Regrywalność - czy naprawdę ma aż takie znaczenie?

Tutaj można dyskutować na tematy ogólnie związane z grami planszowymi, nie powiązane z konkretnym tytułem.
Awatar użytkownika
anitroche
Posty: 775
Rejestracja: 23 kwie 2020, 10:09
Has thanked: 686 times
Been thanked: 790 times
Kontakt:

Regrywalność - czy naprawdę ma aż takie znaczenie?

Post autor: anitroche »

Po obejrzeniu pogadanki z serii Meta Game Minute z kanału YT The Brothers Murph:

https://www.youtube.com/watch?v=kwf76zt0nxA

zaczęłam się zastanawiać, czy rzeczywiście aspekt regrywalności danej gry jest aż tak ważny dla mnie przy wyborze nowej planszówki? Jeden z braci Murph sugeruje, że przy dużej kolekcji gier, wielu gier nie zagramy więcej niż 10 razy, bo po prostu czas nie jest z gumy, więc może nie należy dyskwalifikować gry, jeśli tylko usłyszymy, że nie jest idealnie z jej regrywalnością. W związku z tym mam kilka przemyśleń:

1. Regrywalność w przypadku gier, w które gramy naprawdę często

Tutaj na myśl przyszedł mi Root, który został przez kilku recenzentów spisany na straty od momentu, gdy ograli już wszystkie główne frakcje i nauczyli się nimi grać. Po rozgryzieniu tej łamigłówki, jak grać daną frakcją gra straciła dla nich bardzo na regrywalności. To jest wciąż jedna z moich top 3 gier i mimo że umiem już grać dobrze praktycznie każdą z frakcji, które wyszły do tej pory po polsku, to wciąż ją uwielbiam, ponieważ dalej dobrze się przy niej bawię stopując innych graczy przed wygraną. Szczerze powiem, że chyba bawię się nawet lepiej, bo początkowo gra byłą ciężka dla mnie, jak dopiero się jej uczyłam i momentami frustrująca, a teraz straciła dla mnie kilka punktów na ciężkości i w tej chwili gra w nią to pure fun, a nie przemęczanie zwojów i pilnowanie wszystkich mikro zasad.

Macie może też jakieś gry, które lubicie, a które zdaniem wielu mają niską regrywalność?

2. Regrywalność w ciężkich grach, w które gram rzadko

Tutaj na myśl mi przyszedł The Gallerist. Gra jest świetna, niestety mąż, który jest moim głównym kompanem do grania nie jest jej wielkim fanem i jak by miał sam coś zaproponować na planszówkowy wieczór, to wybrałby zawsze coś innego z naszej kolekcji. Jednak jest najlepszym mężem na świecie i jak ja mam ochotę na Gallerista to ze mną zagra. No ale, że ja nie chce być najgorszą żoną, to rzadko mu proponuję i czasami rozkładam go sobie do gry solo. No i tutaj tryb solo jest ciekawy, ale automa robi zawsze te same ruchy i żeby spełnić warunki zwycięstwa trzeba po prostu zoptymalizować jak najlepiej swoją rozgrywkę. Wszystko co się będzie działo na planszy można policzyć, bo w grze solo nie ma dosłownie żadnej losowości. No i ograłam już to tyle razy, że mam zoptymalizowaną drogę do zwycięstwa na wszystkich trzech poziomach trudności. Więc z regrywalnością słabo (patrząc tylko na wariant solo), nie zmienia to jednak tego, że grę bardzo lubię i po prostu teraz do gry solo wyciągnę ją dopiero za jakiś czas, bo muszę swoje odczekać, aż zapomnę jak ostatnio wygrałam (na szczęście z moją pamięcią w tym aspekcie jest słabo, więc i tak dość szybko myślę wrócę do gry :D). Nie zmienia to jednak faktu, że byłabym wdzięczna za bardziej urozmaicony wariant solo... Może sama pomyślę nad jakąś talią automy?

Macie jakieś gry z rzeczywiście słabą regrywalnością, tak że po iluś partiach gra nie przynosi wam już w ogóle frajdy (nie ze względu na znudzenie tematem lub mechaniką, ale ze względu na rozgrywanie każdej gry w ten sam sposób, którego inną taktyką nie da się pokonać)?

3. Regrywalność w przypadku różnych wersji tej samej gry

Tutaj przemyślenie dzięki Gambitowi i grupie patronackiej na fb. Ostatnio wrzucił post o nadchodzącym KS wydawnictwa CMON, czyli o kolejnym Zombicide, tym razem z akcją na Dzikim Zachodzie. I tutaj mam pytanie do osób, które lubią mieć wiele podobnych bardzo do siebie gier. Nie chodzi mi o to, że np. lubimy area control, więc 50% naszej kolekcji to przedstawiciele tego gatunku, tylko to że posiadamy naprawdę prawie identyczne pod względem mechanicznym gry. Jak często te tytuły trafiają na stół i jak często naprawdę gracie w te wszystkie odmiany jednego tytułu?

