Grałem dopiero raz, a jakimś wielkim weteranem poprzednich gier z serii nie jestem. Długo „polowałem” na A Few Acres of Snow, ale że temat mi nie do końca siedział, to wciąż odkładałem zakup. Jak dowiedziałem się, o Mythotopii to kupiłem i sprawdziłem, a że kosmos leży mi bardziej to bez wachania zamówiłem A Handful of Stars.
Tyrek pisze:Z ruchu zniknęły karty lokalizacyjne, jest koszt i połączenia a'la Stutudy in Emerald, ale przy losowym układzie planet mechanika ruchów z Akrów raczej nie dałaby rady.
Deck w AHoS jest też większy niż w Mythotopii, więc ruch byłby już w ogóle utrudniony. Myślę, że tutaj zmiana jest na plus.
Martwi mnie walka na raz. Nie ma tego przeciągania liny kolejnymi akcjami, tylko dokładamy aż padniemy i to w ramach jednej akcji. Sprawdza się to?
Dopiero jak o tym wspomniałeś przypomniałem sobie jak to było rozwiązane w Mythotopii. Tu jest o tyle fajnie, że przeciąganie liny jest od razu. Część siły gracza jest jawna – leżą żetony na planszetce gracza, albo karty w rezerwie. Resztę gracze mają na kartach, więc wiele potyczek potoczyło się nieco inaczej niż przewidywano, nie było żle w tym względzie.
Niektóre karty wydają się przegięte. Szczególnie te działające w ciągły sposób z rezerwy.
Tak, technologia jest istotna w tej grze i karty schodzą jak na pniu. Jeden z graczy zapełnił sobie obie rezerwy kartami rezerwowymi ale nie sprawiło to, że wygrał – choć był blisko. W Mythotopii też niektóre karty wydawały się przegięte, ale tu jest o tyle fajnie, że w kartach jest rotacja. Jedna schodzi, inna wchodzi i większość robi fajne rzeczy.
(...)Oby było lepiej niż w Mytopii gdzie warunek końca gry to mały koszmarek
Tutaj liczba tur cały czas pokazuje ile jeszcze nam zostało czasu i można sobie mniej więcej zaplanować czy coś się uda czy nie. Warunek zakończenia bardzo na plus.
Martinowi należy się szkolna dwója za wykonanie plansz graczy i biały rewers żetonów. Grubość kart to też słabizna porównując do innych gier Treefroga, a tytuł do tanich nie należał. Szkoda, mogło być lepiej, szczególnie na pożegnanie.
Nie mogę przeżyć tych białych rewersów. Żetony jednostek powinny być dwustronne, planety mogły by być choć czarne. W pierwszej chwili miałem ochotę psiknąć rewersy czarną farbą, ale jak pomyślałem, że zacznie odpadać albo co gorsza brudzić to odpuściłem. Mam wrażenie, że Wallace oszczędzał na tej grze ile wlezie, ale niektóre żetony są dwustronne, więc i tak drukował obie strony więc musiał za ten druk zapłacić.
Ciekawostką jest też dla mnie fakt, że w internecie praktycznie nie ma żadnych recenzji gry, żadnych rozgrywek, tutoriali. Wygląda na to, że Martin postanowił nie rozsyłać recenzenckich kopii, a wszystko co powstanie zrobią ludzie którzy grę sobie kupią.