Planszowe guilty pleasures
Planszowe guilty pleasures
Przyznaję, że nie znam osobiście wielu hardcorowych graczy, ale rozglądam się po sieciowych miejscach gromadzących miłośników planszówek i wydaje mi się, że patrzy się tam z góry na osoby lubiące nieco lżejsze tytuły. Wręcz nie wiem, czy powinnam się przyznawać, że cały wieczór zajęła mi Nova Luna lub Sagrada, bo akurat nie miałam ochoty wyciągać na stół jakiejś kobyły. Czy takie gry to już guilty pleasures, o których nie powinno się wspominać w dobrym towarzystwie?
Nie podchodzę do gier "wyczynowo", mają mi przede wszystkim sprawiać przyjemność - czasem przyjemność sprawia mi Najlepsza gra o kotach, a czasem Kanban. Nienawidzę Wsiąść do pociągu i Dixita, ale nie kpię z miłośników tych gier.
Czy faktycznie w środowisku wyczuwa się takie podziały, czy moje wrażenie jest mylne?
Nie podchodzę do gier "wyczynowo", mają mi przede wszystkim sprawiać przyjemność - czasem przyjemność sprawia mi Najlepsza gra o kotach, a czasem Kanban. Nienawidzę Wsiąść do pociągu i Dixita, ale nie kpię z miłośników tych gier.
Czy faktycznie w środowisku wyczuwa się takie podziały, czy moje wrażenie jest mylne?
-
- Posty: 3396
- Rejestracja: 10 maja 2014, 14:02
- Has thanked: 561 times
- Been thanked: 1266 times
Re: Planszowe guilty pleasures
Na pewno taki podział jest (hardcore vs casula), ja osobiście lubię gry bardzo ciężkie, ale gram też w gry lekkie. Do pewnych gier po prostu nie siadam, jeżeli ktoś bardzo mnie nie poprosi (np. Wingspan czy Everdell). Ale jest to kwestia tego, że te gry są złe, tylko tego, że te gry nie są dla mnie. Nie lubię gier długich, które mają duży element losowy i tyle.
Jeżeli gra jest dość krótka i daje trochę frajdy (jak np. Najlepsza gra o kotach), to nie mam nic przeciwko pyknięcia takiej partyjki. Tak samo inne relatywnie proste (i często losowe) gry, które trwają 30-40 minut. Sam mam w kolekcji takich gier dość sporo. Jakby trwały one 2h to bym na pewno w nie nie zagrał.
Gracz znający więcej gier będzie naturalnie raczej bardziej wybredny. Osobiście nie nazwałbym tego guilty pleasures, to po prostu gry, które spełniają u mnie pewne wymagania, ale się z nich specjalnie nie wyłamują.
Jeżeli gra jest dość krótka i daje trochę frajdy (jak np. Najlepsza gra o kotach), to nie mam nic przeciwko pyknięcia takiej partyjki. Tak samo inne relatywnie proste (i często losowe) gry, które trwają 30-40 minut. Sam mam w kolekcji takich gier dość sporo. Jakby trwały one 2h to bym na pewno w nie nie zagrał.
Gracz znający więcej gier będzie naturalnie raczej bardziej wybredny. Osobiście nie nazwałbym tego guilty pleasures, to po prostu gry, które spełniają u mnie pewne wymagania, ale się z nich specjalnie nie wyłamują.
-
- Posty: 54
- Rejestracja: 17 maja 2020, 16:06
- Has thanked: 6 times
- Been thanked: 17 times
Re: Planszowe guilty pleasures
Ogólnie wśród planszówek nie ma tzw. guilty pleasures.
No może z małymi wyjątkami
No może z małymi wyjątkami
Spoiler:
Re: Planszowe guilty pleasures
chodzi też o to, że w prostsze gry znacznie łatwiej zagrać, bo można szybko w nie wciągnąć "nieplanszówkowych" znajomych. A wiec jak się umawiać, z jakimiś hardcorowymi graczami, to raczej na cięższe tytuły - i korzystać z okazji, że akurat spotkało się kilku "mózgowców" przy stole.
