Gra miesiąca - kwiecień 2024
- Neoptolemos
- Posty: 2029
- Rejestracja: 09 sty 2014, 18:30
- Has thanked: 198 times
- Been thanked: 961 times
Gra miesiąca - kwiecień 2024
WTEM!
Zakładam temat nieco przed czasem, ale grać w kwietniu już nie będę, a i w majówkę pisać mi się nie będzie chciało
A kwiecień był bardzo dobry - po słabym (bo wyjazdowym) marcu dobiłem do 63 rozgrywek w 25 różnych tytułów. Głównie lekkich - nie przeczę - za to kilka znakomitych!
Nowości:
Ostoja (++) - zagrane dopiero dzisiaj, ale za to od razu 3 razy i szturmem wbija się na podium mojej prywatnej topki abstraktów obok Calico i Sagrady. Pięknie wydana, proste zasady, szybka rozgrywka i idealna dawka kminienia. Trochę trudniejsza i ciaśniejsza niż Kaskadia, trochę mniej losowa od Calico, ale czuć w niej ducha obu tych gier (i podobno Reef, w którego nie grałem). Jeśli lubicie gatunek, to Ostoja jest absolutnie "must see". Dziwię się, że Rebel jej bardziej nie promuje (albo przynajmniej odniosłem takie wrażenie). 8,5/10.
Ra (++) - wspaniały klasyczny Knizia i choć zagrany tylko dwa razy, to myślę, że być może nowy ulubiony. Pierwszą partię grałem bezpośrednio po Modern Art i choć to też świetna gra, to Ra siadło mi bardziej. Licytacja jest tu nieco Nidavellirowa (choć jeżeli była tu jakaś inspiracja, to oczywiście w drugą stronę), są duże emocje przy ciągnięciu z woreczka (w grze jest dość silny element push your luck, którego się nie spodziewałem), dynamiczna rozgrywka - jestem zachwycony i na 100% będę polował na swój egzemplarz, choć z uwagi na tytuł to bardzo trudne zadanie 9/10.
Wiedźmin: Stary Świat (+) - półnowość, bo w Wiedźmina już dwa razy grałem, ale w prototyp i to ponad 3 lata temu (jeszcze przed kampanią). W końcu jednak była okazja wyciągnąć finalną grę na stół i choć dalej ma te same problemy, na które zwracałem uwagę już w pierwszych wrażeniach (problemy z czytelnością, potencjalnie słabe skalowanie na więcej osób), to dalej całkiem mi się podoba. Najlepszym dowodem niech będzie to, że skończyliśmy partię koło północy... i było nam mało, więc od razu poszła druga. Za drugim razem dodaliśmy też jeden dodatek (Na Tropie Potworów) i potwierdzam dość powszechną chyba opinię, że jest on bardzo przydatny i raczej nie będę wracał do wersji podstawowej. Ona działa - całkiem fajnie - ale asymetryczne potwory jednak są dużo ciekawsze i wcale nie komplikują nadmiernie rozgrywki. Z dużym prawdopodobieństwem będzie grane też w majówkę. Trzy lata temu wystawiłem 7/10, finalna wersja jedzie o pół oceny w górę.
Ginkgopolis (+/-) - dość ciekawy mechanicznie, choć bardzo abstrakcyjny eurosek: połączenie draftu, gry kafelkowej i area control (w sumie to głównie area control). Gra typu "szanuję, ale nie lubię" - wszystko tu działa sprawnie, ale nie budzi zbytnich emocji, a jeśli już jakiekolwiek, to negatywne, zwłaszcza że może się dość niespodziewanie skończyć (graliśmy na 4 osoby, na mniej pewnie jest to łatwiej skontrolować). Podobnie zresztą miałem z Troyes tegoż autora (Xavier Georges) i aż się dziwię, jak bardzo spodobało mi się jego Carnegie. Co dowodzi, że być może nie ma co się przywiązywać lub zniechęcać do nazwisk projektantów. 6/10.
MLEM (+) - bardzo przyjemny (i prostszy niż myślałem) push-your-luck, w który bardzo chętnie jeszcze zagram. Największym problemem MLEM jest to, że chyba nie jest dla mnie ciekawszy niż Szarlatani/Pradawny Las/Deep Sea Adventure, a półka nie jest z gumy - ale nawet jeśli sobie ostatecznie nie kupię, to nie odmówię. 7,5/10.
Parki (-) - w kwestii Parków cieszy mnie przede wszystkim to, że ich nie kupiłem, a chodziły mi po głowie. Gra jest bezapelacyjnie przepiękna, ale jak na mój gust bardzo miałka i mało emocjonująca, z płaską punktacją, niepotrzebnymi zasadami (jak na tak prostą gierkę) i bezrefleksyjnym mieleniem zasobów w punkciki. Przy czym pół biedy, gdyby była krótka, ale ciągnęła się (bez specjalnego zamulania) na 4 osoby jak flaki z olejem. Nie była to najgorsza planszówka w jaką grałem, daleko jej do tego, ale nie widzę żadnego powodu, żeby powtarzać to doświadczenie - jest więcej ładnych gier. A jeśli już, to na pewno nie w 4 osoby. 4,5/10.
Santa Monica (+) - dość lekka gierka z przyjemnym tematem i przede wszystkim oprawą graficzną, która bardzo trafia w mój gust. Mimo że na kartach, jest to w zasadzie gra kafelkowa (z grubsza) z trudniejszymi decyzjami i krótszą kołderką, niż spodziewałem się po lekturze instrukcji. Chodzi na wyprzedażach za grosze, nie przyjęła się wybitnie, ale jest bardzo solidna (tylko ma absurdalnie duże pudełko w stosunku do zawartości). 7/10.
Sowy (+/-) - mała karcianeczka z "sennej" serii Naszej Księgarni, jak na mój gust fajniejsza niż Smoki, ale w obie grałem tylko w 2 osoby i ewidentnie to nie jest optymalny skład. Najlepiej wspominam jednak oryginalny Sen, ale też grałem w niego zdecydowanie najdawniej i w trójkę. 6,5/10.
Tiletum (+) - bardzo smutnoszare euro - zarówno graficznie, jak i tematycznie. Trzy kolory szarych kostek to już w ogóle lekki skandal tym niemniej sama gra była dokładnia taka, jak się spodziewałem - bardzo sprytna mechanicznie, fajnie wykorzystująca kostki (jak to u Włochów), z odpowiednio krótką/długą (niepotrzebne skreślić) kołderką, ale też chirurgicznie pozbawiona klimatu. Zagram bez żalu (a nawet z przyjemnością), ale mój egzemplarz leci od razu w świat - tego typu eurosy niestety same się nawzajem zjadają i nie będzie miała wielu szans na wyjście na stół przy Lorenzo, Orleanie czy Grand Austria Hotel. 7,5/10.
Nienowości godne wzmianki:
Lorcana - wkręciłem się mocno i w kwietniu kilka razy przeszedłem się nawet na turnieje. To nie jest najlepsza pojedynkowa karcianka w którą grałem, ale na jej niewątpliwą korzyść przemawia Disney i fakt, że jest obecnie żywa i aktywna. udało mi się też na tyle ogarnąć kolekcję, że choć mam jeszcze pojedyncze braki, mogę już składać w miaaarę kompetytywne talie - teraz tylko trzeba się tego nauczyć
Dice Masters - godne wzmianki jest to, że choć to gra z mojego ścisłego top3, to nie grałem w nią przez 2 lata dalej jest wyborna, niestety tylko dwie osoby w Warszawie wciąż przejawiają chęć spotykania się na turlanie (i różnie bywa z naszym umawianiem się), ale grało się znakomicie.
Ahoy - czwarta partia i jakkolwiek gra dalej ma mnóstwo plusów, tak nie mogę nie zauważyć, że 3 na 4 razy "coś" było nie tak: albo trochę za długi czas rozgrywki, albo za szybko kończące się karty towarów/załogi, albo za mocny rozjazd między frakcjami w trakcie gry. Dostrzegam problemy, ale jednocześnie mam z gry sporo radochy. Wydaje mi się jednak, że ma ona bardzo konkretny sweet spot w 3 osoby - co wielkim problemem nie jest, ale chyba tylko na taki skład będę ją wyciągał.
Wojna w Krainie Czarów - pierwsza partia po długiej przerwie i choć bardzo się przeciągnęła (downtime i paraliż decyzyjny dawał się we znaki), to dalej bardzo mi się podoba. Nie kupiłem swojego egzemplarza i chyba nie kupię, bo zajmuje sporo miejsca na półce i stole, ale baaardzo chętnie dam się zaprosić do gry.
Inne: Daj Namiar, Pomiędzy Dwoma Zamkami Szalonego Króla Ludwika, Kroniki Zbrodni, Gra w kotka i pyszczek, Modern Art, Nidavellir, Paryż: Miasto Świateł, Pictomania, Poszły Konie, Szarlatani z Pasikurowic, Shipwreck Arcana i Harry Potter: Mistrz Pojedynków.
Gra miesiąca: Disney Lorcana
Nowość miesiąca: Ra
Powrót miesiąca: Dice Masters
Zakładam temat nieco przed czasem, ale grać w kwietniu już nie będę, a i w majówkę pisać mi się nie będzie chciało
A kwiecień był bardzo dobry - po słabym (bo wyjazdowym) marcu dobiłem do 63 rozgrywek w 25 różnych tytułów. Głównie lekkich - nie przeczę - za to kilka znakomitych!
Nowości:
Ostoja (++) - zagrane dopiero dzisiaj, ale za to od razu 3 razy i szturmem wbija się na podium mojej prywatnej topki abstraktów obok Calico i Sagrady. Pięknie wydana, proste zasady, szybka rozgrywka i idealna dawka kminienia. Trochę trudniejsza i ciaśniejsza niż Kaskadia, trochę mniej losowa od Calico, ale czuć w niej ducha obu tych gier (i podobno Reef, w którego nie grałem). Jeśli lubicie gatunek, to Ostoja jest absolutnie "must see". Dziwię się, że Rebel jej bardziej nie promuje (albo przynajmniej odniosłem takie wrażenie). 8,5/10.
Ra (++) - wspaniały klasyczny Knizia i choć zagrany tylko dwa razy, to myślę, że być może nowy ulubiony. Pierwszą partię grałem bezpośrednio po Modern Art i choć to też świetna gra, to Ra siadło mi bardziej. Licytacja jest tu nieco Nidavellirowa (choć jeżeli była tu jakaś inspiracja, to oczywiście w drugą stronę), są duże emocje przy ciągnięciu z woreczka (w grze jest dość silny element push your luck, którego się nie spodziewałem), dynamiczna rozgrywka - jestem zachwycony i na 100% będę polował na swój egzemplarz, choć z uwagi na tytuł to bardzo trudne zadanie 9/10.
Wiedźmin: Stary Świat (+) - półnowość, bo w Wiedźmina już dwa razy grałem, ale w prototyp i to ponad 3 lata temu (jeszcze przed kampanią). W końcu jednak była okazja wyciągnąć finalną grę na stół i choć dalej ma te same problemy, na które zwracałem uwagę już w pierwszych wrażeniach (problemy z czytelnością, potencjalnie słabe skalowanie na więcej osób), to dalej całkiem mi się podoba. Najlepszym dowodem niech będzie to, że skończyliśmy partię koło północy... i było nam mało, więc od razu poszła druga. Za drugim razem dodaliśmy też jeden dodatek (Na Tropie Potworów) i potwierdzam dość powszechną chyba opinię, że jest on bardzo przydatny i raczej nie będę wracał do wersji podstawowej. Ona działa - całkiem fajnie - ale asymetryczne potwory jednak są dużo ciekawsze i wcale nie komplikują nadmiernie rozgrywki. Z dużym prawdopodobieństwem będzie grane też w majówkę. Trzy lata temu wystawiłem 7/10, finalna wersja jedzie o pół oceny w górę.
Ginkgopolis (+/-) - dość ciekawy mechanicznie, choć bardzo abstrakcyjny eurosek: połączenie draftu, gry kafelkowej i area control (w sumie to głównie area control). Gra typu "szanuję, ale nie lubię" - wszystko tu działa sprawnie, ale nie budzi zbytnich emocji, a jeśli już jakiekolwiek, to negatywne, zwłaszcza że może się dość niespodziewanie skończyć (graliśmy na 4 osoby, na mniej pewnie jest to łatwiej skontrolować). Podobnie zresztą miałem z Troyes tegoż autora (Xavier Georges) i aż się dziwię, jak bardzo spodobało mi się jego Carnegie. Co dowodzi, że być może nie ma co się przywiązywać lub zniechęcać do nazwisk projektantów. 6/10.
MLEM (+) - bardzo przyjemny (i prostszy niż myślałem) push-your-luck, w który bardzo chętnie jeszcze zagram. Największym problemem MLEM jest to, że chyba nie jest dla mnie ciekawszy niż Szarlatani/Pradawny Las/Deep Sea Adventure, a półka nie jest z gumy - ale nawet jeśli sobie ostatecznie nie kupię, to nie odmówię. 7,5/10.
Parki (-) - w kwestii Parków cieszy mnie przede wszystkim to, że ich nie kupiłem, a chodziły mi po głowie. Gra jest bezapelacyjnie przepiękna, ale jak na mój gust bardzo miałka i mało emocjonująca, z płaską punktacją, niepotrzebnymi zasadami (jak na tak prostą gierkę) i bezrefleksyjnym mieleniem zasobów w punkciki. Przy czym pół biedy, gdyby była krótka, ale ciągnęła się (bez specjalnego zamulania) na 4 osoby jak flaki z olejem. Nie była to najgorsza planszówka w jaką grałem, daleko jej do tego, ale nie widzę żadnego powodu, żeby powtarzać to doświadczenie - jest więcej ładnych gier. A jeśli już, to na pewno nie w 4 osoby. 4,5/10.
Santa Monica (+) - dość lekka gierka z przyjemnym tematem i przede wszystkim oprawą graficzną, która bardzo trafia w mój gust. Mimo że na kartach, jest to w zasadzie gra kafelkowa (z grubsza) z trudniejszymi decyzjami i krótszą kołderką, niż spodziewałem się po lekturze instrukcji. Chodzi na wyprzedażach za grosze, nie przyjęła się wybitnie, ale jest bardzo solidna (tylko ma absurdalnie duże pudełko w stosunku do zawartości). 7/10.
Sowy (+/-) - mała karcianeczka z "sennej" serii Naszej Księgarni, jak na mój gust fajniejsza niż Smoki, ale w obie grałem tylko w 2 osoby i ewidentnie to nie jest optymalny skład. Najlepiej wspominam jednak oryginalny Sen, ale też grałem w niego zdecydowanie najdawniej i w trójkę. 6,5/10.
Tiletum (+) - bardzo smutnoszare euro - zarówno graficznie, jak i tematycznie. Trzy kolory szarych kostek to już w ogóle lekki skandal tym niemniej sama gra była dokładnia taka, jak się spodziewałem - bardzo sprytna mechanicznie, fajnie wykorzystująca kostki (jak to u Włochów), z odpowiednio krótką/długą (niepotrzebne skreślić) kołderką, ale też chirurgicznie pozbawiona klimatu. Zagram bez żalu (a nawet z przyjemnością), ale mój egzemplarz leci od razu w świat - tego typu eurosy niestety same się nawzajem zjadają i nie będzie miała wielu szans na wyjście na stół przy Lorenzo, Orleanie czy Grand Austria Hotel. 7,5/10.
Nienowości godne wzmianki:
Lorcana - wkręciłem się mocno i w kwietniu kilka razy przeszedłem się nawet na turnieje. To nie jest najlepsza pojedynkowa karcianka w którą grałem, ale na jej niewątpliwą korzyść przemawia Disney i fakt, że jest obecnie żywa i aktywna. udało mi się też na tyle ogarnąć kolekcję, że choć mam jeszcze pojedyncze braki, mogę już składać w miaaarę kompetytywne talie - teraz tylko trzeba się tego nauczyć
Dice Masters - godne wzmianki jest to, że choć to gra z mojego ścisłego top3, to nie grałem w nią przez 2 lata dalej jest wyborna, niestety tylko dwie osoby w Warszawie wciąż przejawiają chęć spotykania się na turlanie (i różnie bywa z naszym umawianiem się), ale grało się znakomicie.
Ahoy - czwarta partia i jakkolwiek gra dalej ma mnóstwo plusów, tak nie mogę nie zauważyć, że 3 na 4 razy "coś" było nie tak: albo trochę za długi czas rozgrywki, albo za szybko kończące się karty towarów/załogi, albo za mocny rozjazd między frakcjami w trakcie gry. Dostrzegam problemy, ale jednocześnie mam z gry sporo radochy. Wydaje mi się jednak, że ma ona bardzo konkretny sweet spot w 3 osoby - co wielkim problemem nie jest, ale chyba tylko na taki skład będę ją wyciągał.
Wojna w Krainie Czarów - pierwsza partia po długiej przerwie i choć bardzo się przeciągnęła (downtime i paraliż decyzyjny dawał się we znaki), to dalej bardzo mi się podoba. Nie kupiłem swojego egzemplarza i chyba nie kupię, bo zajmuje sporo miejsca na półce i stole, ale baaardzo chętnie dam się zaprosić do gry.
Inne: Daj Namiar, Pomiędzy Dwoma Zamkami Szalonego Króla Ludwika, Kroniki Zbrodni, Gra w kotka i pyszczek, Modern Art, Nidavellir, Paryż: Miasto Świateł, Pictomania, Poszły Konie, Szarlatani z Pasikurowic, Shipwreck Arcana i Harry Potter: Mistrz Pojedynków.
Gra miesiąca: Disney Lorcana
Nowość miesiąca: Ra
Powrót miesiąca: Dice Masters
- kuleczka91
- Posty: 456
- Rejestracja: 10 lut 2020, 18:27
- Has thanked: 742 times
- Been thanked: 488 times
Re: Gra miesiąca - kwiecień 2024
W kwietniu nawet z graniem nie było najgorzej, jak na mnie to było całkiem spoko
Granie ze znajomymi:
Udało nam się z siostrą się spotkać z naszymi znajomymi na granie, z tytułów które wleciały na stół były:
- Leśne rozdanie - to w sumie zaproponowałam, bo ja jestem w tej grze wręcz zakochana. Mogę grać kilka partii pod rząd i dalej mi się nie nudzi, nawet jeśli wiecznie przegrywam. Ja standardowo bawiłam się bardzo dobrze i momentami, aż mnie serduszko bolało jak widziałam jakie karty znikną z polany, po tym jak koleżanka odrzuciła dobre karty xD. Znajomym gra też się spodobała. Tym razem to mi udało się wygrać, ale to z racji znajomości kart w grze i ich zdolności .
Na bga rówież wpadło kilka rozgrywek, ale tam był festiwal przegrywania przeze mnie xD. Co się tam w punktacji odbiję od dna to za chwilę to stracę. Mój w tej grze jest póki co niezwyciężony. Podziwiam jak jemu tak szybko na ręce przychodzą wszystkie jeleniowate i wilki...Ja to jak zobaczę wilka raz na kilka rozgrywek to cud haha. W ciągu miesiąca również graliśmy na bga w trójkę z siostrą. No i nasza sytuacja z siostrą zbytnio nie uległa zmianie w kwestii kolejnych przegranych z moim xD. Siostrze raz jak się udało wygrać to się czuła jakby zdobyła jakieś osiągnięcie w życiu xD.
Oceny gry nadal nie zmieniłam, nadal mocne 8/10, a mój powoli już rzyga tym tytułem i nie chce już słuchać propozycji o granie w Leśne rozdanie . Czekam na przyjazd Alpejskiego dodatku, zamówiłam od razu jak wystartowała przedsprzedaż, cena miło zaskoczyła . Coś czuję, że ta gra pojedzie ze mną na urlop w lecie
- Biały zamek - zarówno ja jak i znajomi nabyliśmy grę, każdy z nas wcześniej zaliczył parę partii żeby wiedzieć z czym się to je. Postanowiliśmy sprawdzić sobie wariant 4 osobowy, bo na co dzień graliśmy tylko 2 osobowo. W życiu bym nie pomyślała, że w takiej kompaktowej grze można znaleźć tyle dobra. Gra nam bardzo wszystkim siadła. Ogólnie bardzo dobrze bawię się w niej w wariancie 2 osobowym jak i w 4. Nie widziałam jakichś większych różnic jeśli chodzi o samą rozgrywkę. Ciasno jest w obu składach. W rozgrywce ze znajomymi zdobyłam dopiero 3 miejsce, ale zabawa w kombinowanie była przednia. Momentami trafiały nam się zawiechy, bo szukaliśmy optymalnych ruchów. Trochę brakowało mi większej liczby z opcjami na akcję ogrodnika, ale nie zawsze świeci słońce i trzeba grać z tym co jest.
Na następny dzień wpadły kolejne 2 rozgrywki z siostrą i ta gra to jest magia. Jedna rozgrywka potrafi się skończyć w przysłowiowe pół godziny, a druga będzie się zbliżała bardziej do godziny czasu rozgrywki ze względu na optymalizowanie ruchów. W pierwszej grze mi całkiem dobrze poszło, wygrałam niewielką różnicą punktową. W drugiej już była zacięta walka między nami, a każda z nas cierpiała na brak monet i trzeba było kombinować z wymianą Daimyo na monety i jeszcze musiało nam starczyć na wykonanie akcji xD Przegrałam drugą rozgrywkę w najgorszy możliwy sposób....na remisie i tylko przez to, że byłam w plecy na torze Czapli, albo do szczęścia zabrakło mi dosłownie 1 monetki bądź Daimyo żeby mieć 1 pkt za 5 zasobów.
Pod koniec miesiąca wpadła jeszcze jedna rozgrywka z siostrą, ale szło nam w opór ciężko. Dopiero w 3 rundzie zaczęłam czuć "wiatr we włosach", wcześniej się śmialiśmy że gdzieś nam zniknęła ta magia kombogenności, z której kręciliśmy nieraz tyle akcji naraz. No, ale dla mnie to już było za późno żeby odrobić straty i niestety przegrałam.
Gra póki co mi się nie znudziła, każda rozgrywka była w jakiś sposób inna i to jest w tej grze fajne. Z minusów: trochę mało jest kart do gry, mógłoby być więcej kart Ogrodów chociażby, niepotrzebnie tak duży znacznik do oznaczania rundy i znaczniki graczy kolejności tury. Jakościowo bardzo dobrze, zaskoczyła fajna gruba plansza, żywe kolory elementów graczy, mosty robią klimat na planszy, a po zobaczeniu monet pierwsze skojarzenie jakie się nam z siostrą nasunęło to gra Iki. Ogólnie bardzo dobrze wydane 100 zł, nie żałuję ani złotówki . Myślę, że będzie to jedna z tych gier idealnych na wyjazd. Nie zajmuje dużo miejsca, a jest nad czym pomyśleć. Dokupiłam sobie do niej drukowany insert i składanie i rozkładanie gry bez porównania, to był dobry zakup . Ocena gry: 8/10.
- Rats of Wistar - byłam mocno ciekawa rozgrywki 4 osobowej, bo graliśmy tylko w składzie 2 i 3 osobowym. Znajomi grali w grę pierwszy raz. Główną różnicą jaką zauważyłam w rozgrywce na pełny skład to taka, że przy 4 graczach to nie ma co planować wcześniej swojego ruchu, bo zanim wróci okrążenie cały plan leży w gruzach i trzeba myśleć nad czymś nowym. Początkowo klepałam biedę, bo ciężko mi było zagrać karty w odpowiednich dla mnie momentach. W zwiedzaniu Farmy też miałam problem na początku rozgrywki. Jak już się udało wbić na Farmę to już szło zdecydowanie lepiej, bo starałam się zbierać konkretne symbole żeby sobie spróbować ogarnąć konkretne misje, a głównie też odblokować jak najszybciej przesuwanie 2 myszy za 1 żeton by móc nimi sprawnie operować. Ja ogólnie bawiłam się bardzo dobrze, bo mimo tego, że szło mi opornie na początku to udało mi się ostatecznie wygrać tą rozgrywkę. W rundzie 5 to już wiedziałam, że walczę o podium tylko z siostrą, w życiu też mi się nie udało chyba zagrać tylu kart w ciągu gry xD. Nadal nie zmieniłam zdania, że gra jest świetnie skrojona pod każdy skład osobowy, bo w żadnym nie czuć luzu na planszy . Dużo też w grze daje ogranie w ten tytuł. Nie ma się co czarować, nowy gracz zawsze będzie na spalonej pozycji w porównaniu z tymi, którzy już mają zaliczone ileś rozgrywek, bo wie się w co warto iść, czego w grze najbardziej brakuje itd. Mimo wszystko koleżanka stwierdziła, że gra jej się podobała. Kolega tylko się utwierdził w tym co myślał przed grą, że to zdecydowanie tytuł nie dla niego, bo frajdę z gry psuje mu losowość. U mnie Szczury mają nadal mocną ocenę i pewne miejsce w kolekcji, ocena: 8/10.
- Golem - na koniec czekała nas rozgrywka w Golema. Był to nowy tytuł dla mnie i dla siostry. Przed rozgrywką próbowałam zapoznać się z instrukcją, ale dla mnie to było nieporozumienie. Jednak lepiej mi się czyta zasady gry widząc planszę i komponenty rozłożone na stole, bo wtedy widzę na bieżąco o czym czytam. Tak szczerze to w trakcie czytania zrezygnowałam i odpaliłam filmik Barolka i Gandalfa i dopiero po ich filmiku z omówieniem zasad i rozegraniem pierwszej rundy instrukcja stała się dużo jaśniejsza. Gdy już zasiedliśmy do rozgrywki to całą grę czułam się jak dziecko we mgle, nawet nie bardzo się czułam, że gram samodzielnie, raczej z pomocą i ciągle dopytywałam o konkretne akcje żeby się upewnić czy dobrze myślę, że tak dana akcja działa, więc pewnie byłam uciążliwa dla reszty. Finalnie do teraz się dziwię, że jakimś cudem udało mi się ugrać ponad 100 punktów na takim błądzeniu. Siostrze gra się podobała. Mi zdecydowanie nie. To nie mój klimat. Dużo też zależy od tego jakie kulki na jakie akcje wpadną w Synagodze. Golemy w sumie zabijałam bardziej z musu niż z faktycznej chęci, bo wiedziałam, że więcej stracę na tym, że wymknął się spod kontroli, więc prościej było się go pozbyć. No mnie osobiście rozgrywka w ten tytuł nie porwała i gra na pewno nie znajdzie się w mojej kolekcji. Ocena: 6/10.
Siostra ze znajomymi jeszcze zagrała w Dice Hospital ER: Emergency Roll, bo ja zajmowałam się sprawami kuchennymi. Koleżance gierka się spodobała. Później szukała chętnych na bga do grania .
Ogólnie fajnie, bo udało nam się zagrać praktycznie we wszystko co było zaplanowane, jeszcze w zanadrzu czekała TM: Kościana, ale się nie udało. Może się uda następnym razem.
----
Granie w Libero:
Głównym celem wyboru na granie w Libero było poznanie gry Evacuation, którą Fani gier nam specjalnie przywieźli, ale życie weryfikuje że nie zawsze jest tak jak się zaplanuje. Ugadaliśmy się pierwszy raz na wspólne granie z emoprzemoc i jego żoną. Cała nasza 4ka jeszcze obawiała się, że będziemy musieli być bardzo asertywni jeśli zjawi się nasz ulubieniec zamulator, a on nam zrobił psikusa i nawet go tam nie było xD. Założenie było takie, że mamy wspólnie zagrać w Budowle, a potem ja miałam grać z siostrą w Ewakuację. Po zagraniu w Budowle patrząc na zegarek widziałam, że zostało raptem 2h do końca wydarzenia i doszliśmy do wniosku, że raczej w tym czasie nie zdążymy ukończyć całej Ewakuacji (zwłaszcza, że pierwsze rozgrywki zawsze są najdłuższe + wertowanie zasad) i szkoda czasu na rozkładanie tego, a dwa że jakoś przestało mi zależeć koniecznie na graniu w Ewakuację, bo bardzo miło mi się grało (no, przynajmniej z mojej strony, nie wiem jakie odczucia ma emoprzemoc xD). Ewakuacja i tak u nas wleci do kolekcji, bo siostra zamierza ją nabyć to sobie w spokoju sprawdzimy czy gra pod nas czy nie. Ogólnie w Libero udało nam się zagrać w następujące gry:
Wielce imponujące budowle
Nasze rozgrywki rozpoczęliśmy od gry w WIB (dla mnie po prostu "Budowle"). Wszyscy się w domu przygotowaliśmy przed wydarzeniem z zasadami, żeby już tam czasu nie marnować. Najpierw zagraliśmy zapoznawczą partię bez kart celów, a dopiero do kolejnej dołożyliśmy sobie cele jak już każdy wiedział co z czym się je. Sama gra jest wydana dosyć spoko, miłe wrażenie sprawiają te wszystkie kolorowe monumenty i fajne pionki graczy. W rozgrywce każdy buduje w sumie własne poletko próbując wybudować jak najwięcej monumentów czasie gry, bo dostarczają nam one punkty na koniec gry + czasami pomagają zdobyć dodatkowe za odkryte naturalne zasoby na planszy. W ciągu rozgrywki próbujemy również otoczyć jak najwięcej swoich wybudowanych budynków żeby zdobyć za nie kolejne punkty. Dobrze, że ktoś mądry wpadł na pomysł z wieżami do gry, od których mogą biegnąć nowe drogi, bo czasami człowiek się tam zablokował i bez takiej wieży ani rusz dalej xD. W grze im się jest bliżej w kolejności tym lepiej dla nas, bo mamy większy wybór. Ostatni gracz to może co najwyżej pozamiatać ochłapy jakie zostały. Jedyne uczucie jakie czasem mi dominowało czy wziąć już jakiś monument, bo mi go za chwilę ktoś sprzątnie (ale szkoda aż tyle kasy wywalać na monument) czy jednak jeszcze się wstrzymać i liczyć na cud, że jeszcze zostanie do następnego okrążenia stołu (no, a nie zawsze tak było xD). Oczywiście w grze można zmieniać kolejność graczy i czasem się to przydawało, ale żebym jakoś specjalnie w to szła to nie. W grze nie podobało mi się to, że tych monumentów jest za mało jak na 4 graczy, bo za każdym razem nam ich zdążyło zabraknąć i ostatnie 2-3 rundy to już było takie zbieranie tego co zostało na siłę. Pierwsze co mi przyszło na myśl to, że już wiem dlaczego powstał dodatek, który dodaje nowe budowle xD. Grę bym zaklasyfikowała jako rodzinny filler do pogrania. Kupić bym nie kupiła, bo nie urzekła mnie na tyle żebym ją chciała posiadać w domu. Ocena: 6/10.
Super Mega Fajna Gra
Bardzo chciałam poznać ten tytuł, bo słyszałam sporo pochwał swego czasu. Chciałam kiedyś kupić jak była promka, ale siostra mi powiedziała, że "brzydka" xD. Pierwsze skojarzenia jakie mi przyszły w czasie grania to skojarzenie z grami takimi jak: Man muss auch gönnen können i Silver & Gold (obie bardzo lubię). Gra jest dosyć szybka, proste i klarowne zasady, z kombosami już bywało różnie. W czasie 2 partii nie udało mi się odpalić niczego co by mnie usatysfakcjonowało, ale jak widziałam co wyprawia parę razy emoprzemoc to tylko wszyscy przy stole oczami wywracaliśmy z wrażenia, że tyle udało mu się ugrać na 1 skreśleniu odpowiedniej cyferki i zobyciu z tego kolejnych bonusów xD. Mimo tego, że aż tak dobrze w grze mi się nie wiodło to mi się spodobała i widzę w niej idealną grę na wyjazd, bo jest mała, nie zajmuje dużo miejsca do rozgrywki i w sumie można ją zabrać bez oryginalnego pudełka. Ocena: 7,5/10.
Point City - mieliśmy okazję poznać drugą odsłonę Point Salad. W zasadach dosyć prosta, choć upierdliwe jest dokładanie kart na rynek odwrotnie od tego co się wzięło tj. za zabrany z rynku budynek wstawiamy surowiec, a za surowiec dajemy budynek. Gracz który wybiera skupia się na tym na co go stać, a nie żeby przykuwał specjalnie uwagę co zabrał z jakiego miejsca na stole, więc u nas raczej ktoś inny dostawiał nowe karty na rynek w zamian. Sama gra w sumie była całkiem spoko, dla mnie taka idealna karcianka na wyjazd. Na pewno jest dla mnie dużo ciekawsza od Point Salad. W kategorii gier wyjazdowych - tak, w kategorii grania w to w domu - nie, bo raczej rzadko gramy w fillery i więcej by stała i się kurzyła na regale . Ocena 7/10.
----
W ciągu miesiąca udało się jeszcze zagrać w:
GWT - udało mi się z moim zagrać 2x na bga w GWT. Pierwszą rozgrywkę sromotnie przegrał z różnicą ok. 30 punktów, a drugą niestety ja przegrałam, bo cham specjalnie poleciał do Kansas City dostarczyć ostatnie krowy tak żebym ja już ze swoimi nie zdążyła xD Przegrałam tam o 10 punktów.
Później udało nam się zagrać na bga jeszcze we trójkę z siostrą, ale tam jakiegoś wielkiego szału w punktach nie było. Przegrałam bodajże o 5-6 punktów z pierwszym miejscem, które zdobył mój. Szkoda, że na bga nie ma dodatku Kolej na Północ to w końcu bym zagrała w ten legendarny dodatek. W sumie to nadal nie zmieniam zdania, że Argentyna najlepsza, Nowa Zelandia tuż za nią i dopiero na samym końcu pierwsza odsłona serii, bo sprawia mi najmniej satysfakcji. Ocena: 7/10.
Kaskadia - rozegrałam z rodzicami i siostrą, aż jedną rozgrywkę. Po cichu liczyłam na więcej partii niż jedna, ale no....jak się gra z zamulatorami to potem są takie skutki. Mnie i siostrę ta rozgrywka wymęczyła, bo graliśmy w to chyba z 1,5h. No za długo, za długo...To jest kurcze gra na 30-40min max. W ogólnym rozrachunku skosił nas tata Myszołowami i zbieractwem szyszek, bo standardowo żal mu było je wydawać xD. No, ale już wolałam grać w tą Kaskadię niż kolejny raz we Wsiąść do pociągu. Ocena: 7/10.
Ganz schön Clever: Deluxe - zagrałam dwie partie z rodzicami i siostrą. W pierwszej rozgrywce miałam pierwsze miejsce od końca, a w drugiej zupełnie na odwrót. W sumie lubię tego Deluxa, bo jest połączeniem wszystkich części naraz (na jednej ze stron). Ogólnie zajmuje u mnie drugie miejsce zaraz za ulubioną 3ką z tej serii . Ocena 7,5/10.
Na grę miesiąca pewnie znowu bym wybrała Leśne rozdanie jak miesiąc temu, ale tym razem niech będzie ten tytuł przyznany Białemu Zamkowi, bo jest dla mnie również mega satysfakcjonujący i nadal chcę w niego rozgrywać kolejne partie .
Póki co jakichś większych planów na maj jeszcze nie mam. Czekam na dostawę gry Salton Sea (zaciekawił mnie jeden wpis na fb skojarzeniowy z Pipeline), dodatku Australia do Nucleum (to będzie u mnie ostatnia szansa dla tej gry czy pozostanie w kolekcji, jest cień nadziei, bo plansza wygląda w wariancie 2 osobowym na dużo ciaśniejszą niż ta z podstawki). Do siostry w końcu dojechał Bardwood Grove, może uda nam się też jakimś cudem w to zagrać. Mimo tego czekania na ten tytuł po samym wykonaniu gry uważam, że warto było. Zobaczymy jak rozgrywka. Po cichu liczę, że gra będzie lepsza od Zatoki Kupców .
Granie ze znajomymi:
Udało nam się z siostrą się spotkać z naszymi znajomymi na granie, z tytułów które wleciały na stół były:
- Leśne rozdanie - to w sumie zaproponowałam, bo ja jestem w tej grze wręcz zakochana. Mogę grać kilka partii pod rząd i dalej mi się nie nudzi, nawet jeśli wiecznie przegrywam. Ja standardowo bawiłam się bardzo dobrze i momentami, aż mnie serduszko bolało jak widziałam jakie karty znikną z polany, po tym jak koleżanka odrzuciła dobre karty xD. Znajomym gra też się spodobała. Tym razem to mi udało się wygrać, ale to z racji znajomości kart w grze i ich zdolności .
Na bga rówież wpadło kilka rozgrywek, ale tam był festiwal przegrywania przeze mnie xD. Co się tam w punktacji odbiję od dna to za chwilę to stracę. Mój w tej grze jest póki co niezwyciężony. Podziwiam jak jemu tak szybko na ręce przychodzą wszystkie jeleniowate i wilki...Ja to jak zobaczę wilka raz na kilka rozgrywek to cud haha. W ciągu miesiąca również graliśmy na bga w trójkę z siostrą. No i nasza sytuacja z siostrą zbytnio nie uległa zmianie w kwestii kolejnych przegranych z moim xD. Siostrze raz jak się udało wygrać to się czuła jakby zdobyła jakieś osiągnięcie w życiu xD.
Oceny gry nadal nie zmieniłam, nadal mocne 8/10, a mój powoli już rzyga tym tytułem i nie chce już słuchać propozycji o granie w Leśne rozdanie . Czekam na przyjazd Alpejskiego dodatku, zamówiłam od razu jak wystartowała przedsprzedaż, cena miło zaskoczyła . Coś czuję, że ta gra pojedzie ze mną na urlop w lecie
- Biały zamek - zarówno ja jak i znajomi nabyliśmy grę, każdy z nas wcześniej zaliczył parę partii żeby wiedzieć z czym się to je. Postanowiliśmy sprawdzić sobie wariant 4 osobowy, bo na co dzień graliśmy tylko 2 osobowo. W życiu bym nie pomyślała, że w takiej kompaktowej grze można znaleźć tyle dobra. Gra nam bardzo wszystkim siadła. Ogólnie bardzo dobrze bawię się w niej w wariancie 2 osobowym jak i w 4. Nie widziałam jakichś większych różnic jeśli chodzi o samą rozgrywkę. Ciasno jest w obu składach. W rozgrywce ze znajomymi zdobyłam dopiero 3 miejsce, ale zabawa w kombinowanie była przednia. Momentami trafiały nam się zawiechy, bo szukaliśmy optymalnych ruchów. Trochę brakowało mi większej liczby z opcjami na akcję ogrodnika, ale nie zawsze świeci słońce i trzeba grać z tym co jest.
Na następny dzień wpadły kolejne 2 rozgrywki z siostrą i ta gra to jest magia. Jedna rozgrywka potrafi się skończyć w przysłowiowe pół godziny, a druga będzie się zbliżała bardziej do godziny czasu rozgrywki ze względu na optymalizowanie ruchów. W pierwszej grze mi całkiem dobrze poszło, wygrałam niewielką różnicą punktową. W drugiej już była zacięta walka między nami, a każda z nas cierpiała na brak monet i trzeba było kombinować z wymianą Daimyo na monety i jeszcze musiało nam starczyć na wykonanie akcji xD Przegrałam drugą rozgrywkę w najgorszy możliwy sposób....na remisie i tylko przez to, że byłam w plecy na torze Czapli, albo do szczęścia zabrakło mi dosłownie 1 monetki bądź Daimyo żeby mieć 1 pkt za 5 zasobów.
Pod koniec miesiąca wpadła jeszcze jedna rozgrywka z siostrą, ale szło nam w opór ciężko. Dopiero w 3 rundzie zaczęłam czuć "wiatr we włosach", wcześniej się śmialiśmy że gdzieś nam zniknęła ta magia kombogenności, z której kręciliśmy nieraz tyle akcji naraz. No, ale dla mnie to już było za późno żeby odrobić straty i niestety przegrałam.
Gra póki co mi się nie znudziła, każda rozgrywka była w jakiś sposób inna i to jest w tej grze fajne. Z minusów: trochę mało jest kart do gry, mógłoby być więcej kart Ogrodów chociażby, niepotrzebnie tak duży znacznik do oznaczania rundy i znaczniki graczy kolejności tury. Jakościowo bardzo dobrze, zaskoczyła fajna gruba plansza, żywe kolory elementów graczy, mosty robią klimat na planszy, a po zobaczeniu monet pierwsze skojarzenie jakie się nam z siostrą nasunęło to gra Iki. Ogólnie bardzo dobrze wydane 100 zł, nie żałuję ani złotówki . Myślę, że będzie to jedna z tych gier idealnych na wyjazd. Nie zajmuje dużo miejsca, a jest nad czym pomyśleć. Dokupiłam sobie do niej drukowany insert i składanie i rozkładanie gry bez porównania, to był dobry zakup . Ocena gry: 8/10.
- Rats of Wistar - byłam mocno ciekawa rozgrywki 4 osobowej, bo graliśmy tylko w składzie 2 i 3 osobowym. Znajomi grali w grę pierwszy raz. Główną różnicą jaką zauważyłam w rozgrywce na pełny skład to taka, że przy 4 graczach to nie ma co planować wcześniej swojego ruchu, bo zanim wróci okrążenie cały plan leży w gruzach i trzeba myśleć nad czymś nowym. Początkowo klepałam biedę, bo ciężko mi było zagrać karty w odpowiednich dla mnie momentach. W zwiedzaniu Farmy też miałam problem na początku rozgrywki. Jak już się udało wbić na Farmę to już szło zdecydowanie lepiej, bo starałam się zbierać konkretne symbole żeby sobie spróbować ogarnąć konkretne misje, a głównie też odblokować jak najszybciej przesuwanie 2 myszy za 1 żeton by móc nimi sprawnie operować. Ja ogólnie bawiłam się bardzo dobrze, bo mimo tego, że szło mi opornie na początku to udało mi się ostatecznie wygrać tą rozgrywkę. W rundzie 5 to już wiedziałam, że walczę o podium tylko z siostrą, w życiu też mi się nie udało chyba zagrać tylu kart w ciągu gry xD. Nadal nie zmieniłam zdania, że gra jest świetnie skrojona pod każdy skład osobowy, bo w żadnym nie czuć luzu na planszy . Dużo też w grze daje ogranie w ten tytuł. Nie ma się co czarować, nowy gracz zawsze będzie na spalonej pozycji w porównaniu z tymi, którzy już mają zaliczone ileś rozgrywek, bo wie się w co warto iść, czego w grze najbardziej brakuje itd. Mimo wszystko koleżanka stwierdziła, że gra jej się podobała. Kolega tylko się utwierdził w tym co myślał przed grą, że to zdecydowanie tytuł nie dla niego, bo frajdę z gry psuje mu losowość. U mnie Szczury mają nadal mocną ocenę i pewne miejsce w kolekcji, ocena: 8/10.
