Najgorsza partia?
Najgorsza partia?
Hej
Jakies wspomnienia co do najgorszej partii w jakas gre? Bo ja wczoraj chyba przezylem swoj maly koszmar
Siedzielismy w naszej kawiarni w 4 osoby, dosiadly sie jeszcze dwie dziewczyny. Postanowilismy, ze w cos zagramy i na stole wyladowal TTR. Laski nie sluchaly za bardzo tlumaczenia regul, tylko sobie gadaly, a potem co runde trzeba bylo im wszystko streszczac od poczatku raz jeszcze. Zamiast patrzec co robia inni, to smsowaly (a wiec co runde trzeba bylo im mowic, ze jest ich kolej). I trwaloby to chyba cala meczaca gre, z ogromnym downtimem gdyby jedna z nich nie powiedziala po 30 minutach, ze ona musi isc na autobus (chociaz mowione bylo, ze partia moze trwac troche ponad godzine). Druga poszla odprowadzic kolezanke. Jakas masakra po prostu. Nikt ich nie zmuszal do grania, a wstac od stolu przed koncem gry to juz czysta bezczelnosc.
Jakies wspomnienia co do najgorszej partii w jakas gre? Bo ja wczoraj chyba przezylem swoj maly koszmar
Siedzielismy w naszej kawiarni w 4 osoby, dosiadly sie jeszcze dwie dziewczyny. Postanowilismy, ze w cos zagramy i na stole wyladowal TTR. Laski nie sluchaly za bardzo tlumaczenia regul, tylko sobie gadaly, a potem co runde trzeba bylo im wszystko streszczac od poczatku raz jeszcze. Zamiast patrzec co robia inni, to smsowaly (a wiec co runde trzeba bylo im mowic, ze jest ich kolej). I trwaloby to chyba cala meczaca gre, z ogromnym downtimem gdyby jedna z nich nie powiedziala po 30 minutach, ze ona musi isc na autobus (chociaz mowione bylo, ze partia moze trwac troche ponad godzine). Druga poszla odprowadzic kolezanke. Jakas masakra po prostu. Nikt ich nie zmuszal do grania, a wstac od stolu przed koncem gry to juz czysta bezczelnosc.
- sztefyn
- Posty: 687
- Rejestracja: 17 wrz 2014, 18:00
- Lokalizacja: Olsztyn
- Has thanked: 3 times
- Been thanked: 1 time
- Kontakt:
Re: Najgorsza partia?
Najsmieszniejsze jest, ze same zaproponowaly planszowke Atrakcyjne nie byly, wiec lepiej grac w pociagi
Re: Najgorsza partia?
Tytuł tematu sprawi, że przekształci się w trollwątek polityczny
Ale moja historia! Koniec roku szkolnego, mam dwie godziny okienka - bo maturalne klasy już dawno ze szkoły zniknęły. Siedzę w sali i sprawdzam jeszcze jakieś egzaminy, nagle wchodzi kilku chłopaków z pudłem pod pachą i pytają, czy mogą się tu rozsiąść i zagrać. "A w co gracie?", pytam; okazuje się, że w Battlestar Galactica. Deklaruję, że owszem znam i jeśli nie mają nic przeciwko, to chętnie się przyłączę - więc wszyscy zajarani, ale fajnie, "o to pan na pewno będzie cylonem", rozdajemy postacie, pierwsza tura...
...i wtedy do sali wchodzi dyrektor i mówi, że dobrze że jestem wolny, bo jest trochę papierkowej roboty do zrobienia "Sorry chłopaki, komandor wzywa..." A mogło być tak fajnie
Ale moja historia! Koniec roku szkolnego, mam dwie godziny okienka - bo maturalne klasy już dawno ze szkoły zniknęły. Siedzę w sali i sprawdzam jeszcze jakieś egzaminy, nagle wchodzi kilku chłopaków z pudłem pod pachą i pytają, czy mogą się tu rozsiąść i zagrać. "A w co gracie?", pytam; okazuje się, że w Battlestar Galactica. Deklaruję, że owszem znam i jeśli nie mają nic przeciwko, to chętnie się przyłączę - więc wszyscy zajarani, ale fajnie, "o to pan na pewno będzie cylonem", rozdajemy postacie, pierwsza tura...
...i wtedy do sali wchodzi dyrektor i mówi, że dobrze że jestem wolny, bo jest trochę papierkowej roboty do zrobienia "Sorry chłopaki, komandor wzywa..." A mogło być tak fajnie
Moje sekretne imię voodoo to Papa Shango. Błogosławię każdy wątek, w którym się pojawię... ale jeden błogosławię najbardziej.
