Perpetka pisze:Wybieram sobie na urodziny kolejną grę, w którą nie będę miała z kim i kiedy grać i nie mogę się zdecydować.
Bo obie gry są bardzo dobre!
Perpetka pisze:Tzolkina czytałam instrukcję i recenzje i wygląda jak to, co Perpetki kochają najbardziej.
Belforta czytałam tylko recenzję na GF i też mnie ujął.
Belfort jest - w pewnym sensie - esencją świetnych europomysłów. Wybrane te ciekawe, zgrabnie i niebanalnie połączone. Do tego spore zróżnicowanie wprowadza wybór gildii, czyli akcji dodatkowych. Można wybrać surowcowe, co daje duże przyspieszenie w budowaniu albo interakcyjne, gdzie można sobie wzajemnie szkodzić. A są jeszcze podstawowe...
Belfort jest wyjątkowo taktyczny. Tu i teraz trzeba wycisnąć maksimum z tego co mamy, bo sytuacja za chwilę może się bardzo zmienić - zdobędziemy inne surowce, inne możliwości działania.
Tzolkin ma wyjątkowy mechanizm kół, gdzie trzeba planować raczej długofalowo. Niepoprawne przewidywania nie dadzą nam punktów i gra przepadła.
Perpetka pisze:W związku z tym pytam o odczucia osób, które grały w obie gry - co będzie lepsze dla zdeklarowanej eurodziewczynki, zakochanej bez pamięci w Agricoli, potem długo, długo nic [...] Lubię sobie coś zbudować i patrzeć jak działa
Belfort ma kilka rozwiązań podobnych do Agricoli. Może to zaleta, może wada...
Zbieranie zasobów w obu grach występuje, ale Belfortowe bardziej do Stone Age podobne...
I tu, i tu mamy "żywienie". W Tzolkinie dosłowne, w Belforcie podatki.
Budynki w Tzolkinie dają raczej jednorazowy impuls i wciąż na nowo musimy się starać o pozycję na kołach.
W Belforcie będzie to bardziej złożone. Dodatkowe (stałe) możliwości, do tego kombo z gnomami i - najważniejsze! - zajęcie miejsca w dzielnicy!
Perpetka pisze:nie przepadam za interakcją negatywną, zwłaszcza, jeśli jest tylko opcjonalna (np. w szachach, gdzie ideą całej gry jest szkodzić przeciwnikowi, nie mam z nią problemu - nie lubię natomiast, jak można grać albo pokojowo, albo wrednie i z zaskoczenia ktoś wrednie dowali - tak, nie wiem, czemu TtA mam na liście ulubionych
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
).
W obu grach walczymy o zasoby i pozycje (na piramidach, w dzielnicach). Belfort ma chyba większe możliwości szkodzenia, przez gildie interaktywne.
Perpetka pisze:Będę grać często we dwie osoby, zdaje się i w Tzolkinie, i w Belforcie jest to wariant z jakimiś dodatkowymi neutralnymi ludkami, si?
O, tu są dość podobne rozwiązania.
Jednak w Tzolkinie jest to statyczne. Raz ustawione ludki kręcą się na kołach.
W Belforcie nie tylko blokują coraz to inne gildie - co można fajnie wykorzystać na swoją korzyść i zwiększa sens walki o pierwszeństwo. Do tego jeszcze możemy zabudować lokacje w dzielnicach, co świetnie ogranicza szanse przeciwnika.
Tzolkin we dwójkę, to Tzolkin
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Belfort we dwójkę to świetna gra z dodatkową płaszczyzną zarządzania neutralnymi (dwoma!) kolorami. Co ważne, zmieniając kolejność zmieniamy neutralny kolor!
Perpetka pisze:No i będę się czasem bawić z trzyletnią córką (geeka trzeba wdrażać od najmłodszych lat, na razie najbardziej lubi budować wieże z "sutków" w Cosmic Encounterze), więc zębatki mają tu plus.
Zębatki są niesamowite...
Ale i Belfort ma sporo drewna do zabawy...
Ja jednak ku Belfortowi bym się skłaniał.