- Golem - na koniec czekała nas rozgrywka w Golema. Był to nowy tytuł dla mnie i dla siostry. Przed rozgrywką próbowałam zapoznać się z instrukcją, ale dla mnie to było nieporozumienie. Jednak lepiej mi się czyta zasady gry widząc planszę i komponenty rozłożone na stole, bo wtedy widzę na bieżąco o czym czytam. Tak szczerze to w trakcie czytania zrezygnowałam i odpaliłam filmik Barolka i Gandalfa i dopiero po ich filmiku z omówieniem zasad i rozegraniem pierwszej rundy instrukcja stała się dużo jaśniejsza. Gdy już zasiedliśmy do rozgrywki to całą grę czułam się jak dziecko we mgle, nawet nie bardzo się czułam, że gram samodzielnie, raczej z pomocą i ciągle dopytywałam o konkretne akcje żeby się upewnić czy dobrze myślę, że tak dana akcja działa, więc pewnie byłam uciążliwa dla reszty. Finalnie do teraz się dziwię, że jakimś cudem udało mi się ugrać ponad 100 punktów na takim błądzeniu. Siostrze gra się podobała. Mi zdecydowanie nie. To nie mój klimat. Dużo też zależy od tego jakie kulki na jakie akcje wpadną w Synagodze. Golemy w sumie zabijałam bardziej z musu niż z faktycznej chęci, bo wiedziałam, że więcej stracę na tym, że wymknął się spod kontroli, więc prościej było się go pozbyć. No mnie osobiście rozgrywka w ten tytuł nie porwała i gra na pewno nie znajdzie się w mojej kolekcji. Ocena: 6/10.
Siostra ze znajomymi jeszcze zagrała w Dice Hospital ER: Emergency Roll, bo ja zajmowałam się sprawami kuchennymi. Koleżance gierka się spodobała. Później szukała chętnych na bga do grania .
Ogólnie fajnie, bo udało nam się zagrać praktycznie we wszystko co było zaplanowane, jeszcze w zanadrzu czekała TM: Kościana, ale się nie udało. Może się uda następnym razem.
----
Granie w Libero:
Głównym celem wyboru na granie w Libero było poznanie gry Evacuation, którą Fani gier nam specjalnie przywieźli, ale życie weryfikuje że nie zawsze jest tak jak się zaplanuje. Ugadaliśmy się pierwszy raz na wspólne granie z emoprzemoc i jego żoną. Cała nasza 4ka jeszcze obawiała się, że będziemy musieli być bardzo asertywni jeśli zjawi się nasz ulubieniec zamulator, a on nam zrobił psikusa i nawet go tam nie było xD. Założenie było takie, że mamy wspólnie zagrać w Budowle, a potem ja miałam grać z siostrą w Ewakuację. Po zagraniu w Budowle patrząc na zegarek widziałam, że zostało raptem 2h do końca wydarzenia i doszliśmy do wniosku, że raczej w tym czasie nie zdążymy ukończyć całej Ewakuacji (zwłaszcza, że pierwsze rozgrywki zawsze są najdłuższe + wertowanie zasad) i szkoda czasu na rozkładanie tego, a dwa że jakoś przestało mi zależeć koniecznie na graniu w Ewakuację, bo bardzo miło mi się grało (no, przynajmniej z mojej strony, nie wiem jakie odczucia ma emoprzemoc xD). Ewakuacja i tak u nas wleci do kolekcji, bo siostra zamierza ją nabyć to sobie w spokoju sprawdzimy czy gra pod nas czy nie. Ogólnie w Libero udało nam się zagrać w następujące gry:
Wielce imponujące budowle
Nasze rozgrywki rozpoczęliśmy od gry w WIB (dla mnie po prostu "Budowle"). Wszyscy się w domu przygotowaliśmy przed wydarzeniem z zasadami, żeby już tam czasu nie marnować. Najpierw zagraliśmy zapoznawczą partię bez kart celów, a dopiero do kolejnej dołożyliśmy sobie cele jak już każdy wiedział co z czym się je. Sama gra jest wydana dosyć spoko, miłe wrażenie sprawiają te wszystkie kolorowe monumenty i fajne pionki graczy. W rozgrywce każdy buduje w sumie własne poletko próbując wybudować jak najwięcej monumentów czasie gry, bo dostarczają nam one punkty na koniec gry + czasami pomagają zdobyć dodatkowe za odkryte naturalne zasoby na planszy. W ciągu rozgrywki próbujemy również otoczyć jak najwięcej swoich wybudowanych budynków żeby zdobyć za nie kolejne punkty. Dobrze, że ktoś mądry wpadł na pomysł z wieżami do gry, od których mogą biegnąć nowe drogi, bo czasami człowiek się tam zablokował i bez takiej wieży ani rusz dalej xD. W grze im się jest bliżej w kolejności tym lepiej dla nas, bo mamy większy wybór. Ostatni gracz to może co najwyżej pozamiatać ochłapy jakie zostały. Jedyne uczucie jakie czasem mi dominowało czy wziąć już jakiś monument, bo mi go za chwilę ktoś sprzątnie (ale szkoda aż tyle kasy wywalać na monument) czy jednak jeszcze się wstrzymać i liczyć na cud, że jeszcze zostanie do następnego okrążenia stołu (no, a nie zawsze tak było xD). Oczywiście w grze można zmieniać kolejność graczy i czasem się to przydawało, ale żebym jakoś specjalnie w to szła to nie. W grze nie podobało mi się to, że tych monumentów jest za mało jak na 4 graczy, bo za każdym razem nam ich zdążyło zabraknąć i ostatnie 2-3 rundy to już było takie zbieranie tego co zostało na siłę. Pierwsze co mi przyszło na myśl to, że już wiem dlaczego powstał dodatek, który dodaje nowe budowle xD. Grę bym zaklasyfikowała jako rodzinny filler do pogrania. Kupić bym nie kupiła, bo nie urzekła mnie na tyle żebym ją chciała posiadać w domu. Ocena: 6/10.
Super Mega Fajna Gra
Bardzo chciałam poznać ten tytuł, bo słyszałam sporo pochwał swego czasu. Chciałam kiedyś kupić jak była promka, ale siostra mi powiedziała, że "brzydka" xD. Pierwsze skojarzenia jakie mi przyszły w czasie grania to skojarzenie z grami takimi jak: Man muss auch gönnen können i Silver & Gold (obie bardzo lubię). Gra jest dosyć szybka, proste i klarowne zasady, z kombosami już bywało różnie. W czasie 2 partii nie udało mi się odpalić niczego co by mnie usatysfakcjonowało, ale jak widziałam co wyprawia parę razy emoprzemoc to tylko wszyscy przy stole oczami wywracaliśmy z wrażenia, że tyle udało mu się ugrać na 1 skreśleniu odpowiedniej cyferki i zobyciu z tego kolejnych bonusów xD. Mimo tego, że aż tak dobrze w grze mi się nie wiodło to mi się spodobała i widzę w niej idealną grę na wyjazd, bo jest mała, nie zajmuje dużo miejsca do rozgrywki i w sumie można ją zabrać bez oryginalnego pudełka. Ocena: 7,5/10.
Point City - mieliśmy okazję poznać drugą odsłonę Point Salad. W zasadach dosyć prosta, choć upierdliwe jest dokładanie kart na rynek odwrotnie od tego co się wzięło tj. za zabrany z rynku budynek wstawiamy surowiec, a za surowiec dajemy budynek. Gracz który wybiera skupia się na tym na co go stać, a nie żeby przykuwał specjalnie uwagę co zabrał z jakiego miejsca na stole, więc u nas raczej ktoś inny dostawiał nowe karty na rynek w zamian. Sama gra w sumie była całkiem spoko, dla mnie taka idealna karcianka na wyjazd. Na pewno jest dla mnie dużo ciekawsza od Point Salad. W kategorii gier wyjazdowych - tak, w kategorii grania w to w domu - nie, bo raczej rzadko gramy w fillery i więcej by stała i się kurzyła na regale . Ocena 7/10.
----
W ciągu miesiąca udało się jeszcze zagrać w:
GWT - udało mi się z moim zagrać 2x na bga w GWT. Pierwszą rozgrywkę sromotnie przegrał z różnicą ok. 30 punktów, a drugą niestety ja przegrałam, bo cham specjalnie poleciał do Kansas City dostarczyć ostatnie krowy tak żebym ja już ze swoimi nie zdążyła xD Przegrałam tam o 10 punktów.
Później udało nam się zagrać na bga jeszcze we trójkę z siostrą, ale tam jakiegoś wielkiego szału w punktach nie było. Przegrałam bodajże o 5-6 punktów z pierwszym miejscem, które zdobył mój. Szkoda, że na bga nie ma dodatku Kolej na Północ to w końcu bym zagrała w ten legendarny dodatek. W sumie to nadal nie zmieniam zdania, że Argentyna najlepsza, Nowa Zelandia tuż za nią i dopiero na samym końcu pierwsza odsłona serii, bo sprawia mi najmniej satysfakcji. Ocena: 7/10.
Kaskadia - rozegrałam z rodzicami i siostrą, aż jedną rozgrywkę. Po cichu liczyłam na więcej partii niż jedna, ale no....jak się gra z zamulatorami to potem są takie skutki. Mnie i siostrę ta rozgrywka wymęczyła, bo graliśmy w to chyba z 1,5h. No za długo, za długo...To jest kurcze gra na 30-40min max. W ogólnym rozrachunku skosił nas tata Myszołowami i zbieractwem szyszek, bo standardowo żal mu było je wydawać xD. No, ale już wolałam grać w tą Kaskadię niż kolejny raz we Wsiąść do pociągu. Ocena: 7/10.
Ganz schön Clever: Deluxe - zagrałam dwie partie z rodzicami i siostrą. W pierwszej rozgrywce miałam pierwsze miejsce od końca, a w drugiej zupełnie na odwrót. W sumie lubię tego Deluxa, bo jest połączeniem wszystkich części naraz (na jednej ze stron). Ogólnie zajmuje u mnie drugie miejsce zaraz za ulubioną 3ką z tej serii . Ocena 7,5/10.
Na grę miesiąca pewnie znowu bym wybrała Leśne rozdanie jak miesiąc temu, ale tym razem niech będzie ten tytuł przyznany Białemu Zamkowi, bo jest dla mnie również mega satysfakcjonujący i nadal chcę w niego rozgrywać kolejne partie .
Póki co jakichś większych planów na maj jeszcze nie mam. Czekam na dostawę gry Salton Sea (zaciekawił mnie jeden wpis na fb skojarzeniowy z Pipeline), dodatku Australia do Nucleum (to będzie u mnie ostatnia szansa dla tej gry czy pozostanie w kolekcji, jest cień nadziei, bo plansza wygląda w wariancie 2 osobowym na dużo ciaśniejszą niż ta z podstawki). Do siostry w końcu dojechał Bardwood Grove, może uda nam się też jakimś cudem w to zagrać. Mimo tego czekania na ten tytuł po samym wykonaniu gry uważam, że warto było. Zobaczymy jak rozgrywka. Po cichu liczę, że gra będzie lepsza od Zatoki Kupców .
- Ardel12
- Posty: 3569
- Rejestracja: 24 maja 2006, 16:26
- Lokalizacja: Milicz/Wrocław
- Has thanked: 1140 times
- Been thanked: 2333 times
Re: Gra miesiąca - kwiecień 2024
Kwiecień okazał się najsłabszym miesiącem względem liczby partii, gdyż zamknął się w liczbie 44. Zmniejszenia partii upatruję w komasacji wielu partii w pojedyncze kobyły, ale za to jakie to były gry...mmm miodzio. Tak czy siak, z miesiąca jestem zadowolony. Dodatkowo wleciało OMG, więc ograłem kolejne gry z młodym oraz załapałem się na nocne granie. Maj obstawiam pójdzie jeszcze bardziej w dół, bo zaczyna się sezon urlopowy, a na nim robię wszystko inne niż granie. W kwietniu udało się też zakończyć kampanię Stars of Akarios i ruszyć z Oathswornem. Na niego przewiduję koniec z końcem maja. Misji 21, a już jestem na 6, więc spokojnie pyknie.
NOWOŚCI
1860: Railways on the Isle of Wight(6/10) - operacyjniak z serii 18XX. Wprowadza sporo reguł względem wielu podstawowych rzeczy względem 1830. Utrudnia kładzenie kafelków(należy mieć dojazd do nowych połączeń), umożliwia przejazdy przez jedną ze stacji innych spółek dla jednego pociągu, na kafelkach mamy miasta, wioski, ale też jakieś quasi przystanki, które wypłacają wprost do spółki, a na giełdzie jest możliwość skoków o 4 oraz nie mamy tutaj żadnej odpowiedzialności za spółkę jako jej prezydent(możemy sprzedać wszystkie akcje do banku zawsze, acz za połowę obecnej ceny jeśli spółka nie ma własnego pociągu). Całość polega na wyciągnięciu ile się da ze spółki, ale przez boostowanie jej pozycji na giełdzie a następnie wyprzedanie wszystkiego póki jeszcze ma pociąg i tym samym zarobienia masy kasy. Train rush sporo tutaj robi w tej materii, acz kolega, który dwa razy nie wyrobił się ze sprzedażą i tak sporo odbił się dzięki przeskokom o 4 i skończył na 2 pozycji(bardzo dobre trasy). Warto wstrzymywać by na finalne rundy jeździć 2 pociągami, gdyż spadek o kilka w lewo bardzo szybko można nadrobić przez skoki o 4, tym bardziej, że im niżej jesteśmy tym łatwiej o taki skok. Grało mi się dobrze gdzieś do połowy partii. Potem liczenie tego wszystkiego robi się mocno upierdliwe. Końcówka była męczarnią, gdyż w momencie, gdy każda spółka ma swój pociąg zaczyna się fazę rund, w których najsłabiej wypłacające spółki zamykają się i tak powtarzamy do momentu aż żadna nie zostanie. Ciekawy zabieg, ale przy tych dziwacznych trasach i zasadach łapaliśmy sporą zamułę. Sam raczej na pewno nie zaproponuję i za szybko do nie wrócę.
Black Rose Wars (8/10) – gra ma już kilka lat na karku a ja dopiero przypomniałem sobie o niej przez ostatnią premierę Odrodzenia. Swego czasu mocno się nad nią zastanawiałem, ale przez brak ekipy(premiera gdzieś w okolicy wybuchu pandemii) to odpuściłem i temat pogrzebałem. Wróciłem ze zdwojoną siłą i zakupiłem w końcu swój egzemplarz. Zagrałem w 3os. Każdy grał pierwszy raz i pomimo to partia szła bardzo płynnie. Podoba mi się, że wiele faz jest bardzo prostych i szybkich z typu weź kartę i ją przeczytaj. Z kolei główna faza przygotowania swojego maga poprzez zagranie w ciemno kart na jego slotach leci równolegle, więc nie czujemy downtimu. Główne mięso, czyli walka magów na ułożonej losowo mapie z różnych pomieszczeń dających dostęp do różnorodnych zdolności, sprawiła mi masę frajdy. Kombinowanie, co zrobią przeciwnicy, czy nastawić się na atak czy na obronę i pułapki, a może na przyzywanie ewokacji i ich odpalanie. Każdy gracz posiada swoją unikalną talię na starcie do tego w trakcie partii rozwija ją o dowolne szkoły, co powoduje, że nigdy nie wiemy, co przeciwnik może mieć przygotowane(chyba, że po zapamiętaniu, z jakich szkół dociągał i dobrego rozeznania w nich). Naszym głównym celem jest nabijanie punktów. Robimy to przez pokonywanie innych magów oraz wykonywanie zadań. Misje są różnorodne acz już w tej jednej partii odczułem, że nie są zbytnio zbalansowane i można trafić idealnie pod siebie lub śmiecia do odrzucenia, bo nigdy go nie zrealizujemy(nie przeszkadzało mi to, bo są opcje dociągu kolejnych zadań, ich wymiana a nawet realizacja bez spełnienia celu w niektórych szkołach). Prócz innych graczy, ścigamy się też z samą Czarną Różą, która zbiera punkty głównie za wydarzenia, które czasem nam przeszkadzają a czasem dają dodatkowe opcje lub punkty zwycięstwa. Wyznacza ona też czas gry jak i przechodzenie przez kolejne fazy. Gra kończy się w momencie, gdy Róża lub dowolny z graczy uzyska 30+ PZ. Wtedy rozgrywamy trwającą rundę do końca i przechodzimy do finalnego punktowania, gdzie liczy się kto zrobił więcej zadań oraz pokonał najwięcej magów. Dodatkowo uzyskujemy punkty za zniszczone pokoje i gracz z największą liczbą PZ wygrywa. BRW siadło mi bezbłędnie. Szkoły są różnorodne, oferują inne opcje na rozrywkę a ewokacje sprawiają zwykłą przyjemność, gdy taki szkielet podejdzie i walnie innemu magowi. Jedyne do czego się mogę przyczepić to do oznaczanie przynależności ewokacji do graczy przez małe pingle, które wkładamy w podstawki przyzwanych stworzeń. Działa to średnio, gdyż trzymają się one w slotach na słowo honoru i przy przenoszeniu często mi wypadały. Do tego jedna z ewokacji w ogóle nie miała miejsca na nie(bug?). Tak cała reszta to miód na me serce. Na pewno chcę zagrać w pełnym składzie, bo będzie wyłącznie ciekawie i więcej się będzie mogło zadziać. Niektóre karty benefitują z dodatkowych graczy(typu kula ognia walnie wszystkich w jednym pomieszczeniu). Obecnie jestem bardzo zadowolony z zakupu.
Decktective: The Will without an Heir (5/10) – kolejna gra z serii kryminalnych zagadek zaliczona. Ta w sumie była prosta. Nie wiem czy na 2os w tej serii wybór kart do zagrania nie jest za prosty, ale jeszcze nigdy nie pominęliśmy ważnej wskazówki. Osiągnęliśmy wynik, 9/10 przy czym punkcik straciliśmy przez przyjęcie, że jedna rzecz to X, a to było coś całkiem innego(dla mnie dalej to wygląda jak X). Historia nie jest wielce intrygująca. Ot umiera kupiec u siebie w biurze i mamy odgadnąć, kto i dlaczego go zabił. Poprzednie części jakoś miały ciekawszą fabułę. Tutaj może nie ziewałem, ale nie wydarzyło się całkowicie nic wywracającego tą sprawę. Znowu musimy przyglądać się otoczeniu, kartom i uważnie śledzić wypowiadane przez postacie kwestie by doszukać się kontradykcji. Powoli tracę nadzieję związane z tą serią. Tak bardzo meh chyba jeszcze tutaj nie było.
Interstellar(4/10) – opisywałem już swoje przeżycia w wątku z grą, więc w skrócie. Jest to babol. Niedopracowany tytuł. Mechanika działa, ale gameplayu to w sumie zero. Coop nie stanowi żadnego wyzwania. Losowość jest przeogromna, ale w sumie jest ona w najgorszym wydaniu, gdyż w coop tylko powoduje ziewanie, a w pvp wnerwia każdego. PvP z kolei można połamać i będąc kapitanem zabić grę pozostałym. Naprawdę dawno takiego kasztana nie widziałem. Najsmutniejsze to czas jaki na to poświęciłem. Pod 4h nauki zasad i 3h grania. Dzień pracy, z którego jeszcze jestem w plecy 30zł na odsprzedaży xD Wracam do HF.
Match of the Century(6/10) – liczyłem na wielki pojedynek szachowy. Grę w blef i rozbijanie strategii przeciwnika. A w sumie dostałem nudne przeciąganie liny z kilkoma mechanikami, które dla mnie pękły w pierwszej partii. Mechanicznie działa to dobrze. Rozgrywamy serię pojedynków. Raz grając białymi a raz czarnymi(mowa oczywiście o figurach szachowych, proszę mnie nie banować za mowę nienawiści). Nasza ręka to możliwe zagrywki. Karty posiadają oba kolory i w sumie zachodzi między kolorami prosta zależność. Wysoka biała, to niska czarna i vice versa z paroma różnicami. Do tego dochodzą efekty, które odpalamy w momencie przegrania danego zagrania. Karty zagrywa się na 1 z 4 pól. Każde pole określa, z jaką siłą pociśniemy przeciwnika lub on nas. Jak wygramy to znacznik o tyle pól przejdzie w naszą stronę. Myk polega by czasem specjalnie się podłożyć, gdyż to zwycięzca rozpoczyna kolejną rundę, więc będziemy mieli opcję zagrania reakcyjnego. Co jest tutaj bardzo ważne. Tym bardziej jak siłę kart możemy zwiększyć zagrywając do dwóch pionów(każdy daje +1). Po zakończeniu meczu sprawdzamy wynik i ten, kto wygrał ten dostaje punkt. W przypadku remisu obaj gracze punktują. Jedyne, co pozostaje to kondycja psychiczna graczy, która rzutuje na liczbę kart na ręce jak i liczbę pozyskiwanych pionów na każdą partię. Wygrywanie jak i przegrywanie może mieć wymierny wpływ na kondycję. Czasem warto przegrać całkowicie daną rundę by się odbudować. Finalnie jednak nie znalazłem ciekawych zagrań i raczej wszystko już gdzieś widziałem. Przeciąganie liny to też nie moja bajka. Tym bardziej jak zagrania są dość oczywiste i mocno ograniczone. Liczyłem na znacznie większą głębokość w tym tytule.
Side Quest: 7th Sea(7/10) – jak na poziom wyzwania na pudełku to się srogo zawiodłem, bo dla mnie i żony był to spacerek. W sumie wiele zagadek rozwiązywaliśmy od ręki i to bez większego zastanowienia. Finał próbuje trochę podbić wyzwanie, ale spokojnie i tak osiągnęliśmy najlepsze zakończenie. Zagadki są OK. Wymagają używania kart jak i modelu budynku. Nie znalazłem żadnej zagadki, której wcześniej już bym gdzieś nie spotkał w podobnej formie. Zabawa była przez to tylko OK. Znacznie lepiej bawiłem się we Frostpunku, gdzie poziom trudności był trudny a zagadki wymagały dłuższej rozkminy. Z kolei jest tu trudniej niż w Nemesis, więc taka akurat wypośrodkowana część. 7th sea nic mi szczerze nie mówi(chyba w nic z tego nie grałem, system RPG też mi nie świta), więc do warstwy fabularnej i otoczki się nie odniosę. Jakaś tam była. Dla mnie typowo piracka z jakimś kapitanem z ego jak Sparrow
Oathsworn: Into the Deepwood(8/10) – rozegrałem 5 scenariuszy i na razie jest bardzo dobrze. System jest prosty i raczej nie pozostawia wątpliwości. Jest parę rzeczy działających inaczej niż w pozostałych grach(choćby powrót zagranych kart na rękę czy zasady zasięgu i w co trafiamy), więc czasem muszę się skupić by nie rozegrać czegoś na opak. Historia jest obecnie wartka. Pcha nas od walki do walki. Nasze wybory w historii wpływu w sumie na walkę nie mają samą w sobie. Jedynie mogą dodać nam więcej tokenów walki lub zadać kilka ran, więc spotkanie będzie łatwiejsze/trudniejsze, ale raczej różnice są to minimalne. Wybory sięgają poza ramy scenariusza, co dla mnie jest zawsze na plus. Sama fabuła odkrywcza nie jest i raczej nikogo na kolana nie powali, ale narzuca nam dobre tempo i zanim się znudzi to już przechodzimy do walki. Dla mnie jest spoko. Same walki z kolei są różnorodne. Każdy wróg ma swoją talię kart, która nim zarządza, swoją planszetkę z HP i dodatkową z opisem umiejętności specjalnych. Różnice są zadawalające jak na razie. Acz muszę przyznać, że KDM ze swoją talią AI dawał znacznie lepsze wrażenie. Tutaj odczuwam, że każdy boss zbudowany jest wokół jednej konkretnej mechaniki i większość kart jak nie każda na tym polega. Niby nie jest to złe, ale już przy jednym bossie miałem wrażenie, że robi w sumie to samo i niewiele jego AI się zmienia nawet między kolejnymi progami. Walki trwają ponad 1h, idą całkiem szybko. Wybory są, ale raczej opierają się, jaką część stwora lejemy. A taktyka wygląda zawsze tak samo. Naklepać każdą lokację do 1-2HP i potem postarać się w 1-2 rundach dobić wroga zanim zrobi nam kuku. Bohaterów dostajemy bodaj 12, ale w sumie jak mam miśka i jakiegoś Exile czy innego zioma atakującego z bliska to nie odczuwam znaczących różnic w ich taliach kart czy możliwościach. Ot podejść i łupnąć. Może z kolejnymi kartami zwiększy się różnorodność między bohaterami. Poziom trudności podnosiłem z misji na misję. Pierwszą rozegrałem na normalu. Potem dołożyłem rany za zakończenie pojedynku na poziomie 1-2HP, następnie dodałem permadeath(już mi jedna postać padła) i od 4 scenario gram z zakrytą talią AI acz tutaj mam mieszane uczucia i nie wiem czy nie wrócę do odkrywania. Z kolei zmniejszanie puli HP uważam za chybiony pomysł. Za dużo HP może spaść nam w story, co może się przełożyć na start nawet z 2HP przy pechowym rozkładzie ran. 2HP boss może wbić od ręki, więc jakoś śmierć w pierwszej rundzie mnie nie bawi przez skalę losowości. Reszta bardzo mi się jednak spodobała. Rozwój jest, co scenariusz. Dostajemy nowe przedmioty, czasem abilitki lub karty. Czuć, że coś się dzieje i tak jak przeciwnicy są silniejsi tak i my stajemy się potężniejsi. Do tego każdy scenariusz dorzucał coś nowego/unikalnego. Apka robi robotę i lektor jest świetny, tylko wydłuża znacząco tą fazę. Na pewno rozegram wszystkie misje i postaram się wrzucić podsumowanie w wątku z grą wtedy.
NOWOŚCI DLA DZIECI
La Cucaracha(8/10) – młodemu wybitnie gra się spodobała i zagraliśmy z rzędu 4 partie. Gra polega na zaprowadzeniu tytułowego karalucha, którym jest elektroniczny robal, przez labirynt do naszej pułapki. W naszej turze rzucamy kością, która określi, jaką część labiryntu możemy przestawić. Gra jest czasu rzeczywistego, więc należy szybko wykonywać swoją turę. Odpada czekanie na robala i jego ustawienie się w dogodnej dla nas pozycji. Robal niestety w testowanej wersji często blokował się w danym rogu lub elemencie co prowadziło do długiej stagnacji partii. Nie wiem jak tam zasady odnoszą się do tego, bo akurat gra była nam tłumaczona, ale pyknięcie w bok planszy często wystarczało. Sam bawiłem się dobrze. Czułem presję czasu, ciśnienie by zmienić trasę robala i tym samym uniemożliwić mu wbiegnięcie do pułapki innego gracza. Mocny kandydat do zakupienia z okazji Dnia Dziecka.
Gnaj robaczku!(5/10) – rzucamy kością i wsuwamy wylosowany element w rynnę naszego robaczka, która to pcha go do przodu. Plansza jest w sumie trójwarstwowa(składamy ją przed partią). W środku znajdują się 4 korytka, którymi robaczki będą się przesuwać. Wierzchnia warstwa zapewnia widok wyłącznie w 2 miejscach by móc ocenić, który robal jest na prowadzeniu. W podstawowej wersji wyłącznie dokładamy elementy do naszego robaka. Kto ma więcej szczęście ten wygra i tyle. Nie ma tu żadnej taktyki jak i zamierzonego działania. W rozszerzonej wersji dochodzą dwa żetony do obstawiania. Kto obstawi dobrze, który robak pierwszy pojawi się w danym miejscu, ten otrzyma mały bonus do ruchu(krótką płytkę). Coś tam to pomaga, acz przy kogoś dobrych rzutach to i tak niewiele. Ogólnie wydanie ładne, ale mechanicznie to totalny gniot. Zero frajdy tak dla rodziców jak i młodego, który znudził się po 1 partii.
Fun Farm(6/10) – mamy 6 gumowych(piankowych?) zwierzaków, 2 kości oraz talię kart. W swojej turze wykładamy nową kartę z talii i rzucamy kośćmi. Karty obrazują jedno konkretne zwierzę oraz ściankę(kolor) każdej z kości. Jak wyrzucona ścianka pasuje do tej pokazanej na karcie, to należy jak najszybciej złapać za dane zwierzę. Gracz, który tego dokona otrzymuje daną kartę. Wystawczy by jedna z kości odpowiadała karcie. W sumie zabawa zaczyna się jak po kilku rundach mamy kilka kart na środku i odpali się naraz kilka kart. Typowa gra na spostrzegawczość i refleks. Grało się przyjemnie. Wykonanie jest dobre(acz karty bym zapakował w koszulki od razu). Zwierzęta powinny przetrwać sporo partii, acz w testowym egzemplarzu świnka miała urwaną nogę(bez wpływu na gameplay). Młody ma jeszcze zamulony procek, więc gra go pokonała. Rodzice bawili się nieźle. Jest to na pewno opcja do rozważenia.
Kraina lodów(5/10) – gra zręcznościowa w układanie gałek i wafelków w określony z karty sposób. Kto pierwszy ten lepszy. Główny myk to brak możliwości dotykania gałek rękami. Należy operować przy użyciu wafelków. W rodzinnym wyścigu żona była niepokonana. Ja zająłem drugie miejsce, a młody wolał układać swoje budowle z tego i psuć nasze co podbijało poziom wyzwania. Zagrałem pamiętam w to wiele lata temu przy okazji premiery i odczucia mam w sumie takie same. Można spróbować na konwencie, ale gra nie porywa na dłuższą metę i po kilku układach szybko się nudzi.
Mali detektywi(6/10) – kolejna wariacja memo. Tym razem mamy odnaleźć 3(2) przedmioty, którym brakuje pary(lub ich w ogóle nie ma). Najpierw oddzielamy od przedmiotów zegary. Następnie od przedmiotów odrzucamy 3 żetony w ciemno i mieszamy, co zostało z zegarami. Finalnie rozkładamy losowo zakryte żetony na planszy przedstawiającej różne pokoje w domu. Odrzucone żetony umieszczamy w wyznaczonym miejscu pudełka i przykrywamy je skrzynią(drewniany znacznik). Jesteśmy gotowi do gry. W swojej turze odkrywamy dwa żetony. Jak odkryjemy zegar to spada on z planszy i pcha grę do przodu. Jak dwa takie same żetony przedmiotów to ściągamy je z planszy. Gra jest full coop, więc turę zawsze oddajemy dalej. Zanim wyjdzie ostatni zegar należy odgadnąć, jakie przedmioty znajdują się pod skrzynią. Jak się uda to hurra wygraliśmy a jak nie, to cóż. Bawiłem się ok, podobnie młody, acz skubane kurczaki w moim odczuciu gier z memo dalej pozostają niepokonane.
POWROTY
Stars of Akarios(7/10) – wielka kampania w końcu zakończona. 50+ partii. Wiele wspaniałych momentów, ale też wiele błędów do rozwikłania od strony scenariuszy. Poziom normal to istny spacerek, w którym nawet nie trzeba rozkładać misji by wiedzieć, że się wygrało. Balans kilku mechanik leży. Stun jest całkowicie OP i pozwala na wykańczanie wrogów bez żadnych konsekwencji. Mimo to, po wbiciu na ultra hard, gra potrafi zabłysnąć. Bardzo ciekawie wymyślone walki w kosmosie. Spora różnorodność uzbrojenia i odczuwalny progres naszej drużyny. Fabuła, która ma wiele wyborów i jest przez nas odczuwalnie kształtowana. Wielki finał, gdzie wiele poprzednich decyzji będzie miało na niego wpływ. Gra ma sporo plusów jak i wad. Rozpisałem się w wątku z grą. Mi się grało finalnie dobrze i 2/3 kampanii były bardzo dobre.
Antiquity(7/10) – szczerze powiedziawszy to im więcej partii mam w ten tytuł tym ocena idzie bardziej w dół. Udało mi się rozegrać 2 partie 2osobowe w tym miesiącu i w obu od początku nastawiałem się na dane zwycięstwo i po prostu starałem się je zrealizować szybciej od wroga. W pierwszym skupiłem się na objęciu jego stref kontroli swoimi oraz wybudowaniu wszystkich budynków. Święty dający nam wszystkie bonusy jest świetny, ale wymaga ugraniu dwóch warunków. Te dwa wydają mi się idealnie łączyć ze sobą. Musimy i tak wykonywać ekspansję a nic tak nie napędza nas w przód jak kolejne miasta, do tego kolejne budowle ułatwiają zapanowanie nad sytuacją(czy to szpital czy Dump). Partia zakończyła się moim zwycięstwem o jakieś 1-2 rundy przed przeciwnikiem. Liczenie zasięgów jest mega upierdliwe, tym bardziej jak dochodzą budynki je rozszerzające i sprawdzenie mapy czy na pewno każdy hex jest pokryty chwilę zajmuje. Przeciwnik starał się iść z kolei w surowce, ale przez rozszerzanie mojego obszaru kontroli musiał zacząć się bronić i przepalać surowce na kolejne budowle. W drugiej partii skupiłem się na osiągnięciu celu z surowcami. Nie wybudowałem żadnego dodatkowego miasta. Wystarczyło jedno ze szpitalem, 3 cartami, marketem i alchemią. Wytwarzałem ile da się jedzenia by nie mieć problemu z grobami, a tak to produkowałem, co się dało. Najwięcej unikalnych z rybaka, którego odświeżałem alchemią. W finalnej turze odpaliłem martket i wymieniłem, co musiałem by osiągnąć zwycięstwo. Przeciwnik w tym czasie miotał się między różnymi celami(nie wybudował katedry) i w pewnym momencie bałem się, że pójdzie w zajęcie moich terenów, więc prewencyjnie zbudowałem 2 gospody. Partia była w sumie solo. Gra oferuje bliską zeru losowość(jedynie nie wiadomo, co się znajduje pod żetonem eksploracji), więc przez to miałem zaprogramowane wiele tur do przodu i tylko je wykonywałem. Jak to w wielu innych Splotterach bywa, interakcja jest zależna od graczy. Acz tutaj to jest poziom R&B. Może być 0, a może być zajadła…no nie. W R&B jesteśmy w stanie rozwalić łańcuchy produkcyjne wroga a to, co wyprodukował wywieźć. Jest to tak mocne, że może gracza pogrzebać. A tutaj tak naprawdę mamy jeden cel, który wymusza interakcję a mechanicznie możemy niby i śmiecić i zużywać zapasy wroga przez stawianie swoich, ale śmiecenie można zabić budując Dump(nie można przez niego śmiecić w strefie kontroli innego gracza), a zużywanie zasobów wroga….no zanim dojedziemy do niego i jeszcze by tych pól było mało do wyboru…a nawet, jeśli, to alchemia nam to ogarnie. Dla mnie takie ucinanie taktyki jednym budynkiem, który nie jest ani drogi ani wielki, to spory minus. Wiadomo, miejsca w mieście zawsze mało, ale jak ktoś tego nie ogarnie, widząc jak wróg się zbliża to sam się prosi o przegraną. Obecnie zastanawiam się nad sprzedażą. Zagram jeszcze raz na cel by wybudować wszystkie domy, bo jest on jedynym nieosiągniętym przeze mnie i prawdopodobnie mi wystarczy. Obsługa gry jest tragiczna i stanowczo za długo trwa gra solo w porównaniu do R&B gdzie można się przebić do przeciwnika w sumie w początkowych rundach i psuć mu szyki(donkey rush anybody?).
John Company: Second Edition(7/10) – jedna z niewielu gier gdzie faktycznie czuję sens negocjacji i przeciągania w nich liny z innymi graczami. Tym razem jednak, przez wybrany układ kart początkowych, byłem w opozycji od samego początku i chciałem ubić kompanię jak szybko to możliwe. Wybrałem 5 warsztatów, zero akcji i dwa stanowiska by mieć wpływ na zyski kompanii. Reszta kolegów w liczbie 3 chciała jednak utrzymać kompanię na powierzchni jak długo się da i tutaj był największy problem. Ja nie chciałem w żadnym razie wspierać kompanii, więc ich, a oni mnie. Jakie by nie były dyskusje to prowadziły one do utrzymania kompanii, więc spokojnie przez pierwsze 2h siedziałem i czekałem na swój czas. A ten w końcu nadszedł. Po pierwsze wpadło wredne wydarzenie, które koledzy musieli przegłosować ZA. Mi odpowiadał przeciw i srogi wpierdziel, jaki to niosło dla Indii i naszej kompanii. Z 6 warsztatami, dodatkowymi głosami z kart udało mi się przeważyć szalę do takiego punktu, że wszyscy musieli płacić za głosy. Sam uzbierałem pod 15 kaski i też skupowałem głosy. Finalnie wszyscy się z kasy wypruli i nie mogli pozwolić sobie na nic sensownego w nadchodzącej rundzie prócz opłaty pensjonariuszy. Ja ich nie miałem, więc kasę znowu mogłem chomikować(acz 0PZ vs 10 u pierwszego gracza trochę mnie smuciło). Drugą rzeczą, jaka umożliwiła mi uwalenie kompanii była pazerność prezesa. Ze skarbca wyciągał, co mógł i wypłacał w dywidendach. A z kolejnymi rundami możliwość zarobkowe topniały przez sytuację w Indiach. Trzecim gwoździem do trumny było głosowanie względem opodatkowania okien, które wpadło w momencie, gdy nikt kasy nie miał. Udało się przekonać premiera by zagłosował ZA, gdyż dzięki temu utrzymywał stolik, a uwalał wszystkim PZ(w tym sobie, ale najmniej nie licząc mnie). Sytuacja na ostatnią rundę się wyzerowała. W tym momencie akurat jeden z moich przeszedł na emeryturę i dzięki temu z 0 wbiłem się na 5+ PZ. Kompania w tej rundzie umarła a ja dzięki warsztatom wygrałem grę. Sumarycznie partia masakryczna. 2h na dobrą sprawę nic nie robiłem, by w ostatniej godzince wywrócić stolik i wygrać. Nie powiem, było to przyjemne zwycięstwo i miałem z niego ubaw, ale 2/3 gry było cholernie nudne. Koledzy rozkminiali co zrobić i gdzie a ja tylko liczyłem by podwinęła im się noga. Graliśmy też z prywatnymi firmami, które rozwiązują problem z losowymi emeryturami i wprowadzają kilka rzeczy jak dywidendy dla akcjonariuszy tychże. Sam już raczej do JC nie wrócę. Jak na party games dla geeków trwa to za długo z kolei jak na coś ala euro to jest za dużo losowości i przypadkowości dla mnie. Rozumiem fenomen, ale nie jest to mój konik.
Dragon Eclipse/Grimcoven(testowanie) – dalsze ogrywanie prototypu(DE) byście otrzymali najlepszy możliwie produkt O grach nie mogę pisać przez lojalkę, ale chciałbym opisać wrażenia ze współpracy z AR. DE testuję już trzeci raz. Najpierw otrzymałem prototyp z połową kampanii do rozegrania. Następnie w drugiej turze całość. Tutaj musiałem rozpocząć od nowa całą grę. Finalna runda za to jest z dodatków. Bonusowe scenariusze oraz mini kampania(ją mam dostać na dniach). W każdym etapie współpraca wyglądała tak samo. Zanim o niej to jak to się zaczęło. A bardzo łatwo, gdyż wisiało ogłoszenie na FB z jednej ze stron z ofertami pracy(nie pamiętam niestety nazwy) i wystarczyło złożyć przez nie swoje CV. Z AR już pracowałem wcześniej(większość Tamashi oraz pojedyncze testy choćby Stalkera), więc może miałem łatwiej się załapać. Umowę dostałem na maila na wyliczoną liczbę godzin i określoną stawkę za godzinę. Następnie po podpisaniu umowy i lojalki otrzymałem grę kurierem pod drzwi. Na testowanie otrzymuje się określony czas(2-3tygodnie), w którym powinno się ukończyć testowanie. Testowałem wariant solo, więc nie miałem problemu by znaleźć na to czas. Po każdej partii wypełniamy ankietę. Warto ją przejrzeć zawczasu, gdyż wymaga podania informacji z przebiegu misji(notatki ułatwiają). Głównie odpowiada się na pytania typu jak się grało, co się podobało, co nie. Błędy z kolei jak i wszelkie zapytania głównie zgłasza się na utworzonym kanale na Discordzie. Developerzy są dostępni nawet w weekendy by wspomóc testerów swoją wiedzą. W moim przypadku dochodziły w drugim etapie inne wytyczne niż ogólne dla reszty. W trzeciej fazie z kolei dostałem przypisanego deva i komunikowałem się już tylko z nim. Wrażenia mam bardzo dobre. Prototyp był już bardzo dobrej jakości. Kontakt z AR bez problemowy. Odpowiadają szybko i pewnie. Zauważalny był też progres pomiędzy kolejnymi rundami, gdzie wskazane problemy były poprawiane. DE powoli dobiega końca a rusza Grimcoven. Na razie udało się załapać na pierwszy test w ich siedzibie w 2os. Tutaj większe testy mają dopiero ruszać, więc jak ktoś chciałby się sprawdzić to polecam sprawdzać ich kanały(choćby FB).
Nowość miesiąca: Oathsworn: Into the Deepwood – pomimo wad bawię się bardzo dobrze. Lekko i przyjemnie.
Powrót miesiąca: Cloudspire – Cudowna gra. Ogrywam ją z mrozigor w pvp i na razie testujemy Olbrzymów vs Roślinki. Partie płyną. Zasady są znacząco prostsze w PvP niż grając solo z AI, które dostaje swoją książeczkę jak używa abilitek. Na razie wygrywam jak leci, ale przychodzi to coraz ciężej, więc pewnie niedługo może się uda mu przełamać moją passę. Kibicuję
Gra misiąca: Black Rose Wars – liczyłem, że wejdzie, ale naprawdę siadło. Klimatyczne acz eurowate walenie się po mordach magów. Dawno tak się nie uśmiałem przy stole przy wyczynianych akcjach przez kolegów. Oby tylko było z kim grać.
Postanowienia na maj: Ukończyć kampanię w Oathsworn i pokorzystać ze słońca.
Postanowienia noworoczne:
Spoiler:
1860: Railways on the Isle of Wight(6/10) - operacyjniak z serii 18XX. Wprowadza sporo reguł względem wielu podstawowych rzeczy względem 1830. Utrudnia kładzenie kafelków(należy mieć dojazd do nowych połączeń), umożliwia przejazdy przez jedną ze stacji innych spółek dla jednego pociągu, na kafelkach mamy miasta, wioski, ale też jakieś quasi przystanki, które wypłacają wprost do spółki, a na giełdzie jest możliwość skoków o 4 oraz nie mamy tutaj żadnej odpowiedzialności za spółkę jako jej prezydent(możemy sprzedać wszystkie akcje do banku zawsze, acz za połowę obecnej ceny jeśli spółka nie ma własnego pociągu). Całość polega na wyciągnięciu ile się da ze spółki, ale przez boostowanie jej pozycji na giełdzie a następnie wyprzedanie wszystkiego póki jeszcze ma pociąg i tym samym zarobienia masy kasy. Train rush sporo tutaj robi w tej materii, acz kolega, który dwa razy nie wyrobił się ze sprzedażą i tak sporo odbił się dzięki przeskokom o 4 i skończył na 2 pozycji(bardzo dobre trasy). Warto wstrzymywać by na finalne rundy jeździć 2 pociągami, gdyż spadek o kilka w lewo bardzo szybko można nadrobić przez skoki o 4, tym bardziej, że im niżej jesteśmy tym łatwiej o taki skok. Grało mi się dobrze gdzieś do połowy partii. Potem liczenie tego wszystkiego robi się mocno upierdliwe. Końcówka była męczarnią, gdyż w momencie, gdy każda spółka ma swój pociąg zaczyna się fazę rund, w których najsłabiej wypłacające spółki zamykają się i tak powtarzamy do momentu aż żadna nie zostanie. Ciekawy zabieg, ale przy tych dziwacznych trasach i zasadach łapaliśmy sporą zamułę. Sam raczej na pewno nie zaproponuję i za szybko do nie wrócę.
