Partie:
Spoiler:
Stars of Akarios 10
Dragon Eclipse 7
KLASK 5
High Frontier 4 All 3
Five Tribes: The Djinns of Naqala 2
Mind MGMT: The Psychic Espionage “Game.” 2
Pigs on Trampolines 2
1830: Railways & Robber Barons 1
1848: Australia 1
1849: The Game of Sicilian Railways 1
After Us 1
Carla Cat 1
Clinic: Deluxe Edition 1
Cuba Libre 1
Glen More II: Chronicles 1
John Company: Second Edition 1
Kanban EV 1
Maple Valley 1
Merchants of the Dark Road 1
Mindbug: First Contact 1
Mouse Match 1
Outfoxed! 1
Pantolino 1
Ra 1
Ready Set Bet 1
Ribbit 1
Ross the Boss 1
SCOUT 1
Spicy 1
Thunder Alley 1
Viva Topo! 1
World in Progress 1
Yardmaster Express 1
Dragon Eclipse 7
KLASK 5
High Frontier 4 All 3
Five Tribes: The Djinns of Naqala 2
Mind MGMT: The Psychic Espionage “Game.” 2
Pigs on Trampolines 2
1830: Railways & Robber Barons 1
1848: Australia 1
1849: The Game of Sicilian Railways 1
After Us 1
Carla Cat 1
Clinic: Deluxe Edition 1
Cuba Libre 1
Glen More II: Chronicles 1
John Company: Second Edition 1
Kanban EV 1
Maple Valley 1
Merchants of the Dark Road 1
Mindbug: First Contact 1
Mouse Match 1
Outfoxed! 1
Pantolino 1
Ra 1
Ready Set Bet 1
Ribbit 1
Ross the Boss 1
SCOUT 1
Spicy 1
Thunder Alley 1
Viva Topo! 1
World in Progress 1
Yardmaster Express 1
High Frontier 4 All z M012(9/10) –
Spoiler:
udało się zagrać kilka partii w tym miesiącu i dołożyć kolejne dwa moduły(za namową drzewko, by nie dokładać samego M1). Zasad wielu do nauki w porównaniu z podstawką nie ma. Rozszerzają one nasze możliwości i raczej dodają niż modyfikują zasady z podstawki. M1 daje nam możliwość budowania frachtowców, które umożliwiają transport cargo między sitami. Wyłączają przy tym akcję dostawy z podstawki. Po ulepszeniu wszystkie nasze fabryki zyskują możliwość ruchu oraz otrzymujemy zadanie do wykonania(Futures), które może nabić nam sporą liczbę PZ. Prócz tego dochodzą w M1 jeszcze nowe GW trustery, które napędzamy izotopami konkretnego typu(zamiast wody na site można wydobyć fabryką isotop typu tego sita). Z kolei M2 dodaje Bernale, czyli nic innego jak ogromne stacje zamieszkiwane przez kolonistów. Możemy przemieszczać je po mapie i „zaczepiać” przy fabrykach by zyskiwać dodatkowe umiejętności z nich jak i kolonistów. Dodatki wrzucają ogrom opcji, które dla mnie robią z tego tytułu pełnowymiarową grę. Sama podstawka moim zdaniem jest mimo wszystko dość powtarzalna, gdyż jedynie punktujemy za postawione elementy na planszy, więc finalnie jest to wyścig o to ile i gdzie, kto wystawi. Z kolei M0 daje już opcje pomieszania dzięki dodatkowemu punktowaniu i zmianom zasad w trakcie. Z M12 gra dzięki Futures oraz Bernalom z Frachtowcami daje już wiele opcji dodatkowego punktowania i zwiększa unikalność partii jak i mocno różnicuje graczy w aspekcie dostępnych opcji. Gra ma to do siebie, że po partii zawsze mam głód na kolejny raz. Zawsze jest też dyskusja o tym, co mogliśmy zrobić inaczej i gdzie popełniliśmy błędy do ominięcia w kolejnej partii. Udało mi się też wprowadzić w tytuł 2 nowe osoby i po 1.5h tłumaczeniu zasad udało im się całkiem nieźle grać z moją małą pomocą w trakcie partii. Po partii wszyscy byli grą zachwyceni, więc liczę na kolejne partie w większym gronie. Wracając do gry z M012 to muszę wspomnieć, że czas gry jest znacząco dłuższy. Samą podstawkę w ogranym gronie jestem w stanie domknąć w 3h, tak tutaj zajęło to pod 5h. Liczba cykli zwiększa się z 4 do 7 co daje dodatkowe 36 tur. Nie korzystaliśmy z wariantu szybkiego startu. W kolejnym z niego skorzystamy. Finalnie gra jest cudowna i gorąco zachęcam do zapoznania się z nią.
John Company: Second Edition(7/10) – jedna partia w gronie 4os. Sami ogarnialiśmy zasady, gdyż każdy grał pierwszy raz. Zasad od groma, ale sama gra skomplikowana nie jest. Po pierwszych dwóch rundach flow jest przejrzysty, ale ogarnięcie jak nasze akcje wpływają na innych i sam stan gry już tak szybko nie przychodzi. Bardzo spodobało mi się jak gra wymusza dyskusje nad stołem. Określenie strategii kompanii na daną rundę i w tym wyciśnięcie jak najwięcej dla siebie proste nie jest. Każdy ciągnie w swoją stronę, ale przy tym musimy pamiętać by utrzymać firmę w jakimś tam operacyjnym stanie(albo nie). Negocjacje wychodzą tutaj naprawdę naturalnie. W Hegemony w ogóle tego nie odczuwałem i raczej było to takie męczenie buły i próby ich robienia niż faktyczna chęć(przynajmniej w mojej grupie). Graliśmy w podstawowy scenariusz i w sumie pod koniec czułem jednak pewną powtarzalność naszych akcji i dokonywanych wyborów acz to obstawiam mogło być podyktowane naszym nieobeznaniem. Gra zakończyła się w ostatniej rundzie przez upadek kompanii. Kolega określił JC, jako grę wręcz imprezową. Finalnie dla mnie było na tyle dobrze by chcieć zagrać więcej w ogranej ekipie i sprawdzić bardziej zaawansowane scenariusze, ale nie na tyle by cisnąć w to. Nie jestem zwolennikiem gier z negocjacjami a i spora losowość wydarzeń jak i przechodzenia na emeryturę potrafiła mnie zirytować. Gra jest też długa, w tym czasie wolę jednak odpalić wiele innych cięższych tytułów. Raczej nie jest to gra skierowana do mnie, ale doceniam to, w jaki sposób oddaje zarządzanie ogromną spółką z toną ról do obsadzenia.
John Company: Second Edition(7/10) – jedna partia w gronie 4os. Sami ogarnialiśmy zasady, gdyż każdy grał pierwszy raz. Zasad od groma, ale sama gra skomplikowana nie jest. Po pierwszych dwóch rundach flow jest przejrzysty, ale ogarnięcie jak nasze akcje wpływają na innych i sam stan gry już tak szybko nie przychodzi. Bardzo spodobało mi się jak gra wymusza dyskusje nad stołem. Określenie strategii kompanii na daną rundę i w tym wyciśnięcie jak najwięcej dla siebie proste nie jest. Każdy ciągnie w swoją stronę, ale przy tym musimy pamiętać by utrzymać firmę w jakimś tam operacyjnym stanie(albo nie). Negocjacje wychodzą tutaj naprawdę naturalnie. W Hegemony w ogóle tego nie odczuwałem i raczej było to takie męczenie buły i próby ich robienia niż faktyczna chęć(przynajmniej w mojej grupie). Graliśmy w podstawowy scenariusz i w sumie pod koniec czułem jednak pewną powtarzalność naszych akcji i dokonywanych wyborów acz to obstawiam mogło być podyktowane naszym nieobeznaniem. Gra zakończyła się w ostatniej rundzie przez upadek kompanii. Kolega określił JC, jako grę wręcz imprezową. Finalnie dla mnie było na tyle dobrze by chcieć zagrać więcej w ogranej ekipie i sprawdzić bardziej zaawansowane scenariusze, ale nie na tyle by cisnąć w to. Nie jestem zwolennikiem gier z negocjacjami a i spora losowość wydarzeń jak i przechodzenia na emeryturę potrafiła mnie zirytować. Gra jest też długa, w tym czasie wolę jednak odpalić wiele innych cięższych tytułów. Raczej nie jest to gra skierowana do mnie, ale doceniam to, w jaki sposób oddaje zarządzanie ogromną spółką z toną ról do obsadzenia.
