Planszowe guilty pleasures

Tutaj można dyskutować na tematy ogólnie związane z grami planszowymi, nie powiązane z konkretnym tytułem.
Witchma
Posty: 450
Rejestracja: 19 sty 2020, 11:25
Has thanked: 145 times
Been thanked: 85 times

Planszowe guilty pleasures

Post autor: Witchma »

Przyznaję, że nie znam osobiście wielu hardcorowych graczy, ale rozglądam się po sieciowych miejscach gromadzących miłośników planszówek i wydaje mi się, że patrzy się tam z góry na osoby lubiące nieco lżejsze tytuły. Wręcz nie wiem, czy powinnam się przyznawać, że cały wieczór zajęła mi Nova Luna lub Sagrada, bo akurat nie miałam ochoty wyciągać na stół jakiejś kobyły. Czy takie gry to już guilty pleasures, o których nie powinno się wspominać w dobrym towarzystwie?

Nie podchodzę do gier "wyczynowo", mają mi przede wszystkim sprawiać przyjemność - czasem przyjemność sprawia mi Najlepsza gra o kotach, a czasem Kanban. Nienawidzę Wsiąść do pociągu i Dixita, ale nie kpię z miłośników tych gier.

Czy faktycznie w środowisku wyczuwa się takie podziały, czy moje wrażenie jest mylne?
Fojtu
Posty: 3396
Rejestracja: 10 maja 2014, 14:02
Has thanked: 561 times
Been thanked: 1266 times

Re: Planszowe guilty pleasures

Post autor: Fojtu »

Na pewno taki podział jest (hardcore vs casula), ja osobiście lubię gry bardzo ciężkie, ale gram też w gry lekkie. Do pewnych gier po prostu nie siadam, jeżeli ktoś bardzo mnie nie poprosi (np. Wingspan czy Everdell). Ale jest to kwestia tego, że te gry są złe, tylko tego, że te gry nie są dla mnie. Nie lubię gier długich, które mają duży element losowy i tyle.

Jeżeli gra jest dość krótka i daje trochę frajdy (jak np. Najlepsza gra o kotach), to nie mam nic przeciwko pyknięcia takiej partyjki. Tak samo inne relatywnie proste (i często losowe) gry, które trwają 30-40 minut. Sam mam w kolekcji takich gier dość sporo. Jakby trwały one 2h to bym na pewno w nie nie zagrał.

Gracz znający więcej gier będzie naturalnie raczej bardziej wybredny. Osobiście nie nazwałbym tego guilty pleasures, to po prostu gry, które spełniają u mnie pewne wymagania, ale się z nich specjalnie nie wyłamują.
benek12345
Posty: 54
Rejestracja: 17 maja 2020, 16:06
Has thanked: 6 times
Been thanked: 17 times

Re: Planszowe guilty pleasures

Post autor: benek12345 »

Ogólnie wśród planszówek nie ma tzw. guilty pleasures.
No może z małymi wyjątkami
Spoiler:
rdbeni0
Posty: 402
Rejestracja: 19 sty 2020, 00:06
Has thanked: 65 times
Been thanked: 72 times

Re: Planszowe guilty pleasures

Post autor: rdbeni0 »

chodzi też o to, że w prostsze gry znacznie łatwiej zagrać, bo można szybko w nie wciągnąć "nieplanszówkowych" znajomych. A wiec jak się umawiać, z jakimiś hardcorowymi graczami, to raczej na cięższe tytuły - i korzystać z okazji, że akurat spotkało się kilku "mózgowców" przy stole.

Generalnie jak wygląda sprawa z trudną grą?