Re: Najgorsza partia?
Jako, że grywam zwykle w raczej znanym mi gronie, to sytuacje jak powyżej opisane się raczej nie zdarzają.
Natomiast czytając tytuł przypomniał mi się chyba najgorszy błąd jaki popełniłem w grze (a cała partia była dla mnie koszmarem, mój mózg zaprotestował i poszedł na spacer w czasie setupu )
Gramy a Ankh-Morpork. Kolega zagrywa jednego z magów - tego, który pozwala wymienić wszystkie karty z Twojej ręki na wszystkie z ręki innego gracza i z uśmiechem wskazuje na mnie. Niewiele myśląc, klnąc na czym świat stoi, oddaję mu swoje piękne karty, a ten patrzy na nie zdziwiony. Następnie wyciąga jedną z nich i pokazuje wszystkim - Wallace Sonky, który może zostać zagrany jako reakcja aby anulować efekt innej karty. Zostałem skwitowany jednym słowem: "Gratulacje!"
To w ogóle była straszna partia - błąd za błędem.
Natomiast czytając tytuł przypomniał mi się chyba najgorszy błąd jaki popełniłem w grze (a cała partia była dla mnie koszmarem, mój mózg zaprotestował i poszedł na spacer w czasie setupu )
Gramy a Ankh-Morpork. Kolega zagrywa jednego z magów - tego, który pozwala wymienić wszystkie karty z Twojej ręki na wszystkie z ręki innego gracza i z uśmiechem wskazuje na mnie. Niewiele myśląc, klnąc na czym świat stoi, oddaję mu swoje piękne karty, a ten patrzy na nie zdziwiony. Następnie wyciąga jedną z nich i pokazuje wszystkim - Wallace Sonky, który może zostać zagrany jako reakcja aby anulować efekt innej karty. Zostałem skwitowany jednym słowem: "Gratulacje!"
To w ogóle była straszna partia - błąd za błędem.
- KubaP
- Posty: 5834
- Rejestracja: 22 wrz 2010, 15:57
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 137 times
- Been thanked: 409 times
Re: Najgorsza partia?
Kilka dni temu na wakacjach przyjechało na rowerach dwóch chłopaków. Rozłożyli Osadników: NI. Nie jestem największym fanem twórczości autora, ale skoro przyjechali 60 km na rowerach, żeby zagrać w jedną grę i wrócić, nie miałem serca ich zostawić i zgodziłem się dołączyć (nikt inny jakoś się nie kwapił). Grałem w grę dwa razy i dawno temu, więc szybko przypomniano mi reguły i kazano grać Japończykami, bo podobno Egipcjanie są przegięci. No dobra. Okazuje się, że tylko moje punktujące budynki można niszczyć, pozostałym się nie da. Trudno. Na początku ostatniej rundy z pięciu dociągam kartę frakcyjną, która mówi, że mogę dobrać dwóch ludzi, ale muszę ich natychmiast wykorzystać jako samurajów. Jakich samurajów? Otóż tłumaczący nie wyjaśnił mi, że jako jedyny mogę sobie ludzikami bronić moich kart, co ma zniwelować możliwość ich niszczenia. Smuteczek. Jeśli dodam, że okazało się, że gram z największym downtimerem Poznania (i dlatego nikt z nimi nie usiadł, a mnie, dranie, nie ostrzegli) i partia trwała nieco ponad 3 godziny, to chyba zrozumiecie, jak cudownie się bawiłem...
-
- Posty: 1152
- Rejestracja: 03 sty 2015, 17:28
- Lokalizacja: Kołobrzeg
- Has thanked: 243 times
- Been thanked: 137 times
Re: Najgorsza partia?
Ja z kolei swoja najgorsa gre (poki co) mielame w scrabble ... Przez pierwszych kilka kolejek nie mialem zadnej samogloski ... Na dodatek same ogonkowe literski ś,ź,ą,ę ... Wymiany niewiele pomagały.
Zostałem rozbity w puch a zona przez dougimczas nie dala mi o tym zapokniec ... Glupia losowa gra
Zostałem rozbity w puch a zona przez dougimczas nie dala mi o tym zapokniec ... Glupia losowa gra
Niegdyś Azazelek, narodzony na nowo jako Kal-El83 ;)
- sewhoe
- Posty: 343
- Rejestracja: 20 lis 2012, 13:21
- Lokalizacja: Sanok
- Has thanked: 4 times
- Been thanked: 7 times
Re: Najgorsza partia?
