Temat do zamknięcia

Tutaj można dyskutować na tematy ogólnie związane z grami planszowymi, nie powiązane z konkretnym tytułem.
Awatar użytkownika
PytonZCatanu
Posty: 4514
Rejestracja: 23 mar 2017, 13:53
Has thanked: 1669 times
Been thanked: 2092 times

Re: Planszówkowi minimaliści

Post autor: PytonZCatanu »

Karol Madaj pisze: 16 gru 2020, 11:30
PytonZCatanu pisze: 16 gru 2020, 11:03 Roboczo przyjmijmy, że jeśli wartość a) nie przekracza 10%, a wartość b) nie przekracza 33% to mamy minimalistyczną kolekcje, dopasowaną do potrzeb.

Są jednak jakieś fizyczne granice. Możemy się spierać, czy 10 czy 40 to minimalizm i czy moje kryteria mają sens, ale nikt mi nie powie, że 200+ gier to minimalizm, bo to fizycznie niemożliwe, aby zagrać w nie wszystkie, o ograniu nawet nie wspomnę. To już kolekcjonerstwo.
Aż z ciekawości sprawdziłem, że na 271 gier w kolekcji (tych mających profil na BGG) tylko 3 mam na "półce wstydu" a tylko 11 z nich zagrałem mniej niż trzy razy. Według podanych wyżej kryteriów to by była kolekcja minimalistyczna choć 200+. Żeby to kryterium dobrze działało chyba trzeba jeszcze dodać czynnik czasu. Jeżeli warunek 10/33% został spełniony w ciągu powiedzmy roku czy dwóch...
Szacun! Nie spodziewałem się, że to możliwe przy takiej liczbie.
Karol Madaj
Posty: 659
Rejestracja: 28 sty 2010, 15:41
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 89 times
Been thanked: 46 times

Re: Planszówkowi minimaliści

Post autor: Karol Madaj »

No ale w ciągu roku więcej niż trzy razy zagrałem tylko w 74 z nich, co by potwierdzało słuszność Twojego kryterium, ale po dodaniu czynnika czasu :)
Awatar użytkownika
BOLLO
Posty: 5217
Rejestracja: 24 mar 2020, 23:39
Lokalizacja: Bielawa
Has thanked: 1075 times
Been thanked: 1683 times
Kontakt:

Re: Planszówkowi minimaliści

Post autor: BOLLO »

Wiedziałem że jak wejdę w ten wątek to się zasmucę.....ale tak się grubiej zastanawiając to chyba nie da się pogodzić ze sobą tych 2 rzeczy. Pasja/hobby vs minimalizm.
Zbierasz skały i minerały nie ograniczasz się do 5 okazów i poszukujesz coraz to nowych.
Kolekcjonujesz auta (stać cię) to masz ich cały plac.
Uwielbiasz jazde na rowerze...masz przynajmniej 2 bajki za kilka tyś pln.
Lubisz wycieczki. Nie jeździsz za granice po piwo do Tłumaczowa.
Jesteś geekiem planszówkowym. No nie ma bata jest tyle dobrodziejstwa że bardzo ciężko jest mieć te 10 gier.

Aczkolwiek nie jest to nie możliwe. Gdyby ktoś się mnie jednak zapytał troszkę inaczej "Bollo do jutra masz czas na zdecydowanie się które 10 gier zostawiasz w kolekcji a reszta przepada" to zapewne w bólach byłbym zmuszony do szczerego ustalenia które faktycznie tyt. są mi najbliższe a bez których tak naprawdę mogę się obejść.

Potem miałbym wybrać 3....następnie tę jedyną. I tak powstaje minimalizm. Ale naszczęście to tylko głupkowata rozkmina i nadal moge patrzeć na swoje giereczki no limits.
Choć temat ciekawy i nie wykluczam zmian w przyszłości idące w tym kierunku.
Awatar użytkownika
kdsz
Posty: 1401
Rejestracja: 17 gru 2010, 13:06
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 455 times
Been thanked: 303 times

Re: Planszówkowi minimaliści

Post autor: kdsz »

BOLLO pisze: 16 gru 2020, 12:26 ..... Zbierasz .....
Hmmm. Można też grać :wink:

W tym roku zakupiłem tylko 4 gry: Power Grid Deluxe, Great Western Trail (bo kończył się nakład), Concordia z dodatkami (bo kończył się nakład) i Ganges. Sporo tytułów wymieniłem za to na MatHandlu. To dla mnie idealna metoda by od czasu do czasu poznać nowe tytuły, a jednocześnie zachować w mieszkaniu przestrzeń do życia.
Cyel
Posty: 2575
Rejestracja: 27 kwie 2018, 15:18
Has thanked: 1223 times
Been thanked: 1429 times

Re: Planszówkowi minimaliści

Post autor: Cyel »

BOLLO pisze: 16 gru 2020, 12:26
Uwielbiasz jazde na rowerze...masz przynajmniej 2 bajki za kilka tyś pln.
Albo masz swój jeden, stary rower, który kochasz i jeździsz nim codziennie, wszędzie, i do pracy i na wycieczki. A gdy wyjeżdżasz na wakacje to tylko do takiego miejsca, gdzie też możesz jeździć.

(mój przypadek jakby co ;))
Lubię grę. (a nie "tą grę")
Kupiłem grę. (a nie "tą grę")
Wygrałem w grę. (a nie "tą grę")
Awatar użytkownika
BOLLO
Posty: 5217
Rejestracja: 24 mar 2020, 23:39
Lokalizacja: Bielawa
Has thanked: 1075 times
Been thanked: 1683 times
Kontakt:

Re: Planszówkowi minimaliści

Post autor: BOLLO »

kdsz pisze: 16 gru 2020, 12:29
BOLLO pisze: 16 gru 2020, 12:26 ..... Zbierasz .....
Hmmm. Można też grać :wink:
no skałami raczej nie pograsz ... :roll:
Awatar użytkownika
rattkin
Posty: 6518
Rejestracja: 24 maja 2013, 15:00
Lokalizacja: Poznań
Has thanked: 382 times
Been thanked: 929 times

Re: Planszówkowi minimaliści

Post autor: rattkin »

PytonZCatanu pisze: 16 gru 2020, 11:03 nikt mi nie powie, że 200+ gier to minimalizm, bo to fizycznie niemożliwe, aby zagrać w nie wszystkie, o ograniu nawet nie wspomnę.
Mam ponad 250, zagrałem we wszystkie. Jakiś stosunkowo niewielki procent (20%?) to gry zagrane jeden tylko raz - i to przeważnie tylko dlatego, że wymagają specyficznego składu/liczby graczy i o taki nieco trudniej.

Więc, no właśnie, tak to z tym minimalizmem jest. Jak rozumiem, autorowi wątku chodziło o bardzo świadome i bardzo konkretne podejście to kupowania gier, które "ideowo" zakłada bardzo restrykcyjne warunki. Nie narzuca liczby gier, ale narzuca, że tak powiem, reżim. I ok, parę osób się odezwało - i jeśli faktycznie tak robią, no to ciekawe (nie do końca wierzę, że to takie same pobudki, ale nie mam jak sprawdzić) - oni dostarczą autorowi najlepszych informacji. Pozostali (w tym ja) - wrąbaliśmy się z boku, z dywagacjami :). Ale przesłanie wciąż ma sens - moim zdaniem gry planszowe nie oferują takiej głębi i niesamowitej regrywalności, by je ograniczyć do bardzo niewielkiej kolekcji. To z tego powodu wciąż i wciąż gracze pożerają kolejne tytuły (ekscytacja i uniesienie chwilowe, potem przeskok dalej) i wciąż często szukają "tej jedynej", nie akceptując, że dla wielu to może być zupełnie nieosiągalny cel. Ja, szczęśliwie znalazłem prawie na samym początku, więc nie mam tego problemu. Ale doskonale u siebie rozpoznaję głód nowego. Dlatego nie bardzo mnie przekonuje ten świadomy minimalizm w tym akurat hobby - mogę go sobie wyobrazić tylko gdy jest podyktowany prozaicznymi czynnikami jak brak miejsca, brak pieniędzy i brak (głębszego) zainteresowania.
Awatar użytkownika
elayeth
Posty: 1051
Rejestracja: 07 sty 2009, 16:29
Lokalizacja: Bydgoszcz
Has thanked: 175 times
Been thanked: 192 times

Re: Planszówkowi minimaliści

Post autor: elayeth »

PytonZCatanu pisze: 16 gru 2020, 11:03 Wracając do pytania: czym jest minimalizm?

Minimalizm, według mnie, to posiadanie takiej ilości gier, w jaką jesteśmy w stanie zagrać. Oczywiście, dla każdego będzie to trochę inna liczba, bo różnie jest u nas z czasem wolnym, jednak wielkość półki wstydu jest dla mnie świetnym wyznacznikiem.

a) Ile mam gier niezagranych?
b) Ile mamy gier nieogranych (pow. 3 parii)?

Roboczo przyjmijmy, że jeśli wartość a) nie przekracza 10%, a wartość b) nie przekracza 33% to mamy minimalistyczną kolekcje, dopasowaną do potrzeb.

Są jednak jakieś fizyczne granice. Możemy się spierać, czy 10 czy 40 to minimalizm i czy moje kryteria mają sens, ale nikt mi nie powie, że 200+ gier to minimalizm, bo to fizycznie niemożliwe, aby zagrać w nie wszystkie, o ograniu nawet nie wspomnę. To już kolekcjonerstwo.
Jej... jestem minimalistą:
a) 5/109 = 5%
b) 11/109 = 10%
:D
Myślę, że ważnym czynnikiem "sukcesu" jest ograniczona rotacja, bo faktycznie ciężko jest ograć dużą kolekcję. Ja paradosalnie nie gram jakoś bardzo dużo... może średnio 15 rozgrywek na miesiąc... Po prostu, większość tych gier siedzi u mnie w kolekcji po wiele lat... a też staram się gry ograć... czyli zagrać minimum 3 razy. W ogóle uważam, że gry warto oceniać grając w nie minimum 3 razy, ale to już inny temat.
Awatar użytkownika
Gizmoo
Posty: 4105
Rejestracja: 17 sty 2016, 21:04
Lokalizacja: Warszawa/Sękocin Stary
Has thanked: 2635 times
Been thanked: 2547 times

Re: Planszówkowi minimaliści

Post autor: Gizmoo »

Planszówkowy minimalizm. Akceptuję, ale nie rozumiem. :lol:
Spoiler:
Awatar użytkownika
elayeth
Posty: 1051
Rejestracja: 07 sty 2009, 16:29
Lokalizacja: Bydgoszcz
Has thanked: 175 times
Been thanked: 192 times

Re: Planszówkowi minimaliści

Post autor: elayeth »

Gizmoo pisze: 16 gru 2020, 13:28 Planszówkowy minimalizm. Akceptuję, ale nie rozumiem. :lol:
Spoiler:
No to przyznaj się co oznacza "duża kolekcja"?
Paradoksalnie ja też uwielbiam różnorodność... i gier, w które zgrałem więcej niż 10 razy w życiu jest naprawdę niewiele, pomijając filerki typu red7 czy coup... to może jest ich łącznie z 10 maks (a gram już ponad 10 lat). Także myślę, że da się połączyć różnorodność z minimalizmem... To co opisujesz wyżej to jednak krok dalej... bo (jak rozumiem) masz wiele gier, w które w ogóle nie zagrałeś lub nie zagrałeś 3 razy...
Awatar użytkownika
Gizmoo
Posty: 4105
Rejestracja: 17 sty 2016, 21:04
Lokalizacja: Warszawa/Sękocin Stary
Has thanked: 2635 times
Been thanked: 2547 times

Re: Planszówkowi minimaliści

Post autor: Gizmoo »

elayeth pisze: 16 gru 2020, 13:42 masz wiele gier, w które w ogóle nie zagrałeś
W sumie cztery. Chyba, że chcesz liczyć dodatki, albo preordery. :lol:
elayeth pisze: 16 gru 2020, 13:42 lub nie zagrałeś 3 razy...
Jeżeli chodzi o wyłącznie moje egzemplarze to pewnie liczba była by spora i sięgnęła prawie 50% kolekcji, ale gram też przecież na egzemplarzach znajomych, bo w sumie dobre gry często powtarzają się w naszych wspólnych kolekcjach*. Z drugiej strony, około 33% mojej kolekcji, to gry, które rozegrałem po kilkadziesiąt razy.