Thunder Alley(6/10) –
Spoiler:
NASCAR, brum brum… I ja widzę odcinek South Parku, gdzie Cartman musiał zaniżyć swoje IQ by dopasować się do rajdowców i mieć szansę na wygraną. W sumie gra dobrze to odwzorowuje xD Każdy z graczy dostaje swoje 6 samochodów w jednym kolorze, ale różnej numeracji. Ustawiamy je na w ciągu z innymi na starcie(startują przemieszane z innymi) i ruszamy. Każdy z graczy na początku rundy dostaje 7kart, które określą jakim ruchem poruszymy wybrany samochód. Większość ruchów ciągnie lub pcha inne auta zaczynające z nami w tej samej linii. Do tego dochodzi możliwość zmiany pasa ruchu, przepychania innych aut i ostatecznie odcięcia się od reszty aut przez ruch solo. Karty podają też siłę ruchu oznaczającą o ile pól się przemieścimy albo ile możemy wykorzystać na przepychanki z innymi autami. Do tego mogą dorzucać nam uszkodzenia danych części aut. Cały myk tej gry to ciągnięcie jak najwięcej ruchem swoich aut i podpinanie się w ciągi innych graczy by korzystać z ich ruchu. Do tego dochodzą wydarzenia odpalane na koniec każdej rundy. Zwykle gnoją gracza/auto, ale są całkowicie losowe, więc nie da się pod nie przygotować. Dodatkowo gracz będący na przodzie stawki otrzymuje 1PZ i będzie pierwszym w kolejnej rundzie. Gra toczy się do momentu, gdy jakiekolwiek auto przekroczy metę. Wtedy rundę dogrywa się do końca, ale punkty zgarnie się też za auta, które nie przekroczyły mety(ot uznaje się, że przejadą metę w obecnej kolejności). Liczymy sumę PZ i voila. Sama gra jest mocno losowa. Nasze opcje zależą od dociągniętych kart, a te dostajemy z jednej wspólnej puli, więc musimy kombinować z tym, co dostaliśmy. Do tego wydarzenia potrafią lać niemiłosiernie. Pomimo to, można przyjemnie pokombinować i w zależności, które auto się poruszyło tak się ustawić. Na plus wypadają zaimplementowane ciągi aut, które się razem poruszają. Dodaje to sporą dynamikę, gdyż można dobrym ustawieniem przebić się na przód. Dla mnie gra mogłaby trwać nieco krócej(tak o jedną rundę). Fanem NASCAR nie jestem i gra mnie nie porwała. W sumie się dłużyła, sporo akcji mało zmieniało, a finał był w moim odczuciu mocno losowy(wygrałem i w sumie zaliczyłem WTF jak wszyscy inni). Więcej do gry nie siądę, ale doceniam część mechanik.
Spoiler:
kolejna gra z rondlem zaliczona. Tutaj pędzimy w koło wagonami, na które ładujemy towary oraz bohaterów, zbieramy kontrakty i finalnie dowozimy wszystko do jednego z miast. Mechanicznie wygląda gra ciekawie. Wypychamy kostką jedną z kości z jednej z trzech pozycji, co skutkuje uzyskaniem przypisanego bonusu, a następnie poruszamy się o tyle pól ile miała wypchnięta kość. Finalnie wykonujemy jedną z akcji przy polu, przy którym się zatrzymaliśmy. Do tego dochodzi specjalna złota kość, którą można otrzymać z różnych bonusów, a która pozwoli wykonać wszystkie akcje przy polu(do 3). Gra głównie polega na wpadnięciu w rytm i mieleniu tego samego. Kupujemy towary, łapiemy kontrakt pod nie, zbieramy bohaterów i myk wyprawa do miasta. Kto w sumie więcej i efektywniej to zrobi ten wygra. Gra jednak ma pomysł na siebie. Po pierwsze zmienna cena towarów, którą możemy modyfikować. Po drugie wyprawy oferujące losowe zdarzenia oraz możliwość dołączenia do nich przez innych graczy. Po trzecie punktacja końcowa bierze mniejszą wartość z pieniędzy a punktów chwały. Zasady ogólnie są bardzo proste. Szybko łapie się rytm i wpada w koło. Dla mnie trochę za łatwo, ale gra miała być lżejsza niż cięższa. Do tego nie spodobały mi się losowe wyprawy, których bonus lub kara opiera się na rzucie kośćmi. Cała reszta gra i buczy, ale brakło mi tu pierwiastka geniuszu. Z rondlowych gier szybciej zagrałbym ponownie w Szczury z Winstar lub Sabikę. Grałem na wypasionej wersji z KS i muszę oddać, że robi wrażenie. Cudowne monety i latarnie. Nie miałem problemów z czytelnością mapy. Uważam, że jest to dobry euro suchar ze średniej półki.