Ja także mam doświadczenie z Battlestar Galaktyką. Zazwyczaj gramy z ekipą 5-6 dobrze wczutych osób. Atmosfera paranoi i podejrzeń zazwyczaj gęsta jak diabli. Ostatnio z mą lubą miałem sesję z dwoma nuworyszami. Znajomym i jego kobietą. Nie znali serialu, ciężko im było się wczuć. Tłumaczenie suchej mechaniki było koszmarne. Rozgrywka bezpłciowa do samego końca. Cylonem okazała się kobieta znajomego. Teraz rozumiem jak dużo daje tej grze zgrana i wczuwająca się ekipa.
- mauserem
- Posty: 1817
- Rejestracja: 26 lis 2014, 09:37
- Has thanked: 253 times
- Been thanked: 165 times
- Kontakt:
Re: Najgorsza partia?
oj właśnie przypomniała mi się stara historia...
Dawno, dawno temu...
Zostałem namówiony na grę w ARDENY 44 - kolega kupił i bardzo chciał z kimś zagrać.
Wcześniej to doświadczenia z graniem z kolegą miałem tylko cyfrowe: starcrafty, red alerty, po jakimś lokalnym lanie na koncentryku - raczej średnie, bo kolega w grze zawsze jakiś cholernie zawzięty. (pierwszy sygnał)
Ale co tam! - myślę sobie zagramy bez prądu fajnie będzie.
Rozkmina instrukcji, setup te miliony kartoników z jednostkami
Drugi sygnał - "nie gram Niemcami!" bo niby dziadek, rodzinna trauma - dobra myślę sobie, zagram Niemcami - wiadomo, dziadek w Wehrmachcie, rodzinna tradycja - ale głośno już tego koledze nie powiedziałem...
Zaczeliśmy, wiadomo - ofensywa w Ardenach - Niemcy trochę sił skupili i trzeba tę początkową przewagę, szybko wykorzystać, zanim posiłki i lotnictwo U.S. nie wykończą mnie.
Idzie dobrze, mijają godziny... kolega coś tam się zaczął gubić, potem wiercić nerwowo - oho! chyba to wygram - wprowadzam SS Liebstandarten A.H. która utrzymałem w pełni sił w odwodzie... i kolega zaczyna komentować grę: "eee... średnie to, zero wierności historycznej..." i takie tam teksty - to był trzeci i ostatni sygnał...
Pół godziny później kolega "zupełnym przypadkiem" zaczepił o stół, wszystko się "zresetowało" i ze cztery godziny gry poszły się je#%@ć...
Pierwszy raz i na szczęście ostatni miałem ochotę kogoś przylutować w papel podczas gry w planszówki...
Paradoksalnie - ta rozgrywka upewniła mnie, że chcę i lubię grać w planszówki.
Z kolegą więcej już nie zagrałem - ma problem natury psychicznej z przegrywaniem - to chyba jeden z gorszych "archetypów złego współgracza"- nie mam pojęcia co się z nim dzieje.
I jak tak sobie robię rachunek sumienia - najgorsze gry, zawsze dotyczą najgorszych współgraczy.
Dawno, dawno temu...
Zostałem namówiony na grę w ARDENY 44 - kolega kupił i bardzo chciał z kimś zagrać.
Wcześniej to doświadczenia z graniem z kolegą miałem tylko cyfrowe: starcrafty, red alerty, po jakimś lokalnym lanie na koncentryku - raczej średnie, bo kolega w grze zawsze jakiś cholernie zawzięty. (pierwszy sygnał)
Ale co tam! - myślę sobie zagramy bez prądu fajnie będzie.
Rozkmina instrukcji, setup te miliony kartoników z jednostkami
Drugi sygnał - "nie gram Niemcami!" bo niby dziadek, rodzinna trauma - dobra myślę sobie, zagram Niemcami - wiadomo, dziadek w Wehrmachcie, rodzinna tradycja - ale głośno już tego koledze nie powiedziałem...
Zaczeliśmy, wiadomo - ofensywa w Ardenach - Niemcy trochę sił skupili i trzeba tę początkową przewagę, szybko wykorzystać, zanim posiłki i lotnictwo U.S. nie wykończą mnie.
Idzie dobrze, mijają godziny... kolega coś tam się zaczął gubić, potem wiercić nerwowo - oho! chyba to wygram - wprowadzam SS Liebstandarten A.H. która utrzymałem w pełni sił w odwodzie... i kolega zaczyna komentować grę: "eee... średnie to, zero wierności historycznej..." i takie tam teksty - to był trzeci i ostatni sygnał...
Pół godziny później kolega "zupełnym przypadkiem" zaczepił o stół, wszystko się "zresetowało" i ze cztery godziny gry poszły się je#%@ć...
