Nie jestem żadnym autorytetem, ale byłem "tym dzieckiem, które strasznie nie lubi przegrywać". Moi rodzice znaleźli na mnie sposób - Zrozumieli, że każdą porażkę, dziecko odbiera szalenie personalnie, a to z kolei powoduje zaniżenie samooceny i w efekcie... Rezygnację i wycofanie. Rodzice długo rozkminiali i każde z nich znalazło na to inne rozwiązanie.
Tata wpadł na pomysł grania w drużynach. Dzięki niemu zrozumiałem, że będąc w drużynie gramy razem. I czasami cały team przegrywa. Zrozumiałem wtedy jako dzieciak, że tak się czasami zdarza. Będąc jednak w drużynie nie odbierałem tego personalnie. Nie czułem się, że "jestem beznadziejny i do niczego się nie nadaje". A niestety dzieci tak właśnie o sobie myślą, jeżeli odnoszą porażkę. Zawsze obwiniają na pierwszym miejscu siebie, a na drugim - grę. Nigdy nie przychodzi im do głowy, że ktoś z nimi wygrał, bo był lepszy. Nie. "To ja byłem beznadziejny, a gra jest głupia". Dlatego grając w drużynie można nauczyć się i zrozumieć, że za porażką stoi dużo więcej zależności.
Kolejną sprawą jest... Brak rywalizacji. I nad tym pracowała moja mama. Była prekursorką gier RPG, zanim się jeszcze pojawiły na polskim rynku.
![Laughing :lol:](./images/smilies/icon_lol.gif)
Bez kostek, bez statystyk, wcielaliśmy się w role i przeżywaliśmy przygody. To była nasza gra. Gra wyobraźni. Mama snuła opowieści, a my na nie reagowaliśmy. To też pozwala dziecku zrozumieć, że może być w czymś dobry, ale jednocześnie czasami może nie poradzić sobie z wielkim smokiem, na którego pokonanie nie jest jest jeszcze gotowy. Później wyszła Magia i Miecz i okazało się, że można grać dla przeżywania samych przygód. Rywalizacja gdzieś tam z tyłu głowy jest, ale gra się przede wszystkim dla historii i epickich momentów. A porażka może być... Zabawna.
A jak się to ma do współczesnych planszówek?
Proste - gry kooperacyjne i gry Ameri. Spróbujcie w tą stronę. Jest na rynku mnóstwo świetnych kooperacji, gdzie wszyscy grają przeciwko grze. Przeżywa się to wszystko się razem, grupowo, razem celebruje się zwycięstwa. A dzięki "grupowej przegranej" dzieciakowi będzie łatwiej zaakceptować porażkę i zrozumie, że ponoszenie porażek jest częścią grania w gry. Że o życiu nawet nie wspomnę.
Dlatego, Karolu - graj z synkiem w ko-opy! Grajcie w Ameri, gdzie jest też czynnik losowy i porażka mniej jest zależna od umiejętności. Na rywalizację, euro i bezlitosny bój do ostatniej kropli krwi - przyjdzie jeszcze czas.
BOLLO pisze: ↑15 lip 2020, 07:48
No nic jak to pisaliście trzeba zagryźć zęby i może mu przejdzie z wiekiem.
Mi przeszło. Więc jest nadzieja!
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)