Skullking. Szybki i sprawny tricktaking, gdzie musiky przewidziec ile lew zbierzemy. Tylko jeśli dobrze obstawiliśmy, możemy punktować.
Z małych gierek polecam również Fafnira od Oinka. Licatycyjna gra, gdzie sami w trakcie partii decydujemy ile ostatecznie będą warte kostki, o które walczymy.
Nowością dla mnie było również W Grocie Króla Gór. Tytuł niczego nie urywa, ale ma fajny element tetrisowej układanki.
Rzutem na taśmę w listopadzie zagrałem też w Zbuntowane Księżniczki. Gra wydana przez Muduko na fali popularności tricktakingów. Zasady są banalne, kto grał w popularne gry na standardowej talii kart, w lot złapie zasady. Celem gry jest, aby zebrać jak najmniej kart jednego koloru (książąt). W każdej rundzie pojawia sie wydarzenie, które wprowadza mniejszą lub większą modyfikację zasad. Na zamknięcie wieczoru może się sprawdzić.

Nowość i jednocześnie gra miesiąca - SETI
Awatar użytkownika
Galatolol
Posty: 2456
Rejestracja: 23 mar 2009, 13:03
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 676 times
Been thanked: 1091 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2024

Post autor: Galatolol »

Dość urozmaicony miesiąc. Z rzeczy wartych wzmianki:

Nowość i gra miesiąca: Kingdom Death: Monster - po prawie rocznym leżakowaniu w końcu wróciły chęci do zagrania i przypadło mi do gustu. Pierwsza osada już uległa zagładzie. Więcej wrażeń w temacie gry.

Nowości:

Piętaszek - spoko gierka solo, tylko bardziej w typie pykadełka do zabicia czasu (co nie znaczy, że jest łatwo); nie sądzę bym po tych trzech partiach miał do niej wrócić.

Ślimaki - całkiem spoko gra w rozwałkę. Jak kumpel przyniesie, to nie odmówię.

Primal: The Awakening - na fali KDMu oraz pozytywnych opinii na forum rozegrałem testowo wstępną walkę, jednak mechanika gry do mnie nie trafiła.

Powroty:

Here I Stand - powrót po latach i te same wrażenia. Tematycznie super, fajna dyplomacja, ciekawe zależności pomiędzy graczami, niestety czas gry przekracza moją wytrzymałość (skończyliśmy w 5 tur (z potencjalnych 9) i trwało 8 godzin). Do tego gracze mają efektywnie różną ilość rzeczy do zrobienia w turze, przez co niektórzy przez ostatnie pół godziny tury się tylko przyglądają.

Władca Pierścieni LCG - kilka partyjek, które głównie wywołały frustrację i wrażenie, że za dużo zależy od ręki startowej oraz pierwszych wrogich kart. Mam nadzieję, że entuzjazm do tej gierki jeszcze wróci, bo podczas poprzedniej fali zajawki trochę nakupowałem kart i teraz mi jest głupio :)

For Science - kilka udanych partyjek. Gra rzadko ląduje na stole, bo jak na swoją długość (15 minut) jest nieporęczna i wymaga dużo składania oraz rozkładania. Powiedziałbym że pewniak w mojej kolekcji, bo oferuje rzeczy inne niż reszta gier, które posiadam, niestety wielkie pudełko może ją kiedyś pogrążyć.

18xx:

Wspomnę tylko o kilku udanych partiach na stole w 1894, i to nawet nie ja proponowałem :P
Awatar użytkownika
kurdzio
Posty: 955
Rejestracja: 26 paź 2019, 13:18
Lokalizacja: Gdynia
Has thanked: 174 times
Been thanked: 479 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2024

Post autor: kurdzio »

W listopadzie zagraliśmy 27 razy w 17 gier (wszystkie partie w 2 osoby). Wspomnę tylko o nowościach: 

Ekosystem - 2 partie na Alegramy. Prosty draft z budowaniem tablo, lepiej działa od 3+ graczy bo nie musimy obsługiwać gracza wirtualnego, dlatego bardziej polecam pozycję niżej :)

Architekci Stonespine - założenie jest takie samo jak w Ekosystemie, ale gra jest bardziej „dla graczy” mimo wciąż rodzinnego vibe’u. Punktowanie które zdobywamy w trakcie gry, duży przemiał kart (w turze zagrywamy 1 kartę, 1 odrzucamy, przekazujemy rękę do kolejnej osoby i dobieramy 1 kartę) i zakupy z rynku dodają prostej grze czegoś więcej. Polecam się zainteresować. 

Łąka Księga Wypraw - na razie rozegrany tylko 1 scenariusz (a jest 6), ale dodatek idealnie rozszerza podstawową wersję gry. Możemy zagrać całą kampanię i właśnie taki mamy zamiar, wtedy postaram się później podsumować w wątku z grą. Dla fanów Łąki zdecydowanie instabuy. 

Odkrywcy Nocnego Nieba - jedyna wykreślanka w kolekcji, z pięknymi grafikami i sprytną punktacją. Jeden z graczy w ciemno wybiera konstelację gwiazd do wyrysowania (znana jest tylko jej wielkość) i każdy próbuje idealnie wpasować własny wzór na swojej planszetce nieba. Jestem w tę grę wybitnie słaby, ale za każdym razem grałem z przyjemnością. 

Nieświadomy Umysł - rozegraliśmy 2 partie, od następnych dorzucimy moduły które oferuje podstawka, a które trochę ułatwiają i mogą przyspieszyć rozgrywkę. W grze przede wszystkim leczymy pacjentów, wydając wglądy które zdobywamy dzięki naszemu silniczkowi. Piękna gra, ze znanymi mechanikami, przyjemnie spędzony czas. 

Bora Bora - biały kruk od Stefana Felda. Długo szukałem używki, potem równie długo przeleżała na półce by w końcu wskoczyć na 2 partie na stół. Gra ma to co lubię - stałą liczbę rund, kosteczki, trochę interakcji, nie przytłacza możliwościami ale oferuje wybór wielu dróg do zwycięstwa. Jak na 11-letniego eurasa wygląda fajnie na stole.

Władca Pierścieni Pojedynek o Śródziemie - reimplementacja 7 Cudów Świata Pojedynek, które już ponad 2 lata temu wyleciało z naszej kolekcji. Odświeżona wersja - mimo settingu którego nie jestem fanem - to świetne ulepszenie dobrze znanego hitu. 3 drogi do zwycięstwa sprawiają że emocje tylko rosną im bliżej końca partii. Dobrze że zrezygnowano z końcowej punktacji. Do tego bardzo dobry stosunek jakości do ceny, z kodami inpostu za lekko ponad 60 zł to nawet nie było się co zastanawiać. 

Ograliśmy też 6 z 7 minidodatków do Gejsz - świetne urozmaicenie tej dwuosobówki.
Gramy głównie w 2 osoby, służę radą :)
Awatar użytkownika
ave.crux
Posty: 1882
Rejestracja: 20 maja 2021, 08:34
Lokalizacja: Piekary Śląskie
Has thanked: 896 times
Been thanked: 1448 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2024

Post autor: ave.crux »

Witam wszystkich, widocznie trzymaliście kciuki w tym miesiącu po ostatnim wpisie, bo gier było o wiele więcej niż ostatnio! Już dwie grupy znajomych wstają rano żeby ze mną zagrać w weekendy!
W tym miesiącu mamy:

Hrabstwo Harrow [tubylec] 2 rozgrywki - W końcu zagrałem w domowym zaciszu z narzeczoną jako normalna postać, a nie tylko 3ci gracz jako hester i grało się świetnie, nie mogę się doczekać kolejnych rozgrywek w każdym składzie. Była też rozgrywka 3 osobowa na live streamie i grałem jako hester. W końcu, pierwszy raz udało się zagrać tak, że byłem 1 ruch od zwycięstwa! Świetna to gra, a jak chcecie sobie posłuchać jak coś o tym próbuję poopowiadać to zapraszam na:
Spoiler:
Wiedźmin: Stary Świat [tubylec] 1 rozgrywka - Po dłuższej przerwie udało się znów wyrwać na wiedźmina. Trzy godziny w cztery osoby, bawiliśmy się świetnie, bo to z kim się gra robi tu dużo. Dodany na stałe fanowski dodatek do skellige, który moim zdaniem urozmaica ten dodatek. Ciągle nie przekonałem się do kupna legendarnych łowów, ale że jest przedsprzedaż to by wypadało się zaopatrzyć i pomalować parę figurek!