Pierwszy raz i na szczęście ostatni miałem ochotę kogoś przylutować w papel podczas gry w planszówki...
Paradoksalnie - ta rozgrywka upewniła mnie, że chcę i lubię grać w planszówki.
Z kolegą więcej już nie zagrałem - ma problem natury psychicznej z przegrywaniem - to chyba jeden z gorszych "archetypów złego współgracza"- nie mam pojęcia co się z nim dzieje.
I jak tak sobie robię rachunek sumienia - najgorsze gry, zawsze dotyczą najgorszych współgraczy.
- Tomzaq
- Posty: 1727
- Rejestracja: 09 maja 2014, 18:27
- Lokalizacja: Silesia Superior
- Has thanked: 113 times
- Been thanked: 86 times
Re: Najgorsza partia?
Jak pierwszy raz (ze 25 lat tamu) grałem Niemcami w "Bitwę nad Bzurą" to grałem tak, że po tygodniu walk Polacy znaleźli by się w Berlinie:)
Who is John Galt?
Posiadam
Posiadam
-
- Posty: 1152
- Rejestracja: 03 sty 2015, 17:28
- Lokalizacja: Kołobrzeg
- Has thanked: 243 times
- Been thanked: 137 times
Re: Najgorsza partia?
ŚwietneTomzaq pisze:Jak pierwszy raz (ze 25 lat tamu) grałem Niemcami w "Bitwę nad Bzurą" to grałem tak, że po tygodniu walk Polacy znaleźli by się w Berlinie:)
Taki brunnerowski
Niegdyś Azazelek, narodzony na nowo jako Kal-El83 ;)
- sqb1978
- Posty: 2622
- Rejestracja: 18 gru 2013, 16:54
- Lokalizacja: Rzeszów
- Has thanked: 41 times
- Been thanked: 139 times
Re: Najgorsza partia?
Nick na forum nieprzypadkowy?mauserem pisze:zagram Niemcami - wiadomo, dziadek w Wehrmachcie, rodzinna tradycja
Ja nie kojarzę jakiejś "najgorszej" partii.
Owszem było kilka gier gdzie przez złe decyzje na początku resztę czasu spędziłem nudząc się jako mięcho armatnie dla innych graczy.
Generalnie jednak nie kojarzę większych traum związanych z planszówkami. No albo wyparłem to z umysłu...
Sprzedam: Mr Jack Pocket, Blokus, Strife, Forgotten Circles EN + naklejki
Blog LotR LCG: Ranjufuls.pl, wątek na forum
Blog LotR LCG: Ranjufuls.pl, wątek na forum
- vincentblack
- Posty: 286
- Rejestracja: 17 lut 2014, 17:52
- Lokalizacja: Kraków
- Has thanked: 13 times
- Been thanked: 11 times
- Kontakt:
Re: Najgorsza partia?
Trochę inna kategoria "najgorszej partii", ale chyba największego schiza w historii moich zmagań planszówkowych złapałem, gdy podczas pewnej epickiej partii Carcassonne (moja pierwsza "nowoczesna" planszówka - wtedy już grana z wszystkimi możliwymi dodatkami) najpierw dwukrotnie kafelki "przypadkiem" wpadały do kufli z piwem a na koniec na stół wylany został pełen kieliszek czerwonego wina...
Nie muszę dodawać, że to skończyło partię, ja w panice ratowałem grę papierowymi ręcznikami, gdy reszta towarzystwa miała "niezły ubaw" (oczywiście gra była moja, ja nauczyłem wszystkich gry, odbywało się to u mnie w domu, i wszyscy poza mną byli typowymi "każualami"). Od tego momentu stosuję zasadę "żadnych kolorowych napojów na stole"...
Nie muszę dodawać, że to skończyło partię, ja w panice ratowałem grę papierowymi ręcznikami, gdy reszta towarzystwa miała "niezły ubaw" (oczywiście gra była moja, ja nauczyłem wszystkich gry, odbywało się to u mnie w domu, i wszyscy poza mną byli typowymi "każualami"). Od tego momentu stosuję zasadę "żadnych kolorowych napojów na stole"...
- sqb1978
- Posty: 2622
- Rejestracja: 18 gru 2013, 16:54
- Lokalizacja: Rzeszów
- Has thanked: 41 times
- Been thanked: 139 times
Re: Najgorsza partia?
Heh to mi przypomniało rozgrywkę, w którą grałem ze znajomym, zajawionym graczem, który bardzo dba o gry. Podczas spotkań zawsze jest osobny stół na poczęstunek. Często jest też mówione, aby nie jeść chipsów przy grach z kartami oraz aby uważać z piciem przy stole.
