Nitk nie przeczy, że zarabiają dużo i ogólnie ten biznes im się kręci.
Ja jednak, jako przedsiębiorca, patrzę i nie rozumiem ich polityki. Dla mnie bardzo dużo pieniędzy im ucieka. Wydaje mi się, może błędnie, że jest na prawdę duże zapotrzebowanie na ich produkty, w tym te starsze, których już nie ma i nie będzie. Nie mówiąc już, że ich produkty kupują nie tylko gracze, ale też kolekcjonerzy modeli.
Kto nigdy nie szukał Space Hulka po ciemnej stronie internetu? Ależ bym zagrał w Burning of Prospero. Czy byliby stratni gdyby raz na jakiś czas, w miarę zainteresowania, porobili dodruki? Mogą się nawet ograniczyć do ich sklepu internetowego.
Co do zaś samej jakości ich gier, być może warto rozważyć czy nasz punkt odniesienia jest właściwy. Pozwolę sobie na tezę, że jesteśmy innymi konsumentami, niż Ci najbardziej dla GW wygodni. Ich produkty się sprzedają, a najwięcej pewnie w USA i GB i w innych krajach anglojęzycznych. Umiem sobie wyobrazić, że to co dla Amerykanina jest grą cudownie odpręzającą (wesoła turlanka) dla nas jest grą pozbawioną głębi, interesujących wyborów itd. Sam jestem jednak bardziej ukształowany przez hmm... powiedzmy w uproszczeniu i dla opozycji - przez kontynentalny sposób robienia gier. Oczekuję od gry głębi taktycznej i licznych możliwości, a nie rzutu 100 kostkami.
Z perspektywy omawianej gry, pomijając jej dostępność, dla mnie dużą zaletą byłoby gdyby wprowadzili Overlorda. Jeden gracz wcielający się w tych złych. Zupełnie nowy poziom głębi taktycznej. Pokonać człowieka, a pokonac tabelkę i kości to zupełnie co innego. A gdyby jeszcze pokusili się o tabelę punktową dla modeli z AOS. Tak aby overlord mógł włączyć do gry jednostki np: beastmanów, płacąc ich koszt w punktach wystawienia. Ile nowych scenariuszy mogłoby powstać.
Żyjemy marzeniami
