Nie. Ma jeszcze kilka miejsc na małe figurki i robi za plansze.
Cthulhu: Death May Die (Eric M. Lang)
Regulamin forum
Na tym podforum można dyskutować konkretnych grach planszowych i karcianych. Każda gra ma swój jeden wątek. W szczególnych przypadkach może być seria gier. Zapoznajcie się z wytycznymi tworzenia tematów.
TU JEST PODFORUM O MALOWANIU FIGUREK I ROBIENIU INSERTÓW
TU JEST WĄTEK, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O KOSZULKI!
TU JEST PODFORUM, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O ZASADY GIER!
Na tym podforum można dyskutować konkretnych grach planszowych i karcianych. Każda gra ma swój jeden wątek. W szczególnych przypadkach może być seria gier. Zapoznajcie się z wytycznymi tworzenia tematów.
TU JEST PODFORUM O MALOWANIU FIGUREK I ROBIENIU INSERTÓW
TU JEST WĄTEK, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O KOSZULKI!
TU JEST PODFORUM, W KTÓRYM NALEŻY PYTAĆ O ZASADY GIER!
Re: Cthulhu: Death May Die (Eric M. Lang)
Przypadkowo zakupiłem angielskiego yog-sothota i teraz mam z nim problem, odsprzedać czy jakoś poradzić sobie z kartami mitów. Problem w tym że w angielskiej wersji mamy "mythos" na rewersie a w polskiej "mity", ktoś łączył kiedyś tak angielskie dodatki z polskim?
Terry Pratchett - Smok to metafora całej przeklętej ludzkiej egzystencji. Jakby sam w sobie nie był paskudny, to jeszcze jest wielki, gorący i lata.
-
- Posty: 3396
- Rejestracja: 10 maja 2014, 14:02
- Has thanked: 563 times
- Been thanked: 1267 times
Re: Cthulhu: Death May Die (Eric M. Lang)
wystarczy, że będziesz ciągnął kartę z dołu i wtedy nie widzisz rewersu.
- japanczyk
- Moderator
- Posty: 11177
- Rejestracja: 26 gru 2018, 08:19
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 3391 times
- Been thanked: 3311 times
Re: Cthulhu: Death May Die (Eric M. Lang)
Albo kup koszulki z pleckami
Sprzedam: (S) Redukcja kolekcji! 100+ tytulow: Pagan i inne
Moje Zbiórki na KS: tu
https://buycoffee.to/japanczyk
Moje Zbiórki na KS: tu
https://buycoffee.to/japanczyk
- garg
- Posty: 4491
- Rejestracja: 16 wrz 2009, 15:26
- Lokalizacja: Warszawa/Zielonka
- Has thanked: 1450 times
- Been thanked: 1104 times
Re: Cthulhu: Death May Die (Eric M. Lang)
Tyle tu dyskusji na temat elementów, że postanowiłem dorzucić swoje trzy grosze na temat rozgrywki . Zagraliśmy dzisiaj z synami (córka jednak nie chciała) pierwsze dwie misje z drugiej kampanii. Wrażenia?
1) Jest nadal dobrze. Poziom jedynki został utrzymany. Co prawda mechaniczne rozwiązanie ognia w drugim scenariuszu jest trochę niejednoznaczne, ale da się domyślić, o co (chyba) chodziło autorowi. Trochę budzą też moje wątpliwości pomysły z trzeciego (już go rozłożyliśmy), ale może w praniu nie będzie tak dziwnie, jak to wygląda na papierze. Pierwszy scenariusz za pierwszym podejściem rozjechał nas prawie od razu, ale potem było już tylko lepiej.
2) Elementy nadal pierwsza klasa i doskonale się łączą z podstawką. Jakość figurek to stary dobry CMON, czyli przyczepić można się wyłącznie do tego, że nie są od razu pomalowane .