0 ) na początku trzeba mieć miejsce na półce, a im większa gra tym cięższe i grubsze pudło... nie mówiąc już o dodatkach
1 ) następnie trzeba przeanalizować recenzje, przeczytać czy dana gra nam pasuje, sprawdzić rynek i jak jest z dostępnością
2 ) później kupić, nierzadko wygrać jakąś licytację, odebrać w paczkomacie, wydać kilkaset zł, a czasami trzeba odesłać bo czegoś brakuje lub jest zły stan i trzeba czekać na dosłanie elementów
3 ) przeczytać instrukcję, nauczyć się w nią grać, oglądnąć gameplaye, samemu zagrać z symulowanymi przeciwnikami
4 ) przeanalizować miejsce i setup! czy stół wystarczy, czy gramy na podłodze? czy jest miejsce? a ile trwa rozłożenie i setup danej gry?
5 ) później często pojawia się potrzeba dołożenia czegoś, np. insertów, dodatków, jakiś segregatorów, figurek, koszulek na karty - i trzeba znowu kupić/zrobić, poczekać, zmierzyć, pomalować figurki...
6 ) a na sam koniec podejścia do tejże trudnej gry trzeba w końcu znaleźć kogoś kto z nami w to zagra, a najlepiej kilka osób (a im gra trudniejsza i im więcej osób, tym ciężej to osiągnąć)
7 ) po pierwszych 1-3 rozgrywkach mamy tzw. korektę, bo pewnie uczymy się dalej zasad, patrzymy na pewne nieścisłości, niejasności, szukamy dodatkowych informacji w necie
8 ) po 3 grach +... IMHO dopiero w tym punkcie pojawia się właściwy fun z gry, czyli trzeba dużo warunków spełnić aby tutaj dojść!

Natomiast gdy gramy w gry prostsze, to nie przechodzimy tych etapów i stoimy w miejscu. Osobiście lubię grać także w gry proste, ale docelowo mam ochotę przejść to 8 etapów.

Tak więc mam wrażenie, że ludzie którzy lubią trudne gry to po prostu chcą osiągnąć te etapy, przejsć przez nie, BO wiedzą że na samym końcu jest potęzna gratyfikacja związana z ograniem danego - ciężkiego - tytułu. Granie w lekkie gry nie daje jednak takiej gratyfikacji.
Cyel
Posty: 2592
Rejestracja: 27 kwie 2018, 15:18
Has thanked: 1234 times
Been thanked: 1454 times

Re: Planszowe guilty pleasures

Post autor: Cyel »

U mnie chyba Blood Bowl. Bogowie, jaka ta gra jest przestarzała i durna :D

Niektórym znajomym to nawet nie proponuję bo wiem, że patrzyliby na mnie z politowaniem ;)
Lubię grę. (a nie "tą grę")
Kupiłem grę. (a nie "tą grę")
Wygrałem w grę. (a nie "tą grę")
Awatar użytkownika
Neoptolemos
Posty: 1973
Rejestracja: 09 sty 2014, 18:30
Has thanked: 192 times
Been thanked: 871 times

Re: Planszowe guilty pleasures

Post autor: Neoptolemos »

Jest bardzo głośna grupa "prawdziwych graczy", którzy gardzą Talismanem i Osadnikami z Catanu i uważają, że to świadczy o ich zaawansowaniu (graczy, nie Osadników). Niestety głównie świadczy to o buractwie ;) zresztą określanie Monopoly i Chińczyka jako przeczących definicji gier również jest bzdurą - jakkolwiek losowe, spełniają wszystkie możliwe definicje gier planszowych, włącznie z (ograniczoną - ale jednak) decyzyjnością. Tak naprawdę z popularnych gier planszowych i karcianych najwięcej można mieć zarzutów do Węży i Drabin lub Wojny - ponieważ w nich decyzyjność nie jest nawet mikroskopijna; po prostu jej nie ma. Ale to temat na inną dyskusję.

