I u mnie na stole pojawiła się Karczma. Nawet już parę razy, bo pięć - wszystkie grane z drugą połówką. Z racji, że luba jeszcze w jakikolwiek deck-building nie grała, więc idea była jej obca, postanowiłem powoli wprowadzać wszystko. Zaczynając od samego modułu pierwszego i potem dalej i dalej. Ostatnie dwie gry zagraliśmy ze wszystkim. I nikogo nie zaskoczy, skoro zagraliśmy 5 razy (i to w jakieś dwa tygodnie), że gra się spodobała.
Sam moduł pierwszy jest całkiem banalny, ale nie znając reszty i tak grało się przyjemnie. Po wszystkim stwierdziliśmy, że fajna gra i zobaczymy jak będzie dalej. Jakieś kości się co prawda zmarnowało, wyniki zbyt szałowe nie były, niemniej przyjemnie się mieliło te karty.
Moduł drugi wprowadziliśmy dzień później i zaskoczyło jeszcze lepiej. Niby mały dodatek, sznapsów też bez wielkich liczb, ale coś się ruszyło. Po wszystkim stwierdziliśmy, że fajnie fajnie, gra nam się podoba.
Moduł trzeci dodaje jeszcze więcej - bardziej trzeba patrzeć się na zbalansowane zdobywanie piwa i dukatów, a i można się całkiem fajnie rozbujać z poruszaniem po torze sławy na bardach. I więcej możliwości usuwania kiepskich kart startowych z talii też bardzo in plus.
Moduł czwarty wprowadziliśmy w tym samym momencie, co piąty, bo uznaliśmy, że to już taka drobnostka, że nie ma co. Niemniej asymetryczny (lub też symetryczny, jeśli oboje wybierzemy to samo, ale przynajmniej start jest ciekawszy) to fajna sprawa i mi się bardzo podoba. Ciekawa decyzja na początek, która od razu może determinować dalsze poczynania. Szkoda aż, że tych kart jest tak mało.
No i moduł piąty, który ostatecznie dopełnia grę. Więcej możliwości na zdobywanie szlachciców, więcej bonusów, a robi się i tak to samo - tylko nieco więcej trzeba pomyśleć nad zdobywaniem gości. Fajna rzecz - nie tak fajna, jak tor sławy z modułu trzeciego.
Niemniej mając już doświadczenie całej gry śmiem w mojej skromnej opinii twierdzić, że to bardzo dobra gra jest. W miarę lekka, ale z wszystkimi modułami jest całkiem sporo rzeczy do przemyślenia. O losowości nawet pisać nie będę, bo ta gra jest nią całkiem wypełniona. Ale nie przeszkadza to w żadnym razie - wszystkim zazwyczaj dostaje się po łapkach tak samo, a jeśli ktoś ma lepiej, to trochę fart, trochę lepiej zbudowana talia.
A propos budowy własnej talii - darzę jakąś tam sympatią tę mechanikę, ale nie jestem jej wielkim fanem. Gry stricte deck-buildingowe, vide Dominion, mnie trochę nużą. Miałem jeszcze Great Western Trail i sprzedałem - ale to nie przez deck-building, który i tak odgrywa tam mechanikę poboczną. W Karczmie, przyznać muszę, bardzo mi się to podoba. Fakt, że zdobyte karty odkłada się na początek stosu - ciekawe rozwiązanie, które pozwala też przygotować się na kolejną rundę. Mielenie kart jest sympatyczne i jakoś nawet pasuje mi wybór tej mechaniki do klimatu. Którego może nie ma w tonach, ale jak na takiego lekkiego euraska jest tego całkiem sporo IMO.
Im dalej tym lepiej, więc mam nadzieję, że tak pozostanie - trochę boję się, że z czasem może być nieco zbyt powtarzalnie, ale z drugiej strony jako gra dla relaksu, gdzie trochę trzeba wysilić szare komórki, a trochę po prostu cieszyć się z mielenia kart i kombosów, powinna cały czas sprawdzać się świetnie. Synaptyczna tematyka, sympatyczna mechanika, sympatyczny wygląd - czego chcieć od takiej gry więcej?
Trochę nie wiem skąd pojawiały się tu już porównania do Grand Austria Hotel. Wiem, że draft kości, ale w GAH to jest mechanika wiodąca, gdzie kości zawsze służą konkretnemu celowi. Tutaj draft to tylko dostawka do dice placementu, gdzie kości mogą też iść na zmarnowanie (albo akcje ucieczkowe, które mimo wszystko występują w liczbie dwóch
) i wydaje mi się, że warto też iść w dywersyfikację swojej talii, żeby mieć większe szanse na wykorzystanie możliwie wszystkich wyników kości (mało realne, niemniej pomywacz + karty dla kości z trzema lub czterema oczkami już robią robotę). No i GAH to jednak półka wyżej jeśli chodzi o ciężkość rozgrywki - przy grze mózg może jeszcze nie dymi, ale potrafi czasami lekko zaskwierczeć. Karczma za to troszkę gimnastyki szarych komórek wprowadza, ale też można po prostu cieszyć się grą, mielić sobie karty i najlepiej popijać przy tym piwo
Dzisiaj też stwierdziliśmy, że gra bez wszystkich modułów musi być nudna - a jednak za pierwszym razem nam się i tak podobała. Jest parę obszarów, na których można się skupić i stosować różne podejścia. Pod tym względem zapewne minie jeszcze parę gier, zanim będę mógł stwierdzić, że wszystko już widziałem i żadna strategia mnie nie zaskoczy.
Ogólnie in plus i polecam bardzo - satysfakcjonująca rozgrywka, przy czym trzeba wiedzieć, że to lekkie i przyjemne euro, a nie optymalizacyjny mózgożer. Kombosy potrafią się kręcić, końcówka gry potrafi być szalenie satysfakcjonująca (jak np. dzisiaj, kiedy zabrakło mi jednej karty, żeby wyłożyć całą swoją talię na stół w ostatniej turze, osiągając przy czym 147 punktów i mając masę satysfakcji), chociaż czasami też może sfrustrować (jak na przykład wczoraj, kiedy postanowiłem "zresetować" dociąg gościem przy barze i w efekcie skończyłem turę z czterema kartami przed sobą). Za każdym razem jednak przyjemność jest spora. Początkowe wrażenie miałem na poziomie "mocne 7", teraz mam "yay, konkretne 8, zagrajmy jeszcze raz!".
Aż chciałoby się jeszcze jakiś dodatek do tego
Totalnie widziałbym dodatkową planszetkę z prawej, zastępującą dostawcę piwa, która wprowadzałaby mechanikę warzenia własnego piwa. Trzymam kciuki, żeby Pan Warsch na coś ciekawego pod tym kątem wpadł