Średnio zaliczam około 25 partii w miesiącu. Co daje około 240 partii rocznie. Co w przeciągu ostatnich sześciu lat daje wynik 1440 partii. To co to jest te 142 gry w kolekcji przy takim wyniku? :lol:

EDYTKA (wyjaśnienie) *W taką Terraformację Marsa, częściej grałem na egzemplarzach znajomych, niż na własnym. Mój egzemplarz prywatny ma ledwie trzy partyjki za sobą, a w TM grałem ponad 15 razy. Stąd taka statystyka. Gdybym jednak policzył ilość partii rozegranych w sumie (czyli na egzemplarzach i moich i znajomych), to ilość gier w kolekcji, w które rozegrałem MNIEJ niż trzy razy, można było by policzyć na palcach jednej ręki. Często jest tak, że gram w coś u znajomych, zachwycę się i kupuję swój egzemplarz. I jak jest okazja, to po niego sięgam, a czasami gram u znajomych/w klubie na nie swoim egzemplarzu. ;)
Ostatnio zmieniony 16 gru 2020, 14:44 przez Gizmoo, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Wolf
Posty: 1517
Rejestracja: 12 lut 2012, 16:33
Lokalizacja: Gdynia / Gdańsk
Has thanked: 43 times
Been thanked: 194 times

Re: Planszówkowi minimaliści

Post autor: Wolf »

Gram regularnie od ok. 9 lat, przez ten czas poznałem ok. 300 gier. Wszystko zależy co kogo w danym hobby interesuje. Mnie zupełnie nie interesuje w planszówkach zbieractwo czy kolekcjonerstwo. Wręcz przeciwnie drażni mnie posiadanie gier, w które nie gram, więc najczęściej dość szybko pozbywam się tytułów, które nie rokują długofalowo. Dlatego pod względem liczby egzemplarzy moja kolekcja nigdy się nie rozrosła. Dla mnie bardzo niewiele gier oferuje na prawdę dużą regrywalność połączoną z niemalejącym zainteresowaniem kolejnymi rozgrywkami, ale po latach w końcu znalazłem swoją niszę, która utrzymuje moje zaangażowanie na wysokim poziomie.

Obecnie w kolekcji:
- seria Pax
- seria Bios
- seria Next War
- wybrane tytuły serii 4X Simonitcha (Stalingrad 42, Holland 44)
- kilka innych tytułów

Czyli w skrócie specjalizacja: Eklund i wojenne heksówki.

Przy tej ilości gier i tak uważam, że mam ich więcej niż czasu na ich regularne ogrywanie, ale za to jestem zadowolony z różnorodności (np. wiadomo, że nie dam rady naparzać regularnie w każde pudełko z serii Next War, ale to de facto 1 gra, bo te same zasady, a każdy tytuł to zupełnie inna operacja, oferująca inne wyzwania i specyfikę konfliktu, więc to bardzo dobra różnorodność bez rozdrabniania się na różne systemy po kilkadziesiąt stron zasad każdy). Oczywiście w grupie planszówkowej i tak gra się w najróżniejsze tytuły, bo każdy coś przyniesie więc gier, w które zagrałbym od czasu do czasu mi zupełnie nie brakuje.
PytonZCatanu pisze: 16 gru 2020, 11:03b) Ile mamy gier nieogranych (pow. 3 parii)?
To nie do końca dobre kryterium, szczególnie w heksówkach. Możesz np. zagrać 4 krótkie scenariusze po 3 godziny każdy i wtedy to będzie "ograne", ale jak zagrasz 1 kampanię na kilkadziesiąt godzin to już gra zupełnie nieograna :P. Czas spędzony przy danym tytule jest lepszym wyznacznikiem jak bardzo dana gra nas angażuje.
Awatar użytkownika
rattkin
Posty: 6518
Rejestracja: 24 maja 2013, 15:00
Lokalizacja: Poznań
Has thanked: 382 times
Been thanked: 929 times

Re: Planszówkowi minimaliści

Post autor: rattkin »

Yomamasotik pisze: 16 gru 2020, 13:45 Moim zdaniem kolekcjonowanie nie musi być głównym elementem hobby.
Nie musi, ale tu jest. Dlatego, że to hobby jest jeszcze stosunkowo nieustalone, świeże. Ono cały czas się definiuje, zmienia, przepoczwarza. Więc to nawet nie o kolekcjonowanie tu idzie, ale o przemiał nowych tytułów (decyzja czy je zostawić na półce to jakby rzecz drugorzędna - często, żeby ten przemiał wykonać musimy grę i tak pozyskać, bo nikt w otoczeniu tego nie zrobi).

