O zbawiennym wpływie marketingu
Re: O zbawiennym wpływie marketingu
Cześć fajny temat ja powoli odbijam się od tego hobby z powodu nadmiaru , ,happy,, którym jestem zmęczony. Wiem że nikt nie każe śledzić każdej nowości ale wszechobecny marketing i ludzka psychika jest tak skonstruowana ze ciągle śledzisz nowe wątki czasem kiepskich gier z dobrym marketingiem. Często recenzeci promują kiepskie gry i sam nieraz kupiłem kiepską grę z dobrymi ocenami i nie wierzę że to była sprawa gustu. :] Pozdrawiam
- BOLLO
- Posty: 6342
- Rejestracja: 24 mar 2020, 23:39
- Lokalizacja: YT
- Has thanked: 1312 times
- Been thanked: 1997 times
- Kontakt:
Re: O zbawiennym wpływie marketingu
Hmmm... z tym wszechobecny to bym się kłócił. Więcej hypu jest przez spiralę samonakręcających się graczy na różnych FB grupach lub tu. Niestety/stety ale uważam że u nas największy i najbardziej skuteczny marketing wydawniczy jest właśnie dzięki graczom i kilku recenzentom.davidstw pisze: ↑01 gru 2023, 06:45 Cześć fajny temat ja powoli odbijam się od tego hobby z powodu nadmiaru , ,happy,, którym jestem zmęczony. Wiem że nikt nie każe śledzić każdej nowości ale wszechobecny marketing i ludzka psychika jest tak skonstruowana ze ciągle śledzisz nowe wątki czasem kiepskich gier z dobrym marketingiem. Często recenzeci promują kiepskie gry i sam nieraz kupiłem kiepską grę z dobrymi ocenami i nie wierzę że to była sprawa gustu. :] Pozdrawiam
U mnie największy wpływ mają Planszowe Newsy na które staram się wchodzić regularnie. Kiedy widzę napis na czerwoni "KONIEC NAKŁADU" to od razu lecę sprawdzić czy to chcę...FOMO +10

-
- Posty: 890
- Rejestracja: 29 sie 2022, 10:24
- Has thanked: 521 times
- Been thanked: 288 times
Re: O zbawiennym wpływie marketingu
Na szczęście 95% tego wszystkiego to szmelc niewarty splunięcia.
- Leser
- Posty: 1858
- Rejestracja: 22 lut 2009, 23:38
- Lokalizacja: pod - Warszawa
- Has thanked: 631 times
- Been thanked: 1700 times
Re: O zbawiennym wpływie marketingu
Korzystając z okazji, z uporem zaciętej płyty będę uderzał w żywotny mit, że informacja o końcu nakładu u wydawcy to chwyt marketingowy. To zwyczajna informacja, którą po prostu trzeba podać.
Po pierwsze, gdy wydawca wypchnie gry do sklepów i hurtowników, to zasadniczo resztę ma w nosie (oczywiście mocno hiperbolizuję, ale jednak podstawowy i najważniejszy cel został osiągnięty) i nie potrzebuje dalej nakręcać fomo. Po drugie taka publiczna deklaracja ukraca wewnątrz branży ewentualne spekulacje "że komuś sprzedają, a innemu to już nie". Po trzecie część klientów chce to wiedzieć - konkretnie to, że gra wkrótce MOŻE być niedostępna, a nie że już jej nigdzie nie ma. I wreszcie po czwarte to jedyna informacja, którą wydawca może podać w kontekście sprzedaży - żaden nie ma przecież kontroli nad stanami sklepów.
I rozjarzam się na mgnienie w uśmiechu z tych, co to trzeba mieć ten polor we krwi, żeby zmieścić bez pośpiechu pozdrowienie mimo energicznego pośpiechu przecież.
- BOLLO
- Posty: 6342
- Rejestracja: 24 mar 2020, 23:39
- Lokalizacja: YT
- Has thanked: 1312 times
- Been thanked: 1997 times
- Kontakt:
Re: O zbawiennym wpływie marketingu
Ja wiem że to jest chwyt bo powoduje FOMO.Leser pisze: ↑01 gru 2023, 08:27Korzystając z okazji, z uporem zaciętej płyty będę uderzał w żywotny mit, że informacja o końcu nakładu u wydawcy to chwyt marketingowy. To zwyczajna informacja, którą po prostu trzeba podać.
Po pierwsze, gdy wydawca wypchnie gry do sklepów i hurtowników, to zasadniczo resztę ma w nosie (oczywiście mocno hiperbolizuję, ale jednak podstawowy i najważniejszy cel został osiągnięty) i nie potrzebuje dalej nakręcać fomo. Po drugie taka publiczna deklaracja ukraca wewnątrz branży ewentualne spekulacje "że komuś sprzedają, a innemu to już nie". Po trzecie część klientów chce to wiedzieć - konkretnie to, że gra wkrótce MOŻE być niedostępna, a nie że już jej nigdzie nie ma. I wreszcie po czwarte to jedyna informacja, którą wydawca może podać w kontekście sprzedaży - żaden nie ma przecież kontroli nad stanami sklepów.
I to jest informacja dla mnie bardzo skuteczna bo:
-bo nie śledzę każdej premiery
-bo wiele informacji mnie omija
-bo nakłady są małe
-bo przyspiesza u mnie zainteresowanie się daną pozycją
-bo pozwala ustawić priorytetowe zakupy
-bo lepiej wiedzieć niż nie wiedzieć