Black Rose Wars (8/10) – gra ma już kilka lat na karku a ja dopiero przypomniałem sobie o niej przez ostatnią premierę Odrodzenia. Swego czasu mocno się nad nią zastanawiałem, ale przez brak ekipy(premiera gdzieś w okolicy wybuchu pandemii) to odpuściłem i temat pogrzebałem. Wróciłem ze zdwojoną siłą i zakupiłem w końcu swój egzemplarz. Zagrałem w 3os. Każdy grał pierwszy raz i pomimo to partia szła bardzo płynnie. Podoba mi się, że wiele faz jest bardzo prostych i szybkich z typu weź kartę i ją przeczytaj. Z kolei główna faza przygotowania swojego maga poprzez zagranie w ciemno kart na jego slotach leci równolegle, więc nie czujemy downtimu. Główne mięso, czyli walka magów na ułożonej losowo mapie z różnych pomieszczeń dających dostęp do różnorodnych zdolności, sprawiła mi masę frajdy. Kombinowanie, co zrobią przeciwnicy, czy nastawić się na atak czy na obronę i pułapki, a może na przyzywanie ewokacji i ich odpalanie. Każdy gracz posiada swoją unikalną talię na starcie do tego w trakcie partii rozwija ją o dowolne szkoły, co powoduje, że nigdy nie wiemy, co przeciwnik może mieć przygotowane(chyba, że po zapamiętaniu, z jakich szkół dociągał i dobrego rozeznania w nich). Naszym głównym celem jest nabijanie punktów. Robimy to przez pokonywanie innych magów oraz wykonywanie zadań. Misje są różnorodne acz już w tej jednej partii odczułem, że nie są zbytnio zbalansowane i można trafić idealnie pod siebie lub śmiecia do odrzucenia, bo nigdy go nie zrealizujemy(nie przeszkadzało mi to, bo są opcje dociągu kolejnych zadań, ich wymiana a nawet realizacja bez spełnienia celu w niektórych szkołach). Prócz innych graczy, ścigamy się też z samą Czarną Różą, która zbiera punkty głównie za wydarzenia, które czasem nam przeszkadzają a czasem dają dodatkowe opcje lub punkty zwycięstwa. Wyznacza ona też czas gry jak i przechodzenie przez kolejne fazy. Gra kończy się w momencie, gdy Róża lub dowolny z graczy uzyska 30+ PZ. Wtedy rozgrywamy trwającą rundę do końca i przechodzimy do finalnego punktowania, gdzie liczy się kto zrobił więcej zadań oraz pokonał najwięcej magów. Dodatkowo uzyskujemy punkty za zniszczone pokoje i gracz z największą liczbą PZ wygrywa. BRW siadło mi bezbłędnie. Szkoły są różnorodne, oferują inne opcje na rozrywkę a ewokacje sprawiają zwykłą przyjemność, gdy taki szkielet podejdzie i walnie innemu magowi. Jedyne do czego się mogę przyczepić to do oznaczanie przynależności ewokacji do graczy przez małe pingle, które wkładamy w podstawki przyzwanych stworzeń. Działa to średnio, gdyż trzymają się one w slotach na słowo honoru i przy przenoszeniu często mi wypadały. Do tego jedna z ewokacji w ogóle nie miała miejsca na nie(bug?). Tak cała reszta to miód na me serce. Na pewno chcę zagrać w pełnym składzie, bo będzie wyłącznie ciekawie i więcej się będzie mogło zadziać. Niektóre karty benefitują z dodatkowych graczy(typu kula ognia walnie wszystkich w jednym pomieszczeniu). Obecnie jestem bardzo zadowolony z zakupu.
Decktective: The Will without an Heir (5/10) – kolejna gra z serii kryminalnych zagadek zaliczona. Ta w sumie była prosta. Nie wiem czy na 2os w tej serii wybór kart do zagrania nie jest za prosty, ale jeszcze nigdy nie pominęliśmy ważnej wskazówki. Osiągnęliśmy wynik, 9/10 przy czym punkcik straciliśmy przez przyjęcie, że jedna rzecz to X, a to było coś całkiem innego(dla mnie dalej to wygląda jak X). Historia nie jest wielce intrygująca. Ot umiera kupiec u siebie w biurze i mamy odgadnąć, kto i dlaczego go zabił. Poprzednie części jakoś miały ciekawszą fabułę. Tutaj może nie ziewałem, ale nie wydarzyło się całkowicie nic wywracającego tą sprawę. Znowu musimy przyglądać się otoczeniu, kartom i uważnie śledzić wypowiadane przez postacie kwestie by doszukać się kontradykcji. Powoli tracę nadzieję związane z tą serią. Tak bardzo meh chyba jeszcze tutaj nie było.
Interstellar(4/10) – opisywałem już swoje przeżycia w wątku z grą, więc w skrócie. Jest to babol. Niedopracowany tytuł. Mechanika działa, ale gameplayu to w sumie zero. Coop nie stanowi żadnego wyzwania. Losowość jest przeogromna, ale w sumie jest ona w najgorszym wydaniu, gdyż w coop tylko powoduje ziewanie, a w pvp wnerwia każdego. PvP z kolei można połamać i będąc kapitanem zabić grę pozostałym. Naprawdę dawno takiego kasztana nie widziałem. Najsmutniejsze to czas jaki na to poświęciłem. Pod 4h nauki zasad i 3h grania. Dzień pracy, z którego jeszcze jestem w plecy 30zł na odsprzedaży xD Wracam do HF.
Match of the Century(6/10) – liczyłem na wielki pojedynek szachowy. Grę w blef i rozbijanie strategii przeciwnika. A w sumie dostałem nudne przeciąganie liny z kilkoma mechanikami, które dla mnie pękły w pierwszej partii. Mechanicznie działa to dobrze. Rozgrywamy serię pojedynków. Raz grając białymi a raz czarnymi(mowa oczywiście o figurach szachowych, proszę mnie nie banować za mowę nienawiści). Nasza ręka to możliwe zagrywki. Karty posiadają oba kolory i w sumie zachodzi między kolorami prosta zależność. Wysoka biała, to niska czarna i vice versa z paroma różnicami. Do tego dochodzą efekty, które odpalamy w momencie przegrania danego zagrania. Karty zagrywa się na 1 z 4 pól. Każde pole określa, z jaką siłą pociśniemy przeciwnika lub on nas. Jak wygramy to znacznik o tyle pól przejdzie w naszą stronę. Myk polega by czasem specjalnie się podłożyć, gdyż to zwycięzca rozpoczyna kolejną rundę, więc będziemy mieli opcję zagrania reakcyjnego. Co jest tutaj bardzo ważne. Tym bardziej jak siłę kart możemy zwiększyć zagrywając do dwóch pionów(każdy daje +1). Po zakończeniu meczu sprawdzamy wynik i ten, kto wygrał ten dostaje punkt. W przypadku remisu obaj gracze punktują. Jedyne, co pozostaje to kondycja psychiczna graczy, która rzutuje na liczbę kart na ręce jak i liczbę pozyskiwanych pionów na każdą partię. Wygrywanie jak i przegrywanie może mieć wymierny wpływ na kondycję. Czasem warto przegrać całkowicie daną rundę by się odbudować. Finalnie jednak nie znalazłem ciekawych zagrań i raczej wszystko już gdzieś widziałem. Przeciąganie liny to też nie moja bajka. Tym bardziej jak zagrania są dość oczywiste i mocno ograniczone. Liczyłem na znacznie większą głębokość w tym tytule.
Side Quest: 7th Sea(7/10) – jak na poziom wyzwania na pudełku to się srogo zawiodłem, bo dla mnie i żony był to spacerek. W sumie wiele zagadek rozwiązywaliśmy od ręki i to bez większego zastanowienia. Finał próbuje trochę podbić wyzwanie, ale spokojnie i tak osiągnęliśmy najlepsze zakończenie. Zagadki są OK. Wymagają używania kart jak i modelu budynku. Nie znalazłem żadnej zagadki, której wcześniej już bym gdzieś nie spotkał w podobnej formie. Zabawa była przez to tylko OK. Znacznie lepiej bawiłem się we Frostpunku, gdzie poziom trudności był trudny a zagadki wymagały dłuższej rozkminy. Z kolei jest tu trudniej niż w Nemesis, więc taka akurat wypośrodkowana część. 7th sea nic mi szczerze nie mówi(chyba w nic z tego nie grałem, system RPG też mi nie świta), więc do warstwy fabularnej i otoczki się nie odniosę. Jakaś tam była. Dla mnie typowo piracka z jakimś kapitanem z ego jak Sparrow
Oathsworn: Into the Deepwood(8/10) – rozegrałem 5 scenariuszy i na razie jest bardzo dobrze. System jest prosty i raczej nie pozostawia wątpliwości. Jest parę rzeczy działających inaczej niż w pozostałych grach(choćby powrót zagranych kart na rękę czy zasady zasięgu i w co trafiamy), więc czasem muszę się skupić by nie rozegrać czegoś na opak. Historia jest obecnie wartka. Pcha nas od walki do walki. Nasze wybory w historii wpływu w sumie na walkę nie mają samą w sobie. Jedynie mogą dodać nam więcej tokenów walki lub zadać kilka ran, więc spotkanie będzie łatwiejsze/trudniejsze, ale raczej różnice są to minimalne. Wybory sięgają poza ramy scenariusza, co dla mnie jest zawsze na plus. Sama fabuła odkrywcza nie jest i raczej nikogo na kolana nie powali, ale narzuca nam dobre tempo i zanim się znudzi to już przechodzimy do walki. Dla mnie jest spoko. Same walki z kolei są różnorodne. Każdy wróg ma swoją talię kart, która nim zarządza, swoją planszetkę z HP i dodatkową z opisem umiejętności specjalnych. Różnice są zadawalające jak na razie. Acz muszę przyznać, że KDM ze swoją talią AI dawał znacznie lepsze wrażenie. Tutaj odczuwam, że każdy boss zbudowany jest wokół jednej konkretnej mechaniki i większość kart jak nie każda na tym polega. Niby nie jest to złe, ale już przy jednym bossie miałem wrażenie, że robi w sumie to samo i niewiele jego AI się zmienia nawet między kolejnymi progami. Walki trwają ponad 1h, idą całkiem szybko. Wybory są, ale raczej opierają się, jaką część stwora lejemy. A taktyka wygląda zawsze tak samo. Naklepać każdą lokację do 1-2HP i potem postarać się w 1-2 rundach dobić wroga zanim zrobi nam kuku. Bohaterów dostajemy bodaj 12, ale w sumie jak mam miśka i jakiegoś Exile czy innego zioma atakującego z bliska to nie odczuwam znaczących różnic w ich taliach kart czy możliwościach. Ot podejść i łupnąć. Może z kolejnymi kartami zwiększy się różnorodność między bohaterami. Poziom trudności podnosiłem z misji na misję. Pierwszą rozegrałem na normalu. Potem dołożyłem rany za zakończenie pojedynku na poziomie 1-2HP, następnie dodałem permadeath(już mi jedna postać padła) i od 4 scenario gram z zakrytą talią AI acz tutaj mam mieszane uczucia i nie wiem czy nie wrócę do odkrywania. Z kolei zmniejszanie puli HP uważam za chybiony pomysł. Za dużo HP może spaść nam w story, co może się przełożyć na start nawet z 2HP przy pechowym rozkładzie ran. 2HP boss może wbić od ręki, więc jakoś śmierć w pierwszej rundzie mnie nie bawi przez skalę losowości. Reszta bardzo mi się jednak spodobała. Rozwój jest, co scenariusz. Dostajemy nowe przedmioty, czasem abilitki lub karty. Czuć, że coś się dzieje i tak jak przeciwnicy są silniejsi tak i my stajemy się potężniejsi. Do tego każdy scenariusz dorzucał coś nowego/unikalnego. Apka robi robotę i lektor jest świetny, tylko wydłuża znacząco tą fazę. Na pewno rozegram wszystkie misje i postaram się wrzucić podsumowanie w wątku z grą wtedy.
NOWOŚCI DLA DZIECI
La Cucaracha(8/10) – młodemu wybitnie gra się spodobała i zagraliśmy z rzędu 4 partie. Gra polega na zaprowadzeniu tytułowego karalucha, którym jest elektroniczny robal, przez labirynt do naszej pułapki. W naszej turze rzucamy kością, która określi, jaką część labiryntu możemy przestawić. Gra jest czasu rzeczywistego, więc należy szybko wykonywać swoją turę. Odpada czekanie na robala i jego ustawienie się w dogodnej dla nas pozycji. Robal niestety w testowanej wersji często blokował się w danym rogu lub elemencie co prowadziło do długiej stagnacji partii. Nie wiem jak tam zasady odnoszą się do tego, bo akurat gra była nam tłumaczona, ale pyknięcie w bok planszy często wystarczało. Sam bawiłem się dobrze. Czułem presję czasu, ciśnienie by zmienić trasę robala i tym samym uniemożliwić mu wbiegnięcie do pułapki innego gracza. Mocny kandydat do zakupienia z okazji Dnia Dziecka.
Gnaj robaczku!(5/10) – rzucamy kością i wsuwamy wylosowany element w rynnę naszego robaczka, która to pcha go do przodu. Plansza jest w sumie trójwarstwowa(składamy ją przed partią). W środku znajdują się 4 korytka, którymi robaczki będą się przesuwać. Wierzchnia warstwa zapewnia widok wyłącznie w 2 miejscach by móc ocenić, który robal jest na prowadzeniu. W podstawowej wersji wyłącznie dokładamy elementy do naszego robaka. Kto ma więcej szczęście ten wygra i tyle. Nie ma tu żadnej taktyki jak i zamierzonego działania. W rozszerzonej wersji dochodzą dwa żetony do obstawiania. Kto obstawi dobrze, który robak pierwszy pojawi się w danym miejscu, ten otrzyma mały bonus do ruchu(krótką płytkę). Coś tam to pomaga, acz przy kogoś dobrych rzutach to i tak niewiele. Ogólnie wydanie ładne, ale mechanicznie to totalny gniot. Zero frajdy tak dla rodziców jak i młodego, który znudził się po 1 partii.
Fun Farm(6/10) – mamy 6 gumowych(piankowych?) zwierzaków, 2 kości oraz talię kart. W swojej turze wykładamy nową kartę z talii i rzucamy kośćmi. Karty obrazują jedno konkretne zwierzę oraz ściankę(kolor) każdej z kości. Jak wyrzucona ścianka pasuje do tej pokazanej na karcie, to należy jak najszybciej złapać za dane zwierzę. Gracz, który tego dokona otrzymuje daną kartę. Wystawczy by jedna z kości odpowiadała karcie. W sumie zabawa zaczyna się jak po kilku rundach mamy kilka kart na środku i odpali się naraz kilka kart. Typowa gra na spostrzegawczość i refleks. Grało się przyjemnie. Wykonanie jest dobre(acz karty bym zapakował w koszulki od razu). Zwierzęta powinny przetrwać sporo partii, acz w testowym egzemplarzu świnka miała urwaną nogę(bez wpływu na gameplay). Młody ma jeszcze zamulony procek, więc gra go pokonała. Rodzice bawili się nieźle. Jest to na pewno opcja do rozważenia.
Kraina lodów(5/10) – gra zręcznościowa w układanie gałek i wafelków w określony z karty sposób. Kto pierwszy ten lepszy. Główny myk to brak możliwości dotykania gałek rękami. Należy operować przy użyciu wafelków. W rodzinnym wyścigu żona była niepokonana. Ja zająłem drugie miejsce, a młody wolał układać swoje budowle z tego i psuć nasze co podbijało poziom wyzwania. Zagrałem pamiętam w to wiele lata temu przy okazji premiery i odczucia mam w sumie takie same. Można spróbować na konwencie, ale gra nie porywa na dłuższą metę i po kilku układach szybko się nudzi.
Mali detektywi(6/10) – kolejna wariacja memo. Tym razem mamy odnaleźć 3(2) przedmioty, którym brakuje pary(lub ich w ogóle nie ma). Najpierw oddzielamy od przedmiotów zegary. Następnie od przedmiotów odrzucamy 3 żetony w ciemno i mieszamy, co zostało z zegarami. Finalnie rozkładamy losowo zakryte żetony na planszy przedstawiającej różne pokoje w domu. Odrzucone żetony umieszczamy w wyznaczonym miejscu pudełka i przykrywamy je skrzynią(drewniany znacznik). Jesteśmy gotowi do gry. W swojej turze odkrywamy dwa żetony. Jak odkryjemy zegar to spada on z planszy i pcha grę do przodu. Jak dwa takie same żetony przedmiotów to ściągamy je z planszy. Gra jest full coop, więc turę zawsze oddajemy dalej. Zanim wyjdzie ostatni zegar należy odgadnąć, jakie przedmioty znajdują się pod skrzynią. Jak się uda to hurra wygraliśmy a jak nie, to cóż. Bawiłem się ok, podobnie młody, acz skubane kurczaki w moim odczuciu gier z memo dalej pozostają niepokonane.
POWROTY
Stars of Akarios(7/10) – wielka kampania w końcu zakończona. 50+ partii. Wiele wspaniałych momentów, ale też wiele błędów do rozwikłania od strony scenariuszy. Poziom normal to istny spacerek, w którym nawet nie trzeba rozkładać misji by wiedzieć, że się wygrało. Balans kilku mechanik leży. Stun jest całkowicie OP i pozwala na wykańczanie wrogów bez żadnych konsekwencji. Mimo to, po wbiciu na ultra hard, gra potrafi zabłysnąć. Bardzo ciekawie wymyślone walki w kosmosie. Spora różnorodność uzbrojenia i odczuwalny progres naszej drużyny. Fabuła, która ma wiele wyborów i jest przez nas odczuwalnie kształtowana. Wielki finał, gdzie wiele poprzednich decyzji będzie miało na niego wpływ. Gra ma sporo plusów jak i wad. Rozpisałem się w wątku z grą. Mi się grało finalnie dobrze i 2/3 kampanii były bardzo dobre.
Antiquity(7/10) – szczerze powiedziawszy to im więcej partii mam w ten tytuł tym ocena idzie bardziej w dół. Udało mi się rozegrać 2 partie 2osobowe w tym miesiącu i w obu od początku nastawiałem się na dane zwycięstwo i po prostu starałem się je zrealizować szybciej od wroga. W pierwszym skupiłem się na objęciu jego stref kontroli swoimi oraz wybudowaniu wszystkich budynków. Święty dający nam wszystkie bonusy jest świetny, ale wymaga ugraniu dwóch warunków. Te dwa wydają mi się idealnie łączyć ze sobą. Musimy i tak wykonywać ekspansję a nic tak nie napędza nas w przód jak kolejne miasta, do tego kolejne budowle ułatwiają zapanowanie nad sytuacją(czy to szpital czy Dump). Partia zakończyła się moim zwycięstwem o jakieś 1-2 rundy przed przeciwnikiem. Liczenie zasięgów jest mega upierdliwe, tym bardziej jak dochodzą budynki je rozszerzające i sprawdzenie mapy czy na pewno każdy hex jest pokryty chwilę zajmuje. Przeciwnik starał się iść z kolei w surowce, ale przez rozszerzanie mojego obszaru kontroli musiał zacząć się bronić i przepalać surowce na kolejne budowle. W drugiej partii skupiłem się na osiągnięciu celu z surowcami. Nie wybudowałem żadnego dodatkowego miasta. Wystarczyło jedno ze szpitalem, 3 cartami, marketem i alchemią. Wytwarzałem ile da się jedzenia by nie mieć problemu z grobami, a tak to produkowałem, co się dało. Najwięcej unikalnych z rybaka, którego odświeżałem alchemią. W finalnej turze odpaliłem martket i wymieniłem, co musiałem by osiągnąć zwycięstwo. Przeciwnik w tym czasie miotał się między różnymi celami(nie wybudował katedry) i w pewnym momencie bałem się, że pójdzie w zajęcie moich terenów, więc prewencyjnie zbudowałem 2 gospody. Partia była w sumie solo. Gra oferuje bliską zeru losowość(jedynie nie wiadomo, co się znajduje pod żetonem eksploracji), więc przez to miałem zaprogramowane wiele tur do przodu i tylko je wykonywałem. Jak to w wielu innych Splotterach bywa, interakcja jest zależna od graczy. Acz tutaj to jest poziom R&B. Może być 0, a może być zajadła…no nie. W R&B jesteśmy w stanie rozwalić łańcuchy produkcyjne wroga a to, co wyprodukował wywieźć. Jest to tak mocne, że może gracza pogrzebać. A tutaj tak naprawdę mamy jeden cel, który wymusza interakcję a mechanicznie możemy niby i śmiecić i zużywać zapasy wroga przez stawianie swoich, ale śmiecenie można zabić budując Dump(nie można przez niego śmiecić w strefie kontroli innego gracza), a zużywanie zasobów wroga….no zanim dojedziemy do niego i jeszcze by tych pól było mało do wyboru…a nawet, jeśli, to alchemia nam to ogarnie. Dla mnie takie ucinanie taktyki jednym budynkiem, który nie jest ani drogi ani wielki, to spory minus. Wiadomo, miejsca w mieście zawsze mało, ale jak ktoś tego nie ogarnie, widząc jak wróg się zbliża to sam się prosi o przegraną. Obecnie zastanawiam się nad sprzedażą. Zagram jeszcze raz na cel by wybudować wszystkie domy, bo jest on jedynym nieosiągniętym przeze mnie i prawdopodobnie mi wystarczy. Obsługa gry jest tragiczna i stanowczo za długo trwa gra solo w porównaniu do R&B gdzie można się przebić do przeciwnika w sumie w początkowych rundach i psuć mu szyki(donkey rush anybody?).
John Company: Second Edition(7/10) – jedna z niewielu gier gdzie faktycznie czuję sens negocjacji i przeciągania w nich liny z innymi graczami. Tym razem jednak, przez wybrany układ kart początkowych, byłem w opozycji od samego początku i chciałem ubić kompanię jak szybko to możliwe. Wybrałem 5 warsztatów, zero akcji i dwa stanowiska by mieć wpływ na zyski kompanii. Reszta kolegów w liczbie 3 chciała jednak utrzymać kompanię na powierzchni jak długo się da i tutaj był największy problem. Ja nie chciałem w żadnym razie wspierać kompanii, więc ich, a oni mnie. Jakie by nie były dyskusje to prowadziły one do utrzymania kompanii, więc spokojnie przez pierwsze 2h siedziałem i czekałem na swój czas. A ten w końcu nadszedł. Po pierwsze wpadło wredne wydarzenie, które koledzy musieli przegłosować ZA. Mi odpowiadał przeciw i srogi wpierdziel, jaki to niosło dla Indii i naszej kompanii. Z 6 warsztatami, dodatkowymi głosami z kart udało mi się przeważyć szalę do takiego punktu, że wszyscy musieli płacić za głosy. Sam uzbierałem pod 15 kaski i też skupowałem głosy. Finalnie wszyscy się z kasy wypruli i nie mogli pozwolić sobie na nic sensownego w nadchodzącej rundzie prócz opłaty pensjonariuszy. Ja ich nie miałem, więc kasę znowu mogłem chomikować(acz 0PZ vs 10 u pierwszego gracza trochę mnie smuciło). Drugą rzeczą, jaka umożliwiła mi uwalenie kompanii była pazerność prezesa. Ze skarbca wyciągał, co mógł i wypłacał w dywidendach. A z kolejnymi rundami możliwość zarobkowe topniały przez sytuację w Indiach. Trzecim gwoździem do trumny było głosowanie względem opodatkowania okien, które wpadło w momencie, gdy nikt kasy nie miał. Udało się przekonać premiera by zagłosował ZA, gdyż dzięki temu utrzymywał stolik, a uwalał wszystkim PZ(w tym sobie, ale najmniej nie licząc mnie). Sytuacja na ostatnią rundę się wyzerowała. W tym momencie akurat jeden z moich przeszedł na emeryturę i dzięki temu z 0 wbiłem się na 5+ PZ. Kompania w tej rundzie umarła a ja dzięki warsztatom wygrałem grę. Sumarycznie partia masakryczna. 2h na dobrą sprawę nic nie robiłem, by w ostatniej godzince wywrócić stolik i wygrać. Nie powiem, było to przyjemne zwycięstwo i miałem z niego ubaw, ale 2/3 gry było cholernie nudne. Koledzy rozkminiali co zrobić i gdzie a ja tylko liczyłem by podwinęła im się noga. Graliśmy też z prywatnymi firmami, które rozwiązują problem z losowymi emeryturami i wprowadzają kilka rzeczy jak dywidendy dla akcjonariuszy tychże. Sam już raczej do JC nie wrócę. Jak na party games dla geeków trwa to za długo z kolei jak na coś ala euro to jest za dużo losowości i przypadkowości dla mnie. Rozumiem fenomen, ale nie jest to mój konik.
Dragon Eclipse/Grimcoven(testowanie) – dalsze ogrywanie prototypu(DE) byście otrzymali najlepszy możliwie produkt O grach nie mogę pisać przez lojalkę, ale chciałbym opisać wrażenia ze współpracy z AR. DE testuję już trzeci raz. Najpierw otrzymałem prototyp z połową kampanii do rozegrania. Następnie w drugiej turze całość. Tutaj musiałem rozpocząć od nowa całą grę. Finalna runda za to jest z dodatków. Bonusowe scenariusze oraz mini kampania(ją mam dostać na dniach). W każdym etapie współpraca wyglądała tak samo. Zanim o niej to jak to się zaczęło. A bardzo łatwo, gdyż wisiało ogłoszenie na FB z jednej ze stron z ofertami pracy(nie pamiętam niestety nazwy) i wystarczyło złożyć przez nie swoje CV. Z AR już pracowałem wcześniej(większość Tamashi oraz pojedyncze testy choćby Stalkera), więc może miałem łatwiej się załapać. Umowę dostałem na maila na wyliczoną liczbę godzin i określoną stawkę za godzinę. Następnie po podpisaniu umowy i lojalki otrzymałem grę kurierem pod drzwi. Na testowanie otrzymuje się określony czas(2-3tygodnie), w którym powinno się ukończyć testowanie. Testowałem wariant solo, więc nie miałem problemu by znaleźć na to czas. Po każdej partii wypełniamy ankietę. Warto ją przejrzeć zawczasu, gdyż wymaga podania informacji z przebiegu misji(notatki ułatwiają). Głównie odpowiada się na pytania typu jak się grało, co się podobało, co nie. Błędy z kolei jak i wszelkie zapytania głównie zgłasza się na utworzonym kanale na Discordzie. Developerzy są dostępni nawet w weekendy by wspomóc testerów swoją wiedzą. W moim przypadku dochodziły w drugim etapie inne wytyczne niż ogólne dla reszty. W trzeciej fazie z kolei dostałem przypisanego deva i komunikowałem się już tylko z nim. Wrażenia mam bardzo dobre. Prototyp był już bardzo dobrej jakości. Kontakt z AR bez problemowy. Odpowiadają szybko i pewnie. Zauważalny był też progres pomiędzy kolejnymi rundami, gdzie wskazane problemy były poprawiane. DE powoli dobiega końca a rusza Grimcoven. Na razie udało się załapać na pierwszy test w ich siedzibie w 2os. Tutaj większe testy mają dopiero ruszać, więc jak ktoś chciałby się sprawdzić to polecam sprawdzać ich kanały(choćby FB).
Nowość miesiąca: Oathsworn: Into the Deepwood – pomimo wad bawię się bardzo dobrze. Lekko i przyjemnie.
Powrót miesiąca: Cloudspire – Cudowna gra. Ogrywam ją z mrozigor w pvp i na razie testujemy Olbrzymów vs Roślinki. Partie płyną. Zasady są znacząco prostsze w PvP niż grając solo z AI, które dostaje swoją książeczkę jak używa abilitek. Na razie wygrywam jak leci, ale przychodzi to coraz ciężej, więc pewnie niedługo może się uda mu przełamać moją passę. Kibicuję
Gra misiąca: Black Rose Wars – liczyłem, że wejdzie, ale naprawdę siadło. Klimatyczne acz eurowate walenie się po mordach magów. Dawno tak się nie uśmiałem przy stole przy wyczynianych akcjach przez kolegów. Oby tylko było z kim grać.
Postanowienia na maj: Ukończyć kampanię w Oathsworn i pokorzystać ze słońca.
Postanowienia noworoczne:
Spoiler:
-
- Posty: 2258
- Rejestracja: 18 sty 2008, 10:24
- Lokalizacja: Zabrze
- Has thanked: 310 times
- Been thanked: 485 times
- Kontakt:
Re: Gra miesiąca - kwiecień 2024
W kwietniu grania tyle, co kot napłakał
Życie...
Nowości
Woodcraft od dłuższego czasu chodził ta mną ten tytuł, no i w końcu udało się zagrać. Mam za sobą kilka partyjek, wszystkie niestety w składzie tylko dwuosobowym, stąd ocena niepełna... Hm, no jest w tej grze wiele rzeczy, które mi się podobają i powiem szczerze, że każda kolejna rozgrywka to była przyjemność. Ok, czuć tu jakieś zapożyczenia, pewne rzeczy gdzieś tam już były, ale kaman, jak lubisz kotleta to i ten odgrzewany będzie Ci smakował
Jestem na TAK, chętnie zagram na 3 i 4 osoby...
Draftozaur taka tam popierdółka, ale qrczę dawno się tak nie uśmiałem przy grze
Nie wiem dlaczego draftowanie dinozaurów wywołało tyle gupich skojarzeń i taką głupawkę.
Ja wiem, że to gierka tylko na chwilę, ale chętnie w to pogram jeszcze, bo trwa króciutko, sprytne, śmiechu kupa, tak więc git.
Starocie
Biały Zamek kilka rozgrywek w każdym składzie, mega podoba mi się kombinowanie w tej grze, każda partia inna, krótka kołderka etc. Miód za te piniondze
Carnegie jedna partyjka, za to z dodatkiem. Dzięki notesom można sobie zrobić zestaw startowy jaki się chce, choć nie do końca ofc Dodałem to czego mi zawsze brakuje, no i udało się wygrać( kto wie, może właśnie dzięki temu ). Stała ekipa do Carnegie, chętnie wracamy do tego tytułu. Jakby jeszcze czasu było więcej....
Online
Ark Nova/Eufrat i Tygrys/Carnegie/Caverna/Barrage
Granie po sieci nieco ratuje brak grania przy stole.
To co lubię w graniu online, to nowe spojrzenie na pewne gry.
Dotyczy to praktycznie każdego tytułu, przy stole rzadko grając pewnych rzeczy nie widać, w sieci partia po partii pozwala uzyskać inną perspektywę.
Tak EiT, wróciłem po latach i jak kiedyś lubiłem się okopać w narożniku, zbudować monument, tak teraz bez naparzanki nie ma gry
Wróciłem też do Caverny po chwili niegrania, no i jest to świetna giera, szkoda że niestety przy stole nie ma chętnych...
Gra miesiaca
Nie ma za bardzo z czego wybierać... niech będzie
Woodcraft fajne rozwiązania, poziom kombinowania jaki lubię i ochota na kolejne partie póki co.
Życie...
Nowości
Woodcraft od dłuższego czasu chodził ta mną ten tytuł, no i w końcu udało się zagrać. Mam za sobą kilka partyjek, wszystkie niestety w składzie tylko dwuosobowym, stąd ocena niepełna... Hm, no jest w tej grze wiele rzeczy, które mi się podobają i powiem szczerze, że każda kolejna rozgrywka to była przyjemność. Ok, czuć tu jakieś zapożyczenia, pewne rzeczy gdzieś tam już były, ale kaman, jak lubisz kotleta to i ten odgrzewany będzie Ci smakował
Jestem na TAK, chętnie zagram na 3 i 4 osoby...
Draftozaur taka tam popierdółka, ale qrczę dawno się tak nie uśmiałem przy grze
Nie wiem dlaczego draftowanie dinozaurów wywołało tyle gupich skojarzeń i taką głupawkę.
Ja wiem, że to gierka tylko na chwilę, ale chętnie w to pogram jeszcze, bo trwa króciutko, sprytne, śmiechu kupa, tak więc git.
Starocie
Biały Zamek kilka rozgrywek w każdym składzie, mega podoba mi się kombinowanie w tej grze, każda partia inna, krótka kołderka etc. Miód za te piniondze
Carnegie jedna partyjka, za to z dodatkiem. Dzięki notesom można sobie zrobić zestaw startowy jaki się chce, choć nie do końca ofc Dodałem to czego mi zawsze brakuje, no i udało się wygrać( kto wie, może właśnie dzięki temu ). Stała ekipa do Carnegie, chętnie wracamy do tego tytułu. Jakby jeszcze czasu było więcej....
Online
Ark Nova/Eufrat i Tygrys/Carnegie/Caverna/Barrage
Granie po sieci nieco ratuje brak grania przy stole.
To co lubię w graniu online, to nowe spojrzenie na pewne gry.
Dotyczy to praktycznie każdego tytułu, przy stole rzadko grając pewnych rzeczy nie widać, w sieci partia po partii pozwala uzyskać inną perspektywę.
Tak EiT, wróciłem po latach i jak kiedyś lubiłem się okopać w narożniku, zbudować monument, tak teraz bez naparzanki nie ma gry
Wróciłem też do Caverny po chwili niegrania, no i jest to świetna giera, szkoda że niestety przy stole nie ma chętnych...
Gra miesiaca
Nie ma za bardzo z czego wybierać... niech będzie
Woodcraft fajne rozwiązania, poziom kombinowania jaki lubię i ochota na kolejne partie póki co.
Always look on the bright side of life
- Gizmoo
- Posty: 4195
- Rejestracja: 17 sty 2016, 21:04
- Lokalizacja: Warszawa/Sękocin Stary
- Has thanked: 2834 times
- Been thanked: 2748 times
Re: Gra miesiąca - kwiecień 2024
Miał to być miesiąc, w którym zluzuję nieco granie i będzie owego grania malutko. Tymczasem pod względem ilości partii - kwiecień rozbił bank. Wszystko za sprawą jednego wyjazdu planszówkowego i jednego weekendu, w których to nabiłem absurdalną jak na mnie ilość rozgrywek. Wyjazd do Kazimierza pokazał, że można przez cztery dni z rzędu grać od rana do nocy i... Nie mieć dosyć.
Byłem przekonany, że po tym wyjeździe będę miał taki przesyt, że będę miał absolutnie po wyżej uszu wszelkich planszówek i nie będę wręcz mógł patrzeć pożądliwie w kierunku swojego Kallaxa . Tak się jednak nie stało. Ba! Żałowałem, że wyjazd trwał tylko cztery dni, a nie pięć! A że w weekendy zwykle nie gram, albo gram na wyjazdach w jakieś w imprezowe szitgierki, to dla odmiany udało się zorganizować weekendowe granie w bardzo fajnym towarzystwie. Dwa weekendy wypełnione planszówkami – to w zasadzie święta!
Dodatkowo był to miesiąc w którym poznałem masę nowych planszówek i jeszcze większą masę wspaniałych ludzi. Cieszy mnie to drugie przede wszystkim, bo nagle okazało się, że jest mnóstwo cudownych graczy 40+, z którymi spotkanie przy planszy to sama przyjemność!
NOWOŚCI:
GWT: NOWA ZELANDIA – Dla mnie zdecydowanie najlepsze GWT i kropka! Jak oryginalne GWT mnie odrzuca, Argentyna jest nieprzyjemnie zamotana, tak Nowa Zelandia wreszcie jest takim GWT, jakim powinno być od samego początku. Przepiękna, bogata i bardzo wymagająca gra. Na początku ogrom opcji przytłacza i przez 1/3 rozgrywki kompletnie nie wiedziałem co robić, ale w końcu jednak „zatrybiłem”. Było oczywiście za późno, by liczyć się w wyścigu punktowym, ale pomimo tego bawiłem się świetnie! Gdyby w grze nie było tyle ruchomych elementów i zasady nie były tak złożone – to pewnie już miałbym to na półce. Na pewno chcę zagrać w nowe GWT przynajmniej jeszcze raz. Tym razem... Bardziej świadomie. Piękna i świetna gra! 8/10
WYPRAWY DARWINA – Myślałem, że to GWT: NZ będzie najlepszym, cięższym eurasem na Kaziku. Ten tytuł jednak musi przypaść Wyprawom Darwina. Bardzo sprytne, pełne ciekawych pomysłów euro. Szukanie mini kombosików i kolejkowanie akcji jest super satysfakcjonujące. Ciekawy jest też system zagrywania workerów, chociaż momentami frustrujący. Ta gra jest wręcz okrutnie ciasna, a do tego o wszystko trzeba się ścigać. Po partii byłem potwornie umęczony, bo gra totalnie pali zwoje, ale sam puzelek jest pierwszorzędny! Też pewnie bym kupił do kolekcji, gdyby nie fakt, że nie bardzo miałbym z kim w to grać. No i estetycznie gra niestety nie porywa. Można to wszystko było zrobić lepiej. 8/10
COURTIER – Nowość/nie nowość. Bo w sumie Courtiera poznałem już wcześniej. Na którymś Essen zagrałem ze starą ekipą kilka szybkich rund na stanowisku AEG. Już wtedy mi się podobało, bo gra miała kilka błyskotliwych rozwiązań, a ponieważ lubię gry napędzane kartami, to Courtier mnie bardzo zaintrygował. Niestety wtedy gry nie kupiłem (do dziś żałuję, bo promocja wtedy na tytuły z cyklu Tempest była masakryczna - po 5-7 euro za egzemplarz!), ale na całe szczęście dorwałem swój egzemplarz dzięki uroczej forumowiczce Malwinie, która miała Courtiera w swoim wątku sprzedażowym. Po rozegraniu partyjek na własnym egzemplarzu mogę z czystym sumieniem napisać, że warto było kupić. To bardzo sprytne i super wredne area control. Wręcz wzór gry określanej mianem „przeciąganie liny”. Nie jest to gra dla miłych misiów – tutaj non stop się komuś coś psuje. Świadomie, bądź nieświadomie. I przez to absolutnie można grę znienawidzić, bo kontrola tu jest, ale w ograniczonych ilościach. Ruch każdego jednego gracza w rundzie może nam TOTALNIE zepsuć plany. I czasami zamiast „robić swoje” trzeba grać „dookoła”, żeby nie zdradzić swoich celów i wystrychnąć graczy na dudka. Robienie pozornych ruchów to część tej zabawy, bo im grasz mniej oczywiście, tym bardziej oponenci nie wiedzą gdzie ci przeszkadzać. W całej beczce miodu jest jednak dla mnie jedna, za to całkiem spora wada. Mianowicie „ukryty koniec gry”. Trigger jest natychmiastowy i nie do końca wiadomo kiedy nastąpi. Może więc dojść nie tylko do tego, że gracze nie będą mieli równej liczby rund. Gorzej – jedno pole na planszy nabiera absurdalnej wręcz wartości. Osoba, która kontroluje Senat na koniec gry dostaje 10 punktów. W tej grze to jest wręcz overkill. A raczej łatwo kogoś stamtąd wykolegować. Dość powiedzieć, że dzięki temu obszarowi – gracz zajmujący w naszej pierwszej rozgrywce ostatnią pozycję, wystrzelił na pierwsze miejsce. Oczywiście generuje to od groma emocji, a od szóstej rundy gra się wręcz na krawędzi fotela! Z jednej strony ta niepewność wprowadza fajne napięcie, ale z drugiej – wprowadza chaos i utrudnia podejmowanie dobrych decyzji, bo nagle średnio opłacalne staje się robienie petycji, a przepychanka na Senacie staje się super wartościowa. Więc zamiast dążyć do zakończenia gry i realizacji petycji, gracze bezsensownie zaczynają wydłużać rozgrywkę. Muszę więc pograć więcej, by samemu się przekonać, czy ten sudden death, to jest dobry wybór designerski, czy jednak psuje to bardzo dobrą w sumie grę. Na razie wystawiam 8/10. Podoba mi się bardzo, ale mam wątpliwości, czy po którejś tam z kolei partii to nagłe zakończenie i walka o Senat nie będzie działała mi na nerwy.
POINT CITY – Bardzo fajny „Splendor killer”. Dla mnie ta gra wręcz zjada Splendora w przedbiegach. Jasne, nadal jest to zbieranie symboli na kartach i gra może nie jest tak ładna, ale jest też dużo sprytniejsza, a decyzje nie są tak oczywiste. Ktoś tam na forum napisał, że gra jest losowa „bo coś tam może nie podejść”. Absolutnie się z tym nie zgadzam. Bo to nie jest gra o „podchodzeniu”, tylko to zabawa pełna interakcji, w której absolutnie trzeba obserwować, jakie symbole mają pozostali gracze. Tutaj przede wszystkim trzeba kombinować „pod co grać” i jak draftować, żeby pozostałym graczom popsuć plany. Kto nie gra pod cele, tylko ciuła punkty, lub co gorsza - patrzy wyłącznie na swoje poletko, ten sam jest sobie winien. PC bardzo mi podeszło i chociaż zwyczajowo za takimi grami kompletnie nie przepadam, tak tutaj bawiłem się świetnie. Gdyby Point City było ładniejsze – to kupiłbym bez wahania. Niestety oprawa choć użytkowo jest na plus, to całość oka nie cieszy. 7.5/10
SEA OF LEGENDS – Miała to być wspaniała piracka zabawa, która wciśnie Merchant & Marauders w glebę. Niestety było dokładnie na odwrót! Dawno nie grałem w grę, która tak bardzo mnie sfrustrowała. I to najgorszy rodzaj frustracji, gdy to nie gracze psują Ci plany, a durne, losowo wychodzące wydarzenia. Nie znoszę gier, w których decyzje są oczywiste i tylko czekasz na swoją kolejkę, ale oczywiście zanim wykonasz swój ruch, wychodzi karta – „Ssij Dudusia. Twój cel oddalił się o sześć pól”. Sea of Legends dało mi posmak najgorszych rozgrywek w Nemesis, gdzie przed twoim zaplanowanym ruchem działy się jakieś losowe gówna, skutecznie uniemożliwiające Ci realizację planu. Gdyby jeszcze te wydarzenia karciły po równo wszystkich graczy. Ale nie! Jednemu bardzo pomogą, drugi zaś będzie miał zmarnowane akcje, albo co gorsza - całą rundę, na którą niekrótko się czeka, bo downtime w tej grze jest olbrzymi! I nie jest to downtime spowodowany ciekawymi rozkminami!!! To downtime spowodowany czytaniem przeciętnie napisanego tekstu, który symuluje tam jakąś fabułę, w której niby podejmujemy jakieś decyzje. Niestety całość jest napisana w taki sposób, jakby wypluło to A.I. Do tego dochodzą jeszcze te nieszczęsne testy na kostkach k6. Ech... Nie chcę się dłużej nad grą znęcać, bo wystarczająco ona znęcała się nade mną. Wygląda ładnie i może na dwóch graczy przygoda nie jest tak koszmarnie nudna i frustrująca. Niestety, przy czterech graczach nie znalazłem tam ani grama zabawy, ani grama ciekawych decyzji, ani grama satysfakcji. Wkurzyłem się za to kilkukrotnie dokumentnie. Z tego miejsca przepraszam moich współgraczy za moją złość, ale gdy straciłem dwa razy z rzędu swój wymyślony ruch, bo wydarzeniem oberwałem po jajkach, to niestety nie udało mi się zapanować nad emocjami. Daje 3/10. Powinienem dać jeszcze mniej, bo nie zamierzam kiedykolwiek wrócić do Sea of Legends, ale gra jest bardzo ładna i może zabawa solo jest lepsza. Wykluczyć tego nie mogę, bo jakieś mechanizmy tam może działają. Jeżeli uznamy to za „turlankę do piwa”, to nie ma takich ilości trunku, którymi musiałbym się do kolejnej rozgrywki znieczulić. Właściciel jednak bawił się nieźle, więc może to ja jestem dziwny.
