"Drugie życie" gry

Tutaj można dyskutować na tematy ogólnie związane z grami planszowymi, nie powiązane z konkretnym tytułem.
Awatar użytkownika
cactusse
Posty: 482
Rejestracja: 10 sty 2012, 15:50
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 407 times
Been thanked: 338 times

"Drugie życie" gry

Post autor: cactusse »

Wczoraj przypadkowo znalazłem "Łowców Skarbów" z Queens Games na swojej komórce. Fizyczny egzemplarz kupiłem kiedyś przez ciekawość na wyprzedaży, po jeden sześcio-osobowej partii trafił na półkę zapomnienia, bo mi nawet się podobał ale innym mniej ("bez sensu, przecież ten co wylosuję kartę "1" zawsze wygra !!").
Po kilkudziesięciu komputerowych rozgrywkach (dłuuuga noc ;-) ) stwierdziłem jednak, że gra jest super i idealnie sprawdza się dla czterech graczy.

Z ciekawości, sprawdziłem, co jeszcze znacząco zyskało w moich oczach po nawalaniu się z botami lub przez sieć, i jest tego trochę :
- Through the Ages (teraz wiem co znaczy granie pod specyficznego lidera)
- Tigris & Euphrates (teraz rozumiem, jak można komuś rozwalić pół królestwa)
- Ticket to Ride (to nie jest przyjazna i rodzinna gra)
- Kingdom Builder (to wcale nie jest takie losowe)
- Small World (rewelacja na dwie osoby)
- Race for the Galaxy (ta ikonografia jest naprawdę dziełem geniuszu)
- Blue Moon (to nie jest zwykła gra w wojnę)
...i jeszcze Jaipur, Lost Cities, Imperial Settlers Dice Game, Onirim, Star Realms, Splendor, Tides of Time, Dragonheart i Seasons.

I teraz nie wiem, czy to kwestia tego, że mogę zagrać kiedy chcę i bez negocjacji tytułu z współgraczami, czy też wszystkie te gry mają ukryte walory, które wychodzą dopiero przy częstym graniu ?

Przypomniał mi się też eksperyment, który dawno temu przeprowadziłem z kolegą, gdy kolekcja zaczęła wymykać się z pod kontroli i paradoksalnie wybór gry zrobił się trudniejszy. Oprócz tego, że grę wybieraliśmy losowo z uzgodnionej puli, to zawsze graliśmy w nią dwa razy pod rząd, nawet gdy pierwsza rozgrywka była wyjątkowo mało przyjemna.
I tym sposobem okazało się, że gry na które normalnie nie spojrzałbym drugi raz, lub w pamięci miałem ich kiepski odbiór, leciały na półkę "zagram w to chętnie jeszcze raz". I tak trafiło tam chociażby Urban Sprawl, Rialto, Memoir 44, Castle of All Seasons, King of Siam, Last Will, Glen More, Puerto Rico (wariant na dwie osoby świetnie się sprawdzał), Thunderstone, Luna czy Pax Porfiriana.

Ktoś miał podobnie ? ;-)
Awatar użytkownika
PytonZCatanu
Posty: 4567
Rejestracja: 23 mar 2017, 13:53
Has thanked: 1703 times
Been thanked: 2145 times

Re: "Drugie życie" gry

Post autor: PytonZCatanu »

W trakcie pandemii sporo grałem przez sieć. Tak poznałem Rój, który szybko awansował do TOP10 oraz rozegrałem 30 partii w Zamki Burgundii, w które już kiedyś grałem raz na żywo, ale ze 3 lata temu i myślałem sobie, że są po prostu ok. Po tych 30 partiach Zamki stały się moim numerem 3.

Nie aż tak, ale jednak zyskało w moich oczach Puerto Rico.

