Luty kończę z jeszcze lepszym wynikiem partii niż poprzedni miesiąc i jakbym nie czekał z kolejną grą kampanijną na żonę(Łowcy) to pewnie bym przebił 70+ partii, a tak marne 61 partii i ukończone dwie kampanie(Nanolith i Divinity). Granie solo weszło w tym miesiącu bardzo. Głównie z powodu chęci odgruzowania mieszkania z gier, z którymi walczę i walczę(jak z wiatrakami), ale powoli widzę prześwity na podłodze. W marcu na pewno chcę zaliczyć kampanię Łowców(może 2x nawet jak podejdzie) i wziąć się w końcu za bary z ISS Vanguard(dobrze by było przejść zanim dodatki się pojawią z drugiej fali). Liczę, że po odgruzowania się z gier, w końcu przestanę czuć presję na ich przechodzenie i wrócę do spokojnego ogrywania kolekcji(tjaa, kto Wam będzie wtedy pisał opinie po przejściu tych wszystkich molochów xD). Dobra, sprawdźmy co tam ograłem w tym miesiącu.
NOWOŚCI
Nanolith(8/10) – udało się rozegrać całą kampanię w lutym. Bawiłem się bardzo dobrze. Wiele znanych elementów wrzuconych w cyberpunkowy klimat i otrzymujemy bardzo ciekawy tytuł. Mechanicznie bardzo przyjemny. Każda misja jest unikalna. Nie czuć nudy. Postacie są zróżnicowane i każda jest przydatna jak i ma swoją misję, w której pokazuje pazur. Fabuła pędzi, wyborów brak, ale jest epicko. Opisałem grę w dedykowanym wątku, więc tam odsyłam po więcej informacji. Ja polecam sprawdzić. Z ciekawych sytuacji, to zapamiętałem misję, gdzie udało mi się wykorzystać specjalność wrogiej jednostki, którą miałem pokonać, by ją oddzielić od armii przywołanych mobków i spokojnie wykończyć przez przebieżkę z jednej strony planszy na drugą. Każda misja to taka łamigłówka, w której może da się rozwalić stojąc i strzelając zdając się na rzuty, ale te opcje kombinowania jak i zmiany buildów postaci po prostu błyszczą i sprawiają frajdę.
Divinity Original Sin: The Board Game(5/10) – druga kampania zaliczona w lutym I tutaj niestety bez fajerwerków. Mechanicznie mamy całkiem przyjemne budowanie swojej postaci poprzez karty umiejętności oraz cechy, ale walki na 2 postacie były dla mnie mocno powtarzalne i choć ciągle coś wpada i się odblokowuje, sprzęt ma ogromne znaczenie, to po prostu brakowało mi tu zwykłej przyjemności. Niestety prócz walki nic innego się tu nie robi. Eksploracji nie ma. Wybory są, ale fabuła jest tak szczątkowa, że wyglądały one dla mnie mocno przypadkowe. Opis szerszy w wątku z grą. Moim zdaniem gra powinna wrócić do developowania, bo kilka usprawnień mogłoby zrobić z tego tytuł co najmniej dobry. A tak meh. Odradzam, tym bardziej, że kosztuje kupę kasy.
The Game: Quick & Easy(6/10) – zakupiłem na czarno piątkowej wyprzedaży w alep. Spoko. Grałem w podstawkę lata temu. Wziąłem na imprezę i zabawa była dobra. Zagrywanie kart na dwa stosy(malejący/rosnący) tak by zejść wspólnie z całej talii jest banalne mechanicznie, ale wygranie wcale proste nie jest. Zagranie karty w kolorze leżącym na stosie pozwala złamać zasadę i dać dowolną wartość, co pozwala niejako zresetować stos. Ot proste i szybkie. Nic specjalnego, ale za 10zł ciężko było nie wziąć.