SUMERIA – Staroszkolne, abstrakcyjne area control. Nawet ciekawe, z kilkoma oryginalnymi pomysłami, chociaż mam wrażenie, że to jedna z tych gier, w których po jednej partii widziało się wszystko. Doceniam mechanikę, doceniam interakcję, ale niestety całość trąci już mocno mychą. Za mało tu zmiennych i decyzje są dosyć oczywiste, by w jakikolwiek sposób podniosło mi się ciśnienie. Nie pomaga też niezbyt atrakcyjny wygląd, oraz poczucie totalnej abstrakcji. Warto zagrać, ale niekoniecznie więcej niż raz. Solidne 6.5/10.
EMPYREAL: SPELLS & STEAM – Bardzo duże zaskoczenia na plus. Bałem się kasztana, bo słyszałem kilkukrotnie, że to „taki bardziej złożony Ticket to Ride”. Ticketa absolutnie nie znoszę, jestem wręcz hejterem tej gry, więc obawiałem się najgorszego. Niesłusznie, bo z TTR-em Empyreal Steam ma wspólnego niewiele. Ot – budowanie połączeń za pomocą wagoników. Cała reszta jest zupełnie inna, a główny mechanizm to dosyć ciekawy wybór akcji na pseudo rondlu. Przy czym każdy z graczy ma swój rondelek i może go rozwijać. Gra jest totalnym abstraktem i na początku mało się to wszystko układa w głowie, ale gdy się zatrybi zależności, to nagle kombinowanie zaczyna sprawiać przyjemność. A że to gra pełna interakcji – to musiało mi się spodobać. Końcówka to super emocjonujący wyścig o każdy punkcik na planszy. To zdecydowanie największe zaskoczenie w miesiącu na plus, bo po wytłumaczeniu zasad chciałem wręcz uciec od stołu. 7.5/10. Fajne, ładne, chętnie pograłbym więcej.
MIND MGMT – Intrygująca i oryginalna pozycja z gatunku „ukrytego ruchu”. Mamy tu ciekawy miks pomysłów i mechanik, które bardzo ładnie składają się w spójną całość. To jest chyba najlepsza gra dedukcyjna w jaką grałem, chociaż przesadnym fanem gatunku nie jestem. Chętnie zagram jeszcze raz, ale po pierwszej partii nie jestem do końca kupiony, bo niestety ale końcówka dostarczyła raczej frustracji i rozczarowań, gdy kompletnie zgubiliśmy „rekrutera”. Mega łatwo tu o błąd, a moce „rekrutera” są spektakularnie mocne. No i będę pewnie w mniejszości, ale kompletnie nie podoba mi się kolorystyka tej gry. Wygląd planszy mnie totalnie odrzuca. 6.5/10, bo o ile na początku byłem „kupiony”, o tyle po całej partii najcelniejszym określeniem byłoby „mieszane uczucia”.
TOP 10! – Sympatyczna imprezówka jakich wiele. Zabawna głównie w kreatywnym gronie. A że bawiłem się w takim, to i partia na plus. Można zagrać, może dostarczyć zabawy, ale czasami może być to niewypał. 6.5/10
BARDWOOD GROVE – Uwielbiam gry Final Frontier Games, ale zawsze mam z nim problem. Niemal wszystko, co wyprodukują, posiada jakieś dziwaczne, nie do końca przemyślane rozwiązania. BG bardzo opóźnił się z dostarczeniem do wspierających. Dość powiedzieć, że od momentu wsparcia kampanii do dostarczenia - upłynęły trzy lata. Jak to jest możliwe, by mając tak dużo czasu, nie dopracować wielu elementów gry!? Nie mieści mi się to w głowie! Ale wracając do samej gry... Jeżeli ktoś twierdzi, że deckbuilding skończył się na „Kill’em All” to powinien zagrać w Bardwood Grove. Jest tu całe mnóstwo oryginalnych rozwiązań mechanicznych. A co najważniejsze – cały puzelek potrafi momentami palić zwoje. Decyzje są nieoczywiste i dobrze jest zaplanować kilka ruchów do przodu. Interakcji tu niewiele, ale mamy fajny wyścig po punkty, który dodaje napięcia. W całym zachwycie przeszkadzają mi dwie rzeczy. Pierwsza to plansza i fatalny projekt graficzny. Nieczytelność jest wręcz kosmiczna. Nie mam pojęcia co za bałwan wpadł na oznaczenie pól, ale dziecko po pierwszej lekcji plastyki lepiej by to wymyśliło. Gracze notorycznie mylą się gdzie mogą stanąć i co mogą odpalić. Pola w rogu planszy to jest sen szaleńca! Napaćkane na planszy jest strasznie, ale nic z sensem. Oznaczenia sakiewkami pól z zakupem kart nie mają najmniejszego sensu i nie wiadomo po co w ogóle są. A skoro są to dlaczego nie na wszystkich polach? WTF!? Druga rzecz, to mikrozasady, o których notorycznie się zapomina i dyskusyjne działanie kart wydarzeń. Dyskusyjne, bo gracze muszą się domyślić, jak co działa i przedyskutować, czy to na pewno jest właściwa interpretacja. Oczywiście FAQ, czy wyjaśnienia działania kart – brak. Mógł to być projekt wybitny, a tak, to za jakiś czas, o grze będą pamiętać nieliczni. To klasyczny projekt z Kickstartera. Mega dużo dobra, fantastyczne pomysły mechaniczne i w sumie gra się w to przyjemnie, ale serce boli jak wiele elementów zabawy jest tu nieprzemyślanych i niedopracowanych. Dla mnie zmarnowany potencjał, bo była szansa na ponadczasowy hit, ale poległ on pod ciężarem totalnie topornego GUI. Daję 8/10, ale wyłącznie dlatego, że bawiłem się świetnie. Każda z trzech partii w tym miesiącu dostarczyła mi od groma zabawy, ale też im więcej razy w to grałem, tym bardziej wpieniały mnie niedoróbki.
KASZTAN MIESIĄCA:
JE SIĘ W LESIE – Dawno nie grałem w coś tak durnego. Nie mam pojęcia, jak ta „gra” może się podobać i nie mam pojęcia dlaczego to w ogóle jest reklamowane. Można się pośmiać i może jako imprezówka po dużej ilości trunków – działa. Na trzeźwo nie da się w to grać z przyjemnością. Dla mnie to jakiś dziwny eksperyment społeczny, bo podobnie jak The Mind – można się przy tym jako-tako bawić, ale grą bym tego nie nazwał. 2/10. P.S. Ja wiem, że każdy ma inny gust estetyczny, ale dla mnie te ilustracje są fatalne.
ROZGRYWKA MIESIĄCA:
THAT’S NOT A HAT! – Tytuł najlepszej partii na Kaziku i w całym miesiącu musi przypaść dziwnej, imprezowej gierce. Po wytłumaczeniu zasad miałem oczy jak spodki. Nie podejrzewałem, że ta gra działa. To w sumie proste memory połączone z blefem. Wydaje się, że łatwo zapamiętać co niby znajduje się w dwóch kartach, które mamy przed sobą. Nic bardziej mylnego! Po kilku ruchach nie pamiętamy co jest czym, wszystko się miesza i mamy totalny mętlik w głowie. Żeby się wykaraskać, to musimy zachować „pokerface”, a ciężko się nie zaśmiać, mając samemu świadomość, że wciskamy komuś kit. Dawno nie grałem w tak śmieszną grę. Dwukrotnie popłakałem się ze śmiechu. Serio – to lepsze niż marichłanen! Oczywiście całość odbioru zawdzięczam trzem czynnikom. Pierwszy to znakomite, doborowe towarzystwo. Dziewięć osób, które fajnie zaangażowało się w zabawę. Drugi czynnik, nieznaczny, ale na pewno też miał wpływ, to fakt, że miałem trochę „w czubie”, po smakowitej Plisce. Ale największy pozytywny wpływ na odbiór gry to prowadzenie jej przez Kaszkieta! To człowiek petarda, człowiek rakieta, mistrz ceremonii z prawdziwego zdarzenia! MC Kaszkiet tak rozkręcił towarzystwo swoją nawijką, że nie sposób było nie wciągnąć się w durnowatą w sumie zabawę. Najwięcej endorfin w miesiącu i kapitalna zabawa! 10/10!
NOWOŚCI MIESIĄCA:
DOMINARE – Idha wraz z Courtierem przywiozła Domiare, dostarczając tym samym najciekawszych, nowo poznanych area control. Nie myślałem, że jeszcze cokolwiek zaskoczy mnie w tym gatunku, a jednak to się wydarzyło! To super oryginalne area control z kilkoma absolutnie rewelacyjnymi pomysłami. Niby klasycznie bijemy się o obszary, wrzucając do nich kosteczki wpływu, ale robimy to za pomocą zagranych w szereg kart. Ustawiamy więc ciąg ważnych osobistości ze świata Tempesta, które mają na sobie umiejętności specjalne. Ale działają one wyłącznie wtedy, gdy dana postać została zagrana na odpowiednią pozycję w rzędzie. Kombinowanie jest więc wielopłaszczyznowe i momentami potrafi spalić zwoje. Pomimo słabego, wręcz ascetycznego wyglądu – muszę to mieć! Jedna z niewielu gier, w których nie patrzę na stronę estetyczną – tak bardzo podoba mi się rozgrywka. Zdecydowanie najciekawsze „przeciąganie liny” obok Courtiera, poznane w tym miesiącu. Wystawiam 9/10 i jeszcze raz podkreślę – MUSZĘ to zdobyć do kolekcji. Pluję sobie w brodę, że nie wziąłem swego czasu na Essen, jak AEG wyprzedawało to za 7 euro. Nie chce się ktoś może tego pozbyć?
FARAWAY – Kolejny tytuł, który musi trafić do mojej kolekcji! To taki filerek+ na około 30 minut. Znakomicie wymyślona gra! Budujemy sobie punktujące tableu, draftując co rundę karty, ale cały szkopuł tkwi w tym, że karty punktują „od końca”. Ot „LIFO” w praktyce. Każda runda dostarcza mega trudnych i nieoczywistych decyzji, a swoje błędy widać jak na dłoni w momencie punktowania. Świetna zabawa! 9/10
NAJLEPSZE POWROTY MIESIĄCA:
EVERDELL – Co tu dużo pisać. Uwielbiam Everdella! Zagrane wyłącznie ze Świętem Lata, bo nie było chętnych na dodatki. Dla mnie, za każdym razem, doskonała zabawa. Po każdej partii odczuwam wielką satysfakcję, a jednocześnie smutek, że gram w tą grę zdecydowanie za rzadko. Żałuję też, że mam większość po angielsku, przez co nie mogę w Everdella grać z rodzicami. Na pewno by im się podobało. Ale wymiana na polską edycję byłaby zbyt kosztowna. 8.5/10
ANUNNAKI: DAWN OF GODS – Kolejna rozgrywka za mną. Pomimo totalnej frustracji i nieogarnianiu, jak powinienem grać swoją frakcja – bardzo doceniam, jak wspaniale ta gra jest zaprojektowana. 8/10!
TYTANI – Zagrałem po bardzo długiej przerwie i... Niestety nie pamiętałem do końca zasad. Tłumaczył kolega, który miał przypomnieć sobie instrukcje, ale przypomniał sobie słabo i... Źle wytłumaczył grę. Już w połowie pierwszej ery coś mi nie pasowało. Po pierwsze erze wiedziałem, że coś mi zgrzyta i nie działa, jak powinno. Chwyciłem za instrukcję, odnalazłem błąd, ale było już za późno by cofnąć cokolwiek. Zaczęliśmy grać poprawnie dopiero od drugiej ery. Niestety przez popsute zasady straciłem mnóstwo punktów i w zasadzie nie liczyłem się w wyścigu punktowym. Dograliśmy partię do końca już na poprawnych zasadach, ale nie bawiłem się już dobrze. Tym bardziej, że miałem kilka wyjątkowo pechowych rzutów i przegrałem walki, które z matematycznego punktu widzenia powinienem wygrać. Gra jest świetna, ale ta partia mnie wymęczyła. Lekko naciągane 8/10
RUINATION – Zaraz po Tytanach rozegraliśmy partyjkę Ruination. I chociaż zawsze stawiałem Tytanów wyżej niż Ruination, tak w tej rozgrywce bawiłem się ZDECYDOWANIE lepiej. Ruination ponownie zaskoczyło mnie tym, jak potrafi być różnorodne. Niby to tylko naparzanka na planszy, ale czasami można znaleźć taki ruch, że wykolejkuje się z tego ciekawe combo. W ogóle podczas tej konkretnej rozgrywki na planszy doszło do kilku absolutnie zaskakujących zwrotów akcji, kilka bitew było super epickich, a przetasowania na planszy były mega zaskakujące. Jeszcze bardziej zaskoczony byłem wynikiem punktowym, bowiem wygrał gracz, który zdobył najmniej punktów w trakcie gry, ale na sam koniec wyciągnął najwięcej punktów z rękawa! Znakomicie się bawiłem i znowu trochę żałuję, że gram tak rzadko. Doszedłem też do wniosku, że nie potrzebuję już w ogóle konfrontacyjnych gier z kostkami. Tytani i Ruination, to najlepsze co wymyślono w tej materii i ciężko będzie to przebić. A ja w sumie mam obydwie i już na nic nie muszę czekać. 8.5/10
GRA MIESIĄCA:
MEZO – Każda rozgrywka w Mezo to dla mnie święto. W kwietniu były to aż trzy święta. Bardzo dawno nie grałem, sporo rzeczy zapomniałem i przypomnienie sobie zasad było nie lada wyzwaniem. Szczególnie, że instrukcja jest strasznie słaba. No ale ideałów podobno nie ma. Dla mnie to nie tylko najlepsze Area Control w mojej kolekcji. To najlepsza gra pod słońcem! Dałbym więcej, ale skala kończy się na dziesiątce więc tylko 10/10!
Byłem przekonany, że po tym wyjeździe będę miał taki przesyt, że będę miał absolutnie po wyżej uszu wszelkich planszówek i nie będę wręcz mógł patrzeć pożądliwie w kierunku swojego Kallaxa . Tak się jednak nie stało. Ba! Żałowałem, że wyjazd trwał tylko cztery dni, a nie pięć! A że w weekendy zwykle nie gram, albo gram na wyjazdach w jakieś w imprezowe szitgierki, to dla odmiany udało się zorganizować weekendowe granie w bardzo fajnym towarzystwie. Dwa weekendy wypełnione planszówkami – to w zasadzie święta!
Dodatkowo był to miesiąc w którym poznałem masę nowych planszówek i jeszcze większą masę wspaniałych ludzi. Cieszy mnie to drugie przede wszystkim, bo nagle okazało się, że jest mnóstwo cudownych graczy 40+, z którymi spotkanie przy planszy to sama przyjemność!
NOWOŚCI:
GWT: NOWA ZELANDIA – Dla mnie zdecydowanie najlepsze GWT i kropka! Jak oryginalne GWT mnie odrzuca, Argentyna jest nieprzyjemnie zamotana, tak Nowa Zelandia wreszcie jest takim GWT, jakim powinno być od samego początku. Przepiękna, bogata i bardzo wymagająca gra. Na początku ogrom opcji przytłacza i przez 1/3 rozgrywki kompletnie nie wiedziałem co robić, ale w końcu jednak „zatrybiłem”. Było oczywiście za późno, by liczyć się w wyścigu punktowym, ale pomimo tego bawiłem się świetnie! Gdyby w grze nie było tyle ruchomych elementów i zasady nie były tak złożone – to pewnie już miałbym to na półce. Na pewno chcę zagrać w nowe GWT przynajmniej jeszcze raz. Tym razem... Bardziej świadomie. Piękna i świetna gra! 8/10
WYPRAWY DARWINA – Myślałem, że to GWT: NZ będzie najlepszym, cięższym eurasem na Kaziku. Ten tytuł jednak musi przypaść Wyprawom Darwina. Bardzo sprytne, pełne ciekawych pomysłów euro. Szukanie mini kombosików i kolejkowanie akcji jest super satysfakcjonujące. Ciekawy jest też system zagrywania workerów, chociaż momentami frustrujący. Ta gra jest wręcz okrutnie ciasna, a do tego o wszystko trzeba się ścigać. Po partii byłem potwornie umęczony, bo gra totalnie pali zwoje, ale sam puzelek jest pierwszorzędny! Też pewnie bym kupił do kolekcji, gdyby nie fakt, że nie bardzo miałbym z kim w to grać. No i estetycznie gra niestety nie porywa. Można to wszystko było zrobić lepiej. 8/10
COURTIER – Nowość/nie nowość. Bo w sumie Courtiera poznałem już wcześniej. Na którymś Essen zagrałem ze starą ekipą kilka szybkich rund na stanowisku AEG. Już wtedy mi się podobało, bo gra miała kilka błyskotliwych rozwiązań, a ponieważ lubię gry napędzane kartami, to Courtier mnie bardzo zaintrygował. Niestety wtedy gry nie kupiłem (do dziś żałuję, bo promocja wtedy na tytuły z cyklu Tempest była masakryczna - po 5-7 euro za egzemplarz!), ale na całe szczęście dorwałem swój egzemplarz dzięki uroczej forumowiczce Malwinie, która miała Courtiera w swoim wątku sprzedażowym. Po rozegraniu partyjek na własnym egzemplarzu mogę z czystym sumieniem napisać, że warto było kupić. To bardzo sprytne i super wredne area control. Wręcz wzór gry określanej mianem „przeciąganie liny”. Nie jest to gra dla miłych misiów – tutaj non stop się komuś coś psuje. Świadomie, bądź nieświadomie. I przez to absolutnie można grę znienawidzić, bo kontrola tu jest, ale w ograniczonych ilościach. Ruch każdego jednego gracza w rundzie może nam TOTALNIE zepsuć plany. I czasami zamiast „robić swoje” trzeba grać „dookoła”, żeby nie zdradzić swoich celów i wystrychnąć graczy na dudka. Robienie pozornych ruchów to część tej zabawy, bo im grasz mniej oczywiście, tym bardziej oponenci nie wiedzą gdzie ci przeszkadzać. W całej beczce miodu jest jednak dla mnie jedna, za to całkiem spora wada. Mianowicie „ukryty koniec gry”. Trigger jest natychmiastowy i nie do końca wiadomo kiedy nastąpi. Może więc dojść nie tylko do tego, że gracze nie będą mieli równej liczby rund. Gorzej – jedno pole na planszy nabiera absurdalnej wręcz wartości. Osoba, która kontroluje Senat na koniec gry dostaje 10 punktów. W tej grze to jest wręcz overkill. A raczej łatwo kogoś stamtąd wykolegować. Dość powiedzieć, że dzięki temu obszarowi – gracz zajmujący w naszej pierwszej rozgrywce ostatnią pozycję, wystrzelił na pierwsze miejsce. Oczywiście generuje to od groma emocji, a od szóstej rundy gra się wręcz na krawędzi fotela! Z jednej strony ta niepewność wprowadza fajne napięcie, ale z drugiej – wprowadza chaos i utrudnia podejmowanie dobrych decyzji, bo nagle średnio opłacalne staje się robienie petycji, a przepychanka na Senacie staje się super wartościowa. Więc zamiast dążyć do zakończenia gry i realizacji petycji, gracze bezsensownie zaczynają wydłużać rozgrywkę. Muszę więc pograć więcej, by samemu się przekonać, czy ten sudden death, to jest dobry wybór designerski, czy jednak psuje to bardzo dobrą w sumie grę. Na razie wystawiam 8/10. Podoba mi się bardzo, ale mam wątpliwości, czy po którejś tam z kolei partii to nagłe zakończenie i walka o Senat nie będzie działała mi na nerwy.
POINT CITY – Bardzo fajny „Splendor killer”. Dla mnie ta gra wręcz zjada Splendora w przedbiegach. Jasne, nadal jest to zbieranie symboli na kartach i gra może nie jest tak ładna, ale jest też dużo sprytniejsza, a decyzje nie są tak oczywiste. Ktoś tam na forum napisał, że gra jest losowa „bo coś tam może nie podejść”. Absolutnie się z tym nie zgadzam. Bo to nie jest gra o „podchodzeniu”, tylko to zabawa pełna interakcji, w której absolutnie trzeba obserwować, jakie symbole mają pozostali gracze. Tutaj przede wszystkim trzeba kombinować „pod co grać” i jak draftować, żeby pozostałym graczom popsuć plany. Kto nie gra pod cele, tylko ciuła punkty, lub co gorsza - patrzy wyłącznie na swoje poletko, ten sam jest sobie winien. PC bardzo mi podeszło i chociaż zwyczajowo za takimi grami kompletnie nie przepadam, tak tutaj bawiłem się świetnie. Gdyby Point City było ładniejsze – to kupiłbym bez wahania. Niestety oprawa choć użytkowo jest na plus, to całość oka nie cieszy. 7.5/10
SEA OF LEGENDS – Miała to być wspaniała piracka zabawa, która wciśnie Merchant & Marauders w glebę. Niestety było dokładnie na odwrót! Dawno nie grałem w grę, która tak bardzo mnie sfrustrowała. I to najgorszy rodzaj frustracji, gdy to nie gracze psują Ci plany, a durne, losowo wychodzące wydarzenia. Nie znoszę gier, w których decyzje są oczywiste i tylko czekasz na swoją kolejkę, ale oczywiście zanim wykonasz swój ruch, wychodzi karta – „Ssij Dudusia. Twój cel oddalił się o sześć pól”. Sea of Legends dało mi posmak najgorszych rozgrywek w Nemesis, gdzie przed twoim zaplanowanym ruchem działy się jakieś losowe gówna, skutecznie uniemożliwiające Ci realizację planu. Gdyby jeszcze te wydarzenia karciły po równo wszystkich graczy. Ale nie! Jednemu bardzo pomogą, drugi zaś będzie miał zmarnowane akcje, albo co gorsza - całą rundę, na którą niekrótko się czeka, bo downtime w tej grze jest olbrzymi! I nie jest to downtime spowodowany ciekawymi rozkminami!!! To downtime spowodowany czytaniem przeciętnie napisanego tekstu, który symuluje tam jakąś fabułę, w której niby podejmujemy jakieś decyzje. Niestety całość jest napisana w taki sposób, jakby wypluło to A.I. Do tego dochodzą jeszcze te nieszczęsne testy na kostkach k6. Ech... Nie chcę się dłużej nad grą znęcać, bo wystarczająco ona znęcała się nade mną. Wygląda ładnie i może na dwóch graczy przygoda nie jest tak koszmarnie nudna i frustrująca. Niestety, przy czterech graczach nie znalazłem tam ani grama zabawy, ani grama ciekawych decyzji, ani grama satysfakcji. Wkurzyłem się za to kilkukrotnie dokumentnie. Z tego miejsca przepraszam moich współgraczy za moją złość, ale gdy straciłem dwa razy z rzędu swój wymyślony ruch, bo wydarzeniem oberwałem po jajkach, to niestety nie udało mi się zapanować nad emocjami. Daje 3/10. Powinienem dać jeszcze mniej, bo nie zamierzam kiedykolwiek wrócić do Sea of Legends, ale gra jest bardzo ładna i może zabawa solo jest lepsza. Wykluczyć tego nie mogę, bo jakieś mechanizmy tam może działają. Jeżeli uznamy to za „turlankę do piwa”, to nie ma takich ilości trunku, którymi musiałbym się do kolejnej rozgrywki znieczulić. Właściciel jednak bawił się nieźle, więc może to ja jestem dziwny.
SUMERIA – Staroszkolne, abstrakcyjne area control. Nawet ciekawe, z kilkoma oryginalnymi pomysłami, chociaż mam wrażenie, że to jedna z tych gier, w których po jednej partii widziało się wszystko. Doceniam mechanikę, doceniam interakcję, ale niestety całość trąci już mocno mychą. Za mało tu zmiennych i decyzje są dosyć oczywiste, by w jakikolwiek sposób podniosło mi się ciśnienie. Nie pomaga też niezbyt atrakcyjny wygląd, oraz poczucie totalnej abstrakcji. Warto zagrać, ale niekoniecznie więcej niż raz. Solidne 6.5/10.
EMPYREAL: SPELLS & STEAM – Bardzo duże zaskoczenia na plus. Bałem się kasztana, bo słyszałem kilkukrotnie, że to „taki bardziej złożony Ticket to Ride”. Ticketa absolutnie nie znoszę, jestem wręcz hejterem tej gry, więc obawiałem się najgorszego. Niesłusznie, bo z TTR-em Empyreal Steam ma wspólnego niewiele. Ot – budowanie połączeń za pomocą wagoników. Cała reszta jest zupełnie inna, a główny mechanizm to dosyć ciekawy wybór akcji na pseudo rondlu. Przy czym każdy z graczy ma swój rondelek i może go rozwijać. Gra jest totalnym abstraktem i na początku mało się to wszystko układa w głowie, ale gdy się zatrybi zależności, to nagle kombinowanie zaczyna sprawiać przyjemność. A że to gra pełna interakcji – to musiało mi się spodobać. Końcówka to super emocjonujący wyścig o każdy punkcik na planszy. To zdecydowanie największe zaskoczenie w miesiącu na plus, bo po wytłumaczeniu zasad chciałem wręcz uciec od stołu. 7.5/10. Fajne, ładne, chętnie pograłbym więcej.
MIND MGMT – Intrygująca i oryginalna pozycja z gatunku „ukrytego ruchu”. Mamy tu ciekawy miks pomysłów i mechanik, które bardzo ładnie składają się w spójną całość. To jest chyba najlepsza gra dedukcyjna w jaką grałem, chociaż przesadnym fanem gatunku nie jestem. Chętnie zagram jeszcze raz, ale po pierwszej partii nie jestem do końca kupiony, bo niestety ale końcówka dostarczyła raczej frustracji i rozczarowań, gdy kompletnie zgubiliśmy „rekrutera”. Mega łatwo tu o błąd, a moce „rekrutera” są spektakularnie mocne. No i będę pewnie w mniejszości, ale kompletnie nie podoba mi się kolorystyka tej gry. Wygląd planszy mnie totalnie odrzuca. 6.5/10, bo o ile na początku byłem „kupiony”, o tyle po całej partii najcelniejszym określeniem byłoby „mieszane uczucia”.
TOP 10! – Sympatyczna imprezówka jakich wiele. Zabawna głównie w kreatywnym gronie. A że bawiłem się w takim, to i partia na plus. Można zagrać, może dostarczyć zabawy, ale czasami może być to niewypał. 6.5/10
BARDWOOD GROVE – Uwielbiam gry Final Frontier Games, ale zawsze mam z nim problem. Niemal wszystko, co wyprodukują, posiada jakieś dziwaczne, nie do końca przemyślane rozwiązania. BG bardzo opóźnił się z dostarczeniem do wspierających. Dość powiedzieć, że od momentu wsparcia kampanii do dostarczenia - upłynęły trzy lata. Jak to jest możliwe, by mając tak dużo czasu, nie dopracować wielu elementów gry!? Nie mieści mi się to w głowie! Ale wracając do samej gry... Jeżeli ktoś twierdzi, że deckbuilding skończył się na „Kill’em All” to powinien zagrać w Bardwood Grove. Jest tu całe mnóstwo oryginalnych rozwiązań mechanicznych. A co najważniejsze – cały puzelek potrafi momentami palić zwoje. Decyzje są nieoczywiste i dobrze jest zaplanować kilka ruchów do przodu. Interakcji tu niewiele, ale mamy fajny wyścig po punkty, który dodaje napięcia. W całym zachwycie przeszkadzają mi dwie rzeczy. Pierwsza to plansza i fatalny projekt graficzny. Nieczytelność jest wręcz kosmiczna. Nie mam pojęcia co za bałwan wpadł na oznaczenie pól, ale dziecko po pierwszej lekcji plastyki lepiej by to wymyśliło. Gracze notorycznie mylą się gdzie mogą stanąć i co mogą odpalić. Pola w rogu planszy to jest sen szaleńca! Napaćkane na planszy jest strasznie, ale nic z sensem. Oznaczenia sakiewkami pól z zakupem kart nie mają najmniejszego sensu i nie wiadomo po co w ogóle są. A skoro są to dlaczego nie na wszystkich polach? WTF!? Druga rzecz, to mikrozasady, o których notorycznie się zapomina i dyskusyjne działanie kart wydarzeń. Dyskusyjne, bo gracze muszą się domyślić, jak co działa i przedyskutować, czy to na pewno jest właściwa interpretacja. Oczywiście FAQ, czy wyjaśnienia działania kart – brak. Mógł to być projekt wybitny, a tak, to za jakiś czas, o grze będą pamiętać nieliczni. To klasyczny projekt z Kickstartera. Mega dużo dobra, fantastyczne pomysły mechaniczne i w sumie gra się w to przyjemnie, ale serce boli jak wiele elementów zabawy jest tu nieprzemyślanych i niedopracowanych. Dla mnie zmarnowany potencjał, bo była szansa na ponadczasowy hit, ale poległ on pod ciężarem totalnie topornego GUI. Daję 8/10, ale wyłącznie dlatego, że bawiłem się świetnie. Każda z trzech partii w tym miesiącu dostarczyła mi od groma zabawy, ale też im więcej razy w to grałem, tym bardziej wpieniały mnie niedoróbki.
KASZTAN MIESIĄCA:
JE SIĘ W LESIE – Dawno nie grałem w coś tak durnego. Nie mam pojęcia, jak ta „gra” może się podobać i nie mam pojęcia dlaczego to w ogóle jest reklamowane. Można się pośmiać i może jako imprezówka po dużej ilości trunków – działa. Na trzeźwo nie da się w to grać z przyjemnością. Dla mnie to jakiś dziwny eksperyment społeczny, bo podobnie jak The Mind – można się przy tym jako-tako bawić, ale grą bym tego nie nazwał. 2/10. P.S. Ja wiem, że każdy ma inny gust estetyczny, ale dla mnie te ilustracje są fatalne.
ROZGRYWKA MIESIĄCA:
THAT’S NOT A HAT! – Tytuł najlepszej partii na Kaziku i w całym miesiącu musi przypaść dziwnej, imprezowej gierce. Po wytłumaczeniu zasad miałem oczy jak spodki. Nie podejrzewałem, że ta gra działa. To w sumie proste memory połączone z blefem. Wydaje się, że łatwo zapamiętać co niby znajduje się w dwóch kartach, które mamy przed sobą. Nic bardziej mylnego! Po kilku ruchach nie pamiętamy co jest czym, wszystko się miesza i mamy totalny mętlik w głowie. Żeby się wykaraskać, to musimy zachować „pokerface”, a ciężko się nie zaśmiać, mając samemu świadomość, że wciskamy komuś kit. Dawno nie grałem w tak śmieszną grę. Dwukrotnie popłakałem się ze śmiechu. Serio – to lepsze niż marichłanen! Oczywiście całość odbioru zawdzięczam trzem czynnikom. Pierwszy to znakomite, doborowe towarzystwo. Dziewięć osób, które fajnie zaangażowało się w zabawę. Drugi czynnik, nieznaczny, ale na pewno też miał wpływ, to fakt, że miałem trochę „w czubie”, po smakowitej Plisce. Ale największy pozytywny wpływ na odbiór gry to prowadzenie jej przez Kaszkieta! To człowiek petarda, człowiek rakieta, mistrz ceremonii z prawdziwego zdarzenia! MC Kaszkiet tak rozkręcił towarzystwo swoją nawijką, że nie sposób było nie wciągnąć się w durnowatą w sumie zabawę. Najwięcej endorfin w miesiącu i kapitalna zabawa! 10/10!
NOWOŚCI MIESIĄCA:
DOMINARE – Idha wraz z Courtierem przywiozła Domiare, dostarczając tym samym najciekawszych, nowo poznanych area control. Nie myślałem, że jeszcze cokolwiek zaskoczy mnie w tym gatunku, a jednak to się wydarzyło! To super oryginalne area control z kilkoma absolutnie rewelacyjnymi pomysłami. Niby klasycznie bijemy się o obszary, wrzucając do nich kosteczki wpływu, ale robimy to za pomocą zagranych w szereg kart. Ustawiamy więc ciąg ważnych osobistości ze świata Tempesta, które mają na sobie umiejętności specjalne. Ale działają one wyłącznie wtedy, gdy dana postać została zagrana na odpowiednią pozycję w rzędzie. Kombinowanie jest więc wielopłaszczyznowe i momentami potrafi spalić zwoje. Pomimo słabego, wręcz ascetycznego wyglądu – muszę to mieć! Jedna z niewielu gier, w których nie patrzę na stronę estetyczną – tak bardzo podoba mi się rozgrywka. Zdecydowanie najciekawsze „przeciąganie liny” obok Courtiera, poznane w tym miesiącu. Wystawiam 9/10 i jeszcze raz podkreślę – MUSZĘ to zdobyć do kolekcji. Pluję sobie w brodę, że nie wziąłem swego czasu na Essen, jak AEG wyprzedawało to za 7 euro. Nie chce się ktoś może tego pozbyć?
FARAWAY – Kolejny tytuł, który musi trafić do mojej kolekcji! To taki filerek+ na około 30 minut. Znakomicie wymyślona gra! Budujemy sobie punktujące tableu, draftując co rundę karty, ale cały szkopuł tkwi w tym, że karty punktują „od końca”. Ot „LIFO” w praktyce. Każda runda dostarcza mega trudnych i nieoczywistych decyzji, a swoje błędy widać jak na dłoni w momencie punktowania. Świetna zabawa! 9/10
NAJLEPSZE POWROTY MIESIĄCA:
EVERDELL – Co tu dużo pisać. Uwielbiam Everdella! Zagrane wyłącznie ze Świętem Lata, bo nie było chętnych na dodatki. Dla mnie, za każdym razem, doskonała zabawa. Po każdej partii odczuwam wielką satysfakcję, a jednocześnie smutek, że gram w tą grę zdecydowanie za rzadko. Żałuję też, że mam większość po angielsku, przez co nie mogę w Everdella grać z rodzicami. Na pewno by im się podobało. Ale wymiana na polską edycję byłaby zbyt kosztowna. 8.5/10
ANUNNAKI: DAWN OF GODS – Kolejna rozgrywka za mną. Pomimo totalnej frustracji i nieogarnianiu, jak powinienem grać swoją frakcja – bardzo doceniam, jak wspaniale ta gra jest zaprojektowana. 8/10!
TYTANI – Zagrałem po bardzo długiej przerwie i... Niestety nie pamiętałem do końca zasad. Tłumaczył kolega, który miał przypomnieć sobie instrukcje, ale przypomniał sobie słabo i... Źle wytłumaczył grę. Już w połowie pierwszej ery coś mi nie pasowało. Po pierwsze erze wiedziałem, że coś mi zgrzyta i nie działa, jak powinno. Chwyciłem za instrukcję, odnalazłem błąd, ale było już za późno by cofnąć cokolwiek. Zaczęliśmy grać poprawnie dopiero od drugiej ery. Niestety przez popsute zasady straciłem mnóstwo punktów i w zasadzie nie liczyłem się w wyścigu punktowym. Dograliśmy partię do końca już na poprawnych zasadach, ale nie bawiłem się już dobrze. Tym bardziej, że miałem kilka wyjątkowo pechowych rzutów i przegrałem walki, które z matematycznego punktu widzenia powinienem wygrać. Gra jest świetna, ale ta partia mnie wymęczyła. Lekko naciągane 8/10
RUINATION – Zaraz po Tytanach rozegraliśmy partyjkę Ruination. I chociaż zawsze stawiałem Tytanów wyżej niż Ruination, tak w tej rozgrywce bawiłem się ZDECYDOWANIE lepiej. Ruination ponownie zaskoczyło mnie tym, jak potrafi być różnorodne. Niby to tylko naparzanka na planszy, ale czasami można znaleźć taki ruch, że wykolejkuje się z tego ciekawe combo. W ogóle podczas tej konkretnej rozgrywki na planszy doszło do kilku absolutnie zaskakujących zwrotów akcji, kilka bitew było super epickich, a przetasowania na planszy były mega zaskakujące. Jeszcze bardziej zaskoczony byłem wynikiem punktowym, bowiem wygrał gracz, który zdobył najmniej punktów w trakcie gry, ale na sam koniec wyciągnął najwięcej punktów z rękawa! Znakomicie się bawiłem i znowu trochę żałuję, że gram tak rzadko. Doszedłem też do wniosku, że nie potrzebuję już w ogóle konfrontacyjnych gier z kostkami. Tytani i Ruination, to najlepsze co wymyślono w tej materii i ciężko będzie to przebić. A ja w sumie mam obydwie i już na nic nie muszę czekać. 8.5/10
GRA MIESIĄCA:
MEZO – Każda rozgrywka w Mezo to dla mnie święto. W kwietniu były to aż trzy święta. Bardzo dawno nie grałem, sporo rzeczy zapomniałem i przypomnienie sobie zasad było nie lada wyzwaniem. Szczególnie, że instrukcja jest strasznie słaba. No ale ideałów podobno nie ma. Dla mnie to nie tylko najlepsze Area Control w mojej kolekcji. To najlepsza gra pod słońcem! Dałbym więcej, ale skala kończy się na dziesiątce więc tylko 10/10!
Ostatnio zmieniony 30 kwie 2024, 11:48 przez Gizmoo, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Gra miesiąca - kwiecień 2024
W kwietniu 48 partii w 17 tytułów:
Nowości:
Rise of Tribes [-+] - dwie partie 4-osobowe. Area majority z celami do wykonania i czymś tam jeszcze - no i szczerze nie do końca pamiętam z czym i co w tej grze się działo. Samo granie było przyjemne, ale gra nie zapadła w pamięć i raczej nie będę krzyczał do innych :zagrajmy w Rise of Tribes.
Bardwood Grove [+] - 3 partie , raz solo, raz w 2 i raz w 4 osoby. Pozytywne wrażenia po rozgrywce. Podoba mi się mały deckbulding jaki w tej grze mamy, to że karty które zagrywamy możemy gromadzić przez kilka tur, zanim je odpalimy - tworząc czasem na prawdę mocarne combosy. Trzeba tu nieźle zarządzać sobie tempem i tego co chcemy zrobić. (im więcej nadamy tempa, tym szybciej będziemy musieli odpalić nasze tableau). Fajny klimat, ładne wykonanie, gra jest szybka (aczkolwiek wydawało mi się, że na 4 osoby będzie się cholernie dłużyć - nic bardziej mylnego, do zamknięcia w 1:30). Nie poznałem jeszcze wszystkim smaczków gry, ponieważ ta zawiera ukrytą zawartość którą twórcy sugerują, aby odblokowywać w ramach grania. Pozytyw i spokojnie może sobie siedzieć na półce obok Zatoki Kupców jako gry lekko-średnie gry do rozegrania.
Salton Sea [++] - 3 partie, póki co wszystkie solo. Małe pudełko wypełnione zawartością, z dużą, ciasną i mózgożerną grą w środku. Tematyczynie - wydobywamy solanke z tytułowego Salton Sea i ją przetrwarzamy/sprzedajemy etc. Przypomina mi Pipeline, tylko chyba mamy trochę więcej miejsc, gdzie zdobywamy punkty. Dzieje się tu dużo. Pozyskujemy kontrakty na odwierty, wiercimy, naprawiamy wietrło, wydobujemy, przetwarzamy, sprzedajemy, realizujemy kontrakty korporacji, kupujemy udziały korporacji. Z początku trzeba złapać flow, co robić. Np fajnie sprzedawać towary korporacji ,w której mamy dużo udziałów - bo potem każdy taki udział jest więcej warty na koniec gry. Z drugiej strony - fajnie tez zdobywać punkty zwycięstwa i bonusy z kart kontraktów. Świetny jest mechanizm kart kacji, które z jednej strony są walutą a z drugiej akcją. Im wyższa waluta (1-3-5 ) tym akcja na karcie jest mocniejsza. W swojej turze często zatem stoimy przed dylematem - czy wydawac kasę (czyli kartę akcji) czy ją zachować i skorzystać z akcji (ta, po wykorzystaniu, wraca na rękę). Do tego musimy dbać o stan wiertła i naszych maszyn produkcyjnych - bo za ich uszkodzenia na koniec gry są ujemne punkty zwycięstwa. Zasady przejrzyste i dobrze napisane. Ogólnie - mega pozytywne zaskoczenie. Jedyne, jakie mam obawy, to że gra może w większej liczbie graczy być trochę długa, ale zobaczymy. Na pewno na 2 osoby też nie zamknie się w takim czasie, jak choćby Pipeline (ok 50 minut).
Do tego gra kosztuje, jak na obecne czasy, jakieś śmieszne pieniądze, patrząc na to, co oferuje i jak jest wykonana (poza instrukcją/instrukcjami (bo jest ich 5), ale ta jest chyba na papierze eco).
D-Day at Omaha Beach - 1 partia w krótki scenariusz - bardziej to oswajanie się z zasadami. Kolejny przykład, że Butterfield robi nie tylko świetne gry ale i świetne tryby solo. Tematyka i mechanika fajnie współgrają - np każda tura reprezentuje 15 minut desantu na plażę Omaha i w każdej z tur nasze jednostki dopływają na plażę (lub nie, bo trafią na minę ). Muszę jednak pograć więcej, żeby rozgrywka była płynna i dawała poczucie grania, bez wertowania instrukcji.
Godzilla: Tokyo Clash [-+] - 1 partia 4 osobowa. Wcielamy się w potwory z filmów o Godzilli i siejemy spustoszenie walcząc ze sobą, niszcząc miasto, budynki itd. Nawet spoko do pogrania przy piwku, do tego bardzo podoba mi się japońska stylistyka tej gry. Ale jakbym miał zagrać w coś innego zamiast Godzilli, to tez płakać nie będę.
Manhattan Project [-+] - 1 partia 3 osobowa. Euro z fajnym twistem, gdzie możemy niszczyć przeciwnikowi jego budynki czy zajmować pola wysyłając szpiegów. Ta negatywna interakcja czyni, że to całkiem ciekawy tytuł, w który chętnie zagram. Bez tego byłby raczej tylko średniawym worker-placementem.