Generalnie jak wygląda sprawa z trudną grą?
0 ) na początku trzeba mieć miejsce na półce, a im większa gra tym cięższe i grubsze pudło... nie mówiąc już o dodatkach
1 ) następnie trzeba przeanalizować recenzje, przeczytać czy dana gra nam pasuje, sprawdzić rynek i jak jest z dostępnością
2 ) później kupić, nierzadko wygrać jakąś licytację, odebrać w paczkomacie, wydać kilkaset zł, a czasami trzeba odesłać bo czegoś brakuje lub jest zły stan i trzeba czekać na dosłanie elementów
3 ) przeczytać instrukcję, nauczyć się w nią grać, oglądnąć gameplaye, samemu zagrać z symulowanymi przeciwnikami
4 ) przeanalizować miejsce i setup! czy stół wystarczy, czy gramy na podłodze? czy jest miejsce? a ile trwa rozłożenie i setup danej gry?
5 ) później często pojawia się potrzeba dołożenia czegoś, np. insertów, dodatków, jakiś segregatorów, figurek, koszulek na karty - i trzeba znowu kupić/zrobić, poczekać, zmierzyć, pomalować figurki...
6 ) a na sam koniec podejścia do tejże trudnej gry trzeba w końcu znaleźć kogoś kto z nami w to zagra, a najlepiej kilka osób (a im gra trudniejsza i im więcej osób, tym ciężej to osiągnąć)
7 ) po pierwszych 1-3 rozgrywkach mamy tzw. korektę, bo pewnie uczymy się dalej zasad, patrzymy na pewne nieścisłości, niejasności, szukamy dodatkowych informacji w necie
8 ) po 3 grach +... IMHO dopiero w tym punkcie pojawia się właściwy fun z gry, czyli trzeba dużo warunków spełnić aby tutaj dojść!
Natomiast gdy gramy w gry prostsze, to nie przechodzimy tych etapów i stoimy w miejscu. Osobiście lubię grać także w gry proste, ale docelowo mam ochotę przejść to 8 etapów.
Tak więc mam wrażenie, że ludzie którzy lubią trudne gry to po prostu chcą osiągnąć te etapy, przejsć przez nie, BO wiedzą że na samym końcu jest potęzna gratyfikacja związana z ograniem danego - ciężkiego - tytułu. Granie w lekkie gry nie daje jednak takiej gratyfikacji.
Generalnie jak wygląda sprawa z trudną grą?
0 ) na początku trzeba mieć miejsce na półce, a im większa gra tym cięższe i grubsze pudło... nie mówiąc już o dodatkach
1 ) następnie trzeba przeanalizować recenzje, przeczytać czy dana gra nam pasuje, sprawdzić rynek i jak jest z dostępnością
2 ) później kupić, nierzadko wygrać jakąś licytację, odebrać w paczkomacie, wydać kilkaset zł, a czasami trzeba odesłać bo czegoś brakuje lub jest zły stan i trzeba czekać na dosłanie elementów
3 ) przeczytać instrukcję, nauczyć się w nią grać, oglądnąć gameplaye, samemu zagrać z symulowanymi przeciwnikami
4 ) przeanalizować miejsce i setup! czy stół wystarczy, czy gramy na podłodze? czy jest miejsce? a ile trwa rozłożenie i setup danej gry?
5 ) później często pojawia się potrzeba dołożenia czegoś, np. insertów, dodatków, jakiś segregatorów, figurek, koszulek na karty - i trzeba znowu kupić/zrobić, poczekać, zmierzyć, pomalować figurki...
6 ) a na sam koniec podejścia do tejże trudnej gry trzeba w końcu znaleźć kogoś kto z nami w to zagra, a najlepiej kilka osób (a im gra trudniejsza i im więcej osób, tym ciężej to osiągnąć)
7 ) po pierwszych 1-3 rozgrywkach mamy tzw. korektę, bo pewnie uczymy się dalej zasad, patrzymy na pewne nieścisłości, niejasności, szukamy dodatkowych informacji w necie
8 ) po 3 grach +... IMHO dopiero w tym punkcie pojawia się właściwy fun z gry, czyli trzeba dużo warunków spełnić aby tutaj dojść!