Spoiler:
niestety moje kolejne COINy i gry wojenne nie wpasowują się w mój gust. Tym razem bawiłem się, a raczej nudziłem na Kubie. Zasady gra ma w sumie proste. Akcji wiele nie ma, ale każda frakcja ma swoje, która bardziej lub mniej się różnią od reszty. Do tego dochodzą akcje specjalne, które dodają nam opcji. Każda runda przebiega tak samo. Umieszczamy widoczne wydarzenie z poprzedniej rundy, jako możliwe do odpalenia. Odkrywamy nowe na przyszłą rundę. Następnie w kolejności na obecnej karcie wydarzenia gracze mogą wykonać swoje akcje. Gracz może spasować by otrzymać zasoby albo wykonać akcję jednego z trzech pól(odpalenie wydarzenia, odpalenie akcji ze specjalem lub bez). Wybór rzutuje na opcje kolejnego gracza, więc warto się zastanowić czy przeciwnik więcej nie zyska w obecnej rundzie od nas. Gdy dwóch graczy zajmie pola, reszta zostaje pominięta w tej rundzie. Dostępne akcje graczy to głównie ruch, sianie strachu(przeciągamy dane regiony w swoją stronę), atak oraz rozbudowa sił. Różne strony mają inne wymagania do tych akcji, robią je też trochę inaczej. Po wykonaniu akcji, aktywni gracze przenoszą swoje żetony na pole „zmęczenia” i nie będą brali udziału w kolejnej rundzie. Często gracze wymieniają się między polem aktywnym a nieaktywnym, lecz czasem przeczekanie tury na wydarzenie może przynieść nam spore benefity. Każda frakcja ma swoje unikalne cele. Jedni zyskują punkty za kontrolę terenów, inni za tereny, które są im przychylne. Co ciekawe nie są to całkowicie rozłączne elementy dla każdej frakcji, więc czasem z jednego regionu 2 graczy może otrzymać PZ. Gra toczy się do momentu wyciągnięcia specjalnej karty, która sprawdza zwycięstwo, dodaje zapasy każdej frakcji (jeśli o to zadbaliśmy) oraz pozwala wykonać konkretną akcję. W przypadku, gdy jakakolwiek frakcja w momencie sprawdzenia spełni swój cel to gra się kończy natychmiast. W przypadku remisu wygrywa gracz, który spełnił cel bardziej, więc liczymy punkty ponad celem. Finalnie po 4 takich kartach, jeśli nikt nie osiągnął zwycięstwa, to wygrywa gracz najbliższy swojego celu. Grałem w 4os w gronie, w którym nikt w tytuł wcześniej nie grał. Mi się trafiła frakcja DR(żółta). Nie widziałem zbyt wielu opcji do robienia nimi niż przy każdej opcji mnożyć się na planszy i stawiać bazy, gdzie ich nie rozwalą pierwszym z brzegu atakiem. Skupiłem się na tym, gdyż potrzebowałem osiągnąć 10PZ, a dostawałem je właśnie za bazy oraz kontrolę regionów. Sumarycznie baza, więc zapewniała sobą 1pkt oraz ułatwiała kontrolę regionu – no brainer. Akcja rozbudowy to spokojnie 60-70% akcji, jakie wykonywałem w grze. Czasem odpaliłem wydarzenie, które było mi przychylne, ale to zrobiłem z 3 razy. Ruch wykonałem aż raz. Terror okrągłe zero. Gra w moim odczuciu polegała na wyciskaniu z akcji ile się da i następnie czekanie i czekanie na swój ruch. Downtime był zadziwiająco duży. Udało mi się przejrzeć sporo stron i poczytać postów podczas samej partii. Czy finalnie przeszkodziło mi to w partii? Nope, wygrałem ją xD Dynamizm na planszy jest niski. Nie było wywrotowych akcji bym wpadł w podziw. Ogólnie partia trwała 2.5h i prócz początkowego zaciekawienia trwającego z 30min, tak potem się po prostu nudziłem i błagałem o koniec gry. Losowość o dziwo w tej grze mi nie przeszkadzała. Można ją mitygować, ale z kolei na układ wydarzeń wpływu nie mamy, więc czasem można się wkurzyć. Wybory moim zdaniem są nieciekawe i sytuacja na planszy wręcz krzyczała bym zrobił to czy tamto. Cała grupa miała podobne wrażenia z partii. Ja więcej do gry nie zasiądę. Nie odnalazłem w niej nic ciekawego by chcieć tracić tyle na nią czasu.
Ra(7/10) –
Spoiler:
zagrałem na wersji deluxe i nie powiem robi ona wrażenie. Wszystko wykonane z grubego drewna a sam posążek Ra nadaje się do wykonania morderstwa na jednym z przeciwników. Co ważne nic z tego nie przeszkadza w samej grze. Ra to gra wyłącznie licytacyjna. Nie ma tu nic innego. W swojej turze możemy dobrać kafel z wora do wystawki lub rozpocząć licytację tego co w niej się znajduje(plus jedna akcja specjalna z kafelka). Licytujemy żetonami, które mamy. Na początku są one przydzielone równomiernie i każdy posiada inne wartości(w zakresie 1-13 przy 3 graczach). Wygrywając licytację oddajemy swój żeton i dostajemy wszystkie kafelki z wystawki oraz żeton licytacji, który użyjemy w kolejnej rundzie. Runda trwa do momentu, gdy wszystkim graczom skończą się żetony licytacji lub wyciągniemy odpowiednią liczbę czerwonych kafli z worka. Kafelki o które się licytujemy są różnego typu. Są takie punktujące, co rundę lub raz na koniec gry, niektóre zostaną z nami do końca gry, reszta spadnie na koniec rundy. Mamy większościówkę, set collection itd. Jest tego tyle, że jest ciekawie, ale nie za dużo by było, nad czym wielce rozmyślać. Gra jest szybka dzięki temu i czasem runda pędzi do przodu aż za szybko i możemy nie mieć możliwości użycia wszystkich naszych żetonów. Pomimo, że nie lubię licytacji i dla mnie ideałem jest wyłącznie licytacja w ciemno, tak tutaj bawiłem się dobrze. Nie jest to gra dla mnie przez to, ale jest tak dobrze skrojona, że nie odmówię partii w przyszłości. Byłem sceptyczny, ale gra ma ten pierwiastek geniuszu starszych tytułów, o który tak ciężko obecnie. Polecam sprawdzić.
Spoiler:
pomimo grania w 3os(co wg moich ogranych towarzyszy jest kiepskim składem na ten tytuł) to bawiłem się bardzo dobrze. Zasady do wytłumaczenia w 5min. W sumie zwykłe przebijanie układów wyższymi(rosnące/malejące lub ta sama liczba), ale przez brak możliwości zmieniania układu kart na ręce, podbierania kart z zagranego układu(karty mają po 2 wartości i można zdecydować którą wartość wybierzemy oraz gdzie w rękę ją wsadzimy) oraz robienia obu tych rzeczy na raz, raz na rundę, gra błyszczy. Malutkie pudełko a tyle radości. W trakcie partii możemy ryzykować z średnim układem licząc, że nikt nie będzie przygotowany na jego przebicie lub też zbierać działa na wyłożenie znacznie większego, ale licząc się z opcją, że runda może dobiec końca zanim nam się to uda. A karty na ręce to ujemne punkty. Partia przebiegła tak, że pierwszy gracz miał +20 ja okolice zera, a trzeci na -10. Piękny rozstrzał. Z miejsca grę bym kupił, ale gram w większości przypadków 2os, więc gra by u mnie po prostu gniła na półce, a to sensu nie ma. Zachęcam do sprawdzenia tej małej i sprytnej karcianki.
After Us(5/10) –
Spoiler:
przyciągnęła mnie do gry kreska Dutrait, którego prace lubię. Sama gra mnie w ogóle nie ciekawiła, ale akurat był wolny stolik i 1h czasu, więc czemu nie. Gra ma banalne zasady. Dociągamy 4 karty z talii i ustawiamy je w dowolnej kolejności tak by zamknąć jak najwięcej surowców/akcji(ramki na różnych wysokościach na skrajach kart). Następnie od góry do dołu z lewej na prawą lecimy i bonusy zbieramy. Następnie wybieramy 1 z 4 żetonów, który rzutuje, jakie karty kupimy i jaki bonus zyskamy. Karty podzielone są na 4 typy i w każdym mamy dwa poziomy. Każdy typ skupia się na czymś innym(ponawianie akcji, PZ, szał – zasób do usuwania kart z talii, baterie – pozwalają odpalać bonusowe akcje), ale na karcie trafimy też na inne zasoby(ot głównie lub więcej będzie wybranego typu). Karty kupujemy w ciemno. Różnica między poziomami jest zauważalna. Gra toczy się do momentu aż któryś z graczy przekroczy 80PZ. Dogrywamy wtedy już tylko fazę do końca. W sumie tyle. Gra bardzo szybko zaczęła mnie po prostu nudzić. Układów pomimo 4 kart wielu nie zrobimy a z bazowymi wiele wyczarować się nie da. Dla mnie mechanicznie wygląda to ciekawie, ale szczerze to wolę staroszkolne budowanie talii i budowanie synergii między kartami poprzez większy dociąg i wykorzystanie symboli ala LE: Alien. Gra jest szybka, gdyż każdą fazę rozgrywamy równolegle i nie ma potrzeby czekać na to, co zrobi przeciwnik. W żaden sposób nas nie zblokuje ani na nas nie wpłynie. Na dobrą sprawę interakcji tu nie uświadczymy prócz wyścigu o to, kto pierwszy przekroczy 80PZ. Gra w sumie multi solo. Niestety nic mnie tu nie powaliło. Całkowite meh.
