Arkham Horror: The Card Game - ostatnio praktycznie tylko w to gramy w każdą niedzielę i dalej nie mam dosyć. Świetna giera, ten klimat i deckbuilding to coś pięknego. Jesteśmy w połowie Carcosy (dla nas po raz 3, kolega 1 raz) i przed nami już niedługo Szkarłatne Klucze, których osobiście trochę się boję po bardzo marnym tekście w Na krawędzi Ziemi. Jestem też lekko zawiedziony, że Szkarłatne Klucze nie wprowadziły więcej kart wieloklasowych, mam nadzieję, że nowy dodatek coś w tej kwestii jeszcze zmieni.
Mage Knight: Ultimate Edition - odpalamy sobie Mage Knighta z żoną jak mamy lżejszy weekend i tak właśnie było. Dzisiaj graliśmy kolejny raz i w końcu chciałem skusić się na inny scenariusz niż któryś z podstawki, ale nie podobał mi się aż tak bardzo (ten z 2 frakcjami z Cieniów Tezli, za mało expa i upierdliwy setup z sortowaniem żetonów wrogów). Dalej jest to jednak gra w mojej ścisłej, choć bliżej niezidentyfikowanej topce.
Nowości:
Age of Steam - zagrane na 6 w miejskim klubie planszówkowym. Na tyle mnie przytłoczył chaos przy tylu graczach, że nie byłem w stanie ogarnąć jakiejkolwiek podstawowej strategii do robienia punktów w tej grze i przez parę pierwszych rund dostarczałem tylko 1 towar. Grę doceniam, ale nie siadałbym więcej do tego niż w 4 osoby. Bardzo duży downtime, nie tak duża interakcja jak się spodziewałem (a raczej nie tak bezpośrednia przez brak możliwości podłączania się do torów), odniosłem wrażenie, że jest to trochę taki Brass połączony z FCM. Obie te gry uwielbiam, a jednak AoS nie podbił mojego serca po pierwszej partii. Liczba i rozwój połączeń na planszy były dla mnie przytłaczające, tak to jest jak się całe życie grało w gry z już ustalonymi połączeniami na planszy Kiedyś bym jeszcze spróbował drugiego podejścia, ale nie śpieszy mi się. Wątpię też teraz, że spodobałyby mi się te całe 18xx-y, co jest dla mnie wartościową informacją.
Dominant Species: Marine - nie ciągnęło mnie w ogóle do tego Mariana, mimo że bardzo lubię pierwowzór. Może temu, że trochę czytałem o tym jak to jeszcze powstawało i wiem, że oryginalny autor nie był już w stanie dokończyć tego projektu, więc miałem trochę w głowie wizję niedoszlifowanego pomysłu. Ogólnie gra działa i jest dobra, ale dużo bardziej wolę oryginał. Nie podobały mi się nudniejsze karty, losowość wymierania i przetrwania i irytowało ograniczenie w stawianiu pionków (to tylko uczucie podczas gry, pomysł uważam za ciekawy, choć bardzo abstrakcyjny jak na Dominant Species). Na plus walka o dominację w pożywieniu i przekazywanie sobie dodatkowych pionków. Ciekawość zaspokojona, można zapomnieć dopóki ktoś znowu nie wyforsuje tego na stół
Great Western Trail: Argentina - o tym tytule z kolei sporo dobrego się naczytałem i byłem bardzo ciekawy jako fan Pfistera. Tym razem znowu się nie zawiodłem. Argentyna wydała mi się cięższa od pierwowzoru (choć na pewno z czasem idzie się przyzwyczaić), a zmiany były duże i wszystkie było ciekawie obserwować w akcji, ale dalej ten rdzeń GWT był wyczuwalny. Moim zdaniem lepiej najpierw ograć sobie podstawkę, ewentualnie z dodatkiem (sam go jeszcze na oczy nie widziałem), a dopiero wtedy zasiadać do Argentyny, bo zmiany są mega ciekawe dla kogoś kto już zna oryginał. Ciekawy jestem jeszcze zdania osób, które najpierw zagrały w Argentynę, a potem w podstawkę.
