Oczywiście weźcie poprawkę na to, że jestem już starym wyjadaczem, który już z "niejednego pieca jadł chleb", ale ostatnio odnoszę nieodparte wrażenie, że cała MASA nowych gier nawet nie próbuje zaskakiwać oryginalnością mechanik. Temat kiedyś poruszał Rattkin, który niestety już nie udziela się na forum (a szkoda!), który zawsze szukał w wydawanych planszówkach jakiegoś mechanicznego wyróżnika. Nowatorskiego pomysłu, który rzeczywiście wywracał (stolik?

Do napisania tego postu zmotywowały mnie trzy fakty:
1. Grając w Biały Zamek, który zachwycił wielu recenzentów, zastanawiałem się po co w sumie powstała ta gra? Nie to, żeby to było złe euro. To bardzo poprawna, wciągająca i momentami intrygująca gra. Tyle tylko, że ani temat, ani wygląd, a przede wszystkim - wykorzystane mechaniki, w ŻADEN sposób jej nie WYRÓŻNIAJĄ. Ot, jest to kolejny suchar, który nie wyróżnia się absolutnie niczym. Ale czy jest ORYGINALNY w tym, co robi? Nowatorski? Absolutnie nie!
2. Przygotowując swoją listę Essenową byłem totalnie zaskoczony, jak wiele spośród ponad tysiąca tytułów nawet nie stara silić się na oryginalność. To już nie są setki gier, ale niemal tysiące, które wciąż robią to samo - worker placement + przetwarzanie zasobów. Realizacja "kontraktów" w ten, czy inny sposób. Rozczarowały mnie mocno Szczury z Wistar, bo Danilo Sabia powciskał mnóstwo orginalnych pomysłów w takie Wendake, czy nawet Anunnaki, a już w "Szczurach", mamy w zasadzie niemal klasyczny worker placment, w którym trudno dopatrzyć się ciekawych pomysłów.
3. Czekałem na River of Gold, bo miałem nadzieję, że będzie to właśnie oryginalne euro, z mnóstwem NOWATORSKICH pomysłów mechanicznych, których nie widziałem nigdzie. Jakże zasmuciły mnie wpisy w forumowym wątku, które opisują właśnie ROG, jako kolejny, odgrzewany kotlet, pozbawiony wyrazistego smaku. I zgadzam się tu z Padre, że obecnie, tonąc w morzu takich samych planszówek, jesteśmy wręcz spragnieni oryginalności. Po co grać w tą samą grę, kiedy mamy na półce lepszego przedstawiciela danego gatunku?
I tu przechodzimy do sedna... Czy to jest wina twórców, którzy nie poszukują nowych pomysłów, tylko grają wciąż "tą samą melodię", czy jednak wina nas, planszówkożerców, którzy preferują grać po raz setny w tą samą, zdartą płytę?
Reasumując - czy brak oryginalności mechanicznej, to indolencja planszówkowych designerów, czy jednak wymagania rynku? Bo oryginalne się "nie sprzeda"?
Bardzo interesowały by mnie wpisy ludków, którzy próbują stworzyć coś swojego, przyszłych bądź obecnych designerów gier. Dlaczego np. BOLLO nie szukał oryginalnych mechanik, tylko niemal "przetematowił" Marco Pollo w swojej Diorze? Bo oglądając kolejny wpis na BGG z nowościami, odnoszę wrażenie obcowania z klonami, w których zmienia się jedynie szata graficzna. Może koła się już nie wymyśli, ale czy nie warto go jednak szukać?
P.S.