Natomiast gdy gramy w gry prostsze, to nie przechodzimy tych etapów i stoimy w miejscu. Osobiście lubię grać także w gry proste, ale docelowo mam ochotę przejść to 8 etapów.
Tak więc mam wrażenie, że ludzie którzy lubią trudne gry to po prostu chcą osiągnąć te etapy, przejsć przez nie, BO wiedzą że na samym końcu jest potęzna gratyfikacja związana z ograniem danego - ciężkiego - tytułu. Granie w lekkie gry nie daje jednak takiej gratyfikacji.
-
- Posty: 2592
- Rejestracja: 27 kwie 2018, 15:18
- Has thanked: 1234 times
- Been thanked: 1454 times
Re: Planszowe guilty pleasures
U mnie chyba Blood Bowl. Bogowie, jaka ta gra jest przestarzała i durna
Niektórym znajomym to nawet nie proponuję bo wiem, że patrzyliby na mnie z politowaniem
Niektórym znajomym to nawet nie proponuję bo wiem, że patrzyliby na mnie z politowaniem
Lubię TĘ grę. (a nie "tą grę")
Kupiłem TĘ grę. (a nie "tą grę")
Wygrałem w TĘ grę. (a nie "tą grę")
Kupiłem TĘ grę. (a nie "tą grę")
Wygrałem w TĘ grę. (a nie "tą grę")
- Neoptolemos
- Posty: 1973
- Rejestracja: 09 sty 2014, 18:30
- Has thanked: 192 times
- Been thanked: 871 times
Re: Planszowe guilty pleasures
Jest bardzo głośna grupa "prawdziwych graczy", którzy gardzą Talismanem i Osadnikami z Catanu i uważają, że to świadczy o ich zaawansowaniu (graczy, nie Osadników). Niestety głównie świadczy to o buractwie zresztą określanie Monopoly i Chińczyka jako przeczących definicji gier również jest bzdurą - jakkolwiek losowe, spełniają wszystkie możliwe definicje gier planszowych, włącznie z (ograniczoną - ale jednak) decyzyjnością. Tak naprawdę z popularnych gier planszowych i karcianych najwięcej można mieć zarzutów do Węży i Drabin lub Wojny - ponieważ w nich decyzyjność nie jest nawet mikroskopijna; po prostu jej nie ma. Ale to temat na inną dyskusję.
Osobiście jako planszowe guilty pleasures określam gry, w których dostrzegam duże wady, ale wciąż uwielbiam grać. Dla mnie takimi przykładami są:
- Dice Masters: jedna z gier z mojego top3, a jednocześnie przykład, jak nie wydawać karcianek turniejowych. Balans kart o kolejnych setów leży, pojawia się mnóstwo kart OP i jeszcze więcej makulatury - i to tak serio makulatury, a nie "kart dobrych do innej talii". Tym niemniej sama mechanika jest sztosem
- Zewnętrzne Rubieże: kolejna gra, która mechanicznie nie powala, z uwagi na ograniczoną pulę kart jest powtarzalna (teoretycznie grzech śmiertelny w przygodówce), do tego momentami bardzo losowa. Tym niemniej mam już na koncie kilkanaście partii i zawsze świetnie się bawię.
- Świat Dysku: Wiedźmy. Chyba znakomita większość graczy twierdzi, że ta gra jest bardzo losowa i po prostu kiepska - a ja nie mogę się nie zgodzić, a jednocześnie bardzo ją lubię i traktuję jako takiego "mojego" Chińczyka - leciutką turlankę niespecjalnie angażującą mózg.