Re: O zbawiennym wpływie marketingu
To może przyspieszyć decyzję o zakupie, jeżeli konsument był już wcześniej zainteresowany danym tytułem tylko z jakiegoś powodu zwlekał.
Jeżeli jesteś zainteresowany tytułem Z POWODU, że się wyprzedaje to nazywa się to owczym pędem.
- BOLLO
- Posty: 6342
- Rejestracja: 24 mar 2020, 23:39
- Lokalizacja: YT
- Has thanked: 1312 times
- Been thanked: 1997 times
- Kontakt:
Re: O zbawiennym wpływie marketingu
Nie zgodzę się. Często nie jestem na bieżąco co i kiedy wychodzi bo nie śledzę każdej premiery ale jak pojawia się info o końcu druku (w sklepach nadal jest) to przyspieszam searching aby danym tytułem się zainteresować bo wiem że nakład topnieje, co pociąga za sobą w niedalekiej przyszłości wyższe ceny, dostępność lub wręcz brak pozycji.
Tak było np z Niedokończonymi Sprawami.
- seki
- Moderator
- Posty: 3609
- Rejestracja: 04 gru 2016, 12:51
- Lokalizacja: Czapury/Poznań
- Has thanked: 1236 times
- Been thanked: 1456 times
Re: O zbawiennym wpływie marketingu
Innymi słowami można powiedzieć, że to informacja dla takich jak Ty, że warto się tytułem zainteresować zanim zniknie ze sklepów. Nie nazywał bym tego chwytem marketingowym bo to określenie ma pejorarywne znaczenie a właściwie to w Twoim przypadku ma pozytywne działanie bo chroni Cię przed utratą możliwości zakupu.BOLLO pisze: ↑01 gru 2023, 09:24Nie zgodzę się. Często nie jestem na bieżąco co i kiedy wychodzi bo nie śledzę każdej premiery ale jak pojawia się info o końcu druku (w sklepach nadal jest) to przyspieszam searching aby danym tytułem się zainteresować bo wiem że nakład topnieje, co pociąga za sobą w niedalekiej przyszłości wyższe ceny, dostępność lub wręcz brak pozycji.
Tak było np z Niedokończonymi Sprawami.
Re: O zbawiennym wpływie marketingu
O ile rozumiem samo FOMO to ciężko mi powiązać informację (autentyczną) o wyczerpaniu nakładu z działaniami marketingowymi. W moim mniemaniu marketing to reklamowanie swoich produktów czy też marki - w tym kontekście co to za reklama, która mówi 'hej! już tego nie mamy'?
Gdyby tam było dodane, że dodruk już w drodze to jeszcze ok, ale nie ma i nie będzie to tak średnio.
-
- Posty: 2823
- Rejestracja: 27 kwie 2018, 15:18
- Has thanked: 1391 times
- Been thanked: 1672 times
Re: O zbawiennym wpływie marketingu
Produkt rzadzszy/trudniej dostępny podświadomie postrzegamy jako lepszy.
Spoiler:
-
- Posty: 890
- Rejestracja: 29 sie 2022, 10:24
- Has thanked: 521 times
- Been thanked: 288 times
Re: O zbawiennym wpływie marketingu
No chyba, że jeszcze sporo mamy, mówimy, że się kończy, przychodzi Bollo i podobni i sprzedajemy. Patrząc po dozie naiwności we wpisach, to bardzo użyteczne narzędzie może być.
Re: O zbawiennym wpływie marketingu
No niedługo nie będzie w sklepach. Ominie Cię potencjalnie ciekawy tytuł. No i co z tego? W głównej mierze to Ty sam siebie nakręcasz. Niewiedza jest w tym przypadku błogosławieństwemBOLLO pisze: ↑01 gru 2023, 09:24Nie zgodzę się. Często nie jestem na bieżąco co i kiedy wychodzi bo nie śledzę każdej premiery ale jak pojawia się info o końcu druku (w sklepach nadal jest) to przyspieszam searching aby danym tytułem się zainteresować bo wiem że nakład topnieje, co pociąga za sobą w niedalekiej przyszłości wyższe ceny, dostępność lub wręcz brak pozycji.
Tak było np z Niedokończonymi Sprawami.

