Trzy gry zdobyły w tym roku u mnie podium: (1) Revive, które zaskoczyło mnie przyjemnością jaką daje gra mimo instrukcji, która kompletnie mi nie wchodziła. (2) Voidfall, który mimo poziomu komplikacji ma zasady bardzo eleganckie, a sama gra w niego to niesamowite puzzle. (3) Dead Reckoning - który w sumie pewnie w ogóle nie pasuje do dwóch poprzednich gier, ale no przecież ma 4X i ono pewnie łączy go z Voidfallem... ee nie ważne. Nie ważne bo Dead Reckoning po prostu podbił moje serce.
Absolutnie nie powiem, że ta gra nie ma wad, ale mam trochę wrażenie, że te wady wynikają z moich... hmm.. oczekiwań. Gdy dyskutuję ze znajomymi, co im się podobało lub nie, to wskazujemy zupełnie inne aspekty i co ciekawe, to co jeden nazywa wadą, inny nazywa zaletą. Jednemu nie podoba się losowość Battle Ship'a (wieży) bo przecież DR to "eurowate" 4X (w kontraście do "czteroiXowego euro" jakim jest Voidfall), a drugiemu świetnie podchodzi to, że BattleShip wprowadza chaos jak to w walce i w sumie walka to świetny sposób do "farmowania", a zatopienie nie jest bardzo bolesne. Drugi chciałby grać do 6 Achievementów (fakt, że szybko można zakończyć grę robiąc nagle 3), innemu w ogóle nie pasują Achievementy bo to przecież "Gra Piracka". Kolejny mówi, że to "oszukany" deck-builder. Następny, że pick-up-and-deliver jest nudne.... i każdy z nich siada i chętnie gra. Bo jak nie chcesz PUnD to sie budujesz w pirata. Bo jak nie chcesz achievementów to szukasz przygód z kart Sagi. Ale jak chcesz pograć "eurowato" to grasz właśnie pod achievementy.
Nie nazwałbym jej pełnym sandboxem (Merchants and Marauders też nie, Western Legends też nie), ale mimo wszystko w zakresie stylu danej gry możesz sobie dużo "poeksperymentować". Jasne - czasem taktyka jest oczywista, czasem fart też ma znaczenie - 7 Beczek w Porcie, First Mate i Buccaneer na ręce, gdy odkrywasz The Skull Island i jesteś urządzony na 15% punktów
Czasem weźmiesz takie sobie rozwinięcie i w jego miejsce wpadnie Influence za Każdą Armatę na karcie i przeciwnik Ci to zwinie. Są w tej grze sytuacje frustrujące i czasem bardzo łatwo o istotną zmianę lidera rankingu punktów, ale nie miejcie wątpliwości - ta gra ma bardzo dużo elementów, które będą sprawiać, że będziecie chcięli wrócić.
W sumie, jeśli mam DR do czegoś porównać to bazując na odczuciu z gry, będzie to Xia: Legends of the Drift System (która IMO właśnie jest prawie idealnym sandboxem). Ja wiem - to są bardzo różne gry, ale w obu czuję... wolność - nie wiem jak to inaczej wyjaśnić, ale wiem, że cokolwiek zrobią przeciwnicy, to nadal jestem w grze, tylko muszę wymyśleć inny plan.
Co nadal nie znaczy, że nie potrafi sfrustrować - downtime, garnizony na całym I Rzędzie przed portem, 3-na-1, dociąg kart, dociąg rozwinięć kart, cholerne-żagle-po-kiego-grzyba-popłynąłem-na-IV-rząd (swoją drogą IIII?? wtf? czemu nie IV, co oni nie znają rzymskiej notacji?).
I i tak nie mogę doczekać się kolejnej gry. Idealnie na 3. Na 2 osoby za bardzo wieje wiatr na planszy i praktycznie nie wchodzimy sobie w drogę. Na 4 osoby jest downtime - szczególnie później, gdzie Combo potrafi się tak ułożyć, że wymaga czasu na rozpatrzenie. Ale i tak wolę na 4 niż dwie bo wiecej się dzieje - no ale ja uwielbiam Inis, Kemet, Root, BR i inne gry, gdzie jest dużo negatywnej interakcji - więc to wcale nie znaczy, że gra nie daje rady na 2 osoby. Ja sam pograłem pewnie z 3-4 gry solo z Automą (ale jej akcje mnie czasem irytują) i potem około 5 solo na dwie ręce. Grałem też 1 grę w 4 (przeżyłem - w sumie w Zakazanych Gwiazdach downtime jest większy) oraz jakies 5 w 3 osoby.
No i jedno zdanie o Sagach - DR nie ma bez Sag. Sorry - chętnie zagram, ale chętnie zagram coś innego. Jestem natomiast starym RPGowcem i Sagi wywołują takie wspomnienia.. odczucia. Dodatku 3 jescze nie tknąłem, więc się o nim nie wypowiem
No i (zainspirowany jednym plikiem z BGG) zrobiłem takie podsumowanie zasad w j. polskim, jak ktoś chce to dajcie maila na prv a wyślę Worda do edycji i druku: