Mam wrażenie, że mówimy trochę o tym samym, ale patrzymy z innej strony. Bo absolutnie się zgadzam, że należy rozpatrzeć wszelkie za i przeciw, zanim się kupi. I też chciałbym, że polski rynek się rozwijał. Tak, założenie z góry "nie kupię polskiej wesji" jest absurdalne. Niestety, moim zdaniem równie absurdalne jest założenie, że na pewno kupię tłumaczenie, bo chcę wspierać rynek i wydawców. Ci ostatni powinni sobie na klienta zasłużyć, a nie mieć z góry zapewnione wsparcie. Bo klient najzwyczajniej nie może być karany za kupowanie polskiego wydania, a często dochodzi do takich własnie sytuacji. Wspomniany już wcześniej Imperial Assault PL jest wciąż w wielu sklepach droższy od wersji angielskiej. Wiem, że to dosyć ekstremalny przykład, bo dolar dużo tutaj namieszał, ale jednak. Nie mogę się też oprzeć wrażeniu, że często to raczej sklepy walczą o klienta, nie wydawnictwa, ale to już zupełnie inny temat i mogę się tutaj całkowicie mylić.
Tak czy inaczej - to, że wydawnictwo sprowadza na nasz rynek jakiś tytuł, nie powinno stawiać go na uprzywilejowanej pozycji. Musi tak to zrobić, żeby klientowi opłacało się kupić wersję pl bardziej niż wersję ang - i przypominam, że rozważam tylko przypadki osób, którym wersja językowa nie robi żadnej różnicy, bo inni z oczywistych względów poczekaja na polonizację. Ciekawym przykładem walki o klienta była Martwa Zima, gdzie wydawnictwo zorganizowało promocję, i można było zamówić grę przed premierą za 140 zł w porównaniu do ponad 200 za wersję angielską. Ba, jeszcze promki dorzucili. Mnie w ten sposób wygrali, bo chociaż miałem obawy co do tłumaczenia i jakości elementów, cena swoje zrobiła. Odłożyłem poszukiwania wersji ang, czekając na wydanie rodzime.
Gdyby teraz galakta wyskoczyła z hasłem, że będą to wydawać, i będzie właśnie jakaś promocja, czy jakiś dołożony "super ekstra mikrododatek" to jestem pewien, że trochę osób by z zakupem poczekało. Jakoś się jednak czegoś takiego z ich strony nie spodziewam.
Podsumowanie? Wydaje mi się, że obaj apelujemy o myślenie przy zakupie i rozpatrzanie za i przeciw. Tylko twoimi za jest wsparcie wydawnictwa i rynku, bo może dzięki temu będziemy kiedyś mieli lepsze warunki, ja zaś opowiadam się za natychmiastową korzyścią dla klienta, który powinien stawiać swój zysk ponad wydawnictwem - tym samym próbując wymusić zmiany poprzez sygnalizwanie, że aktualna polityka wydawnictw jest nieadekwatna i nie spełnia oczekiwań. Nie mam zielonego pojęcia, która metoda ma więcej sensu, ale zawsze fajnie sobie pogadać na sieci
To też miałem na myśli mówiąc o problemach z językiem - nie tylko osoby kupującej, ale też współgraczy. Nie wyraziłem się dosyć jasne jednak.vojtas pisze:czywiście dochodzi jeszcze do tego fakt, że w przypadku edycji obcej moi współgracze mogą mieć problemy ze zrozumieniem języka. Ciebie ten ostatni problem, zdaje się, nie dotyczy, ale wielu rodaków owszem. Nawet jeśli sami problemów z angielskim nie mają, to ich kamraci mieć mogą.
O, jakoś nie zarejestrowałem informacji o czasie gry. 2-4 godziny brzmią bardzo dobrze, jestem jak najbardziej za:Dvojtas pisze:Oczywiście jest prznaczony na rynek masowy, to jednak nie oznacza, że będzie to uproszczona gierka - w końcu ma trwać od 2 do 4 godzin, żaden casual tego nie zniesie.
To już jest w ogóle mega offtop, ale akurat polonizacje gier uratowały polski rynek, bo wtedy producenci zgadzali się na wydawanie ich w dużo niższej cenie niż oryginalne (nie miały żadnej wartości na rynku międzynarodowym). Fajnie by było, gdyby dało się to przenieść na planszówki, ale niestety koszta produkcji raczej to uniemożliwiają - taki plastik ma swoją wartość nawet jeśli karty są w innym języku.sirwei pisze:Ja wspominam czasy kiedy 90-100% gier komputerowych było po angielsku i zazwyczaj bez szans na polonizację.