Także całkowicie zgadzam się z postawioną tezą. Zalew nowości powoduje, że wymagamy od gier zachwytu od pierwszej partii, tymczasem w wielu tytułach mieso trzeba odkryć. Obecnie zrobiłem sobie listę gier na BGA (lub yucata), w które grałem, ale mam mgliste wspomnienie 1-2 partii sprzed lat i koniecznie chce im dać szansę jeszcze raz (m. in. takie klasyki jak Troyes, Caylus czy Race for the galaxy).
Awatar użytkownika
Markus
Posty: 2466
Rejestracja: 04 mar 2005, 00:35
Lokalizacja: Gdańsk
Has thanked: 573 times
Been thanked: 279 times

Re: "Drugie życie" gry

Post autor: Markus »

Panowie - Podążacie dobrym tropem :D
W moim przypadku ponownym odkryciem było TROYES, po premierze gry skreśliłem ją i nie wiedziałem co w niej ludzie lubią.
Teraz tę grę uwielbiam.

Przyczyny tego stanu rzeczy można upatrywać w większym doświadczeniu planszowym oraz w zmianie postrzegania wielu spraw wraz z upływem lat (moich 😀)
Awatar użytkownika
PytonZCatanu
Posty: 4567
Rejestracja: 23 mar 2017, 13:53
Has thanked: 1703 times
Been thanked: 2145 times

Re: "Drugie życie" gry

Post autor: PytonZCatanu »

cactusse pisze: 09 paź 2020, 14:36
- Tigris & Euphrates (teraz rozumiem, jak można komuś rozwalić pół królestwa)
Gdzie grywasz online w Tygrysa? Znam, bardzo lubię, ale nie widziałem go na internecie. Chętnie zagram :)
feniks_ciapek
Posty: 2308
Rejestracja: 09 lut 2018, 11:14
Has thanked: 1614 times
Been thanked: 941 times

Re: "Drugie życie" gry

Post autor: feniks_ciapek »

Ja ostatnio przeprosiłem się z Pendragonem z GMT (seria COIN). Jednak nie jest to aż taka zła i aż tak losowa gra, jak mi się na początku wydawało. Jest po prostu trudna i pierwsze 2 rozgrywki przeznaczyłbym na jej "rozpoznanie", żeby wiedzieć dokładnie, kto jak i kiedy może wygrać oraz czy aby na pewno wszystkie zasady są uwzględnione. Bo dopiero wtedy wiadomo, czy właśnie nie trzeba koniecznie zablokować komuś możliwość zagrania jakiejś karty itp.
Elemenek
Posty: 375
Rejestracja: 27 wrz 2016, 16:29
Lokalizacja: Cracovia
Has thanked: 31 times
Been thanked: 107 times

Re: "Drugie życie" gry

Post autor: Elemenek »

Moim zdaniem do niektorych gier trzeba "dorosnac". Pamietam jak moje umiejetnosci ogarniania instrukcji i mechanik gry na samym poczatku byly dosc mizerne (wiadomo poczatkujacy gracz). Odbilem sie tak od Cywilizacji. Byla najzwyczajniej w swiecie trudna. Za bardzo trudna.
To jest zrozumiale ze nie mozna od razu siadac do Twilling Imperium (chociaz moja druga gra byl Robinson Crusoe i jakos te zasady byly dla mnie przejrzyste i zrozumiale lecz poswiecilem na to sporo czasu i bylem bardzo nakrecony na ta gre).

Drugim aspektem jest klimat. Kiedys obojetnie patrzylem na gry spod znaku Arkham Files. Pewnego dnia jakos z nudow przeczytalem zbior opowiadan Lovecrafta i dzis rozumiem ten fenomen. Jestem wielkim fanem przedwiecznych i naprawde w EH itp grach przezywam swietna przygode ktora rozumiem i doceniam.

Podobnie mialem z mechanika. Swego czasu grywalem glownie w gry euro i jakos nie mialem ochoty turlac kostkami i bawic sie w D&D. Z czasem zapal na myslenie nad tym czy owce zmienic na drewno a drewno na mlyn zmala, a pojawila sie chec przezycia przygody. Mechanika poszla na drugi plan a zabawa stala sie glownym celem. Taka lekka, prosta (ale nie prostacka) rzucam kostka i ja go tne, a kolega wali z axa bo jest wojownikiem.