Podobnie chyba sprawa się ma w przypadku Brzdęka klasycznego i dodatków do niego. Sama posiadam podstawkę, ale dodatków z dodatków kupiłam póki co tylko Ekspedycję do Świątyni Małpiego Króla i zastanawiam się jeszcze na Klątwą Mumii, ale jej nie kupiłam, bo właśnie zastanawiam się, jak często ona wyjdzie na stół. Od początku wiedziałam, że Ekspedycje spodobają mi się bardziej niż plansza podstawowa, no i rzeczywiście, jak gramy z ogranymi znajomymi to w ekspedycje, a jak wciągamy nowych graczy to wyciągam podstawkę, bo mam te jedną czy dwie zasady mniej do ogarnięcia. Ale jestem ciekawa, jak to wygląda wśród osób, które mają wszystkie mapy - któraś część leży i się kurzy, czy rzeczywiście udaje się każda w miarę regularnie wyciągać na stół?

Kartografów Heroes też nie wsparłam, bo mam klasycznych Kartografów i ten dodatek z rysowaniem bohaterów, to jednak za mała jak dla mnie zmiana w mechanice, żeby mieć obie gry w kolekcji. Ciekawi mnie jednak zdanie osób, które mają inne zapotrzebowanie na tego typu gry niż ja :).

4. Wielkość kolekcji, a czas na granie

Ja póki co, po pozbyciu się kilku gier ostatnio, mam kolekcję liczącą 65 tytułów. Dla niektórych może być to dużo, dla innych bardzo mało. Odkryłam, że dla mnie póki co, jest w sam raz (niestety/stety w ciągu tego roku dojedzie na pewno kolejnych 10 gier), bo mam właśnie tyle czasu i ochoty na granie, żeby nagrać się w większość tych tytułów i nie mieć dylematu, że coś leży na półce niegrane n-czasu, to może sprzedam, no ale jednak przecież lubię, to może jednak nie sprzedam, bo kiedyś w końcu znowu zagram. Jednak gier, w które w ciągu roku mam naliczone ponad 10 partii jest naprawdę niewiele - policzyć można na palcach jednej ręki. Ma to związek też z tym, że mam inne hobby też poza planszówkami, z tym że w nie każdą grę mogę sobie równie przyjemnie zagrać solo, a mąż nie zawsze ma ochotę, a ze znajomymi niestety nie mamy jak spotykać się co tydzień na planszówki. Więc tutaj zgadzam się z Braćmi Murph, że nawet przy mojej skromnej kolekcji zanim ogram grę do tego stopnia, że straci ona zupełnie na regrywalności może minąć nawet kilka lat.

Prowadzicie statystyki, w co ile gracie? Udaje się wam ogrywać ciągle z tą samą przyjemnością wszystkie gry w kolekcji?


Z drugiej strony jednak, jeśli odpuszczę trochę kryterium regrywalności, przy wyborze gier planszowych do zakupu, to moja lista zakupowa pewnie by się powiększyła, więc ostatecznie nie odpuszczę go sobie zupełnie, ale na pewno będę przykładała do tego mniejszą wagę niż dotychczas.
"Cześć, mam na imię Ania i dzisiaj pokażę wam jak wygląda rozgrywka w wariancie solo w..."

Zapraszam na mój kanał z pełnymi rozgrywkami solo: Gram Solo na YouTube
Awatar użytkownika
BOLLO
Posty: 5316
Rejestracja: 24 mar 2020, 23:39
Lokalizacja: Bielawa
Has thanked: 1091 times
Been thanked: 1718 times
Kontakt:

Re: Regrywalność - czy naprawdę ma aż takie znaczenie?

Post autor: BOLLO »

Gdybym chciał jednym zdaniem odpisać na zadane pytanie to odpowiedz by brzmiała : Nie, regrywalność nie ma aż takiego znaczenia.
Ale żeby to nie była taka sucha odpowiedz to może kilka przykładów.

Nieograniczona Regrywalność:
Dla mnie gry które mają nieograniczoną regrywalność to wszelkiego rodzaju bitewniaki. Owszem każda armia ma swoje techniki i strategie ale za każdym razem potyczka zapewne będzie inna. Jak jeszcze gramy przeciwko innym przeciwnikom to już całkiem każda gra wypada inaczej. Mój przykład to zdecydowanie ogrywane aktualnie prze zemnie X-wing i Neuroshima.Nawet taki skirmish jak WH Underworlds uważany przez niektórych jako nudnawa turlanka.

Duża Regrywalność:
Gry które mają sporo tego czynnika to na pewno takie gdzie jest w nich nieco więcej losowości i zmiennych. Takich jak nacje/ strategia/ karty postaci / różne możlwości zakończenia misji itd. Dla mnie takim przykładem może być np. 51stan. Niby robi się to samo (buduje/niszczy/przebudowuje itd) ale za każdym razem każda partia jest całkowicie inna.

