cactusse pisze: ↑03 lut 2023, 16:02
Jeżeli "masterowanie" natomiast zawęża wybór i pcha w kierunku optymalnych ścieżek, to potrafi mnie to nawet zniechęcić do danej gry.
Zawężanie ścieżek w zasadzie zawsze następuje wraz z doświadczeniem, jest to nieuniknione, chociaż z sentymentem się zgadzam. Dla mnie oznaką jakości gry jest to, ile wolności faktycznie daje graczowi, a na ile ta wolność jest iluzoryczna. Czasami gra potrafi być niby ogromna, ale tak naprawdę walka toczy się o jedną rzecz i ten, kto ją zdobędzie, de facto wygrywa. Czasami gra wymaga od graczy, aby grali w pewien specyficzny sposób, bo inaczej padnie cały balans. Czasami oferuje z pozoru wiele wyborów, ale okazuje się, że istnieje strategia wygrywająca.
Jeszcze jedna rzecz mi się przypomniała jeśli chodzi o masterowanie - tzw. meta, czyli to, jak ludzie grają w daną grę oraz jacy ludzie grają w daną grę. Meta jest najczęściej zupełnie niezwiązana z zasadami, ale wynika właśnie z pewnego "ogrania". Wracając do przykładu brydża - zasady gry i licytacji mówią tylko tyle, ile lew dana para oznajmia, że weźmie (6 plus zalicytowana liczba) oraz jaki będzie kolor atutowy. Cała konwencja wokół licytacji to tak naprawdę próba obejścia zasad do przekazania sobie nawzajem informacji o tym, jakie mamy karty, żebyśmy nie zalicytowali za dużo i nie przegrali. Nie ma w zasadach nic o liczeniu punktów w kartach, ani co oznacza rozpoczynanie licytacji z 1 trefl, a co z 1 bez atu i czym jest np. kontra w odpowiedzi. To są konwencje opisane w książkach i przyjęte przez współgraczy - właśnie ogromna meta, która narosła wokół podstawowych - stosunkowo prostych - zasad. Ale spróbujcie zasiąść do gry bez znajomości tych konwencji, to zostaniecie wyrzuceni na kopach i powie się wam, że "nie umiecie grać w brydża". Co oczywiście do pewnego stopnia jest prawdą, ale tylko dlatego, że wcześniej gracze już "odkryli" tę grę przed wami i stworzyli wspomnianą metę, aby mogli grać na wyższym (dla siebie odpowiednim) poziomie.
Niebezpieczeństwem nadmiernie rozwiniętej mety jest to, że nowicjusz wchodząc nie tylko ma trudniej, ale też w grach wieloosobowych naraża się na oskarżenia o kingmaking, chociaż rzadko robi to świadomie, po prostu jeszcze nie ma obycia z grą. Zresztą, wystarczy czasem, że słabszy gracz siądzie przed lepszym i już może się okazać, że ten lepszy ma przez to duże fory, bo nie jest przez nowicjusza odpowiednio pilnowany. Najbardziej będzie to wkurzać pozostałych dobrych zawodników, bo oni nic na to nie będą mogli poradzić, więc gra będzie "zmarnowana". I w drugą stronę, siedząc za lepszym graczem zostanie stłamszony i nic przez większość gry nie zrobi, co sprawi, że siedzący za nim gracz będzie miał łatwiej.
Więc na pewnym poziomie masterowania nawet takie rzeczy jak kolejność przy stole mogą robić różnicę. Fajnie, jeśli istnieją mechanizmy kompensacyjne, np. licytacja ras w Projekcie Gaja, ale duża część gier ich nie ma. A nie ma dlatego, że nigdy nie były tworzone z myślą o wysoce kompetytywnych rozgrywkach. To, że udaje się rozgrywać w miarę regularne turnieje w wiele tytułów to raczej dla mnie zaciętość graczy, niż oryginalny zamysł twórców. Jedyny znany mi wyjątek to karcianki LCG/CCG oraz oczywiście bitewniaki.
Kończąc ten przydługi wywód - masterowanie mechanizmów bywa dla mnie ciekawe, ale na masterowanie mety, zwłaszcza turniejowej, szkoda mi czasu, nawet jak gra jest bardzo dobra.