3) Nowe postaci (a jest ich całe mnóstwo) nie wywracają niczego do góry nogami, ale dodają na tyle dużo możliwości, że teraz wybieranie swojej postaci przed rozgrywką, to niemal gra w grze. Rozkminki strategiczne, jakie mieliśmy przy ich doborze, trwały prawie pół godziny. I było to miłe pół godziny .
4) Wypraska jest dziwna, tzn. mieści wszystko jak należy, ale zostawia tak dużo wolnego miejsca, że pudełko aż woła o customowy insert. Jeśli nie będzie niczego na rynku, to chyba zrobię sobie sam, bo nie mogę patrzeć na to marnotrawstwo miejsca.
5) Rozstawianie scenariuszy zrobiło się nieco upierdliwe. Już w jedynce trochę trwało, ale teraz dobranie wszystkich kart, potworów i badaczy zajmuje kilkanaście minut. Jak do tego doliczyć rozkładanie planszy, które też zajmuje dobrą chwilę, to z C:DMD robi się gra, w którą warto grać jednym ciągiem. A i tak składanie scenariusza i rozkładanie nowego jest upierdliwe.
6) Brakowało mi jakiegoś systemu układania kafli terenu w pudełku. Jest ich teraz tyle, że dobieranie tych potrzebnych do konkretnego scenariusza jest wyjątkowo kłopotliwe.
7) Nie wiem, czy to lepsza gra z naszej strony, ale tym razem nie zdarzały się już sytuacje powszechne w jedynce, kiedy w niewielkim pomieszczeniu stało stłoczonych kilkanaście figurek. Więc tym razem obsługa stał się znośniejsza.
8 ) Dokupiłbym dodatkowe kości, tylko nie wiem, gdzie. Przy grze w trzy osoby zdecydowanie się przydają, bo nie trzeba ich sobie ciągle podawać. Ale to akurat mała niedogodność.
Niby sporo narzekam, ale mimo siadania do drugiej części z pewnymi obawami, zostałem mile zaskoczony. Magia jedynki pozostała i póki co moc jest silna w drugiej kampanii. Zamierzamy skończyć ją całą do końca długiego weekendu. I zapowiada się wesoło i rodzinnie spędzony czas nad ciekawymi historiami. Trochę to się kłóci z klimatem książkowego Cthulhu, ale taka już jest gra - pulpowa i lekka . Ode mnie nadal mocne 8/10.
1) Jest nadal dobrze. Poziom jedynki został utrzymany. Co prawda mechaniczne rozwiązanie ognia w drugim scenariuszu jest trochę niejednoznaczne, ale da się domyślić, o co (chyba) chodziło autorowi. Trochę budzą też moje wątpliwości pomysły z trzeciego (już go rozłożyliśmy), ale może w praniu nie będzie tak dziwnie, jak to wygląda na papierze. Pierwszy scenariusz za pierwszym podejściem rozjechał nas prawie od razu, ale potem było już tylko lepiej.
2) Elementy nadal pierwsza klasa i doskonale się łączą z podstawką. Jakość figurek to stary dobry CMON, czyli przyczepić można się wyłącznie do tego, że nie są od razu pomalowane .
3) Nowe postaci (a jest ich całe mnóstwo) nie wywracają niczego do góry nogami, ale dodają na tyle dużo możliwości, że teraz wybieranie swojej postaci przed rozgrywką, to niemal gra w grze. Rozkminki strategiczne, jakie mieliśmy przy ich doborze, trwały prawie pół godziny. I było to miłe pół godziny .
4) Wypraska jest dziwna, tzn. mieści wszystko jak należy, ale zostawia tak dużo wolnego miejsca, że pudełko aż woła o customowy insert. Jeśli nie będzie niczego na rynku, to chyba zrobię sobie sam, bo nie mogę patrzeć na to marnotrawstwo miejsca.
5) Rozstawianie scenariuszy zrobiło się nieco upierdliwe. Już w jedynce trochę trwało, ale teraz dobranie wszystkich kart, potworów i badaczy zajmuje kilkanaście minut. Jak do tego doliczyć rozkładanie planszy, które też zajmuje dobrą chwilę, to z C:DMD robi się gra, w którą warto grać jednym ciągiem. A i tak składanie scenariusza i rozkładanie nowego jest upierdliwe.