Umiarkowana Regrywalność:
Czyli dla mnie strzelam ponad 50% (a pewnie i więcej) gier w które gram. Większość tytułów jakie mam chętnie zagram 1-XX razy. Nie uważam tych gier za nudnawe przy 20stej partii bo i tak za każdym razem jakiś czynnik zadziała inaczej.

Mała Regrywalność:
Tu się bardzo wahałem ale wrzuciłbym do tego wora wszelkiego rodzaju gry które mają wątki fabularne i misje do wykonania. Nie mam w tych grach doświadczenia ale wydaje mi się że gdybym przeszedł takiego Descenta to już musiałbym odetchnąć dobrych kilka miesięcy żeby ponownie rozegrać kampanie. Co nie znaczy że takie gry nie są regrywalne bo czas spędzony przy nich czasem jest większy niż przy jakiejś eurówce.

Gry jednorazowe:
Wszelkiego rodzaju Escape Roomy i gry Legacy gdzie coś się niszczy bez możliwości rozegrania ponownej partii.
Co nie oznacza że to są złe gry. Wręcz przeciwnie są to bardzo ciekawe aczkolwiek specyficzne i często kontrowersyjne tytuły.

Podbijam. Dla mnie regrywalność w grach nie ma znaczenia przy ich wyborze. Lub może inaczej, nie jest o moje najważniejsze kryterium którym się kieruje.
Jest ważne ale raczej dla osób które mają 10-20 gier i nie chcą mieć ich więcej bo nie czują takiej potrzeby. U mnie i tak często bardzo grywalne tytuły z racji ilości posiadanych gier lądują max 5x w roku a niektóre tylko 1x.....wiem słabo ale tak mam.
kamilstany
Posty: 138
Rejestracja: 10 maja 2018, 14:47
Has thanked: 40 times
Been thanked: 64 times

Re: Regrywalność - czy naprawdę ma aż takie znaczenie?

Post autor: kamilstany »

Hej,
ja na przykład bardzo starannie dobieram tytuły do swojej kolekcji. Nie mam jej za dużej a mimo to tytuły raczej mi się jeszcze nie "przejadły".
Staram się żonglować grami i raczej nie grać wielu partii w ten sam tytuł w krótkim czasie. Pewnie! Zdarza się tak jak mam nową grę i jest na niego aktualnie HYPE.

Zauważyłem, że najłatwiej jest mi się "przejeść" grami typu ameri. W nich najlepsze jest odkrywanie, wczucie się itp. A jak czesto gramy to znamy/ pamietamy dobrze karty.
Mam na to dwa wyjścia:
a) Kupić dodatki , przez co dojdą nowe mechaniki, karty etc
b) grać rzadziej ;P

Z innymi grami nie mam tego aż tak odczuwalnego. Potrafię kilka razy zagrać w jakieś area control czy euro. Raz wygram i chce powtórzyć grę daną strategią, innym razem przegram i będe próbował się zrewanżować- skontrować taktykę mojego przeciwnika/współgracza.

Gdy mam kilka gier w podobnych klimatycznie czy mechanicznie to też nimi rotuje. Jednego wieczoru z jedną ekipą zagram np. w Nemesis gdzie drugiego wieczoru już nie miałbym ochoty więc wpada Martwa Zima (tutaj i tutaj niby coop ale z ukrytym celem)
Podobnym przykładem niech będzie Arkham Horror- zagram dzisiaj ale nastepnym razem jak mamy grac coś z Chtullu to wolałbym dla odświeżęnia Eldritch'a ;D


Tak mniej więcej to u mnie wygląda
Awatar użytkownika
sliff
Posty: 937
Rejestracja: 29 maja 2020, 15:27
Lokalizacja: Poznań
Has thanked: 328 times
Been thanked: 383 times

Re: Regrywalność - czy naprawdę ma aż takie znaczenie?

Post autor: sliff »

Zgadam się, że im mniejsza kolekcja tym regrywalność jest ważniejsza, a tak od 50+ właściwie nie ma znacznenia. Pozostaje tylko stosunek ceny do przewidywanej ilości/godzin gry, jaką ktoś jest w stanie zaakceptować.
Awatar użytkownika
Ardel12
Posty: 3379
Rejestracja: 24 maja 2006, 16:26
Lokalizacja: Milicz/Wrocław
Has thanked: 1054 times
Been thanked: 2056 times

Re: Regrywalność - czy naprawdę ma aż takie znaczenie?

Post autor: Ardel12 »

A ja powiem, że jest ważna. Nic mnie tak nie smuci jak gra, która mi się podoba i po X partiach nudzi/nuży powtarzalnością. W celu ogrania tytułu musimy przejść przez kilka faz:
1. Przeczytanie/obejrzenie recenzji
2. Zdecydowanie się - to jest najtrudniejsze a zarazem najprostrze
3. Zakup
4. Nauka - czytanie instrukcji
5 Gra

I po tak wielu krokach gra ma odpaść przez niską regrywalność i to ma być ok? Rozumiem gry jednorazowe i Legacy(które notebane potrafią zaoferować wiele partii), ale jak dostaję zwykłą grę, która po kilku partiach pokazała wszystko i nie ma już nic odkrywczego do pokazania to po prostu jestem zawiedziony.

