PytonZCatanu pisze: ↑29 sty 2023, 18:23
To jest forum dyskusyjne i każdy ma prawo do swojego zdania.
Do zdania owszem, przecież nikt ci tego prawa nie odmawia. Ale jak rzucasz takie niemerytoryczne i generalizujące komentarze, to to nic nie wnosi, a tylko niepotrzebnie antagonizuje. Jeśli potrzebujesz potencjalnie triggerujący przykład w drugą stronę, to mogę ci napisać na priwa, żeby nie prowokować reakcji obronnej, gdy zrobi się komuś coś takiego publicznie.
PytonZCatanu pisze: ↑29 sty 2023, 18:23
Dyskusja o allinach to tak naprawdę głównie dyskusja o KSach i tym podobnych tworach. Wielu ludzi ocenia ich wpływ na środowisko planszówkowe negatywnie.
Wielu ludzi ma też inne zdanie, a wielu innych widzi i jasne, i ciemne strony. Zamiast mówić ogólnikami, powiedz jakie jest twoje zdanie i nie usiłuj generalizować i podpierać się bliżej nieokreśloną liczbą osób myślących podobnie jak ty. Wtedy możemy podyskutować konkretnie, a nie o tym, kto ma silniejsze bataliony (przynajmniej na piśmie albo w czyjejś głowie).
PytonZCatanu pisze: ↑29 sty 2023, 18:23
KSowcy biorą to strasznie do siebie, bo ważnym elementem jest przedstawienie tego jako czegoś innego niż zabieg marketingowy, oparty na FOMO, w celu drenażu portfeli konsumentów
![🙂](//cdn.jsdelivr.net/gh/twitter/twemoji@latest/assets/svg/1f642.svg)
Mam kolegę który wiele godzin tłumaczył kiedyś mi, że wchodzenie w KS jest fajne, bo wtedy jesteś ojcem jakiegoś projektu i możesz poczuć się jako współwydawca, co tworzy jakaś więź z tym produktem itp.
Znowu generalizujesz na przykładzie jednego kolegi. Może znasz ich dwóch albo trzech, a resztę z wypowiedzi na forum. Projektowanie jednostkowego doświadczenia na wszystkich KSowców nie jest w żaden sposób uprawnione. Ja do siebie biorę tylko nieuprawnione generalizacje przyprawione arogancją i złośliwością - bo to jest mieszanka, która jak dla mnie zamyka dyskusję.
Poza tym dzielenie ludzi na KSowców i nie-KSowców to kolejny błąd. Różni ludzie w różnych proporcjach korzystają (lub nie) ze wspieraczek. Każdy z nich jest graczem. Różni wydawcy robią to też na różne sposoby. Skrajności oczywiście że mogą prowadzić do patologii, ale do tego nie trzeba KSa. Kojarzysz gościa, który zbiera wszystkie wydania gry Monopoly? Albo ludzi, którzy kupują zestawy szachowe za grube miliony?
Rozumiem, że definiujesz siebie jako KS-owego hejtera (twoje własne słowa), ale może właśnie warto nabrać trochę dystansu i wysublimować argumentację, zamiast z automatu stawiać siebie wyżej, bo "jeszcze na to nie zapadłem".
PytonZCatanu pisze: ↑29 sty 2023, 18:23
Wszystko jest ok, ale też widać, że zaczyna to wpływać na cały rynek gier i na każdego zwykłego klienta. W urbanizacji mamy coś takiego jak proces gentryfikacji jakiegoś obszaru i tutaj zaczyna być podobnie. Kiedy nie grasz w jakąś świetna grę, bo dokupiłeś monety i czekasz aż dojdą - to dla mnie żółte światło ostrzegawcze.
Znowu - z jednostkowej sytuacji zdajesz się robić regułę. Skoro już bawimy się w domorosłych psychologów, to kliniczna definicja zaburzenia zaczyna się dopiero w momencie, w którym problem zaczyna znacząco wpływać na działanie jednostki w życiu codziennym. To, co dla ciebie wydaje się być od czapy, może dla drugiej osoby nie stanowić problemu, bo np. ma taką, a nie inną sytuację życiową albo finansową. Ludzie mają naprawdę różne odpały, a mimo to uznaje się ich za "dobrze funkcjonujących". Sądzenie innych własną miarą to prosty przepis na frustrację.
Z tym, że KSy zmieniły rynek gier całkowicie się zgadzam. Nie uważam jednak, żeby jego wpływ był całkowicie negatywny. Gry stały się ładniejsze, pomysły odważniejsze, a niektóre w ogóle realizowalne. To trochę jak rewolucja medialna po upowszechnieniu się youtube. Już nie jesteś przywiązany do tego, co ci zaserwuje ta albo inna telewizja. Oczywiście, jest masa chłamu (zawsze była), skoków na kasę (zawsze były) i marketingowe FOMO (też zawsze było). Z początkowej partyzantki zrobił się już regularny przemysł, więc weszły większe pieniądze, techniki manipulowania klientem dostosowały się do nowych platform. Argument kolegi o byciu "ojcem projektu" ma dla mnie osobiście bardzo niewielkie znaczenie, chociaż kilka projektów wsparłem właśnie dlatego, że były fajne (np. zestaw gier zrobionych przez szkolne dzieci w Singapurze), a nie dlatego, że uważałem, że same gry będą jakoś bardzo interesujące.
I o takich rzeczach możemy sobie podyskutować, a nie o tym, czy branie all-inów to zawsze kolekcjonerka i zbywanie całej argumentacji jako racjonalizacji.
EDIT: Przy czym wyraźnie zaznaczam, że to nie znaczy, że racjonalizacje nie istnieją. Wręcz przeciwnie, są bardzo powszechne i w zasadzie każdy ich używa, chociaż do jakiego stopnia są oznaką wyparcia rzeczywistego problemu to już osobny temat, często indywidualny dla każdego.