6) Brakowało mi jakiegoś systemu układania kafli terenu w pudełku. Jest ich teraz tyle, że dobieranie tych potrzebnych do konkretnego scenariusza jest wyjątkowo kłopotliwe.
7) Nie wiem, czy to lepsza gra z naszej strony, ale tym razem nie zdarzały się już sytuacje powszechne w jedynce, kiedy w niewielkim pomieszczeniu stało stłoczonych kilkanaście figurek. Więc tym razem obsługa stał się znośniejsza.
8 ) Dokupiłbym dodatkowe kości, tylko nie wiem, gdzie. Przy grze w trzy osoby zdecydowanie się przydają, bo nie trzeba ich sobie ciągle podawać. Ale to akurat mała niedogodność.
Niby sporo narzekam, ale mimo siadania do drugiej części z pewnymi obawami, zostałem mile zaskoczony. Magia jedynki pozostała i póki co moc jest silna w drugiej kampanii. Zamierzamy skończyć ją całą do końca długiego weekendu. I zapowiada się wesoło i rodzinnie spędzony czas nad ciekawymi historiami. Trochę to się kłóci z klimatem książkowego Cthulhu, ale taka już jest gra - pulpowa i lekka . Ode mnie nadal mocne 8/10.
Mam / Sprzedam/wymienię
(Może nie wystawiłem, ale też chętnie wymienię)
Najstarszy offtop świata: Ceterum censeo Carthaginem esse delendam ;-)
(Może nie wystawiłem, ale też chętnie wymienię)
Najstarszy offtop świata: Ceterum censeo Carthaginem esse delendam ;-)
- garg
- Posty: 4491
- Rejestracja: 16 wrz 2009, 15:26
- Lokalizacja: Warszawa/Zielonka
- Has thanked: 1450 times
- Been thanked: 1104 times
Re: Cthulhu: Death May Die (Eric M. Lang)
Post pod postem, bo właśnie dziś skończyliśmy drugą kampanię. Sędziowie kompetentni zapytani, czy im się podobało, orzekli: "Bardziej niż pierwsza część" .
Każda z sześciu misja wprowadza nowe pomysły i są one na tyle różne od poprzednich, że w połączeniu z różnymi przedwiecznymi (a graliśmy wszystkimi czterema wydanymi polsku) daje bardzo dużą zmienność rozgrywek. Żadna partia nie byłą nawet trochę podobna do poprzedniej i mimo to poziom trudności był dość podobny.
Wyjątkiem była ostatnia misja całej kampanii, którą co prawda wygraliśmy, ale jak po grze przeglądałem karty, to można było przegrać, nie mając żadnej szansy na podniesienie się z kolan. Trochę nie tego szukam w grach, ale ponieważ udało nam się i doświadczenie było klimatyczne, mogę wybaczyć tę nieco zbyt daleką wyprawę do krainy gier ameri z lat 1980.
Składanie i rozkładanie elementów było nadal dość pracochłonne i tylko dzięki pracy zespołowej zeszliśmy do poniżej 10 minut na misję. Trochę zbyt dużo tych kart, żetonów i planszetek. Ale było warto. Bardzo fajne rozgrywki i super atmosfera nad stołem powodują, że chętnie wrócimy do C:DMD za kilka miesięcy. Bo - i to też było spostrzeżenie moich synów po zakończeniu kampanii - na razie chcemy sobie odpocząć i zrobić przerwę. Żeby porządnie się delektować tym daniem potrzeba dużo czasu, który w roku szkolnym jest jednak dobrem rzadkim.
Mocne 8/10 i znak jakości za fajny klimat .