Spoiler:
Dobry Rok w ogóle mi się nie spodobał. Za prosty, zbyt losowy i stanowczo zbyt długi dla 3+ graczy. Tutaj siadałem z podobnymi obawami. Gra trwa 5 rund i w każdej z nich będziemy biegać po mapie wykorzystując szlaki pomiędzy lokacjami. Szlaki są w trzech typach(górski, rzeczny i leśny). By przemieścić się po danym szlaku musimy zagrać kartę z ręki ze zwierzątkiem, jako swoją akcję. Każdy leśny stworek obsługuje jeden szlak(prócz startowego, który jest jokerem) i daje nam jakąś umiejętność(przeważnie dodatkowe zasoby). Surowce(drewna, kamienie, robale i jeszcze z 6 kolejnych) w grze dzielą się na dwa typy, ale ma to marginalne znaczenie. Przemieszczając się po szlakach zbieramy znajdujące się na nich surowce, jeśli występują, a w lokacji docelowej odpalamy akcję. Przeważnie będzie to zbieranie zasobów, ale są też specjalne miejsca jak i opcja zakupu karty do swej talii. Biegamy, więc po planszy tak by zebrać potrzebne surowce i zakupić wybrane karty. Jak w Dobrym Roku tak i tutaj mamy do wybudowania przedmioty dające PZ na koniec gry. Ponownie posiadając dane zestawy zyskamy ich więcej. Dodatkowo w grze znajdują się 3 karty, na które możemy stawiać swoje kosteczki. Robimy to głównie z kart przedmiotów. Za zbudowanie możemy wstawić kosteczkę na konkretne pole. W momencie zapełnienia odpala się akcja z karty, przy czym zamykający otrzymuje dodatkowe bonusy. Na koniec każdej rundy sprawdzamy, kto ma najwięcej kart w talii. Gracze z mniejszą liczbą kart dostają dodatkowe karty ratunkowe w celu wyrównania szans(karty dają wyłącznie surowce i nie pozwalają odpalić akcji z planszy, więc trochę niwelują przewagę gracza posiadającego najwięcej kart, ale nie na tyle by był to problem). Po 5 rundach liczymy punkty za posiadane karty w talii, zbudowane przedmioty oraz karty z naszymi znacznikami(większościówka). Sama gra była po prostu przyjemna, ale moim zdaniem wybory są cienkie niczym dupa węża. Rozbudowa talii to podstawa. Tak samo częste dojeżdżanie do najwyższego pola, z którego dostaniemy 3 surowce wylosowanego typu dla danej rundy + teleport na dół z odpaleniem zakupu kart. Biegamy, mielimy kolejne surowce i skupujemy przedmioty. Tury mijają na początku sprawnie, ale im dalej tym więcej jesteśmy w stanie zrobić, wiec się potrafią wydłużyć. W grze możemy otrzymać odznaki, które dają nam dodatkowe zdolności(jednokrotne przejście danym typem terenu, otrzymywanie surowca na początku rundy itd.) tym samym przyjemnie rozwijają nasze opcje. Grało mi się lepiej niż w Dobry Rok. Jest to lekka i przyjemna gra na poziomie rodzinnym. Można pokombinować i się rozbudować w daną strategię. Niestety losowość przedmiotów dalej potrafi kogoś zboostować, a bonusy między kartami są mało różnorodne i po prostu nudne. Gra wykonana jest ładnie, ale surowce mogłyby być troszkę większe.
Spoiler:
jedna szybka partyjka, ale destylat z MTG mi się spodobał. Partie są szybkie, oferują wybory i kontry. System mindbuga z przejęciem dowolnej zagrywanej karty wrzuca kolejną warstwę do przemyślenia. Keywordów jest w sam raz jak na tak małe pudełko i są proste. Cała gra polega na zagrywaniu kolejnych stworków z ręki i atakowaniu naszego przeciwnika, który oczywiście może obrażenia przyjąć na klatę lub zablokować atak jedną ze swoich jednostek. W momencie, gdy jeden z graczy straci ostatni pkt życia gra się kończy. Sam do kolekcji nie zakupię, bo żona miała podobne odczucia, ale o przeciwnym zwrocie, więc nie miałbym za bardzo, z kim grać(a w knajpach zwykle dostępny jest). Z tego, co przedstawiciel Portalu mówił, to akurat gra przeważnie zyskiwała w oczach męskiej grupy, a ich partnerki się odbijały(przynajmniej na konwencie). Z chęcią zagram ponownie.
Poszły konie(6/10) – no niestety, ale na konwencie gra w ogóle mnie nie powaliła. Graliśmy bez apki, a niestety przedstawiciele nie palili się do tworzenia atmosfery i tylko mechanicznie rzucali kostkami imitując ruch koni. Sama gra przez to moim zdaniem bardzo dużo traci, bo samo obstawianie nie generuje aż takich emocji. Pól do wyboru jest sporo, ale głównie przez liczbę koni niż różnorodność. Zakłady głównie będą o pozycję konia, ale dobrym urozmaiceniem są losowe karty, które dają dodatkowe opcje jak obstawienie pozycji koni względem innych lub odległość danych miejsc od siebie. Tutaj minusik za to jednak, że te zakłady mogą być całkowicie martwe, co mi się zdarzyło w 2 partii. Gra w odpowiedniej aplikacji z apką lub kimś będącym dobrym komentatorem na pewno zyska i z chęcią w knajpie przy piwku bym zasiadł znowu.
Poszły konie(6/10) – no niestety, ale na konwencie gra w ogóle mnie nie powaliła. Graliśmy bez apki, a niestety przedstawiciele nie palili się do tworzenia atmosfery i tylko mechanicznie rzucali kostkami imitując ruch koni. Sama gra przez to moim zdaniem bardzo dużo traci, bo samo obstawianie nie generuje aż takich emocji. Pól do wyboru jest sporo, ale głównie przez liczbę koni niż różnorodność. Zakłady głównie będą o pozycję konia, ale dobrym urozmaiceniem są losowe karty, które dają dodatkowe opcje jak obstawienie pozycji koni względem innych lub odległość danych miejsc od siebie. Tutaj minusik za to jednak, że te zakłady mogą być całkowicie martwe, co mi się zdarzyło w 2 partii. Gra w odpowiedniej aplikacji z apką lub kimś będącym dobrym komentatorem na pewno zyska i z chęcią w knajpie przy piwku bym zasiadł znowu.
