Jak sobie radzicie z konfliktami nad planszą?
- SetkiofRaptors
- Posty: 479
- Rejestracja: 15 maja 2020, 02:04
- Has thanked: 251 times
- Been thanked: 384 times
Re: Jak sobie radzicie z konfliktami nad planszą?
W sumie w dobrej grupie ludzie pytają czemu gracz robi coś wrednego często, i warto to wytłumaczyć bo logiczna decyzja która pozwala zdobyć przewagę to mniejszy powód do złości niż "a bo Ty mi w zeszłym tygodniu cośtam". Najczęściej odpowiedzią jest "a zobacz jakbyś tu zaatakował Bartka to jeszcze to zdobędziesz..." czyli dyplomacja. Inna rzecz że mam i takie grupy gdzie grając np w Carcassonne ludzie podpowiadają sobie najwredniejsze ruchy... nawet jeśli im szkodzą. Ale to się sprawdza tylko w lekkich grach.
Ogólnie że uważam że gracz który decyzję dyktuje emocjami po prostu przegra.
Ogólnie że uważam że gracz który decyzję dyktuje emocjami po prostu przegra.
Wrocław. Kupiłem sobie już Inis i jest super.
- Nilis
- Posty: 749
- Rejestracja: 26 mar 2020, 13:35
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 280 times
- Been thanked: 432 times
Re: Jak sobie radzicie z konfliktami nad planszą?
Pewnie masz rację ale powiem Ci że moje doświadczenia z grania w parach były w 90% takie jak opisał Ave.Crux czyli pretensje dziewczyn/partnerek/żon/ do mężów że je atakują w grze albo coś im zabierają. Różnie było z tym jak to wpływa później na życie prywatne. Może akurat te 90% dziewczyn jest nie dojrzała. kobieta też człowiek ale są różnice między kobietą i mężczyzną;) jak gość stroi fochy przy planszy to jestem w stanie mu powiedzieć #$*@!&# a kobiecie strojącej fochy tak nie powiem.m_marple pisze: ↑10 lis 2022, 08:46 Strasznie to brzmi protekcjonalnie. Jak facet strzela fochy nad planszą to można go obśmiać, ale jak kobieta strzela fochy to 'taka cecha grania z nią'? Nie czuję że taka jest moja 'kobieca cecha', a powtarzanie takich generalizacji nie pomaga nowym dziewczynom wejść do hobby. Ktoś wyżej stawia tezę, że kobiety nie lubią generalnie grać w gry z negatywna interakcją... Kobieta też człowiek, naprawdę, może mieć najróżniejsze gusta i preferencje planszowkowe. Większość kobiet nie gra w gry wojenne? Cóż, większość mężczyzn też w nie nie gra.
Żeby nie było off top, u nas najbliżej prawdziwej kłótni było po dwu godzinnej 3 osobowej grze w Pięć Klanów z kolegą, który po ostatniej rundzie stwierdził nie ma co liczyć punktów bo i tak przegrał i zaczął się zbierać.
Osobiście często bardziej wolę pograć z ludźmi w planszówki, niż słuchać, co wydaje im się, że mają do powiedzenia. feniks_ciapek
Re: Jak sobie radzicie z konfliktami nad planszą?
To fakt, nie odkryjesz prawdy pisząc bzdury pochodzące z XIX wiecznych stereotypów.Nilis pisze: ↑09 lis 2022, 18:46Nie odkryje prawdy pisząc że kobiety są bardziej emocjonalne niż mężczyźni.ave.crux pisze: ↑09 lis 2022, 13:22
No ja tam się od czasu do czasu pokłócę z moją lubą w grach, ale to nie jest nic co wybiega poza partię. Nie mniej jednak teksty w stylu "Ty zawsze musisz tak grać, że nic swojego nie zbudujesz tylko korzystasz z czyichś zabudowań żeby sobie punkty zebrać, a mnie zostawić z niczym!" albo "Czy ty musisz akurat to zagrywać akurat po tym jak sobie zaczęłam tu budować?" są częste w grach z negatywną interakcją. Wtedy pytam "Mam ci dać fory kochanie?" i wtedy z reguły kończą się wywody.
Myślę, że po prostu im się lepiej zna prywatnie gracza przy planszówce tym większe emocje i chęć zwycięstwa.
