hipcio_stg pisze: ↑22 gru 2020, 06:20
Rozegrałem ponad 1000 partii w zamki Burgundii i do dziś nie wiem jak nazywają się budynki.
Halo, halo, jakie budynki w tej grze nie ma żadnych budynków tylko kolorowe tekturowe kafelki
Zamki to bardzo dobry przykład bo to chyba najsuchsza gra jaką znam, i mimo że nikt nie wczuwa się tam w królewskiego architekta to jednak większość "buduje", "sprzedaje", "bierze z magazynu" zamiast biorę zielony hex na swoją planszetkę, mimo że jest to totalnie bez sensu no bo jak to bydynek był w magazynie ? cały ?
Wspomnianie wcześniej zawieszenie niewiary, kartonik z mikro rysunkiem i dorośli ludzie ścigają się w "budowaniu"
hipcio_stg pisze: ↑22 gru 2020, 06:20
Mój wniosek na ten moment jest taki, że określenie klimat jest zdecydowanie nadużywane w określaniu gier planszowych. Jest to parametr do którego nie da się zmierzyć, a wiec mówienie o nim w recenzji powinno zawsze być zaznaczone, że to tylko i wyłącznie opinia i własne odczucia recenzenta, a nie składowa gry.
W zasadzie wszystko poza listą komponetów i informacjami o autorach jest opinią, a opinia jest nierozewalną częścią recenzji. Jak tego nie akteptujesz przerzuć się na oglądanie unboxingów - tam masz tylko "składowe gry".
Co do niemierzalności też się nie zgadzam. W przypadku gry dość łatwo stwierdzić czy wydawca starał się o klimat czy nie ( dopasował temat do mechaniki, zadbał o ilustracje, ciekawą historię, fluff itd. ). Biorąc dwie karty do ręki gdzie jedna jest biała z napisem test siły, poziom trudności 3, jeśli ci się udało +1 do testów walki w przyszłości, a druga ma kawałek opisu "znajdujesz legenarny miecz w skale..." ładną ilustrację i działanie jeśli udało ci się go wyciągnąć zdobywasz "Excalibur (+1 walka)" i towarzyszy jej druga karta z rysunkiem miecza którą możesz położyć obok aby pamiętać o bonusie, to chyba nie trudno o porównanie gdzie jest więcej klimatu. Ba już po tych kilku słowach zapewne większość jest w stanie zgadnąć jaki jest temat/klimat gry.
hipcio_stg pisze: ↑22 gru 2020, 06:20
Kolejnym ostatnio nadużywanym słowem staje się „generyczny”.
Ot średnio udana kalka z angielskiego, gdy brak dobrego odpowiednika dla "generic".