Spoiler:
nowość od Portalu przypadła mi do gustu. Zabawa w granie w kolor w ciemno i gdybanie, kto robi nas w wałka, a przy tym samemu nie dając się odkryć spodobała mi się. Grałem w 4os składzie. Jeden ziomek z Portalu, reszta noobki. Pomimo losowej grupy grało się przyjemnie. W swojej turze mamy zagrać kartę pod kolor o wartości wyższej niż poprzednia(chyba, że jest 10 to wtedy kartę o wartości 1-3 pod kolor). Nikt jednak nie powstrzyma nas przed blefem. Nikt prócz innych graczy, którzy mogą sprawdzić. W tym celu należy jednak podać, co sprawdzamy. Wartość czy kolor. W przypadku udanego sprawdzenia, gracz blefujący dociąga 2 karty i rozpoczyna rundę, a sprawdzający otrzymuje całą pulę zagranych kart. Gra kończy się po odkryciu karty końca gry, która umieszczona jest bodaj w 2/3 talii albo po tym, gdy 3 krotnie uda się zejść z całej ręki graczom. Wygrywa gracz posiadający najwięcej kart w puli. Karty na ręce dają ujemne punkty. Gra idzie sprawnie i obstawiam, że z paczką znajomych zabawa byłaby nawet lepsza. Jakbym miał w domu większą ekipę, to gra już by leżała na półeczce
Spoiler:
nowość od Awaken Realms. Udało się zagrać 2os partię. Zasady są bardzo proste. Mamy ułożone kafelki 3x3 z 4 strzałkami z każdej strony wskazujące na kolumny/wiersze. W swojej turze przesuwamy dowolną strzałkę na taką pozycję by po drugiej stronie nie było innej strzałki. Następnie wypychamy kafelki od strony wskazanej przez przesuniętą wskazówkę. W puste miejsce wkładamy nowy kafelek, a wypchnięty dokładamy do swojej siatki, która finalnie będzie miała rozmiar 3x3. Dokładać można dowolnie. Nie ma obostrzeń. Gra kończy się po uzupełnieniu całej siatki i przechodzimy wtedy do punktacji. Zdobywamy punkty za każdy kolor(kafelki są 2,3, 4 kolorowe), licząc największe obszary. Uzyskaną liczbę mnożymy przez liczbę posiadanych posągów w tym kolorze(dochodzi do tego losowy totem z żetonu, który otrzymujemy w setupie). Suma i bam mamy wynik. Gra jest lekka, szybka i trochę losowa. W sumie przegrywałem z przeciwnikiem o kilka punktów, ale w ostatnim ruchu wyszedł kafelek z totemem dający mi 9PZ, co zapewniło mi sporą przewagę. Los jak widać może mieć spory wpływ na finalny wynik. Odczuwalne jest to też w trakcie partii, gdy chcemy pójść w dany kolor i raczej jesteśmy zmuszeni do grania pod to, co wyjdzie i zbierania kilku kolorów. Traktuję to, jako ficzer niż wadę. Finalnie grało się przyjemnie. Partia zajęła może 15 minut. Jak na taki czas, to losowość jest akceptowalna. Przyjemny filerek.
Jamniki(5/10) –
Spoiler:
tworzymy sweterek dla naszego jamnika. Sweter budujemy przez wybór jednej z X(liczba graczy + 1)płytek. Płytki są w różnych kolorach i posiadają różną liczbę narysowanych kości. Do dołożonego kawałka możemy dołożyć wyłącznie w tym samym kolorze lub liczbie kości. W przypadku niemożliwości, możemy dołożyć dowolny odwrotną białą stroną. Gra trwa określoną liczbę rund, więc każdy dołoży tyle samo kawałków. Finalnie zliczamy kości + najdłuższy ciąg jednego koloru. Sumarycznie nie zdarzyło się by ktoś miał problem z dołożeniem a wręcz zwykle miałem więcej niż 1 kawałek pasujący do wyboru. Dodatkowo znacząco lepiej wychodziło iść w największą liczbę kości niż kolor, ale może to wina układu. Gra nie miała dla mnie znaczących wyborów, temat może trochę śmieszny i przyjemny, ale mechanicznie nic intrygującego tutaj nie znalazłem. Młody nie bardzo ogarniał, po co, co ma robić, więc też ciężko mi powiedzieć jak granie z dziećmi wypada.
Spoiler:
jesteśmy kotami, które po sztachetach płotu próbują dotrzeć na metę. W całym wyścigu przeszkadza nam pies, który może nas pogonić na wcześniejsze pola. Cały gimmick tego tytułu to plansza 3D z elektronicznym psem, który porusza się losowo i może wpaść na koty, które są umieszone na plastikowych wyrzutniach. W momencie zderzenia kot wylatuje w górę i musimy go cofnąć na start lub do ostatniej sztachety z koszykiem. W swojej turze rzucamy dwiema kośćmi i sumujemy wynik. Jak wyrzucimy ikonkę psa, to go odpalamy. W sumie tyle. Pies robi robotę, ale poza nim to całkowicie nudna i moim zdaniem nic nieucząca gra naszego szkraba. Wyborów zero, więc już chinczyk wypada lepiej…
Spoiler:
kolejna wariacja na temat memo. Mamy planszę z 6 tunelami, w które chowamy po 1 myszce(jedna zostaje poza planszą). Każda myszka ma swój unikalny kolor. Na środku planszy ustawiamy losowo 3 smakołyki, które są w kolorach mysz. W swojej turze mamy wypchnąć dostępną myszą inną z tunelu. Jak wypchniemy taką z kolorem jednego z przysmaków to je zgarniamy i możemy albo spasować albo wypychać dalej. Jak się pomylimy to wszystkie zdobyte w turze przepadają i wracają na środek. Gramy aż wszystkie smakołyki trafią do graczy. W sumie gra OK. Pomysł ciekawy. Wymusza ciągłe skupienie, a w wariancie można jeszcze obracać planszę by zmylić przeciwników. Jak w kolekcji brak gry z memo, to można rozważyć. Ja preferuję jednak Skubane Kurczaki.
Spoiler:
gra od 3 lat i chyba tylko dla 3 latków, co dla mnie jest sporym minusem jak chodzi o sensowność posiadania tytułu. Mój 3.5 latek po zrozumieniu, o co biega, potrafił rozpykać każdy układ bez żadnej pomocy. W pudle mamy 4 drewniane elementy, które należy ułożyć w sposób przedstawiony na karcie z rzutu od przodu. W sumie tyle. Elementy są różnych gabarytów i kształtów, co wymusza odpowiednie ich układanie by odwzorować wzór z karty. Pobawiliśmy się z 20 minut i w sumie nie widzę sensu wracać. Może dla dzieci 2-3 lata ma to więcej sensu. 3Tracki zjadają tą grę elementami, możliwościami i poziomami skomplikowania(czuć różnicę między danymi stopniami).
Spoiler:
na 3os albo ta gra nie działa albo nie potrafiliśmy ogarnąć jak kot ma mieć szansę złapania kogokolwiek. Myszy zawsze uciekały, więc gra trwała i trwała….Mechanicznie wyglądało to ciekawie. Jeden gracz jest kotem i rzuca kością, reszta graczy jest myszkami na serku. Jeśli kot wyrzuci myszkę to nic się nie dzieję, jeśli kota to stara się złapać pod drewniany kubek drewniane myszki z serka. Gracze trzymają myszki za ogonki, więc na widok kota mają uciec z serka zanim ten je złapie w nie. W przypadku pomyłki traci się kartę ze swojej talii. Na koniec wygra gracz posiadający najwięcej kart w talii(zdobywamy je łapiąc myszy kotem). Jungle Speed pozostaje jednak niepokonany w takich typowo zręcznościowych grach dla mnie.
Spoiler:
lekka i przyjemna gra w ubieranie butków stonogom. Rzucamy 4 kośćmi(+ dwa przerzuty), na których mamy 5 różnych kolorów + jokera. Kolory odpowiadają dostępnym płytkom butów, które przedstawiają od 2 do 4 butów. Każda płytka występuje tylko raz. By zebrać płytkę musimy wyrzucić, co najmniej tyle kostek w tym kolorze. Wygrywa gracz, który stworzył najdłuższą stonogę, a w przypadku remisu ten, który miał więcej w jednym kolorze. Młody pojął zasady w locie i pokonał starych pierdzieli. W pudełku znajduje się kilka wariantów, więc pewnie da się rozwinąć grę wraz z wiekiem dziecka. Grę zakupiłem do kolekcji.
Spoiler:
w końcu gra kooperacyjna dla dzieci. Próbujemy dociec, który to lis jest tytułowym urwisem, poprzez odkrywanie kolejnych przedmiotów i sprawdzanie z kartą odpowiedzi czy nasz urwis je posiada. To w sumie pierwsza akcja. Drugą jest odkrywanie kolejnych listów(zaczynamy z 2 odkrytymi). W swojej turze deklarujemy najpierw, którą akcję chcemy wykonać a następnie rzucamy kośćmi z 2 przerzutami. Jak na wszystkich wypadnie wybrana akcja to ją wykonujemy, jak nie to lisek urwisek idzie do przodu i tym samym odlicza nam czas do końca gry. Przyjemna, lekka, szybka i z akceptowalnym poziomem losowości gra. Mój jest niestety na to zdeczka za młody i musieliśmy nim trochę sterować, ale jak podrośnie to mógłbym zawitać grę do kolekcji.