Osobiście jako planszowe guilty pleasures określam gry, w których dostrzegam duże wady, ale wciąż uwielbiam grać. Dla mnie takimi przykładami są:
- Dice Masters: jedna z gier z mojego top3, a jednocześnie przykład, jak nie wydawać karcianek turniejowych. Balans kart o kolejnych setów leży, pojawia się mnóstwo kart OP i jeszcze więcej makulatury - i to tak serio makulatury, a nie "kart dobrych do innej talii". Tym niemniej sama mechanika jest sztosem
- Zewnętrzne Rubieże: kolejna gra, która mechanicznie nie powala, z uwagi na ograniczoną pulę kart jest powtarzalna (teoretycznie grzech śmiertelny w przygodówce), do tego momentami bardzo losowa. Tym niemniej mam już na koncie kilkanaście partii i zawsze świetnie się bawię.
- Świat Dysku: Wiedźmy. Chyba znakomita większość graczy twierdzi, że ta gra jest bardzo losowa i po prostu kiepska - a ja nie mogę się nie zgodzić, a jednocześnie bardzo ją lubię i traktuję jako takiego "mojego" Chińczyka - leciutką turlankę niespecjalnie angażującą mózg.

Pewnie jeszcze coś bym znalazł, ale te gry mi wpadły w oko od razu. Natomiast co do tego, czy wypada lubić proste gry, pisałem tutaj - zapraszam ;)
Game developer w Lucky Duck Games
Autor bloga Karta - stół!
Redaktor Board Times
Awatar użytkownika
Deem
Posty: 1221
Rejestracja: 23 mar 2005, 01:50
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 397 times
Been thanked: 267 times

Re: Planszowe guilty pleasures

Post autor: Deem »

Jest grupa graczy, którzy lubią gry cięższe. Naturalne jest, że chcą, aby ich segment rynku się powiększał i nie ma w nich wielkiego zajarania tym, że zamiast kolejnego Kanbana wychodzi kolejny Catan. Nazywanie tego "buractwem" jest świadectwem braku kultury i jakiegoś dziwnego kompleksu (tym bardziej, że powtarza się w różnych wątkach tego forum). Nie wiem czy nazywają się "prawdziwymi graczami", sam nigdy nie spotkałem się z tym, żeby ktoś napisał tak o sobie w kontraście do osób grających w lżejsze tytuły. To, że osobiście nie cenię (bo słowo "gardzę" użyte w kontekście gier zakrawa na jakąś parodię) Talizmana czy Catana, nie znaczy, że nie cenię czy nie szanuję osób, które w nie grają. Nie każdy ma chęć / czas / zaangażowanie, aby rozkminiać przysłowiowe 40 stron instrukcji, podobnie jak nie każdy czuje przyjemne mrowienie w mózgu, gdy gra np. w Splendor. Ani w jednym ani w drugim nie ma żadnej elitarności, a naturalna segmentacja rynku. Kiedy wdajemy się w forumowe przepychanki w stylu "bo ta gra mogłaby być cięższa / lżejsza" nie mówimy "jesteś bufonem (bo lubisz cięższe gry) / jesteś idiotą (bo grasz w lżejsze)" tylko "chciałbym, żeby ten tytuł był w moim segmencie, bo dzięki temu jest szansa, że w niego zagram / spodoba mi się".
Immanentnie abstrahując od transcendentalnych dywagacji, w kierunku pejoratywnych aczkolwiek konstruktywnych rekapitulacji, dochodzimy do konkluzji, że ewenement jest ewidentnym paradoksem.
Awatar użytkownika
Neoptolemos
Posty: 1973
Rejestracja: 09 sty 2014, 18:30
Has thanked: 192 times
Been thanked: 871 times

Re: Planszowe guilty pleasures

Post autor: Neoptolemos »

Ależ jak najbardziej! Ale nie mówię o osobach, których po prostu nie rajcuje granie w Splendor czy Osadników, a raczej o tych, którzy muszą zawsze wtrącić w kontekście w/w gier, że "jak to się może komuś podobać" czy "lepiej zagraj w Gloomhaven, zamiast tracić czas na takie badziewie". Zwłaszcza w grupach planszówkowych na fb jest to nagminne.