Pewnie jeszcze coś bym znalazł, ale te gry mi wpadły w oko od razu. Natomiast co do tego, czy wypada lubić proste gry, pisałem tutaj - zapraszam
Osobiście jako planszowe guilty pleasures określam gry, w których dostrzegam duże wady, ale wciąż uwielbiam grać. Dla mnie takimi przykładami są:
- Dice Masters: jedna z gier z mojego top3, a jednocześnie przykład, jak nie wydawać karcianek turniejowych. Balans kart o kolejnych setów leży, pojawia się mnóstwo kart OP i jeszcze więcej makulatury - i to tak serio makulatury, a nie "kart dobrych do innej talii". Tym niemniej sama mechanika jest sztosem
- Zewnętrzne Rubieże: kolejna gra, która mechanicznie nie powala, z uwagi na ograniczoną pulę kart jest powtarzalna (teoretycznie grzech śmiertelny w przygodówce), do tego momentami bardzo losowa. Tym niemniej mam już na koncie kilkanaście partii i zawsze świetnie się bawię.
- Świat Dysku: Wiedźmy. Chyba znakomita większość graczy twierdzi, że ta gra jest bardzo losowa i po prostu kiepska - a ja nie mogę się nie zgodzić, a jednocześnie bardzo ją lubię i traktuję jako takiego "mojego" Chińczyka - leciutką turlankę niespecjalnie angażującą mózg.
Pewnie jeszcze coś bym znalazł, ale te gry mi wpadły w oko od razu. Natomiast co do tego, czy wypada lubić proste gry, pisałem tutaj - zapraszam
- Deem
- Posty: 1221
- Rejestracja: 23 mar 2005, 01:50
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 397 times
- Been thanked: 267 times
Re: Planszowe guilty pleasures
Jest grupa graczy, którzy lubią gry cięższe. Naturalne jest, że chcą, aby ich segment rynku się powiększał i nie ma w nich wielkiego zajarania tym, że zamiast kolejnego Kanbana wychodzi kolejny Catan. Nazywanie tego "buractwem" jest świadectwem braku kultury i jakiegoś dziwnego kompleksu (tym bardziej, że powtarza się w różnych wątkach tego forum). Nie wiem czy nazywają się "prawdziwymi graczami", sam nigdy nie spotkałem się z tym, żeby ktoś napisał tak o sobie w kontraście do osób grających w lżejsze tytuły. To, że osobiście nie cenię (bo słowo "gardzę" użyte w kontekście gier zakrawa na jakąś parodię) Talizmana czy Catana, nie znaczy, że nie cenię czy nie szanuję osób, które w nie grają. Nie każdy ma chęć / czas / zaangażowanie, aby rozkminiać przysłowiowe 40 stron instrukcji, podobnie jak nie każdy czuje przyjemne mrowienie w mózgu, gdy gra np. w Splendor. Ani w jednym ani w drugim nie ma żadnej elitarności, a naturalna segmentacja rynku. Kiedy wdajemy się w forumowe przepychanki w stylu "bo ta gra mogłaby być cięższa / lżejsza" nie mówimy "jesteś bufonem (bo lubisz cięższe gry) / jesteś idiotą (bo grasz w lżejsze)" tylko "chciałbym, żeby ten tytuł był w moim segmencie, bo dzięki temu jest szansa, że w niego zagram / spodoba mi się".
Immanentnie abstrahując od transcendentalnych dywagacji, w kierunku pejoratywnych aczkolwiek konstruktywnych rekapitulacji, dochodzimy do konkluzji, że ewenement jest ewidentnym paradoksem.
- Neoptolemos
- Posty: 1973
- Rejestracja: 09 sty 2014, 18:30
- Has thanked: 192 times
- Been thanked: 871 times
Re: Planszowe guilty pleasures
Ależ jak najbardziej! Ale nie mówię o osobach, których po prostu nie rajcuje granie w Splendor czy Osadników, a raczej o tych, którzy muszą zawsze wtrącić w kontekście w/w gier, że "jak to się może komuś podobać" czy "lepiej zagraj w Gloomhaven, zamiast tracić czas na takie badziewie". Zwłaszcza w grupach planszówkowych na fb jest to nagminne.
Można czegoś nie lubić, ale nie trzeba wszędzie o tym trąbić.
Można czegoś nie lubić, ale nie trzeba wszędzie o tym trąbić.