Spoiler:
bardzo przyjemny tytuł. Grałem w niego lata temu jak był nowinką i miło go wspominam. Zasady banalne. Mamy 5 kart na ręce i płytkę wskazującą, który żółw jest naszym(płytka tajna lub nie w zależności od trybu). Karty wskazują na kolor żółwia oraz wartość przesunięcia. Nie jesteśmy zobligowani ruszać wyłącznie naszym. Cały myk polega na takim poruszaniu się by nie zdradzić przeciwnikom do końca, który kolor jest nasz. Pierwszy żółw na ostatnim polu wygrywa. Dodatkowo żółwie mogą wchodzić na inne i poruszać się kolumną, co dodaje pewnego smaczku. Banalny tytuł. Krótki. Dający opcję w zależności od tego, co dostaniemy na rękę, ale dający masę frajdy. Dla mojego to jeszcze za trudny tytuł by grać bez pomocy, ale jak podrośnie to gra pewnie wjedzie do kolekcji(a może jedna z pochodnych jak ślimaki…do sprawdzenia).
Spoiler:
kolejny smart games, który przetestowałem na Gratislavi. Polega na ustawieniu tak domków by świnki znajdowały się poza nimi(świnki ustawiamy wg karty) albo były w nich schowane, jeśli jest wilk na planszy. Zagadki nie są trywialne i młody się musiał napocić przy niektórych. Zauważalne było, że trudniejsze zagadki to te bez wilka, gdzie domki mogą być gdziekolwiek, więc liczba opcji jest większa. Niczego nam jednak nie urwała. Pobawiliśmy się, lepsze od Królika i dające inne wyzwanie od 3Tracków i z chęcią ponownie pobawię się z młodym przy okazji na jakimś festiwalu, ale do kolekcji jakoś nie czuję potrzeby tym bardziej, że szybko się mojemu znudziło.
Spoiler:
najprostszy smar games, gdyż polegający na odwzorywaniu kształtów z kart poprzez układanie drewienek na palikach. Są tylko dwa poziomy. Albo wszystko jest pokazane jak na zdjęciu(dzień) albo mamy wyłącznie kształty bez kolorów(noc). Podobnie jak w Króliku tak i tutaj szybko młody załapał, o co chodzi i rozpykał oba poziomy. Dla mnie sensowne dla 2 latków, kiedy takie rzeczy mogą być wyzwaniem i pozwalają się czegoś nauczyć.
Spoiler:
chinczyk na sterydach. Każdy gracz otrzymuje po 4 myszki(5 przy 2os). W swojej turze rzucamy kością i przemieszczamy o wyrzuconą liczbę oczek jedną z naszych myszy(nie musimy wyrzucić specjalnej wartości by wyprowadzić mysz z domu). Po drodze możemy wejść myszą do jednej z norek z serem. Mysz odpada z gry, ale my zgarniamy PZ w zależności od tego gdzie się zatrzymaliśmy(im dalej tym więcej). Dodatkowo po planszy chodzi kot(jedna z wartości na kości). Kot przemieszcza się o 1 pole w przód i zjada myszy, na które wejdzie. Wejście na pole z kotem kończy się tak samo. Po jednym okrążeniu kot przyspiesza i idzie już zawsze o 2 pola. W sumie jest to przyjemna gra z elementem push your luck. Trzeba zdecydować czy lepiej szybko zmniejszyć liczbę myszy biorąc pierwsze niskopunktowe serki czy może liczyć na to, że przebiegniemy większą liczbą myszek dalej. Finalnie wszystko rozbija się jak szybko idzie kot a my. Inni gracze mają na nasze poczynania prawie zerowy wpływ(ot na 1 polu nie może stać więcej niż 4 myszk), więc w sumie trzeba tylko przeliczać ile, kto jest w stanie jeszcze sera zdobyć. Miła odmiana chińczyka, na pewno lepsza od protoplasty i też szybsza. Raczej do kolekcji nie zakupię, ale mogę ponownie zagrać z młodym.
Świnie na trampolinie(7/10) –
Spoiler:
gry zręcznościowe u mnie w domu są bardzo lubiane, więc świnie wpadły do kolekcji. Cała mechanika tytułu zawiera się w jego tytule. Mamy gumowe świniaki sztuk 4, dwie trampoliny i arenę z błotkiem na wysokiej podstawce. Walimy świniakiem w trampolinę tak by wpadło ona do dziury na środku podstawki. Jak się uda to zgarniamy punkt w postaci plastikowego błotka i gra się resetuje(każdy otrzymuje swoje dwa świniaki i na 1,2,3 zaczynamy znowu rzucać). Wydaje się proste, ale przez pierwsze 30min gry udało mi się trafić 2x idealnie w środek xD. Każda świnia jest inaczej zbudowana, a że rzucamy tymi, co są najbliżej to ciężko o powtarzalność. Z młodym gram obecnie tak, że on ma wyłącznie trafić na podstawkę a ja idealnie w dziurę. Wyrównuje to szanse. Mój 3.5 latek spokojnie daje radę, więc nie rozumiem wskazania na pudle, że gra jest od 6 lat. Finalnie gra jest głupkowata, szybka(jak się już opanuje rzucanie) i zabawna. Co ważne, elementy są porządnie wykonane i jedyne, co moim zdaniem może ulec zniszczeniu to trampoliny, ale wyłącznie w przypadku specjalnego ich naciągania(typu sprawdzania paluchami jak daleko się ugnie – co dzieciak próbował). Dałem jakieś 65zł, więc cena do zawartości jest bardzo dobra.
Pax Renaissance: 2nd Edition(9/10) –
Spoiler:
dwie dwuosobowe partyjki. Obie świetne. W pierwszej kolega ostro cisnął w posiadanie większej liczby królestw i koncesji. Miał wymagane ikonki i był o krok od zwycięstwa, ale nie zauważył, że zatrzymując go na frontach przy okazji zwiększam siły muzułmanów i idę w zwycięstwo religijne. Osiągnąłem je w rundzie, w której zakupiłem kometę pod ten cel, więc nie miał już szansy reakcji. Choć nawet z jedną turą nie zmieniłby proporcji. W partii podobała mi się wybitnie jedna akcja. Zakupiłem kartę z wystawki za monetkę, by od razu ją sprzedać i mieć w kolejnej rundzie na kampanię, ale karta miała efekt odpalany w momencie sprzedaży dający mi opcję odpalenia fioletowej akcji z kart przeciwnika. Niestety dla niego, miał dekapitację i zabiłem mu tym króla, który miał do tego księżniczkę, a jak wiemy, zabójca króla ginie z nim, więc 3 karty poszły mu. Piękne. W drugiej partii szybko zdobył więcej koncesji i mnie dusił ekonomicznie. Przy okazji zdobywając kolejne królestwa. W sumie byłem w defensywie przez większość partii i niestety nie odbiłem się już. Kolega zgniótł mnie jak robala
Spoiler:
jest to bardzo dobry tytuł, ale całkowicie nie trafia w mój gust. Gra jest przydługa i spokojnie mogłaby kończyć się rundę lub dwie wcześniej. Nie lubię takiego przedłużania by każdy mógł dokończyć swoje cele i nawalić tonę PZ. Dla mnie nic one już nie wnoszą. Kolejnym elementem, który mi się nie podoba, jest planszetka z torami. Wnosi mało i głównie służy do nawalenia kolejnych PZ. Bonusy są, ale gra oferuje wiele innych opcji łapania takowych, więc…dla mnie zbędny element, który potrafi furę punktów wygenerować na koniec partii. Sam setup przez losowość wielu elementów jest na plus, ale w samej partii odczuwam robienie w kółko tego samego. Wstawiam podstawowy budynek, podmieniam na lepszy, znowu wstawiam podstawowy i hey do przodu. Gra w sumie też sporo ustawia, co kiedy powinniśmy robić przez punktacje na każdą rundę. Potrafi to generować bardzo dużo punktów i większość trzeba realizować by mieć szanse na wygraną. W sumie w Darwinie jest podobnie, ale tam punktujemy za posiadanie elementów, a nie ich pozyskanie/zagranie w konkretnej rundzie, więc można ogarniać cele wcześniej i wpasować je w swoją strategię, a nie odwrotnie. Preferuję jednak sam decydować, kiedy i w co pójdę, niż być przymuszonym przez setup do tego.
