brazylianwisnia pisze: ↑01 lip 2022, 19:01
Masz rację. To co mam do arkham pewnie starczyłoby mi na 20 lat ogrywanie i próbowania każdym możliwym pomysłem na deck patrząc na to że mam w ciul innych gier i inne hobby. Wiadomo że więcej to większa różnorodność w scenariuszach i deckach. Jednak problem jest trochę inny. Jak zaczniemy nagle kupować 2-3 razy mniej content do Arkham no to wersja PL umrze i nie będzie wybory siegnac po jakiś cykl w przyszłości. Druga sprawa to nie chodzi o to że mniej cie stać i ograniczasz a bardziej że przy pewnej cenie stwierdzasz ze poprostu nie warto i może kupisz inna używana gre w normalnych pieniądzach. Zbieram też Marvel Champions i właśnie zdrożały małe paczki do poziomu 65-70zl. No i przy tej cenie za mała paczkę zaczynam się zastanawiać. Jak teraz inflacja podbiłaby ta cene o 15% w styczniu to bym na bank odpuścił bo 80zl to już nie czuje się z tym dobrze. To tak jakby za cykl do Arkham płacić 650zl. Myślę że Galakta i FFG zdają sobie sprawę że przeginajac z cena ludzie stwierdza ze jednak kupia inna planszowek czy grę na steam za tą kase.
A to już dużo IMO zależy. Przede wszystkim jak sobie subiektywnie w głowie wyceniamy wartość gry. Wydaje mi się, że przy takich ograniczonych wydatkach na gry pierwsze którym się dostanie to drogie gry z figurkami, jako że to taki typowy produkt luksusowy w grach planszowych, a same figurki mało wnoszą do frajdy z gry, regrywalności w stosunku do kosztu jaki generują. Z LCGami jest dokładnie odwrotnie, które na papierze wyglądają bidnie (zawartość kart/cena), ale regrywalność mają przepotężną. No i w przypadku LCG to jak wyceniamy sobie pudełeczko się w jakimś tam stopniu zmienia w czasie zbierania kolekcji.
Dla mnie osobiście takim rzeczą, co mnie rzeczywiście gdzieś tam w środku przekonuje, że w te gry warto inwestować kasę to wskaźnik w stylu cena/ilość gier, czy cena/czas spędzony przy stole. I tu dochodzimy do sedna - tym można zarządzać. Jak zaczynałem zbierać Marvela to ogrywałem pakiet grając na 1 pakiecie 10 wygranych gier, czyli pewnie ~15 gier. Wtedy mieliśmy pakiecik za około 60 zł, więc wychodziło ~4zł za grę. Po jakimś czasie zacząłem się bawić w dokładniejsze ogrywanie i z 1 pakietu wartego nawet zakładajmy te 80 zł wyciągam teraz 20-30 winów, czyli przy podobnym WR ~30-45 gier. Przyjmując nawet te 30 wychodzi ~2,7 zł za grę
przy dokładnie takim samym subiektywnym odczuwanym funie z gry.
Druga rzecz o której ludzie często zapominają to możliwości jakie rosną w raz ze zwiększaniem się kolekcji. Gra wychodzi dość liniowo (tzn. cykl co jakieś 6 miesięcy), ale możliwości jakie gra zyskuje z każdym z cyklem już nie. I myślę, że każdy kto długo siedzi w LCGach gdzieś to odczuł - że na początku zbierania gry przy 1-2 cyklach scenariusze potrafią już nużyć i nie możemy się doczekać nowego dodatku, podczas gdy po tych 5-6 cyklach jest takie odczucie "znowu?! ale przecież jeszcze poprzednich rzeczy dobrze nie ograłem".
Oczywiście to wszystko w praktyce to nie matma, a mocno subiektywne odczucia. Chcę tylko gdzieś tam pokazać, że dla większości osób kupowanie rzadziej/ogrywanie więcej tego co już ma nie przyczyni się w jakikolwiek sposób na spadek odczuwanej frajdy z gry. Generalnie gdzieś tam moje przemyślenia po 10 blisko latach w kooperacyjnych LCG-ach:
LCGi lubią zmiany. Przy czym zmiany nie muszą być wcale duże i częste. Po prostu fajnie jak faktycznie LCG żyje, niż jak się ma zamkniętą kolekcje - jakkolwiek by ona duża nie była.
Zaczynając kolekcje w momencie gdy np. na rynku jest 5 cykli, dużo więcej funu da start od 1 cyklu i dołożenie 4x do puli niż od razu start z pulą 5 cykli. I nie chodzi tu o przytłoczenie przy deck-buildingu, ale o to co wspominałem w punkcie wyżej. Więcej funu wyciśniemy z częstego i małego odświeżania puli kart niż z rzadkich ale dużych. I dochodzi jedna kwestia - silnego comba jest strasznie ciężko odzobaczyć. Jest strasznie wielka różnicy między poznaniem karty A i poznaniem pół roku później karty B która się genialnie combi z kartą A w stosunku do poznania od razu komba A+B.
Im więcej mamy dodatków tym mniej czujemy potrzebę częstego odświeżania gry. Przy czym przy kartach gracza nigdy to nie spada do 0 - wracając do pkt. 1. Trochę inaczej jest z scenariuszami, kampaniami, gdzie po prostu w pewnym momencie przestajemy wyrabiać. Oczywiście zależy też w jaki sposób podchodzimy do scenariuszy, ale na moim przykładzie z LOTRa - przez pierwsze 2 lata ograłem pierwsze cykle po kilkanaście razy pewnie, obecnie cykl pierścienia który kupiłem na początku pandemii zagrałem 2 razy. Nie dlatego, że gram dużo rzadziej niż kiedyś - dalej LOTR ląduje średnio raz na tydzień, tylko że zrobienie całego kółka scenariuszy z moją (stosunkowo nie dużą) kolekcją zajmuje w tym tempie ponad rok. To na tyle rzadko, by grając po raz kolejny ten sam scenariusz pojawiała się czasami myśl "było coś takiego w ogóle..?"
Jak wspominałem, ostatnie dodatki LOTRa kupiłem na początku pandemii i właśnie mi się pojawiła potrzeba odświeżenia trochę kolekcji i w zeszłym tygodniu zamówiłem 3 małe dodatki