Pax Renaissance 2ed[tubylec] 11 rozgrywek - Wszystkie były dwuosobowe, trzy analogowo, reszta na BGA. Miałem w tym dwie takie niesamowicie epickie partie, gdzie w większości partie zamykają się w 20-30min tak dwie były ponad godzinne, gdzie wzajemnie blokowaliśmy się przez całą grę i próbowaliśmy się wzajemnie przechytrzyć. Ta gra to jest majstersztyk, a kto się odbił niech żałuje!

6: Siege The Board Game[tubylec] 1 rozgrywka - Staruchy siadły do Siege po tym jak kiedyś zagrywali się w splinter celle i inne SWAT;y. Efekt? Pozytywne zaskoczenie i od razu umówienie się na kolejne rozgrywki, pozytywne wrażenia w związku z tym jak dużo możliwości i jak jest to świetnie przeniesione na grę planszową! Gdyby wydawca stanął na wysokości zadania to pewnie wielu z forumowiczów by się tym zachwycało.

Cyklady [tubylec] 1 rozgrywka - Przed premierą nowej edycji znajomi chcieli zobaczyć co to jest, no to im rozłożyłem Z hadesem, monumentami, ruinami, C3K. C3K to dla mnie nowy dodatek, którego trochę się obawiałem, że zmieni mi grę na bardziej konfrontacyjną, ale ostatecznie zdał egzamin i dające możliwość ruchu jednostki z Kemeta nie były nachalne. Nie zwyciężyłem, ale gra spełniła swoją rolę, bo znajomi chcą jeszcze raz zagrać aby sprawdzić czy inne podejście wniesie coś nowego.

Startup [nowość] 2 rozgrywki - Szybka, mała karcianka ekonomiczna w zbieranie zestawów z małym twistem. Osoba, która ma najwięcej zestawów danego typu nie może brać kart w tym kolorze z rynku. Na końcu osoba która ma najwięcej kart w kolorze danego zestawu otrzymuje pieniądze od graczy, których tych kart mają mniej. Szybka 10 minutowa rozgrywka, w której dobierasz i odrzucasz kartę. Niekoniecznie podoba mi się ten typ gier karcianych, ale jak ktoś zaproponuje to nie odmówię partyjki.

Mage Knight: Ultimate Edition [tubylec] 1 rozgrywka - Rozłożyłem sobię solo MKUE i potwierdziłem sobie kolejny raz, że to jest moje 10/10. Nieważne czy wygram czy przegram, a z reguły przegrywam to bawię się wyśmienicie. Eksploracja, zdobywanie poziomów, kart umiejętności, czarów, artefaktów, ogrom różnorodnych wrogów i wielkie wyzwanie za każdym razem daje pełno satysfakcji z rozgrywki. Do tego zerowa obsługa trybu solo i nic mi więcej nie potrzeba. Dobrze, że niedaleko mam znajomego który tak samo jak ja lubi tę grę, więc jest z kim grać od czasu do czasu.
Scenariusz cienie tezli oczywiście przegrany, ale było blisko żeby wykonać zadanie w 50%. Same Cienie Tezli lubię przez to, że wrogowie dropią przedmioty, jest to dla mnie takie puszczenie oczka w farmiących itemy czy składniki w mmo.

Nieświadomy Umysł [nowość] 1 rozgrywka - Przed rozgrywką myślałem, że będzie Wieczna Zima 2.0, gdzie mechaniki są dodawane dla samego dodawania. Wiedziałem, że jest to pasjansowate, z małą ilością interakcji, combosy robią się same i zasłyszałem, że rozgrywka się dłuży. Graliśmy w 3 osoby, każda po raz pierwszy, w gołą podstawkę. Gra pozytywnie zaskoczyła. Fakt, interakcji tam jak na lekarstwo ale kompletnie mi to nie przeszkadza. Zasoby pojawiają się kaskadowo i w dużych ilościach na raz, ale tak samo szybko jak się pojawiają tak samo szybko odchodzą. Zawsze możemy zrobić to co chcemy i cały myk polega na tym żeby ogarnąć który wybór jest bardziej optymalny. Jest podatna na paraliż decyzyjny, bo możemy dużo, mamy dużo akcji, a rundy nie są policzone i jak ludzie przy stole zaczną leczyć pacjenta za pacjentem to może ciągnąć się w nieskończoność. Cała trudność to wybieranie akcji tak aby jednocześnie dawały profity i pchały grę ku końcowi. Żadnemu z nas nie udało się zrobić chyba 100% planu, bo czy to brakowało ikon, zeszytów na planszetce, zabrakło akcji żeby coś wymaksować czy wyleczyć pacjenta który zapunktuje na koniec gry. gra mi się podobała, chętnie do niej siądę, kombinowanie z nadmiarem zasobów i pchanie zegara końca gry jest w mojej kolekcji rzadko spotykane, ma dla mnie odpowiedni poziom trudności, klimat ani grzeje ani ziąbi, bo nie szukam na siłę w eurasach klimatu, bardziej punktów zwycięstwa, ale nie miałem poczucia, że jest w tej grze coś dodane z czapy. Rozgrywka trwała 2h10min.

Minos[nowość] 1 rozgrywka - Euro w klimacie cywilizacyjnym z kontrolą terytoriów, draftem kości, zagrywaniem mnóstwa kart i programowaniem akcji. Na początku rzucamy koścmi i każdy po kolei wybiera 1 kość kładąc ją na jednej z 5 akcji. Akcje to dobranie kart/ zagranie kart/ budowanie (zamek/twierdza/łódka/farma)/ wystawienie i przesunięcie wojska/ jokerowa, dzięki której wybieramy jedną z tych powyższych. Przy każdej z akcji mamy kilka pól z siłą tych akcji i cały myk polega na tym, że każdą draftowaną kość dajemy na pierwsze po lewej pole dające najsilniejszą akcję ale może nie mieć jakichś bonusów. Gdy następny gracz wybierze tę samą akcję to może wypchać naszą kość na kolejne pole jeżeli jego kość będzie miała niższą wartość niż nasza lub zajmie kolejne pole jeżeli jego kość ma wyższy bądź równy wynik co nasza kość. Po tym jak wszyscy gracze wyłożą wszystkie kości będziemy po kolei wykonywali akcje, gdzie każdy będzie wybierał akcje z kośćmi o najwyższych wartościach, więc warto pomyśleć i nie zrobić akcji zagrania karty zanim się jej nie dobierze. Budowanie i area controlka jest w miarę standardowa, bo budując budynek dostajemy jakiś bonus natychmiastowy, a potem dostajemy jakieś punkty na koniec gry, area controlka polega na przewagach w regionach i nie niszczymy sobie tutaj armii wzajemnie. Karty działają dwojako, bo przy zagraniu mają jakąś akcję, a następnie możemy je jeszcze wsunąć pod planszetkę aby dawały nam pasywną umiejętność triggerowaną przez wykonywane przez nas akcje. Tania, dobra gra, gdzie plansza ma trochę nierówne grafiki. Bawiłem się bardzo dobrze i pewnie w niedługim czasie znów do tego siądę.

Caldera Park[tubylec] 1 rozgrywka - Po minosie zostało jeszcze trochę czasu, a że grupa lubi Carnegie to zachęciłem ich wyborem akcji, gdzie jedna osoba wybiera dla całego stołu. Na trzy osoby był trochę większy chaos w układaniu zwierzątek. Sprytna gierka, szybka i całkiem dobrze spędzam przy niej czas.