Spoiler:
gierę uwielbiam, ale ostatnio nie miałem czasu nawet na solo. Pokazałem grę koledze w partii PvP i siadła. Graliśmy Olbrzymami przeciw Roślinom. Partia szkoleniowa. W sumie jak wchodziłem w ten tytuł to gra była dla mnie z bardzo ciężkich, ale przy powrocie w sumie zasady są krótkie i banalne. Tłumaczenie zajęło mi mniej niż 30min, a partia szła sprawnie do przodu kończąc się w 2 fali(no niestety różnica doświadczenia zrobiła swoje i kolegę rozsmarowałem). Pierwszy raz grałem roślinkami w PvP zwykle oddając je innym graczom i muszę oddać, że przyzywanie Taprootem jest kozackie(w solo AI wykonuje przyzwanie, gdy Taproot ma 1HP, w pvp decyzyjność jest znacznie większa). Do gry posiadam wszystko, co wyszło, a utknąłem gdzieś na końcówce kampanii z podstawki. Teraz jakbym miał wrócić do grania solo, to pewnie z chęcią rozegrałby znowu wszystkie scenariusze od początku, ale raczej bez maksowania wszystkich celi, bo to już ogarnąłem za poprzednim razem. Ja gorąco zachęcam do spróbowania tego tytułu, jest pod wieloma względami unikalny i doskonale przenosi typ MOBA na planszę.
Spoiler:
partia trwała 8h i nie skończyliśmy jej niestety przez późną godzinę, ale zwycięzca by się nie zmienił. Jeden z graczy odpadł w okolicach połowy partii. Reszta utrzymała się do końca. W partii korzystaliśmy ze wszelkich mechanik(łączenia spółek, ich rozwijania do większych, branie pożyczek i oczywiście shortowanie). Niestety część grała pierwszy raz, część ledwie drugi, więc dalecy byliśmy od skutecznego wykorzystywania dostępnych opcji. Partia też trwała stanowczo za długo, Brakowało sprytnych planów i raczej toczyliśmy się do przodu. 1817 oferuje ogrom rzeczy, które wpłyną na resztę graczy, ale ich wykorzystanie w odpowiednim momencie dla mnie pozostaje obecnie wielkim znakiem zapytania. Gra jest epicka i w ogóle nie nudzi. Ciężej jednak mi było zobaczyć jak dane akcje wpłyną na grę przez jej długość. 71 pozwala znacząco szybciej dostrzec, co się stanie kiedy, ale tam z kolei przez zmiany typów pociągów ciężej mi zbudować dobrą trasę. Na pewno chcę pograć więcej, w tej samej ekipie, by się podlevelovać przed kolejnym 18konem i mieć szansę z naszymi geniuszami z forum.
Spoiler:
bardzo lubię tą 18. Oferuje kilka nowinek względem 1830(bank Anglii, zmiana torów między regionami, pożyczki, ciekawe prywatne spółki). Partię w 5os zamknęliśmy w 4.5h, finalnie ostatnią serię SR przeliczaliśmy na kartce(to rozbijało bank). W partii byłem gnojony przez wszystkich graczy acz największe wyzwanie rzuciłem sobie sam robiąc totalnie głupie akcje Zauważyłem, że jak z giełdą i przewidywaniem przeciwników nie mam problemów, tak kładzenie torów jest moją piętą Achillesa i to samo z dobrym ustawieniem stacji. Jest to na pewno coś do poprawki i na czym chcę się skupić w kolejnych partiach(w 1824, w które grałem po 48 już zauważalnie lepiej mi szło, ale dalej nie załatwiłem sobie miejsc w najlepszych miastach). W drugiej partii poszło mi lepiej. Tory kładłem z planem w głowie, ale późny start i bycie wycyckanym na CAR przez mrozigora uniemożliwiły mi wygraną. Popełniliśmy też spory błąd pozwalając jednemu z graczy na zajęcie wschodu dwoma spółkami, a następnie zakupienie jeszcze kangura, co pozwoliło kręcić mu bardzo dobre sumki. Na 4 partii udało mi się zająć 2x pierwsze miejsce i 2x ostatnie xD A ekipa w sumie ta sama lub zbliżona. Co ciekawe obecnie idzie mi gorzej, bo staram się robić akcje z pupki i próbować innych zagrywek i otwarć. Tak z ciekawości. Może trzeba przestać tutaj świrować
Spoiler:
obecnie moja ulubiona gra z serii 18XX. Z małą liczbą zmian w stosunku do 1830 + przyrostową kapitalizacją + bardzo dobrym działaniem już od 3os idealnie wpasowała się w mój gust. W grze zwykle jest biednie i brakuje kasy, giełda jest bardzo ważna i gra pozwala na wiele zagrań w niej. Grę pokazywałem nowej osobie w ekipie 18kowiczów z Wrocławia, który miał za sobą parę partii w 30 i 62(tutaj solo). Partia toczyła się pomiędzy dwoma graczami. Jeden prowadzący spółkę RCS na północy i robił sporą kasę. Tym większą, gdy podłączył się do stacji na zachodzie. Posiadając prywatną spółkę zaniżającą koszt o połowę za zwykłe tory mógł takowe poprowadzić i nie blokować się wąskotorówką. Kolejny gracz otworzył Akragas i jechał na wschód. Posiadając prywatną z dodatkowym zarobkiem za port robił dobrą kasę. Trzeci gracz otworzył IFT i pchał się do połączeń zrobionych przez gracza z Akragas. Akurat najcięższa spółka wpadła w ręce nowego i nie udało się koledze wyprowadzić jej za daleko. Dobre blokowanie od obu graczy niestety mocno poblokowały jego opcje. A train rush w jednym momencie wymusił ratowanie się sprzedażą akcji. Mi się trafiła bardzo łagodna partia. Inni gracze widząc ile wyrabiam na przejeździe powykupowali moje akcje, dając akurat kasę na train rusha i przetrwanie przeskoku z pierwszych lokomotyw na kolejne.
Five Tribes z oboma dużymi dodatkami(9/10) –
Spoiler:
wpadły dwie partyjki i w obu królowałem przez zdobycie cudownych miast z dodatku z sułtanem. W jednej 5 w drugiej 4. Generuje to tonę PZ na koniec gry, a można osiągnąć to czasem przy okazji. W obu partiach trafiły mi się dżiny do wkładania wielbłądów i opcje ich przesuwania, więc łatwo było mi je zabezpieczyć. Acz przeciwnicy w obu partiach mieli sporo czasu by mi przeszkodzić, więc cóż, na własne życzenie przegrali xD Niektórym te miasta nie odpowiadają, ale dla mnie one dorzucają kolejną rzecz, o którą trzeba zadbać i zawalczyć. Tak samo jak z przedmiotami, których set może nabić nam też ogrom punktów. Obecnie grywam wyłącznie z oboma dodatkami i tak już zostanie. Nie dodają one wielu zasad, elegancko się wpasowują w podstawkę, a dzięki nowym opcjom partia wcale nie trwa dłużej pomimo większego obszaru gry(przynajmniej w partiach 2os). Od wielu lat w mojej kolekcji i nigdzie się nie wybiera. Ostatnio dokupiłem insert od reDrewno by móc pomieścić wszystko bez kombinowania. Nie jest on niezbędny, ale posiadając oba dodatki oraz złodziei to w pudełku już był po prostu burdel. Wieko lekko odstawało przez karty w koszulkach, insert to ogarnął. Finalnie jak komuś gra jak mi się podoba, to insert wygląda na dobry zakup.