Każda z sześciu misja wprowadza nowe pomysły i są one na tyle różne od poprzednich, że w połączeniu z różnymi przedwiecznymi (a graliśmy wszystkimi czterema wydanymi polsku) daje bardzo dużą zmienność rozgrywek. Żadna partia nie byłą nawet trochę podobna do poprzedniej i mimo to poziom trudności był dość podobny.
Wyjątkiem była ostatnia misja całej kampanii, którą co prawda wygraliśmy, ale jak po grze przeglądałem karty, to można było przegrać, nie mając żadnej szansy na podniesienie się z kolan. Trochę nie tego szukam w grach, ale ponieważ udało nam się i doświadczenie było klimatyczne, mogę wybaczyć tę nieco zbyt daleką wyprawę do krainy gier ameri z lat 1980.
Składanie i rozkładanie elementów było nadal dość pracochłonne i tylko dzięki pracy zespołowej zeszliśmy do poniżej 10 minut na misję. Trochę zbyt dużo tych kart, żetonów i planszetek. Ale było warto. Bardzo fajne rozgrywki i super atmosfera nad stołem powodują, że chętnie wrócimy do C:DMD za kilka miesięcy. Bo - i to też było spostrzeżenie moich synów po zakończeniu kampanii - na razie chcemy sobie odpocząć i zrobić przerwę. Żeby porządnie się delektować tym daniem potrzeba dużo czasu, który w roku szkolnym jest jednak dobrem rzadkim.
Mocne 8/10 i znak jakości za fajny klimat .
Mam / Sprzedam/wymienię
(Może nie wystawiłem, ale też chętnie wymienię)
Najstarszy offtop świata: Ceterum censeo Carthaginem esse delendam ;-)
(Może nie wystawiłem, ale też chętnie wymienię)
Najstarszy offtop świata: Ceterum censeo Carthaginem esse delendam ;-)
- garg
- Posty: 4491
- Rejestracja: 16 wrz 2009, 15:26
- Lokalizacja: Warszawa/Zielonka
- Has thanked: 1450 times
- Been thanked: 1104 times
Re: Cthulhu: Death May Die (Eric M. Lang)
Jedenastolatki, ale takie bardzo mocno ograne, bo rozwalają mnie regularnie zarówno w eurooptymalizatory, jak i w Blood Rage'a .
Mam / Sprzedam/wymienię
(Może nie wystawiłem, ale też chętnie wymienię)
Najstarszy offtop świata: Ceterum censeo Carthaginem esse delendam ;-)
(Może nie wystawiłem, ale też chętnie wymienię)
Najstarszy offtop świata: Ceterum censeo Carthaginem esse delendam ;-)
- Yuri
- Posty: 2765
- Rejestracja: 21 gru 2018, 09:58
- Has thanked: 332 times
- Been thanked: 1259 times
Re: Cthulhu: Death May Die (Eric M. Lang)
No u nas Season 2, nazwano Kampania 2, więc terminologia jest w porządku:
https://sklep.portalgames.pl/producent/ ... kampania-2
Moja kolekcja: https://boardgamegeek.com/collection/user/Yuri1984
RABATY, gdyby ktoś potrzebował: Portal = 15%, Mepel.pl = 5%, Planszomania.pl = 2%
Chcesz się zrewanżować kawą ? Zapraszam >>> https://www.buymeacoffee.com/yuri4891
RABATY, gdyby ktoś potrzebował: Portal = 15%, Mepel.pl = 5%, Planszomania.pl = 2%
Chcesz się zrewanżować kawą ? Zapraszam >>> https://www.buymeacoffee.com/yuri4891
Re: Cthulhu: Death May Die (Eric M. Lang)
Tzn w tym sezonie drugim doszła jakaś mechanika "kampanii", czy nadal to są po prostu niezależne od siebie pojedyczne scenariusze?