Waggle Dance - po 3-5 partiach gra po prostu stała się przewidywalna. Temat bardzo mi podszedł jak i pomysł. Szkoda, że reszta zawiodła.
Reavers of Midgard - podobne odczucia
Wyrocznia Delficka - ...

Oczywiście przy grach ciężkich, które ogrywamy rzadko ciężej doszukać się tej granicy regrywalności. Ja sam w kilku przez granie raz na pół roku lub rzadziej "kręcę się w kółko" - odkrywając ciągle grę od zera.
Kin@a
Posty: 1272
Rejestracja: 27 lip 2015, 16:22
Has thanked: 16 times
Been thanked: 138 times

Re: Regrywalność - czy naprawdę ma aż takie znaczenie?

Post autor: Kin@a »

Ardel12 pisze: 10 lut 2021, 19:33 A ja powiem, że jest ważna. Nic mnie tak nie smuci jak gra, która mi się podoba i po X partiach nudzi/nuży powtarzalnością.

jak dostaję zwykłą grę, która po kilku partiach pokazała wszystko i nie ma już nic odkrywczego do pokazania to po prostu jestem zawiedziony.
Mam podobnie. Podstawowe kryteria zakupu to wysoka regrywalność (powyżej 500) i jakość wydania (jedno wspiera drugie bo gry kiepskiej jakości po kilkudziesięciu rozłożeniach - o kilkuset nie wspominając - wyglądają niczym śmieci :wink: ).
Dlatego cenię gry złożone, z możliwością dokupowania dodatków.
Nie kupię nigdy legacy, z pozostałych gier określanych jako "jednorazowe" kupuję tylko takie które można potraktować jako książkę (przykładem niech będzie Escape room od Foxgames, seria Time Stories, itp).
czeczot
Posty: 1275
Rejestracja: 09 wrz 2017, 20:23
Lokalizacja: Gdynia
Has thanked: 29 times
Been thanked: 71 times

Re: Regrywalność - czy naprawdę ma aż takie znaczenie?

Post autor: czeczot »

Regrywalnosć? Przy obecnym zalewie nowych gier, fakt często średnich czy to jest najważniejsze kryterium? Kupuję grę, zagram kilka razy i jak fajna to zostaje i zagram pewnie jeszcze kilka razy. Jak mi nie podejdzie kupuje kolejną. Ja się nigdy nie nastawiam że w jakąkolwiek kupiona grę będę grał więcej niż 10 no może 15 razy. No chyba ze gra ma kampanię która to wymusi. Ponieważ zanim zagram w grę 10 razy wyjdzie kolejnych 5 gier które wydaje mi się że muszę mieć i że są na pewno lepsze od tych co mam :D . Ja lubię nowe gry, stare i tak mnie po kilku partiach nudzą ale nie dlatego że są nie regrywalne ale dlatego że je już poznałem. Więc z mojego punktu widzenia regrywalność na poziomie więcej niż 10, no może 20 partii jest zbędna.

Jedyna gra w którą zagrałem więcej niż 50 razy to Blood Bowl
allagainstyou
Posty: 152
Rejestracja: 19 lis 2020, 15:30
Has thanked: 33 times
Been thanked: 34 times

Re: Regrywalność - czy naprawdę ma aż takie znaczenie?

Post autor: allagainstyou »

Dla mnie regrywalność jest kluczowa, bo czerpię pełną przyjemność z gry dopiero gdy gra jest płynna, bez ciągłego sprawdzania zasad oraz ja i moi przeciwnicy znamy już w pewnym stopniu zależności występujące w grze - więc pewnie po 4+ partiach przy grach umiarkowanie lekkich. Na początku robię porządny research na temat gry. Potem kupuję grę. Czytam instrukcję. Przedstawiam innym graczom zasady gry, bez żadnych szczegółów i zaczynamy grać. Dążę do szybkiego rozpoczęcia rozgrywki, bo z moich obserwacji wynika, że jest to lepsze niż próba tłumaczenia całej gry "na sucho". Zwykle często muszę zerkać do instrukcji w trakcie pierwszej rozgrywki, a na koniec i tak okazuje się, że jakąś zasadę pominąłem albo źle zrozumiałem. Swoje ruchy staram się robić szybko, bo w międzyczasie odpowiadam na pytania innych graczy i szukam rzeczy w instrukcji. Więc pierwsza gra jest tylko po to, aby zobaczyć o co w niej chodzi. Druga jest trochę bardziej płynna, ale biorąc pod uwagę, że ostatnio zwykle gramy jedną lub dwie partie i później mamy co najmniej tydzień przerwy, to żeby wszyscy grali płynnie i czerpali pełną przyjemność z gry potrzeba nam ze 4 rozgrywek. Gdybym miał się pozbyć gry po 10 partiach to szkoda tego całego zachodu, moi współgracze nie chcą się co chwile uczyć nowej gry tylko miło spędzić czas przy tej fajnej, wciągającej grze którą już znają.
Spoiler:
scarletmara
Posty: 424
Rejestracja: 23 sty 2020, 18:42
Lokalizacja: Lublin
Has thanked: 102 times
Been thanked: 142 times

Re: Regrywalność - czy naprawdę ma aż takie znaczenie?

