WRZESIEŃ 2021:
LUNAR BASE – Dziwna to gra. Trochę połączenie city building, trochę budowanie silniczka, a wszystko na kartach z nieco Munchkinowym „take that”. Gra ma jednak mnóstwo fajnych pomysłów, z których część jest naprawdę oryginalna. W grze jest tylko jeden zwycięzca, ale różnych warunków zwycięstwa jest aż pięć. Jest tu mnóstwo interakcji i poza budowaniem własnej bazy, trzeba bardzo uważnie obserwować, co robią przeciwnicy. W momencie gdy byłem bliski zwycięstwa - wszyscy rzucili się na mnie i zdemontowali mi pół bazy. Myślałem, że już się nie podniosę i w pewnym momencie było mi wręcz przykro, że cały „hejt pozostałych graczy skupił się na mnie”, ale... Kilka błyskotliwych ruchów pozwoliło mi jednak tą partię wygrać. Ode mnie solidne 7/10. Bardzo dobrze się bawiłem, gra dostarczyła sporo ciekawych decyzji, ale znaczna ilość negatywnej interakcji mi jednak przeszkadzała.
A TOUCH OF EVIL (10th Aniversary)– Na razie partyjka zapoznawcza. Trochę takie solo na dwie ręce. Ameri pełną gębą! Klasyczna gra „Latających Żab” - Mnóstwo turlania, piękne grafiki, a mechanicznie to trochę lepszy Talisman. Ale gra działa, jest bardzo klimatyczna i fajnie opowiada historię. Co zabawne, dziś rozegrałem partyjkę w drugą edycję Posiadłości Szaleństwa i ta gra wypada tak blado przy A Touch of Evil, że aż nie mogłem uwierzyć! W ATOE jesteś częścią opowieści i czujesz, że twoje działania coś przynoszą, a przygody są epickie. W Posiadłości miałem wrażenie małych kroczków w wiadrze smoły i czułem się nieistotnym trybikiem, który robi mało imponujące w ogólnym rozrachunku rzeczy. ATOE opowiada historię i czyni to w zaskakujący, epicki sposób. Na razie wystawiam ocenę 7/10, ale liczę, że partia z graczami z krwi i kości przyniesie dużo więcej satysfakcji. Nie znoszę grać solo!
KASZTAN MIESIĄCA:
ISLAND SIEGE – Piękna gra „piracka” w wzajemne niszczenie fortów. Wykonanie wersji z Kickstartera po prostu zwala z nóg. Produkcyjnie to jest top topów. I choć po wytłumaczeniu zasad mechanika wydawała się solidna, to była to niestety wyłącznie fatamorgana. Całość jest tak bardzo losowa, że aż odechciewa się grać. O zwycięstwie tak naprawdę decydują wyłącznie rzuty kośćmi i po blisko godzinnej rozgrywce, zwycięstwo przez jednego gracza, przez dwa durne, szczęśliwe rzuty kośćmi, było niezasłużone, co wręcz absurdalne. Szkoda fajnych pomysłów, produkcyjnego mistrzostwa i zmarnowanej szansy. Powstała w gruncie rzeczy gra dla nikogo. Gdyby to trwało 10 minut i miało mniej zasad – jeszcze można by było to przełknąć. Była by to kolejna, durna kościanka do piwka. Niestety na trzeźwo się w to grać nie da, a nie wiem ile musiałby wypić rumu, by bawić się przy tym dobrze. 3/10
NOWOŚĆ MIESIĄCA:
FORT – Nie zraziły mnie negatywne komentarze na forum i słaba ocena Toma V.. Chciałem w to zagrać nie tylko przez ilustracje Kyle’a Ferrina, ale przede wszystkim, przez nazwisko designera. Grant Rodiek to twórca, który ma bardzo dziwne gry w swoim portfolio, ale niemal wszystko, w co zagrałem, było co najmniej intrygujące. Pomijając arcydzieło, jakim jest dla mnie Cry Havoc, dłubie raczej w drobnych grach karcianych, ale zawsze pojawia się w nich jakiś oryginalny pomysł. Nie inaczej jest z Fortem. Najbardziej interaktywnym deckubilderem jaki znam pod słońcem! Bowiem jest to deckbuder nastawiony wręcz na negatywną interakcję i podbieranie innym lepszych kart. Po kilku rundach może się okazać, że nie mamy decku i gramy na zaledwie kilku kartach, bo pozostali gracze wszystko nam zabrali. I choć nie wszystkim to przypadnie do gustu (budujemy sobie fajnie deck, składamy go pod Comba i nagle gucio! W jednej turze możemy stracić cztery niezbędne karty ), to moim zdaniem cała mechanika jest tak oryginalna i dostarcza tylu emocji, że Fort plasuje się w ścisłej czołówce małych gier karcianych! Po tej jednej partii zdecydowałem, że muszę to mieć w kolekcji i gra wylądowała w koszyczku. Chcę w to grać zdecydowanie częściej. 8,5/10 Polecam jednak zagrać przed zakupem, bo nie wszystkim przypadnie do gustu ten brak kontroli nad własnym deckiem i dekonstrukcja "silniczka" przez pozostałych graczy.