W sumie, jak to sobie pomyślę, to chyba nawet nie nazywałbym tego hobby. To po prostu medium, jakiś tam element naszej kultury. Taka ich specyfika, że zajmują dużo miejsca i stąd ten cały ambaras. Ale wyobraź sobie pytać kogoś o minimalistyczną kolekcję książek w postaci fizycznej - brzmi trochę absurdalnie. Każdy lubi (mam nadzieję) poznawać nowe rzeczy. Po prostu niemałą już część naszej kultury można konsumować stricte cyfrowo - filmy, muzykę, książki też.
Awatar użytkownika
farmer
Posty: 1768
Rejestracja: 08 gru 2007, 10:27
Lokalizacja: Oleśnica
Has thanked: 373 times
Been thanked: 94 times

Re: Planszówkowi minimaliści

Post autor: farmer »

Zdaje się, że podpadam pod to co pisał rattkin o definjcji minimalisty - czyli kupuję stosunkowo niewiele w ciągu roku, zwykle łączę to z pozbywaniem się innych tytułów (dbałość o miejsce na regale) i właśnie miałem napisać coś podobnego do poniższego:
Neysmeey pisze: 16 gru 2020, 10:29 Z perspektywy czasu myślę, że obecnie mogę nazwać się minimalistą. [...] Aktualnie na półce mam 43 (według mnie) różnorodne tytuły i wydaje mi się, że to i tak bardzo dużo, na każdą okazję coś się znajdzie.[...]
... ale spojrzałem na BGG z ciekawości... 113 tytułów...
Hmm, w życiu bym nie powiedział :O.
Poprawka, 113 to z dodatkami. Gier mam jedynie koło 60-ciu.

W sumie nie czuję się jak minimalista, jestem bardziej opty*mistą :P.

Gier nieogranych nie posiadam :).

I zdecydowanie dla mnie hobby planszówkowe to w 95% cieszenie się graniem. Kolekcjonowanie to marne 5% (dla tytułów, które trzymam bardziej z sentymentu, gdyż nie cieszą już tak, jak dawniej).


* - opty, oczywiście, od "optymalnej" kolekcji :).

pozdr,
farm
Ostatnio zmieniony 16 gru 2020, 15:08 przez farmer, łącznie zmieniany 3 razy.
W czasie wojny, milczą prawa.
Pierwszą ofiarą wojny jest prawda.


W to gram...
Awatar użytkownika
rattkin
Posty: 6518
Rejestracja: 24 maja 2013, 15:00
Lokalizacja: Poznań
Has thanked: 382 times
Been thanked: 929 times

Re: Planszówkowi minimaliści

Post autor: rattkin »

optymalista :)
Awatar użytkownika
Gizmoo
Posty: 4105
Rejestracja: 17 sty 2016, 21:04
Lokalizacja: Warszawa/Sękocin Stary
Has thanked: 2635 times
Been thanked: 2547 times

Re: Planszówkowi minimaliści

Post autor: Gizmoo »

Wolf pisze: 16 gru 2020, 14:04 Gram regularnie od ok. 9 lat.
Ja regularnie, to od około trzydziestu. Ale zanim pochłonęły mnie nowoczesne planszówki, to regularnie grałem w karcianki, Role Playing i bitewniaki. W sumie jakbym policzył godziny spędzone w czasach pięknej młodości, przy Młotku, czy D&D, to nic chyba nie przebije tego do końca życia, bo kiedyś zarywało się całe nocki przy WFRP i często jedna sesja trwała po 11 godzin! A mam nawet za sobą taką sesję, w którą zaczęliśmy grać o 12:00 jednego dnia, a skończyliśmy o 05:00 (piątej rano) dnia następnego. Z przerwą tylko na wizyty w toalecie. :lol:
Wolf pisze: 16 gru 2020, 14:04 drażni mnie posiadanie gier, w które nie gram
W owych czasach przeszkodą była dostępność i cena. Dostępny w ilościach hurtowych był jedynie czas. :lol: W czasach licealnych kieszonkowe było malutkie i podręcznik do Warhammera miałem tylko ja, a podręcznik do D&D miał kumpel. Reszta graczy nie miała nic, poza skserowanymi kartami postaci. :lol: Teraz mam ten komfort, że zarówno z dostępnością, jak i ceną, nie mam problemów. Problemem jest jedynie wolny czas. :wink:
Wolf pisze: 16 gru 2020, 14:04 Czyli w skrócie specjalizacja: Eklund i wojenne heksówki.
Co jednak bardzo zawęża playgrupę/y i chyba nie da się nabić na tym kilkunastu partyjek w miesiącu? ;)
Wolf pisze: 16 gru 2020, 14:04 każdy coś przyniesie więc gier, w które zagrałbym od czasu do czasu mi zupełnie nie brakuje.
No ok. Rozumiem takie podejście, ale jak wpadnie ktoś do Ciebie z doskoku, przyjedzie jakaś rodzina dalsza, lub bliższa, to będziesz tłumaczył swojej cioci jak grać w BIOS-a? Albo wbił w glebę kuzynkę trzygodzinnym bloczkowym Blitzkriegiem? :lol: Już nie wspominam o tym, że to jednak trochę granie "pasożytnicze". :wink:
Spoiler:
rattkin pisze: 16 gru 2020, 14:24 To po prostu medium, jakiś tam element naszej kultury. Taka ich specyfika, że zajmują dużo miejsca i stąd ten cały ambaras.
No właśnie. Mam multum znajomych, którzy mają gigantyczne kolekcje gier cyfrowych. Biblioteka na Steamie po kilkaset tytułów. A tylko ja słyszę "ile ty tego masz!". :D

