PAŻDZIERNIK 2021:
PODWODNE MIASTA (NOWE ODKRYCIA) – Wreszcie udało się poznać dodatek do tej, jakże cudownej, gry. Po głosach, tu na forum, spodziewałem się objawienia i prawdziwej rewolucji, ale okazało się, że dodatek żadną rewolucją nie jest. Trochę grę wzbogaca, trochę bardziej dodaje presji i zwiększa ilość rzeczy, o które warto się ścigać, ale nie stwierdziłem, żeby jakoś grę znacząco „poprawiał”. A takie głosy przecież na forum się pojawiły. Oczywiście bawiłem się świetnie, ale przy PM zawsze bawię się świetnie. I nie sądzę, żebym zawsze potrzebował do świetnej zabawy dodatku. Reasumując – Nowe Odkrycia są całkiem niezłe. Najważniejsze, że nie psują gry. Nie jest to jednak dodatek, który jest niezbędny, a na pewno nie jest to dodatek, w który będę chciał grać z każdą rozgrywką w Podwodne Miasta. 8/10
EVERDELL (SPIRECREST) – Miałem już wszystkie inne dodatki do Everdella na półce i Zimowy Szczyt miałem odpuścić. Ale jednak stwierdziłem, że chcę mieć komplet. Kupiłem więc Zimowy Szczyt i czekałem na rozgrywkę. I stało się to samo, co w wypadku dodatku do Podwodnych Miast – dodatek jest dla mnie mocno dyskusyjny i na pewno nie podzielam forumowych opinii, że jest to najlepszy dodatek do Everdella. Zimowy Szczyt wzbogaca rozgrywkę, ale jednocześnie strasznie uwierają mnie ograniczenia, które narzucają graczom karty pogody. Wkurzają do granic możliwości kary, które czynią rozgrywkę jeszcze bardziej ciasną i momentami – bardzo frustrującą. Bawiłem się nieźle, bo zawsze przy Everdellu świetnie się bawię, ale dla mnie, Zimowy Szczyt jest dodatkiem, z którym nie będę chciał grać zbyt często. Grę kocham miłością absolutną, ale sam dodatek oceniam na 7/10, choć muszę zagrać weń jeszcze kilka razy, bo być może podszedłem do niego zbyt krytycznie, co w tym miesiącu było... "Motywem przewodnim".
ŁĄKA – Po zachwytach na forum, a w szczególności peanach Toma Vasela, spodziewałem się absolutnego hitu. I choć w pierwszych rundach byłem zachwycony, tak z kolejnymi mój zapał stygł coraz bardziej. Gra to trochę taki set collection, trochę budowanie silniczka, trochę draft. Wszystko fajnie działa, pięknie się spina, ale... W zasadzie całą rozgrywkę robimy to samo. Nie ma tu żadnego twistu, żadnego łuku dramaturgicznego, a całość jeszcze bardziej psuje fakt, że rozgrywka jest zdecydowanie ZA DŁUGA, w stosunku do wyzwania intelektualnego, jakie oferuje. Uciąłbym przynajmniej jedną rundę, bo miałem wrażenie (i pozostali gracze przy stole również), że rozgrywka się strasznie ciągnie. Wizualnie i koncepcyjnie jest świetnie, ale to za mało niestety, żeby mnie zachwycić. Gra jest dobra i przyjemna, ale mam wrażenie, że to powinien być filler. Ten czas rozgrywki (grubo ponad 1,5h na czterech graczy) jest zdecydowanie przesadzony i partia zwyczajnie się dłuży, a przez to – nuży i rozczarowuje. Pomimo mojego zwycięstwa, nie mogę ocenić Łąki wysoko. Naciągane 7/10.
DREADFUL CIRCUS – Od razu napiszę, żeby nie było nieporozumień - Nie znoszę licytacji w ciemno. To jedyna mechanika, do której nigdy się nie przekonam. Najbardziej przeze mnie znienawidzona, bo popsuła kilka świetnych gier. Najbardziej znienawidzona... Zaraz obok negocjacji, która jest drugą składową Dreadful Circus. Było więc jasne, że nowa gra Bruno Faiduttiego mi się nie spodoba. Mechanicznie to tylko zbieranie setów i to też niezbyt odkrywcze i finezyjne. Zagrałem wyłącznie ze względu na znajomych i nie cierpiałem za mocno, tylko ze względu na doborowe towarzystwo, które miało z tej głupawej licytacji radochę. Dla mnie 4,5/10 i raczej nie chcę w to grać ponownie. No chyba, że stanę się nieświadomą ofiarą negocjacji i manipulacji moich cudownych współgżdaczy.
SPICY – Nie bardzo wiem, co o tej grze napisać. Wygląda świetnie i bawiłem się niby nieźle, ale podobnie jak w wypadku Dreadful Circus, za świetny klimat i zabawę, odpowiadało świetne towarzystwo, a nie sama mechanika gry. To dosyć prosta karcianka w zbieranie lew, ale z twistem w postaci... blefu. Zagrywamy karty na stos, ale niejawnie, podbijając za każdym razem stawkę. Pozostali gracze mogą nas sprawdzić. I jeżeli okaże się, że blefowaliśmy – to my dostajemy karę, a sprawdzający – punkty. Jeżeli okaże się, że nie blefowaliśmy i zagraliśmy wyższą kartę i „pod kolor”, to sprawdzający dostanie karę, a my punkty. Ot, cała zabawa. Emocji i śmiechu było sporo, więc generalnie na plus, ale grupa była liczna (graliśmy w 8 osób), a nie wydaje mi się, żeby ta gra działała dobrze w dużo mniejszym składzie. Tak więc 6,5/10, ale jak ktoś chce kupić do grania w mniejszej grupie, to ostrzegam – zabawa może być dużo gorsza.
ALIENS: BUG HUNT – Bardzo pozytywne zaskoczenie, choć jeżeli ktoś szuka tutaj klimatu „Obcego”, to raczej go nie znajdzie. Dla mnie to trochę przypomina dziwniejszą wersję Pandemica. Ot, mamy mnożenie obcych i musimy pogłówkować, jak najskuteczniej się ich pozbyć z planszy. Gra jednak jest jeszcze bardziej losowa od Pandemii, bo powodzenie zależy tu od sukcesów na wyrzuconych kostkach, a do tego decyzyjność ograniczona jest kartami, które determinują kolejność graczy. Mechanicznie to bardzo fajnie działa i bawiłem się bardzo dobrze, ale... Nie jest to jednak gra, w której czuć Klimat. Niby jest w uniwersum Aliens, ale wszystko tutaj jest bardzo mechaniczne i w gruncie rzeczy umowne. Grało się bardzo przyjemnie, pomimo tego, że zostaliśmy szybko wgnieceni przez alienków w glebę. Z chęcią zagram jeszcze raz, by zweryfikować ocenę. Na razie - 7,5/10
CYNOWY SZLAK – Wow! Martin Walace, to jest gość! Gdyby nie mega silna konkurencja, to Cynowy Szlak zostałby u mnie “Nowością miesiąca”. To mega sprytna gra licytacyjna z ciekawym wpuszczaniem innych w maliny, a clue rozgrywki, poza umiejętnością skutecznej kalkulacji, jest rozsądne operowanie czasem i pieniędzmi. Jeżeli ktoś kocha gry ekonomiczne i lubi licytacje – będzie się przy Cynowym Szlaku doskonale bawił. Dla mnie były tu i emocje i ciekawe decyzje i kupa śmiechu. Bawiłem się wybitnie dobrze, choć dostrzegam pewne wady (losowość rynku potrafi zaboleć). 8/10. Szczerze polecam miłośnikom sprytnych gier ekonomiczno-licytacyjnych!
PALLADINS OF THE WEST KINGDOMS – Bardzo długo czekałem na rozgrywkę w Palladynów. I chyba za długo, bo im dłużej czekałem, tym wyższe były moje oczekiwania. No i niestety Paladyni tych oczekiwań nie udźwignęli. Raz – nie spodziewałem się, że gra jest aż takim pasjansem. Dwa – dużym zaskoczeniem było to, że kołderka jest tu bardzo krótka, przez co non stop trzeba wszystko przeliczać. A to, generuje potężny downtime. Do tego doliczę, że gra jest suchym, abstrakcyjnym, wypranym z emocji optymalizatorem, który dość często mnie frustrował. To nie jest zły tytuł. Nawet powiedziałbym, że to dobre euro. Tyle, że kompletnie nie dla mnie. Rozgrywka jest zdecydowanie za długa (Jebus! Graliśmy w to ponad 3h!!!). Dużo jest tu elementów losowych - jak chociażby market row, w którym duże znaczenie ma pozyskanie kart punktujących na koniec. Niewielkie różnice punktowe też jakoś nie zachęcają mnie do dalszej eksploracji gry. Doceniam design, doceniam pomysły, ale to nie jest gra dla mnie. Bawiłem się średnio + rozczarowanko = 6,5/10
RACE FOR THE GALAXY (ALIEN ARTIFACTS) – Pierwsza rozgrywka w klubie AA i bardzo pozytywne zaskoczenie! Nowe karty są świetne, za to Orb, na który wszyscy narzekali, okazał się być bardzo ciekawym dodatkiem! Orb fajnie miesza w rozgrywce, dodaje dodatkową przestrzeń decyzyjną i pomimo dość nieintuicyjnych zasad budowania „kulki” – świetnie pogłębia rozgrywkę. Nie zawsze będę chciał grać z Orbem, powiem nawet, że być może RZADKO będę z nim grał, bo niemożebnie wydłuża szybkiego i sprawnego „Rejsika", ale bawiłem się wyśmienicie. 8/10! A sam Rejsik – jak zwykle genialny. Kocham tą grę!
ZAWÓD(Y) MIESIĄCA:
BEYOND THE SUN – Na początku oświadczenie: To jest bardzo DOBRA gra. Nie zmienia to faktu, że oczekiwałem gry, która wgniecie mnie w glebę. Po peanach na forum i opiniach znajomych, oczekiwałem gry, która trafi do mojego top 10. Uwielbiam gry osadzone w tematyce kosmosu, kocham budowanie silniczka i uwielbiam drzewka technologiczne. I tutaj to wszystko jest. Jest też sprytna, bardzo porządnie wymyślona mechanika. Ale... Wszystko tu ociera się o abstrakcję, a emocje są takie, jak na zbieraniu grzybów. To trochę zabawa w arkusz kalkulacyjny, a gra jest wilgotnym snem miłośników Excela. Jest czytelnie i sterylnie aż do bólu, ale artystycznej finezji tu brak. Pod koniec gry zabolała mnie losowość wydarzeń, która dała zwycięzcy niemal za darmoszkę 15 punktów, co pominę znaczącym milczeniem. Zagrałem, cieszę się, że poznałem i pewnie nie będę kręcił nosem, jak ktoś będzie proponował rozgrywkę. Tyle, że... Miałem nadzieję na grę 10 na 10. A jest tylko 7,5/10. Dla mnie to srogie rozczarowanie, ale zaznaczam – moje oczekiwania były kosmicznie wysokie.
UNSETTLED – Ojej. Tutaj oczekiwania rozminęły się jeszcze bardziej niż w przypadku BTS i Paladynów. Miałem nadzieję na lepszego „Robinsona” w kosmosie. Tyle, że w Robinsonie są emocje. Jest też ciekawa dyskusja pomiędzy graczami, co powinni zrobić w swojej turze. Tutaj „narady” mają znikome znaczenie, bo decyzje są dosyć oczywiste. Gracze są zwykle w różnych lokacjach i mało jest tu współpracy. Trochę "każdy sobie rzepkę skrobie". Jasne, działamy dla dobra ogółu, ale kooperacja nie dostarcza ciekawych dylematów. Prawie zawsze jest jasne, co powinniśmy zrobić w naszej turze, bo najlepszy ruch jest oczywisty. Nie pomaga też poziom trudności, który frustruje bardziej, niż zachęca do rozkminy. Żeby nie było aż tak druzgocącej krytyki - Dużo mi się w tej grze podoba. Teksty na kartach, część mechanik jest intrygująca, komponenty to jest absolutny top, ze szczególnym naciskiem na absolutnie fantastyczne grafiki. Ale... Całość jest wyprana z emocji i jakoś pozbawiona ikry. To może być całkiem przyzwoita gra solo. Ale jako zabawa towarzyska – kompletnie nie dostarcza dla mnie emocji i interakcji. Ładne i... Meh. Naciągane 6/10
Do zawodów mógłbym doliczyć moją kolejną nieobecność na Zgranym Wawrze, a to z bardzo prostego powodu. Terminy nałożyły się z moim...
WYDARZENIEM MIESIĄCA:
SękocinCon, zwany również Sękocin Spiel, czyli minikonwent który zorganizowałem u siebie w domu. Spotkaliśmy się w dość licznym gronie 8 osób (choć miała być nas dziesiątka) i od rana do 04:00 w nocy, graliśmy cięgiem w planszówki (często rozdzielając towarzystwo na dwa duże stoły). Konwent miał być dwudniowy, ale graczy dopadła ciężka Peseloza, połączona z obowiązkami rodzinnymi w postaci kotów/żon/dzieci, w dowolnej kolejności.
POWRÓT MIESIĄCA (I partia/partie miesiąca):
DINOSAUR ISLAND – Dawno nie bawiłem się w Wyspę Dinozaurów. Przerwa trwała prawdopodobnie dwa lata. I zapomniałem już jak bardzo lubię tą grę! I niezmiernie się cieszę, że znajome mnie na nią namówiły! Podobało się absolutnie wszystkim graczom przy stole. Zagraliśmy z marszu dwie partie pod rząd i wszyscy mieli ochotę na więcej! Jasne, dostrzegam ewidentne wady DI (dinusie są zbyt podobne do siebie, budynki są tylko dodatkiem do hodowli, niektóre postaci są ewidentnie bardziej przydatne od innych), ale przyjemność z rozkminy i budowania własnego parku jest bardzo duża. To jest lekka, niemal rodzinna gra, ale ma w sobie magię. No i jak puściliśmy muzykę z Parku Jurajskiego, to wszyscy na Maksa się wkręcili. Było kupę radochy, gdy komuś zżerało odwiedzających, a wyścig po punkty był emocjonujący do samego końca. W planie kolejne rozgrywki i muszę powrócić do modułów z Totally Liquid, bo pamiętam, że gra z dodatkami jest duuuużo lepsza! 8,5/10
NOWOŚĆ MIESIĄCA:
REAVERS OF MIDGARD – Moja historia z Champions of Midgard jest dosyć smutna. Grę, swego czasu, bardzo lubiłem. Wsparłem pierwszego KS-a. Później na KSie wsparłem dodatki (organizowałem nawet na nie grupówkę) i niestety w trakcie czekania na dodatki mocno zmienił mi się planszókowy gust. Przestałem tolerować losowość na kostkach. Przestałem akceptować wynik, który w dużej mierze zależał od szczęścia. Dodatki nie do końca naprawiły dla mnie podstawkę i po bardzo pechowej dla mnie partii – Championsi pożegnali się z moją kolekcją. Reaversów nie wsparłem, bo wspomnienie tej ostatniej, traumatycznej partii - było zbyt bolesne. Reaversami zainteresowałem się dużo później, gdy Portal wprowadził do przedsprzedaży polską edycję. Obejrzałem kilka filmików i bardzo spodobała mi się mechanika. Decyzja była szybka – kupuję! Po lekturze instrukcji i partyjce zapoznawczej wiedziałem, że to będzie gra, która mi się spodoba. I nie myliłem się. Siadło jak złoto. Klimatu jest tu duuużo mniej niż w Championsach, w zasadzie jest to euro-suchar pełną gębą, ale kontrola nad rozgrywką jest dużo większa, budowanie silniczka i własnego tableu jest bardzo przyjemne, a najfajniejsze jest to, że w rozgrywce praktycznie nie ma downtime’u. Wszyscy non-stop są zaangażowani w rozgrywkę. Jest to satysfakcjonująca sałatka punktowa, a gra nagradza gracza za niemal każdy ruch, więc nawet przegrywając, ma się poczucie spełnienia. Po czterech partiach – chcę grać więcej i znajomi też mają ochotę na dalszą eksplorację tytułu. Gdyby nie ostry zawodnik poniżej, to Reaversi byliby moją grą miesiąca. 8/10.
GRA MIESIĄCA:
NIGHT PARADE OF HUNDRED YOKAI – Luis Brueh to jeden z moich absolutnie ukochanych designerów. Facet bierze na warsztat sprawdzone mechaniki, a następnie miksuje je w swoim blenderze, dorzucając tak oryginalne przyprawy, że powstaje z tego całkowicie świeże danie. NPOHY (cóż za tytuł i cóż za skrót!) , to asymetryczne area control (a w zasadzie area majority), w którym budujemy swój silniczek w oparciu o akcje na pozyskiwanych kartach. Gra ma wręcz nieprawdopodobnie proste zasady, do załapania nawet przez niedzielnych graczy, ale ma przy tym tak nieprawdopodobną głębię i dostarcza takiej gimnastyki umysłowej, że już po pierwszej grze chciałem wstać i bić brawo jej designerowi. Jest tu wszystko, co kocham – multum interakcji (w tym bardzo negatywnej), proste zasady, akcje na kartach, budowanie silniczka, mega trudne decyzje, uważna obserwacja tableu innych graczy i antycypacja ich ruchów. Do tego gra wygląda obłędnie, dzięki (jak zwykle) fantastycznym ilustracjom Luisa. Do tego na dokładkę ma najbardziej słodkie meeple zwierzaków, które zjadają te z Roota na śniadanie! Najwięcej partii, najwięcej emocji, najwięcej zabawy, śmiechu i interakcji w miesiącu. Nie mogło być inaczej – Gra miesiąca i 9/10!
EDYTKA: drobne korekty.