Inventions: Evolution of Ideas - 3 partie, jedna solo i dwie dwuosobowe. Trochę oszukana nowość, bo miałem okazję być playtesterem tego tytułu we wczesnej fazie prototypu. Ale od tego czasu gra przeszła duża metamorfozę. Dla mnie to Vital w najwyższej formie. Kolejny, świetny tytuł. Jedna z prostszych gier Lacerdy, jeśli chodzi o same zasady. Za to dosyć ciężka w graniu - bo w grze głównie chodzi o to, żeby jak najbardziej optymalnie wykorzystywać nasze akcje łańcuchowe pozwalające na robienie combosów. Tu ta liczba jest ograniczona (max.3) i to konkretne pole akcji czy bonusu mówi o tym, czy jest to akcja łańcuchowa czy nie. I początki będą trudne, a gra wyraźnie zasygnalizuje nam, że nie gramy za optymalnie, jak np. w danej turze zostaniemy z 2 niewykorzystanymi akcjami łańcuchowymi. Czasem głowa paruje od tego, co i jak ze sobą połączyć. Nie mogę się doczekać partii 3-4 osobowych.
Stali bywalcy, o których słów kilka:
Dominant Species Marine [+++] - 3 partie, każda w innym składzie (2-3-4). Dla mnie to gra prawie równie dobra, jak starszy brat (którego oceniłem na 10/10). Więcej pisałem w poprzednim podsumowaniu, po kolejnych rozgrywkach gra jeszcze dodatkowo u mnie zyskała, ostatecznie oceniam ją na 9,5/10. Spokojnie można mieć oba tytuły obok siebie i bawić się przy każdym z nich rewelacyjnie. Aczkolwiek rozumiem też, że komuś Marine, głównie przez losowość, nie podejdzie. Muszę natomiast wspomnieć jeszcze o tym, jak skandalicznie złe jest wydanie polskie. Rozumiem, błędy w tłumaczeniach się zdarzają. Ale wielki babol w postaci skopiowania tabeli punktów dodatkowych z DS na planszę z Marine (w oryginale te tabele się od siebie znacząco różnia, w Marine jest cap na 21 punktów, w DS na 45) i twierdzenie, że nie wpływa to na rozgrywkę podważa w jakikolwiek sposób Phalanx jako rzetelnego wydawcę. Tak więc, jak gracie w polską wersję, wyleci karta przetrwania i jesteście na 7-8-9 gejzerach - to dostajecie za dużo punktów (np zamiast 21 to 45). Co tam, 24 punkty różnicy - przecież to nie wpływa na rozgrywkę (a losowość w tej grze może sprawić, że zapremiujemy tak kilka razy pod rzad, zanim ktoś coś z nami zrobi).
Pozostali stali bywalcy: Spicy, Arkham Horror, Mind MGMT, Harrow County, Dragomino, Gejsze, Lisek Urwisek, Pagan,
Gra miesiąca: Inventions
Nowości:
Rise of Tribes [-+] - dwie partie 4-osobowe. Area majority z celami do wykonania i czymś tam jeszcze - no i szczerze nie do końca pamiętam z czym i co w tej grze się działo. Samo granie było przyjemne, ale gra nie zapadła w pamięć i raczej nie będę krzyczał do innych :zagrajmy w Rise of Tribes.
Bardwood Grove [+] - 3 partie , raz solo, raz w 2 i raz w 4 osoby. Pozytywne wrażenia po rozgrywce. Podoba mi się mały deckbulding jaki w tej grze mamy, to że karty które zagrywamy możemy gromadzić przez kilka tur, zanim je odpalimy - tworząc czasem na prawdę mocarne combosy. Trzeba tu nieźle zarządzać sobie tempem i tego co chcemy zrobić. (im więcej nadamy tempa, tym szybciej będziemy musieli odpalić nasze tableau). Fajny klimat, ładne wykonanie, gra jest szybka (aczkolwiek wydawało mi się, że na 4 osoby będzie się cholernie dłużyć - nic bardziej mylnego, do zamknięcia w 1:30). Nie poznałem jeszcze wszystkim smaczków gry, ponieważ ta zawiera ukrytą zawartość którą twórcy sugerują, aby odblokowywać w ramach grania. Pozytyw i spokojnie może sobie siedzieć na półce obok Zatoki Kupców jako gry lekko-średnie gry do rozegrania.
Salton Sea [++] - 3 partie, póki co wszystkie solo. Małe pudełko wypełnione zawartością, z dużą, ciasną i mózgożerną grą w środku. Tematyczynie - wydobywamy solanke z tytułowego Salton Sea i ją przetrwarzamy/sprzedajemy etc. Przypomina mi Pipeline, tylko chyba mamy trochę więcej miejsc, gdzie zdobywamy punkty. Dzieje się tu dużo. Pozyskujemy kontrakty na odwierty, wiercimy, naprawiamy wietrło, wydobujemy, przetwarzamy, sprzedajemy, realizujemy kontrakty korporacji, kupujemy udziały korporacji. Z początku trzeba złapać flow, co robić. Np fajnie sprzedawać towary korporacji ,w której mamy dużo udziałów - bo potem każdy taki udział jest więcej warty na koniec gry. Z drugiej strony - fajnie tez zdobywać punkty zwycięstwa i bonusy z kart kontraktów. Świetny jest mechanizm kart kacji, które z jednej strony są walutą a z drugiej akcją. Im wyższa waluta (1-3-5 ) tym akcja na karcie jest mocniejsza. W swojej turze często zatem stoimy przed dylematem - czy wydawac kasę (czyli kartę akcji) czy ją zachować i skorzystać z akcji (ta, po wykorzystaniu, wraca na rękę). Do tego musimy dbać o stan wiertła i naszych maszyn produkcyjnych - bo za ich uszkodzenia na koniec gry są ujemne punkty zwycięstwa. Zasady przejrzyste i dobrze napisane. Ogólnie - mega pozytywne zaskoczenie. Jedyne, jakie mam obawy, to że gra może w większej liczbie graczy być trochę długa, ale zobaczymy. Na pewno na 2 osoby też nie zamknie się w takim czasie, jak choćby Pipeline (ok 50 minut).
Do tego gra kosztuje, jak na obecne czasy, jakieś śmieszne pieniądze, patrząc na to, co oferuje i jak jest wykonana (poza instrukcją/instrukcjami (bo jest ich 5), ale ta jest chyba na papierze eco).
D-Day at Omaha Beach - 1 partia w krótki scenariusz - bardziej to oswajanie się z zasadami. Kolejny przykład, że Butterfield robi nie tylko świetne gry ale i świetne tryby solo. Tematyka i mechanika fajnie współgrają - np każda tura reprezentuje 15 minut desantu na plażę Omaha i w każdej z tur nasze jednostki dopływają na plażę (lub nie, bo trafią na minę ). Muszę jednak pograć więcej, żeby rozgrywka była płynna i dawała poczucie grania, bez wertowania instrukcji.
Godzilla: Tokyo Clash [-+] - 1 partia 4 osobowa. Wcielamy się w potwory z filmów o Godzilli i siejemy spustoszenie walcząc ze sobą, niszcząc miasto, budynki itd. Nawet spoko do pogrania przy piwku, do tego bardzo podoba mi się japońska stylistyka tej gry. Ale jakbym miał zagrać w coś innego zamiast Godzilli, to tez płakać nie będę.
Manhattan Project [-+] - 1 partia 3 osobowa. Euro z fajnym twistem, gdzie możemy niszczyć przeciwnikowi jego budynki czy zajmować pola wysyłając szpiegów. Ta negatywna interakcja czyni, że to całkiem ciekawy tytuł, w który chętnie zagram. Bez tego byłby raczej tylko średniawym worker-placementem.
Inventions: Evolution of Ideas - 3 partie, jedna solo i dwie dwuosobowe. Trochę oszukana nowość, bo miałem okazję być playtesterem tego tytułu we wczesnej fazie prototypu. Ale od tego czasu gra przeszła duża metamorfozę. Dla mnie to Vital w najwyższej formie. Kolejny, świetny tytuł. Jedna z prostszych gier Lacerdy, jeśli chodzi o same zasady. Za to dosyć ciężka w graniu - bo w grze głównie chodzi o to, żeby jak najbardziej optymalnie wykorzystywać nasze akcje łańcuchowe pozwalające na robienie combosów. Tu ta liczba jest ograniczona (max.3) i to konkretne pole akcji czy bonusu mówi o tym, czy jest to akcja łańcuchowa czy nie. I początki będą trudne, a gra wyraźnie zasygnalizuje nam, że nie gramy za optymalnie, jak np. w danej turze zostaniemy z 2 niewykorzystanymi akcjami łańcuchowymi. Czasem głowa paruje od tego, co i jak ze sobą połączyć. Nie mogę się doczekać partii 3-4 osobowych.
Stali bywalcy, o których słów kilka:
Dominant Species Marine [+++] - 3 partie, każda w innym składzie (2-3-4). Dla mnie to gra prawie równie dobra, jak starszy brat (którego oceniłem na 10/10). Więcej pisałem w poprzednim podsumowaniu, po kolejnych rozgrywkach gra jeszcze dodatkowo u mnie zyskała, ostatecznie oceniam ją na 9,5/10. Spokojnie można mieć oba tytuły obok siebie i bawić się przy każdym z nich rewelacyjnie. Aczkolwiek rozumiem też, że komuś Marine, głównie przez losowość, nie podejdzie. Muszę natomiast wspomnieć jeszcze o tym, jak skandalicznie złe jest wydanie polskie. Rozumiem, błędy w tłumaczeniach się zdarzają. Ale wielki babol w postaci skopiowania tabeli punktów dodatkowych z DS na planszę z Marine (w oryginale te tabele się od siebie znacząco różnia, w Marine jest cap na 21 punktów, w DS na 45) i twierdzenie, że nie wpływa to na rozgrywkę podważa w jakikolwiek sposób Phalanx jako rzetelnego wydawcę. Tak więc, jak gracie w polską wersję, wyleci karta przetrwania i jesteście na 7-8-9 gejzerach - to dostajecie za dużo punktów (np zamiast 21 to 45). Co tam, 24 punkty różnicy - przecież to nie wpływa na rozgrywkę (a losowość w tej grze może sprawić, że zapremiujemy tak kilka razy pod rzad, zanim ktoś coś z nami zrobi).
Pozostali stali bywalcy: Spicy, Arkham Horror, Mind MGMT, Harrow County, Dragomino, Gejsze, Lisek Urwisek, Pagan,
Gra miesiąca: Inventions
Re: Gra miesiąca - kwiecień 2024
Jako, że wątek nazywany jest gra miesiąca typuję jeden tytuł, a jest to Marvel Champions
Wspaniała gra do solo, która bardzo ładnie działa true solo i nie wymaga wygibasów z graniem dwoma taliami. Przynajmniej na dość wczesnym etapie, na którym jestem. Szybki setup, szybkie gry, rzadko kiedy kończy się na jednej rozgrywce. Tego szukałem. Jak to przy LCG za szybko zacząłem kupować dodatki, ale póki co na spokojnie. Doszły mi dwie postacie i pierwsza kampania Rise of Red Skull (wychodzilo cenowo lepiej niż kupienie samego Capa). Przy okazji kampanii mam kilka uwag negatywnych, ale to się pewnie podzielę, gdy ją ukończę.
Gra kapitalna i po majówce ruszam do dalszego ogrywania.
P. S. Nie zabiło u mnie to chęci powrotu do Arkham Horror LCG, wręcz mam jeszcze większą ochotę rozpocząć kolejną kampanię. Na szczęście to zupełnie inne bestie i świetnie się uzupełniają.
Wspaniała gra do solo, która bardzo ładnie działa true solo i nie wymaga wygibasów z graniem dwoma taliami. Przynajmniej na dość wczesnym etapie, na którym jestem. Szybki setup, szybkie gry, rzadko kiedy kończy się na jednej rozgrywce. Tego szukałem. Jak to przy LCG za szybko zacząłem kupować dodatki, ale póki co na spokojnie. Doszły mi dwie postacie i pierwsza kampania Rise of Red Skull (wychodzilo cenowo lepiej niż kupienie samego Capa). Przy okazji kampanii mam kilka uwag negatywnych, ale to się pewnie podzielę, gdy ją ukończę.
Gra kapitalna i po majówce ruszam do dalszego ogrywania.
P. S. Nie zabiło u mnie to chęci powrotu do Arkham Horror LCG, wręcz mam jeszcze większą ochotę rozpocząć kolejną kampanię. Na szczęście to zupełnie inne bestie i świetnie się uzupełniają.
Re: Gra miesiąca - kwiecień 2024
Spetima deluxe - Moja dziewczyna ją lubi i chętnie gra więc sytuacja win: win
Revive - bardzo satysfakcjonujące, fajne do pokombinowania, chętnie odkryję jak się gra trudniejszymi frakcjami
Revive - bardzo satysfakcjonujące, fajne do pokombinowania, chętnie odkryję jak się gra trudniejszymi frakcjami
-
- Posty: 40
- Rejestracja: 25 lip 2022, 01:12
- Has thanked: 25 times
- Been thanked: 24 times
Re: Gra miesiąca - kwiecień 2024
Food Chain Magnate gra wyciągniętą na stół po prawie roku od zakupu. Już w pierwszej partii dostarczyła wielu emocji
-
- Posty: 2344
- Rejestracja: 09 lut 2018, 11:14
- Has thanked: 1655 times
- Been thanked: 991 times
Re: Gra miesiąca - kwiecień 2024
Bez szaleństw, można powiedzieć, że nawet skromnie, ale w sumie nawet ciekawie.
Nowości
Vijayangara: The Deccan Empires of Medieval India, 1290-1398 (++) - Uproszczony COIN przerobiony na area control. Po pierwsze, ciekawa tematyka. Po drugie, gra jest w porównaniu do COINów raczej nieskomplikowana i najbardziej przypomina Falling Sky: The Gallic Revolt Against Caesar. Po trzecie, jest w miarę krótka i stan gry jest stosunkowo czytelny. Zasady pomimo uproszczenia wciąż niebanalne i premiujące aktywność na planszy, a wydarzenia interesujące i mogące zmienić przebieg rozgrywki. Polecam jako wstęp do COINów, ale też jako samodzielną pozycję. Jestem ciekaw, jak dalej rozwinie się ta seria.
Wyrmspan (+) - W Wingspan nie grałem, więc opinia “świeżaka”. Niezbyt skomplikowane budowanie silniczka i spełnianie celów. Losowość doboru niektórych elementów może budzić u niektórych graczy frustrację, zwłaszcza jak komuś zależy na wykręceniu kosmicznych wyników, ale w ogólności gra nie jest trudna do ogarnięcia i nie stawia jakichś wielkich wyzwań. Estetyka dość sympatyczna, ale raczej z gatunku tych, które nie przeszkadzają, niż zatrzymują na dłużej. Zostaje na półce ze względów towarzyskich, ale nie ma potencjału na więcej niż kilkanaście partii.
Autobahn (+/-) - Myślałem, że będzie to ciasny i emocjonujący Brass na kołach, ale końcówka okazała się być tak luźna i rozczarowująca, że raczej wątpię, abym kiedykolwiek do tej pozycji wrócił. Pomysł może ciekawy, ale sama realizacja mocno kuleje, nawet pomimo ładnych komponentów. Może jakiś dobry deweloper by wyciągnął tutaj coś ciekawego.
Rewizje
Załoga: Wyprawa w głębiny (+++) - Kolejne partie utwierdziły mnie w przekonaniu, że to jest po prostu rewelacyjna gra w swojej klasie. Oczywiście, trafiło na dobrą ekipę. Tym niemniej cały czas bawi.
Stonespine Architects (+) - Rozegraliśmy jedną dość szybką partię na trzy osoby, gdzie zniknął element odrzucania kart przed przekazaniem ich przeciwnikowi. To znacząco skróciło rozgrywkę, ale też ją trochę spłyciło - dokładnie tak, jak podejrzewałem, że będzie. Ocena zostaje ta sama. Bez szaleństw, można od czasu do czasu zagrać.
Gra miesiąca
Po raz drugi z rzędu Załoga: Wyprawa w głębiny, chociaż Vijayangara też była blisko.
Rozczarowanie miesiąca
Nie udało mi się tym razem dotrzeć na Zgrany Wawer. Mega rozczarowanie.
Nowości
Vijayangara: The Deccan Empires of Medieval India, 1290-1398 (++) - Uproszczony COIN przerobiony na area control. Po pierwsze, ciekawa tematyka. Po drugie, gra jest w porównaniu do COINów raczej nieskomplikowana i najbardziej przypomina Falling Sky: The Gallic Revolt Against Caesar. Po trzecie, jest w miarę krótka i stan gry jest stosunkowo czytelny. Zasady pomimo uproszczenia wciąż niebanalne i premiujące aktywność na planszy, a wydarzenia interesujące i mogące zmienić przebieg rozgrywki. Polecam jako wstęp do COINów, ale też jako samodzielną pozycję. Jestem ciekaw, jak dalej rozwinie się ta seria.
Wyrmspan (+) - W Wingspan nie grałem, więc opinia “świeżaka”. Niezbyt skomplikowane budowanie silniczka i spełnianie celów. Losowość doboru niektórych elementów może budzić u niektórych graczy frustrację, zwłaszcza jak komuś zależy na wykręceniu kosmicznych wyników, ale w ogólności gra nie jest trudna do ogarnięcia i nie stawia jakichś wielkich wyzwań. Estetyka dość sympatyczna, ale raczej z gatunku tych, które nie przeszkadzają, niż zatrzymują na dłużej. Zostaje na półce ze względów towarzyskich, ale nie ma potencjału na więcej niż kilkanaście partii.
Autobahn (+/-) - Myślałem, że będzie to ciasny i emocjonujący Brass na kołach, ale końcówka okazała się być tak luźna i rozczarowująca, że raczej wątpię, abym kiedykolwiek do tej pozycji wrócił. Pomysł może ciekawy, ale sama realizacja mocno kuleje, nawet pomimo ładnych komponentów. Może jakiś dobry deweloper by wyciągnął tutaj coś ciekawego.
Rewizje
Załoga: Wyprawa w głębiny (+++) - Kolejne partie utwierdziły mnie w przekonaniu, że to jest po prostu rewelacyjna gra w swojej klasie. Oczywiście, trafiło na dobrą ekipę. Tym niemniej cały czas bawi.
Stonespine Architects (+) - Rozegraliśmy jedną dość szybką partię na trzy osoby, gdzie zniknął element odrzucania kart przed przekazaniem ich przeciwnikowi. To znacząco skróciło rozgrywkę, ale też ją trochę spłyciło - dokładnie tak, jak podejrzewałem, że będzie. Ocena zostaje ta sama. Bez szaleństw, można od czasu do czasu zagrać.
Gra miesiąca
Po raz drugi z rzędu Załoga: Wyprawa w głębiny, chociaż Vijayangara też była blisko.
Rozczarowanie miesiąca
Nie udało mi się tym razem dotrzeć na Zgrany Wawer. Mega rozczarowanie.
- ave.crux
- Posty: 1729
- Rejestracja: 20 maja 2021, 08:34
- Lokalizacja: Piekary Śląskie
- Has thanked: 807 times
- Been thanked: 1247 times
Re: Gra miesiąca - kwiecień 2024
Witam was wszystkich w majówkę, pamiętajcie żeby nie używać aluminiowych tacek do grillowania mięsa, bo wówczas się smaży, a smażenie jest łatwiejsze na patelni w domu!
W tym miesiącu wpadło wiele różnorodności i jak to zwykle bywa nie obyło się bez paru nowości, ale do rzeczy
Cyklady + Hades 1 rozgrywka - Pięcioosobowa rozgrywka w moje ukochane cyklady, nie udało mi się zwyciężyć, ale jak zwykle bawiłem się świetnie wojując na cykladach z pomocą mitologicznych stworów. Gra w moich oczach wytrzymuje próbę czasu i pomimo już 15 lat na rynku nadal prezentuje się bardzo dobrze. Jest to od lat moja ulubiona gra area control.
Inventions: Ewolucja Idei [nowość] 6 rozgrywek - W najnowsze dziecko Lacerdy nie grałem jak na razie tylko w wariant 3 osobowy (solo nie gram nigdy). Początkowo miałem jej nie kupować, ale niestety sprawdziłem z moim euro znajomym jak to się je i wpadła do koszyka. W odróżnieniu do innych gier lacerdy, w które grałem (On Mars/Kanban/WM) tutaj mamy 3 meple, które będziemy stawiać na polach akcji, nie blokujemy się wzajemnie, ale możemy zablokować się samemu. Autor już nie kryje się z tym, że warto byłoby wykonać jakąś akcję do swojej tury i od razu daje nam dyski akcji łańcuchowych. Jest to całe clue gry, która toczy się przez 13 tur aby wykorzystywać jak najwięcej akcji łańcuchowych i przy tym jak najwięcej osiągać. Lacerdowski loop rozgrywki to pokazanie idei, następnie ktoś może tę idee wynaleźć, ktoś inny opcjonalnie usprawnić, a na końcu ktokolwiek brał udział w pracach nad tym wynalazkiem może udostępnić ją światu i dostać słodkie profity, chociaż profity dostaje tutaj każdy, ale udostępniający dodatkowo płytkę punktowania końcowego. Gra nie jest przesadnie długa, bo w mojej ekipie to 2h na 2 graczy/3h na 4 graczy i jest to fenomenalnie spędzony czas. Jest dość trudna w zrozumieniu co mamy robić, co od razu skojarzyło mi się z moją pierwszą partią w On Mars, ale szczęśliwie w odwrotności do On Mars tutaj bawię się o wiele lepiej. Więcej na temat tej gry pisałem w dedykowanym wątku, więc jak ktoś jest zainteresowany zachęcam do lektury.
Carnegie 1 rozgrywka - Carnegie znów wpadło na stół, tym razem w trzyosobowym składzie robiliśmy sobie na złość blokując drogi i wybierając niewygodne akcje. Udało mi się zwyciężyć, co nie jest łatwe, bo z moich ok. 20 partii wygrałem bodajże 3 z nich, więc albo jestem mega słaby, albo moi współgracze są silni. Nie mniej jednak czy wygrywam, czy przegrywam bardzo lubię zarządzanie planszetką, pracownikami i zasobami. Ta gra ma w sobie to coś, jest elegancka, ma proste zasady, przejrzystą planszę i w sumie wszystko mi się w niej podoba. Nawet wracając po dłuższej chwili raz wytłumaczona ikonografia zostaje zrozumiana na stałe.
BIOS: Mesofauna [nowość] 1 rozgrywka - W pełnym składzie usiedliśmy do tej gry, która początkowo wydawała się dość trudnym eklundem, a ostatecznie była dosyć prostą w zasadach grą o gatunkach. Trochę nie podoba mi się fakt, że rozgrywamy tylko 1 akcję na zwierzątko, bo zdarzyło się, że wydarzenia z kart powodowały, że dobrane z rynku karty od razu spadały zanim cokolwiek z nimi zrobiliśmy. Szybka gra area control z ogromem negatywnej interakcji i wstrętnymi, losowymi wydarzeniami. Niestety skończyła się w momencie kiedy zaczęła być interesująca, ale mam ochotę spróbować jeszcze kilka razy.
Fuse [nowość] 1 rozgrywka - Gra w czasie rzeczywistym. Ustawiamy timer i mamy za zadanie wykonywać zadania z kart aby uszczuplić talie zadań do zera. W twoim ruchu wyciągasz z wora kostki, rzucasz nimi i każdy z graczy dobiera sobie jedną i ustawia na kartach wg schematu np.: ustaw kostki po kolei w numerach 1-2-3, ustaw wieżę z kostek, ustaw 4 kostki każda w tym samym kolorze itp itd.
Twist polega na tym, że jak ktoś nie dobierze jakiejś kostki, bo mu nie pasuje to wszyscy gracze muszą ze swoich kart odrzucić albo kostkę we wskazanym kolorze lub wskazanej wartości. Dużo śmiechu, czuć presję czasu i przede wszystkim jest szybka. Przegraliśmy, a po partii właściciel powiedział "To był tryb treningowy".
Biały Zamek 2 rozgrywki - Biały zamek stał się dla mnie takim euro, w którym trzeba dość pomyśleć, a przy czym rozkłada się szybko i dość szybko się w niego gra. Za każdym razem bawię się dobrze w szukanie kombosików i chciałbym aby dodatek mieścił się jakkolwiek do pudełka z podstawką. Lubię takie eurasy, gdzie pomiędzy 1, a 3 miejscem są 2-3 punkty różnicy, wówczas czuję tę rywalizację i to, że jedna decyzja może zależeć od tego kto wygra.
Revive + dodatek 1 rozgrywka - Revive w pełnym składzie wraz z dodatkiem, gdzie po partii umocniło się we mnie to, że chciałbym nowe frakcje z dodatku, ale reszty rzeczy niekoniecznie. Na ten moment i tak jestem za mało ograny w podstawkę żeby w ogóle o dodatku myśleć, ale podoba mi się, że wprowadził frakcje, które wywołują w grze interakcję między graczami w wyższym stopniu niż jest dotychczas. Nikt nie brał kart misji, no... dodatek dla ludzi, którzy zjedli zęby na revive, a możliwe, że zanim się u nas okaże to będzie takich graczy wielu, bo sama gra jest bardzo dobra!
Nemesis + Aftermath 1 rozgrywka - Statek Nost... Nemesis wiecznie żywy. Jeden z nielicznych tytułów ameri, do którego zawsze chętnie wracam. Ocieka klimatem, wszyscy się świetnie bawią, kooperujemy w związku z alarmami z aftermath, a na końcu i tak każdy zginie. Jak nie graliście z aftermath to kupcie sobie ten dodatek z tymi brzydkimi figurkami, bo rzeczywiście alarmy usprawniają patologiczną podstawkę.
GWT Nowa Zelandia 1 rozgrywka - Dwuosobowe starcie tytanów. Zagrałem z moją kobietą i zrobiłem jeden błąd, zapomniałem o moim celu i straciłem punkty wraz ze zwycięstwem. Jak już mówiłem, Pan Pfister sprawdzał mój profil i powiedział, że GWT NZ robię pod ave.crux. Wszystko mi się w tej grze podoba poza rozkładaniem i składaniem. Swoją drogą zna ktoś jakiś rzeczywiście sensowny insert, który nie będzie przy tym w cenie gry?
Pax Renaissance 1 rozgrywka - Pax wspiął się do top5 moich gier wszechczasów i chyba miejsca nigdy nie zwolni, od następnej rozgrywki wrzucam karty promo i może uda się również zagrać w wariancie promo. Fenomenalny tytuł zwłaszcza jak ma się ludzi, którym też podszedł i mieszkają niedaleko!
No i doszliśmy do wyboru Gry miesiąca, którą mógłby być Pax Renaissance... gdybym tylko zagrał w niego więcej razy. Jak już się domyślacie, będzie to Inventions, które mnie zachwyciło do tego stopnia, że kolejny tydzień z rzędu co chwilę ląduje na stole. Kobieta na początku ostatniej rozgrywki stwierdziła, że ta gra jest chyba na nią za trudna, a ostatecznie zwyciężyła. Trudność w tej grze to nie same zasady, a poukładanie sobie akcji tak aby jak najwięcej kaskad spowodować, a przy swobodzie, którą tu mamy w porównaniu do WM czy Kanbana, wydaje się, że wszystkie akcje są w sumie spoko.
W tym miesiącu wpadło wiele różnorodności i jak to zwykle bywa nie obyło się bez paru nowości, ale do rzeczy
Cyklady + Hades 1 rozgrywka - Pięcioosobowa rozgrywka w moje ukochane cyklady, nie udało mi się zwyciężyć, ale jak zwykle bawiłem się świetnie wojując na cykladach z pomocą mitologicznych stworów. Gra w moich oczach wytrzymuje próbę czasu i pomimo już 15 lat na rynku nadal prezentuje się bardzo dobrze. Jest to od lat moja ulubiona gra area control.
Inventions: Ewolucja Idei [nowość] 6 rozgrywek - W najnowsze dziecko Lacerdy nie grałem jak na razie tylko w wariant 3 osobowy (solo nie gram nigdy). Początkowo miałem jej nie kupować, ale niestety sprawdziłem z moim euro znajomym jak to się je i wpadła do koszyka. W odróżnieniu do innych gier lacerdy, w które grałem (On Mars/Kanban/WM) tutaj mamy 3 meple, które będziemy stawiać na polach akcji, nie blokujemy się wzajemnie, ale możemy zablokować się samemu. Autor już nie kryje się z tym, że warto byłoby wykonać jakąś akcję do swojej tury i od razu daje nam dyski akcji łańcuchowych. Jest to całe clue gry, która toczy się przez 13 tur aby wykorzystywać jak najwięcej akcji łańcuchowych i przy tym jak najwięcej osiągać. Lacerdowski loop rozgrywki to pokazanie idei, następnie ktoś może tę idee wynaleźć, ktoś inny opcjonalnie usprawnić, a na końcu ktokolwiek brał udział w pracach nad tym wynalazkiem może udostępnić ją światu i dostać słodkie profity, chociaż profity dostaje tutaj każdy, ale udostępniający dodatkowo płytkę punktowania końcowego. Gra nie jest przesadnie długa, bo w mojej ekipie to 2h na 2 graczy/3h na 4 graczy i jest to fenomenalnie spędzony czas. Jest dość trudna w zrozumieniu co mamy robić, co od razu skojarzyło mi się z moją pierwszą partią w On Mars, ale szczęśliwie w odwrotności do On Mars tutaj bawię się o wiele lepiej. Więcej na temat tej gry pisałem w dedykowanym wątku, więc jak ktoś jest zainteresowany zachęcam do lektury.
Carnegie 1 rozgrywka - Carnegie znów wpadło na stół, tym razem w trzyosobowym składzie robiliśmy sobie na złość blokując drogi i wybierając niewygodne akcje. Udało mi się zwyciężyć, co nie jest łatwe, bo z moich ok. 20 partii wygrałem bodajże 3 z nich, więc albo jestem mega słaby, albo moi współgracze są silni. Nie mniej jednak czy wygrywam, czy przegrywam bardzo lubię zarządzanie planszetką, pracownikami i zasobami. Ta gra ma w sobie to coś, jest elegancka, ma proste zasady, przejrzystą planszę i w sumie wszystko mi się w niej podoba. Nawet wracając po dłuższej chwili raz wytłumaczona ikonografia zostaje zrozumiana na stałe.
BIOS: Mesofauna [nowość] 1 rozgrywka - W pełnym składzie usiedliśmy do tej gry, która początkowo wydawała się dość trudnym eklundem, a ostatecznie była dosyć prostą w zasadach grą o gatunkach. Trochę nie podoba mi się fakt, że rozgrywamy tylko 1 akcję na zwierzątko, bo zdarzyło się, że wydarzenia z kart powodowały, że dobrane z rynku karty od razu spadały zanim cokolwiek z nimi zrobiliśmy. Szybka gra area control z ogromem negatywnej interakcji i wstrętnymi, losowymi wydarzeniami. Niestety skończyła się w momencie kiedy zaczęła być interesująca, ale mam ochotę spróbować jeszcze kilka razy.
Fuse [nowość] 1 rozgrywka - Gra w czasie rzeczywistym. Ustawiamy timer i mamy za zadanie wykonywać zadania z kart aby uszczuplić talie zadań do zera. W twoim ruchu wyciągasz z wora kostki, rzucasz nimi i każdy z graczy dobiera sobie jedną i ustawia na kartach wg schematu np.: ustaw kostki po kolei w numerach 1-2-3, ustaw wieżę z kostek, ustaw 4 kostki każda w tym samym kolorze itp itd.
Twist polega na tym, że jak ktoś nie dobierze jakiejś kostki, bo mu nie pasuje to wszyscy gracze muszą ze swoich kart odrzucić albo kostkę we wskazanym kolorze lub wskazanej wartości. Dużo śmiechu, czuć presję czasu i przede wszystkim jest szybka. Przegraliśmy, a po partii właściciel powiedział "To był tryb treningowy".
Biały Zamek 2 rozgrywki - Biały zamek stał się dla mnie takim euro, w którym trzeba dość pomyśleć, a przy czym rozkłada się szybko i dość szybko się w niego gra. Za każdym razem bawię się dobrze w szukanie kombosików i chciałbym aby dodatek mieścił się jakkolwiek do pudełka z podstawką. Lubię takie eurasy, gdzie pomiędzy 1, a 3 miejscem są 2-3 punkty różnicy, wówczas czuję tę rywalizację i to, że jedna decyzja może zależeć od tego kto wygra.
Revive + dodatek 1 rozgrywka - Revive w pełnym składzie wraz z dodatkiem, gdzie po partii umocniło się we mnie to, że chciałbym nowe frakcje z dodatku, ale reszty rzeczy niekoniecznie. Na ten moment i tak jestem za mało ograny w podstawkę żeby w ogóle o dodatku myśleć, ale podoba mi się, że wprowadził frakcje, które wywołują w grze interakcję między graczami w wyższym stopniu niż jest dotychczas. Nikt nie brał kart misji, no... dodatek dla ludzi, którzy zjedli zęby na revive, a możliwe, że zanim się u nas okaże to będzie takich graczy wielu, bo sama gra jest bardzo dobra!
Nemesis + Aftermath 1 rozgrywka - Statek Nost... Nemesis wiecznie żywy. Jeden z nielicznych tytułów ameri, do którego zawsze chętnie wracam. Ocieka klimatem, wszyscy się świetnie bawią, kooperujemy w związku z alarmami z aftermath, a na końcu i tak każdy zginie. Jak nie graliście z aftermath to kupcie sobie ten dodatek z tymi brzydkimi figurkami, bo rzeczywiście alarmy usprawniają patologiczną podstawkę.
GWT Nowa Zelandia 1 rozgrywka - Dwuosobowe starcie tytanów. Zagrałem z moją kobietą i zrobiłem jeden błąd, zapomniałem o moim celu i straciłem punkty wraz ze zwycięstwem. Jak już mówiłem, Pan Pfister sprawdzał mój profil i powiedział, że GWT NZ robię pod ave.crux. Wszystko mi się w tej grze podoba poza rozkładaniem i składaniem. Swoją drogą zna ktoś jakiś rzeczywiście sensowny insert, który nie będzie przy tym w cenie gry?
Pax Renaissance 1 rozgrywka - Pax wspiął się do top5 moich gier wszechczasów i chyba miejsca nigdy nie zwolni, od następnej rozgrywki wrzucam karty promo i może uda się również zagrać w wariancie promo. Fenomenalny tytuł zwłaszcza jak ma się ludzi, którym też podszedł i mieszkają niedaleko!
No i doszliśmy do wyboru Gry miesiąca, którą mógłby być Pax Renaissance... gdybym tylko zagrał w niego więcej razy. Jak już się domyślacie, będzie to Inventions, które mnie zachwyciło do tego stopnia, że kolejny tydzień z rzędu co chwilę ląduje na stole. Kobieta na początku ostatniej rozgrywki stwierdziła, że ta gra jest chyba na nią za trudna, a ostatecznie zwyciężyła. Trudność w tej grze to nie same zasady, a poukładanie sobie akcji tak aby jak najwięcej kaskad spowodować, a przy swobodzie, którą tu mamy w porównaniu do WM czy Kanbana, wydaje się, że wszystkie akcje są w sumie spoko.
Nic na siłę, wszystko młotkiem. Wieczne narzekanie obrzydza radość grania.
- ZygfrydDeLowe
- Posty: 508
- Rejestracja: 17 sty 2017, 13:47
- Has thanked: 1052 times
- Been thanked: 227 times
Re: Gra miesiąca - kwiecień 2024
Ten zbyt szybki koniec to częsty zarzut wobec Mezofauny. Ja polecam jeden z wariantów (pomaga też w kwestii balansu):ave.crux pisze: ↑02 maja 2024, 08:15
BIOS: Mesofauna [nowość] 1 rozgrywka - W pełnym składzie usiedliśmy do tej gry, która początkowo wydawała się dość trudnym eklundem, a ostatecznie była dosyć prostą w zasadach grą o gatunkach. Trochę nie podoba mi się fakt, że rozgrywamy tylko 1 akcję na zwierzątko, bo zdarzyło się, że wydarzenia z kart powodowały, że dobrane z rynku karty od razu spadały zanim cokolwiek z nimi zrobiliśmy. Szybka gra area control z ogromem negatywnej interakcji i wstrętnymi, losowymi wydarzeniami. Niestety skończyła się w momencie kiedy zaczęła być interesująca, ale mam ochotę spróbować jeszcze kilka razy.
1) No scoring in first 2 rounds.
Otherwise last player can gain some points without any effort
2) I use standard 10 chits. But I use house rule that extra chits for tied go from that 6 unused.
ew. - Tied players do not receive awards
Wiem, że niektórzy też grają na 16 skamielin.
- gryzli83
- Posty: 77
- Rejestracja: 09 mar 2020, 11:32
- Lokalizacja: Wadowice
- Has thanked: 30 times
- Been thanked: 73 times
Re: Gra miesiąca - kwiecień 2024
Kwiecień był na razie najsłabszym miesiącem pod względem liczby rozgrywek w tym roku. 90 rozgrywek w 43 różne gry z czego 13 to dla nas nowości.
Lista rozgrywek:
W kwietniu udało się nam uczestniczyć w wydarzeniu pt "Gramy razem z Naszą Księgarnią" zorganizowanym przez stowarzyszenie Zdeczka gramy z Suchej Beskidzkiej. Bardzo fajnie zorganizowane, kilkanaście stołów, a na każdym rozłożona inna gra. Przewinęło się około 30 osób. Bardzo żałuję, że w moich Wadowicach nie ma takich spotkań i trzeba jechać do sąsiedniego powiatu.
Wpadło nam tam 10 rozgrywek w 9 różnych gier z czego aż 6 dla nas nowych:
Ślimaki to mięczaki (1 rozgrywka) - zbyt długie i zbyt losowe, nuda. Pędzące żółwie są o wiele lepsze.
Gejsze 2 (1 rozgrywka) - całkiem przyjemna dwuosobówka
Jekyll i Hyde (1 rozgrywka ) - tutaj dla odmiany mamy okropną grę o której nawet nie chce mi się pisać i nigdy więcej do niej wracać.
Paszczaki 2 (1 rozgrywka) - śmieszna, złośliwa gra w układanie piramidy z kart z paszczakami
Gra na czas (1 rozgrywka) - graliśmy w dwie osoby i było bardzo nudne, zapewne lepiej się sprawdzi na imprezach przy większej liczbie osób
Draftozaur (2 rozgrywki) - draftujemy meeple dinozaurów i układamy na planszy tak żeby jak najlepiej zapunktować. Plansze są dwustronne, różnią się sposobem punktowania. Przetestowaliśmy obie.
Kolejny raz udało się zdobyć paczkę w poczcie planszówkowej, a w niej:
Carnegie (3 rozgrywki) - gra dla której wybrałem ten zestaw w poczcie. Było warto,, dobre euro, sporo myślenia co i w jakiej kolejności zrobić żeby dla nas było jak najlepiej a dla przeciwników jak najgorzej.
Splito (2 rozgrywki) - wariant dla dwóch osób taki sobie, gra lepiej sprawdzi się w większym składzie
Spicy (3 rozgrywki) - zagrane w składach 2, 3 i 4 osobowych. Gra nie dla nas, bo nie lubimy blefu.
Inne nowości:
Biały zamek (1 rozgrywka) - szybki combogenny euras, niby tylko 9 akcji, ale się dobrze zaplanuje to robiąc jedną można zrobić kilka. Mnie pod koniec gry udała się taka sekwencja akcji, która poskutkowała wygraną z 57 punktami. Jak na pierwszy raz chyba nieźle, chociaż żetony 80+ sugerują że może być dużo lepiej.
Small World (1 rozgrywka) - area control w świecie fantasy, udało się wygrać więc mi się podobało
Escape Tales: Rytuał przebudzenia (2 rozgrywki) - jedna z lepszych gier typu escape room
Pełny kurnik (1 rozgrywka)- głupia gra w której tylko rzucamy kośćmi i robimy to co jest przypisane do wyniku
W kwietniu udało się nam w końcu zakończyć Wsiąść do pociągu Legacy. W maju może uda się skończyć Dorfromantik. No i Escape Tales, ale to raczej już dzisiaj.
Gra miesiąca: zdecydowanie najbardziej odznaczyły się Carnegie i Biały zamek. Niech będzie Carnegie bo było więcej partii.
Lista rozgrywek:
Spoiler:
Wpadło nam tam 10 rozgrywek w 9 różnych gier z czego aż 6 dla nas nowych:
Ślimaki to mięczaki (1 rozgrywka) - zbyt długie i zbyt losowe, nuda. Pędzące żółwie są o wiele lepsze.
Gejsze 2 (1 rozgrywka) - całkiem przyjemna dwuosobówka
Jekyll i Hyde (1 rozgrywka ) - tutaj dla odmiany mamy okropną grę o której nawet nie chce mi się pisać i nigdy więcej do niej wracać.
Paszczaki 2 (1 rozgrywka) - śmieszna, złośliwa gra w układanie piramidy z kart z paszczakami
Gra na czas (1 rozgrywka) - graliśmy w dwie osoby i było bardzo nudne, zapewne lepiej się sprawdzi na imprezach przy większej liczbie osób
Draftozaur (2 rozgrywki) - draftujemy meeple dinozaurów i układamy na planszy tak żeby jak najlepiej zapunktować. Plansze są dwustronne, różnią się sposobem punktowania. Przetestowaliśmy obie.
Kolejny raz udało się zdobyć paczkę w poczcie planszówkowej, a w niej:
Carnegie (3 rozgrywki) - gra dla której wybrałem ten zestaw w poczcie. Było warto,, dobre euro, sporo myślenia co i w jakiej kolejności zrobić żeby dla nas było jak najlepiej a dla przeciwników jak najgorzej.
Splito (2 rozgrywki) - wariant dla dwóch osób taki sobie, gra lepiej sprawdzi się w większym składzie
Spicy (3 rozgrywki) - zagrane w składach 2, 3 i 4 osobowych. Gra nie dla nas, bo nie lubimy blefu.
Inne nowości:
Biały zamek (1 rozgrywka) - szybki combogenny euras, niby tylko 9 akcji, ale się dobrze zaplanuje to robiąc jedną można zrobić kilka. Mnie pod koniec gry udała się taka sekwencja akcji, która poskutkowała wygraną z 57 punktami. Jak na pierwszy raz chyba nieźle, chociaż żetony 80+ sugerują że może być dużo lepiej.
Small World (1 rozgrywka) - area control w świecie fantasy, udało się wygrać więc mi się podobało
Escape Tales: Rytuał przebudzenia (2 rozgrywki) - jedna z lepszych gier typu escape room
Pełny kurnik (1 rozgrywka)- głupia gra w której tylko rzucamy kośćmi i robimy to co jest przypisane do wyniku
W kwietniu udało się nam w końcu zakończyć Wsiąść do pociągu Legacy. W maju może uda się skończyć Dorfromantik. No i Escape Tales, ale to raczej już dzisiaj.
Gra miesiąca: zdecydowanie najbardziej odznaczyły się Carnegie i Biały zamek. Niech będzie Carnegie bo było więcej partii.
- kuleczka91
- Posty: 456
- Rejestracja: 10 lut 2020, 18:27
- Has thanked: 742 times
- Been thanked: 488 times
Re: Gra miesiąca - kwiecień 2024
Ja zamówilam siostrze z reDrewno w Meplu, kosztował poniżej stówki. Obecnie nie mają na stanie, ale oni co chwilę uzupełniają .
