Hm, może kogoś zainteresuje opis starć niczym burzliwe fale przetaczających się przez Japonię...
Graliśmy w składzie: Dezerter, Sir Lothar, Geko, Leszek (nicka nie pomnę, sorry) i piszący te słowa. Mapa księżycowa - jak stwierdził znawca - bardziej agresywna.
Dla mnie to druga partia (pierwsza niedokończona...), a inni weterani, więc trochę frycowego płaciłem. Np. budowałem się sporo na początku, dzięki czemu potem wszyscy wiedzieli, gdzie składać wizyty
![Laughing :lol:](./images/smilies/icon_lol.gif)
Jedną prowincję straciłem przez to, że bez sensu wstawiłem tam akurat uprawę ryżu - przez co chłopi mnie nie wspomogli i spłonęła wraz z budynkami... Jak zwykle też na początku za wysoko licytowałem, choć opanowałem się szybciej, nż zwykle
A co do przebiegu ogólnego - wszyscy się od początku ładnie konsolidowali, przy czym Sir Lothar był niczym długi wąż rozciągnięty przez całą Japonię, ja byłem obecny w centru,m ale miałem (częściowo wbrew woli, słabe finansowo prowincje podchodziły) przyczółek na wyspie zachodniej i powyżej jej, Dezerter mocne stanowiska na wyspie i w centrum, a Geko i Leszek na wschodzie i w centrum przeplatające się państwa. Zachód był stosunkowo słabo obsadzony... Od początku grano dośc dynamicznie - gracze ruszali na siebie raczej ostro, choć przez to, że ja zagrażałem słabym armiom Leszka na południu, on nie najeżdżał mnie ze swej twierdzy na pn. wschodzie, a poza tym, po początkowych klęskach, zawarliśmy z Gekiem sojusz słabeuszy
![Wink :wink:](./images/smilies/icon_wink.gif)
Ładnie na wschodze wyczekał mnie Sir Lothar i gdy zaangażowałem się gdzie indziej, spalił główną mą wsch. prowincję (choć miał pecha, że do niej nie wszedł). Ja rozpaczliwie próbowałem obronić przyczółek na wyspie - ale szybka sekwencja mobilizacji, komasacji i ataku Dezertera sprawiły, że straciłem tam silną armię startową plus jedną z dużej mobilizacjii - i dodatkowo jeszcze dużą mobilizację, której już nie mogłem zrobić... Od tej pory Dezerter skupiał sę na budynkach i okazjonalnych atakach tam, gdzie wrogowie byli odsłonięci. Umiejętnie pozwalał sobie na tracenie prowincji mało przydatnych, opóźniając silne na niego ataki. Znać mistrza
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Gracze stoczyli kilka epickich bitew po naście kostek - w ogóle to nie wiem, czy nie za mało szli na neutralne. Poza tym, na końcu chyba tylko ja miałem sensowną ilość szmalu... Lothar na tym etapie przegrał parę ważnych bitew, a ponadto rozdrobnił się mocno - nie mógł też rozwinąć powodzenia na wsch, bo się tam rozpaczliwie zbroiłem. Leszek budził grozę, umiejętnie komasując siły na pn.
Co do mnie, za bardzo ociągałem się po początkowej klęsce z ruchami - miałem małe państewko, co prawda mocno nasycone wojskiem. Systematycznie umacniałem (średnimi mobilizacjami) armię na ostatnim przyczółku na zach. Pod koniec gry tam wytłukli się moi wrogowie (łącznie jakieś 30-35 kostek strat w strzech bitwach), dzięki czemu uderzyłem na niedobitków (już tylko raz zdążyłem) i zdobyłem dośc ważną prowincję z budynkami. Na koniec Leszek miał strasznego pecha, tracąc dwie prowincje z budynkami od buntów (choć jedna była znikomo broniona, a druga miała jakieś 50% szans na obronę - chyba za wielką wcześniej zebrał pięść uderzeniową do wielkich bitew). Dezerterowi i mnie na końcu zagrażały silne bunty, ale on miał sporą przewagę punktową. Ja wprawdzie nie zebrałem wcześniej ryżu, bo miałem za mało prowincji by którąś wyznaczyć do zbiorów- ale w kluczowych stały silne armie, więc podjąłem ryzyko, z którego jestem dumny. Pecha w ostaniej swej bitwie wielkiego miał Geko, któy mógł wyjśc na drugie miejsce (ew. trzecie), ale jego ludzie zabałamucili w wieży (po grze wypadło z niej chyba po dwie kostki każdego gracza, a jego siedem). Ostatecznie: Dezerter 39, Leszek/ja 35 i po 4 kasy, Sir Lothar 35 i 0 kasy, Geko 32.
Jeszcze dwie uwagi: 1) nie potwierdziły się, jak na mój gust, zarzuty, że gra statyczna, na bunkrowanie. Jasne, że sojusze - ale one przejrzyste z sytuacji na planszy, no i nie da się ciągle atakować (choćby ze wzgędu na kasę), ale mieszanka rozbudów, przemarszów i ataków jest potrzebna
2) Bardzo dziękuję miłej kompaniji - atmosfera wspaniała, facecje sypały się jak z rękawa (co prawda chwilami aż gra zwalniała - zdecydowanie nie downtime'owałem w stosunku do reszty - chyba się zgodzą
![Wink :wink:](./images/smilies/icon_wink.gif)
)
Jeszcze raz gratulacje dla nowego daymio - zaprawdę godzien jest kazać nam popełnić seppuku i zaopatrzyć się obficie we flaczki
Rozpisałem się, ale słyszałem, że niektórzy czytają me wpisy - to mnie zmotywowało
![Wink :wink:](./images/smilies/icon_wink.gif)