Ten temat przypomniał mi też, że na ten przykład moi rodzice, którzy sami dorobili się już prywatnego Kallaxa z grami, według niektórych kategorii nie zmieścili już by się w kategorii planszówkowych minimalistów. No chyba, że chodzi o rozmiar pudełek, a nie ilość tytułów. ;)
Awatar użytkownika
BartP
Administrator
Posty: 4719
Rejestracja: 09 lis 2010, 12:34
Lokalizacja: Gdynia
Has thanked: 383 times
Been thanked: 885 times

Re: Planszówkowi minimaliści

Post autor: BartP »

Oj tam, oj tam, nie obruszaj się. Każdy myśli, że jego/jej kolekcja oraz podejście do grania i kupowania jest najlepsze, więc nie dziwota, że ty wychwalasz i racjonalizujesz swoje podejście, a inni swoje. I niby każdy rozumie, że można inaczej, ale z jakichś powodów kontynuuje obecne. Niektórzy reagują bardziej emocjonalnie, bo się czują krytykowani.

Ja np. jestem na zupełnie przeciwległym krańcu. Mam mnóstwo gier. W sporo nie grałem, w sporo grałem. Wieeeele gier sprzedałem i wymieniłem. Mam możliwości, widzę grę, która mi się podoba, to sobie kupuję ;]. Ale nie będę krytykował kogoś, kto masteruje i na okrągło gra w Terrę Mystikę, Great Western Trail i Le Havre, bo to też pewnie fajne.
Awatar użytkownika
Gizmoo
Posty: 4105
Rejestracja: 17 sty 2016, 21:04
Lokalizacja: Warszawa/Sękocin Stary
Has thanked: 2635 times
Been thanked: 2547 times

Re: Planszówkowi minimaliści

Post autor: Gizmoo »

Yomamasotik pisze: 16 gru 2020, 16:55 Dobra Panowie skończcie ten offtop
Kolega nowy na forum? :lol:
Yomamasotik pisze: 16 gru 2020, 16:55 Jeżeli tak usilnie potrzebujecie afirmacji waszego zdania, a może zakończyć ten spór to okej, proszę bardzo:
Planszówkowy Minimalizm jest świetny! :D
Yomamasotik pisze: 16 gru 2020, 16:55 nieelegancka.
W którym momencie? :D
Awatar użytkownika
Giermek
Posty: 182
Rejestracja: 18 paź 2014, 13:21
Lokalizacja: Słubice (płocki)
Has thanked: 50 times
Been thanked: 33 times

Re: Planszówkowi minimaliści

Post autor: Giermek »

Yomamasotik, świetny temat, dzięki. I rozumiem Twoją frustrację offtopami. Jak zacząłem czytać wpisy to pomyślałem: "Mógł być fajny temat, a piszą tylko ci, co chcą bronić swoich kolekcji". Na szczęście znalazało się kilku, którzy nie zważając na to, napisali ciekawe posty o własnym rozumieniu i doświadczeniu z minimalizmem planszówkowym.