Post autor: scarletmara »

W zasadzie dla mnie tez kryterium regrywalności samo w sobie nie jest zupełnie żadnym istotnym przy wyborze gry bo zwykle moje gry żegnają sie ze mną a ja z nimi szybciej niż po kilkudziesięciu partiach. Także jak oglądam recenzję to samo suche: gra jest mało regrywalna albo bardzo regrywalna puszczam mimo uszu. Ucha nastawiam tylko jeśli ktoś to jakoś uzasadnia bo często kwestia regrywalności gry zależy od innych istotnych dla mnie czynników np. poziomu losowości, mnogości dróg do zwycięstwa, tego na ile ważna i trudna jest optymalizacja ruchów, reagowanie na bieżąco na zmienną sytuację i dostosowywanie swojej taktyki do pojawiajacych sie zmiennych, na ile wchodzimy w interakcję z innymi graczami ect. a te czynniki już mają dla mnie znaczenie.
No i tutaj tryb solo jest ciekawy, ale automa robi zawsze te same ruchy i żeby spełnić warunki zwycięstwa trzeba po prostu zoptymalizować jak najlepiej swoją rozgrywkę. Wszystko co się będzie działo na planszy można policzyć, bo w grze solo nie ma dosłownie żadnej losowości. No i ograłam już to tyle razy, że mam zoptymalizowaną drogę do zwycięstwa na wszystkich trzech poziomach trudności. Więc z regrywalnością słabo (patrząc tylko na wariant solo), nie zmienia to jednak tego, że grę bardzo lubię i po prostu teraz do gry solo wyciągnę ją dopiero za jakiś czas, bo muszę swoje odczekać, aż zapomnę jak ostatnio wygrałam
Często właśnie jest tak, że gra z praktycznie zerowa losowością, wyliczalna jest mało regrywalna przynajmniej w sensie powtarzalności ruchów. Jej regrywalność wówczas zależy głównie od poziomu trudności i skomplikowania gry, ewentualnie od poziomu współgraczy. Jak gra jest łatwa to w mig znajdziemy optymalną taktykę i strategię i gra będzie od tego momentu mega powtarzalna, jedyne co ja może wtedy uratować to dorównujący nam bądź lepsi od nas w te klocki współgracze - ale to nie zawsze wystarczy. Jak gra jest trudna czy skomplikowana to wiadomo, że rozgryzienie jej zajmie więcej czasu a i spamietac tą wypracowaną, najlepszą taktykę trudniej i łatwiej popełnić błędy, który wykorzysta przeciwnik, więc zostanie na dłużej.
Dla mnie regrywalność jest kluczowa, bo czerpię pełną przyjemność z gry dopiero gdy gra jest płynna, bez ciągłego sprawdzania zasad oraz ja i moi przeciwnicy znamy już w pewnym stopniu zależności występujące w grze - więc pewnie po 4+ partiach przy grach umiarkowanie lekkich. Na początku robię porządny research na temat gry. Potem kupuję grę. Czytam instrukcję. Przedstawiam innym graczom zasady gry, bez żadnych szczegółów i zaczynamy grać. Dążę do szybkiego rozpoczęcia rozgrywki, bo z moich obserwacji wynika, że jest to lepsze niż próba tłumaczenia całej gry "na sucho". Zwykle często muszę zerkać do instrukcji w trakcie pierwszej rozgrywki, a na koniec i tak okazuje się, że jakąś zasadę pominąłem albo źle zrozumiałem. Swoje ruchy staram się robić szybko, bo w międzyczasie odpowiadam na pytania innych graczy i szukam rzeczy w instrukcji. Więc pierwsza gra jest tylko po to, aby zobaczyć o co w niej chodzi. Druga jest trochę bardziej płynna, ale biorąc pod uwagę, że ostatnio zwykle gramy jedną lub dwie partie i później mamy co najmniej tydzień przerwy, to żeby wszyscy grali płynnie i czerpali pełną przyjemność z gry potrzeba nam ze 4 rozgrywek. Gdybym miał się pozbyć gry po 10 partiach to szkoda tego całego zachodu, moi współgracze nie chcą się co chwile uczyć nowej gry tylko miło spędzić czas przy tej fajnej, wciągającej grze którą już znają.
Tutaj akurat moim zdaniem problemu prawie nie ma. Czym łatwiejsza gra tym mniej czasu potrzeba na ogarniecie jej i żadną stratą czasu nie będzie kupienie takiej żeby pograc w nią 10-20 razy a potem zapomnieć i wyciągnąć po raz kolejny za rok albo sprzedać i nabyć kolejną. Tak więc przy łatwych do ogarnięcia grach (typu Splendor) regrywalność jest w sumie mało istotna chyba, ze ktoś nie lubi kupować nowych gier :shock: W grach cięższych, trudniejszych regrywalnośc i tak bedzie wieksza już poprzez sam fakt, że sa trudniejsze, więc też ten czas poświęcony na naukę jakos specjalnie zmarnowany nie bedzie z reguły bo gra starczy na dłużej. Oczywiscie sa wyjatki, gdzie poziom skomplikowania zasad jest naprawde wysoki a potem okazuje się, ze gra jest albo jednorazowa albo tak schematyczna, że się żałuje zmarnowanego czasu. Dla mnie np. taką grą byl T.I.M.E.S stories. Gra niewarta tych kilkudziesięciu minut przygotowań do rozgrywki ewidentnie. Zaczęła mi się nudzić już w trakcie pierwszej partii, a jak sobie pomyslałam, że trzeba będzie zrobić kolejną rundkę drepcząc kolejny raz po własnych sladach a może i dwie takie to mi się słabo zrobiło. Większym grzechem wg. mnie od nabycia gry mało regrywalnej jest posiadanie w swojej kolekcji zbyt wielu złożonych, długich, ciężkich tytułów, w które przez to gra sie własnie raz do roku bo na więcej czasu nie starcza. To jest dopiero marnotrastwo.
Kin@a
Posty: 1272
Rejestracja: 27 lip 2015, 16:22
Has thanked: 16 times
Been thanked: 138 times

