Gizmoo pisze: ↑26 cze 2020, 12:32
A, że tak zmienię temat... Grał już ktoś? Ktoś może skreślić kilka słów? Opisać jakieś pierwsze wrażenia? Bo KS dostarczony był już jakiś czas temu, a na razie opinii jak na lekarstwo.
Ja grałem jeszcze w wersję KS i sprzedałem ją bardzo szybko. Przez pewien czas zachodziłem w głowę dlaczego mi nie podeszła, bo lubię dudes on the map. Albo może wydawało mi się, że lubię.
Wtedy zdałem sobie sprawę, że Mezo to w zasadzie gra licytacyjna. Mamy różne waluty - wojownicy, szamani i siła naszego bóstwa. Celem jest takie zalicytowanie, żeby uzyskać większość w odpowiednich obszarach. Licytujemy się na kilku torach - kto więcej wojowników, kto więcej szamanów, kto więcej w ogóle. Wygrana licytacja uruchamia kaskadę efektów, które można wykorzystać do wygrania kolejnych i tutaj jest tak naprawdę pole do kombinowania. Każdy z bogów ma silną jedną strategię licytacyjną i pod nią należy grać, bo inaczej raczej o zwycięstwo będzie ciężko. W trakcie kolejnych epok mamy też niby drobny rozwój, ale tutaj moce są już takie same dla wszystkich. Nie jestem przekonany, na ile są zbalansowane, zwłaszcza druga o dodawaniu siły swojego boga do wyniku licytacji, ale tutaj to akurat za mało grałem, żeby się wypowiedzieć. Pewnie niektóre strategie bardziej promują inne awanse.
NIe wiem, dlaczego tak się zjeżyłem na tę grę. Może za ten ciąg licytacji. Może za losową kolejność rozpatrywania obszarów. Może przez bardzo oczywiste strategie bogów (każdy eksploatuje jeden aspekt któregoś mechanizmu i tyle). Może dlatego, że figurki są kiepskie (nie licząc bogów). Może nawet dlatego, że figurki są wręcz zbędne, bo można by zamiast nich równie dobrze użyć kostek albo żetonów, jak np. w Ethnos, czy El Grande. Może dlatego, że miałem nadzieję na ciekawą grę o przesuwaniu jednostek na mapie w stylu Lords of Hellas, a dostałem właśnie rzeczonego Ethnosa na sterydach, który jest dla mnie mega statyczny. Przy czym mówiąc statyczny mam na myśli nie to, że stan planszy się nie zmienia, tylko że figurki się w zasadzie nie ruszają :D Może za trochę niedorobione grafiki i typografię. Może jeszcze za to, że wydaje się być o jedną epokę za długi. Suma summarum - wolę się bawić przy czymś innym.
Ale jeśli komuś odpowiada przepychanka na planszy polegająca na dostawianiu pionków, w której strategia jest od początku oczywista i podyktowana wyborem bóstwa i jego mocy specjalnych, to Mezo mu podejdzie. Bo interakcja jest spora, a gra odbywa się tyle na planszy, co ponad nią. Ja po zetknięciu z Mezo stwierdziłem, że jednak za tego rodzaju area control aż tak bardzo nie przepadam, jestem bardziej fanem gier wojennych, gdzie o terytorium myśli się jako o czymś do zdobycia i utrzymania, a nie o zwykłym hit & run. Może dlatego też nie jestem fanem Kemeta, a podoba mi się LoH i Feudum. Polecam fanom licytacji i pokera.