W końcu zagrałem drugi raz i potwierdziłem, że pierwsza partia była kasztanem przez tłumaczącego grę(nie tylko lipnie tłumaczone, to jeszcze rady takie by wesprzeć jego bardziej niż siebie i stanowczo za dużo pierdzielenia nad stołem).
Tutaj odpaliłem w swojej zaufanej ekipie, Mati +
mrozigor i zagrało elegancko. Choć czytałem zasady to jednak gry uczyłem się wręcz w trakcie partii(totalnie mi jakoś nie weszła do głowy). Na moje szczęście jest sporo podobieństw do rena, a po drugie wszystko jest banalne, więc zamiast myśleć jak te zasady działają to można skupić się na mięsku, czyli jak wygrać albo by nie wygrał kolejnej dominacji gracz z przewagą.
Ikonografia dla mnie jest czystsza i znacząco lepiej widoczna na kartach niż w renie. Bez problemu mogłem określić co ma przeciwnik po drugiej stronie stołu, co w renie czasami wymaga gimnastyki. Sama gra choć zasadami prostsza od rana to zaliczała więcej zmuł. Darmowe akcje robią swoje i możliwość sterowania aspektem sporo miesza.
Grałem totalnie beznadziejnie i czułem, że koledzy to robią ze mnie worek treningowy. Widać było od ręki kto ile ma już partii za sobą i gracz, który grywał ostatnio nas rozwalcował. Ja raczej bawiłem się, próbując różnych opcji, bo ciężko powiedzieć o walce kończąc na ostatniej pozycji
Gra czasami miała przestoje, gdy na planszy niewiele się działo lub następowała negacja poprzednich akcji i powrót do statusu quo. Wpadło jednak kilka tur, które dla mnie wywracały sytuację, a to zmiana sojuszu, a to wydarzenie, jakieś combo darmowych akcji. Potrafi się tam zadziać, oj potrafi.
Gra w kolekcji zostaje i czeka na brata w postaci rena. Ostatni rok przynosi mi na prawdę genialne i unikalne gry do kolekcji. Muszę spróbować innych Paxów. Jestem najbardziej ciekaw Hispanica, szkoda tylko, że informacji jest coś mało jak na grę, która ma się niby ukazać już w tym roku.