The Gang(7/10) – nowość zapowiedziana przez Galaktę. Udało się zagrać na zwykłej talii wraz ze sztonami. Jak znamy zasady pokera w wersji Taxas Holdem to siadamy i gramy. Tylko zamiast blefować, musimy jak najwięcej informacji przekazać pozostałym graczom, gdyż rundę wygramy, jeśli ustawimy nasze układy malejąco. A jak to zrobić, to akurat bardzo proste. Wystawiamy żetony w liczbie graczy o malejącej wartości i rozdajemy po 2 karty. Każdy gracz może wziąć dowolny żeton, co powinno innym sygnalizować siłę jego ręki. Można zabrać żeton innemu graczowi, ale nie można wcisnąć. W pewnym momencie jak żetony znajdą właścicieli pokazujemy 3 karty, znowu rozdajemy żetony(nowe, tamte wzięte z nami zostają), a potem dwa razy po 1 powtarzając myk z zetonami. Na koniec każdy ma po 4 żetony, z czego ostatni wzięty określa pozycję układu. Na bazie żetonów trzeba odgadnąć jak się komuś układ zmieniał i co tam mogło się polepszyć/pogorszyć. Na dwie partie w 4os mam 2 zwycięstwa(gra się do 3 zwycięstw/porażek), więc z chęcią przygarnąłbym warianty utrudniające grę z oryginału. Mocno się zastanawiam nad zakupem. Wezmę jak cena będzie przyjemna.
Pax Hispanica(9/10) – rzadko, jaka gra zyskuje tak szybko w moich oczach. Zasady są finalnie proste i większość broni się tematycznie. Zagrałem na 2/3/4 osoby i na razie na pewno nie wrócę do partii 2os. Dzieje się tam stanowczo za mało i jak na zapoznanie się z grą jest to spoko, tak gra zaczyna lśnić od 3+ a im więcej tym lepiej. Mam chęć sprawdzić w 5 nawet. Rozwój naszej floty jak i placówek na mapie jest świetne i otwiera inne możliwości. Odpowiednie ogarnięcie liczby akcji odpalanych z kart vs dostępny dociąć z profesji, a granie pod dane zwycięstwo potrafi rozłupać czaszkę liczbą dostępnych opcji. Gra jest typowo Paxowa, więc zapomnijcie, że przyjdziecie na partię z danym pomysłem. To, co wyjdzie często zdecyduje co osiągniemy i ciężko będzie to przeskoczyć. Poruszanie się po krzyżu jest sporym wyzwaniem, ale można wiele ogarnąć kartami przystani. Największy minus, moim zdaniem brak powiązania profesji z tym, co robimy. Dla przykładu będąc w profesji Misjonarza i skupiając się na tym by na mapie było zero niewolników nic nie przeszkadza dalej w plądrowaniu jak leci wszystkiego na mapie. Ot nasza talia ma więcej akcji pod placówki i szerzenie wiary, ale nie ma się żadnych do tego bonusów, które by różnicowały, kto kim jest w danym momencie. Spodziewałbym się, że ktoś idący w skarby będzie miał jakiś bonus do plądrowania choćby. Oprócz tego cud, miód i chcę więcej.
50 Clues: The Pendulum of the Dead – 3 części(7/10) – w końcu po długim leżakowaniu udało się wyciągnąć tytuł do rozegrania i jak mnie on zaskoczył. Tak mroczna i zła ta gra jest. Czarnobiała otoczka, mordowanie ludzi, martwe płody, psychiatryk. No jest grubo i w sumie muszę przyznać, że brakowało mi tego. W ER często jednak mamy pokoje horror i thriller, a w naszym poletku jednak zwykle są to cukierkowate lub fantasy światy. Mechanicznie nic odkrywczego tutaj nie znajdziemy. Ot taka biedniejsza wersja Unlocka, bo wymaga webowej stronki do grania, ale jedynie do wpisywania kodów, więc wiele tam się nie dzieje(są też podpowiedzi). Zagadki to albo łączenie kart ze sobą ala Unlock albo odgadywanie kodów do wpisania. Zagadki proste nie były, jedna nas rozłożyła, więc dla mnie super i nie mogę się doczekać kolejnej serii(Leopolda). W cenach, w jakich można komplet złapać to moim zdaniem nie ma, co się zastanawiać.