Spoko się czyta wątek gdzie zdecydowana większość przykładów to faceci reagujący złością czy wręcz agresją, ale potem i tak ktoś pisze, że to oczywiste, że to kobiety są bardziej emocjonalne
Przypomniał mi się przypadek konfliktu w grze... kooperacyjnej. Konkretnie Gloomhaven: Szczęki Lwa. Graliśmy w 3 osoby: ja, moja partnerka i nasz znajomy. Poszło o to, że ja (albo moja partnerka, nie pamiętam) podejrzałem w instrukcji jaki będzie artefakt jak pójdę do skrzyni, a kolega jak szedł do skrzyni to nie patrzył i zrobił burzę, że to nieuczciwe, dlaczego ja mogę a on nie może itd... już abstrahując ile miał w tym racji, wyszło histerycznie i popsuło atmosferę w pokoju. Chyba najlepszym sposobem na poprawę atmosfery jest zażartować z siebie (nie z osoby, która jest obrażona), ale do tego potrzeba wyczuć moment kiedy można zażartować.
-
- Posty: 376
- Rejestracja: 09 sie 2020, 20:44
- Has thanked: 177 times
- Been thanked: 193 times
Re: Jak sobie radzicie z konfliktami nad planszą?
Myślę, że zarówno kobiety jak i mężczyźni są emocjonalni w bardzo podobnym stopniu. Tzn różnice są pomiędzy różnymi ludźmi, ale nie zależą od płci a raczej od konstrukcji układu nerwowego danej osoby.
Natomiast w wyniku wychowania i wpływów kulturowych nauczyliśmy się różnie reagować na te emocje. Przykładowo, logiczną reakcją emocjonalną na porażkę jest... smutek, rozczarowanie, poczucie bezradności. No ale to są emocje w naszej kulturze zakazane dla facetów. Więc zastępujemy je zloscią i wynikajacą z niej agresją, chęcią odegrania się, żeby tylko nie czuć się przegranymi. Z kolei wiele kobiet jest uczona, że nigdy nie powinny się złościć (choć to się mocno obecnie zmienia), a więc emocji która naturalnie pojawia się w sytuacji zagrożenia, nie tylko fizycznego, ale także zagrożenia dla np poczucia wartości lub gdy ktoś rzuca jakieś impertynenckie wstawki wobec nas, co może się zdarzyć w czasie grania. Zamiast bronić się wiele kobiet w sytuacji zagrożenia reaguje smutkiem, bezradnością lub płaczem, albo po prostu pretensjami do całego swiata, bo tak jest nauczona. I facet, dla którego smutek i bezradność to jakiś abstrakt stawia tezę o rzekomej większej emocjonalności kobiet. Bo on nie płacze, on się tylko wk...rza .
W przypadku planszowek, sytuację, które mogą być dla nas zagrożeniem to np czyjeś chamskie teksty, próby poniżenia nas lub np oszukiwania. Ale raczej nie sama porażka w rozgrywce.
Oczywiście to co powyżej to jest model ogólny, który w przypadku pojedynczej osoby może wyglądać inaczej. Zmierzam tylko do tego, że zachowania graczy przy stole, generalnie są wyuczonym przez daną osobę sposobem na wewnętrzny stan emocjonalny, choć w sumie nie wiem czy komuś ta wiedza pomoże w przypadku gdy pójdzie na noże.
Natomiast w wyniku wychowania i wpływów kulturowych nauczyliśmy się różnie reagować na te emocje. Przykładowo, logiczną reakcją emocjonalną na porażkę jest... smutek, rozczarowanie, poczucie bezradności. No ale to są emocje w naszej kulturze zakazane dla facetów. Więc zastępujemy je zloscią i wynikajacą z niej agresją, chęcią odegrania się, żeby tylko nie czuć się przegranymi. Z kolei wiele kobiet jest uczona, że nigdy nie powinny się złościć (choć to się mocno obecnie zmienia), a więc emocji która naturalnie pojawia się w sytuacji zagrożenia, nie tylko fizycznego, ale także zagrożenia dla np poczucia wartości lub gdy ktoś rzuca jakieś impertynenckie wstawki wobec nas, co może się zdarzyć w czasie grania. Zamiast bronić się wiele kobiet w sytuacji zagrożenia reaguje smutkiem, bezradnością lub płaczem, albo po prostu pretensjami do całego swiata, bo tak jest nauczona. I facet, dla którego smutek i bezradność to jakiś abstrakt stawia tezę o rzekomej większej emocjonalności kobiet. Bo on nie płacze, on się tylko wk...rza .
W przypadku planszowek, sytuację, które mogą być dla nas zagrożeniem to np czyjeś chamskie teksty, próby poniżenia nas lub np oszukiwania. Ale raczej nie sama porażka w rozgrywce.
Oczywiście to co powyżej to jest model ogólny, który w przypadku pojedynczej osoby może wyglądać inaczej. Zmierzam tylko do tego, że zachowania graczy przy stole, generalnie są wyuczonym przez daną osobę sposobem na wewnętrzny stan emocjonalny, choć w sumie nie wiem czy komuś ta wiedza pomoże w przypadku gdy pójdzie na noże.
Re: Jak sobie radzicie z konfliktami nad planszą?