Ja nawet nie wiem co to są Niedokończone sprawy.
Edit: no chyba, że to cały czas chodzi o handel grami w folii niedostępnych w sklepach

- BOLLO
- Posty: 6342
- Rejestracja: 24 mar 2020, 23:39
- Lokalizacja: YT
- Has thanked: 1312 times
- Been thanked: 1997 times
- Kontakt:
Re: O zbawiennym wpływie marketingu
To że wówczas jestem chętniejszy do przynajmniej zerknięcia , czym owy tytuł jest.
Dodatek do SW Zewnętrzene Rubieże. Dodatek był...zniknął. Rebel dodrukował po (2?) latach. W sklepach powisiało max miesiąc i zniknęło. Informacji o końcu druku nie widziałem a Rebel nie poinformował że "nie planuje już druku na przyszłość". No i się robi klops.
Nie nie o to mi chodzi. Z tym już skończyłem jeżeli pijesz do mnie. Ale tak masz rację to może być kluczowe natomiast jak ktoś się tym zajmuje "zawodowo" to sam wie co i kiedy kupować.
- Ayaram
- Posty: 1764
- Rejestracja: 12 lip 2014, 21:24
- Lokalizacja: Bydgoszcz
- Has thanked: 266 times
- Been thanked: 879 times
Re: O zbawiennym wpływie marketingu
Oczywiście, że to chwyt marketingowy.
Dokładnie z tego powodu często wrzucają hasło "NAKŁAD MOCNO OGRANICZONY, ZAMÓW JUŻ DZIŚ!!" zupełnie na dzień dobry, nie publikując informacji o dokładnym nakładzie.
Były przecież historie nawet gdzie w 1wszym nakładzie czegoś wydawca/producent kierując się marketingowymi pobudkami celowo ograniczał nakład w stosunku do oczekiwanej sprzedaży. Dużo się gadało o tym przy okazji premiery Nes mini classic od Nintendo. W planszówkach też pewnie są znane jakieś tego typu historię?
NIGDY działa bardzo mocno na wyobraźnie. A hasło "nakład się kończy, nie będzie dodruku" to takie "NIGDY już nie będziesz miał okazji tego kupić" tylko zapisane innymi słowami.
Dokładnie z tego powodu często wrzucają hasło "NAKŁAD MOCNO OGRANICZONY, ZAMÓW JUŻ DZIŚ!!" zupełnie na dzień dobry, nie publikując informacji o dokładnym nakładzie.
Były przecież historie nawet gdzie w 1wszym nakładzie czegoś wydawca/producent kierując się marketingowymi pobudkami celowo ograniczał nakład w stosunku do oczekiwanej sprzedaży. Dużo się gadało o tym przy okazji premiery Nes mini classic od Nintendo. W planszówkach też pewnie są znane jakieś tego typu historię?
NIGDY działa bardzo mocno na wyobraźnie. A hasło "nakład się kończy, nie będzie dodruku" to takie "NIGDY już nie będziesz miał okazji tego kupić" tylko zapisane innymi słowami.
- MichalStajszczak
- Posty: 9762
- Rejestracja: 31 sty 2005, 19:42
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 548 times
- Been thanked: 1609 times
- Kontakt:
Re: O zbawiennym wpływie marketingu
Informacja o końcu nakładu jest skierowana przede wszystkim do sklepów i hurtowni. Podawana chociażby po to, by oszczędzić czas poświęcany na odpowiadanie, że danej pozycji już w magazynie wydawcy nie ma i usuwanie jej ze składanych zamówień.
Pełnej kontroli oczywiście nie ma ale dzięki takim narzędziom jak iszop może z grubsza ocenić, w ilu sklepach jeszcze dana gra jest. Wcześniej było z tym znacznie trudniej, więc wydawcy pytali np. mnie (oczywiście jako właściciela hurtowni), czy warto robić dodruk, bo wszystkie egzemplarze już z magazynów wypchnęli i nie wiedzą, czy popyt został zaspokojony.
Zresztą w czasach przedinternetowych bywały sytuacje, że jakiś zdesperowany klient dzwonił do kilkunastu sklepów w poszukiwaniu jakiejś wyprzedanej gry. Później każdy z tych sklepów pytał o grę w kilku hurtowniach, hurtownie pytały wydawcę i jeden klient generował popyt na kilkaset egzemplarzy.