Taki miesiąc pojedynczych rozgrywek można by rzec, ale tak to jest jak wielu zapaleńców mieszka obok siebie i każdy chce rozłożyć to co kupił nowego. W tym natłoku gier w tym roku ciągle przebija się jednak Pax Renaissance, który przez te fenomenalne 2 partie zgarnia tytuł gry miesiąca. Grajcie w to jak możecie, a jak wydaje wam się, że jest za trudna to przeczytajcie sobie moje wpisy od premiery do dziś i zastanówcie się ile macie gier, w które gracie każdego miesiąca, a licznik partii przebił 60.
Nic na siłę, wszystko młotkiem. Wieczne narzekanie obrzydza radość grania.
Awatar użytkownika
Urkeith
Posty: 346
Rejestracja: 02 lis 2021, 09:38
Has thanked: 225 times
Been thanked: 169 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2024

Post autor: Urkeith »

Listopad zamknięty z 21 partiami. Ostatnio raczej standard, że tych gier jest trochę mniej. Nowości coraz mniej, dużo bardziej doceniam to co znam, lubię i nie muszę co chwila nowych zasad się uczyć :mrgreen:

Z nowości:
  • Diuna od GF9 - tyle o niej słyszałem i w końcu udało się zagrać. Absolutnie uwielbiam grę nad stołem i różnorodność frakcji. Natomiast widać, że gra już ma swoje lata i w trybikach ten piach trzeszczy. Sam gry nie pokochałem ale rozumiem jak można ją uwielbiać. Raz na jakiś czas mogę zagrać
  • Haniwa - prosty, całkiem przyjemny abstrakt. Nie oczekiwałem niczego ale jest jakieś tam pole do pokombinowania.
  • Era Galaktyki - zagraliśmy w sumie z przypadku we dwóch. Jak na tak małe pudełko jest tu sporo gry. Pozostawiło pozytywne wrażenie, chociaż na dwie osoby trochę za luźno. Chętnie spróbuję na trzech graczy.
Znane, lubiane, chyba warte małego komentarza.
  • Hannibal - miesiąc bez Hannibala jest miesiącem straconym. Odkryłem niedawno i za każdym razem jestem pod wrażeniem jak dobra jest to gra.
  • Vast TMM - znowu partia we czwórkę i znów wygrał Manor. Zastanawiam się czy jednak brak Warlocka za bardzo nie wzmacnia fioletowego gracza.
  • Wir Sind das Volk - nie wiem czy nie jest to moje odkrycie roku zaraz obok Hannibala. Dwie partie, obydwie jako NRD, obydwie wygrane. Uwielbiam w tej grze bić gdzie boli, znajdować i męczyć to miękkie podbrzusze przeciwnika :mrgreen:
  • Zamki Burgundii - szybka partyjka we dwójkę. Odkąd zagrałem we dwie osoby, nie widzę potrzeby grania w większym gronie. Pozostali gracze nie wnoszą na tyle, by było to warte dłuższego siedzenia przy stole.
Pozostałe "powroty", wszystkie sprawdzone, wszystkie bardzo dobre, wszystkie polecam :)
Hansa, Dracula vs Van Helsing, High Society, Fasolki, Botanik, Twilight Struggle, Tzaar, Yinsh
Darkstorm
Posty: 1069
Rejestracja: 04 gru 2018, 09:48
Lokalizacja: Wielkie Cesarstwo Północy Gdańsk
Has thanked: 184 times
Been thanked: 311 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2024

Post autor: Darkstorm »

U mnie listopad wyglądał następująco:

Game Qty
Tainted Grail: The Fall of Avalon 8
That's Not a Hat 5
War of the Ring: Second Edition 3
No Mercy 2
Suburbia 2
Tiny Epic Zombies 2
Virus! 2
Zombiaki II: Attack on Moscow 2
Aeon's End 1
boop. 1
Dead of Winter: The Long Night 1
Endeavor: Deep Sea Deluxe Edition 1
Evenfall 1
Glow 1
Hanamikoji 1
Intarsia 1
River of Gold 1
Robinson Crusoe: Adventures on the Cursed Island 1
Terraforming Mars 1
Through the Ages: A New Story of Civilization 1
Tiny Epic Cthulhu 1
Trudvang Legends 1
Twisted Fables 1
Unconscious Mind 1
Zombicide: Black Plague 1

Wydawać by się mogło, że Tainted Grail powinien być moją grą miesiąca, ale po początkowym zachwycie, z każdą przegraną godziną mój zachwyt opadał. Gra zamieniła się w jedno wielkie czytanie skryptu za skryptem, nudnym łażeniem w te i wewte, od czasu do czasu odpaleniem menhiru. A jak jeszcze się okazało, że gra karze gdy się nie eksploruje całą drużyną, to łazimy wszędzie wspólnie. Chyba jednak tego typu gry nie są dla mnie.

Więc do gry miesiąca nominuję u siebie starą dobrą Wojnę o Pierścień, w którą udało się w listopadzie zagrać 3 razy.

A jako honorową wzmiankę wymienię Cywilizację poprzez wieki i powrót do wersji papierowej po 4 latach. Tak, obsługa tej gry jest upierdliwa ale satysfakcję po takiej rozgrywce odczuwam o wiele głębiej niż po "szybkiej" partyjce na telefonie.
mordajeza
Posty: 434
Rejestracja: 19 lut 2019, 13:16
Has thanked: 244 times
Been thanked: 349 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2024

Post autor: mordajeza »

W listopadzie 33 partie w 16 różnych gier.

Nowości:

Endeavor: Wiek Żagli (3 partie) - I to jest euro, jakie lubię i szanuję. Nieprzesadnie skomplikowane, z fajną tematyką, z odczuwalnym (dla mnie) klimatem, z ciekawą interakcją, bardzo ładnie wydane. Zostaje w kolekcji, bo grało się bardzo przyjemnie, a przypomnienie sobie zasad nawet raz na kilka miesięcy nie powinno stanowić żadnego problemu.

Ślimaki (7 partii) - Gra, która w listopadzie zdominowała nasz rodzinny stół. Pierwszymi wrażeniami podzieliłem się w wątku o grze, a że po 7 partiach nic się nie zmieniło, to nie będę się powtarzał. W skrócie: świetne planszowe odwzorowanie komputerowych Wormsów!

Inne warte wzmianki:
Zagrałem swoją drugą partię w Diunę: Imperium i jakoś wciąż nie porwało. Nie wiem... Ta gra ma wszystko, co teoretycznie powinno trafiać w mój gust, w pierwszej partii widziałem duży potencjał, a po drugiej jest takie "jednak meh". Kolega dokupił ostatnio jakieś bajery (figurki, dodatek), więc na pewno będzie jeszcze okazja dać kolejne szanse. Zobaczymy.

Inne grane: Kingdomino, Pędzące Ślimaki, Tajniacy, LOTR LCG, Story Cubes, Dzieci Kontra Rodzice, Marvel United: X-men, Minecraft: Budowniczowie i Biomy, Patchwork, Wsiąść do Pociągu, W Krainie Baśni.

Gra miesiąca (3 pkt.): Ślimaki
Wyróżnienia (1 pkt): Endeavor: Wiek Żagli, Kingdomino, Marvel United: X-men, Minecraft

Klasyfikacja mojej Gry Roku po 11 miesiącach:
Spoiler:
Co za emocje! Został już tylko jeden miesiąc, a szanse na końcowy triumf ma aż 12 tytułów!
tomg
Posty: 447
Rejestracja: 02 gru 2019, 00:00
Has thanked: 149 times
Been thanked: 216 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2024

Post autor: tomg »

Darkstorm pisze: 02 gru 2024, 09:20

Wydawać by się mogło, że Tainted Grail powinien być moją grą miesiąca, ale po początkowym zachwycie, z każdą przegraną godziną mój zachwyt opadał. Gra zamieniła się w jedno wielkie czytanie skryptu za skryptem, nudnym łażeniem w te i wewte, od czasu do czasu odpaleniem menhiru. A jak jeszcze się okazało, że gra karze gdy się nie eksploruje całą drużyną, to łazimy wszędzie wspólnie. Chyba jednak tego typu gry nie są dla mnie.
Grałeś zgodnie z oryginalnymi zasadami czy z zasadami z wersji 2. ?
Awatar użytkownika
cboot
Posty: 333
Rejestracja: 17 lut 2007, 14:28
Lokalizacja: Poznań
Has thanked: 4 times
Been thanked: 21 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2024

Post autor: cboot »

Nowe warianty: Cellulose: A Plant Cell Biology Game - Mangrove scenario
Najczęściej grana: Niagara (4x)
Gra miesiąca: Cellulose: A Plant Cell Biology Game
Awatar użytkownika
Neoptolemos
Posty: 2095
Rejestracja: 09 sty 2014, 18:30
Has thanked: 201 times
Been thanked: 1049 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2024

Post autor: Neoptolemos »

Listopad co najmniej równie dobry, jak nie lepszy od października: sporo nowości, kilka świetnych staroci, dużo grania. Przeszło 60 partii w 36 tytułów. W tym aż 17 nowości, chociaż chyba żadnej nie nazwałbym wybitną, a niektóre wręcz przeciwnie.