Można czegoś nie lubić, ale nie trzeba wszędzie o tym trąbić.
Game developer w Lucky Duck Games
Autor bloga Karta - stół!
Redaktor Board Times
gogovsky
Posty: 2260
Rejestracja: 25 sty 2018, 23:48
Has thanked: 470 times
Been thanked: 518 times

Re: Planszowe guilty pleasures

Post autor: gogovsky »

Śmieszki heheszki z talismana czy osadników zawsze na propsie.
Firma Rebel niech się zajmie wydaniem gry Domek, bo tylko do tego się nadaje.
Witchma
Posty: 450
Rejestracja: 19 sty 2020, 11:25
Has thanked: 145 times
Been thanked: 85 times

Re: Planszowe guilty pleasures

Post autor: Witchma »

Neoptolemos pisze: 28 cze 2021, 15:15 Ależ jak najbardziej! Ale nie mówię o osobach, których po prostu nie rajcuje granie w Splendor czy Osadników, a raczej o tych, którzy muszą zawsze wtrącić w kontekście w/w gier, że "jak to się może komuś podobać" czy "lepiej zagraj w Gloomhaven, zamiast tracić czas na takie badziewie". Zwłaszcza w grupach planszówkowych na fb jest to nagminne.
Właśnie, czyli to nie tylko moje wrażenie :)
Awatar użytkownika
eveni
Posty: 1603
Rejestracja: 08 lip 2019, 15:24
Has thanked: 637 times
Been thanked: 550 times

Re: Planszowe guilty pleasures

Post autor: eveni »

Witchma pisze: 28 cze 2021, 20:34 Właśnie, czyli to nie tylko moje wrażenie :)
Nie tylko Twoje, też nie raz to zauważyłam.
Długo miałam problem napisać coś na forum, bo "o matko! tylko się zbłaźnię" lub "kogo może interesować moją Gra Miesiąca, nie grałam w nic ciężkiego/ambitnego/itd".
Awatar użytkownika
raj
Administrator
Posty: 5217
Rejestracja: 01 lis 2006, 11:22
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 278 times
Been thanked: 899 times
Kontakt:

Re: Planszowe guilty pleasures

Post autor: raj »

Ujmę to tak. Każdy ma prawo grać w takie planszówki jakie lubi, nawet jeżeli to monopoly. Jeżeli ktoś z tego powodu będzie tę osobę obrażał, to godnym pogardy jest obrażający a nie obrażany.
"Jest to gra planszowa. Każdy gracz ma planszę i lutuje nią przeciwnika." - cytat za "7 krasnoludków - historia prawdziwa."

Szukajcie recenzji planszówek na GamesFanatic.pl
Awatar użytkownika
hipcio_stg
Posty: 1804
Rejestracja: 07 gru 2016, 16:30
Has thanked: 78 times
Been thanked: 337 times

Re: Planszowe guilty pleasures

Post autor: hipcio_stg »

Każdy ma tam swoje preferencje. Czasami moje wtykają kij w mrowisko, bo np. wolę zagrać w Splendor niż w Chaos w Starym Świecie. Dla mnie Chaos jest kiepski i tyle. Inni by za niego wątrobę sprzedali na targu w Tajlandii. Generalnie to nie siadam z przyjemnością do większości ameri. Nawet tych najładniejszych. Sam plastik nie podparty mechaniką dla mnie nic nie znaczy. Jak to mawia mój znajomy jestem spod znaku spoconego księgowego dwie minuty po grze. Lubię grać, lubię wygrywać. Nie lubię przegrywać wiedząc, że nie zrobiłem nic by zmniejszyć swoje szanse a i tak nic z tego nie wyszło. Opowieści to mogę szukać w książkach a nie w grach. :D

Mam w kolekcji gry prostsze głównie po to, aby móc z każdym w coś zagrać.