- psia.kostka
- Posty: 4855
- Rejestracja: 02 mar 2020, 22:50
- Has thanked: 557 times
- Been thanked: 1284 times
Re: O zbawiennym wpływie marketingu
Brzmi jak moje nowe hobbyMichalStajszczak pisze: ↑01 gru 2023, 10:25 Zresztą w czasach przedinternetowych bywały sytuacje, że jakiś zdesperowany klient dzwonił do kilkunastu sklepów w poszukiwaniu jakiejś wyprzedanej gry. Później każdy z tych sklepów pytał o grę w kilku hurtowniach, hurtownie pytały wydawcę i jeden klient generował popyt na kilkaset egzemplarzy.![]()

To czego potrzebujemy poza dodatkiem do Rubiezy? Ja to odpalam LOTR LCG Revised PL w Galakcie

Z tymi nakladami, to trzewik mowil, ze lepiej na targi zabrac jedna palete mniej i w sobote wywiesic plakat Naklad Wyczerpany, niz potem w niedziele te nadmiarowa palete foliowac i ladowac do ciezarowki.
Jasne, troche chodzi o wygode i zeby nie przeszarzowac z towarem, ale oczywistym bylo, ze wg niego taki plakacik ma dobra prase, szczegolnie ze w te sama zabawe graja sasiedzi na targach.
Ostatnio zmieniony 01 gru 2023, 11:07 przez psia.kostka, łącznie zmieniany 1 raz.
Sprzedam (importowane, nowe): Harmony, Courtisans, Sea Salt & Paper, Rivages, Solstis, Tikal, Furnace, Knarr, Eddie z Iron Maiden (zestaw PL pod konkretna gre) +inne
- BOLLO
- Posty: 6342
- Rejestracja: 24 mar 2020, 23:39
- Lokalizacja: YT
- Has thanked: 1312 times
- Been thanked: 1997 times
- Kontakt:
Re: O zbawiennym wpływie marketingu
Ostatecznie i tak nic nie kupił a wydawcy w szoku że był taki ruch i lipaMichalStajszczak pisze: ↑01 gru 2023, 10:25 . Później każdy z tych sklepów pytał o grę w kilku hurtowniach, hurtownie pytały wydawcę i jeden klient generował popyt na kilkaset egzemplarzy.![]()