Mysle ze zmienne podejscie do gier zalezy od wielu czynnikow. Doswiadczenie z grami, chec zaglebienia sie w jakas mechanike, przesyt jednym typem itp. To wszystko jest indywidualne. Nauczylo mnie jednak to tego ze cos co mi sie dzis nie podoba i nie chetnie do tego siadam, moze za jakis czas stac sie moim topem. Procz wiadomych gier w ktore grajac juz pierwszy raz wiem ze jest to porazka i nie tego oczekuje od planszowki.
Cyel
Posty: 2598
Rejestracja: 27 kwie 2018, 15:18
Has thanked: 1237 times
Been thanked: 1455 times

Re: "Drugie życie" gry

Post autor: Cyel »

Elemenek pisze: 09 paź 2020, 18:32
Podobnie mialem z mechanika. Swego czasu grywalem glownie w gry euro i jakos nie mialem ochoty turlac kostkami i bawic sie w D&D. Z czasem zapal na myslenie nad tym czy owce zmienic na drewno a drewno na mlyn zmala, a pojawila sie chec przezycia przygody. Mechanika poszla na drugi plan a zabawa stala sie glownym celem. Taka lekka, prosta (ale nie prostacka) rzucam kostka i ja go tne, a kolega wali z axa bo jest wojownikiem.

Mysle ze zmienne podejscie do gier zalezy od wielu czynnikow.
Variety is the spice of life. Szkoda się zamykać z własnego wyboru na różnorodność doświadczeń, skoro ma się do nich dostęp.
Lubię grę. (a nie "tą grę")
Kupiłem grę. (a nie "tą grę")
Wygrałem w grę. (a nie "tą grę")
Awatar użytkownika
hipcio_stg
Posty: 1804
Rejestracja: 07 gru 2016, 16:30
Has thanked: 78 times
Been thanked: 337 times

Re: "Drugie życie" gry

Post autor: hipcio_stg »

U mnie wszystkie gry maja drugie życie, ale niektóre zbyt rzadko trafiają na stół. Dawno niegrane robinson crusoe, 51 stan MS, Uczta dla Odyna, Bora Bora.
Elemenek
Posty: 375
Rejestracja: 27 wrz 2016, 16:29
Lokalizacja: Cracovia
Has thanked: 31 times
Been thanked: 107 times

Re: "Drugie życie" gry

Post autor: Elemenek »

hipcio_stg pisze: 10 paź 2020, 12:48 U mnie wszystkie gry maja drugie życie, ale niektóre zbyt rzadko trafiają na stół. Dawno niegrane robinson crusoe, 51 stan MS, Uczta dla Odyna, Bora Bora.
To swoją drogą. Mam podobny problem i często czuje swoisty żal że niektóre tytuły trafiają na stół zbyt rzadko. Duże tytuły, czy też takie których setup jest długi przegrywają z tymi które można wyciągnąć i grać w 5 minut. Podobnie z regułami. Nie lubię gdy muszę zaglądać do instrukcji, a wiem że grałem wcześniej bez niej. Niestety nie da się wszystkiego zapamiętać. Staram się jednak rotacyjnie i regularnie ogrywać kolekcję. Z różnym skutkiem.
Awatar użytkownika
RUNner
Posty: 4164
Rejestracja: 02 lip 2013, 12:25
Has thanked: 577 times
Been thanked: 1030 times

Re: "Drugie życie" gry

Post autor: RUNner »

Jeśli siadam do gry po raz pierwszy, to rzadko kiedy mam na tyle złe wrażenia, żeby ją skreślić. Czasem nieodpowiedni moment grania, z niewłaściwymi ludźmi, potrafią mocno zniechęcić. Warto o tym pamiętać. Przekonałem się też, że niewiele jest naprawdę słabych gier, a jedynie przeciętnych. Do tego dochodzi wielkość kolekcji i łatwiej zagrać w coś sprawdzonego, niż dawać kolejną szansę. Sam mam zasadę, że moja kolekcja nie może przekroczyć 30 sztuk. Mnogość gier prowadzi do paraliżu decyzyjnego, w co w ogóle grać.
Nie marnuję już czasu. Wolę grać ;)
Sprzedam https://www.gry-planszowe.pl/viewtopic.php?t=64690
Skid_theDrifter
Posty: 581
Rejestracja: 25 mar 2017, 19:53
Has thanked: 26 times
Been thanked: 182 times

Re: "Drugie życie" gry

Post autor: Skid_theDrifter »

Na początek, wszystko chyba zależy od tego, jak byśmy rozumieli "drugie życie". Dla mnie istnieją trzy okresy obcowania z grą, zapoznawczy, trwały i wspomnieniowy.