A ja nieskromnie powiem, że nad planszą jak i w życiu codziennym nie mam z nikim problemów 128 kg i 2 m wzrostu robią swoje przepraszam wszystkich normalnych (małych:) ludzi.
Re: Jak sobie radzicie z konfliktami nad planszą?
Problemem jest to, że w większości przypadków ludzie zasiadając do gry oczekują przede wszystkim swojej wygranej, a nie dobrej zabawy. Jeśli więc cokolwiek sprawi, że ich szansa na zwycięstwo nagle zniknie, pojawia się ogromna frustracja. Szczególnie popularne to jest w grach online gdzie mamy grieving i ragequitting.
Ja w swojej grupie absolutnie nie toleruję kingsmakingu. Jeśli gra dochodzi do momentu, że ruch gracza x da zwycięstwo graczowi y lub z to po prostu rzucamy monetą albo uznajemy remis. Strasznie też irytuje mnie przenoszenie żali z jednej gry na kolejną czyli klasyczne uwale kogoś, bo wcześniej wbił mi nóż w plecy.
Ja w swojej grupie absolutnie nie toleruję kingsmakingu. Jeśli gra dochodzi do momentu, że ruch gracza x da zwycięstwo graczowi y lub z to po prostu rzucamy monetą albo uznajemy remis. Strasznie też irytuje mnie przenoszenie żali z jednej gry na kolejną czyli klasyczne uwale kogoś, bo wcześniej wbił mi nóż w plecy.
-
- Posty: 792
- Rejestracja: 19 lip 2021, 01:52
- Has thanked: 47 times
- Been thanked: 76 times
Re: Jak sobie radzicie z konfliktami nad planszą?
Podziele się swoją historią, której prowodyrem byłem właśnie ja
Graliśmy w Blood Rage'a w 4 osoby i była tam osoba, która pytała się prawie o każdą rzecz co powinna zrobić w takiej sytuacji. Już mnie to denerwowało, ciągle było pytania i pytania. W końcu po 3 godzinach doszliśmy do ostatniej ery.... Byłem mega zmęczony, wkurzony to mało powiedziane i po prostu postanowiłem zrobić jakieś tam ruchy, żeby punkty szału mi spadły i żebym nie musiał brać udziału w ewentualnym plądrowaniu wioski. Wtedy złożyłem swoje rzeczy, podziękowałem za grę i wyszedłem poddenerwowany, bo przez ten czas to mogliśmy zagrać w Blood Rage'a z dwa razy.
Graliśmy w Blood Rage'a w 4 osoby i była tam osoba, która pytała się prawie o każdą rzecz co powinna zrobić w takiej sytuacji. Już mnie to denerwowało, ciągle było pytania i pytania. W końcu po 3 godzinach doszliśmy do ostatniej ery.... Byłem mega zmęczony, wkurzony to mało powiedziane i po prostu postanowiłem zrobić jakieś tam ruchy, żeby punkty szału mi spadły i żebym nie musiał brać udziału w ewentualnym plądrowaniu wioski. Wtedy złożyłem swoje rzeczy, podziękowałem za grę i wyszedłem poddenerwowany, bo przez ten czas to mogliśmy zagrać w Blood Rage'a z dwa razy.
Re: Jak sobie radzicie z konfliktami nad planszą?
Tuba, tuba, skacz po głowie. A jak już będzie nieprzytomny zwiń mu portfel i telefon.
Firma Rebel niech się zajmie wydaniem gry Domek, bo tylko do tego się nadaje.
-
- Posty: 167
- Rejestracja: 26 gru 2015, 16:43
- Lokalizacja: Sadlinki woj.Pomorskie
- Has thanked: 100 times
- Been thanked: 19 times
Re: Jak sobie radzicie z konfliktami nad planszą?
hej,
Najlepiej unikać grania z ludźmi, którzy nie potrafią przegrywać, a wtedy wspólne granie stanie się czystą przyjemnością. Oczywiście, że gramy aby wygrać, ale przede wszystkim by pobyć ze sobą, pośmiać się i miło spędzić czas.
Najlepiej unikać grania z ludźmi, którzy nie potrafią przegrywać, a wtedy wspólne granie stanie się czystą przyjemnością. Oczywiście, że gramy aby wygrać, ale przede wszystkim by pobyć ze sobą, pośmiać się i miło spędzić czas.
- Zet
- Posty: 1376
- Rejestracja: 26 paź 2006, 00:08
- Lokalizacja: Sosnowiec
- Has thanked: 176 times
- Been thanked: 175 times
Re: Jak sobie radzicie z konfliktami nad planszą?