No i jedyny przypadek kiedy się coś wylało, to właśnie temu kumplowi piwo na jego własną grę... tak, karma potrafi być przekorna
No i jedyny przypadek kiedy się coś wylało, to właśnie temu kumplowi piwo na jego własną grę... tak, karma potrafi być przekorna
Sprzedam: Mr Jack Pocket, Blokus, Strife, Forgotten Circles EN + naklejki
Blog LotR LCG: Ranjufuls.pl, wątek na forum
Blog LotR LCG: Ranjufuls.pl, wątek na forum
- mauserem
- Posty: 1817
- Rejestracja: 26 lis 2014, 09:37
- Has thanked: 253 times
- Been thanked: 165 times
- Kontakt:
Re: Najgorsza partia?
ganz recht znaczy się - zupełnie nieprzypadkowysqb1978 pisze: Nick na forum nieprzypadkowy?
Re: Najgorsza partia?
Ciężko byłoby wskazać jakąś jedną, szczególnie traumatyczną. Zdarzały się już partie z osobami, które "chciały a nie mogły", czytaj: same proponowały granie w planszówki, a potem w trakcie gry strasznie kręciły nosem. Zdarzały się partie w klimaciarskie gry z bardzo nieklimaciarskimi osobami (Cosmic Encounter z eurosucharzystami? NIGDY WIĘCEJ!). Zdarzały się partie, w których obfitowały tak "lubiane" przeze mnie zjawiska jak powergaming czy kingmaking (przegrywasz w Chaos w Starym Świecie? zacznij grać pod krewniaka! przecież to takie oczywiste...).
Najbliżej bolesnego wrycia się w zwoje mózgowe była rozgrywka w Relica (+ Nemesis), zapowiadająca się bardzo pysznie. Pełny skład, dwa nemezisy w grze, ojejciu ojejciu. Wkrótce zaraz jedna parka zrobiła dropa i poszła się gdzieś miętosić, jeden kolega zaczął potwornie farmić (co przedłużało grę), podczas gdy drugi - odwrotnie; grać strasznie na pałę, zlewać klimat, co słowo irytując się, że to tak długo trwa. No i jeszcze ja z tym swoim smutnym Nemezis, który błąkał się po planszy dostając wpierod od każdego leszcza - bo tak akurat kochały mnie kości tamtego wieczora. Całość trwała niemal 4 godziny, czas całkowicie wyjęty z życiorysu. Po tym doświadczeniu bawiłem się myślą, by sprzedać całą kolekcję w cholerę i przerzucić się na zbieranie znaczków jako o wiele bardziej pasjonujące hobby.
Najbliżej bolesnego wrycia się w zwoje mózgowe była rozgrywka w Relica (+ Nemesis), zapowiadająca się bardzo pysznie. Pełny skład, dwa nemezisy w grze, ojejciu ojejciu. Wkrótce zaraz jedna parka zrobiła dropa i poszła się gdzieś miętosić, jeden kolega zaczął potwornie farmić (co przedłużało grę), podczas gdy drugi - odwrotnie; grać strasznie na pałę, zlewać klimat, co słowo irytując się, że to tak długo trwa. No i jeszcze ja z tym swoim smutnym Nemezis, który błąkał się po planszy dostając wpierod od każdego leszcza - bo tak akurat kochały mnie kości tamtego wieczora. Całość trwała niemal 4 godziny, czas całkowicie wyjęty z życiorysu. Po tym doświadczeniu bawiłem się myślą, by sprzedać całą kolekcję w cholerę i przerzucić się na zbieranie znaczków jako o wiele bardziej pasjonujące hobby.
-
- Posty: 201
- Rejestracja: 24 sty 2015, 21:20
Re: Najgorsza partia?
hmmm, apropo tych czipsów to swojego czasu, na jednej z moich gier(listy z whitchapel) powstała ładna plama (w pełnym tego słowa znaczeniu - "ładna") Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że akurat plama ta powstała w takim miejscu, iż przez dłuższy czas myślałem że to fabryczny zabieg na planszy by ją postarzyć.
Generalnie dla mnie każda partia gry z osobami, które nie skupiają się zbytnio na grze, nie dbają o to aby osiągnąć jak najlepszy wynik, są dla mnie słabe. Jak już grać to grać
Generalnie dla mnie każda partia gry z osobami, które nie skupiają się zbytnio na grze, nie dbają o to aby osiągnąć jak najlepszy wynik, są dla mnie słabe. Jak już grać to grać
- mat_eyo
- Posty: 5612
- Rejestracja: 18 lip 2011, 10:09
- Lokalizacja: Warszawa / Łuków, woj. lubelskie
- Has thanked: 802 times
- Been thanked: 1253 times
- Kontakt:
Re: Najgorsza partia?