Zapoznawczy obejmuje cały ten czas, kiedy grę dopiero poznajesz i uczysz się jej na przestrzeni kilku partii. Czasem na tym się kończy jeśli gra ma za krótkie nogi albo jeśli zwyczajnie Ci nie odpowiada. Gdy piszę "kilka partii", mam na myśli coś więcej niż "zagrałem i coś mi się tam jawi, a że jest to mój sąd, to jest niezawodny i najmojszy". Mówię o rzetelnym sprawdzeniu gry. Nie wszyscy to robią. Czasem dlatego, że mają bardzo najmojsze sądy, czasem dlatego, że szybko staje się dla nich jasne, że gra nie daje im tego, co by dostarczało poszukiwanych wrażeń. Jeszcze inni nie mają okazji się w dany tytuł wgryźć ze względu na okoliczności/dostępność/współgraczy, albo też jest on za późno/za wcześnie na ich drodze rozwoju. Dla wielu gier okres zapoznawczy to wszystko.

Drugi okres w życiu gry to okres trwały, kiedy dołącza do puli tytułów granych z pewną częstotliwością. Codziennie, raz na tydzień, rok, dekadę może. Nawet jeśli po dłuższej przerwie trzeba odświeżyć zasady, gra dalej wywołuje znajome i pożądane odczucia. Na tym etapie systemy już nie zaskakują, ale gracze i ich rozwój, albo sprawność egzekucji. To jest złoty czas. Gry z tego okresu przeważnie nie wypadają, chyba że zostaną całkowicie zdeklasowane (lub z powodów innych, niż sama gra).

Trzeci okres, wspomnieniowy, dotyczy gier, które wypadły. Gra się w nie siermiężnie, z bólem jak drzazga pod paznokciem, albo łaskotaniem pod czaszką. Grasz, ale zamiast czerpać odczucia z gry, przeżywasz frustrację lub czerpiesz odczucia z własnych wspomnień - nie masz innego wyjścia, ponieważ doświadczenie przeżywane już nie dostarcza tego czegoś, co według archiwów pamięci "powinno tu być". Nie ma, nie będzie. Dysonans poznawczy, jak między rzeczywistością i niezaktualizowanym street view w Google Maps. To jest mogiła, z której nie ma powrotów.

Podejrzewam, że każdy ma tam jakiś własny podział. Ten działa dla mnie. Sporo gier leży na moim cmentarzu pamięci, więcej pewnie niż bym nawet chciał przyznać. Gry, które nie mogą mieć "drugiego życia", bo wyszedłem z jakiejś tam platońskiej jaskini i powrót nie jest już możliwy za żadne skarby. Powrotu zresztą wcale nie pragnę, nawet jeśli ta bezpowrotność mnie smuci. Smutek sam w sobie nie jest zły.

Nie wyobrażam sobie, żeby któraś z gier na moim cmentarzu jeszcze zerwała mi czerep. Jawią mi się niczym wyschnięte truchła wampirowi: pozostaje mi jedynie smutna konstatacja, że nie ma w nich już ani kropli krwi. Nie lubię też grywać w gry z obowiązku pogratulowania sobie "udanego zakupu", nie mam na to czasu ani ochoty.

Wydaje mi się, że żeby móc operować na takim podziale jak mój, nie można być zbyt pochopnym w sądach. Jeśli ktoś ma temperament jak do brazylijskiej telenoweli, to mój system się nie sprawdzi, bo gry będą wędrować między kategoriami przy najmniejszym podmuchu doznań. Nie jestem pewien, ile gier mam w której kategorii procentowo. Spokojnie ze dwadzieścia procent mojej kolekcji leży u mnie na cmentarzu. Stepping stones" do wyznaczenia punktu startowego, jak okruchy Jasia i Małgosi, żebym mógł odnaleźć drogę powrotną do miejsca, z którego wyszedłem - choć przecież wracać nie mam zamiaru.