Nowości (alfabetycznie):

5 Wież (+) - banalnie prosta licytacyjna karcianka, w której deklarujemy, ile kart weźmiemy do budowy naszych tytułowych 5 Wież. W zasadzie poza początkiem decyzje są dość proste (by nie rzec - oczywiste), ale zaskakująco przyjemnie mi się grało, na tyle fajnie, że po czteroosobowej partii na WawaGra od razu kupiłem. W domu zagrałem z żoną i jej się z kolei w ogóle nie spodobało, ale a) ewidentnie na 2 osoby jest już zbyt policzalnie i b) licytacja (nawet tak prosta) raczej nie jest jej ulubionym mechanizmem. Potestuję jeszcze jako filler na 4-5 osób, bo sam się zajarałem, ale dopuszczam do siebie myśl, że może był to impuls chwili i jedna fajna partyjka.

Bullet <3 (+) - serduszko to część nazwy gry! Bullet <3 to gra w losowanie żetonów z worka i układanie patternów, w estetyce anime. KOMPLETNIE poza obszarem moich zainteresowań, ale namówiony zagrałem 2 razy w wariant kooperacyjny i w sumie bawiłem się dobrze. Dziwny temat jest tu kompletnie nieistotny, natomiast sama kooperacyjność jest całkiem zgrabna - każdy niby działa na swojej planszetce, ale możemy odsyłać sobie nawzajem nadmiarowe żetony, jeśli partner ma większe szanse sobie je ułożyć w dobrym miejscu. Nie będę uciekał z krzykiem.

Candy Hunters (+/-) - prosta gra familijna, również o układaniu patternów, tylko że tym razem z kafelków na wspólnej planszy. Bardzo ładna, bardzo szybka, natomiast w wariant podstawowy raczej już nie zagram, bo trochę za łatwo go wymaksować (a jeśli się nie udaje, to raczej przez losowość). Podobno z dodatkowymi modułami jest lepiej, wtedy może jeszcze zagram. Tym niemniej to absolutnie nie jest zła gra, spoko jako prezent dla casuali.

Caracas (-) - ugh, nie miałem co prawda wielkich oczekiwań od kolejnej gry kafelkowej a la Kaskadia, ale ta jest naprawdę kiepska. Trik polega na tym, że za każdym razem, jak dokładamy kafel do swojego obszaru gry, musimy pobrać odpowiadający mu symbolem kafel ze wspólnej planszetki (wychodzą losowo). Szkoda, że ten gimmick kompletnie nie jest interesujący, a dodatkowo na 5 osób możliwości zaplanowania jakichkolwiek ruchów po prostu nie ma. Dodatkowo poza kilkoma podstawowymi sposobami punktacji mamy kilkanaście kafli specjalnych, każdy z inną punktacją, ale zawsze nieciekawą. Brzydkie, wtórne i nijakie. Pewnie na 2-3 osoby nie ma tragedii, ale jest to imho gra absolutnie daremna.

Chu Han (b/o) - nie oceniam, bo zagrałem zaledwie 2 rundy i to w warunkach konwentowych. Powiem tak: nie zdecydowałem się na zakup (kosztowała 90 zł), ale chętnie zagrałbym pełną partię z kimś, kto ogarnia klasyczne karcianki typu remik czy brydż. Chu Han bowiem przypomina najbardziej dwuoosobową wariację na temat SCOUTa i klasycznych trick-takingów, z pewnymi dodatkowymi akcjami na niektórych kartach, ale to tylko nakładka. Głównie chodzi o to, żeby zagrywać lepsze sekwensy niż przeciwnik, forsujac go do pasowania i szybciej zrzucić się z kart.

Fishing (+/-) - znowu karcianka ze zbieraniem lew, ale również z dziwacznym twistem, typowym dla Friedemanna Friese. Otóż Fishing składa się z serii rund, w których nie tylko punktujemy, ale również zbieramy zdobyte karty... które następnie tworzą naszą talię (!). No dobrze - a co wtedy, kiedy nic nie zdobyliśmy? Otóż taki gracz dobiera/odblokowuje NOWE karty z wyższymi cyferkami, kolorem atutowym, a czasem również innymi akcjami specjalnymi. Czyli - krótko mówiąc - jeśli pójdzie Wam dobrze i zbierzecie dużo lew, zaśmiecicie sobie talię szrotem, a inni gracze w tym czasie dostaną lepsze karty. Z drugiej strony, dobytych punktów już nikt nie odbierze. Tak jak w firmowym Wysokim Napięciu, catch-up jest tu na tyle silny, że często opłaca się specjalnie przegrać rundę lub dwie. I o ile pomysł jest super ciekawy, o tyle miałem zdecydowanie za duże poczucie chaosu związane z niewiedzą, jakie karty w ogóle biorą udział w rozdaniu. W związku z tym miałem bardzo silne wrażenie, że to "głupia losowa gra", ale też - co istotne - emocjonująca, bo podrzucanie komuś do lewy blotek daje tu sporą satysfakcję. Trochę dziwny tytuł, który sklasyfikowałbym jako "imprezowy trick-taking" - za mało tu kontroli, żebym czuł głębszą strategię, ale całkiem dużo śmiechu nad stołem. Oryginalne, to na pewno!

Gardlings (+/-) - okej, sama gra jest tak naprawdę bardzo dobra, bo to kolejny solidny push-your-luck z prostymi zasadami i dynamiczną rozgrywkę. Skąd zatem ten minusik? Otóż gra jest dla mnie paskudna, tematycznie o zupełnie niczym, a co najgorsze - mało czytelna. Patrząc jednak wyłącznie na mechanikę, to są to uproszczeni (w większości aspektów) Szarlatani z Pasikurowic, za to z komponentem puzzlowym (niezbyt trudnym). Na plus - błyskawiczna i emocjonująca rozgrywka. Ale mając w kolekcji Szarlatanów, Pradawny Las i (na ograniczony czas) Deep Sea Adventure, Gardlings mogę sobie odpuścić. Tym niemniej ładniejsze i czytelniejsze wydanie - wtedy siądę z przyjemnością.

Hippo (+/-) - prosty fillerek na dobicie, wypychamy wzajemnie swoje żetony tak, żeby pozbyć się swoich. Dokładnie to, co obiecuje okładka - szybka gierka, proste zasady, nic wybitnego. Można zagrać.

Łąka (-) - straszny smucikoń tego miesiąca, bo choć Caracas było gorsze, to od Łąki oczekiwałem ZNACZNIE więcej. Niestety dla mnie karty są za płaskie, a układanie tableau zbyt powtarzalne, żebym poczuł jakiekolwiek większe emocje. System wyboru kart byłby może ciekawy, gdyby nie były wszystkie tak podobne. Może to i dobry tableau builder na zapoznanie z gatunkiem, ale dla mnie nie ma tu NIC, co by mnie przyciągnęło do drugiej rozgrywki. Na dodatek gra jest niepotrzebnie rozwleczona na zbyt dużo rund. Zupełnie nie rozumiem powszechnych zachwytów i 209 pozycji na BGG.

MESOS (+) - o, a propos, MESOS jest w sumie niewiele trudniejsze (jeśli w ogóle) od Łąki, a dużo fajniejsze. Tzn. samo składanie tableau to też nie jest żadne gigantyczne wyzwanie, ale system wyboru nie jest tu w ogóle przekombinowany, za to każe się zawsze zastanowić, gdzie ustawić swój pionek. Znany, sprawdzony mechanizm - im dalsze pole wybierzemy, tym mamy fajniejsze opcje dobierania kart, ale ustawiamy się na końcu kolejki w następnej rundzie. Do tego co chwila wychodzą (częściowo losowo, tj. zawsze wyjdą wszystkie, ale w różnej kolejności) wydarzenia, które sprawiają, że pewne typy kart robią się w danej chwili mniej lub bardziej cenne. Zagram jeszcze.