Re: Planszowe guilty pleasures
Właśnie, czyli to nie tylko moje wrażenieNeoptolemos pisze: ↑28 cze 2021, 15:15 Ależ jak najbardziej! Ale nie mówię o osobach, których po prostu nie rajcuje granie w Splendor czy Osadników, a raczej o tych, którzy muszą zawsze wtrącić w kontekście w/w gier, że "jak to się może komuś podobać" czy "lepiej zagraj w Gloomhaven, zamiast tracić czas na takie badziewie". Zwłaszcza w grupach planszówkowych na fb jest to nagminne.
Re: Planszowe guilty pleasures
Nie tylko Twoje, też nie raz to zauważyłam.
Długo miałam problem napisać coś na forum, bo "o matko! tylko się zbłaźnię" lub "kogo może interesować moją Gra Miesiąca, nie grałam w nic ciężkiego/ambitnego/itd".
- raj
- Administrator
- Posty: 5217
- Rejestracja: 01 lis 2006, 11:22
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 278 times
- Been thanked: 899 times
- Kontakt:
Re: Planszowe guilty pleasures
Ujmę to tak. Każdy ma prawo grać w takie planszówki jakie lubi, nawet jeżeli to monopoly. Jeżeli ktoś z tego powodu będzie tę osobę obrażał, to godnym pogardy jest obrażający a nie obrażany.
"Jest to gra planszowa. Każdy gracz ma planszę i lutuje nią przeciwnika." - cytat za "7 krasnoludków - historia prawdziwa."
Szukajcie recenzji planszówek na GamesFanatic.pl
Szukajcie recenzji planszówek na GamesFanatic.pl
- hipcio_stg
- Posty: 1804
- Rejestracja: 07 gru 2016, 16:30
- Has thanked: 78 times
- Been thanked: 337 times
Re: Planszowe guilty pleasures
Każdy ma tam swoje preferencje. Czasami moje wtykają kij w mrowisko, bo np. wolę zagrać w Splendor niż w Chaos w Starym Świecie. Dla mnie Chaos jest kiepski i tyle. Inni by za niego wątrobę sprzedali na targu w Tajlandii. Generalnie to nie siadam z przyjemnością do większości ameri. Nawet tych najładniejszych. Sam plastik nie podparty mechaniką dla mnie nic nie znaczy. Jak to mawia mój znajomy jestem spod znaku spoconego księgowego dwie minuty po grze. Lubię grać, lubię wygrywać. Nie lubię przegrywać wiedząc, że nie zrobiłem nic by zmniejszyć swoje szanse a i tak nic z tego nie wyszło. Opowieści to mogę szukać w książkach a nie w grach.
Mam w kolekcji gry prostsze głównie po to, aby móc z każdym w coś zagrać.
Wyjątkowa gra przy której dobrze się bawię, a nie jest na punkty to Posiadłość Szaleństwa. Po prostu ma to coś.
Mam w kolekcji gry prostsze głównie po to, aby móc z każdym w coś zagrać.
Wyjątkowa gra przy której dobrze się bawię, a nie jest na punkty to Posiadłość Szaleństwa. Po prostu ma to coś.
- Brylantino
- Posty: 1381
- Rejestracja: 19 lut 2013, 22:30
- Lokalizacja: Kraków
- Been thanked: 191 times
- polwac
- Posty: 2577
- Rejestracja: 09 mar 2017, 19:50
- Lokalizacja: Rzeszów
- Has thanked: 1171 times
- Been thanked: 461 times
Re: Planszowe guilty pleasures
Ja wychodzę z założenia, że gry u mnie na półce muszą być zbilansowane.
Od lekkich po ciężkie, od szybkich po nieco dłuższe, od euro do szybkich i lekkich ameri, od solo do imprezówek.
Jeszcze mi się nie zdarzyło, żebym dla jakiejś konkretnej osoby/osób, która mnie odwiedza nie miał jak dobrać gry, która by się spodobała
Od lekkich po ciężkie, od szybkich po nieco dłuższe, od euro do szybkich i lekkich ameri, od solo do imprezówek.