To, czym dookreślamy naszą tożsamość to zabawna sprawa.
GAZDA
Posty: 103
Rejestracja: 11 sty 2015, 13:06
Has thanked: 6 times
Been thanked: 17 times

Re: "Drugie życie" gry

Post autor: GAZDA »

Kolega wyżej napisał to w tak poetycki sposób, że aż przeczytałem 2 razy tego posta :)
Moim faworytem są "wyschnięte truchła wampirów".
Ja ostatnio staram się te truchła wyciągać i puszczać w świat, żeby dostały drugie życia i kojarzy mi się to ze sceną z serii ,,Piraci z Karaibów" kiedy to na statku Davy Jones'a załoga wrastała w statek. Ja chcę parę gier uratować od wrośnięcia w moją kolekcję i śmierci. Ale do brzegu. U mnie ,,drugie życie" dostała cywilizacja poprzez wieki, może nie tyle drugie życie, co dzięki wersji mobilnej zacząłem częściej w nią grać, bo nie muszę szukać współgraczy i 4 godzin na partię (której i tak nie odmówię bo i tak wolę wersję manualną). Drugą grą, która nie dostała drugiego życia tylko właściwie pierwsze jest niesławny Wiedźmin :) Wersję cyfrową kiedyś nabyłem i wspominam partie przyjemnie jako niezobowiązujące poklikanie sobie, przeżycie jakiejś przygody i może pokazanie komuś, że ,,Patrz stary te planszówki to wcale nie jest tylko chińczyk i wcale też to nie jest tak że trzeba od razu gry uczyć się przez 60 godzin żeby i tak na końcu dostał łomot od bardziej doświadczonego gościa". Ale właściwie jest to dla wiedźmina pierwsze życie, bo wersji fizycznej bym nie kupił w życiu po SCD, a nawet gdybym miał to w życiu nie chciałoby mi się tego rozkładać i obsługiwać, dostając w zamian taką prostą grę :) Dla mnie jest to idealna gra do piwa, która w swojej fizycznej formie nie nadaje się do piwa (z uwagi na rozmiar i i obsługę :).
Skid_theDrifter
Posty: 581
Rejestracja: 25 mar 2017, 19:53
Has thanked: 26 times
Been thanked: 182 times

Re: "Drugie życie" gry

Post autor: Skid_theDrifter »

A widzisz, chyba trafiłeś w samo sedno mojego niezrozumienia problemu: podszedłem do niego egocentrycznie, myśląc o drugim życiu gry ZE MNĄ. "Drugie życie" gry ma pewnie sens i potencjał, ale już beze mnie na ślubnej fotografii. Prawnicy, papiery, trochę łez, trochę krzyku, sąd, podział majątku i odjazd - moim kiedyś, błękitnym cadilaciem - w stronę zachodzącego słońca i wywalczonej we własnym umyśle wolności....

Z trzeciej jeszcze strony, nie czuję się w stu procentach komfortowo z przydawaniem rzeczom martwym cech ożywionych i podejmowaniem decyzji "najlepszych dla nich", czyli na przykład podania ich dalej nowszym graczom, albo posłania ich na studia do polibudy, bo "branża IT się ciągle rozwija". Nawet z perspektywy tych nowych graczy przejęcie ode mnie jakiegoś Catanu nie jest dla nich najlepszą opcją. Są ciekawsze gry na rynku. Choooociaż, gdy ja sobie kupiłem przysłowiowy Catan, też na rynku były lepsze opcje. Urok klasyki, albo może domyślny mechanizm dewocjonalnego uwielbienia dla rzeczy "klasycznych".

Ale już tak zupełnie osobno, czy w jakiś sposób cieszyłaby mnie myśl, że te martwe użytkowo przedmioty dostarczają komuś jakichś miłych doznań? Cieszyłaby, przez jakieś 10 sekund. A potem bym się denerwował, bo zdążyłbym sobie przypomnieć, że nie znam zbyt wielu osób dbających o stan przedmiotów w równym mi stopniu. I oczami wyobraźni śledziłbym nadgryzione przez kochanego Puszka (ulubieńca całej rodziny) karty. Albo tkwiące pod szafą przez dekadę kości - żeby Stasiu, jak się będzie wynosił z domu na studia w 2030 roku, znalazł je przypadkiem. Pewnie by wyjrzał za próg i krzyknął do matki: "Mama, znalazłem kości do tej gry co to graliśmy jak byłem mały!" A matka go nawet nie usłyszy, bo będzie fantazjować o oczach mężczyzny z opakowania po tosterze. Erotyka wszędzie, w 2030 roku będzie. Zalotne oczy na każdej puszce Coca Coli. Trzepoczące filuternie ucho na każdym śledziu.