Podrzucam dodatkowy sposób:
https://www.youtube.com/watch?v=wh7JPCsKSo8
https://www.youtube.com/watch?v=wh7JPCsKSo8
-
- Posty: 154
- Rejestracja: 03 lut 2021, 17:57
- Has thanked: 154 times
- Been thanked: 19 times
Re: Jak sobie radzicie z konfliktami nad planszą?
Jestem dość casualowym graczem (w stosunku do Ciebie) i powiem szczerze, że totalnie tego nie rozumiem dlaczego aż tak restrykcyjnie do tego podchodzicie. Być może dlatego, że ja siadając do stołu oczekuję, żeby wszyscy dobrze się bawili, a to kto wygra traktuję drugorzędnie.
Jeżeli doprowadziliście na planszy do sytuacji, że jeden z graczy może zdecydować kto ma wygrać grę, to czemu nie dać mu tej satysfakcji? Ktoś też może mieć fun z tego, że jego ostatnim ruchem ubił komuś jakiś oddział czy wytargał kilka dodatkowych punktów odpowiednim zagraniem. Jest to odbieranie decyzji ostatniego ruchu i frajdy jednemu z graczy na rzecz lidera/liderów.
- Ardel12
- Posty: 3569
- Rejestracja: 24 maja 2006, 16:26
- Lokalizacja: Milicz/Wrocław
- Has thanked: 1140 times
- Been thanked: 2334 times
Re: Jak sobie radzicie z konfliktami nad planszą?
Dla mnie to gracz ma wykonać optymalne pod siebie zagranie. Jeśli tego nie robi tylko uwala komuś możliwość zwycięstwa to po prostu rak. Co innego jak wykonując dla siebie najlepszy ruch komuś odbiera zwycięstwo a co innego gdy po prostu bardziej lubi Tomka od Andrzeja.trixon pisze: ↑27 gru 2022, 01:21 Jeżeli doprowadziliście na planszy do sytuacji, że jeden z graczy może zdecydować kto ma wygrać grę, to czemu nie dać mu tej satysfakcji? Ktoś też może mieć fun z tego, że jego ostatnim ruchem ubił komuś jakiś oddział czy wytargał kilka dodatkowych punktów odpowiednim zagraniem. Jest to odbieranie decyzji ostatniego ruchu i frajdy jednemu z graczy na rzecz lidera/liderów.
U mnie w ekipie często też gramy tak, że mając dwie ścieżki dające taki sam wynik, ale jedna zabierająca zwycięstwo nie na naszą korzyść, to wybierzemy tą drugą.
Odebranie komuś zwycięstwa, by poczuć się lepiej to dla mnie zabijanie frajdy innym.
Re: Jak sobie radzicie z konfliktami nad planszą?
W pełni się zgadzam z kolegą trixonem. Gracz alfa wymuszający określony typ zagrania (i tłumaczący to kingsmakingiem) to dla mnie jedno z najgorszych doświadczeń przy grach, które generuje konflikty przy stole. Każdy gracz gra w swoim imieniu i ma prawo do podejmowania decyzji jakich mu się podoba. Czym innym jest przy tym podpowiadanie pewnych rozwiązań, szczególnie mniej doświadczonym graczom, a czym innym terroryzowanie reszty towarzystwa oczekiwaniem konkretnego zagrania ze strony przeciwnika (nota bene zwykle korzystnego dla alfy). Nie mówię przy tym tutaj o patologicznych zachowaniach typu „cisnę przez 3h sąsiada po prawej bo 4 rozgrywki temu wjechał mi na bazę”. Raczej staram się siadać do stołu z dorosłymi ludźmi. O ile więc konkretna decyzja ma choćby cień sensu z punktu widzenia gracza wykonującego ruch (i nie musi być wcale optymalnym rozwiązaniem) to dla mnie to zamyka temat i nigdy nie miałbym pretensji o takie a nie inne zagranie.
- kaszkiet
- Posty: 2819
- Rejestracja: 03 maja 2013, 13:06
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 312 times
- Been thanked: 533 times
Re: Jak sobie radzicie z konfliktami nad planszą?
To brzmi ciekawie. Możesz rozwinąć? I jaka to była gra?
Re: Jak sobie radzicie z konfliktami nad planszą?
Dorzucę jeszcze 3 grosze do kingsmakingu, aby troszkę rozbudować moją wcześniejszą wypowiedź.
Uważam, że finalny stan gry jaki będzie na planszy przed ostatnim ruchem gracza, który ma zdecydować kogo uczynić zwycięzcą zawsze jest wynikiem poprzednich działań wszystkich osób. Poczynając od doboru gry, graczy do danej gry, poprzez poczynania graczy podczas rozgrywki, a na ogólnym zachowaniu nad stołem kończąc. Więc nigdy nie jest tak, że wszyscy grają pasjansa i potem gracz z mniejszą ilością punktów wskazuje kto ma wygrać. Zawsze jest to jakiś ciąg zdarzeń, akcji i zachowań, który do takiej sytuacji doprowadza.