Spoiler:
końcu gra wróciła na stół. Tym razem zagrałem dwie partie. Raz agentami i raz rekruterem. Bawiłem się wyśmienicie w obu przypadach. Partie zajęły po 45min. W jednym przypadku partia skończyła się z dwie rundy przed końcem partii wygraną agentów w drugim wygraną rekrutera na czas. Gra ma prościutkie zasady, ale poziom rozkminy jest spory. Robienie notatek oraz wykorzystywanie zdobytych informacji to podstawa by namierzyć rekrutera. W partii użyłem zdolności każdego z agentów, co poczytuje za ogromny plus, gdyż są one potrzebne niż dodane byle były. Odpowiednie podzielenie agentów na grupy w turach ma też niebagatelny wpływ na nasze opcje. Z kolei grając rekrutem staramy się dawać jak najmniej opcji odkrycia, gdzie obecnie się znajdujemy. Jest to karkołomne zadanie, gdyż nigdy nie wiadomo jaki to plan ma przeciwnik. Nie widzę w tej grze minusów. Wykonanie ekstra(mam deluxe). Zasady proste. Czas partii poniżej godziny. Genialne oddanie komiksu(mi się gra jeszcze przyjemniej znając dane postacie i rozumiejąc grafiki na choćby planszy czy też postaciach). Grę pokazywałem już innym osobom i w sumie każdemu gra się spodobała. Wersja retail jest do dostania poniżej 300zł, więc zachęcam do sprawdzenia.
Spoiler:
ciągle na stole. Zbliżam się do wielkiego finału. Zostało paręnaście misji do zamknięcia kampanii. Bawię się bardzo dobrze. Czuć rozwój swojej postaci i statku. Fabuła zmierza w konkretne miejsce już i przebieram nóżkami na finalną konfrontację, a z tego, co sobie zaspoilerowałem to będzie naprawdę epicka. Po przejściu zasiądę do recki, którą zamieszczę w głównym wątku. Moim zdaniem gra warta rozważenia i sprawdzenia.
Powrót miesiąca: Cloudspire
Gra miesiąca: Pax Ren
Wydarzenie miesiąca: Gratislavia – bardzo lubię odwiedzać ten konwent. Jestem tam gościem od wielu lat. Tym razem jeden dzień w całości poświęciłem na ogrywanie z synem kolejnych gier dla dzieci. Kolejna porcja tychże będzie do sprawdzenia podczas OMG, więc kwietniowa lista gier będzie też poszerzona o gry dla małych. Z kolei w niedzielę przeszedłem się po wydawcach. U Lucrum zagrałem w dwie gry i żadne mnie nie zaciekawiło(After Us raczej zanudziło). AR nie miał stanowiska jak i Portal. Ot zagarnęli po 2-3 stoły i tam pokazywali swoje tytuły. AR ze Światem w Budowie w sumie więcej nie potrzebował. Minimalizm pełną gębą. Portal z kolei również skupił się na mniejszych tytułach i tak dało się zagrać w Spicy, Mindbug(w 2 wersjach) oraz coś jeszcze, ale wypadło mi z głowy. U Kaczek zagrałem w Poszły Konie. Niestety pokazywali bez apki. U Galakty jak i Czachy nie znalazłem nic dla siebie. Podobnie u Rebela(no dobra, świnie na trampolinie z dnia wcześniejszego). Ogólnie czułem marazm panujący w nowościach wydawnictw. Brak wielkich tytułów, same popierdółki. Za to sama otoczka jak zwykle bardzo dobra i trzymająca poziom.
Postanowienia noworoczne:
Spoiler:
1. Ograniczenie forum – elegancko udało się zjechać z liczbą postów na forum oraz czasu spędzanego na nim. Obecnie wpadam raz dziennie przejrzeć posty, odpowiedzi ograniczam do zera w wątkach i mi to pasuje. Przy rzadszym wchodzeniu potrzebowałem na raz wygospodarować za dużo czasu i mnie to wręcz przytłaczało(jak się flame pojawia, to wątki puchną niesamowicie).
2. Ograniczenie zakupów nowych podstawek(max 5 na cały rok) – limit podniesiony z okazji urodzin do 5. W marcu nie wpadła żadna podstawka. Zobaczymy jak dalej. Jak widać naginam już limit w górę, więc obstawiam, że skończy się przekroczeniem bazowego, pytanie tylko o ile…Wszystko przez tego Interstellara w dragoneye. Za dobra cena. A jeszcze rabat z forum xD
3. Utrzymanie liczby partii na poziomie z 2023 - okolica 45 partii na miesiąc – wpadło testowanie Dragon Eclipse, więc i partii nabiłem więcej. Na razie średnią mam ponad 50 na miesiąc, a nie zliczam wielu partii z młodym. Gram też w sporo długich tytułów, więc czas gry byłby pewnie lepszym wyznacznikiem.
4. Wyzerowanie półki wstydu - tutaj w sumie przez zakupy to się sytuacja pogorszyła obecnie. Ogrywanie kampanijnych molochów nie pomaga. Bez zmian
5. Rozegranie kilku kampanii w trakcie roku - Stars of Akarios powoli kończę, kolejne w kolejce są. Tutaj na spokojnie się uda.
6. Zmniejszenie kolekcji(w sumie poprzedni punkt ogarnie sporo) - sprzedaję jednostrzały obecnie(serie ala EXIT/Unlock). Reszta twardo siedzi. Obecnie szansa wyłącznie w przechodzeniu i sprzedaży gier z kampaniami. Ot reszta za bardzo mi się podoba i jest grana by się pozbyć. Bez zmian.
2. Ograniczenie zakupów nowych podstawek(max 5 na cały rok) – limit podniesiony z okazji urodzin do 5. W marcu nie wpadła żadna podstawka. Zobaczymy jak dalej. Jak widać naginam już limit w górę, więc obstawiam, że skończy się przekroczeniem bazowego, pytanie tylko o ile…Wszystko przez tego Interstellara w dragoneye. Za dobra cena. A jeszcze rabat z forum xD
3. Utrzymanie liczby partii na poziomie z 2023 - okolica 45 partii na miesiąc – wpadło testowanie Dragon Eclipse, więc i partii nabiłem więcej. Na razie średnią mam ponad 50 na miesiąc, a nie zliczam wielu partii z młodym. Gram też w sporo długich tytułów, więc czas gry byłby pewnie lepszym wyznacznikiem.
4. Wyzerowanie półki wstydu - tutaj w sumie przez zakupy to się sytuacja pogorszyła obecnie. Ogrywanie kampanijnych molochów nie pomaga. Bez zmian
5. Rozegranie kilku kampanii w trakcie roku - Stars of Akarios powoli kończę, kolejne w kolejce są. Tutaj na spokojnie się uda.
6. Zmniejszenie kolekcji(w sumie poprzedni punkt ogarnie sporo) - sprzedaję jednostrzały obecnie(serie ala EXIT/Unlock). Reszta twardo siedzi. Obecnie szansa wyłącznie w przechodzeniu i sprzedaży gier z kampaniami. Ot reszta za bardzo mi się podoba i jest grana by się pozbyć. Bez zmian.