Roczna aktualizacja topki - miałem czekać do końca roku, ale nie mamy teraz czasu na gry planszowe więc nic się nie zmieni. Można kliknąć
TUTAJ aby przenieść się do ostatniego posta z moją topką. W tym roku zastanawiałem się trochę dłużej nad formatem tego posta. Nie lubię listować gier od 1 do 10 - jak zapytacie mnie innego dnia o kolejność poniższych gier, to bardzo możliwe, że pojedyncze miejsca zamienią się z sobą kolejnością. Preferuję nielubiany na forum format Tier Listy. Wolę wrzucić wszystkie gry które oceniam jako 10 do jednego worka zamiast niepotrzebnie zastanawiać się, która z nich jest tak na prawdę najlepsza. Pomimo to, podjąłem próbę ustawienia moich ulubionych planszówek w kolejności, być może za parę lat spojrzę na ten post i da mi to więcej informacji o moim obecnym guście niż samo wrzucenie gier do dużych zbiorów. Do tego zmuszę się w tym roku do napisania paru zdań o moich ulubionych grach, zamiast tylko listować je jak to robiłem w wcześniejszych postach.
Projekt Gaja (10/10),
66 partii.
Projekt Gaja jest ze mną praktycznie od samego początku przygody z grami planszowymi. Za co uwielbiam tę grę? Za poziom głębi i złożoności strategicznej. Po ponad 60 partiach myślę, że potrafię grać na zadowalającym mnie poziomie 3-4 rasami. Projekt Gaja jest średnio-wysoko interaktywną grą z brakiem elementów losowych, co sprawia, że można zdobywać w niej doświadczenie i uczyć się niczym ciężkiej abstrakcyjnej gry. Zależności pomiędzy rasami, geometrycznym układem planet i kombinacjami technologii z drzewkami technologicznymi potrafią wytworzyć bardzo ciekawe ustawienia o których można by pewnie pisać książki.
Mimo swojego braku losowości, rzadko widzę, który z graczy jest na prowadzeniu w pierwszych rundach. Efekt motyla naszych decyzji jest trudny do przewidzenia, nawet po dziesiątkach rozegranych partii. Konsekwencje naszych wczesnych decyzji mają ogromne skutki w późniejszych rundach. Jak to kiedyś powiedzieli wydawcy z Splottera, "Jeśli nie możesz przegrać w pierwszej turze, jaki jest sens rozgrywania pierwszej tury?". W Projekt Gaja możemy przegrać złym wyborem rasy, po czym możemy przegrać złym wyborem początkowych planet, po czym możemy przegrać złym kafelkiem wzmacniającym. Gra jest zdecydowanie bardzo ciasna i łatwo paroma złymi decyzjami w 1 rundzie uniemożliwić sobie szansę na konkurowanie z lepszymi graczami.
Każdy wybór w Projekt Gaja jest istotny. Każda nasze decyzje wpływają na przebieg rozgrywki oraz na wybory i pozycje innych graczy w niesamowity sposób. Każdy ruch gracza jest mieszanką ofert i informacji przekazywanych innym graczom, na które mogą i będą reagować, składając w ten sposób własne oferty i dodając informacje do mieszanki. W rozgrywce da się zostać przytłoczonym danymi niczym w skomplikowanej pozycji szachowej.
W mojej opinii, jeżeli szukamy "książkowej" eurogry, Projekt Gaja jest bezkonkurencyjna. Spotkałem się kiedyś z opinią, że jest to suche i przekombinowane euro. Gdybym miał w tak niewielu słowach opisać Projekt Gaja, to napisałbym, że jest to gra w którą możemy rozegrać setną partię, w której nauczymy się czegoś nowego.
Cywilizacja Poprzez Wieki (10/10),
29 partii.
