Gram w Race`a od ponad 10 lat i chyba nie dam się przekonać, że pójście w system oparty na Produkcji + Konsumpcji, nie jest strategią wygrywającą. Wiadomo, że dużo zależy od tego jak się ułożą karty, ale mając te 4-5 planet produkcyjnych i oczywiście "moce przerobowe" aby to przetworzyć, dostajemy perpetum mobile do koszenia PZ-ek.
We wczorajszej rozgrywce, jako jedna z planet startowych, doszła mi
Galactic Scavengers, której to fanem nie jestem (łagodnie mówiąc), ale na start jest nawet spoko, bo ma już na sobie towar i pozwala na praktycznie bezkosztowe wykładanie tanich planet i technologii. Ale najważniejsze jest to, że w talii startowej dostałem niesamowitą
Galactic Markets, która jest jedną z lepszych kart w grze. Ona ma naprawdę wszystko co trzeba, żeby (dobrana na początku) być gamechangerem. Względnie tania, z prestiżem, z doborem karty po wystawieniu planety i drugiej w fazie V, ale najważniejsze jest rzecz jasna to, co robi w fazie IV. I teraz mając te dwie karty na ręce, moja strategia wyglądała tak: zagrywam naprzemiennie IV i V fazę, a z akcji rywali wystawiam tanią planetę produkcyjną, płacę za nią o 1 kartę mniej (karta trafia pod świat startowy). W turze z fazą IV miałem 8-10PZ, w turze z V dostawałem "darmowe" karty i dochodziły do tego punkty generowane przez wyłożone karty. O ile mnie pamięć nie myli, to była to moja pierwsza gra, którą wygrałem nie posiadając wyłożonej ani jednej technologii "szóstkowej".
Koniec gry nastąpił (ale tego chyba nie muszę dodawać) w wyniku wyczerpania się PZ w puli.
