Mortinista pisze: ↑28 kwie 2022, 11:14
- potrafi się obrazić i wyjść podczas gry
- pcha innym ręce na planszę próbując wykonywać za nich ruchy.
To są moim zdaniem zachowania absolutnie dyskwalifikujące. I szczerze - nie chciałbym grać już z takim delikwentem. To znaczy - wpierrw zwróciłbym uwagę, ale jeżeli takie zachowanie by się powtórzyło - to przestałbym się z nim umawiać. Wstawanie od stołu i foch, to przejaw totalnej dziecinady. Akceptowalne od biedy u dzieci, ale nie u dorosłych ludzi.
Anyways, mam kilkanaście osób z którymi regularnie gram w planszówki. I zdarzyło się w kilku grupach "wykluczenie" kilku osób. Przykre to jest jak jasna cholera. Ba! Nawet kilka z tych osób bardzo lubię i gram z nimi z innymi graczami. Ale w pełni rozumiem, gdy ktoś ma obiekcje by usiąść z kimś do stołu do wspólnego grania. Nigdy nie będę protestował, jak osoba
A mi powie, że nie ma ochoty zagrać z graczem
B. To dosyć normalne, że każdy ma prywatne preferencje, jak również prywatne animozje.
Ja na swojej "czarnej liście" mam tylko trzy osoby.
Pierwsza gra tak przeraźliwie wolno, że mam ochotę się pociąć. Nigdy nie pomagało zwracanie uwagi. Gościu nie dość, że ekstremalnie wolno podejmuje decyzje, to jeszcze przeraźliwie wolno się rusza i często... Cofa ruchy.
Nie widzi jednak, że "psuje" grę innym. A powinien już dawno załapać, bo już nikt się nie chce się z nim ustawiać na granie. Żeby jeszcze te wolne kombinowanie przekładało się na wyniki.
Druga osoba to klasyczny gracz-szkodnik. Nigdy nie zajmuje wysokiego miejsca przy podliczaniu punktów, ale ma wręcz nieprawdopodobne ciśnienie na zwycięstwo. I jak tylko zaczyna mu kiepsko iść to... Zaczyna szkodzić innym. Nie chodzi już mu wtedy o swoje punkty, tylko zaczyna wykonywać irracjonalne ruchy, byle tylko
komuś zaszkodzić. Psuje generalnie tym humor wszystkim przy stole. To jest jedyna osoba, jaką znam, którą cieszą karty z negatywną interakcją w Terraformacji Marsa i uwielbia nimi komuś "dowalić".
I wreszcie trzeci gracz - człowiek, którego bardzo lubię i zagram z nim w każdą grę, poza grami kooperacyjnymi. To klasyczny przypadek "gracza alfa". Człowiek, który gra za innych, wykonuje za nich ruchy, nie pozwala na własne decyzje, bo "chce wygrać". Jak tylko ktoś chce podjąć decyzje za siebie, to od razu słyszy się teksty w stylu "Chcesz przegrać?", "Specjalnie to robisz, żebyśmy udupili, tak?". Uwielbiam człowieka, ale do żadnej kooperacji już raczej z nim nie siądę.
P.S. Sam też niestety bywam "toksyczny". Strasznie marudzę zawsze na losowość. Jak źle mi idzie, to włącza się wewnętrzny maruda, którego często nie jestem w stanie powstrzymać. Jak idzie mi źle przez własne błędy, to pretensję mogę mieć wyłącznie do siebie, ale jak obrywam przez losowość, to nie jestem w stanie powstrzymać emocji. Ostatnio nerwy puściły mi przy Wyroczni Delfickiej. Jako jedyna osoba przy stole dobierałem non-stop karty ran tego samego koloru. A przy ataku tytana oczywiście musiałem dobrać dwie karty ran tego samego koloru, co poskutkowało "kiblowaniem" kolejki. Dawno tak nie kląłem przy stole na żadną grę i na podły los.