Zacząłem się interesować planszówkami w 2020 roku i jak to już nie raz opisywałem na forum, zacząłem od Terraformacji Marsa, a potem od razu wskoczyłem w Projekt Gaja. Jeszcze przed Terraformacją sporo grałem w szachy i Abalone z młodszym bratem, więc ogólnie od samego początku byłem zainteresowany głównie nisko losowymi, wysoko interaktywnymi grami planszowymi. Z tego powodu, od zawsze byłem sceptycznie nastawiony do Cywilizacji - stos kart którymi wykonujemy większość czynności w grze, a do tego losowe wydarzenia niczym w ameri? Twierdziłem, że wolę kolejną partię w FCM, Projekt Gaja czy On Marsa. Preferuję kontrolę nad losowością. I do dziś jest to prawdą, wolę gry mniej niż bardziej losowe, bo lubię, gdy ciekawe sytuacje pojawiają się na stole z powodu decyzji graczy a nie losowych wydarzeń. Pierwszy raz zagrałem w Cywilizację Poprzez Wieki 1 września 2022, a mimo to rozegrałem w tym roku 29 partii (większość w okresie wrzesień-listopad, w grudniu niestety ledwo co gramy).
Jakim cudem aż tak polubiłem Cywilizację?
- Cywilizacja nie jest tak surowa jak gry bez elementów losowych. Nie mamy tu perfekcyjnej informacji, nasze decyzje zawsze będą obarczone pewną estymacją czy przeczuciem. Ogólnie nie lubię tego w grach planszowych, ponieważ zazwyczaj wiąże się to z niższą głębią rozgrywki. Jednak w Cywilizacji głębi nie brakuje - jeżeli już, to da się w niej utopić. Dodatkowa niepewność wprowadzana przez sytuacje losowe jest tutaj przeze mnie bardzo doceniania. Podejmowanie decyzji z rozmytymi wynikami jest trudną umiejętnością do opanowania.
- Cywilizacja jest bardziej emocjonująca niż inne moje ulubione gry. By emocjonować się grą w szachy czy Projekt Gaja, musimy po pierwsze być na dość wysokim poziomie, a po drugie, grać z graczami równymi sobie. W Cywilizacji nie jest to konieczne - elementy losowe ułatwiają dobrą zabawę na różnym poziomie graczy, choć trzeba przyznać, że dobry gracz zmiażdży słabszego w praktycznie każdej partii. Jednak nie będzie to tak zauważalne jak w grach o mniejszym poziomie losowości.
- Cywilizacja jest bardziej interaktywna niż Projekt Gaja. Jesteśmy w stanie bardzo mocno przeszkadzać innym graczom, nie tylko w pośredni ale również bezpośredni sposób. Awans własnej pozycji jest zazwyczaj ściśle powiązany z kosztem innego gracza, tzn. w rozgrywce dwuosobowej, gdy my zyskujemy, druga osoba dokładnie tyle traci. Do tego walka jest wyraźna, ale nie dominująca. Agresje i wojny są skutkiem wielopłaszczyznowego konfliktu ekonomicznego. Rozwinięcie wojsk jest równoważone przez osobisty interes gracza w rozwoju kulturowym, naukowym czy po prostu produkcyjnym.
- Mimo losowości, Cywilizacja nie traci przez to na głębi rozgrywki i interakcji między graczami. Jest to perfekcyjne zestawienie wszystkich pożądanych przeze mnie cech w grach - wysoka interakcja, niska (lecz wyższa niż w innych planszówkach które lubię) losowość, cechy gry o sumie zerowej, otwartość i niekonwencjonalność oraz specyficzny cel gry.
Nie chcę, by moja recenzja Cywilizacji zajęła większość tego posta, więc przejdźmy dalej.
Food Chain Magnate (10/10),
19 partii.
FCM jest nietypową grą, trudno mi w ogóle podać przykład innej gry, podobnej do niej. Zgadzam się też z opinią warlock'a - dla mnie również jest to jedna z najbardziej wymagających i bezlitosnych gier, w jakie kiedykolwiek grałem.