To sprzedam Wam taką ciekawostkę jak czasem dowiaduję się jaki jest druk danej gry jeżeli chodzi o Polskę. Do niczego mi to nie potrzebne ale bywa interesujące bo lubię takie informacje po prostu znać. Bywa że jak coś zamawiam z jakiegoś sklepu to firma pakuje towar w karton od wydawcy. Owy karton np Podwodne Miasta ma czasem napisy 1/2000, inna pozycja mówi o tym że w kartonie jest 6pcs co daje 12 000szt w transporcie. Na pewno już to odkryliście kiedyś ale ja lubię takie wydawnicze zagadki. Niektóre druki robią wrażenie.
- Nilis
- Posty: 834
- Rejestracja: 26 mar 2020, 13:35
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 316 times
- Been thanked: 501 times
Re: O zbawiennym wpływie marketingu
Dlatego po dobrym marketingu gry dobrze oglądać Gambita. Jeżeli grze euro daje 6-7 ocene to znaczy że dla gracza odrobinę ogranego jest to szrot (jak np. Kingsburg czy Khora). Dopiero od 8-9 Można spróbować samemu gry.
To prawda ze wychodzi dużo szrotu. Widzę to po naszym wątku sprzedażowym jak dużo ludzi próbuje sprzedać nowe gry z mizerny skutkiem.
To prawda ze wychodzi dużo szrotu. Widzę to po naszym wątku sprzedażowym jak dużo ludzi próbuje sprzedać nowe gry z mizerny skutkiem.
Osobiście często bardziej wolę pograć z ludźmi w planszówki, niż słuchać, co wydaje im się, że mają do powiedzenia. feniks_ciapek
- psia.kostka
- Posty: 4855
- Rejestracja: 02 mar 2020, 22:50
- Has thanked: 557 times
- Been thanked: 1284 times
Re: O zbawiennym wpływie marketingu
Watek sprzedazowy i ewentualny maly ruch tam, bardziej swiadczy o ludziach go tworzacych i odwiedzajacych, nie o towarze. Nie kazdy umie sprzedawac, wycenic, zachecic. Za to wiekszosc potencjalnych kupujacych tutaj, ma juz ograne zarowno klasyki jak i nowosci, wiec ciezko ich skusic. Szczegolnie gdy sprzedawca tez nie umie pogodzic sie z obnizeniem ceny za powszechnie dostepny lub uzywany towar.
Czy oferowana gra jest zla czy dobra ma male znaczenie. Wystaw nowe Zimna Wojne za 150 lub Puerto Rico za 100-130, jak myslisz, kto sie po to zglosi? A gry wg ratingow swietne.
O traktowaniu recenzentow jak guru nie bede krecil flejma.
Sprzedam (importowane, nowe): Harmony, Courtisans, Sea Salt & Paper, Rivages, Solstis, Tikal, Furnace, Knarr, Eddie z Iron Maiden (zestaw PL pod konkretna gre) +inne
- Nilis
- Posty: 834
- Rejestracja: 26 mar 2020, 13:35
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 316 times
- Been thanked: 501 times
Re: O zbawiennym wpływie marketingu
Z tym "guru" to bardzo mocne ale dlaczego brak flejma? Nie ma już Rattkina więc ktoś musi przejąć po nim schedę:)
Osobiście często bardziej wolę pograć z ludźmi w planszówki, niż słuchać, co wydaje im się, że mają do powiedzenia. feniks_ciapek
- psia.kostka
- Posty: 4855
- Rejestracja: 02 mar 2020, 22:50
- Has thanked: 557 times
- Been thanked: 1284 times
Re: O zbawiennym wpływie marketingu
Smialo.
Guru nie dotyczy konkretnnie Ciebie.
Pamietajcie tylko, ze jak Wielki Gambit da grze 9 tzn ze bardzo lubi w nia grac w danym momencie wg BGG. Bo moze w rewizji juz sie znudzi, a moze gra to My Little Pony, o to soft-spot Gambita, i Brass w danym miesiacu bedzie mial 4/10, bo woli kucyki, niz meczyc wzrok nad nocnym Birmingham?
Sprzedam (importowane, nowe): Harmony, Courtisans, Sea Salt & Paper, Rivages, Solstis, Tikal, Furnace, Knarr, Eddie z Iron Maiden (zestaw PL pod konkretna gre) +inne
- Nilis
- Posty: 834
- Rejestracja: 26 mar 2020, 13:35
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 316 times
- Been thanked: 501 times
Re: O zbawiennym wpływie marketingu
Albo 9,5 dla On Mars przy czym Gambit przyznaje że nie bardzo umie w to grać bo co turę okazuje się że nie przemyślał wcześniej tego że nie ma zasobów albo nie zauważył tego czy tamtego i dostaje od gry sromotny łomotpsia.kostka pisze: ↑01 gru 2023, 12:53Smialo.
Guru nie dotyczy konkretnnie Ciebie.
Pamietajcie tylko, ze jak Wielki Gambit da grze 9 tzn ze bardzo lubi w nia grac w danym momencie wg BGG. Bo moze w rewizji juz sie znudzi, a moze gra to My Little Pony, o to soft-spot Gambita, i Brass w danym miesiacu bedzie mial 4/10, bo woli kucyki, niz meczyc wzrok nad nocnym Birmingham?

Osobiście często bardziej wolę pograć z ludźmi w planszówki, niż słuchać, co wydaje im się, że mają do powiedzenia. feniks_ciapek
- Gizmoo
- Posty: 4404
- Rejestracja: 17 sty 2016, 21:04
- Lokalizacja: Warszawa/Sękocin Stary
- Has thanked: 3131 times
- Been thanked: 3059 times
Re: O zbawiennym wpływie marketingu
W życiu nie czytałem bardziej nierozsądnego wpisu. Opinię Gambita cenię i szanuję, ale wszystko rozbija się o GUST. Gambit zjechał gry wybitne i wystawił im niską ocenę, a i kilku totalnym kasztanom wystawił wysokie noty. Bo z grami już tak jest, że coś czasem siada, a czasem coś nie siada. I tyle. Gambitowe opinie, to nie jest wyrocznia, a ocena jest wyłącznie podparta subiektywnemu (*i często chwilowemu) wrażeniu. Ale spoko. Kieruj się WYŁĄCZNIE ocenami recenzentów, to bankowo ominie cie kilka perełek, za to na pewno zagrasz w dużo średniaków.