Foundations of Metropolis(7/10) – nowość z KS. Jedna partia w 3os I w sumie z jednej strony mogę powiedzieć, że widziałem wszystko, bo gra ma banalne zasady, ale posiada bardzo przyjemną interakcję a w połączeniu z czasem gry mieszczącym się w godzinie można mieć chęć na kolejną partię. Gra opiera się na 3 akcjach. Pierwszą jest zakup działki. Na planszy głównej podzielonej na kratki mamy pola oznaczone liczbą i literą(typu A3), czyli zwyczajową siatkę. Koszt działki zależy od położenia karty z jej numerem na rynku(im dalej w prawo tym drożej). Jak kupimy to kładziemy swój znacznik w to miejsce. Kolejną akcją jest położenie budynku z naszej planszetki na planszę główną. Musimy budynek ułożyć wyłącznie na naszych polach, nawet tych zajętych przez inne nasze budynki, jeśli nowy jest większy od innych(rozmiary są od 1 do 4 w różnych tetrisowych kształtach). Wyłożenie nic nas nie kosztuje prócz zajęcia miejsca. Każdy budynek daje nam inny bonus, ale ogólnie podzielone są na 3 typy. Mamy budynki mieszkalne, które zwiększają ludność w mieście, z kasą(wszelkiego typu kina, markety generujące szmal) oraz specjalne(dające PZ za budynki styczne do nich, np. 2PZ za każdy inny specjalny, 1PZ za każdy dowolny budynek, 1PZ za 2 mieszkańców itd.). Ostatnią akcją jest przychód o wartości 5 + liczba kasy na budynkach jakie mamy w grze zbudowane. Gramy 3 rundy. Każda kończy się po skupieniu wszystkich dostępnych kart działek(jest to jakoś podzielone na 3 kupki, więc każda działka wyjdzie). Na koniec rundy liczymy punkty za wystawione budynki(jasna informacja na planszetce + pkt za specjalne), otrzymujemy kasę(jak w przychodzie, ale bez 5) oraz gracz posiadający największą populację otrzyma tyle PZ + bonus na daną rundę(co ciekawe kolejni gracze otrzymują PZ z następnika, więc będąc na drugi miejscu otrzymam tyle PZ co kolega na pierwszym, ale bez bonusu, a trzeci gracz otrzyma PZ w liczbie równej populacji gracza drugiego). Na koniec 3 rundy jedyne, co się zmienia to to, że zamiast kasy otrzymujemy tyle PZ. Grało się przyjemnie, szybko i można wrednie skupować działki wrogom by nie mogli się rozwinąć. Z drugiej strony rush na działki może się skończyć, że nic ciekawego nie zagramy i przeciwnicy ugrają więcej słabymi budynkami. Działki puste dają w sumie PZ na koniec gry, ale to kropla w morzu. Wykonanie gry jest przyjemne, rozłożenie i wytłumaczenie to kilka minut. Proste zasady, szybka rozgrywka i całkiem przyjemne decyzje. Ogromy minus za brak żetonów do oznaczania działek do kupienia. Od razu zaproponowałem by postawić byle, co na planszy, bo bez tego należałoby, co chwilę sprawdzać, co jest obecnie dostępne a byłoby to mega upierdliwe. A tak widzę, co jest i tylko sprawdzam cenę. Może gra nic nie urywa, ale z chęcią zagram na dobicie po cięższych tytułach.