Miasta Marzeń (+/-) - tutaj z kolei gra, która moim zdaniem jest bardzo przyjemna, ale niestety niepozbawiona frustrującej losowości. To jest kafelkowy worker placement, gdzie w każdej rundzie wyślemy dokładnie 4 pracowników po dokładnie 4 typy komponentów (kafle, budynki, karty punktacji i żetony atrakcji) i naszą główną decyzją jest, po co się najbardziej ścigamy. Jest to fajne, gra się szybko i można trochę pokombinować, ALE - dwa duże felery - karty punktacji są strasznie nudne i niezbyt sprawiedliwe, a dodatkowo już na samym początku możemy mieć "zmarnowany" ruch, jeśli startowy kafelek w ogóle nie zgrywa się z dostępnymi budynkami. Szkoda, bo moim zdaniem to się dało dopracować w developmencie.

Najeźdźcy z Północy (+) - powiedziałbym, że "yet another soulless euro", ale jednocześnie na tyle szybkie i sprytne, że mogę zagrać więcej. Worker swapping, gdzie nasi pracownicy w 3 kolorach mogą być wysyłani tylko na część pól i trzeba dobrze planować ruchy, żeby móc zawsze wykonać ten, na którym nam zależy. Grałem wcześniej raz w Najeźdźców ze Scytii i nie jestem w stanie jednoznacznie określić czemu, ale Najeźdźcy z Północy podobają mi się ciut bardziej. Solidne.

Nowe Strony (+/-) - bardzo oryginalny tytuł, który ciężko w ogóle zakwalifikować jako grę - bardziej "aktywność okołogrowa". Pomysł jest oparty na Dixicie lub nawet bardziej Tajemniczym Domostwie/Mysterium, tylko zamiast wymyślanych haseł używamy fragmentów książki (tak, komponentem gry jest dowolna książka z naszej domowej biblioteczki!). Na przetestowanie wzięliśmy sobie trzecią część Harrego Pottera i było to dość unikalne doświadczenie, które chętnie powtórzymy - ale nie w najbliższym czasie. Jeśli ktoś lubi storytelling i nietypowe pomysły, to polecam sobie obczaić, ale bez większych oczekiwań.

Odkrywcy Nocnego Nieba (+) - przepiękna (imho) wykreślanka Łukasza Szopki ze studia Lucrum Games. Co prawda boom na wykreślanki nieco już minął (mój entuzjazm również), ale w Odkrywców grało mi się bardzo przyjemnie z kilku powodów. Po pierwsze, gra wygląda świetnie, a obracająca się plansza nieboskłonu to sprytny i oryginalny bajer. Po drugie, mimo że gra jest naprawdę błyskawiczna (de facto wykonujemy w niej tylko 6 ruchów!), to można pokminić i decyzje nie są w zasadzie nigdy oczywiste. Po trzecie, choć podobnie jak w lwiej części wykreślanek nie ma tu za bardzo interakcji, czasem sprytnym strategicznie posunięciem jest celowo nieoptymalny ruch tylko po to, żeby wybierać karte na następną rundę. Samo łączenie gwiazd nieco przypomina mi poznane również w tym roku Next Station: London i to właśnie Następna Stacja wydaje mi się ciut lepszą (mniej losową) grą, ale patrząc na produkt jako całość, Odkrywcy robią na mnie co najmniej równie dobre wrażenie. Obie zostają w kolekcji, dokupiłem sobie do Odkrywców minidodatek nieco redukujący losowość i w grudniu raczej będą znowu grani.

Rakieta Imprezowa (b/o) - wariacja na temat kalamburów z domyślaniem się, co wpiszą inni. Można zagrać - jak w przypadku większości tego typu gier, to, jak będziemy się dobrze bawić, bardziej zależy od towarzystwa. Mi się podobało ;) ale na BGG chyba nie ocenię, bo akurat znam osobiście wszystkich współautorów (a z dwoma pracuję).

Res Arcana (+) - tak się złożyło, że Chu Han nie był jedyną grą Toma Lehmanna, którą poznałem w tym miesiącu. Res Arcana już od dość dawna jest wypychane z magazynu Rebela (sam trafiłem w Mystery Boxie) i w sumie szkoda, bo to bardzo sprytnie zaprojektowana, combogenna karcianka. Pewnym problemem jest chyba bardzo generyczny temat, ale nie przeszkadza on w grze. Co przy tym istotne, w grze używamy prywatnej talii składającej się z zaledwie 8 kart (!) i sama jej konstrukcja jest już pewnym wyzwaniem. Dla zaawansowanych graczy draft to mus, inaczej niektóre karty mogą być bezużyteczne.

Znaczkomania (+) - będę pisał nieco więcej dla BT, natomiast po dwóch partiach jestem miło zaskoczony. Lekka gierka z lubianym przeze mnie mechanizmem ja dzielę, Ty wybierasz, który przy tym jak rzadko kiedy pasuje do tematu. Jak na Stonemaier Games (!) dość biedne wydanie, za to w niepotrzebnie wielkim pudle, natomiast sama rozgrywka angażująca. Na razie grałem tylko w 3 osoby, wydaje mi się, że 4 będą sweet spotem, ale to już będzie sprawdzane w grudniu.

Nienowości godne wzmianki:
Death Roads: All Stars - kiedyś grę pokazali mi autorzy, BARDZO mi się spodobała, załatwili mi własny egzemplarz i... przeleżała na półce prawie dwa lata. Wstyd, bo po tej długiej przerwie przypomniałem sobie, za co ją doceniłem - za świetne oddanie komputerowego Carmageddona na planszy: faktycznie można albo starać się unikać innych kierowców i po prostu dojechać w jednym kawałku do mety, albo (opcja preferowana) zniszczyć wszystkich, którzy staną na na drodze. Chaotycznie, zabawne, pomysłowe i świetnie wydane. Mechanicznie wszystko się spina z tematem i choć gra bywa losowa, to przy zaskakująco krótkim czasie rozgrywki (dwie partie na 4 osoby zagraliśmy łącznie w 45 minut - w drugiej nawet 2 kierowców przeżyło do końca!) jest to absolutnie dopuszczalne.

Eclipse - w Eclipse z kolei zagrałem u znajomych nawet kilka razy, ale mój prywatny egzemplarz też przeleżał nietknięty nieprzyzwoicie długo. Na szczęście kolega chciał sobie porównać grę do Voidfalla i Andromeda's Edge (obie jeszcze przede mną) i zapytał, czy się możemy ustawić, na co radośnie przystałem. Trzyosobowa partia wciągnęła mnie na tyle, że już na jutro mam ustawioną kolejną, tym razem na piątkę. Wszystkie obserwacje z poprzednich partii potwierdzone - szybkie tury, spora głębia przy relatywnie prostych zasadach (Eclipse tylko udaje bardzo ciężką grę), 2h zlatują nie wiadomo kiedy.

Zwrotnice i Semafory - chociaż nie notuję zazwyczaj rozgrywek solo, odnotowuję, że Zwrotnice i Semafory wróciły do mojej kolekcji i po kilku partiach na dwie ręce (gra nie ma "oficjalnego" solo) się z tego powrotu bardzo cieszę. Niby to tylko kolejny koop będący w istocie wieloosobowym pasjansem, ale zarządzanie chaosem (jeżdżącymi z losową prędkością i tylko z grubsza zgodnie z naszym planem pociągami) jest tu świetnie pokazane. Bardzo fajny design - temat spina się z mechaniką mimo faktu, że jest ona bardzo prosta.

Poza tym grane były: A Fake Artist goes to New York, Abyss, Ark nova, Challengers, Chaos w Starym Świecie, Durian, Hard City, Lorcana, Kronologic: Paris 1920, Magic Maze, Memento Mori, Paella Park, The King is Dead, The Vibe, Wilkołaki i Wybuchowa Mieszanka.