Wyjątkowa gra przy której dobrze się bawię, a nie jest na punkty to Posiadłość Szaleństwa. Po prostu ma to coś.
Awatar użytkownika
Brylantino
Posty: 1381
Rejestracja: 19 lut 2013, 22:30
Lokalizacja: Kraków
Been thanked: 191 times

Re: Planszowe guilty pleasures

Post autor: Brylantino »

Uno na home-rulesach FTW!
Awatar użytkownika
polwac
Posty: 2577
Rejestracja: 09 mar 2017, 19:50
Lokalizacja: Rzeszów
Has thanked: 1171 times
Been thanked: 461 times

Re: Planszowe guilty pleasures

Post autor: polwac »

Ja wychodzę z założenia, że gry u mnie na półce muszą być zbilansowane.
Od lekkich po ciężkie, od szybkich po nieco dłuższe, od euro do szybkich i lekkich ameri, od solo do imprezówek.

Jeszcze mi się nie zdarzyło, żebym dla jakiejś konkretnej osoby/osób, która mnie odwiedza nie miał jak dobrać gry, która by się spodobała :)
Paweł
"Jedyny sposób, aby zwyciężyć w kłótni, to unikać jej." - Dale Carnegie
Awatar użytkownika
_Berenice_
Posty: 766
Rejestracja: 17 lis 2012, 14:36
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 62 times
Been thanked: 479 times

Re: Planszowe guilty pleasures

Post autor: _Berenice_ »

Delikatnie włożę kij w mrowisko :wink: Niekiedy mam wrażenie, że osoby, które preferują lżejsze tytuły same nakręcają się w myśleniu pt. "Och oni na pewno uważają mnie za gorszego, oni już nie grają w takie rzeczy i będą na mnie dziwnie patrzeć" itd. Jakby sami umieszczali się na jakimś określonym, "gorszym" etapie planszówkowego rozwoju. I bardzo wiele zwykłych zachowań interpretują jako atak.

A taka drabinka rozwoju nie istnieje. Od początku gram w określenie tytuły (ciężkie eurasy), co potem uległo "rozszerzeniu" dzięki nowo poznanym gatunkom (gry wojenne, dedukcyjne i legacy). W czasach przedpandemicznych, gdzie dużo częściej chadzałam z marszu na jakieś konwenty, mini-konwenty, spotkania planszówkowe itd., moją odmowę grania w konkretne tytuły brano jako wywyższanie się, a nawet pychę :wink: Tak jakbym z automatu wybierając cięższe gry miała gardzić tym, co grają w gry prostsze :roll: A powód odmowy był bardzo prozaiczny - jak już wyrwałam kilka godzin na granie, to chcę po prostu pograć w to, co lubię. A jak nie ma tego, co lubię to wolę nie grać :wink:
Moja kolekcja

Planszówkowy PKS - gdzie planszówki kupujemy sami, a wy decydujecie, czy również chcecie wydać na nie swoje pieniądze!

ZnadPlanszy.pl - zapraszamy też do naszego bloga, gdzie także dzieją się różniste rzeczy :>
Awatar użytkownika
Fyei
Posty: 398
Rejestracja: 13 lut 2018, 11:49
Lokalizacja: Wrocław
Has thanked: 61 times
Been thanked: 170 times

Re: Planszowe guilty pleasures

Post autor: Fyei »

raj pisze: 29 cze 2021, 06:03 Ujmę to tak. Każdy ma prawo grać w takie planszówki jakie lubi, nawet jeżeli to monopoly. Jeżeli ktoś z tego powodu będzie tę osobę obrażał, to godnym pogardy jest obrażający a nie obrażany.
Dokładnie to samo przyszło mi na myśl po przeczytaniu pierwszego wpisu. Planszówki to hobby rozległe, w którym znalazły swoje miejsce zarówno gry dla dzieci i rodzinne, jak i kobyły i to i pod względem ciężkości rozgrywki, jak i zajmowanego miejsca ;). I w tej różnorodności nie ma nic godnego potępienia.
_Berenice_ pisze: 29 cze 2021, 11:50 Delikatnie włożę kij w mrowisko :wink: Niekiedy mam wrażenie, że osoby, które preferują lżejsze tytuły same nakręcają się w myśleniu pt. "Och oni na pewno uważają mnie za gorszego, oni już nie grają w takie rzeczy i będą na mnie dziwnie patrzeć" itd. Jakby sami umieszczali się na jakimś określonym, "gorszym" etapie planszówkowego rozwoju. I bardzo wiele zwykłych zachowań interpretują jako atak.