Teraz lekko przejaskrawiony przykład:
Łatwo mi sobie wyobrazić sytuacje gdzie grają gracze A, B i C. Gracz C jest mniej doświadczony lub miał mniej szczęścia podczas rzutów. Załóżmy, ze gracz A to wykorzystał (np. niedoświadczenie współgracza). W dodatku jeszcze nad stołem zarzucał do do gracza C słowne zaczepki, że nie ma co się mierzyć z dobrymi graczami. W międzyczasie gracz B rozwija się niezależnie, układając sobie pasjansa na planszy i doradzając graczowi C jakieś bardziej optymalne dla gracza C zagrania. Dochodzi do wspomnianej sytuacji, gdzie gracz C ma uczynić jednego z współgraczy zwycięzcą. Uważam, że odebranie graczowi C jego ostatniego ruchu "bo lepiej rzucić monetą" nie jest w porządku. Gracz A wybił się na słabszym graczu, więc moim zdaniem w pełni zasługuje na drugie miejsce w rozgrywce jeżeli gracz C ma taką wolę.
I ma to miejsce niezależnie od typu gry. Oczywiście w grach z rozbudowaną grą nad stołem łatwiej sobie wyobrazić taki scenariusz. Ale to samo może mieć zastosowanie w grach Euro. Jeżeli jeden z graczy ewidentnie podczas całej rozgrywki bardziej uprzykrzał grę jednemu z graczy (graczowi C), odpuszczając drugiemu (B) to przyczynił się do sytuacji, gdzie pojawił się kingsmaking.
Jeszcze inną sprawą jest sama optyka takiej sytuacji. Gdyby dochodzi do sytuacji kingsmakingu, gdzie to mnie zostało odebrane zwycięstwo przez innego gracza, to nie mam z tym problemu. Gdzieś podświadomie czuję, że zremisowałem, a to, że ktoś wskazał innego gracza zwycięzcą w ogóle mnie nie rusza - jego wola.
Miło też wspominam rozgrywkę w Clash of Cultures, gdzie wśród współgraczy mam osobę, która ma bardzo pacyfistyczne nastawienie w każdej grze dopóki nie zostanie zaatakowany. Wtedy włącza się mu "berserk mode" na agresora, który go zaatakuje. Podczas jednej z rozgrywek finalnie gra się skończyła tym, że miałem drugie miejsce, bo to ja go zaatakowałem, będąc w pełni świadomy co dalej nastąpi. Kolega ostatnim swoim ruchu uczynił zwycięzcą trzeciego gracza. W moim odczuciu miał do tego pełne prawo. W dodatku miał z tego zagrania tyle satysfakcji, że pomimo ostatniego miejsca, na tyle rozgrywka zapadła mu w pamięci, że kilkukrotnie o niej wspominał podczas naszych innych planszówkowych spotkań. Gdybyśmy ograniczyli się w takiej sytuacji do rzutu monetą/remisu gra prawdopodobnie nikomu z nas nie zapadłaby w pamięć, a kolega pewnie nie dopytywałby kiedy kolejna partia w CoC.
TL;DR
Moim zdaniem eliminowanie efektu kingsmakingu w grach może (nie musi) wiązać się ze znacznym obniżeniem satysfakcji z gry dla osób, które osiągnęły w danej rozgrywce słabszy wynik. W dodatku wydaje mi się, że wtedy gra trochę na tym traci i wywołuje mniejsze emocje. Oczywiście rozumiem, że w mocno kompetytywnym towarzystwie można się umówić na taki zabieg przed grą, ale moim zdaniem warto się upewnić, że wszystkim taki układ pasuje.
Uważam, że finalny stan gry jaki będzie na planszy przed ostatnim ruchem gracza, który ma zdecydować kogo uczynić zwycięzcą zawsze jest wynikiem poprzednich działań wszystkich osób. Poczynając od doboru gry, graczy do danej gry, poprzez poczynania graczy podczas rozgrywki, a na ogólnym zachowaniu nad stołem kończąc. Więc nigdy nie jest tak, że wszyscy grają pasjansa i potem gracz z mniejszą ilością punktów wskazuje kto ma wygrać. Zawsze jest to jakiś ciąg zdarzeń, akcji i zachowań, który do takiej sytuacji doprowadza.