Bardzo fajny wątek!
Mi przypominają się dwie fatalne partie, jedna pod względem wyniku, druga przebiegu.
Pierwsza z nich to partyjka w Le Havre, w które zawsze byłem całkiem dobry. Jakiś byłem zamulony tego dnia, co chwilę źle liczyłem i efekt był taki, że wpadłem w spiralę pożyczek i grę skończyłem z wynikiem ujemnym najciekawsze, że wygrał wtedy mój brat, dla którego był to debiut w Le Havre i który niezbyt lubi planszówki w ogóle.
Druga gra to kultowa już w moich kręgach partia z żoną w TtA. Całą grę dostaję wciry, żona kosi punkty na kombie Michała Anioła, a ja coś próbuję z marnym skutkiem wyrzeźbić. Pod koniec zauważam, że żona jakoś sobie pozwoliła na zaniedbanie militariów. Więc zaryzykowałem, olałem wszystko i tylko Napoleon, budynki wojskowe i modlenie się, żeby doszła mi wojna o kulturę. Tak też się stało i w przedostatniej turze odrobiłem ponad 100punktową stratę i wygrałem. Tzn. wygrałbym gdyby moja żona się nie wściekła i nie wywaliła planszy z pionkami ze stołu oczywiście ja musiałem szukać elementów w najciemniejszych zakamarkach kuchni i ja miałem potem ciche dni. Na szczęście żona uspokoiła się nad planszą i więcej takiej przygody nie miałem. Niemniej w naszej grupie planszówkowej do słownika wszedł uknuty przez małżonkę zwrot "rozku@#ić pionki"
Mi przypominają się dwie fatalne partie, jedna pod względem wyniku, druga przebiegu.
Pierwsza z nich to partyjka w Le Havre, w które zawsze byłem całkiem dobry. Jakiś byłem zamulony tego dnia, co chwilę źle liczyłem i efekt był taki, że wpadłem w spiralę pożyczek i grę skończyłem z wynikiem ujemnym najciekawsze, że wygrał wtedy mój brat, dla którego był to debiut w Le Havre i który niezbyt lubi planszówki w ogóle.
Druga gra to kultowa już w moich kręgach partia z żoną w TtA. Całą grę dostaję wciry, żona kosi punkty na kombie Michała Anioła, a ja coś próbuję z marnym skutkiem wyrzeźbić. Pod koniec zauważam, że żona jakoś sobie pozwoliła na zaniedbanie militariów. Więc zaryzykowałem, olałem wszystko i tylko Napoleon, budynki wojskowe i modlenie się, żeby doszła mi wojna o kulturę. Tak też się stało i w przedostatniej turze odrobiłem ponad 100punktową stratę i wygrałem. Tzn. wygrałbym gdyby moja żona się nie wściekła i nie wywaliła planszy z pionkami ze stołu oczywiście ja musiałem szukać elementów w najciemniejszych zakamarkach kuchni i ja miałem potem ciche dni. Na szczęście żona uspokoiła się nad planszą i więcej takiej przygody nie miałem. Niemniej w naszej grupie planszówkowej do słownika wszedł uknuty przez małżonkę zwrot "rozku@#ić pionki"
Re: Najgorsza partia?
To ladnie Kiedys moja kolezanka sie poplakala grajac w TTR jak poblokowalismy jej trasy
Re: Najgorsza partia?
Sytuacja 1:
Wpadli do nas znajomi (Ona i On) na pierwsze granie. Padło na Puerto Rico. Przez sporą część rozgrywki, ilekroć przyszła kolej na koleżankę, zwracała się do męża "to co ja mam teraz zrobić?". I tak w kółko; "mów mi, co mam teraz zrobić?". Fuuuuck, nie miałem wcześniej pojęcia jak bardzo rozwala to grę. Rozumiem, że przy pierwszej grze nie ogarnia się reguł, nie pamięta od razu całej mechaniki. Sam ucząc się gry, zawsze robię jakieś głupie losowe ruchy, żeby zobaczyć jakie będą ich konsekwencje. Ale próbuję, zamiast "mów mi, co mam robić".