GoCaine(7/10) – kolega
@mrozigor lubi mnie uraczyć jakimiś dziwnymi tytułami i tutaj przebił wiele. Mamy połączenie GO z produkcją i sprzedażą kokainy w Amerykach. Nasze kamienie kładziemy na mapie z siatką jak w GO. Oznaczają one punkty dystrybucji(tak kupna jak i sprzedaży). Mapa podzielona jest na kolejne krainy Ameryk. Im dalej jesteśmy na południe tym taniej kupujemy i sprzedajemy, a im dalej na północ tym drożej, więc oczywiste jest by kupować w miarę na dole a sprzedawać na górze. Ugh cała taktyka na grę sprzedana, będziecie wymiatać. W swojej turze zrobimy jedną z 3 akcji. Pierwsza to zakupy. Możemy produkować kokainę, możemy kupować poparcie polityczne w danych regionach(ot opłacone gliny rzadziej nas złapią) oraz zwiększać pulę ruchu podczas akcji…Ruchu, w której to transportujemy naszą kokainę pomiędzy punktami dystrybucji. By móc przejść z krainy do krainy to musimy posiadać w niej swój kamień. W ruchu możemy podzielić nasz towar jak chcemy, ale każda paczka to osobny punkt ruchu, więc przerzucimy mniej lub wolniej, z kolei śląc wszystko jednym transportem narażamy się na złapanie. Tutaj inni gracze mogą podrzucać info glinom, że przez daną krainę pchamy ciężarówki z kokainą. Rzucamy wtedy kośćmi k6 określając sumą czy nas złapano czy nie. Im więcej kokainy tym wyższy wynik potrzebujemy by uniknąć złapania. Z kolei kupione poparcie dodaje nam +1 do rzutu, więc czasem może być nieocenione. Jak bagiety nas złapią to wszystko tracimy, przy czym rzucamy za każdy jeden transport, jaki przechodził przez daną krainę. To wpływa mocno by tworzyć siatkę dystrybucji w każdym regionie i dywersyfikować nasz transport. Ostatnią akcją jest sprzedaż. Gra kończy się, gdy jeden z graczy osiągnie konkretną kasę, wtedy dogrywa się rundę. Gra się szybko i sprawnie. Mechanika z GO pozwala usunąć lub kogoś zblokować, co ciekawe możemy łączyć siły z kamieniami innych graczy i zamykać kolejnego gracza tym samym. Podrzucanie tropów glinom jest wredne, ale też mocno losowe. Ogólnie w mojej partii skończyło się tak, że gracz, który pierwszy przepchnął sporo kokainy ten do końca gry rozdawał karty. Dawno takiego snowballa nie widziałem a moim zdaniem zatrzymanie go było raczej niemożliwe. Trzeba trzymać się w szachu cały czas, ale po odskoczeniu to przynajmniej w 3 graczy było ciężko. Tym bardziej, że jeden z 2 był totalnie w tyłku. Ciekawa gra pokazująca jak można łączyć coś starego z nowym. Sprawdziłbym na 4.
The Godfather: Corleone's Empire(7/10) – gra wróciła na półki sklepowe a mi się udało w końcu zagrać. Przyjemne, całkiem szybkie, wredne i trochę losowe. Bardzo podobał mi się pomysł z praniem pieniędzy i wsadzeniem ich do swojej skrzyneczki, ale szczerze byłem zadziwiony ile z tej skrzynki się kasy wyjmuje. Czy to przez karty take that albo na zakup jakiejś postaci. W sumie przez większość gry to świeciła pustkami i dopiero pod koniec zaczął się przyjemny przyrost mamony. Walka o postacie jest bardzo ważna, nie tylko dla umiejętności, ale wręcz głównie by przeczekać innych graczy i zacząć działać, gdy sytuacja na planszy będzie jasna. Podoba mi się mocna zmienność układu. Coraz wpadają karty ubijające figurki i tym samym zmieniające układ sił na planszy. Umiejętne negocjacje też się przydadzą by przyciąć wygrywającego gracza, jeśli potrafimy doliczyć, kto ile ma(blef jednak też spoko). Na minus czas oczekiwania na swoją kolej, gdy nam się karty/figurki skończyły a koledzy mielą kolejne comba. W 3os odczuwalny snowball(widać moje słowo tego miesiąca), z którym ciężko coś zrobić. Gra całkowicie nie dla mnie do kolekcji, ale jak ktoś zaproponuje i nie będzie zamulać, to z chęcią zagram.
Karty Dżentelmenów(2/10) – grałem w to już na mocnej bani i dalej liczyłem by gra się jak najszybciej skończyła. Miałem przyjemność zagrać w wersję angielską z postaciami z Disneya, ale jakoś skojarzenia, co ta Elsa może zrobić z soplem i komu gdzie wsadzić…no nie. Typowy klozetowy „humor”. Nie wiem, dla kogo to. Punktowanie durne jak w Dixit. Albo coś pasuje do sentencji albo dajemy szrot by się pozbyć. Grałem w różne słowne i imprezowe gry, ale gry tak bliskiej dna to jeszcze nie widziałem. Zero frajdy, mechanika jak i układane zdania mnie bawiły przez 2 minuty, a potem było mi po prostu głupio pomimo wielu promili. No nie, nie, nie. Niech nakład spłonie. Powinno być zakopane jak E.T. na NES, gdzieś na pustyni.