Spoiler:
Wracając do planszówkowego marketingu - wystarczy porównać z rynkiem cyfrowych gier. Tam też nie jest łatwo, ale dużo łatwiej "sprzedać" wrażenie płynące z rozgrywki, bo można zmontować atrakcyjny trailer z gameplaya i często to wystarczy by zachęcić. Planszówki reklamuje się ciężko, bo:
- Hobby jest mimo wszystko nadal niszowe. I to dużo bardziej niszowe niż cyfrowa branża, czy nawet klocki lego.
- Samo zdjęcie planszy i komponentów nie da graczowi informacji o tym, jakich emocji może się przy grze spodziewać.
- Do gier planszowych potrzebne jest TOWARZYSTWO, a niestety tutaj ktoś może mieć z tym problem. Introwertykom zdecydowanie łatwiej przysiąść do rozrywki cyfrowej.
- Ciężko planszówkę, szczególnie złożone euro, pokazać w taki sposób, by zainteresować laika. W związku z czym reklama musi być kierowana do pasjonatów, co jeszcze bardziej zawęża odbiorców. Ilością komponentów można bardziej przestraszyć niż zainteresować.

- Budżety reklam są ogromne. Szczególnie jeżeli mówimy o intensywnej kampanii. Pomijam już wykupowanie miejsca w środkach przekazu. Sam projekt reklamy i jego realizacja, to mega kosztowna sprawa, szczególnie - jeżeli chcemy stworzyć np. profesjonalny filmik. I tutaj już excel jest bezlitosny. Przy produkcji planszówek stopa zysku jest często na bardzo niskim poziomie. Zatem dokładanie do kosztów produkcji jeszcze kosztów marketingu - to strzał (nomen omen) w stopę.

Reasumując - Nie ma szans na porządną reklamę w naszej ukochanej branży i nie spodziewałbym się w tej materii żadnych zmian. Jedynie duże projekty na Kickstarterze i Gamefoundzie, robione przez duże koncerny, mogą mieć trochę lepsze materiały promocyjne.
Przy czym szkoda jednocześnie, że perełki wydawnicze giną na półkach, ukryte pośród wielu innych gier. I na to już nic nie poradzimy. "Przeciętny kowalski" i tak do nich nie dotrze. Resztę możemy odkryć wyłącznie dzięki wpisom, choćby na tym forum.
W niszowym hobby od zawsze "marketing szeptany" robił najlepszą robotę.

- psia.kostka
- Posty: 4855
- Rejestracja: 02 mar 2020, 22:50
- Has thanked: 557 times
- Been thanked: 1284 times
Re: O zbawiennym wpływie marketingu
@Nilis
Fajnie, ze potrafisz rozladowac sytuacje zartem
Masz racje, nawet jesli mam dobre pobudki, to rzucanie ludziom w twarz "zastanow sie, do jakich bozkow sie modlisz" raczej nie wygra sympatii mi i mojej sprawie
Fajnie, jakby ludzie mieli odwage grac w gre, ktora zjechal recenzent, bo recenzentowi nie podeszla (a moze nawet jej nie zrozumial), ale gracz lubi ten styl czy klimat. Bo wg mnie moj gust i emocje sa wazniejsze, niz przyznawane gwiazdki w necie.
Nie trzeba zaraz jezdzic multiplą
ale nie kazdy musi byc zblazowanym Clarksonem, ktory wytrzasl tylek w tysiacach aut i nic go juz nie zdziwi, ani nie ucieszy. Ja Kingsburg kupilem i sie nie wstydze
//tak tylko wracajac do moj uzytej juz analogii
Fajnie, ze potrafisz rozladowac sytuacje zartem

Masz racje, nawet jesli mam dobre pobudki, to rzucanie ludziom w twarz "zastanow sie, do jakich bozkow sie modlisz" raczej nie wygra sympatii mi i mojej sprawie

Fajnie, jakby ludzie mieli odwage grac w gre, ktora zjechal recenzent, bo recenzentowi nie podeszla (a moze nawet jej nie zrozumial), ale gracz lubi ten styl czy klimat. Bo wg mnie moj gust i emocje sa wazniejsze, niz przyznawane gwiazdki w necie.
Nie trzeba zaraz jezdzic multiplą