Sytuacja 2:
Wspominam to wesoło. Usiedliśmy z żoną do Netrunnera, grałem korporacją. Usiedliśmy do stołu, podzieliłem talie, rozdałem żetony. W tym czasie rozmawialiśmy o tym jak minął dzień itp., przez cały czas tasowałem swoją talię. Mam takie zboczenie, że po prostu lubię bawić się kartami, więc przez cały czas rozmowy, tasowałem, przekładałem, tasowałem. Wkrótce po rozpoczęciu gry poczułem spływające po plecach krople potu, bo przez kilka kolejek z rzędu, dobierałem praktycznie same projekty. Żadnych lodów, nic. Co wystawiłem jakiś projekt, żona go wykradała. Kolejny dociąg kart i kolejny projekt. Kolejny atak na HQ i kolejny wykradziony projekt. Jestem zupełnie początkujący, więc nie widziałem możliwości obrony. Chyba nigdy nie zdarzył mi się tak pechowy dociąg kart.
Wpadli do nas znajomi (Ona i On) na pierwsze granie. Padło na Puerto Rico. Przez sporą część rozgrywki, ilekroć przyszła kolej na koleżankę, zwracała się do męża "to co ja mam teraz zrobić?". I tak w kółko; "mów mi, co mam teraz zrobić?". Fuuuuck, nie miałem wcześniej pojęcia jak bardzo rozwala to grę. Rozumiem, że przy pierwszej grze nie ogarnia się reguł, nie pamięta od razu całej mechaniki. Sam ucząc się gry, zawsze robię jakieś głupie losowe ruchy, żeby zobaczyć jakie będą ich konsekwencje. Ale próbuję, zamiast "mów mi, co mam robić".
Sytuacja 2:
Wspominam to wesoło. Usiedliśmy z żoną do Netrunnera, grałem korporacją. Usiedliśmy do stołu, podzieliłem talie, rozdałem żetony. W tym czasie rozmawialiśmy o tym jak minął dzień itp., przez cały czas tasowałem swoją talię. Mam takie zboczenie, że po prostu lubię bawić się kartami, więc przez cały czas rozmowy, tasowałem, przekładałem, tasowałem. Wkrótce po rozpoczęciu gry poczułem spływające po plecach krople potu, bo przez kilka kolejek z rzędu, dobierałem praktycznie same projekty. Żadnych lodów, nic. Co wystawiłem jakiś projekt, żona go wykradała. Kolejny dociąg kart i kolejny projekt. Kolejny atak na HQ i kolejny wykradziony projekt. Jestem zupełnie początkujący, więc nie widziałem możliwości obrony. Chyba nigdy nie zdarzył mi się tak pechowy dociąg kart.
- mamtonawinylu
- Posty: 285
- Rejestracja: 08 gru 2014, 11:28
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 12 times
- Been thanked: 7 times
Re: Najgorsza partia?
Zagraliśmy ekspresową partię w BSG (ok. 1,5h), jedna osoba uciekła do domu. Że mamy z reguły zaplanowane od 3 do 4 godzin na granie - padł pomysł żeby zagrać jeszcze raz w czwórkę.
Miało miejsce jakieś potworne zakrzywienie czasu - myślę, że graliśmy grubo ponad 4h. To była najgorsza, najbardziej nudna rozgrywka jaką pamiętam (na niedomiar złego nawet nie można było wrzucić cheesa w mcd na centralnym, bo musiał mieć jakąś wyjątkową przerwę w nocy).
Miało miejsce jakieś potworne zakrzywienie czasu - myślę, że graliśmy grubo ponad 4h. To była najgorsza, najbardziej nudna rozgrywka jaką pamiętam (na niedomiar złego nawet nie można było wrzucić cheesa w mcd na centralnym, bo musiał mieć jakąś wyjątkową przerwę w nocy).
- kwiatosz
- Posty: 7874
- Rejestracja: 30 sty 2006, 23:27
- Lokalizacja: Romford/Londyn
- Has thanked: 132 times
- Been thanked: 417 times
- Kontakt:
Re: Najgorsza partia?
Moja najgorsza i najnudniejsza partia, w której nie było okoliczności nadzwyczajnych, to było właśnie BSG - 7 godzin, 7 osób. Wykonałem w tym czasie ze 3 akcje, bo tak to szły rozkazy prezydenckie. W Diunę wykonaną przez Ciuńka grałem z 8 albo 10 godzin i wstaliśmy, bo nijak końca nie było widać, też nic tam się w tym czasie nie działo w zasadzie.
Natomiast najgorsza partia z okolicznościami specjalnymi to była Cytadela - polskie karty plus osoby nie znające polskiego - no dramat, po 2h przerwaliśmy.
Natomiast najgorsza partia z okolicznościami specjalnymi to była Cytadela - polskie karty plus osoby nie znające polskiego - no dramat, po 2h przerwaliśmy.