Mamy też od nich do Argentyny i składanie i rozkładanie gry jest bez porównania odkąd mamy insert .
- Bart Henry
- Posty: 1028
- Rejestracja: 15 sie 2013, 19:59
- Lokalizacja: Wrocław
- Has thanked: 139 times
- Been thanked: 808 times
Re: Gra miesiąca - kwiecień 2024
Od październikowego podsumowania oceniam gry pięciostopniowym wskaźnikiem frajdy z rozgrywki.
Poprzednie zestawienia:
---------- KWIECIEŃ ----------
Kwiecień wyszedł bardzo na planszowo. Prawie podwoiłem liczbę godzin spędzonych do tej pory nad planszą w 2024 roku. Dużo ciekawych rozgrywek, mało nudy.
Graficzne podsumowanie bieżącego miesiąca w spoilerze
9 gier, z czego właściwie wszystkie to nowości - w dwie z nich miałem do tej pory jedną rozgrywkę, reszta to całkowite świeżaki.
➤ Wonderland's War - frajda ★★★★★
Obcowanie z komponentami premium pozostawia świetne wrażenie, jednak nie łudzę się - to nie wersja premium jest odpicowana, tylko retail jest wykastrowany. Rozpisywałem się o tym szerzej w poście, który pozostawiłem w wątku gry. Piszę tam o wrażeniach z rozgrywki i chwalę kompozycję instrukcji oraz dodatkowe pomoce. Zagrałem już niemal każdą frakcją i nie mam wrażenia, żeby któraś była zdecydowanie mocniejsza. Doceniam, że są różnorodne. Zdecydowanie najmniej podoba mi się zestaw D sojuszników, reszta jest ciekawa, różnorodna i praktycznie wszystkie żetony robią coś ciekawego. Mam wrażenie, że synergie pomiędzy różnymi rodzajami chipów są dużo bardziej widoczne, niż w takich Szarlatanach, ale bez powiązania wprost, jak np. w Cubitos.
➤ Biały Zamek - frajda ★★★★★
Frajda z rozgrywek taka sama, jak miesiąc temu. Łącznie 6 dwuosobowych rozgrywek za nami. Ostatnio zastanawiałem się, czy uda mi się drugi raz wykręcić mocny wynik. Po tych 91 punktach przyszła gra, w której wygrałem z 45 punktami, po czym w następnej zdobyłem znowu mocne 80. Sporo musi się poukładać już na etapie setupu gry, by móc zrobić duże punkty, ale ta różnorodność rozgrywek mocno wpływa na regrywalność. Gra na tyle mi się spodobała, że zaprojektowałem i wydrukowałem do niej insert. Bolał mnie długi setup przy używaniu woreczków, a z insertem rozłożenie będzie zdecydowanie szybsze, szczególnie w przypadku pionków graczy, które dostały dedykowane pudełko - wyciągasz, stawiasz na planszy i tyle. Niedawno Portal potwierdził, że wyda dodatek do Matcha, ale na razie podchodzę sceptycznie do niego, bo nie wydaje mi się, że Biały Zamek potrzebuje wydłużenia rozgrywki. Gdybym chciał grać dłużej niż ~1h, to wyciągnąłbym po prostu inną grę. Biały Zamek jest na fali, bo daje wrażenie lepszej gry, niż obiecuje po rozmiarze i długości rozgrywki. Proporcje są dobrze skrojone, łatwo to zaburzyć. Po nieco szerszą opinię o grze zapraszam do posta z poprzedniego miesiąca.
➤ Cubitos - Ryzykowny wyścig - frajda ★★★★☆
Druga, po Wonderland's War gra push your luck, która jednak inaczej podchodzi do kombowania elementów gry. Gra mówi wprost, że jak masz białą, to masz szansę zyskać więcej z brązowej i zielonej kości, tworząc twarde powiązania, które są zależne od wybranych w danej rozgrywce kart opisujących działanie kolorów kostek. Rozpisałem się w wątku gry, więc odsyłam do mojego posta.
➤ Wielce imponujące budowle - frajda ★★★☆☆
Niby lubię polyomino, a jednak wrażenia z WIB mam takie sobie. Miałem dosyć duże oczekiwania, można powiedzieć, że World Wonders to był pewniak dla mnie. Nie bawiłem się źle, ale nie powiem żebym był bardzo zainteresowany ponownymi rozgrywkami. Na razie tylko 3 dwuosobowe podejścia mam na koncie, będzie trzeba jeszcze dać jej szansę. Nawet nie do końca jestem w stanie określić co mi w niej nie pasuje. Ot, takie pykadełko, gdzie cuda ostatecznie nie znaczą tak dużo. To gra bardziej w zabudowę dzielnic dookoła, najlepiej omijając nadrukowane na planszy pola z bodajże surowcami naturalnymi, niż w tytułowe cuda. Nie ma oczywiście sensu ich intencjonalnie odpuszczać, ale gra stwarza pozory wyścigu po cuda i możliwości podebrania ich rywalowi, co jest ciekawą grą samą w sobie, ale jest równie ciekawe, co bezsensowne.
➤ Kryptyda - frajda ★★★★★
Bałem się, że zakupiona ze zbyt dużym kredytem zaufania na podstawie opinii, które słyszałem, myślałem więc, że nie siądzie, ale weszła wręcz wyborowo. Na razie tylko trzy rozgrywki, więc trudno wyrokować o grze, która widocznie promuje doświadczenie i godziny spędzone nad tym tytułem. Bardzo proste zasady, jednak bez arkuszy dedukcyjnych z BGG ani rusz, bo przeliczenie wszystkiego w głowie nie jest łatwe na początku. Muszę je teraz zalaminować i będą wielorazowe. Szkoda, że brakuje takowych w pudełku. Mogę tez nieco ponarzekać na symbole niedźwiedzia i pumy, które wcale nie są oczywiste, co potwierdzili też współgracze. Ich pomyłka położyła nam jedną rozgrywkę, co ciekawe - nie pierwszą, tylko trzecią w tym gronie.
➤ Ostoja - frajda ★★★★★
Polska edycja Harmonies weszła do mojego koszyka zakupowego przypadkiem. Szybka lektura instrukcji potwierdziła, że gra może być ciekawa, a debiut na stole wprawił w zachwyt. Dawno nie miałem tak dobrej opinii o grze, co do której nie miałem większych oczekiwań, i która przechodziła pod radarem do samego momentu premiery. Odsyłam do mojego posta w wątku gry, bo napisałem tam więcej o tym tytule.
➤ Dracula vs Van Helsing - frajda ★★★★★
To jedna z gier, która mogłaby was zachwycić, ale prawdopodobnie przejdzie pod radarem. Bardzo prosta gra dwuosobowa od twórców The Loop (Pętli). Coś jest z nimi nie tak, bo Pętla też nie zdobyła takiego uznania, na jakie zasługuje. Zaufałem autorom i po dwóch rozgrywkach nie żałuję, bo gra jest bardzo sprytną łamigłówką, w której często będziecie sobie zadawali pytania, czy kończyć już rundę, czy dalej ryzykować. Jest sporo losowości w postaci dociąganych kart, ale ich potencjał zależy głównie od nas. Czasami jednak trafi się rozdanie, które będziemy chcieli jak najszybciej kończyć, bo akurat wyszły nam karty koloru atutowego. Pogram jeszcze trochę i skrobnę coś w wątku gry. Wstępnie mogę polecić, bo gra oferuje emocje, jakich się zupełnie nie spodziewałem.
➤ Pikit - frajda ★★★★★
Jak już mowa o emocjach, to wrzucam grę, która wyciska z nich soki w zaledwie 10 minut. Bardzo prosta turlanka z dużą dozą negatywnej interakcji, która może się sprawdzić zarówno jako filler wśród geeków, jak i angażująca rozgrywka dla dzieciaków. Dużo więcej napisałem w wątku gry. Bardzo nieoczywista gra, o której prawdopodobnie nie słyszeliście i nigdzie nie usłyszycie, mimo że właśnie miała swoją polską premierę.
➤ Mindbug - frajda ★★★☆☆
Zagrany raz dla weryfikacji, że nie jest to ulubiony rodzaj gry mojej dziewczyny. Mnie też nadal nie porywa, ale doceniam ją za ciekawe podejście do rozgrywki. Chętnie zagram od czasu do czasu, ale niekoniecznie będę proponował.
---------- PODSUMOWANIE ----------
Rozczarowanie miesiąca dla gry Wielce imponujące budowle, bo miałem wielce imponujące oczekiwania. Jest okej, ale gra nie budzi większych emocji.
Wyróżnienie dla Cubitos za przesadzony rozmiar pudełka.
Nowość miesiąca dla gry Ostoja za zdobycie szturmem mojego stołu. Harmonies daje pole do kreatywnego myślenia i dostarcza wrażenie dużej gry, przy czym jest bardzo szybka w setupie i zamyka się bez problemu w 30-40 minut, mając potencjał nawet na 20-25.
Gra miesiąca dla gry Biały Zamek za to, że po byciu moją nowością marca, zapewniła jeszcze kilka emocjonujących rozgrywek w kwietniu i wielokrotnie gościła na naszych stołach, także podczas wyjazdów.
Bardzo mocny miesiąc, pełen wielu ciekawych rozgrywek!
Poprzednie zestawienia:
---------- KWIECIEŃ ----------
Kwiecień wyszedł bardzo na planszowo. Prawie podwoiłem liczbę godzin spędzonych do tej pory nad planszą w 2024 roku. Dużo ciekawych rozgrywek, mało nudy.
Graficzne podsumowanie bieżącego miesiąca w spoilerze
Spoiler:
➤ Wonderland's War - frajda ★★★★★
Obcowanie z komponentami premium pozostawia świetne wrażenie, jednak nie łudzę się - to nie wersja premium jest odpicowana, tylko retail jest wykastrowany. Rozpisywałem się o tym szerzej w poście, który pozostawiłem w wątku gry. Piszę tam o wrażeniach z rozgrywki i chwalę kompozycję instrukcji oraz dodatkowe pomoce. Zagrałem już niemal każdą frakcją i nie mam wrażenia, żeby któraś była zdecydowanie mocniejsza. Doceniam, że są różnorodne. Zdecydowanie najmniej podoba mi się zestaw D sojuszników, reszta jest ciekawa, różnorodna i praktycznie wszystkie żetony robią coś ciekawego. Mam wrażenie, że synergie pomiędzy różnymi rodzajami chipów są dużo bardziej widoczne, niż w takich Szarlatanach, ale bez powiązania wprost, jak np. w Cubitos.
➤ Biały Zamek - frajda ★★★★★
Frajda z rozgrywek taka sama, jak miesiąc temu. Łącznie 6 dwuosobowych rozgrywek za nami. Ostatnio zastanawiałem się, czy uda mi się drugi raz wykręcić mocny wynik. Po tych 91 punktach przyszła gra, w której wygrałem z 45 punktami, po czym w następnej zdobyłem znowu mocne 80. Sporo musi się poukładać już na etapie setupu gry, by móc zrobić duże punkty, ale ta różnorodność rozgrywek mocno wpływa na regrywalność. Gra na tyle mi się spodobała, że zaprojektowałem i wydrukowałem do niej insert. Bolał mnie długi setup przy używaniu woreczków, a z insertem rozłożenie będzie zdecydowanie szybsze, szczególnie w przypadku pionków graczy, które dostały dedykowane pudełko - wyciągasz, stawiasz na planszy i tyle. Niedawno Portal potwierdził, że wyda dodatek do Matcha, ale na razie podchodzę sceptycznie do niego, bo nie wydaje mi się, że Biały Zamek potrzebuje wydłużenia rozgrywki. Gdybym chciał grać dłużej niż ~1h, to wyciągnąłbym po prostu inną grę. Biały Zamek jest na fali, bo daje wrażenie lepszej gry, niż obiecuje po rozmiarze i długości rozgrywki. Proporcje są dobrze skrojone, łatwo to zaburzyć. Po nieco szerszą opinię o grze zapraszam do posta z poprzedniego miesiąca.
➤ Cubitos - Ryzykowny wyścig - frajda ★★★★☆
Druga, po Wonderland's War gra push your luck, która jednak inaczej podchodzi do kombowania elementów gry. Gra mówi wprost, że jak masz białą, to masz szansę zyskać więcej z brązowej i zielonej kości, tworząc twarde powiązania, które są zależne od wybranych w danej rozgrywce kart opisujących działanie kolorów kostek. Rozpisałem się w wątku gry, więc odsyłam do mojego posta.
➤ Wielce imponujące budowle - frajda ★★★☆☆
Niby lubię polyomino, a jednak wrażenia z WIB mam takie sobie. Miałem dosyć duże oczekiwania, można powiedzieć, że World Wonders to był pewniak dla mnie. Nie bawiłem się źle, ale nie powiem żebym był bardzo zainteresowany ponownymi rozgrywkami. Na razie tylko 3 dwuosobowe podejścia mam na koncie, będzie trzeba jeszcze dać jej szansę. Nawet nie do końca jestem w stanie określić co mi w niej nie pasuje. Ot, takie pykadełko, gdzie cuda ostatecznie nie znaczą tak dużo. To gra bardziej w zabudowę dzielnic dookoła, najlepiej omijając nadrukowane na planszy pola z bodajże surowcami naturalnymi, niż w tytułowe cuda. Nie ma oczywiście sensu ich intencjonalnie odpuszczać, ale gra stwarza pozory wyścigu po cuda i możliwości podebrania ich rywalowi, co jest ciekawą grą samą w sobie, ale jest równie ciekawe, co bezsensowne.
➤ Kryptyda - frajda ★★★★★
Bałem się, że zakupiona ze zbyt dużym kredytem zaufania na podstawie opinii, które słyszałem, myślałem więc, że nie siądzie, ale weszła wręcz wyborowo. Na razie tylko trzy rozgrywki, więc trudno wyrokować o grze, która widocznie promuje doświadczenie i godziny spędzone nad tym tytułem. Bardzo proste zasady, jednak bez arkuszy dedukcyjnych z BGG ani rusz, bo przeliczenie wszystkiego w głowie nie jest łatwe na początku. Muszę je teraz zalaminować i będą wielorazowe. Szkoda, że brakuje takowych w pudełku. Mogę tez nieco ponarzekać na symbole niedźwiedzia i pumy, które wcale nie są oczywiste, co potwierdzili też współgracze. Ich pomyłka położyła nam jedną rozgrywkę, co ciekawe - nie pierwszą, tylko trzecią w tym gronie.
➤ Ostoja - frajda ★★★★★
Polska edycja Harmonies weszła do mojego koszyka zakupowego przypadkiem. Szybka lektura instrukcji potwierdziła, że gra może być ciekawa, a debiut na stole wprawił w zachwyt. Dawno nie miałem tak dobrej opinii o grze, co do której nie miałem większych oczekiwań, i która przechodziła pod radarem do samego momentu premiery. Odsyłam do mojego posta w wątku gry, bo napisałem tam więcej o tym tytule.
➤ Dracula vs Van Helsing - frajda ★★★★★
To jedna z gier, która mogłaby was zachwycić, ale prawdopodobnie przejdzie pod radarem. Bardzo prosta gra dwuosobowa od twórców The Loop (Pętli). Coś jest z nimi nie tak, bo Pętla też nie zdobyła takiego uznania, na jakie zasługuje. Zaufałem autorom i po dwóch rozgrywkach nie żałuję, bo gra jest bardzo sprytną łamigłówką, w której często będziecie sobie zadawali pytania, czy kończyć już rundę, czy dalej ryzykować. Jest sporo losowości w postaci dociąganych kart, ale ich potencjał zależy głównie od nas. Czasami jednak trafi się rozdanie, które będziemy chcieli jak najszybciej kończyć, bo akurat wyszły nam karty koloru atutowego. Pogram jeszcze trochę i skrobnę coś w wątku gry. Wstępnie mogę polecić, bo gra oferuje emocje, jakich się zupełnie nie spodziewałem.
➤ Pikit - frajda ★★★★★
Jak już mowa o emocjach, to wrzucam grę, która wyciska z nich soki w zaledwie 10 minut. Bardzo prosta turlanka z dużą dozą negatywnej interakcji, która może się sprawdzić zarówno jako filler wśród geeków, jak i angażująca rozgrywka dla dzieciaków. Dużo więcej napisałem w wątku gry. Bardzo nieoczywista gra, o której prawdopodobnie nie słyszeliście i nigdzie nie usłyszycie, mimo że właśnie miała swoją polską premierę.
➤ Mindbug - frajda ★★★☆☆
Zagrany raz dla weryfikacji, że nie jest to ulubiony rodzaj gry mojej dziewczyny. Mnie też nadal nie porywa, ale doceniam ją za ciekawe podejście do rozgrywki. Chętnie zagram od czasu do czasu, ale niekoniecznie będę proponował.
---------- PODSUMOWANIE ----------
Rozczarowanie miesiąca dla gry Wielce imponujące budowle, bo miałem wielce imponujące oczekiwania. Jest okej, ale gra nie budzi większych emocji.
Wyróżnienie dla Cubitos za przesadzony rozmiar pudełka.
Nowość miesiąca dla gry Ostoja za zdobycie szturmem mojego stołu. Harmonies daje pole do kreatywnego myślenia i dostarcza wrażenie dużej gry, przy czym jest bardzo szybka w setupie i zamyka się bez problemu w 30-40 minut, mając potencjał nawet na 20-25.
Gra miesiąca dla gry Biały Zamek za to, że po byciu moją nowością marca, zapewniła jeszcze kilka emocjonujących rozgrywek w kwietniu i wielokrotnie gościła na naszych stołach, także podczas wyjazdów.
Bardzo mocny miesiąc, pełen wielu ciekawych rozgrywek!
-
- Posty: 91
- Rejestracja: 15 paź 2021, 19:08
- Lokalizacja: Racibórz
- Has thanked: 105 times
- Been thanked: 116 times
Re: Gra miesiąca - kwiecień 2024
Był to bardzo trudny miesiąc, w którym brakowało czasu na cokolwiek. W kwietniu udało się zagrać 19 partii w 16 różnych tytułów.
NOWOŚCI
Great Western Trail: Nowa Zelandia (1) (8/10) - bardzo udana trzecia część trylogii, którą stawiam na równi z pierwszą częścią + dodatek. Nie jest tak niepotrzebnie przekombinowana i utrudniona jak Argentyna, a możliwość golenia owiec i budowania decku łechce te miejsca w moim mózgu, które odpowiadają za przyjemność z grania.
Podwodna Miasta (1) (7/10) - bardzo trudno ocenić tę grę po jednej partii. Jest tu tyle możliwości, że pierwsza partia jest typową nauką, i to mi się w grze podoba. Porównuje się ją do Terraformacji Marsa, ale chyba jednak na wyrost, bo różnic między tymi dwiema grami jest od groma. Tu każdy ma swoją planszę, rozwoju, mamy również Yorker placement który rozgrywa się na wspólnej planszy. OK budujemy własne tableau z kart, i dbamy o rozwój "miasta/cywilizacji". Ale moim zdaniem feeling jest zupełnie inny niż w TM. Grało mi się bardzo dobrze, ale mam wątpliwości co do balansu kafelków celów, i to trochę na ten moment obniża moją ocenę. Ale chętnie jeszcze kiedyś spróbuję.
Biały Zamek (1) (8/10) - mięsiste euro, które zamykamy w 60 minut? To jest właśnie ten tytuł. Jest ciasno, mamy jedynie 9 akcji, by napędzić ten silnik do robienia punktów. Setup wprowadza ogrom regrywalności. Wszyscy gracze grali pierwszy raz i wyniki były naprawdę marne, ale ja jestem bardzo zadowolony i chcę więcej. Gra ma ogromny potencjał, i możliwe, że wypchnie z mojej półki Czerwoną Katedrę, ze względu na ogromną regrywalność właśnie.
El Grande (1) (7/10) - bardzo przyjemny, prosty i złośliwy destylat gier Area control. Im więcej graczy tym lepiej, my w 4 osoby bawiliśmy się bardzo dobrze. Oczywiście nie ma tu niczego innowacyjnego, gra w końcu ma prawie 30 lat, ale też nie trąci myszką i wciąż potrafi bawić. Polecam w szczególności graczom, którzy nie siedzą na codzień w grach planszowych i lubią robić sobie złośliwości.
Suburbia (1) (7/10) - lubię gry kafelkowe, więc i tutaj bawiłem się bardzo dobrze. Wydanie jest bardzo dobre, gra ładnie prezentuje się na stole. Sama podstawka wydaje się mieć w sobie mało różnorodności, przez co nie wiem ile mamy w tej grze regrywalności, bo kafle celów mimo, że występują, nie zmieniają jakoś bardzo naszej strategii. Chętnie wypróbuję z dodatkami.
STALI BYWALCY
SCOUT (3) (8/10) - stały bywalec, świetny by zamknąć wieczór. Mój ulubiony "szybki" tricktaking.
Pagan: Tajemnica Roanoke (1) (6/10) - drugie podejście do Pagana, które potwierdziło mnie w przekonaniu, że przeciąganie liny musi trwać krócej niż 90-120 minut, by utrzymać moje zainteresowanie. Podstawowe decki są moim zdaniem zbyt powtarzalne, a sam nie mam tyle czasu by bawić się w budowanie własnych talii, więc gra już zniknęła z mojej kolekcji.
Tiletum (1) (8/10)
Carnegie (1) (8/10)
POWROTY
Era Innowacji (2) (8/10) - Gra przez wielkie G. Sucha jak wiór, ale mechanizmy są ze sobą tak dobrze powiązane, że odczuwam ogromną satysfakcję. Do tego kilkanaście frakcji, które pozwalają na zabawę różnymi mechanizmami i pójście ze swoją strategią w różnych kierunkach.
Brass: Birmingham (1) (8,5/10) - powrót po ponad roku. Partia 3osobowa, ciasna i mięsista. Z każdą rozgrywką moja świadomość ruchów i ocena tej gry rośnie. Gra posiada bardzo długi ogon.
Tichu (1) (9/10) - genialny, klasyczny, najlepszy tricktaking na rynku. 2vs2 robi robotę i wprowadza ogrom emocji.
Terraformacja Marsa: Gra Kościana (1) (8/10) - ograliśmy ją już tyle razy, że zaczynam czekać na jakieś dodatki.
Wędrowcy Znad Południowego Tygrysu (1) (6/10) - współgracze nalegali, więc bez bólu zagrałem, ale wciąż uważam, że w każdej partii robimy to sama i gra trwa zbyt długo.
Jekyll vs Hyde (1) (6,5/10) - gra na dzień dzisiejszy przegrywa rywalizację z Draculą vs Van Helsing. Obie szybkie tricktakingowe gry pojedynkowe, ale Van Helsing wydaje mi się trochę ciekawszy.
Marco Polo (1) (8,5/10) - każda partia w MP jest inna, i za to ją cenię.
NOWOŚCI
Great Western Trail: Nowa Zelandia (1) (8/10) - bardzo udana trzecia część trylogii, którą stawiam na równi z pierwszą częścią + dodatek. Nie jest tak niepotrzebnie przekombinowana i utrudniona jak Argentyna, a możliwość golenia owiec i budowania decku łechce te miejsca w moim mózgu, które odpowiadają za przyjemność z grania.
Podwodna Miasta (1) (7/10) - bardzo trudno ocenić tę grę po jednej partii. Jest tu tyle możliwości, że pierwsza partia jest typową nauką, i to mi się w grze podoba. Porównuje się ją do Terraformacji Marsa, ale chyba jednak na wyrost, bo różnic między tymi dwiema grami jest od groma. Tu każdy ma swoją planszę, rozwoju, mamy również Yorker placement który rozgrywa się na wspólnej planszy. OK budujemy własne tableau z kart, i dbamy o rozwój "miasta/cywilizacji". Ale moim zdaniem feeling jest zupełnie inny niż w TM. Grało mi się bardzo dobrze, ale mam wątpliwości co do balansu kafelków celów, i to trochę na ten moment obniża moją ocenę. Ale chętnie jeszcze kiedyś spróbuję.
Biały Zamek (1) (8/10) - mięsiste euro, które zamykamy w 60 minut? To jest właśnie ten tytuł. Jest ciasno, mamy jedynie 9 akcji, by napędzić ten silnik do robienia punktów. Setup wprowadza ogrom regrywalności. Wszyscy gracze grali pierwszy raz i wyniki były naprawdę marne, ale ja jestem bardzo zadowolony i chcę więcej. Gra ma ogromny potencjał, i możliwe, że wypchnie z mojej półki Czerwoną Katedrę, ze względu na ogromną regrywalność właśnie.
El Grande (1) (7/10) - bardzo przyjemny, prosty i złośliwy destylat gier Area control. Im więcej graczy tym lepiej, my w 4 osoby bawiliśmy się bardzo dobrze. Oczywiście nie ma tu niczego innowacyjnego, gra w końcu ma prawie 30 lat, ale też nie trąci myszką i wciąż potrafi bawić. Polecam w szczególności graczom, którzy nie siedzą na codzień w grach planszowych i lubią robić sobie złośliwości.
Suburbia (1) (7/10) - lubię gry kafelkowe, więc i tutaj bawiłem się bardzo dobrze. Wydanie jest bardzo dobre, gra ładnie prezentuje się na stole. Sama podstawka wydaje się mieć w sobie mało różnorodności, przez co nie wiem ile mamy w tej grze regrywalności, bo kafle celów mimo, że występują, nie zmieniają jakoś bardzo naszej strategii. Chętnie wypróbuję z dodatkami.
STALI BYWALCY
SCOUT (3) (8/10) - stały bywalec, świetny by zamknąć wieczór. Mój ulubiony "szybki" tricktaking.
Pagan: Tajemnica Roanoke (1) (6/10) - drugie podejście do Pagana, które potwierdziło mnie w przekonaniu, że przeciąganie liny musi trwać krócej niż 90-120 minut, by utrzymać moje zainteresowanie. Podstawowe decki są moim zdaniem zbyt powtarzalne, a sam nie mam tyle czasu by bawić się w budowanie własnych talii, więc gra już zniknęła z mojej kolekcji.
Tiletum (1) (8/10)
Carnegie (1) (8/10)
POWROTY
Era Innowacji (2) (8/10) - Gra przez wielkie G. Sucha jak wiór, ale mechanizmy są ze sobą tak dobrze powiązane, że odczuwam ogromną satysfakcję. Do tego kilkanaście frakcji, które pozwalają na zabawę różnymi mechanizmami i pójście ze swoją strategią w różnych kierunkach.
Brass: Birmingham (1) (8,5/10) - powrót po ponad roku. Partia 3osobowa, ciasna i mięsista. Z każdą rozgrywką moja świadomość ruchów i ocena tej gry rośnie. Gra posiada bardzo długi ogon.
Tichu (1) (9/10) - genialny, klasyczny, najlepszy tricktaking na rynku. 2vs2 robi robotę i wprowadza ogrom emocji.
Terraformacja Marsa: Gra Kościana (1) (8/10) - ograliśmy ją już tyle razy, że zaczynam czekać na jakieś dodatki.
Wędrowcy Znad Południowego Tygrysu (1) (6/10) - współgracze nalegali, więc bez bólu zagrałem, ale wciąż uważam, że w każdej partii robimy to sama i gra trwa zbyt długo.
Jekyll vs Hyde (1) (6,5/10) - gra na dzień dzisiejszy przegrywa rywalizację z Draculą vs Van Helsing. Obie szybkie tricktakingowe gry pojedynkowe, ale Van Helsing wydaje mi się trochę ciekawszy.
Marco Polo (1) (8,5/10) - każda partia w MP jest inna, i za to ją cenię.
- Apos
- Posty: 1178
- Rejestracja: 12 sie 2007, 14:42
- Lokalizacja: Sosnowiec
- Has thanked: 472 times
- Been thanked: 1050 times
- Kontakt:
Re: Gra miesiąca - kwiecień 2024
Mimo tego, że ładna pogoda wyciąga na wycieczki, to znalazłem czas w kwietniu na bardzo fajne nowości oraz sprawdzone pewniaki. Kilka rozczarowań oraz przyszedł czas na kolejną weryfikację kolekcji. Tytuły, które zbierają kurz rok i więcej polecą pod młotek. Powodem tego jest, że na planszowych spotkaniach gramy więcej w mniej tytułów - zamiast "skakać z euraska na eurasek". Ta zmiana bardzo mnie cieszy, ponieważ pozwala to lepiej poznać złożone gry, które dają pole do popisu i eksploracji.
Kwiecień w liczbach: 68 partii w 29 tytuły.
i na jednym obrazku
---Nowości---
- TOP10 18+, 7x
"Zwykła" część okazała się hitem gwarantującym salwy śmiechu w trakcie rozgrywki. Wersję 18+ tej imprezówki zabiorę tylko do paru grup znajomych, ale wiem że będziemy się świetniej przy niej bawić. Lubię dużą różnorodność zadań w jednej i drugiej części TOP10. Polecam do gry ze znajomymi, którzy mają dystans do siebie oraz poczucie humoru - można się pośmiać do łez.
8,5/10
- Dorfromantik, 6x
Okazał się zaskoczeniem miesiąca! Spodziewałem się lajtowej gry o budowaniu, a tytuł ten nas niesamowicie wciągnął. Okazuje się, że w tym "prostym" dokładaniu płytek siedzi głębia, ciekawe decyzje, planowanie i nie tak łatwo wykręcić wysokie wyniki. Odblokowywanie nowych komponentów oraz spełnianie celów jest satysfakcjonujące. Świetna i szybka gra (30 minut partyjka), z tendencją "zagrajmy jeszcze raz". To bardzo udana adaptacja komputerowego hitu. Polecam dla par!
9/10
- Poszły Konie, 4x
Obstawianie wyścigów konnych. Mało tu gry, 100% losowości i wielu graczy to odrzuca, ale dobrze sprawdza się jako fillerek na więcej osób do odmóżdżenia po cięższym tytule. Nadaje się również na imprezy jeżeli grupa ma nutkę hazardzisty. Love it or hate it.
7,5/10
- Biały Zamek, 3x
Gra ta trafiła na nasze wydarzenia planszowe dzięki GamesRoomowi od Portal Games. Cieszę się, że poznałem ten tytuł, bo był na radarze. To sprytna gra z małą ilością akcji. W trakcie tury staramy się wycisnąć jak najwięcej z wybranej kości, odpalić jak najlepsze combo. Klimatu tu nie znalazłem, interakcja między graczami znikoma, typowe mielenie zasobów, ale z drugiej strony rozgrywka trwa dość krótko. Około 20 minut na gracza, co jest dobrym wynikiem. Ostatecznie zakupiłem tytuł - lubię takie sprytne gry z kośćmi użytymi w ten sposób.
Biały Zamek, podobnie jak jego starsza siostra są określane jako duże gry w małym pudełku. Poniekąd to prawda, ale kolejny tytuł jest na pewno znacznie większą grą, w jeszcze mniejszym pudełku...
7,5/10
- Pax Transhumanity, 2x
To czwarta gra z tej serii, która trafiła na nasz stół. Przyzwyczajeni do klimatycznych i emocjonujących rozgrywek w serii gier Pax, do Transhumanity mieliśmy dystans i obawy. Brak historycznej otoczki, futurystyczny wygląd i minimalizm komponentów sprawiał wrażenie. że będzie to "suchy" tytuł. Jednak ku naszemu pozytywnemu zaskoczeniu klimatu znaleźliśmy tu sporo.
Gra zabiera nas do niedalekiej przyszłości naszej cywilizacji, w której wcielamy się w przedsiębiorców Start-up'ów: zdobywamy i opracowujemy technologie, rozwijamy różne sfery geopolityczne, zatrudnianie pracowników i handlujemy swoimi produktami. dbamy również o obawy społeczeństwa, kreujemy i podążamy za trendami rynkowymi. Wszystkie te elementy się zazębiają, mają sens, a przede wszystkim są tematyczne.
Mechanicznie to kolejna świetna planszówka: dużo możliwości w sandboxowej i nieszablonowej rozgrywce. Wiele kart, z których na partię wchodzi tylko mała ich część co zapewnia dużą regrywalność. Każda rozgrywka wygląda przez to inaczej. Akcje graczy przecinają się na wielu poziomach i doprowadzają do emocjonujących zagrywek. Gra jest dynamiczna i przez całą rozgrywkę jest odczucie prowadzenia zaciętej rywalizacji z firmami przeciwników. Wszystko jest oparte na kilku prostych akcjach, które pociągają za sobą lawinę konsekwencji.
Transhumanity jak i pozostałe Paxy to gry do eksploracji - jak zasady weszły nam w krew, tak trudno było od razu objąć najlepszą drogę do zwycięstwa, a tą dodatkowo tworzymy z innymi graczami. Ponownie występuje tu oryginalny sposób wygranej: jest kilka warunków zwycięstwa i rozgrywka nie trwa określonej ilości rund.
Gra wywołała dużo emocji, rozmów i śmiechów nad stołem. Po skończonej partyjce dyskutowaliśmy o rozgrywe przez godzinę. Każdy gracz był zauroczony tytułem . To ogromna i mózgożerna gra w malutkim pudełku!
ps. w maju zagraliśmy już dwa razy i z każdą rozgrywką Transhumanity zyskuje. Pomimo obaw, czuć klimat, jest masa interakcji oraz budowania relacji w technologiach, firmach i poczynaniach graczy. Na początku rozgrywki jeden z graczy rzucił, że "brakuje mocnych kart jak z innych Paxów". Po 30 minutach, wykreowała się sytuacja, w której jeden z graczy skomercjalizował technologię i ta dała mu "Apostazję" na firmy i rozwiązane problemy z kosmicznej strefy... a to rozwaliło mi całą infrastrukturę pod jedno ze zwycięstw, które już czułem na ustach . Mega!
9/10
- Pax Hispanica, 1x
Ta gra ma wszystko to co lubię w planszówkach, świetny i wyczuwalny setting, a rozgrywka jest bardzo płynna. Przenosimy się do burzliwego okresu Karaibów i jeżeli graliście kiedyś w Sid Meier Pirates, lubicie przygodę, bitwy morskie, nadady na konwoje pełne skarbów, to poczujecie się jak w domu! Gracze zaczynają jako młody kapitan statku, który będzie reprezentował jeden z pięciu kolorów mocarstw tego okresu. Każda nacja jest asymetryczna i ma inne początkowe umiejętności.
Jest tu ciągłe napięcie od różnorakiej interakcji oraz przeciągania wielowymiarowej liny w warunkach zwycięstwa. Jest też gra nad stołem. Od drugiej rundy zaczęły się pertraktacje, groźby i obietnice. Prychnęliśmy śmiechem, gdy rzuciłem do kolegi "widzę, że masz tutaj ładne kolonie, byłaby wielka szkoda, gdyby coś im się stało... Ile płacisz za ich 'ochronę'?"
Super, że ponownie tutaj nie ma zwykłego zbierania punktów, ale są w ciekawy sposób zaimplementowane różne warunki zwycięstwa - gra może się skończyć w 4 z 5 przypadkach w każdym momencie gry - ten element bardzo lubię w jego grach.
Minusy? Jak to u Eklunda, od instrukcji nie zaczynać, a lepiej zagrać ze znajomymi, którzy sprawnie wytłumaczą całość.
Ekipie (grającym oraz obserwującym rozgrywkę) również bardzo się Pax Hispanica spodobała. Po rozgrywce, jeszcze długo rozmawialiśmy o tej, a znajomi zaczęli już rozważać zakup angielskiej wersji Deluxe . W międzyczasie umawiamy się na naszym Discordzie na kolejne wojaże oraz przygodę na Karaibach.
(+++++)
- Cat in the Box, 1x
Intrygujący trick-taking. Pierwsze wrażenia dobre, aczkolwiek jest to abstrakcyjny i specyficzny tytuł, do którego trudno będzie znaleźć współgraczy.
(++/-)
- Shards of Infinity, 1x
W poszukiwaniu idealnej dwuosobowej karcianki, na stół trafiły Shardsy. To klasyka gier pojedynkowych - prosta, dość szybka gra, z kilkoma twistami i to dzięki nim wyróżnia się od SR/HR. Sprawdza się jako fillerek czy gra na rozchodniaka i sprawia frajdę. W maju zagrałem ponownie i rozgrywka potoczyła się zupełnie inaczej - zamiast szybkiego finishu, długie przeciąganie jednowymiarowej liny o HPki. Fajne! Gdyby nie nijaka tematyka oraz przeciętny wygląd, to rozważyłbym zakup.
(7,5/10)
- Skymines, 1x
Gra z półki wstydu. Jest to następca lubianej kiedyś przeze mnie Mombasy. Z jednej strony lubię drobne zmiany zaimplementowane w mechanice. Z drugiej strony setting oraz wygląd kosmiczny totalnie mi nie leżą. Gra straciła swojego ducha Mombasy i stała się takim beztematycznym, generycznym i mało czytelnym tworem. Mombasę sprzedałem ponieważ nie wytrzymywała presji konkurencji i tutaj jest tak samo, a nowy setting sprawił, że nie czerpię przyjemności z rozgrywki.
(5/10)
---Stare twarze ze stołu---
- Pax Renaissance: Druga Edycja, 18x
Stuknęło mi 80 rozgrywek w ten tytuł i mam wrażenia, że każda rozgrywka była inna od poprzedniej. System rynku jest genialny w tej grze i zapewnia ogromną regrywalność i losowość rozgrywek - dokładnie taką jaką lubię. Gra świetnie działa w każdej konfiguracji, aczkolwiek różni się odbiorem. Dwuosobowe rozgrywki to czysta gra pojedynkowa do pierwszego błędu lub przechytrzenia przeciwnika. Gry trzyosobowe to rozgrywki pełne napięcia, wypatrywania planów przeciwników oraz przeciwdziałaniu. Jest gra nad stołem, uwalanie lidera i inne ciekawe akcje. Gra czteroosobowa to kontrolowany chaos .
Nie mogę się nadziwić, że tak złożona i pełna decyzji gra trwa nawet 15 minut, a najdłuższe rozgrywki z przeciąganiem ten wielowymiarowej liny do samego końca gry to tylko 2 godziny. Dla mnie to ideał przelicznika.
Największa zaleta gry to dla mnie klimat - tego tutaj nie brakuje, bo każda akcja ma podłoże tematyczne.
Wady? To gra do regularnej gry i eksploracji. Jeżeli gracie w planszówkę raz na pół roku - nie znajdziecie tutaj tej głębi oraz możliwości. Jak z innymi Paxami, dopiero po 5 wprowadzających rozgrywkach zaczyna się poznawać wszystkie możliwości ukryte w kartach oraz akcjach z tych gier. W tych grach też warto grać regularnie z doświadczonymi graczami. Dla mnie te wady nie istnieją, bo chętnych do Paxów u nas nie brakuje
10/10
- High Frontier 4 All, 2x
Epickie doświadczenie na planszy, które przypomina symulator niż zwykłą grę. Wypełnienie założeń swojego celu daje ogromną satysfakcję w tej grze. Od kompletowania technologii, planowania lotu, aby ten przyniósł nam korzyści i nie zakończył się na katastrofie międzyplanetarnej oraz płaczu. Odkrywanie planet, zbudowanie fabryki czy udoskonalanie technologi dzięki pozyskanym surowcom w kosmosie rozkręca nasze możliwości oraz daje poczucie rozwoju swojej kosmicznej korporacji. Zdarzają się też błędy w planach albo kosmiczne wydarzenia, które z jednej strony mogą pokrzyżować nasze plany, a z drugiej mamy cały wachlarz możliwości w tym ogromnym sandboxie, aby temu zapobiec. Spotkałem się z opinią, że HF4A to festiwal losowości i każdy lot w kosmos kończy się katastrofą przez rzuty kością - nie zgadzam się z tym i dowodem na to są udane misje kosmiczne moje oraz moich współgraczy .
W jednej z rozgrywek, pierwszy raz dorwałem żagiel słoneczny, technologia nad którą notabene pracuje NASA i za niedługo stanie się rzeczywistością. Pozwolił mi on "za darmo" wysyłać do outpostu paliwo i ta kosmiczna stacja benzynowa stała się punktem RV dla moich przyszłych misji kosmicznych. Nie stało też nic na przeszkodzie, aby sprzedawać to paliwo dla współgraczy. Świetna sprawa!
HF4A jest otwarty na interakcję między graczami - nieraz dochodziło do wspólnych misji ratunkowych, handlu. kooperacji, ale i przejęć struktur rywali. Mars stał się takim polem bitwy. Przypomina nam to, że nie jesteśmy sami w ogromnym kosmosie.
High Frontier 4 All to pełna przygód klimatyczna planszówka. Polecam!
9/10
- Pax Porfiriana, 2x
Konfliktowa gra z burzliwe okresu historii Meksyku. Gra świetnie oddaje wydarzenia oraz całą historyczną otoczkę, w której każdy z graczy stara się obalić dyktatora. Zawsze chętnie zagram!
8,5/10
- Metro, 2x
Powrót po latach. Logiczna i prosta gra o budowaniu połączeń metra z fajną interakcją. Po przerwie, lepsze wrażenia niż się spodziewałem, ale nie jest to tytuł do którego chętnie siądę.
5/10
- Pagan: Tajemnica Roanoke, 1x
Zasiedliśmy ponownie do tego bardzo głośnego tytułu i wychwalanego tytułu. Zagraliśmy i... Rozgrywka była bez emocji.
Gra polega na budowaniu silniczka, mieleniu zasobów oraz umieszczaniu najpierw mniejszych, a później większych tokenów na kartach. Kto lepiej to zrobi, ten wygra. Ani ja, ani przeciwnik nie czuliśmy tutaj klimatu polowania na czarownicę pomimo lecącego w tle soundtracku z Darkest Dungeon. Dla mnie kolorowa i ładna grafika komponentów nie tworzy klimatu, tylko jak są skonstruowane akcje i jak te działają. Mechanika tej gry to zwykłe euro, które pod osłoną wyglądu udaje że jest czymś innym. Asymetria jest znikoma - wszystko i tak sprowadza się do wystawiania małych i dużych tokenów na planszę. Po dwóch rozgrywkach czuliśmy też powtarzalność - akcje z kart są bardzo podobne do siebie i mało znaczące. Karty wieśniaków są zawsze takie same i robią zawsze to samo. Już po dwóch grach zastanawialiśmy się czy trzeba otworzyć dodatek do kolejnej partyjki, aby było ciekawiej. Czuję się też trochę oszukany z zapowiadanego "deckbuildingu". Tak, ten jest, ale dopiero po zakupie dodatków.
Czas rozgrywki - nam rozgrywka zajmuje około 1,5h. To zdecydowanie za długo jak na tak lekki i prosty tytuł pojedynkowy. W tym czasie, na 2 osoby, można zagrać 2-3x w Pax Renaissance gdzie jest klimat, masa ciekawych decyzji oraz wielowymiarowej interakcji, a każda rozgrywka diametralnie różni się od poprzedniej.
Gdyby Pagan został zapowiedziany jako tym czym faktycznie jest, czyli euro które próbuje coś nowego, to nie miałbym takiego problemu z tą grą. Po tych wszystkich zachwytach oraz niespełnionych obietnicach klimatycznej oraz dedukcyjnej gry, dla mnie to po prostu przeciętniak, który dobrze działa mechanicznie. Główna zaleta tej gry to wygląd, ale dla mnie to za mało, aby chętnie sięgać po planszówkę. Dodatkowo mata do tej gry ma babola na planszy, który rzuca się w oczy.