Gra miesiąca:
Fajnie było po krótkiej przerwie wrócić do Lorcany, ale partia miesiąca to z całą pewnością Eclipse. Z nowości nic mnie nie porwało na tyle, żeby zagwarantować sobie miejsce w topce za 2024 rok, ale gdybym miał coś wyróżnić, to wskazałbym na Odkrywców Nocnego Nieba, Res Arcana albo Znaczkomanię.
Game developer w Lucky Duck Games
Autor bloga Karta - stół!
Redaktor Board Times
Derwisz-14
Posty: 71
Rejestracja: 25 lip 2022, 01:12
Has thanked: 46 times
Been thanked: 48 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2024

Post autor: Derwisz-14 »

U mnie przeciętny miesiąc. 18 rozgrywek analogowo.
Stali bywalcy:
Projekt Gaja - 4 rozgrywki, każda rozegrana inną frakcją, wyniki wyraźnie lepsze niż w kilku pierwszych partiach. Po każdej partii jest chęć na kolejną rozgrywkę, zobaczymy jak będzie dalej. Frakcje wydają się dobrze zbalansowane, może tylko jedna wydaje mi się wyraźnie słabsza, gra praktycznie pozbawiona jest losowości, jeżeli jeszcze draftujemy rasy, kolejność, to losowości nie ma. Do tego korzystamy z randomizera do losowania układu planszy, kafelków punktowania itd. Cud, miód. W tym momencie najlepszy nabytek tego roku, jeżeli dalej będzie ogrywany, to zastanowię się nad zakupem dodatku.
Na Skrzydłach - gra wraca co jakiś czas na kilka partyjek z narzeczoną, jest losowa, ale grając w dwie osoby da się skończyć partyjkę w 40 minut wliczając rozłożenie gry.
Turbo - chyba moja nowa ulubiona gra do piwa z niegrającymi osobami, w tym miesiącu rozgrywana w dwóch nowych grupach świetnie się przyjęła, wystarczy jedna tura i gracze łapią zasady, w kolejnych partiach łatwo można dokładać kolejne elementy.
Powroty po długiej przerwie:
Blood Rage - powrót na stół po 2 latach, grając w 4 osoby nadal uważam ją za dobrą rozrywkę, w innych składach osobowych już wolę nie siadać do gry. Proste zasady sprawiają, że powrót do gry po tak długiej przerwie jest bezproblemowe, emocje przy stole też potrafią dodać wiele tej grze, ale tutaj już muszą dopisać współgracze.
Bór - powrót po 1,5 roku potwierdził moje zdanie, że to średniak. Postaram się dać jej jeszcze jedną szansę w grudniu, ale pewnie poleci na sprzedaż.
Nowości:
Spektrum - aktywność imprezowa, jak ktoś zaproponuje, to zagram, ale sam nie będę proponował.
Moje miasto - rozegrana pierwsza koperta, potwierdza się, że moja narzeczona jest dużo lepsza w abstrakty, szybkość rozgrywki i łatwość gry może sprawić, że uda się rozegrać całość. Po pierwszych partiach uczucia pozytywne, jest chęć do dalszej gry.
Voidfall - tutaj na minus czas potrzebny na rozłożenie gry oraz złożoność zasad, współgracze trochę się przestraszyli rozgrywki. Po kilku pierwszych turach zaczyna się wszystko rozjaśniać, a decyzyjność gracza na duży plus. Bardzo chciałbym, żeby współgracze dopisywali, jeżeli nie będą, to solo jest na tyle dobre, że będzie dalej testowane.
Gra miesiąca Projekt Gaja
Nowość miesiąca Voidfall
Darkstorm
Posty: 1069
Rejestracja: 04 gru 2018, 09:48
Lokalizacja: Wielkie Cesarstwo Północy Gdańsk
Has thanked: 184 times
Been thanked: 311 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2024

Post autor: Darkstorm »

tomg pisze: 02 gru 2024, 16:07
Darkstorm pisze: 02 gru 2024, 09:20

Wydawać by się mogło, że Tainted Grail powinien być moją grą miesiąca, ale po początkowym zachwycie, z każdą przegraną godziną mój zachwyt opadał. Gra zamieniła się w jedno wielkie czytanie skryptu za skryptem, nudnym łażeniem w te i wewte, od czasu do czasu odpaleniem menhiru. A jak jeszcze się okazało, że gra karze gdy się nie eksploruje całą drużyną, to łazimy wszędzie wspólnie. Chyba jednak tego typu gry nie są dla mnie.
Grałeś zgodnie z oryginalnymi zasadami czy z zasadami z wersji 2. ?
Nawet 3. ( z kodami na butlę tlenową :wink: ). Grając na normalnych to bym nie zdzierżył. Kiedyś próbowałem na normalnych ale się wkurzyłem i gra wylądowała na 2 lata na półce.
Awatar użytkownika
PytonZCatanu
Posty: 5096
Rejestracja: 23 mar 2017, 13:53
Has thanked: 2011 times
Been thanked: 2611 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2024

Post autor: PytonZCatanu »

Poochacz pisze: 30 lis 2024, 12:06 Zwierzęta z Baker Street - ekipa futrzaków na tropie. Taki Detektyw w wersji junior. Sprawy składające się ze stosów kart, żetony czasu. Syn jest póki co zainteresowany więc będziemy grać dalej.
Ile twój syn ma lat? Zastanawiam się pod kątem mojego 6latka 😊
Garść statystyk z BGG | Moje TOP 100 - stan na 27.03.2025
Awatar użytkownika
Poochacz
Posty: 547
Rejestracja: 16 maja 2014, 17:27
Has thanked: 135 times
Been thanked: 337 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2024

Post autor: Poochacz »

PytonZCatanu pisze: 03 gru 2024, 12:30 Ile twój syn ma lat? Zastanawiam się pod kątem mojego 6latka 😊
Skończy 8 w styczniu. Lubi czytać więc sam chętnie czyta wszystkie karty. Jedyne na co narzekał to fakt że kierujemy jednocześnie całą grupą zwierzaków a on wolałby osobno :) Myślę że z 6-latkiem też można spokojnie zagrać - historia jest prosta. Można wcześniej go zaznajomić z osobą Sherlocka bo jest on tu wrzucony bez zbędnych wyjaśnień.
Awatar użytkownika
BOLLO
Posty: 6260
Rejestracja: 24 mar 2020, 23:39
Lokalizacja: YT
Has thanked: 1291 times
Been thanked: 1967 times
Kontakt:

Re: Gra miesiąca - Listopad 2024

Post autor: BOLLO »

Sporo w tym roku ograłem "nowości" (nie mylić z nowościami tegorocznymi :mrgreen: ) i wiele z nich mnie naprawdę urzekła. Grając w nowopoznane gry czułem się niczym dziecko odkrywające jakieś nowe płaszczyzny.....nieznane dotychczas miejsca (mechaniki) i to sprawiało mi olbrzymią radość.

W listopadzie pojawił się Endeavor Deep Sea i mnie totalnie oczarował. Gra ma swoje wady (gracz może się zablokować i nie ma jak wygrać) ale ogólnie jest to naprawdę dobry tytuł. Polecam nieprzekonanym aby dali mu szansę. W ciemno nie kupować bo drogie to ale zagrać u kumpla/konwencie warto.
Awatar użytkownika
Neoptolemos
Posty: 2095
Rejestracja: 09 sty 2014, 18:30
Has thanked: 201 times
Been thanked: 1049 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2024

Post autor: Neoptolemos »

PytonZCatanu pisze: 03 gru 2024, 12:30 Ile twój syn ma lat? Zastanawiam się pod kątem mojego 6latka 😊
Nie wiem, od jakiego wieku gra się sprawdzi - ale ja rozegrałem całość w dwie osoby dorosłe (!) i mimo że nie jesteśmy grupą docelową, to byliśmy wkręceni. Sam system jest znakomity, a i literacko jest to po prostu bardzo dobrze napisane. Gdybym miał dziecko w wieku 6-7 lat, to na pewno bym mu kupił i najwyżej (gdyby się okazało, że jest za trudne) zaczekał - ale WYDAJE mi się, że 6latek już spokojnie ogarnie przy pomocy rodziców (a ci też nie będą się nudzić!).
Game developer w Lucky Duck Games
Autor bloga Karta - stół!
Redaktor Board Times
Awatar użytkownika
kuleczka91
Posty: 510
Rejestracja: 10 lut 2020, 18:27
Has thanked: 860 times
Been thanked: 578 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2024

Post autor: kuleczka91 »

W listopadzie nie było tak źle z rozgrywkami :)