Jeszcze mi się nie zdarzyło, żebym dla jakiejś konkretnej osoby/osób, która mnie odwiedza nie miał jak dobrać gry, która by się spodobała
Paweł
"Jedyny sposób, aby zwyciężyć w kłótni, to unikać jej." - Dale Carnegie
"Jedyny sposób, aby zwyciężyć w kłótni, to unikać jej." - Dale Carnegie
- _Berenice_
- Posty: 766
- Rejestracja: 17 lis 2012, 14:36
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 62 times
- Been thanked: 479 times
Re: Planszowe guilty pleasures
Delikatnie włożę kij w mrowisko Niekiedy mam wrażenie, że osoby, które preferują lżejsze tytuły same nakręcają się w myśleniu pt. "Och oni na pewno uważają mnie za gorszego, oni już nie grają w takie rzeczy i będą na mnie dziwnie patrzeć" itd. Jakby sami umieszczali się na jakimś określonym, "gorszym" etapie planszówkowego rozwoju. I bardzo wiele zwykłych zachowań interpretują jako atak.
A taka drabinka rozwoju nie istnieje. Od początku gram w określenie tytuły (ciężkie eurasy), co potem uległo "rozszerzeniu" dzięki nowo poznanym gatunkom (gry wojenne, dedukcyjne i legacy). W czasach przedpandemicznych, gdzie dużo częściej chadzałam z marszu na jakieś konwenty, mini-konwenty, spotkania planszówkowe itd., moją odmowę grania w konkretne tytuły brano jako wywyższanie się, a nawet pychę Tak jakbym z automatu wybierając cięższe gry miała gardzić tym, co grają w gry prostsze A powód odmowy był bardzo prozaiczny - jak już wyrwałam kilka godzin na granie, to chcę po prostu pograć w to, co lubię. A jak nie ma tego, co lubię to wolę nie grać
A taka drabinka rozwoju nie istnieje. Od początku gram w określenie tytuły (ciężkie eurasy), co potem uległo "rozszerzeniu" dzięki nowo poznanym gatunkom (gry wojenne, dedukcyjne i legacy). W czasach przedpandemicznych, gdzie dużo częściej chadzałam z marszu na jakieś konwenty, mini-konwenty, spotkania planszówkowe itd., moją odmowę grania w konkretne tytuły brano jako wywyższanie się, a nawet pychę Tak jakbym z automatu wybierając cięższe gry miała gardzić tym, co grają w gry prostsze A powód odmowy był bardzo prozaiczny - jak już wyrwałam kilka godzin na granie, to chcę po prostu pograć w to, co lubię. A jak nie ma tego, co lubię to wolę nie grać
Moja kolekcja
Planszówkowy PKS - gdzie planszówki kupujemy sami, a wy decydujecie, czy również chcecie wydać na nie swoje pieniądze!
ZnadPlanszy.pl - zapraszamy też do naszego bloga, gdzie także dzieją się różniste rzeczy :>
Planszówkowy PKS - gdzie planszówki kupujemy sami, a wy decydujecie, czy również chcecie wydać na nie swoje pieniądze!
ZnadPlanszy.pl - zapraszamy też do naszego bloga, gdzie także dzieją się różniste rzeczy :>
- Fyei
- Posty: 398
- Rejestracja: 13 lut 2018, 11:49
- Lokalizacja: Wrocław
- Has thanked: 61 times
- Been thanked: 170 times
Re: Planszowe guilty pleasures
Dokładnie to samo przyszło mi na myśl po przeczytaniu pierwszego wpisu. Planszówki to hobby rozległe, w którym znalazły swoje miejsce zarówno gry dla dzieci i rodzinne, jak i kobyły i to i pod względem ciężkości rozgrywki, jak i zajmowanego miejsca . I w tej różnorodności nie ma nic godnego potępienia.