Bo autor posta pisał że "przeszli kampanię",c o mnie zaintrygowało
Bo autor posta pisał że "przeszli kampanię",c o mnie zaintrygowało
-
- Posty: 687
- Rejestracja: 27 maja 2020, 14:27
- Has thanked: 125 times
- Been thanked: 254 times
Re: Cthulhu: Death May Die (Eric M. Lang)
przeciez te pudelka sa sprzedawane jako kampania 1 i kampania 2 to przeszli kampanie 2 po prostu
- garg
- Posty: 4491
- Rejestracja: 16 wrz 2009, 15:26
- Lokalizacja: Warszawa/Zielonka
- Has thanked: 1450 times
- Been thanked: 1104 times
Re: Cthulhu: Death May Die (Eric M. Lang)
Też mnie śmieszy nazywanie tego kampanią, ale jeśli tak napisali na pudełku, to już trzymajmy się oficjalnej polskiej nomenklatury . Przez "przejście kampanii" rozumiem po prostu ukończenie po kolei wszystkich sześciu scenariuszy z tej części.
Niby jest tam jakiś ślad całościowej fabuły, ale bądźmy szczerzy - to po prostu pojedyncze scenariusze, które gramy aż do "Wielkiego Finału", który po prostu jest nieco trudniejszym z nich.
Mam / Sprzedam/wymienię
(Może nie wystawiłem, ale też chętnie wymienię)
Najstarszy offtop świata: Ceterum censeo Carthaginem esse delendam ;-)
(Może nie wystawiłem, ale też chętnie wymienię)
Najstarszy offtop świata: Ceterum censeo Carthaginem esse delendam ;-)
-
- Posty: 557
- Rejestracja: 27 cze 2020, 12:29
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 23 times
- Been thanked: 36 times
Re: Cthulhu: Death May Die (Eric M. Lang)
Ech...Strasznie się waham czy kupić tą grę. Niby klimat fajny, oprawa i figurki super (dodatkowa zaleta bo lubię je malować), patent na choroby psychiczne świetny. Z drugiej strony tylko dwóch przedwiecznych i 6 scenariuszy w podstawce. No i zaczyna się problem, bo jeśli brać to najlepiej od razu z kampanią nr 2 (dla dodatkowych scenariuszy) i z czarną kozą z lasu (jak już dodrukują). A to dlatego że nakłady na gry planszowe jakoś tak szybko się kończą więc jak nie kupisz od razu pozostanie rynek wtórny dla desperatów. Do tego dochodzi walka oparta na kościach - niby normalka w crawlerach ale po Bloodbornie nie wiem czy nie jest to krok w tył? Nie to żeby gra była głupia - po prostu obawiam się o stopień decyzyjności w grze (a więc i zaangażowania gracza) jeśli walka oparta jest na przerzutach kośćmi. Dodatkowo liczba kości - wszyscy piszą że jest ich jednak za mało i faktycznie, te 8 sztuk jak na grę opartą na rzutach to liczba tyle śmieszna co nieprzyzwoita. Wygląda to tak jakby specjalnie odjęli z gry te kilka kości żeby ludziska potem musieli je dokupować (a tanie z tego co widziałem nie są).
Jak oceniacie tą grę względem choćby Bloodborne'a czy innych mniej losowych gier tego typu? Losowość i ograniczona liczba elementów (kości, przedwieczni) nie wpływają negatywnie na wasz odbiór gry po wstępnej fascynacji? Czy faktycznie do rozdziałów chce się wracać jeśli ich obłożenie i rozstaw przeciwników są zawsze takie same? Przepraszam jeśli podobne pytania padły już wcześniej, jeśli tak to możecie mnie po prostu odesłać do wcześniejszych odpowiedzi w tym temacie.
Jak oceniacie tą grę względem choćby Bloodborne'a czy innych mniej losowych gier tego typu? Losowość i ograniczona liczba elementów (kości, przedwieczni) nie wpływają negatywnie na wasz odbiór gry po wstępnej fascynacji? Czy faktycznie do rozdziałów chce się wracać jeśli ich obłożenie i rozstaw przeciwników są zawsze takie same? Przepraszam jeśli podobne pytania padły już wcześniej, jeśli tak to możecie mnie po prostu odesłać do wcześniejszych odpowiedzi w tym temacie.