Re: Regrywalność - czy naprawdę ma aż takie znaczenie?

Post autor: Kin@a »

allagainstyou pisze: 11 lut 2021, 10:40 Dla mnie regrywalność jest kluczowa, bo czerpię pełną przyjemność z gry dopiero gdy gra jest płynna, bez ciągłego sprawdzania zasad oraz ja i moi przeciwnicy znamy już w pewnym stopniu zależności występujące w grze - więc pewnie po 4+ partiach przy grach umiarkowanie lekkich. Na początku robię porządny research na temat gry. Potem kupuję grę. Czytam instrukcję. Gdybym miał się pozbyć gry po 10 partiach to szkoda tego całego zachodu, moi współgracze nie chcą się co chwile uczyć nowej gry tylko miło spędzić czas przy tej fajnej, wciągającej grze którą już znają.
U nas też jest takie podejście. Poza tym kupowanie gier "na chwilę" psuje rynek na którym pojawia się coraz więcej kiepskich wydmuszek bo prawidłowe zaprojektowanie gry wymaga czasu. To nie jest praca na "tygodnie" ale na "miesiące", a często wręcz lata.
scarletmara pisze: 11 lut 2021, 11:26 Oczywiscie sa wyjatki, gdzie poziom skomplikowania zasad jest naprawde wysoki a potem okazuje się, ze gra jest albo jednorazowa albo tak schematyczna, że się żałuje zmarnowanego czasu. Dla mnie np. taką grą byl T.I.M.E.S stories. Gra niewarta tych kilkudziesięciu minut przygotowań do rozgrywki ewidentnie. Zaczęła mi się nudzić już w trakcie pierwszej partii, a jak sobie pomyslałam, że trzeba będzie zrobić kolejną rundkę drepcząc kolejny raz po własnych sladach a może i dwie takie to mi się słabo zrobiło. Większym grzechem wg. mnie od nabycia gry mało regrywalnej jest posiadanie w swojej kolekcji zbyt wielu złożonych, długich, ciężkich tytułów, w które przez to gra sie własnie raz do roku bo na więcej czasu nie starcza. To jest dopiero marnotrastwo.
Time Stories nie jest skomplikowaną grą (mam wersję ze wspieram to i wprawdzie tylko cztery oddzielne "pudełkowe" scenariusze) jednak wymaga odpowiedniej grupy, najlepiej by obejrzeli sobie serial Zagubiony w czasie, który ułatwi się wczuć w rolę. Ogólnie na czas rozgrywki zwracam mniejszą uwagę bo gram zazwyczaj w weekend/święta/covidowej kwarantannie :wink: .
scarletmara
Posty: 424
Rejestracja: 23 sty 2020, 18:42
Lokalizacja: Lublin
Has thanked: 102 times
Been thanked: 142 times

Re: Regrywalność - czy naprawdę ma aż takie znaczenie?

