Mój syn (11lat) jeszcze 3 lata temu grywał z nami praktycznie we wszystko co pojawiło się na stole. Sam się angażował i namawiał do grania. Bardzo się emocjonował. Nie umiał natomiast przegrywać. Nauczył się z czasem jednak i tego. Ograł z nami większość gier nawet te trudniejsze tak jak Terraformacja Marsa czy Tzolkin więc progi wejścia w jakiś tytuł nie są dla niego problemem.
Od niedawna jednak powoli wycofuje się z grania. Trzeba go bardzo namawiać i zachęcać. Sporo gier wygrywał więc nie jest tak że przestał grac bo przegrywa albo my dorośli się jakoś nad nim pastwimy. Nie podkładamy się owszem ale też jak widzimy że idzie mu gorzej to nie jedziemy po nim tylko atakujemy np kogoś innego (no chyba że ma jakąś ciekawą lokacje lub sporo surowca to wybacz
![Mr. Green :mrgreen:](./images/smilies/icon_mrgreen.gif)
Gramy naprawdę rzadko 1-2 gry na tydzień co daje ok 6partii na miesiąc, tak więc to nie jest zniechęcenie ilością rozgrywanych partii która go przytłoczyła.
Aktualnie syn najchętniej by tylko robił unboxingi moich zafoliowanych gier. Obejrzał komponenty, powyciskał żetony z wyprasek , pobawił się figurkami i na tym koniec.
Zapytany może chcesz w tę grę zagrać odpowiada "nie dziękuję może innym razem". Skutecznie przez 3 lata odciągałem go on cyfryzacji ale przyszedł czas na pierwszy smartphone (ma go 3miesiące) i widzę zmianę na gorsze.
Owszem ma limity (famililink mega opcja polecam) 1h dziennie więc to naprawdę mało widząc ile dzieciaki innych rodziców spędzają czasu na komórce, ale grać z nami i tak nie chcę bo woli coś innego. TV u nas się praktycznie nie ogląda. Czyta i lubi sporo komiksów, Lego oraz jakieś tam swoje mini inne pasje.
Nie przymuszamy go i nie nagabujemy aby grał. Wszystko na luzie. Zawsze wie że jest dla niego miejsce jak będzie chciał zagrać. Ale często zapytany czygra z nami w grę X odpowiada że nie chcę grać a w połowie gry przychodzi i nagle już chcę (kiedy już nie może się włączyć). Odpowiadam mu że teraz nie może się dołączyć bo już gramy to z żalem wypomina mi że ja z nim nie chcę grać. Jakby robił to celowo.
Zapytany w co by chciał może zagrać bo mam wolną 1h często odpowiada że w to i w to (wymyślając i pokazując na gry co zajmują 3-4h). Dobrze wie że odpowiem że nie mam tyle czasu więc znowu pada text "widzisz tata nie chcesz ze mną grać w gry". Wiem że to celowe zagranie ale mimo to mam do siebie żal ze faktycznie nie z własnego lenistwa tego czasu po prostu nie mam. Mam 2 innych dzieci, rodzeństwo któremu pomagam, chorych rodziców, żonę w ciąży i masę problemów z dnia codziennego żeby to jakoś sensownie poogarniać.
Ostatnio pożyczyłem Talizman Batman i grał na homerulsach z kuzynem nonstop 4h więc się i z tego cieszyłem. Ale wiecie mam syna (gracza) który jest naprawdę inteligentny w planszówki a mimo to widzę że odchodzi od nich. Lub zapycha się "monopolem" i to jest dla niego wystarczające.
Czy gdzieś popełniłem jakiś błąd że planszówki nie są już dla niego atrakcyjne, czy to dojrzewanie, czy jakiś etap w życiu? Jak mógłbym go zachęcić z powrotem do grania? A może nic nie robić i zostawić to samemu sobie? A może zrobić jakiś dzień w tygodniu gdzie będzie mógł sobie wybrać dowolną grę w którą chciałby zagrać ze mną i poświęcając się grać z nim w to co wybrał?
No mam dylemat nie powiem...chociaż wczoraj np wie ze nie lubię grać w Dixita to zaproponował żebyśmy w to zagrali szyderczo się śmiejąc bo wiedział że odmówię. Nie odmówiłem mu i zagrałem. Było fajnie pośmialiśmy się te 30min i to mnie podbudowało. Uśmiech dziecka podczas gry z rodzicem i rodzeństwem.
Chciałbym takie chwilę mieć nieco dłużej.....zanim zostanę sam z żoną w 4rech ścianach.