Cóż, to tutaj moim zdaniem, problem leży w tych osobach i ich braku pewności siebie, a nie w środowisku. Proste. To, że ktoś preferuje prostsze formy rozrywki czy metody spędzania wolnego czasu, nie czyni z tej osoby, kogoś gorszego od nas samych. Ale to trzeba zwyczajnie zrozumieć._Berenice_ pisze: ↑29 cze 2021, 11:50 Delikatnie włożę kij w mrowisko Niekiedy mam wrażenie, że osoby, które preferują lżejsze tytuły same nakręcają się w myśleniu pt. "Och oni na pewno uważają mnie za gorszego, oni już nie grają w takie rzeczy i będą na mnie dziwnie patrzeć" itd. Jakby sami umieszczali się na jakimś określonym, "gorszym" etapie planszówkowego rozwoju. I bardzo wiele zwykłych zachowań interpretują jako atak.
A taka drabinka rozwoju nie istnieje. Od początku gram w określenie tytuły (ciężkie eurasy), co potem uległo "rozszerzeniu" dzięki nowo poznanym gatunkom (gry wojenne, dedukcyjne i legacy). W czasach przedpandemicznych, gdzie dużo częściej chadzałam z marszu na jakieś konwenty, mini-konwenty, spotkania planszówkowe itd., moją odmowę grania w konkretne tytuły brano jako wywyższanie się, a nawet pychę Tak jakbym z automatu wybierając cięższe gry miała gardzić tym, co grają w gry prostsze A powód odmowy był bardzo prozaiczny - jak już wyrwałam kilka godzin na granie, to chcę po prostu pograć w to, co lubię. A jak nie ma tego, co lubię to wolę nie grać
Sama zaczynałam przygodę z planszówkami od skoku na głęboką wodę. I tak już w sumie zostało, że preferuję cięższe gry. Ale to wcale nie oznacza, że nie gram w gry proste, bo gram i to zapewne częściej niż bym chciała . Ale też ja po prostu lubię grać dla samego grania i w sumie do każdej planszówki mogę usiąść ten jeden raz. Jak mi się spodoba to dobrze, możemy zagrać raz jeszcze, a jak nie, to też dobrze i zwyczajnie uprzejmie podziękuję i tyle.
Ja tutaj widzę jeszcze inny problem. Hejt na grę i twórców z powodu właśnie ciężkości rozgrywki (jak to maiło miejsce chociażby w przypadku Wiedźmina). Niektórym ciężko przyznać, że nie są targetem dla danej gry (bo bardzo chcieliby dostać coś innego niż jest oferowane), ale to z automu nie czyni tego produktu złem, które trzeba potępiać na lewo i prawo.
"Jego zdaniem fakt, że osoba nieznająca ani jednej reguły gry zawsze wygrywa, oznaczał, że same te zasady zawierają jakiś poważny błąd"
Maziam figurki: https://www.instagram.com/against_the_greys/
Maziam figurki: https://www.instagram.com/against_the_greys/
-
- Posty: 2592
- Rejestracja: 27 kwie 2018, 15:18
- Has thanked: 1234 times
- Been thanked: 1454 times
Re: Planszowe guilty pleasures
Ciekawe co piszecie, bo mi growe Guilty Pleasure wcale się nie kojarzy z grą łatwą i prostą ale raczej z, hmm... słabo zaprojektowaną i niemądrą a mimo to na jakimś tam poziomie dającą frajdę. Dlatego dałem Blood Bowl - grę całkowicie głupawą, losową i zarazem z podręcznikiem na 50 stron. Samo fabularne założenie gry doskonale odzwierciedla to ile w niej jest sensu a ile bezmyślnej radochy.
"Poważnemu graczowi" w życiu bym jej nie zaproponował, ale z odpowiednim nastawieniem zabawa jest przednia.
"Poważnemu graczowi" w życiu bym jej nie zaproponował, ale z odpowiednim nastawieniem zabawa jest przednia.
Lubię TĘ grę. (a nie "tą grę")
Kupiłem TĘ grę. (a nie "tą grę")
Wygrałem w TĘ grę. (a nie "tą grę")
Kupiłem TĘ grę. (a nie "tą grę")
Wygrałem w TĘ grę. (a nie "tą grę")