Post autor: scarletmara »

Time Stories nie jest skomplikowaną grą
Troche źle sformułowałam myśl. Chodziło mi nie tyle o przykład gry skomplikowanej co o poziomie skomplikowania=czasu poświęconego na przygotowanie do gry nieproporcjonalnie wysokim względem regrywalności gry. Rzeczywiscie to nie jest skomplikowana gra niemniej jednak czas poświecony na dokładne przestudiowanie instrukcji ze zrozumieniem+wytłumaczenie zasad ekipie+rozłożenie zajął mi te kilkadziesiąt minut, a gra nie była tego dla mnie warta skoro nawet do końca 1 scenariusza nie dałam rady wytrwać własnie przez schematyczność działań, które nijak mnie w klimat pożądany nie wprowadziły, były tylko żmudne i nudne.
Kin@a
Posty: 1272
Rejestracja: 27 lip 2015, 16:22
Has thanked: 16 times
Been thanked: 138 times

Re: Regrywalność - czy naprawdę ma aż takie znaczenie?

Post autor: Kin@a »

scarletmara pisze: 12 lut 2021, 00:03 gra nie była tego dla mnie warta skoro nawet do końca 1 scenariusza nie dałam rady wytrwać własnie przez schematyczność działań, które nijak mnie w klimat pożądany nie wprowadziły, były tylko żmudne i nudne.
A jaki miałaś scenariusz? Ten z podstawki pierwszy scenariusz Asylum to taki sobie był, nas nie wciągnął tematycznie, w zasadzie nadawał się tylko do nauki zasad/mechaniki i aby obyć się z grą.
Kolejne były lepsze, chociaż jak dobrze pamiętam kolejność chyba zaczełam je kompletować dopiero później (Proroctwo smoków, Światło wiary, Wyprawa Endurance, Bractwo wybrzeża).
scarletmara
Posty: 424
Rejestracja: 23 sty 2020, 18:42
Lokalizacja: Lublin
Has thanked: 102 times
Been thanked: 142 times

Re: Regrywalność - czy naprawdę ma aż takie znaczenie?

Post autor: scarletmara »

Ten z podstawki pierwszy scenariusz Asylum to taki sobie był, nas nie wciągnął tematycznie, w zasadzie nadawał się tylko do nauki zasad/mechaniki i aby obyć się z grą.
No widzisz a ja dużo czytałam o tej grze przed jej zakupem i większosc opinii była taka, że Asylum jest całkiem niezłym, niektórzy nawet twierdzili, ze jednym z lepszych scenariuszy. A że mi sama tematyka i klimat rozwikływania zagadki w szpitala dla obłąkanych bardzo podpasował to nie chciałam tego scenarriusza traktować jako tego testowego na zmarnowanie do anuczenia sie zasad bo było mi go na to szkoda. Gdybym wiedziała, ze to kiepski scenariusz i służy głównie do poznania zasad i mechaniki gry tobym tak go potraktowała. Tym samym nie zmarnowała bym aż tyle czasu na ślęczenie nad instrukcją i dokłądne tłumaczenie przed rozgrywką chcąc mieć pewność, ze rozegramy go poprawnie i może wówczas moje wrażenia i ocena opłacalności byłyby inne. A tak wyszło jak wyszło i do gry wracać nie mam najmniejszej ochoty. No ale koniec tego off topu bo my tu nie otym mieliśmy dyskutować :mrgreen:
Awatar użytkownika
Trolliszcze
Posty: 4784
Rejestracja: 25 wrz 2011, 18:25
Has thanked: 69 times
Been thanked: 1039 times

Re: Regrywalność - czy naprawdę ma aż takie znaczenie?

Post autor: Trolliszcze »

Sądząc po tym, jak szybko zamierają wątki gier - owszem, nie ma większego znaczenia :D
A ciut bardziej na poważnie. Moja kolekcja liczy grubo ponad 100 gier (w większości ciężkich i średnio-ciężkich) i w wiele z nich rozegrałem po kilkadziesiąt partii (rekordziści, jak Zamki Burgundii, dochodzą do 100 partii, wiele ciężkich gier na poziomie 50 partii - Terra Mystica, Macao, Bora Bora, Tzolkin). I te gry mają tyle partii rozegranych tylko dlatego, że są bardzo regrywalne i mam ochotę do nich wracać.
Faktem jest natomiast, że gram od dawna, a moja kolekcja powiększała się bardzo sukcesywnie - wielkiej rotacji gier w niej nie ma. I nadal siadam do gier, które kupowałem dziesięć lat temu. Jeśli ktoś jest bardziej z opcji: "O kurde, ile nowości, wyprzedam pół kolekcji, żeby kupić drugie tyle" - to fakt, nie warto sobie zawracać głowy regyrwalnością.
Awatar użytkownika
trance-atlantic
Posty: 686
Rejestracja: 02 sty 2012, 11:41
Lokalizacja: Wlkp
Has thanked: 47 times
Been thanked: 225 times
Kontakt:

Re: Regrywalność - czy naprawdę ma aż takie znaczenie?