5/10 z tendencją spadkową
- Race! Formula 90 2nd Edition, 1x
Gra wyścigowa w której odnajduję wszystko to, co tego typu tytuł powinien mieć. Emocje, planowanie, klimat, strategie, prawdziwe tory oraz minimum losowości.
9/10
- Terraformacja Marsa, 1x
Były to nudne oraz wyprute emocji długie cztery godziny. Gra dla mnie trąci myszką, a wprowadzane zmiany jak draft kart co rundę niewiele daje i bardzo wydłuża rozgrywkę. Budowanie sobie poletka w grach planszowych już mnie nie bawi, a TM robi to bardzo nieudolnie. Czas gry jest nieproporcjonalny do ilości decyzji, emocji oraz interakcji z innymi graczami. Dla mnie to sztampowe, grzeczne europasjans, w którym mamy tylko wrażenie gry z innymi graczami. Ponownie nie dam się namówić, lepiej się bawię w Ekspedycji Ares oraz kościanej TM, gdzie czas rozgrywki jest przynajmniej sensowny.
3/10
- Wielce Imponujące Budowle, 1x
Ten tytuł świetnie sprawdza się w tym co oferuje. Jest to lekkie euro, w którym można pokombinować i nie brakuje interakcji między graczami. Podbieranie sobie płytek i zarazem kalkulowanie co jest najlepszym osunięciem, aby przechytrzyć przeciwników sprawia frajdę. Najlepiej na 3-4 graczy.
8/10
- Brzdęk Katakumby, 1x
Rozgrywka z początkującymi graczami. Bardzo przypadł im do gustu losowy oraz przygodowy charakter tej części. Dla zaawansowanych graczy tytuł ten może być zbyt prosty oraz nieprzewidywalny, ale jeżeli gramy dla funu to jest to świetna części.
8/10
Ponadto na stole regularnie goszczą: 2x Maracaibo (8/10), 2x Turbo (8,5/10), 1x Cytadela (6/10). 1x Epoka Kamienia (7/10), 1x Kartografowie (7,5/10), 1x Keyflower (7,5/10), 1x SCOUT (8,5/10)
---Sekcja kolejowa---
- 18Chesapeake, 1x Rozgrywka szkoleniowa w której uczyłem grać nowych i okazuje się, że te 18XX nie są takie straszne . Gra się sprawdza do nauki podstaw. Bazuje na klasycznej 1830, czyli zasad minimum i to zawsze zaskakuje nowych graczy. Ci często spodziewają się potwora pokroju Lacerdy, z mnóstwem zasad, wyjątków i regułek, a tutaj takie 3/5 w skali złożoności bgg .
Mam dwa główne problemy z Chesapeake: statyczna druga część rozgrywki, w której "wyciskamy bank" jak się nie udało zbankrutować przeciwnika oraz czas rozgrywki. Gdyby małe 18XX, jak Cheese trwały 1,5h to byłbym b. happy.
6/10
- 18Chesapeake: Off the Rails, 1x
Niby zmiany mają zaostrzyć rozgrywkę, ale ostatecznie jest tylko trochę lepiej.
6,5/10
- 18Tokaido, 1x
Mała i sprytna 18XX, która bazuje na Cheese. Sympatyczna, którą można użyć jako substytut tego powyższego;
7,5/10
- 1888-N, 1x
Gra autorstwa "kochanego" Lonnego. Jest miło, jest wesołe budowanie. Można lubić albo nienawidzić ten tytuł. Podobny do powyższych z fajnymi twistami oraz mapą.
7,5/10
- 1828, 1x
Ta osiemnastka ze względu na setting przypomina 1830, ale posiada kilka bardzo ciekawych dodatków przez co czynią z niej ciekawy i oryginalny tytuł. Dla mnie to takie 1830 w wersji 2.0. Chętnie zagram i poznam grę lepiej.
9,5/10
- 1849, 1x
Klasyk z Sycylii. Tu bardzo lubię częściową inkrementację kapitału oraz kompaktową rozgrywkę, która potrafi się zmieniać jak w kalejdoskopie. Pomimo ponad 30 rozgrywek w ten tytuł, Sycelia nie nudzi i zawsze chętnie zagram.
9/10
---Podium---
Nowość miesiąca: Dorfromantik
Gra miesiąca: Pax Renaissance: Druga Edycja
Rozgrywka miesiąca: Race! Formula 90 2nd Edition
Kwiecień w liczbach: 68 partii w 29 tytuły.
i na jednym obrazku
---Nowości---
- TOP10 18+, 7x
"Zwykła" część okazała się hitem gwarantującym salwy śmiechu w trakcie rozgrywki. Wersję 18+ tej imprezówki zabiorę tylko do paru grup znajomych, ale wiem że będziemy się świetniej przy niej bawić. Lubię dużą różnorodność zadań w jednej i drugiej części TOP10. Polecam do gry ze znajomymi, którzy mają dystans do siebie oraz poczucie humoru - można się pośmiać do łez.
8,5/10
- Dorfromantik, 6x
Okazał się zaskoczeniem miesiąca! Spodziewałem się lajtowej gry o budowaniu, a tytuł ten nas niesamowicie wciągnął. Okazuje się, że w tym "prostym" dokładaniu płytek siedzi głębia, ciekawe decyzje, planowanie i nie tak łatwo wykręcić wysokie wyniki. Odblokowywanie nowych komponentów oraz spełnianie celów jest satysfakcjonujące. Świetna i szybka gra (30 minut partyjka), z tendencją "zagrajmy jeszcze raz". To bardzo udana adaptacja komputerowego hitu. Polecam dla par!
9/10
- Poszły Konie, 4x
Obstawianie wyścigów konnych. Mało tu gry, 100% losowości i wielu graczy to odrzuca, ale dobrze sprawdza się jako fillerek na więcej osób do odmóżdżenia po cięższym tytule. Nadaje się również na imprezy jeżeli grupa ma nutkę hazardzisty. Love it or hate it.
7,5/10
- Biały Zamek, 3x
Gra ta trafiła na nasze wydarzenia planszowe dzięki GamesRoomowi od Portal Games. Cieszę się, że poznałem ten tytuł, bo był na radarze. To sprytna gra z małą ilością akcji. W trakcie tury staramy się wycisnąć jak najwięcej z wybranej kości, odpalić jak najlepsze combo. Klimatu tu nie znalazłem, interakcja między graczami znikoma, typowe mielenie zasobów, ale z drugiej strony rozgrywka trwa dość krótko. Około 20 minut na gracza, co jest dobrym wynikiem. Ostatecznie zakupiłem tytuł - lubię takie sprytne gry z kośćmi użytymi w ten sposób.
Biały Zamek, podobnie jak jego starsza siostra są określane jako duże gry w małym pudełku. Poniekąd to prawda, ale kolejny tytuł jest na pewno znacznie większą grą, w jeszcze mniejszym pudełku...
7,5/10
- Pax Transhumanity, 2x
To czwarta gra z tej serii, która trafiła na nasz stół. Przyzwyczajeni do klimatycznych i emocjonujących rozgrywek w serii gier Pax, do Transhumanity mieliśmy dystans i obawy. Brak historycznej otoczki, futurystyczny wygląd i minimalizm komponentów sprawiał wrażenie. że będzie to "suchy" tytuł. Jednak ku naszemu pozytywnemu zaskoczeniu klimatu znaleźliśmy tu sporo.
Gra zabiera nas do niedalekiej przyszłości naszej cywilizacji, w której wcielamy się w przedsiębiorców Start-up'ów: zdobywamy i opracowujemy technologie, rozwijamy różne sfery geopolityczne, zatrudnianie pracowników i handlujemy swoimi produktami. dbamy również o obawy społeczeństwa, kreujemy i podążamy za trendami rynkowymi. Wszystkie te elementy się zazębiają, mają sens, a przede wszystkim są tematyczne.
Mechanicznie to kolejna świetna planszówka: dużo możliwości w sandboxowej i nieszablonowej rozgrywce. Wiele kart, z których na partię wchodzi tylko mała ich część co zapewnia dużą regrywalność. Każda rozgrywka wygląda przez to inaczej. Akcje graczy przecinają się na wielu poziomach i doprowadzają do emocjonujących zagrywek. Gra jest dynamiczna i przez całą rozgrywkę jest odczucie prowadzenia zaciętej rywalizacji z firmami przeciwników. Wszystko jest oparte na kilku prostych akcjach, które pociągają za sobą lawinę konsekwencji.
Transhumanity jak i pozostałe Paxy to gry do eksploracji - jak zasady weszły nam w krew, tak trudno było od razu objąć najlepszą drogę do zwycięstwa, a tą dodatkowo tworzymy z innymi graczami. Ponownie występuje tu oryginalny sposób wygranej: jest kilka warunków zwycięstwa i rozgrywka nie trwa określonej ilości rund.
Gra wywołała dużo emocji, rozmów i śmiechów nad stołem. Po skończonej partyjce dyskutowaliśmy o rozgrywe przez godzinę. Każdy gracz był zauroczony tytułem . To ogromna i mózgożerna gra w malutkim pudełku!
ps. w maju zagraliśmy już dwa razy i z każdą rozgrywką Transhumanity zyskuje. Pomimo obaw, czuć klimat, jest masa interakcji oraz budowania relacji w technologiach, firmach i poczynaniach graczy. Na początku rozgrywki jeden z graczy rzucił, że "brakuje mocnych kart jak z innych Paxów". Po 30 minutach, wykreowała się sytuacja, w której jeden z graczy skomercjalizował technologię i ta dała mu "Apostazję" na firmy i rozwiązane problemy z kosmicznej strefy... a to rozwaliło mi całą infrastrukturę pod jedno ze zwycięstw, które już czułem na ustach . Mega!
9/10
- Pax Hispanica, 1x
Ta gra ma wszystko to co lubię w planszówkach, świetny i wyczuwalny setting, a rozgrywka jest bardzo płynna. Przenosimy się do burzliwego okresu Karaibów i jeżeli graliście kiedyś w Sid Meier Pirates, lubicie przygodę, bitwy morskie, nadady na konwoje pełne skarbów, to poczujecie się jak w domu! Gracze zaczynają jako młody kapitan statku, który będzie reprezentował jeden z pięciu kolorów mocarstw tego okresu. Każda nacja jest asymetryczna i ma inne początkowe umiejętności.
Jest tu ciągłe napięcie od różnorakiej interakcji oraz przeciągania wielowymiarowej liny w warunkach zwycięstwa. Jest też gra nad stołem. Od drugiej rundy zaczęły się pertraktacje, groźby i obietnice. Prychnęliśmy śmiechem, gdy rzuciłem do kolegi "widzę, że masz tutaj ładne kolonie, byłaby wielka szkoda, gdyby coś im się stało... Ile płacisz za ich 'ochronę'?"
Super, że ponownie tutaj nie ma zwykłego zbierania punktów, ale są w ciekawy sposób zaimplementowane różne warunki zwycięstwa - gra może się skończyć w 4 z 5 przypadkach w każdym momencie gry - ten element bardzo lubię w jego grach.
Minusy? Jak to u Eklunda, od instrukcji nie zaczynać, a lepiej zagrać ze znajomymi, którzy sprawnie wytłumaczą całość.
Ekipie (grającym oraz obserwującym rozgrywkę) również bardzo się Pax Hispanica spodobała. Po rozgrywce, jeszcze długo rozmawialiśmy o tej, a znajomi zaczęli już rozważać zakup angielskiej wersji Deluxe . W międzyczasie umawiamy się na naszym Discordzie na kolejne wojaże oraz przygodę na Karaibach.
(+++++)
- Cat in the Box, 1x
Intrygujący trick-taking. Pierwsze wrażenia dobre, aczkolwiek jest to abstrakcyjny i specyficzny tytuł, do którego trudno będzie znaleźć współgraczy.
(++/-)
- Shards of Infinity, 1x
W poszukiwaniu idealnej dwuosobowej karcianki, na stół trafiły Shardsy. To klasyka gier pojedynkowych - prosta, dość szybka gra, z kilkoma twistami i to dzięki nim wyróżnia się od SR/HR. Sprawdza się jako fillerek czy gra na rozchodniaka i sprawia frajdę. W maju zagrałem ponownie i rozgrywka potoczyła się zupełnie inaczej - zamiast szybkiego finishu, długie przeciąganie jednowymiarowej liny o HPki. Fajne! Gdyby nie nijaka tematyka oraz przeciętny wygląd, to rozważyłbym zakup.
(7,5/10)
- Skymines, 1x
Gra z półki wstydu. Jest to następca lubianej kiedyś przeze mnie Mombasy. Z jednej strony lubię drobne zmiany zaimplementowane w mechanice. Z drugiej strony setting oraz wygląd kosmiczny totalnie mi nie leżą. Gra straciła swojego ducha Mombasy i stała się takim beztematycznym, generycznym i mało czytelnym tworem. Mombasę sprzedałem ponieważ nie wytrzymywała presji konkurencji i tutaj jest tak samo, a nowy setting sprawił, że nie czerpię przyjemności z rozgrywki.
(5/10)
---Stare twarze ze stołu---
- Pax Renaissance: Druga Edycja, 18x
Stuknęło mi 80 rozgrywek w ten tytuł i mam wrażenia, że każda rozgrywka była inna od poprzedniej. System rynku jest genialny w tej grze i zapewnia ogromną regrywalność i losowość rozgrywek - dokładnie taką jaką lubię. Gra świetnie działa w każdej konfiguracji, aczkolwiek różni się odbiorem. Dwuosobowe rozgrywki to czysta gra pojedynkowa do pierwszego błędu lub przechytrzenia przeciwnika. Gry trzyosobowe to rozgrywki pełne napięcia, wypatrywania planów przeciwników oraz przeciwdziałaniu. Jest gra nad stołem, uwalanie lidera i inne ciekawe akcje. Gra czteroosobowa to kontrolowany chaos .
Nie mogę się nadziwić, że tak złożona i pełna decyzji gra trwa nawet 15 minut, a najdłuższe rozgrywki z przeciąganiem ten wielowymiarowej liny do samego końca gry to tylko 2 godziny. Dla mnie to ideał przelicznika.
Największa zaleta gry to dla mnie klimat - tego tutaj nie brakuje, bo każda akcja ma podłoże tematyczne.
Wady? To gra do regularnej gry i eksploracji. Jeżeli gracie w planszówkę raz na pół roku - nie znajdziecie tutaj tej głębi oraz możliwości. Jak z innymi Paxami, dopiero po 5 wprowadzających rozgrywkach zaczyna się poznawać wszystkie możliwości ukryte w kartach oraz akcjach z tych gier. W tych grach też warto grać regularnie z doświadczonymi graczami. Dla mnie te wady nie istnieją, bo chętnych do Paxów u nas nie brakuje
10/10
- High Frontier 4 All, 2x
Epickie doświadczenie na planszy, które przypomina symulator niż zwykłą grę. Wypełnienie założeń swojego celu daje ogromną satysfakcję w tej grze. Od kompletowania technologii, planowania lotu, aby ten przyniósł nam korzyści i nie zakończył się na katastrofie międzyplanetarnej oraz płaczu. Odkrywanie planet, zbudowanie fabryki czy udoskonalanie technologi dzięki pozyskanym surowcom w kosmosie rozkręca nasze możliwości oraz daje poczucie rozwoju swojej kosmicznej korporacji. Zdarzają się też błędy w planach albo kosmiczne wydarzenia, które z jednej strony mogą pokrzyżować nasze plany, a z drugiej mamy cały wachlarz możliwości w tym ogromnym sandboxie, aby temu zapobiec. Spotkałem się z opinią, że HF4A to festiwal losowości i każdy lot w kosmos kończy się katastrofą przez rzuty kością - nie zgadzam się z tym i dowodem na to są udane misje kosmiczne moje oraz moich współgraczy .
W jednej z rozgrywek, pierwszy raz dorwałem żagiel słoneczny, technologia nad którą notabene pracuje NASA i za niedługo stanie się rzeczywistością. Pozwolił mi on "za darmo" wysyłać do outpostu paliwo i ta kosmiczna stacja benzynowa stała się punktem RV dla moich przyszłych misji kosmicznych. Nie stało też nic na przeszkodzie, aby sprzedawać to paliwo dla współgraczy. Świetna sprawa!
HF4A jest otwarty na interakcję między graczami - nieraz dochodziło do wspólnych misji ratunkowych, handlu. kooperacji, ale i przejęć struktur rywali. Mars stał się takim polem bitwy. Przypomina nam to, że nie jesteśmy sami w ogromnym kosmosie.
High Frontier 4 All to pełna przygód klimatyczna planszówka. Polecam!
9/10
- Pax Porfiriana, 2x
Konfliktowa gra z burzliwe okresu historii Meksyku. Gra świetnie oddaje wydarzenia oraz całą historyczną otoczkę, w której każdy z graczy stara się obalić dyktatora. Zawsze chętnie zagram!
8,5/10
- Metro, 2x
Powrót po latach. Logiczna i prosta gra o budowaniu połączeń metra z fajną interakcją. Po przerwie, lepsze wrażenia niż się spodziewałem, ale nie jest to tytuł do którego chętnie siądę.
5/10
- Pagan: Tajemnica Roanoke, 1x
Zasiedliśmy ponownie do tego bardzo głośnego tytułu i wychwalanego tytułu. Zagraliśmy i... Rozgrywka była bez emocji.
Gra polega na budowaniu silniczka, mieleniu zasobów oraz umieszczaniu najpierw mniejszych, a później większych tokenów na kartach. Kto lepiej to zrobi, ten wygra. Ani ja, ani przeciwnik nie czuliśmy tutaj klimatu polowania na czarownicę pomimo lecącego w tle soundtracku z Darkest Dungeon. Dla mnie kolorowa i ładna grafika komponentów nie tworzy klimatu, tylko jak są skonstruowane akcje i jak te działają. Mechanika tej gry to zwykłe euro, które pod osłoną wyglądu udaje że jest czymś innym. Asymetria jest znikoma - wszystko i tak sprowadza się do wystawiania małych i dużych tokenów na planszę. Po dwóch rozgrywkach czuliśmy też powtarzalność - akcje z kart są bardzo podobne do siebie i mało znaczące. Karty wieśniaków są zawsze takie same i robią zawsze to samo. Już po dwóch grach zastanawialiśmy się czy trzeba otworzyć dodatek do kolejnej partyjki, aby było ciekawiej. Czuję się też trochę oszukany z zapowiadanego "deckbuildingu". Tak, ten jest, ale dopiero po zakupie dodatków.
Czas rozgrywki - nam rozgrywka zajmuje około 1,5h. To zdecydowanie za długo jak na tak lekki i prosty tytuł pojedynkowy. W tym czasie, na 2 osoby, można zagrać 2-3x w Pax Renaissance gdzie jest klimat, masa ciekawych decyzji oraz wielowymiarowej interakcji, a każda rozgrywka diametralnie różni się od poprzedniej.
Gdyby Pagan został zapowiedziany jako tym czym faktycznie jest, czyli euro które próbuje coś nowego, to nie miałbym takiego problemu z tą grą. Po tych wszystkich zachwytach oraz niespełnionych obietnicach klimatycznej oraz dedukcyjnej gry, dla mnie to po prostu przeciętniak, który dobrze działa mechanicznie. Główna zaleta tej gry to wygląd, ale dla mnie to za mało, aby chętnie sięgać po planszówkę. Dodatkowo mata do tej gry ma babola na planszy, który rzuca się w oczy.
5/10 z tendencją spadkową
- Race! Formula 90 2nd Edition, 1x
Gra wyścigowa w której odnajduję wszystko to, co tego typu tytuł powinien mieć. Emocje, planowanie, klimat, strategie, prawdziwe tory oraz minimum losowości.
9/10
- Terraformacja Marsa, 1x
Były to nudne oraz wyprute emocji długie cztery godziny. Gra dla mnie trąci myszką, a wprowadzane zmiany jak draft kart co rundę niewiele daje i bardzo wydłuża rozgrywkę. Budowanie sobie poletka w grach planszowych już mnie nie bawi, a TM robi to bardzo nieudolnie. Czas gry jest nieproporcjonalny do ilości decyzji, emocji oraz interakcji z innymi graczami. Dla mnie to sztampowe, grzeczne europasjans, w którym mamy tylko wrażenie gry z innymi graczami. Ponownie nie dam się namówić, lepiej się bawię w Ekspedycji Ares oraz kościanej TM, gdzie czas rozgrywki jest przynajmniej sensowny.
3/10
- Wielce Imponujące Budowle, 1x
Ten tytuł świetnie sprawdza się w tym co oferuje. Jest to lekkie euro, w którym można pokombinować i nie brakuje interakcji między graczami. Podbieranie sobie płytek i zarazem kalkulowanie co jest najlepszym osunięciem, aby przechytrzyć przeciwników sprawia frajdę. Najlepiej na 3-4 graczy.
8/10
- Brzdęk Katakumby, 1x
Rozgrywka z początkującymi graczami. Bardzo przypadł im do gustu losowy oraz przygodowy charakter tej części. Dla zaawansowanych graczy tytuł ten może być zbyt prosty oraz nieprzewidywalny, ale jeżeli gramy dla funu to jest to świetna części.
8/10
Ponadto na stole regularnie goszczą: 2x Maracaibo (8/10), 2x Turbo (8,5/10), 1x Cytadela (6/10). 1x Epoka Kamienia (7/10), 1x Kartografowie (7,5/10), 1x Keyflower (7,5/10), 1x SCOUT (8,5/10)
---Sekcja kolejowa---
- 18Chesapeake, 1x Rozgrywka szkoleniowa w której uczyłem grać nowych i okazuje się, że te 18XX nie są takie straszne . Gra się sprawdza do nauki podstaw. Bazuje na klasycznej 1830, czyli zasad minimum i to zawsze zaskakuje nowych graczy. Ci często spodziewają się potwora pokroju Lacerdy, z mnóstwem zasad, wyjątków i regułek, a tutaj takie 3/5 w skali złożoności bgg .
Mam dwa główne problemy z Chesapeake: statyczna druga część rozgrywki, w której "wyciskamy bank" jak się nie udało zbankrutować przeciwnika oraz czas rozgrywki. Gdyby małe 18XX, jak Cheese trwały 1,5h to byłbym b. happy.
6/10
- 18Chesapeake: Off the Rails, 1x
Niby zmiany mają zaostrzyć rozgrywkę, ale ostatecznie jest tylko trochę lepiej.
6,5/10
- 18Tokaido, 1x
Mała i sprytna 18XX, która bazuje na Cheese. Sympatyczna, którą można użyć jako substytut tego powyższego;
7,5/10
- 1888-N, 1x
Gra autorstwa "kochanego" Lonnego. Jest miło, jest wesołe budowanie. Można lubić albo nienawidzić ten tytuł. Podobny do powyższych z fajnymi twistami oraz mapą.
7,5/10
- 1828, 1x
Ta osiemnastka ze względu na setting przypomina 1830, ale posiada kilka bardzo ciekawych dodatków przez co czynią z niej ciekawy i oryginalny tytuł. Dla mnie to takie 1830 w wersji 2.0. Chętnie zagram i poznam grę lepiej.
9,5/10
- 1849, 1x
Klasyk z Sycylii. Tu bardzo lubię częściową inkrementację kapitału oraz kompaktową rozgrywkę, która potrafi się zmieniać jak w kalejdoskopie. Pomimo ponad 30 rozgrywek w ten tytuł, Sycelia nie nudzi i zawsze chętnie zagram.
9/10
---Podium---
Nowość miesiąca: Dorfromantik
Gra miesiąca: Pax Renaissance: Druga Edycja
Rozgrywka miesiąca: Race! Formula 90 2nd Edition
- nimsarn
- Posty: 316
- Rejestracja: 04 lis 2005, 16:54
- Lokalizacja: Z buszu! W centrum Zielonej Góry
- Has thanked: 534 times
- Been thanked: 196 times
Re: Gra miesiąca - kwiecień 2024
O kwietniu mogę powiedzieć tyle, że przez ten pierwszy majowy weekend pobiłem go już w ilości rozgrywek
Nowości:
Beacon Patrol (+/-) - morski konkurent romantycznego dworu (Dorfromantic) i niestety na dwie osoby jest nieco zbyt wybaczający..;
Psi Park (++) - pozytywne zaskoczenie - niby zbieranie kolekcji ale takie jakieś przyjemne (jestem psiarzem) i ładne;
Koty (-) - przekombinowane i w dodatku o kotach..;
Wysokie napięcie (+) - za późno jak na klasyka
Powrót:
Zakazana Wyspa (+) - gdyby tylko temat mi podpasował, ale to wciąż jedna z przyjemniejszych kooperacji.
Gra miesiąca:
Psi Park a dałem mu tylko dwa krzyżyki.?! Ładnie wydany tytuł o bardzo psim temacie, niemniej osoby nie czujące tematu jakoś myślą że to się ich psy wyprowadza...
Nowości:
Beacon Patrol (+/-) - morski konkurent romantycznego dworu (Dorfromantic) i niestety na dwie osoby jest nieco zbyt wybaczający..;
Psi Park (++) - pozytywne zaskoczenie - niby zbieranie kolekcji ale takie jakieś przyjemne (jestem psiarzem) i ładne;
Koty (-) - przekombinowane i w dodatku o kotach..;
Wysokie napięcie (+) - za późno jak na klasyka
Powrót:
Zakazana Wyspa (+) - gdyby tylko temat mi podpasował, ale to wciąż jedna z przyjemniejszych kooperacji.
Gra miesiąca:
Psi Park a dałem mu tylko dwa krzyżyki.?! Ładnie wydany tytuł o bardzo psim temacie, niemniej osoby nie czujące tematu jakoś myślą że to się ich psy wyprowadza...
Ostatnio zmieniony 10 maja 2024, 12:34 przez nimsarn, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty: 965
- Rejestracja: 28 gru 2016, 15:13
- Lokalizacja: Nadarzyn
- Has thanked: 50 times
- Been thanked: 126 times
Re: Gra miesiąca - kwiecień 2024
Kwiecień pod względem ilości partii wypadł znakomicie, ale jest to złudne, ponieważ ponad połowa tych rozgrywek jest w jedną pozycje. Pozostałe były grane max 3 razy.
A więc mam za sobą 58 partii w 20 różnych gier.
Niekwestionowany król to Zombie Kidz z 32 rozgrywek. Codziennie było po kilka szybkich rozgrywek.
Kwiecień to dużo nowości ale wspomnę tylko o trzech z nich:
- Projekt Gaja (3 partie) grałem kiedyś w terre mystike i posiadam Klany Kaledonii ale tutaj dzięki modularnej planszy na 2 osoby gra się chyba najlepiej. Setup nieco trwa ale po grze czuć satysfakcję i to sporą
- Wielce imponujące budowle (2 partie) zagrane tylko w dwie osoby. Pierwsze wrażenie było takie, że to lekka tetrisowa układanka ale pierwsza gra zweryfikowała to. Nadal jest lekko ale zasady dokładania chodników pozwalają na zablokowanie się na rundę czy dwie. Bardzo chce sprawdzić na 3-4 osoby wtedy wyścig po cuda będzie brutalny
- Winner's Circle(1 partia) premierę miały Poszły konie a my zagraliśmy w starocia od dr Knizii. Świetne wykonanie jak na swoje lata. Obstawiamy w tsjemnicy 4 konie i rzucając kostką przesuwamy wybranego wierzchowca do przodu. Pierwsza trójka przyniesie zysk zależny od miejsca na podium i liczby osób które na nie obstawiła.
Kolejności na ten miesiąc natomiast wygląda następująco:
- Projekt Gaja (10 pkt) za satysfakcję z rozgrywek dwuosobowych
- Zamki Burgundii (5 pkt) za powrót na stół po dłuższej nieobecności i przypomnienie mi jaka to dobra gra jest
- Zombie Kidz(3 pkt) za miesiąc wypełniony pytaniami czy dzisiaj też idziemy pokonać zombiaki
A więc mam za sobą 58 partii w 20 różnych gier.
Niekwestionowany król to Zombie Kidz z 32 rozgrywek. Codziennie było po kilka szybkich rozgrywek.
Kwiecień to dużo nowości ale wspomnę tylko o trzech z nich:
- Projekt Gaja (3 partie) grałem kiedyś w terre mystike i posiadam Klany Kaledonii ale tutaj dzięki modularnej planszy na 2 osoby gra się chyba najlepiej. Setup nieco trwa ale po grze czuć satysfakcję i to sporą
- Wielce imponujące budowle (2 partie) zagrane tylko w dwie osoby. Pierwsze wrażenie było takie, że to lekka tetrisowa układanka ale pierwsza gra zweryfikowała to. Nadal jest lekko ale zasady dokładania chodników pozwalają na zablokowanie się na rundę czy dwie. Bardzo chce sprawdzić na 3-4 osoby wtedy wyścig po cuda będzie brutalny
- Winner's Circle(1 partia) premierę miały Poszły konie a my zagraliśmy w starocia od dr Knizii. Świetne wykonanie jak na swoje lata. Obstawiamy w tsjemnicy 4 konie i rzucając kostką przesuwamy wybranego wierzchowca do przodu. Pierwsza trójka przyniesie zysk zależny od miejsca na podium i liczby osób które na nie obstawiła.
Kolejności na ten miesiąc natomiast wygląda następująco:
- Projekt Gaja (10 pkt) za satysfakcję z rozgrywek dwuosobowych
- Zamki Burgundii (5 pkt) za powrót na stół po dłuższej nieobecności i przypomnienie mi jaka to dobra gra jest
- Zombie Kidz(3 pkt) za miesiąc wypełniony pytaniami czy dzisiaj też idziemy pokonać zombiaki
- emoprzemoc
- Posty: 99
- Rejestracja: 19 sty 2020, 20:53
- Lokalizacja: Katowice PTR
- Has thanked: 941 times
- Been thanked: 268 times
Re: Gra miesiąca - kwiecień 2024
Jeśli chodzi o maj... a wróć, przecież to kwiecień. Kwiecień witający żółtymi połaciami rzepaku. Kwiecień z konwaliami pod blokiem. Kwiecień słodki od lilaków... no, chyba że akurat coś je przymrozi i zastygną w rozwoju, i tak mając o wiele więcej szczęścia niż niejedna inna roślina, która z szoku już się nie pozbierała. Ha! Śnieg! Mróz! O czym ja bredzę?!, przecież ledwo dwa dni temu, wychodząc z pracy po dwudziestej, słaniałem się na nogach, dostawszy zawrotów głowy od panującego zaduchu, a wczoraj, wracając popołudniowym pociągiem typu kibel, przez dwadzieścia minut, jak nie więcej, pracowałem - fartownie bezskutecznie - na udar termiczny. [doprecyzowanie 06/05: wstęp, jak i epilog posta pisany był pierwszego maja]
Tl;dr:
- 23 różne tytuły;
- 53 partie, w tym 4 solowe;
- 5 nowości (same podstawki) i 1 debiut multi;
- 26/30 dni z graniem.
Topka:
1. Wędrowcy znad Południowego Tygrysu.
2. Welcome to the Moon.
3. Machi Koro.
Nowości kwietnia:
a) segment growej niedzieli w Libero:
Pozwolę sobie w pierwszej kolejności odesłać do wpisu tam nieco wyżej, bo całość partii tego segmentu została już opisana - w pewnej mierze się tu powielę z treściami, ale podzielę się też swoimi obserwacjami. Ode mnie +1 (i drugie +1 od żony) w temacie miłego grania, polecam tego allegrowicza, yyy, planszowiczkę. Przy moim upośledzonym social skillu spodziewałem się atmosfery nieomal grobowej, było zgoła inaczej. (;
- Wielce imponujące budowle.
- Super Mega Fajna Gra.
- Point City.
b) segment domowy:
- Lands of Galzyr.
- Wyprawa Darwina.
Powroty:
- Łąka + Z biegiem strumienia.
- Podziemne imperium.
- Mur Hadriana.
- Półeczka.
- Carcassonne + mapa Wielkiej Brytanii.
Stali bywalcy i cała reszta:
Na szczególne wyróżnienie tutaj zasługują trzy tytuły. Pierwszym jest Dorfromantik.
Jak zwykle wiele emocji było w Brzdęku! Katakumbach.
Trzeci topowy stały bywalec to Glen More II,
Poza tym w kwietniu wpadły jeszcze choćby:
Wielcy nieobecni:
Plany majowe:
Spoiler:
- 23 różne tytuły;
- 53 partie, w tym 4 solowe;
- 5 nowości (same podstawki) i 1 debiut multi;
- 26/30 dni z graniem.
Topka:
1. Wędrowcy znad Południowego Tygrysu.
Spoiler:
Spoiler:
Spoiler:
a) segment growej niedzieli w Libero:
Pozwolę sobie w pierwszej kolejności odesłać do wpisu tam nieco wyżej, bo całość partii tego segmentu została już opisana - w pewnej mierze się tu powielę z treściami, ale podzielę się też swoimi obserwacjami. Ode mnie +1 (i drugie +1 od żony) w temacie miłego grania, polecam tego allegrowicza, yyy, planszowiczkę. Przy moim upośledzonym social skillu spodziewałem się atmosfery nieomal grobowej, było zgoła inaczej. (;
- Wielce imponujące budowle.
Spoiler:
Spoiler:
Spoiler:
- Lands of Galzyr.
Spoiler:
Spoiler:
- Łąka + Z biegiem strumienia.
Spoiler:
Spoiler:
Spoiler:
Spoiler:
Spoiler:
Na szczególne wyróżnienie tutaj zasługują trzy tytuły. Pierwszym jest Dorfromantik.
Spoiler:
Spoiler:
Spoiler:
Spoiler:
Spoiler:
Spoiler:
Ostatnio zmieniony 02 cze 2024, 08:45 przez emoprzemoc, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty: 942
- Rejestracja: 04 gru 2018, 09:48
- Lokalizacja: Wielkie Cesarstwo Północy Gdańsk
- Has thanked: 159 times
- Been thanked: 241 times
Re: Gra miesiąca - kwiecień 2024
Game Qty
Twisted Fables 6 - Nowość u mnie. Kupiliśmy bo była promocja i zafascynował nas klimat i się nie rozczarowaliśmy. Bardzo przyjemna bijatyka.
Ark Nova 3
7 Wonders Duel 2
First Martians: Adventures on the Red Planet 2 - Kolejna nowość kupiona w promocji. Robinson w kosmosie. Całkiem spoko się grało choć nie jestem fanem aplikacji. Chyba jednak w pierwowzorze bardziej czuć było tę przygodę ale do tego też chętnie zasiądę. Aczkolwiek nie zaproponuję nowym graczom. Raczej będziemy grać z żoną we 2.
Massive Darkness 2: Hellscape 2
Meadow 2
Robinson Crusoe: Adventures on the Cursed Island 2
Scythe 2
Terraforming Mars 2
Aquatica 1
The Castles of Burgundy 1
Evenfall 1 - Czekam niecierpliwie na polskie wydanie
Floriferous 1
Forest Shuffle 1
The Gallerist 1 - Mój drugi Lacerda. Znowu dostałem łomot ale tym razem udało się zrobić prawie 50pkt więcej niż przy pierwszej rozgrywce więc chyba załapałem o co tam chodzi
Inferno 1 - Nic mi ta gra nie urwała. Nie można robić ciekawych komb, z czasem następuje blokada większości akcji i nie można zrobić nic fajnego. Raczej nie kupię i nie będę chciał więcej do tego zasiąść.
The Lost Code 1 - Fajna gra dedukcyjna. Nie mój klimat ale raz na jakiś czas mogę zagrać.
Mage Knight: Ultimate Edition 1
Sea Salt & Paper 1 - O matko ale to głupia gra Ale fajna
War of the Ring: Second Edition 1
Wonderland's War 1 - Totalnie mi nie podeszło. Nie mój klimat a festiwal losowości większy niż w Talismanie
World Wonders 1
Twisted Fables 6 - Nowość u mnie. Kupiliśmy bo była promocja i zafascynował nas klimat i się nie rozczarowaliśmy. Bardzo przyjemna bijatyka.
Ark Nova 3
7 Wonders Duel 2
First Martians: Adventures on the Red Planet 2 - Kolejna nowość kupiona w promocji. Robinson w kosmosie. Całkiem spoko się grało choć nie jestem fanem aplikacji. Chyba jednak w pierwowzorze bardziej czuć było tę przygodę ale do tego też chętnie zasiądę. Aczkolwiek nie zaproponuję nowym graczom. Raczej będziemy grać z żoną we 2.
Massive Darkness 2: Hellscape 2
Meadow 2
Robinson Crusoe: Adventures on the Cursed Island 2
Scythe 2
Terraforming Mars 2
Aquatica 1
The Castles of Burgundy 1
Evenfall 1 - Czekam niecierpliwie na polskie wydanie
Floriferous 1
Forest Shuffle 1
The Gallerist 1 - Mój drugi Lacerda. Znowu dostałem łomot ale tym razem udało się zrobić prawie 50pkt więcej niż przy pierwszej rozgrywce więc chyba załapałem o co tam chodzi
Inferno 1 - Nic mi ta gra nie urwała. Nie można robić ciekawych komb, z czasem następuje blokada większości akcji i nie można zrobić nic fajnego. Raczej nie kupię i nie będę chciał więcej do tego zasiąść.
The Lost Code 1 - Fajna gra dedukcyjna. Nie mój klimat ale raz na jakiś czas mogę zagrać.
Mage Knight: Ultimate Edition 1
Sea Salt & Paper 1 - O matko ale to głupia gra Ale fajna
War of the Ring: Second Edition 1
Wonderland's War 1 - Totalnie mi nie podeszło. Nie mój klimat a festiwal losowości większy niż w Talismanie
World Wonders 1
- mat_eyo
- Posty: 5670
- Rejestracja: 18 lip 2011, 10:09
- Lokalizacja: Warszawa / Łuków, woj. lubelskie
- Has thanked: 865 times
- Been thanked: 1361 times
- Kontakt:
Re: Gra miesiąca - kwiecień 2024
Znowu spóźniony, ale nadrabiam. Liczbowo bardzo podobnie do marca, 32 rozgrywki w 12 tytułów, najwięcej w Pax Renaissance: 2nd Edition (10), A Feast for Odin (6) i Cywilizację Poprzez Wieki (3).
Nowości:
- Black Rose Wars: Odrodzenie (7.5) Mam tu zagwozdkę. W oryginalne BRW grałem po polskiej premierze i miałem trochę uwag - za dużo ślęczenia w nowych kartach co rundę i długi czas rozgrywki. Mimo wszystko gra mnie zaintrygowała na tyle, że Odrodzenie kupiłem w ciemno. Zagrałem i jestem zadowolony, choć nie do końca rozumiem dlaczego Największy zarzut o podstawki odpadł, bo graliśmy dużo szybciej, zastanawiam się nawet, czy nie za szybko (drugie talie wydarzeń i zadań lażały chyba tylko jedną rundę). Nadal podoba mi się dynamika gry, fakt że można zdobywać punkty inaczej niż tylko tłuczeniem się po ryjach. Podoba mi się zmiana w pomieszczeniach, które zaczynają ze słabą abilitką, a w trakcie gry można je ulepszyć, choć wtedy liczba użyć jest limitowana. Tzn. podoba mi się to pod kątem mechanicznym, bo tematycznie nie ma sensu Mam jednak wrażenie, że szkoły magii są dziwne i bardziej zakręcone w stosunku do tych z podstawki, co podoba mi się mniej. To zakręcenie powinno powodować, że jeszcze więcej czasu się spędza na corundowym wyborze kart, ale jakoś tego nie odczcułem. Na minus standardowo niejasności w instrukcji, kartach oraz pomysł, że dodatkowe zasady (w tym działanie słów kluczowych!) każdej szkoły zamiast w instrukcji, znajdą się na jednej, małej karcie pomocy. Mimo wszystko bawiłem się lepiej niż przy oryginale, chcę pograć więcej, w tym solo, a gra na razie zostaje w kolekcji. Choć to takie ostrożne "zostaje", bo dodatków na razie chyba nie otwieram
Nowe dodatki:
- dodatki do Rolling Realms - udało się zagrać trzy kolejne promki - Sleeping Gods, Gugong i Architects of the West Kingdom. Gugong jest bardzo prosty, żeby nie powiedzieć prostacki. Z tych trzech najsłabszsy, ze wszystkich promek, w które grałem, gorsze jest tylko Millennium Blades, które jest ewidentnie zepsute. Architekci też są dosyć prości, ale z twistem i już wymaga to więcej kombinowania i decyzji. Sleeping Gods najlepsze, bardzo fajnie zaimplementowana jedyna ciekawa mechanika z oryginału, czyli bardzo fajna walka.
Stali bywalcy:
- Ark Nova, Pax Renaissance: 2nd Edition, A Feast for Odin, Fliptown, Time of Crisis, Wild Tiled West, Rolling Realms.
Powroty:
- Terraformacja Marsa, Cywilizacja Poprzez Wieki, Ekspedycyje, Newton.
Wyróżnienia:
Nowość miesiąca: No cóż, większego wyboru nie mam, ale też nie czuję, że gra na wyróżnienie nie zasłużyła. Przy Black Rose Wars: Odrodzenie bawiłem się napradę dobrze i mam nadzieję, ze kolejne partie będą tylko lepsze.
Gra miesiąca: Trochę monotonnie to wygląda, ale nadal Pax Ren, nadal Uczta dla Odyna, doszła Terraformacja Marsa - każda z tych gier mogłaby zgarniać wyróżnienie w dowolnym miesiącu, w którym są grane. Wybór pada jednak na ubiegłomiesięczną nowość, czyli Fliptown. Pokazane kolejnym osobom, każdemu się podoba. Świetna, mięsita wykreślanka, jeden z najlepszych przedstawicieli tego gatunku.
Rozczarowanie miesiąca: Jak miesiąc temu, growych rozczarowań nie było, rozczarowuję sam siebie grając mało na żywo i w ogóle solo :/
Wydarzenie miesiąca: Niestety brak
Wyzwania:
W ubiegłym roku nie udało się wykonać wyzwań, ale uznałem, że będę je kontynuował. Tym razem celem pobocznym będzie pobicie wyników z ubiegłego roku, a było to 59 rozgrywek solo i poznanie 10 nowych gier solo.
Dwa wyzwania związane z graniem solo. Pierwsze to zaliczenie 100 rozgrywek solo w tym roku. Druga to zdejmowanie co miesiąc z półki co najmniej jednej gry kupionej z zamysłem grania w nią solo, która leży i się kurzy.
Setka solo: 8/100 - w marcu nie panikowałem, w kwietniu już trochę zaczynam, ale zakoszulkowałem ISS Vanguard i mam mocne postanowienie siąść do niego w maju - może podgonię.
KonSOLOdacja kolekcji: 2/12 - Siłą rzeczy tutaj również nic.