Czy istnieje miejsce bardziej pełne chaosu niż Forum? Jednak nawet tam możesz żyć w spokoju, jeśli będzie taka potrzeba" - Seneka, Listy moralne do Lucyliusza , 28.5b
ZnadPlanszy kwiatosza|ZnadPlanszy gradaniowe
Rebel Times - miesięcznik miłośników gier
ZnadPlanszy kwiatosza|ZnadPlanszy gradaniowe
Rebel Times - miesięcznik miłośników gier
- Bea
- Posty: 4478
- Rejestracja: 28 lis 2012, 10:51
- Lokalizacja: Skawina k/Krakowa
- Been thanked: 6 times
Re: Najgorsza partia?
U mnie dokładnie to samo, tylko było jeszcze więcej osób. robiłam ruch raz na jakieś piętnaście minut w ogóle nie wiedziałam co się dzieje na końcu stołu. To była zdecydowanie moja najgorsza partia i do tej gry całkowicie się zraziłam.kwiatosz pisze:Moja najgorsza i najnudniejsza partia, w której nie było okoliczności nadzwyczajnych, to było właśnie BSG - 7 godzin, 7 osób. Wykonałem w tym czasie ze 3 akcje, bo tak to szły rozkazy prezydenckie. .
Re: Najgorsza partia?
podpisuję się pod tym. takich przypadków miałem może garstkę, a przypadków skrajnych - w ogóle. ostatnio pokazuję gry graczom całkowicie początkującym i odzew jest bardzo dobry. oby tak dalejWojtas_512 pisze:Generalnie dla mnie każda partia gry z osobami, które nie skupiają się zbytnio na grze, nie dbają o to aby osiągnąć jak najlepszy wynik, są dla mnie słabe. Jak już grać to grać
więcej postów, niektóre historie są znakomite
- Curiosity
- Administrator
- Posty: 8779
- Rejestracja: 03 wrz 2012, 14:08
- Lokalizacja: Poznań
- Has thanked: 2686 times
- Been thanked: 2365 times
Re: Najgorsza partia?
Nie wiem, czy to była najgorsza moja partia, ale z pewnością najgorsza jaką pamiętam.
Alcatraz: the Scapegoat.
Gramy we czworo, ze znajomym małżeństwem. My dwoje już po kilku grach, dla nich to była pierwsza rozgrywka. Tłumaczę zasady, zaczynamy grać, ale czuć, że coś "nie pykło". On wykonuje swoje akcje od niechcenia, ona głośno komentuje, że zupełnie tej gry nie czuje. Widać, że oboje chcą to jak najszybciej skończyć, ale jednak gramy dalej.
Jej komentarze, że nie czuje gry, przybierają na sile i na ilości.
Jego bezsensowne akcje, zmierzające tak naprawdę do jak najszybszego końca, trochę kłują w oczy.
Oni nie chcą tego wygrać. Oni chcą to skończyć, jak najszybciej, bez znaczenia kto wygra. Natłok bezsensownych akcji i komentarzy, że ona tej gry nie czuje osiąga poziom krytyczny. Do niego należy ostatnia akcja, w której sromotnie przegrał, ale jednocześnie zakończył rozgrywkę.
Składając grę słyszymy po raz 1257, że ona tej gry nie czuje, a on wykazuje zadowolenie, że to już koniec.
Zapada niezręczna cisza.
Alcatraz: the Scapegoat.
Gramy we czworo, ze znajomym małżeństwem. My dwoje już po kilku grach, dla nich to była pierwsza rozgrywka. Tłumaczę zasady, zaczynamy grać, ale czuć, że coś "nie pykło". On wykonuje swoje akcje od niechcenia, ona głośno komentuje, że zupełnie tej gry nie czuje. Widać, że oboje chcą to jak najszybciej skończyć, ale jednak gramy dalej.
Jej komentarze, że nie czuje gry, przybierają na sile i na ilości.
Jego bezsensowne akcje, zmierzające tak naprawdę do jak najszybszego końca, trochę kłują w oczy.
Oni nie chcą tego wygrać. Oni chcą to skończyć, jak najszybciej, bez znaczenia kto wygra. Natłok bezsensownych akcji i komentarzy, że ona tej gry nie czuje osiąga poziom krytyczny. Do niego należy ostatnia akcja, w której sromotnie przegrał, ale jednocześnie zakończył rozgrywkę.
Składając grę słyszymy po raz 1257, że ona tej gry nie czuje, a on wykazuje zadowolenie, że to już koniec.
Zapada niezręczna cisza.
Jesteś tu od niedawna? Masz pytania co do funkcjonowania forum? Pisz.
Regulamin forum || Regulamin podforum handlowego
Regulamin forum || Regulamin podforum handlowego