POWRÓT MIESIĄCA:
COVIL: THE DARK OVERLORDS - Uwielbiam gry Luisa Brueha. W Covil ostatni raz grałem blisko półtora roku temu. Kupiłem wtedy swój egzemplarz i przeleżał tyle czasu na półce! Na szczęście nadarzyła się okazja do odkurzenia tej kapitalnej gry. To małe, kompaktowe i perfekcyjne w swej prostocie area control. Gra jest strasznie ciasna i nie wybacza błędów, a jednocześnie walka i kręcenie combosów daje tyle satysfakcji i wybuchów śmiechu wszystkich przy stole, że bawiłbym się w to codziennie. Mega dużym plusem są popkulturowe odnośniki do wszystkich przebojów filmowych, telewizyjnych i konsolowych z lat ’80-tych i ’90-tych. Nie mogę się doczekać ogrania dodatków. 8,5/10 z tendencją wzrostową.
WYDARZENIE MIESIĄCA:
Powrót do regularnego grania w commandera, a przede wszystkim – pierwszy draft w Commander Legends. Medżik wrócił z wielkim impetem i zapałałem miłością absolutną do EDH. Udało się też rozegrać aż trzy epickie gry na pięcioosobowych podach. Składam nowy deck!
GRA MIESIĄCA:
Tym razem dwa tytuły ex aequo, bo nie tylko miały najwięcej rozegranych partii na liczniku (i po równo!), to jeszcze obydwie dostarczyły mi mnóstwo frajdy!
LORDS OF WATERDEEP + SKULLPORT – Klasyk, którego nikomu nie trzeba przedstawiać. Lordsi w zeszłym miesiącu wrócili u mnie z impetem na stół, a w tym miesiącu kontynuowali swoją dominację. Mega mi się ta gra podoba! Ciekawe decyzje, proste zasady i mnóstwo kapitalnego flavouru z uniwersum Forgotten Realms. Wiem, pewnie jestem jedną z niewielu osób, które czytają wszystkie flavour teksty na kartach, ale co zrobić. Mam na punkcie tego świata totalnego fioła. Pewnie za dużo sesji D&D i zbyt wiele godzin spędzonych przy Baldurs Gate’ach, sponiewierało mi nieco główkę. A może to byli Łupieżcy Umysłów? 9/10
THE FEW AND CURSED – Połączenie oryginalnego deckbuildera z grą przygodową i łażeniem po planszy. Jeden z tytułów z mojej kolekcji, który ma chyba najwięcej rozegranych partii w tym roku. Mega mi się ta gra podoba. Super klimatyczna, fajne, ciekawe decyzje i wciągające przygody. Zawsze duża dawka rozrywki, śmiechu i emocji. Piękna hybryda euro i ameri. Szkoda, że zasady spisane na kolanie, przez co bardzo łatwo grać z błędami. Zabawne, ale na rozegranych 7 partii w ten tytuł, tylko dwie ostatnie zagrałem w 100% poprawnie. Gra cierpi niestety na wiele bolączek gier z kickstartera. Brak pomocy dla graczy w tym tytule, uważam za skandaliczny! Niemniej – zawsze świetnie się bawię i wiem już, że gra nigdy nie opuści mojej kolekcji. 8,5/10