Też mam podobną parę wśród znajomych. Podczas tłumaczenia zero pytań, więc zakładam, że wszystko jasne. Zazwyczaj dodatkowo zaczynamy od siebie i żony aby pokazać nasz pierwszy ruch wraz z dokładnym omówieniem oraz dlaczego sądzimy, że akurat taki ruch jest dobry, potem znajomy wykonuje poprawny ruch, dochodzi do jego żony i nagle się okazuje, że albo nie słuchała zasad, albo nie była w stanie ich przyswoić. W każdym razie dopiero gdzieś po połowie gry zazwyczaj zaczyna grać bardziej świadomie i samodzielnie.Fyei pisze: ↑27 maja 2022, 18:42 A co powiecie na taki przypadek?
Razem z mężem wkręciliśmy w gry parkę znajomych. Spotykaliśmy się dosyć regularnie na granie, nawet wpadło kilka wyjazdów planszówkowych. Ogólnie znajomi się zapalili i już teraz mają własną kolekcję, którą powiększają. I o ile mąż koleżanki gra rywalizacyjnie (żeby wygrać), to koleżanka miewa różne "odchyły". Pierwsze partie w średniej ciężkości tytuły praktyczne zawsze gra na pałę. Mimo, że podczas tłumaczenia zasad potakuje, że rozumie, to ja czuję, że to nie jest prawdą . I potem robi bezsensowne akcje..
O gadaniu podczas tłumaczenia nie mówię, bo już ją nauczyłam, że wtedy nie można przerywać. Często pyta męża co ma teraz zrobić, bo "ja nie wiem" (albo nie chce jej się pomyśleć), często pod koniec rozgrywki widać, że gra na siłę i wykonuje tylko najprostsze akcje w sumie bez zastanowienia. Do tej pory tylko raz odeszła w połowie rozgrywki od stołu .
Problem rozwiązałem po prostu odpowiednim doborem gier. Starałem się prezentować gry, w miarę proste, w których brak ogarnięcia jednego z graczy nie będzie miał większego wpływu na wynik pozostałych graczy. Czyli zazwyczaj jakieś pasjansowate abstrakty.