Mamy tu mnóstwo liczenia - praktycznie tyle co w średnio-zaawansowanych rozgrywkach szachowych. Do tego nie zliczamy jedynie ruchów, musimy wykonywać wielu rachunków na liczbach. Nie są to bardzo skomplikowane obliczenia, jednak w trakcie rozgrywki będziemy wielokrotnie dodawać do siebie od kilku do kilkunastu dolarów za każdą sztukę sprzedanego produktu. Ceny będą różne, a do tego trzeba podliczyć zasięgi.
Gra wymaga ponadprzeciętnego poziomu zarządzania samą grą - pilnowania rund, tur, banku, cen i odległości. Mało doświadczeni gracze mogą się łatwo tu pogubić. Mimo niezbyt trudnych zasad, sama rozgrywka jest o co najmniej stopień trudniejsza od takiego Barrage'a czy Brassa.
Food Chaina uwielbiam za szachowe cechy rozgrywki. Wszystko co robimy opiera się na interakcji z innymi graczami - jest to z pewnością najbardziej interakcyjny tytuł w mojej kolekcji. Do tego zero elementów losowych i złożona, wielopłaszczyznowa, głęboka rozgrywka. Gra jest bardzo elegancka w aspekcie poziomu skomplikowania zasad do oferowanej głębi. Jest to w mojej opinii, najbardziej złożona strategicznie i taktycznie gra planszowa w mojej kolekcji. Lepszy gracz wygra praktycznie każdy mecz z słabszymi od siebie.
Rzadko piszę o tematyczności gier w które gram. Jest to dla mnie drugorzędny aspekt oceny. FCM jest drugą, najbardziej klimatyczną i tematyczną grą w mojej kolekcji - zaraz po Wojnie o Pierścień. Jest też najbardziej tematyczną ekonomiczną grą planszową jaką znam. W życiu zawodowym odwiedzam i kontaktuje się z wieloma różnymi firmami w Polsce i moim zdaniem, gra w świetny sposób oddaje odczucia zarządzania spółką.
FCM jest grą wysoce interaktywną, tematyczną i kompetytywną. Nadaje się głównie dla doświadczonych graczy, którzy nie przepadają za jakimikolwiek efektami losowymi, uwielbiają bardzo wysoki poziom interakcji i uwielbiają sprawdzanie każdej, nawet najmniejszej decyzji współgraczy. Te cechy korelują jednak z wymogiem ciągłego ogrywania danego tytułu - FCM nie nadaje się do wyciągania na stół raz na jakiś czas. Trzeba być mu oddanym i poświęconym.
Wojna o Pierścień (10/10), 11 partii - najbardziej tematyczna gra w mojej kolekcji! Uwielbiam świat zbudowany przez Tolkiena i doceniam to, że gra jest zaprojektowana na bazie książki. Większość twórców zdecydowałoby się tutaj na adaptację na podstawie filmów Jacksona.
Ogólnie nie przepadam za ameritrashami, ponieważ większość z nich nie oferuje zbyt wiele poza swoim klimatem i tematyką. W przypadku Wojny o Pierścień tak nie jest, mechanicznie to również arcydzieło. Wiele z rozgrywek można by opowiadać niczym dobrą historię. Alternatywne wydarzenia które tworzymy w trakcie gry zawsze mają sens, bo decyzje które podejmujemy na podstawie informacji dostępnych na planszy mogłyby równie dobrze być podejmowane w rzeczywistych (a w sumie fikcyjnych) sytuacjach. W Wojnie o Pierścień występuje niepewność wojenna z geopolitycznymi zależnościami pomiędzy państwami i ciekawymi decyzjami i ograniczeniami. Wszystkie mechaniki są silnie połączone z tematem gry - stąd sytuacje które pojawiają się na planszy, zawsze są sensowne i da się uwierzyć w to, że konflikt mógłby rozwinąć się właśnie w taki sposób.