Powroty:
Aeon's End - nasz zdetronizowany król coopów powrócił na chwilę, bo zamówiłem przy okazji nowej kampanii do Arkham jakiś mały dodatek do Aeon's Enda dla odświeżenia: "Starożytni" zdaje się. Niestety nie pomyślałem, żeby domówić do tego koszulki, a że wszystko co mam, mam zakoszulkowane, to byłem w stanie wypróbować tylko nowe Nemesis i nowe postacie, bez nowych kart do rynku. Ogólnie spoko, mieliśmy 3 nieudane próby na tego Nemesis, ale gra ta niestety w tym momencie znajduje się u nas w swego rodzaju "czyśćcu" - mamy za dużo contentu, przez co nie chce nam się jej ostatnio rozkładać, a równocześnie wszystko co mamy jest zbyt mocno ograne i chciałoby się powiewu świeżości, więc niezbyt chce się nam grać wciąż to samo. Planów na zakup ostatniej podstawki też chwilowo nie ma, jak widać nic nie trwa wiecznie nawet w tym hobby.
Glen More II: Chronicles - zagrałem z kolegą, który lubi trochę lżejsze gry i mu się bardzo spodobało, co było miłym powiewem świeżości po partiach z innymi ludźmi, gdzie nikt nie był specjalnie zachwycony i po tym jak ten sam kolega zawsze narzeka na tłumaczenie mu nowych gier, które mu podsuwam Może w końcu uda mi się wykroczyć poza te pierwsze dwie kroniki...
Hive - naczytałem się trochę postów w wątku na forum i mi się znowu zachciało partyjki. Genialna gierka.
Marco Polo II: In the Service of the Khan - udało mi się namówić na partię żonę, która miała do tej pory 2 bardzo nieprzyjemne gry w ten tytuł. Twierdziła, że postać, która dostaje bonusy za rzuty kośćmi jest OP i udało mi się jej pokazać, że jednak niekoniecznie Oboje stwierdziliśmy, że jednak ta gra dużo lepiej działa dla nas na 2 osoby, gdzie tej interakcji jest trochę mniej i gra się przyjemniej, oraz że niestety gra ta jest trochę przydługa. Mi się jednak bardzo podoba, kombinowanie jest konkretne, ogólnie bardzo przepadam za dice placement i chodzeniem po planszy, mimo że nie jestem w ogóle z kolei fanem kontraktów i zwykle w takie gry dostaję manto. Będę dalej namawiał, bo przed tą partią żona mi sugerowała sprzedaż tego tytułu, ale po ostatniej grze pojawiła się mała iskierka nadziei, że może jednak się jeszcze do niej przekona, a byłoby fajnie, bo uważam, że ta gra zasługuje na więcej uwagi.
Teotihuacan: City of Gods - zagrane w tym samym składzie co ostatnio, z dodatkową osobą i większością dodatków. Wrażenia znowu pozytywne, na tyle, że gra ta ponownie jest bezpieczna w mojej kolekcji. Chyba jest to mimo wszystko moim zdaniem najlepsza gra z serii T.
Powrót miesiąca: Marco Polo II
Nowość miesiąca: Great Western Trail: Argentina
Zawód miesiąca: Age of Steam - myślę, że po prostu słaba partia i wypróbowałbym tą grę jeszcze kiedyś w 4 albo i 3 osoby dla trochę większej kontroli, ale jednak widząc jak skończył u mnie FCM na ten moment, to na pewno gra ta wypada z listy zakupowej.
Gra miesiąca: Marco Polo II - tak po prostu jak myślę o najfajniejszej partii w miesiącu, a do tego chyba się sprowadza u mnie wybór gry miesiąca (zwłaszcza ostatnio), to przychodzi mi na myśl ta. Lubię jak gry powracają u mnie do łask i mam nadzieję, że tak też będzie z Marco Polo.