Się napaliłeś na 46
Kiedyś pokazałem to dwóm kumplom, ich pierwsze 18xx i chyba graliśmy 4h, a super radochy przy stole nie było (to jeszcze przed erą "18xx.games" i takiego powszechnego dostępu do tych gier jak teraz ). To po namowach z BGG i właśnie argumencie, że się nie straci spółki, nikt trupa nie wciśnie, giełda nieskomplikowana etc. Teraz tego błędu bym nie powtórzył
Tytuł jest bardziej skomplikowany niż te prostsze gry z rodziny 1830 i dość długi, szczególnie z początku. Trzeba tez go dobrze poznać - za ile otwierać spółki, skumać działanie prywatnych (jak sobie combować pewne rzeczy), skumać mapę i myki na mapie (blokowanko). To, że jedna spółką można cisnąc całą grę też nie jest łatwe, bo trzeba wiedzieć jak i kiedy ją kapitalizować.
Zasady zasadami, ale potem jak się siada to można się odbić eksplorując samemu jako pierwsze zetkniecie z takimi grami.
1846 bardzo lubię, oryginalna fajna "wyścigowa" gra, ale jako pierwszy tytuł nie polecam. Lepiej zagrać w coś ala Czokapik, 89 czy nawet 18AL (też jest pnp na BGG) i skumać podstawowe zasady - oczywiście piszę to jak ktoś będzie grał 1 raz albo sam nie ma wielkiego doświadczenia i chce pokazać coś swojej grupie. Gracz czy grupa sobie nie są równe, wiadomo, ale te "uniwersalne" tytuły na początek krzywdy raczej nie zrobią. Jak ma "siąść" to siądzie nawet i z 18Chesapeake
Takie np. portugalskie eura mają zasad tonę, ikonek milion, ale potem podczas gry na planszy widzisz jak można połączyć te ikonki i walić pezety bez opamiętania. 18xx mają co najwyżej puste kółeczka na mapie, które trzeba połączyć kafelkami, ale jak, po co, czemu i jeszcze ta giełda, a ikonek brak paaanieee
Nie da się porównać euro z 18xx, co tutaj, gdzieśtam... wszędzie ludzie czynią - że gramy w On Marsy, Brassy czy inne ciężkie eura to spoko ogarniemy 18xx, ale to tak nie działa. Taki Lacerda może i ma milion zasad, ale potem na planszy tylko szukasz rozwiązania łamigłówki, a w pociagach samemu się tworzy i potem rozwiązuje tę łamigłówkę.
Trudności zasad 18xx nie ma co demonizować, to naprawdę nieskomplikowane w zasadach gry. Tylko potem jest to zderzenie lokomotywy z wielką piaskownicą możliwości i od tego się ludzie odbijają;) Cośtam napiszą w regułach - runda operacyjna, runda giełdowa, postaw kafel, puść pociąg, zarób kasę, kup sobie kartonik na giełdzie... tylko jak ogarnąć kuwetę samemu to przerasta ludzi i potem jest "długie, żmudne, dwójki w drodze na Ostrołękę, nuda jak w polskim filmie".
Gry jak gry, ale specyficzny gatunek, nie każdemu podejdzie. To co pisał Apos - różne ludzie mają wrażenia po graniu, szczególnie samemu, a to pierwsze w zetknięciu z 18xx jest niezwykle ważne. Bo może być ostatnim
I zawsze się zastanawiam czy można być "niedzielnym osiemnastkowiczem"? w sensie - kupiłem sobie jakieś ładne wydanie na półkę, bo trzeba, ale zagram raz na rok "niezobowiązująco", tak se popykać jak w Zamkii Burgundii. Tylko grając "raz na rok", wie się co to za gry są?
Chyba się nie da, bo żeby w to dobrze grać, ba! poznać dopiero o co w tym chodzi, trzeba dużo grać i poznawać, eksplorować, uczyć się (ja proszę państwa, cały czas się uczę
cytując klasyka). Z drugiej strony jak ktoś już zakochał się w zakupach lokomotyw i jest częstym gościem światowych giełd, to takiego problemu nie ma, bo cały czas gra i wie jakie to jest genialne i wciągające
(taka dygresja)