Z ciekawością czytam ten wątek, między innymi, że został wydzielony z tematu gry Dark Rituals, którą wsparłem na KSie.
Kilka lat temu zaczynałem od gier euro. Oczywiście mi się podobały. Po jakimś czasie jak się wgryzłem w temat co i jak to się zaczęły pojawiać gry ameri. No i jakoś tak mi nie podchodziło... Na dodatek usłyszałem w wywiadzie z Kubą Polkowskim (zwolennikiem euro), że co to za gra jak o zwycięstwie czy przegranej decyduje rzut kośćmi... No myślę sobie - ma rację, o zwycięstwie powinno decydować jak grasz a nie los w postaci rzutu kośćmi... I tak czas mijał i nie wiedzieć czemu w kolekcji zaczęły się pojawiać coraz częściej gry ameri. Po kilku latach gry ameri zaczęły dominować w mojej kolekcji (pomimo, że w większości rzucamy kośćmi a czasem wiadrem kości). Zacząłem się zastanawiać czemu się tak stało. Wydaje mi się, że znalazłem odpowiedź. Wszystkiemu jest winien excel
. Dlaczego? Zacząłem zauważać, że w większości gier euro balans gry i możliwość zdobywania punktów na różne sposoby jest tak doszlifowany, że co bym nie robił (grał dobrze czy byle jak) to wynik będzie podobny. Pewnie sporo osób się oburzy na to co napisałem, ale to wynika z mojego doświadczenia. Mianowicie gram często ze swoimi dziećmi i żoną. Grając w euro widzę jak mój 8-letni syn podejmuje decyzje i myślę sobie "robi bezsensowne ruchy przez całą grę", ale nic nie mówię niech się uczy na swoich błędach. Powiem mu co robił źle na koniec gry jak przegra. Dobra liczymy punkty i co? Wygrał? Ja przegrałem? No nie możliwe - liczymy raz jeszcze - no faktycznie!!! Jak to się stało, że syn grają randomowo a ja paliłem zwoje i on ma więcej punktów w grze? No możliwe, gra została tak zbalansowana, a czasami jest taka sałatka punktowa, że zmóżdżanie nic ci nie da (albo daje złudne poczucie, że to daje dobry wynik / lub zwycięstwo). Często randomowe granie od niechcenia potrafi dać lepszy wynik w grze euro. Po za tym po latach doświadczenia ja widzę w grach ten excel - niestety. Oczywiście nie jest tak, że to widzę we wszystkich grach. Z przyjemnością siadam do Terraformacji Marsa, Great Western Trail czy 51 Stan Master set. Jednak więcej emocji i przyjemności dostarcza mi The Others, Zombicide (różne edycje), Arcadia Quest, Gears of War, Cthulhu Death My Die, Eldritch Horror i inne gry (bardzo duża ilość gier karcianych). Kości to dla mnie bardzo dobry element gier ameri. I nie zapomnę wielu partii kiedy widziałem / lub widzieliśmy, że jest przegrana / wygrana w przysłowiowym "ostatnim" rzucie garścią kości. Emocje i potrząsanie kośćmi i wpatrzony wzrok w wynik - radość i podskakiwanie dzieci przy wygranej - dla mnie nie ma nic lepszego.
Emocje i przyjemność z gry są dla mnie najważniejsze i tych emocji i wspomnień na długie lata sobie i Wam życzę, nieważne w co gracie.
A tak na poważnie to lubię decydować o swoim zwycięstwie świadomie. Flavour może dla mnie nie istnieć. A pojęcie klimat bardziej kojarzy mi się z pogodą niż z grami. No chyba, że zagram od dzwonu w Robinsona.
)