A ja, samotny podróżnik w czasie, już teraz przez niezmierzone eony krzyczę w myślach: "Głupi gówniarzu, nikt Cię nie nauczył dbać o nic?! To że dostałeś za darmo, że Ci z Nieba samego grę dali, niewdzięczna kukiełko, to już można było nie szukać tych kości przez 10 lat?! Ty żałosna wymówko dla podjęcia czynności prokreacyjnych, wychowana w zbytkach początku XXI wieku, inaczej zaśpiewasz, jak ci pszczoły wymrą za dwadzieścia lat, bo takie głąby jak ty kości pod szafami zostawiały!"


Tak więc tego, drugiego życia moich gier nie będzie. Jak ktoś się kiedyś zastanawiał, po co faraonom były te wszystkie dzbanki w komorach grobowych... Inaczej pomyślicie, jak mój grobowiec ktoś za 4 000 lat otworzy, a tam... Meeple. Wszędzie meeple. I jakiś sprawny acz niezbyt bystry archeolog-karierowicz napisze rozprawę o walucie ludzi sprzed czterech mileniów: maleńkich znacznikach ludzi. Cóż za obrazowa waluta! Cóż za prosty, lecz jakże trafny symbol! Czyż jest li coś bowiem bardziej wartościowego, od człowieka...?

Profesurę za to dostanie głupi łopatnik, i go do złotej księgi nauki wpiszą, miernotę. Ech.

Te nieużywane gry dalej mają jakąś wartość dla mnie. Mniej utylitarną, co jest może kontr-intuicyjne z perspektywy powodu powołania ich istnienia. Na szczęście jako istota ludzka nie muszę być w stu procentach racjonalny w każdej kwestii. Istnieje poza tym wąska szansa, że mój "podział okresów z obcowania z grą" się zdezaktualizuje. Nie widzę takiej możliwości teraz, ale głupio by było wyrokować na wieki wieków amen.
jakmis83
Posty: 1176
Rejestracja: 22 maja 2015, 14:31
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 130 times
Been thanked: 141 times

Re: "Drugie życie" gry

Post autor: jakmis83 »

hipcio_stg pisze: 10 paź 2020, 12:48 U mnie wszystkie gry maja drugie życie, ale niektóre zbyt rzadko trafiają na stół. Dawno niegrane robinson crusoe, 51 stan MS, Uczta dla Odyna, Bora Bora.
Zgadzam się, tyle że u mnie od 2 lat dominuje jeden tytuł tak bardzo, że reszta nie może się przebić, chyba że gram w innym składzie :)
Moje Gry
Jeśli nie wiesz, jak masz zagrać, poczekaj, aż twojemu przeciwnikowi przyjdzie do głowy jakaś idea. Możesz być pewny, że będzie to idea fałszywa.
Siegbert Tarrasch
Babik
Posty: 245
Rejestracja: 08 maja 2013, 18:55
Lokalizacja: Kołobrzeg
Has thanked: 214 times
Been thanked: 72 times

Re: "Drugie życie" gry

Post autor: Babik »

Skid_theDrifter pisze: 14 paź 2020, 04:42
Gdyby z jakiegoś powodu najciekawsze, najzabawniejsze i innego rodzaju -naj wypowiedzi użytkowników forum miały by zostać udokumentowane w wersji papierowej i wydane, to mój portfel jest Twoim portfelem. :lol: Dawno nie przeczytałem nic, co tak poprawiło by mi humor. :D
"Życie społeczne wyposażone jest w ponadbiologiczne formy użyczające mu wyższe wartości w postaci zabaw lub gier. W nich właśnie społeczeństwo wyraża swoje poglądy na świat i życie".
Johan Huizinga, Homo ludens
ODPOWIEDZ