Teraz lekko przejaskrawiony przykład:
Łatwo mi sobie wyobrazić sytuacje gdzie grają gracze A, B i C. Gracz C jest mniej doświadczony lub miał mniej szczęścia podczas rzutów. Załóżmy, ze gracz A to wykorzystał (np. niedoświadczenie współgracza). W dodatku jeszcze nad stołem zarzucał do do gracza C słowne zaczepki, że nie ma co się mierzyć z dobrymi graczami. W międzyczasie gracz B rozwija się niezależnie, układając sobie pasjansa na planszy i doradzając graczowi C jakieś bardziej optymalne dla gracza C zagrania. Dochodzi do wspomnianej sytuacji, gdzie gracz C ma uczynić jednego z współgraczy zwycięzcą. Uważam, że odebranie graczowi C jego ostatniego ruchu "bo lepiej rzucić monetą" nie jest w porządku. Gracz A wybił się na słabszym graczu, więc moim zdaniem w pełni zasługuje na drugie miejsce w rozgrywce jeżeli gracz C ma taką wolę.
I ma to miejsce niezależnie od typu gry. Oczywiście w grach z rozbudowaną grą nad stołem łatwiej sobie wyobrazić taki scenariusz. Ale to samo może mieć zastosowanie w grach Euro. Jeżeli jeden z graczy ewidentnie podczas całej rozgrywki bardziej uprzykrzał grę jednemu z graczy (graczowi C), odpuszczając drugiemu (B) to przyczynił się do sytuacji, gdzie pojawił się kingsmaking.
Jeszcze inną sprawą jest sama optyka takiej sytuacji. Gdyby dochodzi do sytuacji kingsmakingu, gdzie to mnie zostało odebrane zwycięstwo przez innego gracza, to nie mam z tym problemu. Gdzieś podświadomie czuję, że zremisowałem, a to, że ktoś wskazał innego gracza zwycięzcą w ogóle mnie nie rusza - jego wola.
Miło też wspominam rozgrywkę w Clash of Cultures, gdzie wśród współgraczy mam osobę, która ma bardzo pacyfistyczne nastawienie w każdej grze dopóki nie zostanie zaatakowany. Wtedy włącza się mu "berserk mode" na agresora, który go zaatakuje. Podczas jednej z rozgrywek finalnie gra się skończyła tym, że miałem drugie miejsce, bo to ja go zaatakowałem, będąc w pełni świadomy co dalej nastąpi. Kolega ostatnim swoim ruchu uczynił zwycięzcą trzeciego gracza. W moim odczuciu miał do tego pełne prawo. W dodatku miał z tego zagrania tyle satysfakcji, że pomimo ostatniego miejsca, na tyle rozgrywka zapadła mu w pamięci, że kilkukrotnie o niej wspominał podczas naszych innych planszówkowych spotkań. Gdybyśmy ograniczyli się w takiej sytuacji do rzutu monetą/remisu gra prawdopodobnie nikomu z nas nie zapadłaby w pamięć, a kolega pewnie nie dopytywałby kiedy kolejna partia w CoC.
TL;DR
Moim zdaniem eliminowanie efektu kingsmakingu w grach może (nie musi) wiązać się ze znacznym obniżeniem satysfakcji z gry dla osób, które osiągnęły w danej rozgrywce słabszy wynik. W dodatku wydaje mi się, że wtedy gra trochę na tym traci i wywołuje mniejsze emocje. Oczywiście rozumiem, że w mocno kompetytywnym towarzystwie można się umówić na taki zabieg przed grą, ale moim zdaniem warto się upewnić, że wszystkim taki układ pasuje.
- elayeth
- Posty: 1051
- Rejestracja: 07 sty 2009, 16:29
- Lokalizacja: Bydgoszcz
- Has thanked: 173 times
- Been thanked: 194 times
Re: Jak sobie radzicie z konfliktami nad planszą?
Wow, ale pejoratywna wypowiedź. Panuje nad emocjami, więc jestem super dojrzały. A może tak dojrzałością byłoby ogarniecie własnego ego i zagranie z dziewczynami w gry, które one lubią.Nilis pisze: ↑10 lis 2022, 12:56 [...]powiem Ci że moje doświadczenia z grania w parach były w 90% takie jak opisał Ave.Crux czyli pretensje dziewczyn/partnerek/żon/ do mężów że je atakują w grze albo coś im zabierają. Różnie było z tym jak to wpływa później na życie prywatne. Może akurat te 90% dziewczyn jest nie dojrzała. kobieta też człowiek ale są różnice między kobietą i mężczyzną;) jak gość stroi fochy przy planszy to jestem w stanie mu powiedzieć #$*@!&# a kobiecie strojącej fochy tak nie powiem.