Post autor: trance-atlantic »

Teraz o regrywalność dbają sami wydawcy, którzy konsekwentnie wznawiają starsze tytuły, no i jak tu się później im nie oprzeć. Jeśli nawet my o nich zapomnimy, to bądźmy pewni, że prędzej czy później znajdą się na sklepowych półkach... i w naszych koszykach ;)

Dla mnie pojęcie to oznacza zwykłą chęć zagrania w jakąś grę gdy już minie ten "efekt świeżości". Jeśli po jakimś czasie od premiery/zakupu mam ochotę zdjąć grę z półki, to jest ona dla mnie regrywalna. Czasem są to również gry, w których wydaje mi się, że wszystko już widziałem, ale jednak sama rozgrywka sprawia mi frajdę (w sumie po to chyba zasiadamy do stołu w pierwszej kolejności). Owszem, zmienność setupu w euro czy mnogość scenariuszy w systemie C&C nie zawsze oznacza, że za każdym razem będzie to zupełnie inne doświadczenie, ale może właśnie dlatego podchodzę do regrywalności w taki a nie inny sposób. :)
Around The Board - videoinstrukcje i przykładowe rozgrywki :)

Planszostrefa - 10%, Planszomania - 10%, 3trolle - 7%.|
Awatar użytkownika
EsperanzaDMV
Posty: 1534
Rejestracja: 17 lut 2017, 14:40
Has thanked: 306 times
Been thanked: 646 times

Re: Regrywalność - czy naprawdę ma aż takie znaczenie?

Post autor: EsperanzaDMV »

Dla mnie regrywalność to jeden z najważniejszych elementów, które biorę pod uwagę kupując gry. Półki nie są z gumy, mój czas też nie - wolę mieć na półkach kilkadziesiąt bardzo dobry, ładnych i regrywalnych gier niż kilkaset gier, w które zagram maksymalnie kilka razy. Dość powiedzieć, że pierwszą dużą grą, jaką kupiłem, był Robinson Crusoe - z tyloma scenariuszami jest to wręcz kilka gier w jednym pudle, z powodu takiej liczby scenariuszy, kart i kości regrywalność nieprawdopodobna.
Gry, które zagram góra kilka razy i wiem, że staną się nudne i powtarzalne są dla mnie z automatu skreślone.

tl;dr - tak, ma ogromne znaczenie.
rdbeni0
Posty: 402
Rejestracja: 19 sty 2020, 00:06
Has thanked: 65 times
Been thanked: 72 times

Re: Regrywalność - czy naprawdę ma aż takie znaczenie?

Post autor: rdbeni0 »

imho znaczenie poziomu regrywalności dla gracza jest odwrotnie proporcjonalne wobec ilości posiadanych gier w kolekcji.
Pewnie dałoby się narysować wykresik: raczej funkcja nieliniowa.
Awatar użytkownika
arturmarek
Posty: 1486
Rejestracja: 31 paź 2017, 08:05
Has thanked: 257 times
Been thanked: 724 times

Re: Regrywalność - czy naprawdę ma aż takie znaczenie?

Post autor: arturmarek »

Sporo zależy z kim się gra. Ja w cięższe tytuły gram głownie dwuosobowo z żoną, która nie lubi poznawać nowych gier, szczególnie skomplikowanych. Zatem czym jest cięższa, tym musi mieć większą regrywalność. Dlatego gry kampanijne i legacy czy jakiekolwiek jednorazowe powinny mieć banalne zasady (przynajmniej na starcie). Ogólnie mamy sporo gier, które gramy dziesiątki-setki razy, ale też grywamy w escape-roomy i kampanie. Gram też z 7-letnim synem, który poznaje coraz bardziej skomplikowane gry, i on lubi poznawać nowe gry. Także przypuszczam, że z czasem będę z nim więcej eksperymentował.

Gry, które sprawiają wrażenie ogromnej regrywalności w naszej kolekcji: Cywilizacja poprzez wieki, Terraformacja Marsa, Na Skrzydłach, Patchwork, Spirit Island (to trochę na wyrost, bo na razie tylko 20 rozgrywek)
Gry, które nam się podobały, ale znudziły nas po kilkudziesięciu rozgrywkach: 7 Cudów: Pojedynek, Szklany Szlak, Pandemic, Welcome to..., Robinson (bardziej inne gry nam ja zastąpiły)

Dodatkowo ciężko mi ocenić co to dokładnie znaczy regrywalność, dla mnie to jest sprawa indywidualna. Raczej grę nazywamy mało regrywalną jeśli podoba nam się w kilku pierwszych rozgrywkach, a potem nie mamy w nią ochotę grać. Niektórzy nazywają regrywalnością zmienność w grze lub różnorodność setupu, co jest raczej mylące, bo zgodnie z tą definicją szachy mają minimalną rerywalność. Dla mnie np. London Wallace'a okazał się mało regrywalny, zagrałem chętnie 3-5 razy i już nie miałem potrzeby grać po raz kolejny. Uważam, że ta gra jest dobra, zdecydowanie nie nauczyłem się tej gry, ale mimo to już mnie do niej nie ciągnie. 7 Cudów: Pojedynek znudził mi się z bardziej konkretnego powodu, po ok. 30 rozgrywkach 90% decyzji była oczywista, także można powiedzieć, że rzeczywiście gra się dla nas "skończyła".
ODPOWIEDZ