Sprzedam (importowane, nowe): Harmony, Courtisans, Sea Salt & Paper, Rivages, Solstis, Tikal, Furnace, Knarr, Eddie z Iron Maiden (zestaw PL pod konkretna gre) +inne
- miker
- Posty: 780
- Rejestracja: 03 maja 2019, 16:55
- Lokalizacja: Ząbki k. Warszawy
- Has thanked: 650 times
- Been thanked: 487 times
Re: O zbawiennym wpływie marketingu
Wiele ciekawych informacji pojawiło się w tym wątku i mimo kilku głupich stwierdzeń, nadal uważam go za wartościowy.
Dzięki MichalStajszczak za rzucenie światła na marketing wydawnictw. Oczywiście, że częścią budżetu marketingowego danej gry jest recenzent i jego darmowe kopie gier, czy płatne wideo-instrukcje czy nawet płatne recenzje (vide GTTV - odsyłam do innych wątków, które trzeba sobie samemu wyszukać).
Oczywistym jest, że są to budżety nieporównywalne do sprzedaży Jadore przez Diora czy innych rzeczy, na których przebitka jest w setkach procent albo i więcej. Więc nie ma co oczekiwać, że Ark Nova będzie straszyła z telewizora w prime time, a na każdej stacji radiowej będzie leciał jingiel jaka ta gra jest fajna. Zresztą co by to zmieniło?
Gry planszowe to nisza w niszy rynku gier. Choć rynek gier ogólnie rośnie ostatnimi czasy - moda z dalekiego wschodu.
Wydawcy zauważyli, że marketing szeptany jest efektywny w tym wypadku, bo 1) nie kosztuje zbyt wiele, a 2) ma pozory realizmu. Bo czyż nie ufamy bardziej GeekFactorowi niż pani Lucynie, która sprzedaje medykamenty na katar czy inny płyn do higieny intymnej w aptece? Ano ufamy, bo możemy ich obserwować na YT, śledzić na innych portalach. Wpaść na live’a i mieć namiastkę interakcji - prawie jak z kolegą, a może nawet z przyjacielem? Pal licho, że wirtualny, ale odpisał na mój komentarz na livie!!!
Stąd potem kasztany się sprzedają całkiem nieźle. Gry jak grzyby po deszczu są dodrukowywane. Przykład GTTV i parcie na „Dlaczego Rebel nie drukuje Władców Podziemi? Przecież to taka fantastyczna gra!? To przecież Dungeon Keeper na planszy!” I tak powtarzane przez 1-3 miesiące siada w pamięci oglądających, po czym Rebel wjeżdża z Władcami cały na biało. Patrz, jaki przypadek…
Kasztany się sprzedają, a ludzie bywają zawiedzeni, bo „miało być tak epicko, a jest miałko i do tego mam inne tańsze i starsze gry, działające lepiej…” No co za przypadek. Ano żaden, bo akurat jeden z drugim i także trzeci recenzent akurat zagrywali się w nią przez te dwie ostatnie godziny do przygotowania tego filmu. Kto wie, może zagrali nawet 4 razy? Więc podobała im się, a jak wiadomo o gustach się nie dyskutuje. Tobie (nam) nie musiała się podobać i akurat źle trafiliśmy. A przecież to „nasz kolega, prawie przyjaciel (bo odpisał na nasz komentarz) mówił, że fajna”.
I oczywiście można powiedzieć, że ludzie są naiwni, skoro w to wierzą. Ale ludzie to zwierzęta stadne i raczej ciągną do tych, którzy mają podobny gust.
„Nakład wyczerpany”. Michał Stajszczak przytoczył fajny przykład o kliencie dzwoniącym po sklepach, które to dzwoniły po hurtowniach, etc.. I możnaby się z tym zgodzić, ale … czasy się zmieniły. Dziś nikt nie dzwoni. Sprawdza w necie i ma natychmiastową odpowiedź, o ile jest zainteresowany. I zgodzę się, że informacja „koniec nakładu u wydawcy” jest istotna, ale istotna dla hurtowników i być może sklepów. Z klientami działa to 200% na zasadzie FOMO. Przykład (mój, więc subiektywny i niepotwierdzony innymi ludźmi): Zewnętrzne Rubieże + dodatek. Miałem w koszyku parę razy jako fan Star Wars. Odpuściłem, bo syn za młody (prawie 7 lat), a reszta to dziewczyny, więc nie bardzo im to siądzie. Nie gram z innymi ludźmi, bo nie mam na to czasu, chcąc wychować dzieci poprawnie (grillowanie czas start
). Rebel mówi, że koniec nakładu, Planszowe Newsy powtarzają, a mi włącza się FOMO na pełnym gazie. Sprawdzam dostępność i to nie ważne, czy mam z kim w to grać teraz, czy syn będzie chciał w to ze mną grać za te 3 lub więcej lat. Serio. Koniec końców odpuściłem na szczęście. Ale zadajmy sobie pytanie: czemu ma służyć taka informacja wysłana przez Planszowe Newsy? Czy jest to forma komunikacji do sklepów i hurtowników? Czy sztuczne generowanie FOMO wśród klientów?
Mam przesyt tego hobby. Czy to moja wina? Pewnie też. Ale sądzę, że to wina zarówno moja, jak i kreatorów treści oraz wydawnictw. Tych drugich zacząłem bardzo ogrniczać i dalsze ograniczenia to kwestia dni. Nie widzę w tym wartości.
Zatem czy marketing ma zbawienny wpływ? Polski marketing gier planszowych na pewno. Moim zdaniem osiąga patologię za co mój portfel i mój czas osobisty zaczyna bardzo dziękować. Ja powoli wysiadam z tego pociągu szaleństwa.
Dzięki MichalStajszczak za rzucenie światła na marketing wydawnictw. Oczywiście, że częścią budżetu marketingowego danej gry jest recenzent i jego darmowe kopie gier, czy płatne wideo-instrukcje czy nawet płatne recenzje (vide GTTV - odsyłam do innych wątków, które trzeba sobie samemu wyszukać).
Oczywistym jest, że są to budżety nieporównywalne do sprzedaży Jadore przez Diora czy innych rzeczy, na których przebitka jest w setkach procent albo i więcej. Więc nie ma co oczekiwać, że Ark Nova będzie straszyła z telewizora w prime time, a na każdej stacji radiowej będzie leciał jingiel jaka ta gra jest fajna. Zresztą co by to zmieniło?
Gry planszowe to nisza w niszy rynku gier. Choć rynek gier ogólnie rośnie ostatnimi czasy - moda z dalekiego wschodu.
Wydawcy zauważyli, że marketing szeptany jest efektywny w tym wypadku, bo 1) nie kosztuje zbyt wiele, a 2) ma pozory realizmu. Bo czyż nie ufamy bardziej GeekFactorowi niż pani Lucynie, która sprzedaje medykamenty na katar czy inny płyn do higieny intymnej w aptece? Ano ufamy, bo możemy ich obserwować na YT, śledzić na innych portalach. Wpaść na live’a i mieć namiastkę interakcji - prawie jak z kolegą, a może nawet z przyjacielem? Pal licho, że wirtualny, ale odpisał na mój komentarz na livie!!!