Trudno mi pisać o Wojnie o Pierścień w sposób inny od ciągłego zachwalania. Jest to też jedyna gra której pozbyłem się z kolekcji tylko po to, by po jakimś czasie strasznie za nią zatęsknić i kupić ponownie. Bardzo podoba mi się opinia Piaskoryba, którą napisał w dedykowanym Wojnie o Pierścień wątku. Zacytuję więc poniżej dwa jej fragmenty, pod którymi mogę się sam podpisać:
Piaskoryb pisze: ↑06 paź 2022, 15:50
Tak czy siak, wiedziałem na temat tej gry jedno - że
Wojna o Pierścień to gra wybitna i unikalna.
(...)
Trafienie jedyne w swoim rodzaju, jak stworzenie Silmarili, dzieło którego nie da się powtórzyć i uważam że tym właśnie jest Wojna o Pierścień. Mechaniki połączone ze światem trylogii, alternatywne wydarzenia, wybory które kreują unikalną historię 3 ery i wydarzeń w Śródziemiu.
Arcydzieło.
Polis (10/10),
1 partia.
W Polis zagrałem tylko raz, ale jestem już pewien, że będzie to jedna z moich ulubionych gier. To co najbardziej zaskakuje mnie w tej grze, to prostota i elegancja zasad oraz spójny projekt graficzny. Na ten moment, uważam Polis za najbardziej elegancką grę planszową w jaką grałem. Polis to bardzo interaktywna gra z minimalną ilością elementów losowych i mnóstwem okazji do podejmowania trudnych i ciekawych decyzji. Gra w świetny sposób pokazuje wojnę od geopolitycznej i ekonomicznej strony. Nie mamy tutaj bezmyślnego wchodzenia większą ilością jednostek w mniejszą armię przeciwnika by następnie rzucać kośćmi o wynik bitwy, mechaniki w Polis są bardziej wyrafinowane.
Podoba mi się, jak subtelnie da się ograć przeciwnika, zablokować jego szlaki handlowe, uniemożliwić sprawne poruszanie się armiami czy po prostu zaatakować jedno z kluczowych Polis. Mamy więc grę, która symuluje aspekty logistyczne, ekonomiczne, polityczne i wojenne a to wszystko przy dość łatwych do zrozumienia zasadami. Nie mogę się doczekać kolejnych partii.
Polis to doskonała i ciasna gra o zarządzaniu zasobami, w której każde działanie musi być przemyślane. Błędy mogą łatwo doprowadzić do zapędzenia się w kozi róg, z którego trudno się wydostać, ponieważ gra nie wybacza błędów.
Bardzo podoba mi się opinia jednego z użytkowników bgg:
"About as forgiving as a dwarf's book of grudges." - Lord_Prussian
On Mars (10/10),
21 partii.
On Mars jest drugą najcięższą (po High Frontier 4 All) grą w bazie bgg - wyłączając gry wojenne i reedycje tej samej gry. Osobiście uważam, że ta gra wcale nie jest aż tak skomplikowana. Tłumaczenie zasad zajmuje do około godziny czasu, więc standard na ciężkie euro. Sama rozgrywka jest dość złożona strategicznie i ciasna, jednak w On Marsie zazwyczaj mamy wiele możliwych ścieżek do obrania, więc gra jest mniej surowa od innych z mojej topki (FCM, Projekt Gaja). Z średniozaawansowanymi graczami którzy mają już za sobą wiele rozgrywek w np. GWT, Arnaka, Brassa czy Barrage'a, łatwiej mi będzie wyciągnąć On Mars niż bezwzględnego FCM i nieintuicyjną Gaję. Po pierwszych partiach łatwo się do On Marsa zrazić. Jeżeli przebolejemy partie zapoznawcze (o ile tak mogę powiedzieć, dla mnie poznawanie skomplikowanej gry to czysta przyjemność) i już nie mamy problemów z zasadami, On Mars nas wynagrodzi - otrzymamy grę z bardzo silnie powiązanymi z sobą mechanikami, wysokim poziomem pozytywnej i negatywnej interakcji, wieloma istotnymi i ciekawymi decyzjami strategicznymi z efektem motyla oraz mnóstwem istotnych taktycznych decyzji. To wszystko przy minimalnym poziomie losowości i klimatycznej, tematycznej rozgrywce.