Ja też staram się być minimalistą (choć daleko mi do tego) i planszówki to ważny element. No i od długiego czasu mam rozkminę, która nie pozwala mi się pozbyć dużej części kolekcji:

Mam gry, które lubię i sprawdzają się w pewnym towarzystwie, ale mógłbym się ich pozbyć, bo mam też lepsze. Wystawiam je więc do sprzedaży za jakieś pół ceny nowej i brak chętnych do kupna. No i nie wiem, czy jeszcze schodzić z ceny, czy zostawić, bo to w końcu fajne gry, lądują raz na jakiś czas na stole, jest potencjał, bo dziecko mi rośnie i po kolei będzie do nich dorastać? No i póki co wybieram drugą opcję.
jakmis83
Posty: 1176
Rejestracja: 22 maja 2015, 14:31
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 130 times
Been thanked: 141 times

Re: Planszówkowi minimaliści

Post autor: jakmis83 »

rattkin pisze: 15 gru 2020, 15:52 Wiele osób na początku tak myśli: że będą tacy fajni i sprytni i cacani, że sobie utworzą skompresowaną kolekcję 10-20 tytułów, które będą stanowić czysty miód i wydestylowaną esencję, best of the best, w każdym smaku. Też tak myślałem.

Rok później uderza rzeczywistość i można już się pośmiać.
Można się pośmiać, zwłaszcza, że do osób posiadających starannie wyselekcjonowaną kolekcję, ja się zaliczam.
A i tak czasami mam problem w co zagrać 😁
Moje Gry
Jeśli nie wiesz, jak masz zagrać, poczekaj, aż twojemu przeciwnikowi przyjdzie do głowy jakaś idea. Możesz być pewny, że będzie to idea fałszywa.
Siegbert Tarrasch
Awatar użytkownika
rattkin
Posty: 6518
Rejestracja: 24 maja 2013, 15:00
Lokalizacja: Poznań
Has thanked: 382 times
Been thanked: 929 times

Re: Planszówkowi minimaliści

Post autor: rattkin »

Giermek pisze: 16 gru 2020, 17:38 "Mógł być fajny temat, a piszą tylko ci, co chcą bronić swoich kolekcji"
Zaryzykowałbym, że z takiego twierdzenia, to raczej frustracja przebija, niż mądrość. Bo nikt tutaj raczej nie wystąpił "w obronie" swoich kolekcji. Ich nie trzeba bronić.

A figura retoryczna na zasadzie publicznego stwierdzenia "no, całe szczęście, że X, Y i Z kumają temat, bo reszta to idioci" jest niezwykle infantylna.

Minimalistycznie pozdrawiam.
Awatar użytkownika
Giermek
Posty: 182
Rejestracja: 18 paź 2014, 13:21
Lokalizacja: Słubice (płocki)
Has thanked: 50 times
Been thanked: 33 times

Re: Planszówkowi minimaliści

Post autor: Giermek »

rattkin pisze: 16 gru 2020, 18:56 z takiego twierdzenia, to raczej frustracja przebija, niż mądrość
Rattkin, oczywiście, że frustracja. I infantylna złość. Miała być rozmowa w określonym temacie, a większość postów niestety tematu nie dotyczy. Nie widzisz tego? Nie chodzi więc o to, kto kuma temat, a kto nie, tylko o to, by dać porozmawiać tym, których temat interesuje.

Zaraz mi pewnie zarzucisz, że ja też piszę nie na temat. Tak, wiem. Na ogół staram się nie odpowiadać na zaczepki, by nie zaśmiecać forum, ale tu i tak już tylko zgliszcza, więc może tyle dobrego z tego wyjdzie, że uda się skłonić Cię do refleksji na przyszłość.
Awatar użytkownika
Arachion
Posty: 413
Rejestracja: 18 wrz 2016, 15:33
Has thanked: 407 times
Been thanked: 204 times

Re: Planszówkowi minimaliści

Post autor: Arachion »

Jedna emocje...
Jak się lubi grać, gra się co dzień bądź co drugi dzień to się chce eksperymentować czyli kupować i sprawdzać pozycje.
Szlifować gust.

Więc jak inaczej jak nie kupując można się w tym spełniać? Szczególnie że wystarczy policzyć 30 złotych za grę za tytuł - czyli sprzedać za tyle mniej i cieszyć się życiem i wędrówka przez emocje.