Stąd potem kasztany się sprzedają całkiem nieźle. Gry jak grzyby po deszczu są dodrukowywane. Przykład GTTV i parcie na „Dlaczego Rebel nie drukuje Władców Podziemi? Przecież to taka fantastyczna gra!? To przecież Dungeon Keeper na planszy!” I tak powtarzane przez 1-3 miesiące siada w pamięci oglądających, po czym Rebel wjeżdża z Władcami cały na biało. Patrz, jaki przypadek…
Kasztany się sprzedają, a ludzie bywają zawiedzeni, bo „miało być tak epicko, a jest miałko i do tego mam inne tańsze i starsze gry, działające lepiej…” No co za przypadek. Ano żaden, bo akurat jeden z drugim i także trzeci recenzent akurat zagrywali się w nią przez te dwie ostatnie godziny do przygotowania tego filmu. Kto wie, może zagrali nawet 4 razy? Więc podobała im się, a jak wiadomo o gustach się nie dyskutuje. Tobie (nam) nie musiała się podobać i akurat źle trafiliśmy. A przecież to „nasz kolega, prawie przyjaciel (bo odpisał na nasz komentarz) mówił, że fajna”.
I oczywiście można powiedzieć, że ludzie są naiwni, skoro w to wierzą. Ale ludzie to zwierzęta stadne i raczej ciągną do tych, którzy mają podobny gust.
„Nakład wyczerpany”. Michał Stajszczak przytoczył fajny przykład o kliencie dzwoniącym po sklepach, które to dzwoniły po hurtowniach, etc.. I możnaby się z tym zgodzić, ale … czasy się zmieniły. Dziś nikt nie dzwoni. Sprawdza w necie i ma natychmiastową odpowiedź, o ile jest zainteresowany. I zgodzę się, że informacja „koniec nakładu u wydawcy” jest istotna, ale istotna dla hurtowników i być może sklepów. Z klientami działa to 200% na zasadzie FOMO. Przykład (mój, więc subiektywny i niepotwierdzony innymi ludźmi): Zewnętrzne Rubieże + dodatek. Miałem w koszyku parę razy jako fan Star Wars. Odpuściłem, bo syn za młody (prawie 7 lat), a reszta to dziewczyny, więc nie bardzo im to siądzie. Nie gram z innymi ludźmi, bo nie mam na to czasu, chcąc wychować dzieci poprawnie (grillowanie czas start


Mam przesyt tego hobby. Czy to moja wina? Pewnie też. Ale sądzę, że to wina zarówno moja, jak i kreatorów treści oraz wydawnictw. Tych drugich zacząłem bardzo ogrniczać i dalsze ograniczenia to kwestia dni. Nie widzę w tym wartości.
Zatem czy marketing ma zbawienny wpływ? Polski marketing gier planszowych na pewno. Moim zdaniem osiąga patologię za co mój portfel i mój czas osobisty zaczyna bardzo dziękować. Ja powoli wysiadam z tego pociągu szaleństwa.