Poza świetnymi aspektami mechanicznymi jak wysoka interakcja, niska losowość, otwartość i wysoki możliwy poziom manipulacji systemami w grze, pisząc o On Mars trzeba wspomnieć o tym, co właściwie otrzymujemy kupując egzemplarz tej gry - od strony artystycznej jest to jedna z najpiękniejszych gier w jakie grałem. Jakość komponentów jest prześwietna, rzadko która gra planszowa jest tak dobrze wykonana. Fabrycznie otrzymujemy do tego dość dobry insert (choć mógłby być lepszy) który mieści karty w koszulkach.
Główny mechanizm rozgrywki to nietypowy worker placement z zarządzaniem kolonistami i podróżami pomiędzy orbitą a powierzchnią. Główna mechanika nie jest jakaś innowacyjna, jednak nie spotkamy innej gry planszowej z właśnie takimi zawirowaniami wokół standardowego worker placementu. W On Mars: Alien Invasion eksperymentowane z wycinaniem i dodawaniem treści do gry i sprawdza się to bardzo dobrze (poza problemami z balansem w pierwszym scenariuszu). Okazuje się, że mechanizm broni się na tyle, że da się z niego zrobić ciekawą grę kooperacyjną. Nie zagrałem jednak jeszcze tak wielu partii w trybach kooperacyjnych, ale z pewnością dobrze się przy nich bawiłem. Na koniec dodam jeszcze, że czas rozgrywki jest dość krótki jak na ciężar, na podstawie moich danych On Mars zajmuje nam średnio mniej czasu niż Brass: Birmingham.
Lubię wrzucać sobie podsumowanie z okładkami gier, więc wrzucam je poniżej:
Niestety, nie jestem pewien pozostałych gier w mojej kolekcji na tyle, by je tu umieszczać. Gry które jeszcze ogrywam i mają szanse wskoczyć do topki to:
Pax Renaissance - podoba mi się ilość zależności pomiędzy wszystkimi aspektami gry, sama tematyka i renesansowy klimat.
Weather Machine - chciałbym, by WM było tak samo dobre jak On Mars. Opinie na forum są póki co mieszane, ale chcę sam sprawdzić jak ta gra mi podejdzie.
Voidfall - grałem raz na TTS i bardzo mi się spodobało, ale Turczi zdążył od tego czasu zaktualizować zasady. Muszę jednak ograć grę na żywo by wydać werdykt. Mam nadzieję na jak najwięcej podobieństw do TTA.
Ultimate Railroads - brakuje mi średnio-trudniej gry która zastąpiłaby nam sprzedaną Ucztę dla Odyna i Ark Novę.
Wiedźmia Skała - w Wiedźmią Skałę grałem już sporo, ale zaczynam powątpiewać w jej regrywalność. Potrzebuję jeszcze paru partii by wydać odpowiednią opinię.
Grand Austria Hotel - chciałbym, aby Wiedźmia Skała miała też jakąś alternatywę. Nie przepadam za lekkimi grami i bardzo trudno mi znaleźć coś, co zainteresuje mnie w tej kategorii. Mam nadzieję, że będzie to właśnie GAH.
Poniżej można zobaczyć zdjęcie mojej aktualnej minimalistycznej kolekcji. Dwie dolne półki w Kallaxie są puste - mam w domu małego szczeniaczka więc jeszcze przez jakiś czas gry będą leżały poza jego zasięgiem.