Nie rozumiem czasami swiata - lubię filmy to oglądam, muzykę to słucham, gry to gram...a tu lubię grać ale nie zagram bo mam gry w które nie gram ale mam...
Sucharzysta
Cyel
Posty: 2575
Rejestracja: 27 kwie 2018, 15:18
Has thanked: 1223 times
Been thanked: 1429 times

Re: Planszówkowi minimaliści

Post autor: Cyel »

Arachion pisze: 16 gru 2020, 23:45
Jak się lubi grać, gra się co dzień bądź co drugi dzień to się chce eksperymentować czyli kupować i sprawdzać pozycje.
Szlifować gust.
Lubię grać. Gram w gry bez prądu od ponad 30 lat (tak bardziej świadomie niż w Chińczyka z rodzicami) więc trochę ten gust szlifowałem.

Gram (niecovidowo) ok 30 rozgrywek miesięcznie. Nie licząc online. Stawiam, że ~połowa wszystkich moich rozgrywek od~6 lat jest w jeden tytuł.

Sprawdzanie czy worker placement w odsłonie nr127 jest wystarczająco różny od innych, które znam, to dla mnie żaden eksperyment.
Ostatnio zmieniony 17 gru 2020, 10:17 przez Cyel, łącznie zmieniany 1 raz.
Lubię grę. (a nie "tą grę")
Kupiłem grę. (a nie "tą grę")
Wygrałem w grę. (a nie "tą grę")
patka3000
Posty: 108
Rejestracja: 13 sty 2020, 13:53
Has thanked: 11 times
Been thanked: 9 times

Re: Planszówkowi minimaliści

Post autor: patka3000 »

Świetny wątek, gram od 6 lat, podziwiam tych którzy mają mało gier. Znam takich co mają tylko 2, sami graja 5x dziennie w Splendor. Ale oni najchętniej grają u mnie, bo ja mam ich znacznie więcej. Gra grze nie równa, i tak niektórzy zapewne mają gry tylko 2 ale zajmujące całą półkę z mnóstwem figurek kart itp z meplami dodatkowymi i są prze-szczęśliwi bo mają ekipę z którą się spotykają i graja w to. Inni mają 2 Monopol i Chińczyk i nie wiedzą że jest coś innego, tych mi najbardziej chyba szkoda. Moja kolekcja za duża jest na pewno. Ale, mam gry z każdego rodzaju i po troszku, dla każdej niemalże grupy, z którą mam do czynienia. Jest to efekt poszukiwań i znalezienia czegoś co nam najbardziej odpowiada. Nie sprzedaję gier bo nie umiem i mi szkoda. Szkoda, bo kupuję je w sposób w miarę przemyślany, bo współtowarzysze je lubią. Z biegiem czasu, w szczególności teraz cieszę się, że nie sprzedałam wielu gier, bo teraz po nawet 2 latach siadamy do nich z przyjemnością. Zasady znane, dzieci starsze, otoczenie coraz bardziej wkręcone i gry zaczynają działać. Wiele gier, kupionych świadomie zaczyna działać dzięki np. forum, bo zaczynam czytać instrukcje bardziej wnikliwie, bo poznałam jej wady i zalety, tj. np to że na pudełku liczba graczy wynosi od 2-8 to nie znaczy że 2 będą szczęśliwe w to grając. Na marginesie najśmieszniejsze było to jak powiedziałam tu na forum że Sabotażyści tacy nudni, już teraz wiem że mogą nie być :wink: Osobiście zauważyłam, że tak jak tu już ktoś powiedział sprawia mi niesamowitą radość rozkminianie zasad, odpakowywanie pudełka, zdobywanie gry, szkoda tylko że nie umiem ich sprzedawać :roll: . Co do minimalizmu, ja zauważyłam, że w tej branży trudno o nim mówić. Widać to po recenzjach. Zauważcie, że najczęściej o grze mówi się, że jest świetna itp, ale coraz więcej gier nie przechodzi próby czasu. Coraz bardziej to hobby jest marketingowe i własnie takie nadmuchane i może tu jest problem. Gra się sprzedaje dobrze na pewno jest dobra. Minimalizm chyba tu jest taki umowny, przykładowo jak mamy 10 wersji gier kafelkowych typu Carcassone to pytanie po co. Tak pisząc to myślę, że można to porównać trochę do kuchni. Jeden lubi poznawać nowe smaki i chyba na tym forum takich większość inny zostaje przy kotlecie i obaj są szczęsliwi.
ODPOWIEDZ