-
- Posty: 687
- Rejestracja: 27 maja 2020, 14:27
- Has thanked: 125 times
- Been thanked: 254 times
Re: Cthulhu: Death May Die (Eric M. Lang)
powiem ci tak - masz 6 scenariuszy i dwoch przedwiecznych to juz masz 12 gier. Do tego nie wygrasz scenariuszy za piereszym razem, a najszybciej za 2-3 razem to masz 24-36 gier co najmniej. Mysle, ze jak za 250 zl to jest wieeeeele godzin rozrywki.bartekb8 pisze: ↑29 lis 2021, 20:00 Ech...Strasznie się waham czy kupić tą grę. Niby klimat fajny, oprawa i figurki super (dodatkowa zaleta bo lubię je malować), patent na choroby psychiczne świetny. Z drugiej strony tylko dwóch przedwiecznych i 6 scenariuszy w podstawce. No i zaczyna się problem, bo jeśli brać to najlepiej od razu z kampanią nr 2 (dla dodatkowych scenariuszy) i z czarną kozą z lasu (jak już dodrukują). A to dlatego że nakłady na gry planszowe jakoś tak szybko się kończą więc jak nie kupisz od razu pozostanie rynek wtórny dla desperatów. Do tego dochodzi walka oparta na kościach - niby normalka w crawlerach ale po Bloodbornie nie wiem czy nie jest to krok w tył? Nie to żeby gra była głupia - po prostu obawiam się o stopień decyzyjności w grze (a więc i zaangażowania gracza) jeśli walka oparta jest na przerzutach kośćmi. Dodatkowo liczba kości - wszyscy piszą że jest ich jednak za mało i faktycznie, te 8 sztuk jak na grę opartą na rzutach to liczba tyle śmieszna co nieprzyzwoita. Wygląda to tak jakby specjalnie odjęli z gry te kilka kości żeby ludziska potem musieli je dokupować (a tanie z tego co widziałem nie są).
Jak oceniacie tą grę względem choćby Bloodborne'a czy innych mniej losowych gier tego typu? Losowość i ograniczona liczba elementów (kości, przedwieczni) nie wpływają negatywnie na wasz odbiór gry po wstępnej fascynacji? Czy faktycznie do rozdziałów chce się wracać jeśli ich obłożenie i rozstaw przeciwników są zawsze takie same? Przepraszam jeśli podobne pytania padły już wcześniej, jeśli tak to możecie mnie po prostu odesłać do wcześniejszych odpowiedzi w tym temacie.
Re: Cthulhu: Death May Die (Eric M. Lang)
Założenia scenariusza są takie same dla danego scenariusza, zmienne to karty mitów i odkryć i ich kolejność i ułożenie oraz postać jaką grasz. Wydaje mi się, że zombicide, który bardzo lubię jest mniej rozbudowany, bardziej powtarzalny, a jednak wciąż sprawia przyjemność. W zombicide możesz przeciągać grę w nieskończoność teoretycznie. W Cthulhu masz odgórnie określoną liczbę tur tudzież awansu przedwiecznego, więc trzeba się spieszyć. Spróbuj, sprawdź sam, najpierw podstawkę, najwyżej sprzedasz, a jak się spodoba kupisz resztę.
Re: Cthulhu: Death May Die (Eric M. Lang)
...o ile już nie skończy się nakład tej reszty i zostanie kupowanie z drugiej łapki W zasadzie kupno całego pakietu to także niezła opcja bo też zawsze będzie można go sprzedać ale chyba zrobię tak jak radzisz i zacznę powoli, od podstawki. I albo gra mnie porwie albo nie. Osobiście liczę raczej na sporo funu, to może trochę taki Bloodborne w wersji light, o ile w ogóle można porównywać te 2 gry (niby współtwórca i element pościgu przeciwników się zgadzają). Dzięki za rady!