Nowości:
- Black Rose Wars: Odrodzenie (7.5) Mam tu zagwozdkę. W oryginalne BRW grałem po polskiej premierze i miałem trochę uwag - za dużo ślęczenia w nowych kartach co rundę i długi czas rozgrywki. Mimo wszystko gra mnie zaintrygowała na tyle, że Odrodzenie kupiłem w ciemno. Zagrałem i jestem zadowolony, choć nie do końca rozumiem dlaczego Największy zarzut o podstawki odpadł, bo graliśmy dużo szybciej, zastanawiam się nawet, czy nie za szybko (drugie talie wydarzeń i zadań lażały chyba tylko jedną rundę). Nadal podoba mi się dynamika gry, fakt że można zdobywać punkty inaczej niż tylko tłuczeniem się po ryjach. Podoba mi się zmiana w pomieszczeniach, które zaczynają ze słabą abilitką, a w trakcie gry można je ulepszyć, choć wtedy liczba użyć jest limitowana. Tzn. podoba mi się to pod kątem mechanicznym, bo tematycznie nie ma sensu Mam jednak wrażenie, że szkoły magii są dziwne i bardziej zakręcone w stosunku do tych z podstawki, co podoba mi się mniej. To zakręcenie powinno powodować, że jeszcze więcej czasu się spędza na corundowym wyborze kart, ale jakoś tego nie odczcułem. Na minus standardowo niejasności w instrukcji, kartach oraz pomysł, że dodatkowe zasady (w tym działanie słów kluczowych!) każdej szkoły zamiast w instrukcji, znajdą się na jednej, małej karcie pomocy. Mimo wszystko bawiłem się lepiej niż przy oryginale, chcę pograć więcej, w tym solo, a gra na razie zostaje w kolekcji. Choć to takie ostrożne "zostaje", bo dodatków na razie chyba nie otwieram
Nowe dodatki:
- dodatki do Rolling Realms - udało się zagrać trzy kolejne promki - Sleeping Gods, Gugong i Architects of the West Kingdom. Gugong jest bardzo prosty, żeby nie powiedzieć prostacki. Z tych trzech najsłabszsy, ze wszystkich promek, w które grałem, gorsze jest tylko Millennium Blades, które jest ewidentnie zepsute. Architekci też są dosyć prości, ale z twistem i już wymaga to więcej kombinowania i decyzji. Sleeping Gods najlepsze, bardzo fajnie zaimplementowana jedyna ciekawa mechanika z oryginału, czyli bardzo fajna walka.
Stali bywalcy:
- Ark Nova, Pax Renaissance: 2nd Edition, A Feast for Odin, Fliptown, Time of Crisis, Wild Tiled West, Rolling Realms.
Powroty:
- Terraformacja Marsa, Cywilizacja Poprzez Wieki, Ekspedycyje, Newton.
Wyróżnienia:
Nowość miesiąca: No cóż, większego wyboru nie mam, ale też nie czuję, że gra na wyróżnienie nie zasłużyła. Przy Black Rose Wars: Odrodzenie bawiłem się napradę dobrze i mam nadzieję, ze kolejne partie będą tylko lepsze.
Gra miesiąca: Trochę monotonnie to wygląda, ale nadal Pax Ren, nadal Uczta dla Odyna, doszła Terraformacja Marsa - każda z tych gier mogłaby zgarniać wyróżnienie w dowolnym miesiącu, w którym są grane. Wybór pada jednak na ubiegłomiesięczną nowość, czyli Fliptown. Pokazane kolejnym osobom, każdemu się podoba. Świetna, mięsita wykreślanka, jeden z najlepszych przedstawicieli tego gatunku.
Rozczarowanie miesiąca: Jak miesiąc temu, growych rozczarowań nie było, rozczarowuję sam siebie grając mało na żywo i w ogóle solo :/
Wydarzenie miesiąca: Niestety brak
Wyzwania:
W ubiegłym roku nie udało się wykonać wyzwań, ale uznałem, że będę je kontynuował. Tym razem celem pobocznym będzie pobicie wyników z ubiegłego roku, a było to 59 rozgrywek solo i poznanie 10 nowych gier solo.
Dwa wyzwania związane z graniem solo. Pierwsze to zaliczenie 100 rozgrywek solo w tym roku. Druga to zdejmowanie co miesiąc z półki co najmniej jednej gry kupionej z zamysłem grania w nią solo, która leży i się kurzy.
Setka solo: 8/100 - w marcu nie panikowałem, w kwietniu już trochę zaczynam, ale zakoszulkowałem ISS Vanguard i mam mocne postanowienie siąść do niego w maju - może podgonię.
KonSOLOdacja kolekcji: 2/12 - Siłą rzeczy tutaj również nic.
-
- Posty: 53
- Rejestracja: 02 gru 2019, 16:40
- Has thanked: 25 times
- Been thanked: 44 times
Re: Gra miesiąca - marzec 2024
Tendencja spadkowa utrzymuje się w stosunku do miesiąca poprzedniego, ale kwiecień z 50 rozgrywkami to nadal dobry wynik.
2 nowości zeszły z półki oczekujących, która wynosi obecnie 19 tytułów. Żadna gra nie opuściła kolekcji, 1 za to przybyła (Cywilizacja: Poprzez wieki).
Nowości:
Neuroshima: Last Aurora
Tytułowy świat pasuje tu równie dobrze, jak każde inne postapo. Przyznać jednak trzeba, że grafiki wpisują się w klimat tych, które zobaczyć można choćby w 51 Stanie. Sama gra to wyścig, gdzie poruszamy się po mapie swoimi ciężarówkami aby dopędzić odpływający tankowiec Aurora. Mamy na to tylko kilka rund, podczas tych dwóch rozgrywek które zaliczyliśmy w kwietniu nie byliśmy nawet blisko tego celu. Na szczęście nie trzeba dotrzeć do mety aby zwyciężyć na koniec, wówczas po prostu punktujemy za inne rzeczy.
Podczas rozgrywki rozbudowujemy swój konwój dobierając i dokładając do niego kolejne karty, co samo w sobie daje sporo frajdy i dobrze wygląda na stole. Pozyskujemy surowce: paliwo potrzebne do ruchu, żywność do lepszej rotacji naszych robotników - kart, skrzynki dające dość mocne przedmioty, w końcu amunicję do okazjonalnych walk pomiędzy rundami. Wszystko to z wyłożonego rynku kart. Talia ta, niestety, nie jest zbyt rozbudowana i po kilku partiach możemy poznać ją dość szybko. Regrywalność mogą podnieść dwa dostępne rozszerzenia, ale sama podstawka kuleje pod tym względem.
Rallyman: Dirt 8/10
Gra nieco przeleżała od momentu dostarczenia, ale w kwietniu okazała się jednym z najlepszych tytułów miesiąca. Chyba nawet lepszym od swojego poprzednika GT, a to z tego względu, że gramy w nią najczęściej w 3 osoby. Do rozgrywek w mniejszą liczbę graczy Dirt nadaje się o wiele lepiej. Czasami uda się dogonić na trasie zawodnika poprzedzającego, także bezpośrednia interakcja też się znajdzie. Najczęściej jednak na trasie dzieli nas spora odległość, a o zwycięstwie decyduje czas przejazdu, zależny od operowania kośćmi których używamy do jazdy. Ta część wprowadza kilka ciekawych nowości tj: drift na zakrętach, możliwość ich ścinania, hopki (wyskocznie), woda. Wszystko to urozmaica nasze przejazdy. Żałuję tylko, że nie zaopatrzyłem się w rozszenia do tej części, szczególnie te wprowadzające inne nawierzchnie czy możliwość łączenia z wersją GT.
Ponadto:
Fallout + rozszerzenia 6.5/10
Od dawna jestem fanem świata Fallouta. Zaliczyłem kilkukrotnie wszystkie części komputerowe (oprócz pierwszej i ostatniej). Niestety, im dłużej gram w planszową wersję tym niżej spada u mnie jej ocena. Jestem już po 10 partiach, zaliczyliśmy już wszystkie scenariusze z podstawki i rozszerzeń, głównie w wersji kooperacyjnej. To co najbardziej mnie w niej uwiera to losowość kości. Z reguły nie przeszkadzają one mi tak bardzo w grach, ale tu nie mamy wiele wpływu na ich wynik. Nasz rozwój postaci podczas przygody, zdobywane przedmioty dają nam, z małymi wyjątkami, tylko kolejne możliwości przerzutu. Brakuje mi tu modyfikatorów do ich wartości, co często znajduję w innych grach przygodowych. Dodatkowo rozgrywka potrafi trwać dość długo, bo aby ją ukończyć musimy przejść przez rozbudowane zadanie główne. Tytuł ratują nieco rozszerzenia, które wprowadzają sporo nowych przedmiotów, questy i lokacje znane z gier komputerowych i przede wszystkim tryb kooperacji. Niestety, nie zmieniają naszych możliwości wpływu na wszechobecne rzuty kośćmi. Gra, póki co, zostanie w kolekcji, bo syn czasem chętnie zagra. No i to jedyna gra w uniwersum Fallout jaką posiadam, bez tego ocena spadła by jeszcze o punkt niżej.
Zona: Sekret Czarnobyla 8/10
S.T.A.L.K.E.R to kolejne uniwersum przy którym swego czasu spędziłem długie godziny. Mimo, iż Zona nie odnosi się do niego wprost, to nie trudno poczuć tu ten klimat. W odróżnieniu od powyżej opisywanej gry moja wrażenie z rozgrywki w nią są diametralnie różne. Testy na rzuty też są tu wszechobecne, ale mamy na nie o wiele większy wpływ. Za pomocą umiejętności naszych postaci lub szerokiej gamy przedmiotów możemy niwelować ujemne wyniki, dodawać sukcesy i przerzuty. Sama gra to swoisty wyścig o to kto pierwszy dostanie się do sarkofagu elektrowni. Aby tego dokonać najpierw należy odkryć dwie tajemnice - klucze ze specjalnych, zwykle niebezpiecznych miejsc. Ważne jest więc wcześniejsze dobre przygotowanie poprzez zdobycie przedmiotów, artefaktów i pokonywanie przeróżnych mutantów. Wszystkiego tego w pudełku mam dość dużo. To czego przydałoby się więcej to karty spotkań. Miało to m.in. uzupełnić zapowiadane już kilka lat temu rozszerzenie, o którym dotąd cisza niestety.
Terraformacja Marsa 10/10
Bezapelacyjnie jedna z moich ulubionych gier w jakie poznałem. Wszystko mi tej grze pasuje: temat, rozbudowa planszy, napędzanie swego silnika zagrywaniem kart, ciekawe rozszerzenia, szeroka punktacja. Nawet wykonanie nie jest tak złe jak obiegowa opinia mogła by świadczyć. Kwietniowa rozgrywka była o tyle ważne, że po raz pierwszy zagrałem w ten tytuł z synem. Jest dość dobrze ograny, od kilku już lat towarzyszy mi we wspólnych rozgrywkach. Dotąd jednak gier euro nie próbował jeszcze zbyt wielu. Ta spodobała mu się i to na tyle, że do tego momentu zagraliśmy już 3 razy. To świetna wiadomość dla mnie.
Pozostaje tytuły:
Wielce Imponujące Budowle (4), Kartografowie (3), Potwory w Nowym Jorku (3), Kingdomino (3), Kruki (3), Pandemic Legacy sezon 1 (3), Niezbadana planeta (3), Na skrzydłach (3), Królestwo królików (2), Obsesje (2), Unmatched: Bitwa Legend część 2 (2), Koty (1), Paladyni Zachodniego Królestwa (1), Wsiąść do pociągu: Europa (1)
2 nowości zeszły z półki oczekujących, która wynosi obecnie 19 tytułów. Żadna gra nie opuściła kolekcji, 1 za to przybyła (Cywilizacja: Poprzez wieki).
Nowości:
Neuroshima: Last Aurora
Tytułowy świat pasuje tu równie dobrze, jak każde inne postapo. Przyznać jednak trzeba, że grafiki wpisują się w klimat tych, które zobaczyć można choćby w 51 Stanie. Sama gra to wyścig, gdzie poruszamy się po mapie swoimi ciężarówkami aby dopędzić odpływający tankowiec Aurora. Mamy na to tylko kilka rund, podczas tych dwóch rozgrywek które zaliczyliśmy w kwietniu nie byliśmy nawet blisko tego celu. Na szczęście nie trzeba dotrzeć do mety aby zwyciężyć na koniec, wówczas po prostu punktujemy za inne rzeczy.
Podczas rozgrywki rozbudowujemy swój konwój dobierając i dokładając do niego kolejne karty, co samo w sobie daje sporo frajdy i dobrze wygląda na stole. Pozyskujemy surowce: paliwo potrzebne do ruchu, żywność do lepszej rotacji naszych robotników - kart, skrzynki dające dość mocne przedmioty, w końcu amunicję do okazjonalnych walk pomiędzy rundami. Wszystko to z wyłożonego rynku kart. Talia ta, niestety, nie jest zbyt rozbudowana i po kilku partiach możemy poznać ją dość szybko. Regrywalność mogą podnieść dwa dostępne rozszerzenia, ale sama podstawka kuleje pod tym względem.
Rallyman: Dirt 8/10
Gra nieco przeleżała od momentu dostarczenia, ale w kwietniu okazała się jednym z najlepszych tytułów miesiąca. Chyba nawet lepszym od swojego poprzednika GT, a to z tego względu, że gramy w nią najczęściej w 3 osoby. Do rozgrywek w mniejszą liczbę graczy Dirt nadaje się o wiele lepiej. Czasami uda się dogonić na trasie zawodnika poprzedzającego, także bezpośrednia interakcja też się znajdzie. Najczęściej jednak na trasie dzieli nas spora odległość, a o zwycięstwie decyduje czas przejazdu, zależny od operowania kośćmi których używamy do jazdy. Ta część wprowadza kilka ciekawych nowości tj: drift na zakrętach, możliwość ich ścinania, hopki (wyskocznie), woda. Wszystko to urozmaica nasze przejazdy. Żałuję tylko, że nie zaopatrzyłem się w rozszenia do tej części, szczególnie te wprowadzające inne nawierzchnie czy możliwość łączenia z wersją GT.
Ponadto:
Fallout + rozszerzenia 6.5/10
Od dawna jestem fanem świata Fallouta. Zaliczyłem kilkukrotnie wszystkie części komputerowe (oprócz pierwszej i ostatniej). Niestety, im dłużej gram w planszową wersję tym niżej spada u mnie jej ocena. Jestem już po 10 partiach, zaliczyliśmy już wszystkie scenariusze z podstawki i rozszerzeń, głównie w wersji kooperacyjnej. To co najbardziej mnie w niej uwiera to losowość kości. Z reguły nie przeszkadzają one mi tak bardzo w grach, ale tu nie mamy wiele wpływu na ich wynik. Nasz rozwój postaci podczas przygody, zdobywane przedmioty dają nam, z małymi wyjątkami, tylko kolejne możliwości przerzutu. Brakuje mi tu modyfikatorów do ich wartości, co często znajduję w innych grach przygodowych. Dodatkowo rozgrywka potrafi trwać dość długo, bo aby ją ukończyć musimy przejść przez rozbudowane zadanie główne. Tytuł ratują nieco rozszerzenia, które wprowadzają sporo nowych przedmiotów, questy i lokacje znane z gier komputerowych i przede wszystkim tryb kooperacji. Niestety, nie zmieniają naszych możliwości wpływu na wszechobecne rzuty kośćmi. Gra, póki co, zostanie w kolekcji, bo syn czasem chętnie zagra. No i to jedyna gra w uniwersum Fallout jaką posiadam, bez tego ocena spadła by jeszcze o punkt niżej.
Zona: Sekret Czarnobyla 8/10
S.T.A.L.K.E.R to kolejne uniwersum przy którym swego czasu spędziłem długie godziny. Mimo, iż Zona nie odnosi się do niego wprost, to nie trudno poczuć tu ten klimat. W odróżnieniu od powyżej opisywanej gry moja wrażenie z rozgrywki w nią są diametralnie różne. Testy na rzuty też są tu wszechobecne, ale mamy na nie o wiele większy wpływ. Za pomocą umiejętności naszych postaci lub szerokiej gamy przedmiotów możemy niwelować ujemne wyniki, dodawać sukcesy i przerzuty. Sama gra to swoisty wyścig o to kto pierwszy dostanie się do sarkofagu elektrowni. Aby tego dokonać najpierw należy odkryć dwie tajemnice - klucze ze specjalnych, zwykle niebezpiecznych miejsc. Ważne jest więc wcześniejsze dobre przygotowanie poprzez zdobycie przedmiotów, artefaktów i pokonywanie przeróżnych mutantów. Wszystkiego tego w pudełku mam dość dużo. To czego przydałoby się więcej to karty spotkań. Miało to m.in. uzupełnić zapowiadane już kilka lat temu rozszerzenie, o którym dotąd cisza niestety.
Terraformacja Marsa 10/10
Bezapelacyjnie jedna z moich ulubionych gier w jakie poznałem. Wszystko mi tej grze pasuje: temat, rozbudowa planszy, napędzanie swego silnika zagrywaniem kart, ciekawe rozszerzenia, szeroka punktacja. Nawet wykonanie nie jest tak złe jak obiegowa opinia mogła by świadczyć. Kwietniowa rozgrywka była o tyle ważne, że po raz pierwszy zagrałem w ten tytuł z synem. Jest dość dobrze ograny, od kilku już lat towarzyszy mi we wspólnych rozgrywkach. Dotąd jednak gier euro nie próbował jeszcze zbyt wielu. Ta spodobała mu się i to na tyle, że do tego momentu zagraliśmy już 3 razy. To świetna wiadomość dla mnie.
Pozostaje tytuły:
Wielce Imponujące Budowle (4), Kartografowie (3), Potwory w Nowym Jorku (3), Kingdomino (3), Kruki (3), Pandemic Legacy sezon 1 (3), Niezbadana planeta (3), Na skrzydłach (3), Królestwo królików (2), Obsesje (2), Unmatched: Bitwa Legend część 2 (2), Koty (1), Paladyni Zachodniego Królestwa (1), Wsiąść do pociągu: Europa (1)
Re: Gra miesiąca - kwiecień 2024
kwiecień słabiutki 13 partii
Tapestry x2 ścisła czołówka naszych ulubionych gier, dwie rozgrywki z nowym dodatkiem, wspaniale spędzony czas.
Batalia x 1 powrót po kilku latach nadal nam się podoba, ale gramy tylko w scenariusz z wulkanem.
Glory to Rome x 1 też powrót po kilku latach, świetna gra, świetna rozgrywka.
Bonfire x 1 rewelacyjny kompaktowy euras.
Wsiąść do pociągu x 1 niedzielnie z córeczką 5l
Diuna Imperium x1 uwielbiam tę grę
Ark Nova x1 i w tym miesiącu nie mogło zabraknąć
Clash of Cultures x 2 nareszcie udało się zagrać na 3 osoby, było epicko.
Dorfromantic x1 ciągniemy kampanie z dzieciakami, jestem pod ogromnym wrażeniem tej gry.
Skymines x1 po zachwytach w marcu, emocje opadają
nowość World of Worcraft x1 całkiem spoko, ale raczej nie będzie częstym bywalcem stołu, zostanie do pogrania z siostrzeńcami.
Gra miesiąca: praktycznie każda mogła by zostać poza Skymines i WOW ale jeśli miałbym wybrać jeden tytuł to Clash of Cultures długo wyczekiwana partia na 3 os. nie zawiodła, dość gładko dało się wytłumaczyć zasady i gra szła w miarę płynnie, a nie ukrywam miałem obawy że tłumaczenie zasad i rozgrywka to będzie za dużo na jeden wieczór.
Tapestry x2 ścisła czołówka naszych ulubionych gier, dwie rozgrywki z nowym dodatkiem, wspaniale spędzony czas.
Batalia x 1 powrót po kilku latach nadal nam się podoba, ale gramy tylko w scenariusz z wulkanem.
Glory to Rome x 1 też powrót po kilku latach, świetna gra, świetna rozgrywka.
Bonfire x 1 rewelacyjny kompaktowy euras.
Wsiąść do pociągu x 1 niedzielnie z córeczką 5l
Diuna Imperium x1 uwielbiam tę grę
Ark Nova x1 i w tym miesiącu nie mogło zabraknąć
Clash of Cultures x 2 nareszcie udało się zagrać na 3 osoby, było epicko.
Dorfromantic x1 ciągniemy kampanie z dzieciakami, jestem pod ogromnym wrażeniem tej gry.
Skymines x1 po zachwytach w marcu, emocje opadają
nowość World of Worcraft x1 całkiem spoko, ale raczej nie będzie częstym bywalcem stołu, zostanie do pogrania z siostrzeńcami.
Gra miesiąca: praktycznie każda mogła by zostać poza Skymines i WOW ale jeśli miałbym wybrać jeden tytuł to Clash of Cultures długo wyczekiwana partia na 3 os. nie zawiodła, dość gładko dało się wytłumaczyć zasady i gra szła w miarę płynnie, a nie ukrywam miałem obawy że tłumaczenie zasad i rozgrywka to będzie za dużo na jeden wieczór.
- JollyRoger90
- Posty: 561
- Rejestracja: 28 lut 2020, 20:33
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 1046 times
- Been thanked: 256 times
Re: Gra miesiąca - kwiecień 2024
Moje zestawienie kwietnia 2024:
Od nowego roku postanawiam dawać oceny przy grach:
3/3 - gra siadła bardzo i zostaje w kolekcji/będzie grana z dużą chęcią i jak często się da. Chętnie zaproponuję rozgrywkę.
2/3 - gra dobra, lubię w nią grać, jak ktoś zaproponuje to chętnie zagram. Okazjonalnie zaproponuję rozgrywkę
1/3 - gra jest poprawna, nie ma na tyle mojej uwagi, abym ją wyciągał na stół/proponował. Jak ktoś wyjmie to zagram.
0/3 - pozycja z która definitywnie nie chce mieć nic do czynienia. Nie chce w to grać. Pojdzie na sprzedaż (jeśli to mój egzemplarz).
1) Standardowe rozgrywki
Nowości:
Kapitan Flip (9) 2,5/3 - taka nowość/starość, ponieważ od pewnego czasu młócony na BGA. Teraz dostałem na prezent urodzinowy od żony i również często gości na stole i sprawia taka sama radość. Świetny push your luck, szybki, z ciekawa tematyka i syndromem jeszcze jednej partii. Polecam sprawdzić!
MLEM (3) 2/3 - gra poznana na evencie i od razu skradla serce prostota i emocjami nad stolem. Jak wyzej, push your luck, ale w ciekawym opakowaniu. Nieporównywalnie lepiej sie gra na zywo niż na BGA.
Arkana Magii (2) 2/3 - od dawna na radarze i udało się zagrac w punkcie zwyciestwa. Dla mnie taki lepsze 7CŚ (gry podobne - draft i przekazywanie do kolejnego gracza). Jest tutaj wiecej decyzji, co zagrac, kiedy zrobic "produkcje", z czego punkty robic i jaki stworzyc silniczek. Dla fanów 7CŚ do spradzenia, jako lekki powiew świeżości.
Heroes of Might & Magic 3 (2) 1,75/3 - dwa dziewicze scenariusze na 3 osoby. Bardzo długie i żmudne rozgrywki (2x6h). Nie mniej czuc ducha pierwowzoru i fajnie uproscili rozgrywkę. Walki bywają frustrujące przez losowość. Kafelki mapy wygladaja zywcem wyciagniete z gry, ale przez to bywają nieczytelne. Instrukcja to dramat. Jak ktoś nigdy nie grał w komputerowe H3 to odbije sie od tej gry. Informacje rozbite po kilku instrukcjach i w kilku roznych miejscach. Chciałbym sprobowac trybu battlefield. Generalnie gra calkiem niezla, nie trafi do mojej kolekcji, zagrać, zagram jeszcze raz, ale widać, że to tytuł typowo pod kampanie solo.
Małe Epickie Podziemia (2) 1/3 - wpadła z poczty planszowej. Niby wszystko ma sens i sie spina, ale jakos tak nie zacheciło mnie to do dalszych gier. To druga gra z serii małych epickich i chyba jednak cala seria jest nie dla mnie.
Terraforamcja Marsa Gra Kościana (2) 2,25/3 - Dlugo sie przymierzalem do tej pozycji, ale w koncu wpadlo z mathandlu. Bardzo przypadla mi do gustu ta implementacja. Owszem kości potrafią dać się we znaki, ale jest sporo mozliwosci maniupulacji wartościami. Fajnie okroili pierwowzór, przez co czas rozgrywki jest też zdecydowanie krótszy. Karty w wiekszości mają symbole, przez co sa jasne i klarowne. Polecam chociaż spróbować każdemu fanowi TM. Lepsze niż ekspedycja ares
Zwierzaki żądne władzy (2) 1,5/3 - wariacja listu milosnego, ale jakas lepsza. Bardziej przyciagajaca i zachecajaca do kolejnej partii. Idealnie siadlo po maratonie z H3. na te zmeczone glowy.
Abyss: Kraken & Lewiatan (1) 2,1/3 - w koncy pierwsza rozgrywka z oboma dodatkami. Zgadzam się w pełni, z innymi użytkownikami, że przy komplecie dodatków, to lepsza i ciekawsza gra. Fanom Abyssa polecam spróbować obu dodatków. Oprawa graficzna jak zawsze sztos.
Azul Ogrody Królowej (1) 2,1/3 - zdecydowanie najbardziej gamerski i mózgożerny Azul. Instrukcja ma raptem 6 stron, ale na zmeczona glowe ciezko wchodzilo. Na szczęscie po kilku ruchach zasady byly juz jasne. Ciekawy zabieg z magazynem, a'la zamki Burgundii. Żonie siadło (co się czesto nie zdarza) więc już jedzie do nas własny egzemplarz. Zwłaszcza, że już żadnego azula nie mamy w kolekcji.
Clash of Cultures (1) 1,85/3 - W KOŃCU wjechało na stół, gdzie kilka razy było już blisko. Grany był krótszy wariant na 4 rundy i na 3 osoby. Fajnie czuć rozwój, zasady z grubsza są proste, ale dają głębię. Tury ida w miare żwawo, każdy po 3 akcje i następny. Opacznie zrozumieliśmy akcje ruchu, przez co wynik gry został wypaczony. Chętnie zagram jeszcze raz, zwlaszcza na 2 osoby, zeby zobaczyc czy warto dalej trzymac w kolekcji.
Concordia (1) 2/3 - minimum zasad, a maksimum kombinowania. Podobnie jak w królestwie w budowie. Grało się bardzo przyjemnie, mimo nie do końca dobrego wytlmuaczenia zasad przez nowopoznanego gracza. Nie mniej chetnie zagram, jak bedzie okazja. Sam nie kupie bo slabo dziala na 2 graczy, a tak gramy najczesciej.
Harry Potter Hogwarts Battle (1) 1,75/3 - prosty deckbuilder w klimacie Harrego. Dla potterheadów pozycja obowiazkowa. Dla graczy raczej prosty DB. Szkoda, że nie zaimplementowano mechaniki usuwania kart do podstawki (dopiero dodatek wprowadza). Pewnie przejdę scenariusze oraz oba dodatki i pojedzie w swiat.
Kupcy i Korsarze (1) 2/3 - w koncu zjechali z pólki wstydu. Klimat jest, mechanika sensownie sie pokrywa z tematem. Troche losowości w rzutach, ale jest fajnie Chętnie zagram jeszcze raz, ale muszę doczytać jeszcze raz zasady, zwlaszcza walkę, bo jest mało klarowna. Jako fan klimatów pirackich i żeglarskich nie moge sie doczekac kolejnej rozgrywki
Super Mega Fajna Gra (1) 1,5/3 wesola, kombogenna wykreslanka, podobna do rzuc na tace.
Powroty:
Hero Realms (3) 2/3 3 rozgrywki 2vs2 i w takim przypadku tez sie dobrze sprawdza. Znajomi zachwyceni HR i planuje ich obdarowac egzempalrzem zlapanym w dobrej cenie.
Architekci: 7 cudów Świata (3) 2,25/3 - mimo poczatkowego veto (ze wzgledu na to ze nie miesci sie w podstawce) zakupilem dodatek. Jednak te klika cm uniesenia wieka nie przeszkadza ;p dodatek jeszcze nie zagrany
Wicehrabiowie (2) 2/3 powrot po 3 latach i bardzo siadlo. Mamy tutaj nieoczywistą mechanikę rondla oraz zarzadzanie kartami. Punkty głównie czerpiemy z 4 żródeł i podoba mi się to, ze można iśc w inne strategie niż przeciwnicy i tak mieć szanse na zwycięstwo. Dodatkowo jest tutaj malutki wyścig, bo gra potrafi się skończyć niespodziewanie, przez co nie zrobi się swojego planu na 100%. Dam znać jak sie gra z dodatkami (oba wpadly).
Władcy Ziemi (1) 1,5/3 - kolejna rozgrywka, która mnie utwierdzila ze to gra nie dla mnie. Żmudne liczenie przewag i dominacji co chwile. Niby planowanie akcji jest, ale sporo chaosu. Na 6 osób to pewnie dramat. Raczej nie bede chcial wrocic do tej pozycji.
Maracaibo (1) 2/3 - powrot tez po latach na stół. Zasady w miare klarowne, ale trzeba się skupić. Ciekawy wyścig po rondlu. Sporo miejsc do punktowania. Jest to pozycja, którą stanowczo wole grać na żywo niż na BGA. Będę chciał namówić żonę na kolejną partię. Teraz się jej nie podobało, ale te kilka lat wstecz już tak ;p
Pozostałe pozycje, komentowane w poprzednich miesiącach:
Draftozaur (2) 1,75/3
Fantastyczne Światy (2) 2/3
Zamki Burgundii: Edycja Specjalna (2) 3/3
51 Stan: Master Set (1) 2,1/3
Amazonia (1) 2/3
Codex Naturalis (1) 2/3
Czaszki z Sedlec (1) 2/3
Kaskadia (1) 2/3
Konspiracja: Uniwersum Abyss (1) 2,5/3
List Miłosny (1) 1/3
Nemesis (1) 2,25/3
Na skrzydłach: Ptaki Azji (1) 1,85/3
Niepożądani goście (1) 2/3
Obsesje (1) 1,5/3
Point salad (1) 1,5/3
Sobek Duel (1) 1,75/3
Łącznie rozgrywek - 58 w 35 gier
2) Board Game Arena.
Kapitan Flip: 23 gry
Sky Team: 14 gry
Faraway: 11 gry
Sobek: 2 Players: 9 gry
Knarr: 9 gry
Wybuchowa Mieszanka: 4 gry
Piraten kapern: 4 gry
CODEX Naturalis: 3 gry
Architekci 7 Cudów Świata: 3 gry
SETUP: 3 gry
MLEM: Agencja kosmiczna: 2 gry
Lost Seas: 2 gry
Trek 12: 2 gry
Kartografowie: 2 gry
Zamki Burgundii: 2 gry
Super Mega Fajna Gra: 1 gry
Abyss: 1 gry
Mythic Battles: Ragnarök: 1 gry
Konspiracja: Uniwersum Abyss: 1 gry
Res Arcana: 1 gry
Troyes Dice: 1 gry
Maracaibo: 1 gry
Kakao: 1 gry
Azul: 1 gry [Filtr]
Leśne rozdanie: 1 gry
Botanik: 1 gry
Łącznie rozgrywek - 104 w 26 gier
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Podsumowanie: rozgrywek wszelakich - 162 w 51 gier
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Podsumowanie miesiąca:
Zrobiłem sobie urodzinowy miesiąc i postanowiłem, że codziennie będę grać chociaż jedną partię. Udało się i próbuje przeciągnąć to na maj i jak najdłużej Cieszy uszczuplenie półki wstydu (6 pozycji). Fajnie też, że sporo gier było mięsistych, bo nie sztuka nabić rozgrywki na fillerkach.
Gra miesiąca:
Wzorem kolegi z forum, postanowiłem od tego roku przyznawać punkty za top3 i podsumować na koniec roku. Zatem
1. Maracaibo- 10 pkt.
2. Wicehrabiowie - 5pkt
3. Kupcy i korsarze - 1 pkt
Rozczarowanie miesiąca:
Małe Epickie Podziemia.
Plany na kolejny miesiąc:
Kontynuować codzienne granie, dalej zdejmować gry z polki wstydu oraz wypróbować fanowskie dodatki do Wiedźmina
Może być ciężko, bo za przeciwnika mam coraz ładniejszą pogodę
Od nowego roku postanawiam dawać oceny przy grach:
3/3 - gra siadła bardzo i zostaje w kolekcji/będzie grana z dużą chęcią i jak często się da. Chętnie zaproponuję rozgrywkę.
2/3 - gra dobra, lubię w nią grać, jak ktoś zaproponuje to chętnie zagram. Okazjonalnie zaproponuję rozgrywkę
1/3 - gra jest poprawna, nie ma na tyle mojej uwagi, abym ją wyciągał na stół/proponował. Jak ktoś wyjmie to zagram.
0/3 - pozycja z która definitywnie nie chce mieć nic do czynienia. Nie chce w to grać. Pojdzie na sprzedaż (jeśli to mój egzemplarz).
1) Standardowe rozgrywki
Nowości:
Kapitan Flip (9) 2,5/3 - taka nowość/starość, ponieważ od pewnego czasu młócony na BGA. Teraz dostałem na prezent urodzinowy od żony i również często gości na stole i sprawia taka sama radość. Świetny push your luck, szybki, z ciekawa tematyka i syndromem jeszcze jednej partii. Polecam sprawdzić!
MLEM (3) 2/3 - gra poznana na evencie i od razu skradla serce prostota i emocjami nad stolem. Jak wyzej, push your luck, ale w ciekawym opakowaniu. Nieporównywalnie lepiej sie gra na zywo niż na BGA.
Arkana Magii (2) 2/3 - od dawna na radarze i udało się zagrac w punkcie zwyciestwa. Dla mnie taki lepsze 7CŚ (gry podobne - draft i przekazywanie do kolejnego gracza). Jest tutaj wiecej decyzji, co zagrac, kiedy zrobic "produkcje", z czego punkty robic i jaki stworzyc silniczek. Dla fanów 7CŚ do spradzenia, jako lekki powiew świeżości.
Heroes of Might & Magic 3 (2) 1,75/3 - dwa dziewicze scenariusze na 3 osoby. Bardzo długie i żmudne rozgrywki (2x6h). Nie mniej czuc ducha pierwowzoru i fajnie uproscili rozgrywkę. Walki bywają frustrujące przez losowość. Kafelki mapy wygladaja zywcem wyciagniete z gry, ale przez to bywają nieczytelne. Instrukcja to dramat. Jak ktoś nigdy nie grał w komputerowe H3 to odbije sie od tej gry. Informacje rozbite po kilku instrukcjach i w kilku roznych miejscach. Chciałbym sprobowac trybu battlefield. Generalnie gra calkiem niezla, nie trafi do mojej kolekcji, zagrać, zagram jeszcze raz, ale widać, że to tytuł typowo pod kampanie solo.
Małe Epickie Podziemia (2) 1/3 - wpadła z poczty planszowej. Niby wszystko ma sens i sie spina, ale jakos tak nie zacheciło mnie to do dalszych gier. To druga gra z serii małych epickich i chyba jednak cala seria jest nie dla mnie.
Terraforamcja Marsa Gra Kościana (2) 2,25/3 - Dlugo sie przymierzalem do tej pozycji, ale w koncu wpadlo z mathandlu. Bardzo przypadla mi do gustu ta implementacja. Owszem kości potrafią dać się we znaki, ale jest sporo mozliwosci maniupulacji wartościami. Fajnie okroili pierwowzór, przez co czas rozgrywki jest też zdecydowanie krótszy. Karty w wiekszości mają symbole, przez co sa jasne i klarowne. Polecam chociaż spróbować każdemu fanowi TM. Lepsze niż ekspedycja ares
Zwierzaki żądne władzy (2) 1,5/3 - wariacja listu milosnego, ale jakas lepsza. Bardziej przyciagajaca i zachecajaca do kolejnej partii. Idealnie siadlo po maratonie z H3. na te zmeczone glowy.
Abyss: Kraken & Lewiatan (1) 2,1/3 - w koncy pierwsza rozgrywka z oboma dodatkami. Zgadzam się w pełni, z innymi użytkownikami, że przy komplecie dodatków, to lepsza i ciekawsza gra. Fanom Abyssa polecam spróbować obu dodatków. Oprawa graficzna jak zawsze sztos.
Azul Ogrody Królowej (1) 2,1/3 - zdecydowanie najbardziej gamerski i mózgożerny Azul. Instrukcja ma raptem 6 stron, ale na zmeczona glowe ciezko wchodzilo. Na szczęscie po kilku ruchach zasady byly juz jasne. Ciekawy zabieg z magazynem, a'la zamki Burgundii. Żonie siadło (co się czesto nie zdarza) więc już jedzie do nas własny egzemplarz. Zwłaszcza, że już żadnego azula nie mamy w kolekcji.
Clash of Cultures (1) 1,85/3 - W KOŃCU wjechało na stół, gdzie kilka razy było już blisko. Grany był krótszy wariant na 4 rundy i na 3 osoby. Fajnie czuć rozwój, zasady z grubsza są proste, ale dają głębię. Tury ida w miare żwawo, każdy po 3 akcje i następny. Opacznie zrozumieliśmy akcje ruchu, przez co wynik gry został wypaczony. Chętnie zagram jeszcze raz, zwlaszcza na 2 osoby, zeby zobaczyc czy warto dalej trzymac w kolekcji.
Concordia (1) 2/3 - minimum zasad, a maksimum kombinowania. Podobnie jak w królestwie w budowie. Grało się bardzo przyjemnie, mimo nie do końca dobrego wytlmuaczenia zasad przez nowopoznanego gracza. Nie mniej chetnie zagram, jak bedzie okazja. Sam nie kupie bo slabo dziala na 2 graczy, a tak gramy najczesciej.
Harry Potter Hogwarts Battle (1) 1,75/3 - prosty deckbuilder w klimacie Harrego. Dla potterheadów pozycja obowiazkowa. Dla graczy raczej prosty DB. Szkoda, że nie zaimplementowano mechaniki usuwania kart do podstawki (dopiero dodatek wprowadza). Pewnie przejdę scenariusze oraz oba dodatki i pojedzie w swiat.
Kupcy i Korsarze (1) 2/3 - w koncu zjechali z pólki wstydu. Klimat jest, mechanika sensownie sie pokrywa z tematem. Troche losowości w rzutach, ale jest fajnie Chętnie zagram jeszcze raz, ale muszę doczytać jeszcze raz zasady, zwlaszcza walkę, bo jest mało klarowna. Jako fan klimatów pirackich i żeglarskich nie moge sie doczekac kolejnej rozgrywki
Super Mega Fajna Gra (1) 1,5/3 wesola, kombogenna wykreslanka, podobna do rzuc na tace.
Powroty:
Hero Realms (3) 2/3 3 rozgrywki 2vs2 i w takim przypadku tez sie dobrze sprawdza. Znajomi zachwyceni HR i planuje ich obdarowac egzempalrzem zlapanym w dobrej cenie.
Architekci: 7 cudów Świata (3) 2,25/3 - mimo poczatkowego veto (ze wzgledu na to ze nie miesci sie w podstawce) zakupilem dodatek. Jednak te klika cm uniesenia wieka nie przeszkadza ;p dodatek jeszcze nie zagrany
Wicehrabiowie (2) 2/3 powrot po 3 latach i bardzo siadlo. Mamy tutaj nieoczywistą mechanikę rondla oraz zarzadzanie kartami. Punkty głównie czerpiemy z 4 żródeł i podoba mi się to, ze można iśc w inne strategie niż przeciwnicy i tak mieć szanse na zwycięstwo. Dodatkowo jest tutaj malutki wyścig, bo gra potrafi się skończyć niespodziewanie, przez co nie zrobi się swojego planu na 100%. Dam znać jak sie gra z dodatkami (oba wpadly).
Władcy Ziemi (1) 1,5/3 - kolejna rozgrywka, która mnie utwierdzila ze to gra nie dla mnie. Żmudne liczenie przewag i dominacji co chwile. Niby planowanie akcji jest, ale sporo chaosu. Na 6 osób to pewnie dramat. Raczej nie bede chcial wrocic do tej pozycji.
Maracaibo (1) 2/3 - powrot tez po latach na stół. Zasady w miare klarowne, ale trzeba się skupić. Ciekawy wyścig po rondlu. Sporo miejsc do punktowania. Jest to pozycja, którą stanowczo wole grać na żywo niż na BGA. Będę chciał namówić żonę na kolejną partię. Teraz się jej nie podobało, ale te kilka lat wstecz już tak ;p
Pozostałe pozycje, komentowane w poprzednich miesiącach:
Draftozaur (2) 1,75/3
Fantastyczne Światy (2) 2/3
Zamki Burgundii: Edycja Specjalna (2) 3/3
51 Stan: Master Set (1) 2,1/3
Amazonia (1) 2/3
Codex Naturalis (1) 2/3
Czaszki z Sedlec (1) 2/3
Kaskadia (1) 2/3
Konspiracja: Uniwersum Abyss (1) 2,5/3
List Miłosny (1) 1/3
Nemesis (1) 2,25/3
Na skrzydłach: Ptaki Azji (1) 1,85/3
Niepożądani goście (1) 2/3
Obsesje (1) 1,5/3
Point salad (1) 1,5/3
Sobek Duel (1) 1,75/3
Łącznie rozgrywek - 58 w 35 gier
2) Board Game Arena.
Kapitan Flip: 23 gry
Sky Team: 14 gry
Faraway: 11 gry
Sobek: 2 Players: 9 gry
Knarr: 9 gry
Wybuchowa Mieszanka: 4 gry
Piraten kapern: 4 gry
CODEX Naturalis: 3 gry
Architekci 7 Cudów Świata: 3 gry
SETUP: 3 gry
MLEM: Agencja kosmiczna: 2 gry
Lost Seas: 2 gry
Trek 12: 2 gry
Kartografowie: 2 gry
Zamki Burgundii: 2 gry
Super Mega Fajna Gra: 1 gry
Abyss: 1 gry
Mythic Battles: Ragnarök: 1 gry
Konspiracja: Uniwersum Abyss: 1 gry
Res Arcana: 1 gry
Troyes Dice: 1 gry
Maracaibo: 1 gry
Kakao: 1 gry
Azul: 1 gry [Filtr]
Leśne rozdanie: 1 gry
Botanik: 1 gry
Łącznie rozgrywek - 104 w 26 gier
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Podsumowanie: rozgrywek wszelakich - 162 w 51 gier
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Podsumowanie miesiąca:
Zrobiłem sobie urodzinowy miesiąc i postanowiłem, że codziennie będę grać chociaż jedną partię. Udało się i próbuje przeciągnąć to na maj i jak najdłużej Cieszy uszczuplenie półki wstydu (6 pozycji). Fajnie też, że sporo gier było mięsistych, bo nie sztuka nabić rozgrywki na fillerkach.
Gra miesiąca:
Wzorem kolegi z forum, postanowiłem od tego roku przyznawać punkty za top3 i podsumować na koniec roku. Zatem
1. Maracaibo- 10 pkt.
2. Wicehrabiowie - 5pkt
3. Kupcy i korsarze - 1 pkt
Rozczarowanie miesiąca:
Małe Epickie Podziemia.
Plany na kolejny miesiąc:
Kontynuować codzienne granie, dalej zdejmować gry z polki wstydu oraz wypróbować fanowskie dodatki do Wiedźmina
Może być ciężko, bo za przeciwnika mam coraz ładniejszą pogodę