Biały Zamek + Matcha
W końcu doczekaliśmy się premiery dodatku do Białego Zamku. Dodatek dodaje nam nowy kolor kości i dodatkowe 3 tury w każdej rozgrywce. Mi dodatek bardzo siadł. Najbardziej podoba mi się w nim to, że nie psuje niczego w grze podstawowej, nie dokłada jakichś dziwnych zasad, a zamiast tego w zamian otrzymujemy kolejne pola do stawiania kości. W grze nie da się zrobić wszystkiego tak jak w podstawce. Jak pójdziemy w dodatek to znowu nie zrobimy czegoś w podstawce, no a już nie zawsze starczy nam na wszystko zasobów. Tak jak w podstawce każda rozgrywka potrafi się potoczyć w inny sposób w zależności od tego czego deficyt nas dosięgnie. Ogólnie uważam to za udany zakup i wydaje mi się, że dodatek na stałe już będzie u nas doczepiany do tej gry. Jedna rozgrywka z tym dodatkiem była dla mnie jak złoto, bo tak mi dobrze poszło, że udało mi się ustanowić swój nowy rekord w grze tj. 101 pkt xD. Wiem, że prędko tego nie osiągnę, a i że siostra z moim tak szybko mi tego nie przebije xD. Nie mam pojęcia jakie ludzie mają wyniki, ale dla mnie to było osiągnięcie, bo w podstawce max co mi się udało wyciągnąć to 86 pkt, także byłam z siebie mega dumna. Pierwszy raz widziałam tak ładnie rozbdowaną u mnie latarnie, która miała chyba wszystko co w niej szło otrzymać z różnych rzeczy xD. Ocena: 8/10.

Nucleum + Australia
No w końcu mi i mojemu udało się naciągnąć siostrę na ponowne zagranie w Nucleum, ale tym razem na Australii, która mi i mojemu bardziej siadła, bo jest ciaśniejszą mapą. Siostra kiedyś tam zagrała z nami, ale to było takie granie po omacku, nie ogarniała działania sieci i takie tam. Teraz już była bardziej przygotowana po instrukcji, no i to było to :D. Na tyle, że zamówiłam kolejny dodatek do gry Court of Progress i już jest wojna między nami, kto gra nowymi eksperymentami xD. W sumie wpadły 3 rozgrywki. Każda z rozgrywek potoczyła się w inny sposób, dzięki temu że za każdym razem jest inne rozłożenie startowych budynków i blokad na planszy. W Australii dochodzą też statki i dają kolejną warstwę kombinowania jak zasilić budynki, gdyż statkami można transportować tylko surowce fizyczne tj. węgiel i uran, a energii elektrycznej nie. Czasami brak statku w jakimś kluczowym miejscu uwalał mi plany, bo dostawienie się nim w późniejszej fazie gry bywa zabyt drogie i nieopłacalne. Fajne jest też rozwiązanie z kopalniami na planszy, które można przejąć i każda z nich generuje nam bazowo 1 węgiel za free. Czasami ktoś zwinął nam sprzed nosa i trzeba było kombinować dalej. Ogólnie cieszę się, że dałam tej grze szansę jeszcze po dokupieniu Australii, bo sama podstawka niestety była dla nas za luźna, a w dodatku prędzej można poczuć, że przeciwnik od czegoś nas odciął, albo ubiegł w postawieniu swojego budynku. Póki co 8/10, ale tylko dla Australii.

Piraci z Maracaibo
Ta gra to nowość w kolekcji siostry. Udało nam się zagrać tylko raz. Pierwsze skojarzenie to było dla mnie przerobione GWT, bo ruch do 3 pól, odblokowywanie zdolności i robienie okrążeń (tak wiem, że to ten sam autor). Nie znam w ogóle Maracaibo także tu nawet nie będę z tym porównywała. Początkowo rozgrywka leciała u nas dosyć szybko, ale im bliżej końca tym bardziej zwalniała, bo każdy próbował pospełniać jak najwięcej celów, które punktowały na koniec gry. U nas dwie osoby poleciały w skarby i ich zakopywanie, a mi jakoś z tym zupełnie było nie po drodze i spełniałam się w zbieraniu zniżek na zakup kart, z kasą też nie miałam problemów i starałam się spełniać jak najwięcej celów, które miałam do ogarnięcia. No i też mi całkiem dobrze szło w śmiganiu na planszy za Maracaibo. Szczerze mówiąc w ciągu gry byłam mocno w tyle z punktami, ale udało mi się pod koniec nieźle tą stratę nadgonić. W tej grze z jednej strony fajnie, że do końca gry nie wiemy kto będzie zwycięzcą, a z drugiej nie bardzo mi się podoba to, że w ciągu gry zgarniemy jakieś śmieszne punkty, a na koniec jak zaczniemy zliczać punkty ze wszystkiego to machniemy kilka okrążeń na liczniku, że pod koniec nam brakowało żetonów do ozaczania punktów i zaczęliśmy je zdejmować z rezydencji xD. Sama gra jest w sumie spoko wykonana, choć przydałaby się mata do rozkładania układu kart. Jest też dużo szybszą opcją na rozegranie rozrywki w porównaniu z takim GWT. Na pewno jeszcze do tej gry wrócę. Mimo przegranej nie zraziłam się w ogóle. Gra na pewno nie jest nudna i zawsze można pokombinować skąd próbować zyskać kolejne punkty. Ocena 7/10.

Phoenix New Horizon
Tu w zasadzie była kontynuacja rozgrywek z poprzedniego miesiąca. Myślę, że co chciałam to napisałam już miesiąc temu. Podsumowując grę póki co trzymam w kolekcji, bo siostra ją polubiła. Ciekawsze rozgrywki są we troje niż we dwoje. Myślę, że gdyby opuściła moją kolekcję to jakoś specjalnie bym za nią nie tęskniła - 7/10.

Brzdęk w Kosmosie + Pulsartomat
Dawno nie graliśmy w Brzdęka, więc ugadaliśmy się na rozgrywkę 3 osobową z Pulsartomatem. Sam moduł z maszynami mi się podoba, bo opóźnia zdobycie najlepszego artefaktu. Mieliśmy jeszcze moduł z Sejfem (całkiem spoko), ze zmiennymi kosztami w Markecie (z tego mało co korzystaliśmy) i ostatni najsłabszy moduł z Motorkami.
/Nadal uważam, że to dla mnie najlepszy Brzdęk, szkoda tylko, że to nie ta szata graficzna... - 7/10.


Ticket to Ride Northern Lights i Wsiąść do Pociągu: Półwysep Iberyjski
Obie plansze rozgrywane u rodziców w 4 osobowym składzie. Narzeczony grał pierwszy raz na obu z nich. Bardziej mu się podobało Northern Lights, gdyż uznał, że Półwysep Iberyjski jest zbyt losowy przez mechanikę festiwali. Ja tam chętnie zagram na jednej i na drugiej planszy, obie mi przypadły do gustu - 7/10.

Wyprawa Darwina + Ziemia Ognista
Siostra miała ochotę zagrać w Darwina z dodatkiem, bo dawno nie graliśmy. Pierwsza rozgrywka była przeze mnie tak źle rozegrana, że szczerze mówiąc nie widziałam sensu grania w to do końca i oddałam wygraną walkowerem siostrze. Zaraz po tej niepełnej rozgrywce jednak namówiła mnie na kolejną. Druga rozgrywka już była dużo lepsza, choć wciąż miałam wrażenie, że klepiemy biedę, że w poprzednich grach kiedyś tam szło nam zdecydowanie lepiej. Mimo wszystko dograliśmy tym razem do końca, siostra wygrała ponownie, ale tym razem przepaść w punktach nie była taka jak w poprzedniej rozgrywce. Mimo wszystko nadal uważam to za jeden z ciekawszych tytułów w naszej kolekcji. Szkoda, że nie udało się dokupić mini dodatków do gry, bo większość już była niedostępna, a Portal niestety nie dodrukował - 8/10.

Viticulture + Toskania
Dawno nie graliśmy w Viti, a to jedna z naszych ulubionych gier. W zasadzie rozgrywka była ciekawa, gdyby nie przewaga narzeczonego dzięki większościówce w gwiazdkach na planszy Toskanii to by przegrał za samą realizację zamówień, no cóż...bywa i tak. Nadal uwielbiam 8/10.

Roll Player
Dla tej gry braliśmy głównie paczkę, bo parę lat temu był spory hype na nią, chcieliśmy kupić, ale nie było dodruku przez bardzo długi czas, a jak w końcu zrobili dodruk podstawki to nam już dawno przeszła ochota na kupno tego. W zasadach gra dosyć prosta, fajne kosteczki, wykonanie całkiem dobre. Początkowo było spoko, ale im dalej w las tym mniej nam się chciało w to grać, bo zaczynaliśmy się nudzić, ale dograliśmy to do końca. Ogólnie po tej rozgrywce zgodnie stwierdziliśmy, że na pewno tego nie kupimy, bo wg nas jest trochę zbyt mała decyzyjność lub ilość opcji odnośnie zmiany wyników na kości żeby mieć większy wpływ na to co nam się uda poustawiać do końca gry żeby się zmieścić w odpowiednich widełkach. Karty ze zdolnościami nie zawsze pojawią się w potrzebnym momencie, a jak już się trafiła fajna to nie zawsze nas było na nią stać. Szczerze mówiąc cieszę się, że sprawdziliśmy ją dzięki PP, bo tak to by szukała nowego właściciela. Więcej satyfakcji z układania i wpływu na wyniki mam w Sagradzie tak szczerze mówiąc ;). Ocena: 5/10.

Splendor: Marvel
Gra poznana z Poczty Planszówkowej. Znamy klasycznego Splendora, bo to była jedna z naszych pierwszych gier jak zaczynaliśmy. Swego czasu jak wychodziła wersja Marvel to było sporo ochów i achów to stwierdziłam, a zagramy z czystej ciekawości skoro już jest. No i ta gra to było w sumie rozczarowanie, bo poza kilkoma minimalnymi zmianami w grze nie różni się totalnie niczym od pierwowzoru. W Marvelu zostały dodane znaczki Avengers żeby jedna płytka z 3ma punktami była przechodnia między graczami, do zakończenia gry wymóg posiadania wybudowanej przynajmniej 1 karty z każdego koloru kamienia + zielony żeton, który można zdobyć w banalny sposób budując jakąkolwiek kartę 3 poziomu. Zagraliśmy jedną partyjkę, którą udało mi się wygrać i spakowane do pudła - 5/10.

Na grę miesiąca wybieram Biały zamek + Matcha. Dla mnie ta gra będzie chyba także grą roku, bo bardzo często ląduje u nas na stole, a ja zawsze chętnie w to zagram :) Mega się cieszę, że jednak zdecydowałam się kiedyś na zakup w ciemno tej gry, bo bym nawet nie wiedziała co straciłam :D

Plany na grudzień? Szczerze mówiąc, bardziej plany są w sferze "chciałabym, aby się udało zagrać w", a rzeczywistość czasami pokazuje swoje. No więc chciałabym poznać: Men-Nefer (obecnie jestem na etapie ogarniania instrukcji), Nucleum: Court of Progress (to na pewno zagramy, bardziej niż pewne), Destylaty (bo siostrze już dojechały), Sankore (raczej małe szanse, że znajdziemy czas) i Daitoshi (nie wiem czy wyrobię z instrukcją przed świętami/sylwestrem). Zobaczymy ile z tego uda się spełnić :)
Awatar użytkownika
mordimer5
Posty: 57
Rejestracja: 04 gru 2015, 02:13
Has thanked: 45 times
Been thanked: 90 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2024

Post autor: mordimer5 »

Listopad, bardzo fajny miesiąc bo głównie masterowaliśmy gry, które lubimy.

Nowość a zarazem GRA MIESIĄCA:

Scout - Totalne zaskoczenie, jak wiele radości i jak wiele głębi wyciągamy z tak prostej a zarazem tak szybkiej karcianki. Graliśmy głównie w 3, 4 i czasem w 5 graczy, nie mam ochoty próbować wariantu na dwójke, ale w powyższych składach gra daje ciutkę inne doznania. Czuje się trochę jak taki emeryt podczas rozgrywek w Scoucika, wiecie takie stare dobre karciochy! Ale, ta frajda jest bezcenna. KUPUJCIE !

Stali goście :

Trickerion + dawn of technology - Po wielu latach, nadal złoto na mojej półce. Nasze 4 osobowe rozgrywki to 4 godzinna zabawa ale frajda jest nadal tak ogromna, jak i wtedy po zakupie. Kupujcie i cieszcie się tym wspaniałym euro.

Terraformacja Marsa Gra Kościana - Jakaś 13 partia na koncie w ciągu miesiąca, czy nadal muszę mówić iż oddaje ducha terrafomacjii w dużo krótszym czasie ? Tak, to inna gra ale gdyby moja żonka nie była fanką oryginału, to siadałbym już tylko do tej.

Terra Mystica - 2 partie w ciągu jednego dnia, przypomniałem sobie jak kiepski w to jestem :) dobry eurasek, ciasny na 4 graczy a my zawsze się tak zblokujemy, że potem cieżko się rozwijać, dla mnie takie 7/10 ale bankowo jest to klasyk, który warto poznać a może odrazu wsiąść w Erę Innowacji ?

Pandemic Legacy Sezon 0 - Jesteśmy we wrześniu, jest nadal fajnie i zaczynają dochodzić ciekawe rzeczy. Mam nadzieję, że niektóre decyzję uderzą nas wkrótce swoimi efektami i będzie jakaś niezła akcja :D Dodatkowo, mamy teraz sporo zagwozdek apropo dobrych modyfikacji naszych postaci.

Moje Miasto - 23 rozgrywka za nami, to już prawie koniec. Myślę, że za 40 zł było warto zagrać w tetrisa legacy ale nie czuje ogromnej satysfakcji z gry. Szczególnie że jest ogromna kula śnieżna, w którą można wpaść. Na szczęście nasze rozgrywki potoczyły się na równo jeśli chodzi o rozkład zwycięstw, więc problem został wyciszony.

DZIĘKI ZA WASZE OPINIE O GRACH I PAMIĘTAJCIE ABY NADAL PISAĆ BO JA TO CZYTAM I SIĘ INSPIRUJĘ ! :D
wajwa
Posty: 2303
Rejestracja: 18 sty 2008, 10:24
Lokalizacja: Zabrze
Has thanked: 361 times
Been thanked: 557 times
Kontakt:

Re: Gra miesiąca - Listopad 2024

Post autor: wajwa »

kuleczka91 pisze: 03 gru 2024, 23:41
Biały Zamek + Matcha
W końcu doczekaliśmy się premiery dodatku do Białego Zamku. Dodatek dodaje nam nowy kolor kości i dodatkowe 3 tury w każdej rozgrywce. Mi dodatek bardzo siadł. Najbardziej podoba mi się w nim to, że nie psuje niczego w grze podstawowej, nie dokłada jakichś dziwnych zasad, a zamiast tego w zamian otrzymujemy kolejne pola do stawiania kości. W grze nie da się zrobić wszystkiego tak jak w podstawce. Jak pójdziemy w dodatek to znowu nie zrobimy czegoś w podstawce, no a już nie zawsze starczy nam na wszystko zasobów. Tak jak w podstawce każda rozgrywka potrafi się potoczyć w inny sposób w zależności od tego czego deficyt nas dosięgnie. Ogólnie uważam to za udany zakup i wydaje mi się, że dodatek na stałe już będzie u nas doczepiany do tej gry. Jedna rozgrywka z tym dodatkiem była dla mnie jak złoto, bo tak mi dobrze poszło, że udało mi się ustanowić swój nowy rekord w grze tj. 101 pkt xD. Wiem, że prędko tego nie osiągnę, a i że siostra z moim tak szybko mi tego nie przebije xD. Nie mam pojęcia jakie ludzie mają wyniki, ale dla mnie to było osiągnięcie, bo w podstawce max co mi się udało wyciągnąć to 86 pkt, także byłam z siebie mega dumna. Pierwszy raz widziałam tak ładnie rozbdowaną u mnie latarnie, która miała chyba wszystko co w niej szło otrzymać z różnych rzeczy xD. Ocena: 8/10.
Szacun za te wyniki, z drugiej strony załamka :oops:
Raz mi się udało zbliżyć do 60 VP, siadłem do Matchy, mówię sobie: noo, tera stówa wleci.
A tu pyk, ledwo dobiłem do 50 VP :oops:
Always look on the bright side of life
ODPOWIEDZ