Dla mnie gry planszowe to przede wszystkim lajtowe granie z ludźmi, z którymi chcę spędzać czas, nie tylko grając. Stąd nie gram przez net (to zupełnie zaprzeczenie mojego podejścia). Nie gram też zazwyczaj więcej niż 10 razy w tę samą grę, gdyż zwiększa się efekt współzawodnictwa. Zatem ... wydaje mi się, że bywa różnie. Jeśli zależy ci na tym, by we wspólnym doświadczeniu nie było tylko walki o zwycięstwo to da się tym zarządzać. Z pewnością gry z dużą negatywną interakcją w tym nie pomagają.XLR8 pisze: ↑17 gru 2022, 16:53 Problemem jest to, że w większości przypadków ludzie zasiadając do gry oczekują przede wszystkim swojej wygranej, a nie dobrej zabawy. Jeśli więc cokolwiek sprawi, że ich szansa na zwycięstwo nagle zniknie, pojawia się ogromna frustracja. Szczególnie popularne to jest w grach online gdzie mamy grieving i ragequitting.
Choć sam gram w gry z negatywną interakcją to zazwyczaj preferuję gry z małym jej udziałem. Tutaj jestem po stronie Rahdo, który (bardziej niż ja) nie cierpi negatywnej interakcji. Ostatnio nawet (wydaje się) prowadzi małą krucjatę wychwalając wszelkich designerów, którzy odchodzą od tworzenia gier (jak to nazwał), w których punkty zdobywa się poprzez niszczenie komuś "jego zamku z piasku". Tu akurat się z nim zgadzam. O ile lubię gry wojenne, area control, czy karciani, w których się atakujemy (np: Star Realms, Radlands) o tyle, nie cierpię gier, w których dużą część czasu poświęcamy na budowanie (4X, strategie), by później wzajemnie sobie to niszczyć. Wydaje mi się, że to jest najtrudniejszy do przełknięcia (emocjonalnego) rodzaj negatywnej interakcji. Choć może inni mają inaczej.
- Irr3versible
- Posty: 1020
- Rejestracja: 09 cze 2019, 01:03
- Lokalizacja: Kraków/Zabierzów
- Has thanked: 657 times
- Been thanked: 590 times
Re: Jak sobie radzicie z konfliktami nad planszą?
W punkt, powyższe oraz podany przykład.
Naturalnie nie podobają mi się wybory, które są kierowane sympatią / antypatią - miałbym niesmak i pewnie bym skomentował, że to złośliwość bez żadnego innego znaczenia niż dokopać komuś.
Jeśli jednak gra tworzy pewna historię, to często nie ma lepszej puenty niż zdetronizowanie jednego z pretendentów przez zdarzenie z wcześniejszych tur. Mnie to buduję klimat gry.
Każda decyzja kierowana swoim najlepszym wynikiem czy bezpośrednio powiązana z wcześniejszym zdarzeniem (np klimatyczny odwet za poprzednie tury) jest w duchu gry i dobrej zabawy. Gdybym to ja decydował, to pewnie jeszcze jakiś role play bym wrzucił - komentując dlaczego wykonuje ruch blokujący / odbierający komuś zwycięstwo.
- Ardel12
- Posty: 3569
- Rejestracja: 24 maja 2006, 16:26
- Lokalizacja: Milicz/Wrocław
- Has thanked: 1140 times
- Been thanked: 2334 times
Re: Jak sobie radzicie z konfliktami nad planszą?
Ma to sens w pewnym podzbiorze gier i w pełni popieram, gdyż jak napisałeś jest fabularne i klimatyczne. Z kolei ja mogę opisać partię, w której jeden z grających po prostu podbierał mi kafelki punktujące na koniec, co uniemożliwiło mi wygraną. Nie wypomniał mi ani jednej sytuacji, że mu przeszkodziłem, że czymś zawadziłem, ot miałem szansę na zwycięstwo to chciał mnie powstrzymać, choć w trakcie partii okupowałem ciągle 2 miejsce na torze punktów, więc nie było to bicie lidera. Sam z tych kafli miał prawie zerowy przyrost i były inne lepsze dla niego. Dla mnie partia podcinająca skrzydła z przyjemności z gry, bo trafił się zwykły troll.Irr3versible pisze: ↑27 gru 2022, 18:46W punkt, powyższe oraz podany przykład.
Naturalnie nie podobają mi się wybory, które są kierowane sympatią / antypatią - miałbym niesmak i pewnie bym skomentował, że to złośliwość bez żadnego innego znaczenia niż dokopać komuś.
Jeśli jednak gra tworzy pewna historię, to często nie ma lepszej puenty niż zdetronizowanie jednego z pretendentów przez zdarzenie z wcześniejszych tur. Mnie to buduję klimat gry.
Każda decyzja kierowana swoim najlepszym wynikiem czy bezpośrednio powiązana z wcześniejszym zdarzeniem (np klimatyczny odwet za poprzednie tury) jest w duchu gry i dobrej zabawy. Gdybym to ja decydował, to pewnie jeszcze jakiś role play bym wrzucił - komentując dlaczego wykonuje ruch blokujący / odbierający komuś zwycięstwo.
