Wow, to aż tyle mamy filmowych uniwersów w planszówkach? To wymień tę swoją pierwszą 10
[/offtop]
A ja jestem ostrożnie optymistyczny. Od razu mówię, że Star Wars to nie moja bajka, ale za sandboks w tematyce SF to prawie że dałbym się pokroić. Jak ktoś chce mnie namówić na granie, a ja kompletnie nie mam na to ochoty, to wystarczy, że powie "a może Firefly?" (ewentualnie "a może BSG", ale to już nie sandboks).
Uniwersum Gwiezdnych Wojen uważam za infantylne jak to tylko możliwe. Roboty, lasery, statki kosmiczne i - niewiadomo po co - magia ("moc"). Ta moc, to jest najgorsze o mogło się przytrafić tej sadze. Gardzę nią i ją opluwam, a jak to kogoś szokuje, to niech mnie udusi na odległość
ALE!
Przy sandboksie, bajeczki typu "moc", będą zmarginalizowane. Jeśli mamy dostać rasowy "pick up and deliver", to najbardziej będą się dla nas liczyć parametry statku. Jasne, do pewnego stopnia te parametry będzie pewnie tworzyć zwerbowana załoga, ale równie dobrze może to być gra samotnym pilotem z odpowiednimi upgrade`ami statku (Sokół Millenium i jego niezliczone przeróbki się kłaniają). Odpicowany Tie Fighter jako statek do pościgu za przemytnikami? Czemu nie, mogę w to wejść.
Jeśli gra już się ukaże i będzie dobra i ją kupię, to mam nadzieję, że uda mi się zaokrętować na pokład do jakiegoś imperialnego weterana. Będę sobie latał i kopał tyłki zapchlonych rebeliantów, któzy za nic mają porządek w galaktyce.