A taka drabinka rozwoju nie istnieje. Od początku gram w określenie tytuły (ciężkie eurasy), co potem uległo "rozszerzeniu" dzięki nowo poznanym gatunkom (gry wojenne, dedukcyjne i legacy). W czasach przedpandemicznych, gdzie dużo częściej chadzałam z marszu na jakieś konwenty, mini-konwenty, spotkania planszówkowe itd., moją odmowę grania w konkretne tytuły brano jako wywyższanie się, a nawet pychę :wink: Tak jakbym z automatu wybierając cięższe gry miała gardzić tym, co grają w gry prostsze :roll: A powód odmowy był bardzo prozaiczny - jak już wyrwałam kilka godzin na granie, to chcę po prostu pograć w to, co lubię. A jak nie ma tego, co lubię to wolę nie grać :wink:
Cóż, to tutaj moim zdaniem, problem leży w tych osobach i ich braku pewności siebie, a nie w środowisku. Proste. To, że ktoś preferuje prostsze formy rozrywki czy metody spędzania wolnego czasu, nie czyni z tej osoby, kogoś gorszego od nas samych. Ale to trzeba zwyczajnie zrozumieć.

Sama zaczynałam przygodę z planszówkami od skoku na głęboką wodę. I tak już w sumie zostało, że preferuję cięższe gry. Ale to wcale nie oznacza, że nie gram w gry proste, bo gram i to zapewne częściej niż bym chciała :D. Ale też ja po prostu lubię grać dla samego grania i w sumie do każdej planszówki mogę usiąść ten jeden raz. Jak mi się spodoba to dobrze, możemy zagrać raz jeszcze, a jak nie, to też dobrze i zwyczajnie uprzejmie podziękuję i tyle.

Ja tutaj widzę jeszcze inny problem. Hejt na grę i twórców z powodu właśnie ciężkości rozgrywki (jak to maiło miejsce chociażby w przypadku Wiedźmina). Niektórym ciężko przyznać, że nie są targetem dla danej gry (bo bardzo chcieliby dostać coś innego niż jest oferowane), ale to z automu nie czyni tego produktu złem, które trzeba potępiać na lewo i prawo.
"Jego zdaniem fakt, że osoba nieznająca ani jednej reguły gry zawsze wygrywa, oznaczał, że same te zasady zawierają jakiś poważny błąd"

Maziam figurki: https://www.instagram.com/against_the_greys/
Awatar użytkownika
poooq
Posty: 1241
Rejestracja: 28 lut 2009, 22:04
Lokalizacja: Warszawa Wesoła
Has thanked: 134 times
Been thanked: 61 times

Re: Planszowe guilty pleasures

Post autor: poooq »

Viticulture bez Toskanii.
Po co piać, gdy można grać?
Odkrycie roku 2019: nie każdego interesuje moje zdanie.
Cyel
Posty: 2592
Rejestracja: 27 kwie 2018, 15:18
Has thanked: 1234 times
Been thanked: 1454 times

Re: Planszowe guilty pleasures

Post autor: Cyel »

Ciekawe co piszecie, bo mi growe Guilty Pleasure wcale się nie kojarzy z grą łatwą i prostą ale raczej z, hmm... słabo zaprojektowaną i niemądrą a mimo to na jakimś tam poziomie dającą frajdę. Dlatego dałem Blood Bowl - grę całkowicie głupawą, losową i zarazem z podręcznikiem na 50 stron. Samo fabularne założenie gry doskonale odzwierciedla to ile w niej jest sensu a ile bezmyślnej radochy.

"Poważnemu graczowi" w życiu bym jej nie zaproponował, ale z odpowiednim nastawieniem zabawa jest przednia.
Lubię grę. (a nie "tą grę")
Kupiłem grę. (a nie "tą grę")
Wygrałem w grę. (a nie "tą grę")
ODPOWIEDZ