Kingsmaking nie musi być wyłącznie domeną ostatniego ruchu, bo jak sami piszecie splot wydarzeń nas postawił w takiej sytuacji. Jak moja opisana powyżej. W takim FCM można usiąść w 3+ i jeden gracz skupiając się na jednym przeciwniku spokojnie odetnie mu wiele opcji. Może sam nie wygra, ale ten drugi też nie xD Opisuje to:
A odwróćmy sytuację i wygrywasz dzięki temu, że ktoś się podłożył albo zbił lidera. Będziesz czerpał przyjemność z takiego zwycięstwa, bo ja to wolałbym zostać na drugim miejscu.trixon pisze: ↑27 gru 2022, 12:06 Jeszcze inną sprawą jest sama optyka takiej sytuacji. Gdyby dochodzi do sytuacji kingsmakingu, gdzie to mnie zostało odebrane zwycięstwo przez innego gracza, to nie mam z tym problemu. Gdzieś podświadomie czuję, że zremisowałem, a to, że ktoś wskazał innego gracza zwycięzcą w ogóle mnie nie rusza - jego wola.
Ogólnie kingsmaking to patologia dla mnie i unikam jak ognia. Jak zauważę, ze jest stosowana w trakcie partii notorycznie i z premedytacją, to z daną osobą po prostu nie chciałbym grać ponownie. Nie chcę by psuto mi odbiór z gry.
Z moich przykładów tak na koniec to miałem ciekawy dylemat w Roads & Boats. W jednej z dalszych rund mogłem zbudować dwie płytki, co umożliwiłoby zakończenie gry innym graczom względem ich możliwości na planszy. Jeśli to zrobię wygrywa gracz A, jeśli nie, to w kolejnej rundzie gra się skończy a wygra ją gracz B(ja byłem ogólnie w pupie i trzymałem tyły). Sytuacja w sumie bez wyjścia, bo moja decyzja ma wpływ na zwyciężcę. Ostatecznie zbudowałem dwie płytki, gdyż moją strategią było skrócenie gry i planowałem budowanie ile fabryka dała(walczyłem o 3 miejsce). Niestety i tak poległem i ostałem na ostatnim. Kolega B trochę pomarudził, ale wytłumaczenie przyjął
Re: Jak sobie radzicie z konfliktami nad planszą?
Nie, nie czerpałbym. Ale tak jak wspominałem - mam troszkę inną optykę na to zjawisko. Ja traktowałbym taką sytuację indywidualnie dla siebie jako remis, ale nie odbierał możliwości decyzji danemu graczowi.Ardel12 pisze: ↑27 gru 2022, 23:40A odwróćmy sytuację i wygrywasz dzięki temu, że ktoś się podłożył albo zbił lidera. Będziesz czerpał przyjemność z takiego zwycięstwa, bo ja to wolałbym zostać na drugim miejscu.trixon pisze: ↑27 gru 2022, 12:06 Jeszcze inną sprawą jest sama optyka takiej sytuacji. Gdyby dochodzi do sytuacji kingsmakingu, gdzie to mnie zostało odebrane zwycięstwo przez innego gracza, to nie mam z tym problemu. Gdzieś podświadomie czuję, że zremisowałem, a to, że ktoś wskazał innego gracza zwycięzcą w ogóle mnie nie rusza - jego wola.
Jednocześnie przyjmuję przytoczone przez Ciebie argumenty i się z nimi zgadzam. Całkowicie pominąłem wątek trollingu, bo w naszych grupach takie zachowanie jest obce i nawet o tym nie pomyślałem.
- Ardel12
- Posty: 3569
- Rejestracja: 24 maja 2006, 16:26
- Lokalizacja: Milicz/Wrocław
- Has thanked: 1140 times
- Been thanked: 2334 times
Re: Jak sobie radzicie z konfliktami nad planszą?
Ciężko dojść do porozumienia, gdyż jest to złożony przypadek i jednak można wymienić skrajne przykłady kiedy kingsmaking jest uzasadniony jak i nie.trixon pisze: ↑27 gru 2022, 23:50 Nie, nie czerpałbym. Ale tak jak wspominałem - mam troszkę inną optykę na to zjawisko. Ja traktowałbym taką sytuację indywidualnie dla siebie jako remis, ale nie odbierał możliwości decyzji danemu graczowi.
Jednocześnie przyjmuję przytoczone przez Ciebie argumenty i się z nimi zgadzam. Całkowicie pominąłem wątek trollingu, bo w naszych grupach takie zachowanie jest obce i nawet o tym nie pomyślałem.
Akurat trafiłem na losową ekipę, gdyż w mojej grupie też takie zachowania są niespotykane A jakbym budował ekipę, to takiego gracza bym po prostu odsunął od grupy, jeśli rozmowa by nie pomogła.