Pax Illuminaten(5/10) – dłuższy opis w wątku z grą. No mi nie siadła. Za dużo euro surowców i mielenia kart by tylko wycombić jakieś super zagranie. Czekanie na swoją turę masakryczne. Zaplanować się trochę da, ale wrogowie mogą mocno namieszać na planszy i jak na początku można się przygotować tak w drugiej części gry jest walka na noże. Klimatu nie odczułem. Wiele można wytłumaczyć, ale nie sprawia to, że grało mi się lepiej. Wątpię bym siadł znowu, może, ale max na 3os, bo nie chcę znieść jajka czekając na swoją turę. Dla mnie zawód, bo byłem ciekawy a i temat mnie interesuje. No niestety, czekam na ogranie tej z wiedźmami.
POWROTY
Carcassonne(7/10) – wyciągnąłem by pograć z synem i się wciągnął. 5 partii wleciało. Z każdą staje się minimalnie lepszy. Zacząłem bez rolników, jak ogarnął podstawę, to dodałem ich w 4 partii. Ciągle przegrywa, bo zauważalnie dalekosiężnych planów nie jest w stanie ogarnąć(typu czy dać ostatniego mepla tutaj, bo zaraz zamknie i pójdzie on dalej czy nie). Podstawka dla mnie jest turbo nudna i losowa, przyjemnie to się gra z 2 dodatkami w tym zawsze z budowniczym by maksować wyciąganie z wora no, ale czego ojciec dla dziecka nie jest w stanie zrobić xD Teraz szukam bardziej odpowiednich gier dla jego wieku byśmy mogli się fajnie pobawić. Carcasonne pewnie wróci na stół nieraz, ale chyba jeszcze na niego za wcześnie.
Clinic: Deluxe Edition(8/10) – zagrałem z kolejnym dodatkiem i jak ta gra się przez to zmienia to w głowie się nie mieści. Księga ze scenariuszami jest świetna. Każdy scenariusz rzuca w nas innymi zagadkami do rozwiązania. Tutaj bawiłem się z kawą, oparzonymi, sekretarkami i blueprintami. Najciekawsi są poparzeni, którzy przylatują od danej rundy. Musimy mieć na nich przygotowaną salę operacyjną, do tego lądowisko dla helikopterów i jeszcze by nie otrzymać kary to minimum 2-3 pacjentów(zależy od rundy) w szpitalu. Jak nie ogarniemy, to 5PZ w plecy. A takie 5PZ raz stracone to już mogiła w tej grze. Recepcjonistki mi się spodobały, bo zamiast wejść, można ogarnąć 1-2 na dany moduł choroby i mieć dodatkowe ruchy niższym kosztem(od ręki dwa pkt ruchu, no ale tylko pod jeden typ choroby + płacimy co turę + jest auto). Kawę wykupowałem i w sumie dzięki temu miałem zużycie czasu na poziomie 2-3. Cudowne. Clinic ogrywam od roku i dla mnie topka euro. Zawsze z chęcią siądę i pokażę. A z kolegami zajaranymi jak ja pobawię się w podrzucanie ciężarnych.
Nowość miesiąca: Nanolith
Powrót miesiąca: Clinic
Gra miesiąca: Pax Hispanica
Kasztan miesiąca: Karty Dżentelmenów
Postanowienia na marzec: Odpalić Łowców(zasady ogarnięte, dziś grę rozkładam, jutro gram samouczek i tyle misji ile czasu będzie), sprzedać kolejne gry z kolekcji(tutaj coraz ciężej, bo to co chciałem to wyszło, gry kampanijne schodzą jedna za drugą, ale ciężko mi wywalić coś z kolekcji stałych tytułów, aż takiego problemu z miejscem nie mam na te 100 gier, prawda? PRAWDA?!) i zaliczyć konwent we Wrocławiu(Gratislavia już za tydzień, jeden dzień ogrywanie z młodym, drugi idę z ekipą, w której obecnie jestem ja

). Na plus w tym miesiącu nikłe zakupy jak i powstrzymanie się przed 2 wspieraczkami. Udało mi się w końcu dojść do wniosku, że po co mi nowy tytuł X, jak mam grę Y, którą w tym czasie wolałbym ogrywać, no bezsensu zakup, po co spychać świetne tytuły by gonić króliczka nowości, który wcale lepszy być nie musi(i często nie jest).