Pograne!
Na początku muszę napisać, że grą raczej bym się nie zainteresował, gdyby nie fakt, że wszyscy mówili o jej cyfrowej wersji. Kiedy pojawiły się zapowiedzi o grze planszowej, zakupiłem na Switchu Slay the Spire i wpadłem jak śliwka w kompot! Grałem w wiele cyfrowych deckbuilderów, ale żaden nie był tak miodny i tak uzależniający jak STS. Ciężko było się oderwać. Osiągnięto bardzo ciekawy efekt - gra karciła na każdym kroku, ale zawsze po porażce powstawał niedosyt i zawsze chciało się rozegrać "jeszcze jedną partię". A skoro już zakochałem się w wersji cyfrowej - musiałem zagrać w planszówkę.
No więc dla tych, co jeszcze nie grali w wersję planszową mam dobre i złe wiadomości.
Po pierwsze - Gra jest DOSKONALE przeniesiona na medium gry planszowej. Z jednej strony nie było to trudne, z drugiej - nie jest łatwo uprościć pewne rozwiązania tak, by gra nic na tym nie straciła. I tutaj najważniejsza dobra wiadomość - Uproszczono jedynie liczenie obrażeń. Co moim zdaniem wyszło grze na dobre. Cała reszta działa tak samo, jedynie kilka kart ma nieznacznie zmienione działanie. Wszystko, co widzieliście w cyfrowym STS jest w wersji planszowej, oddane (niemal) 1 do 1. Przy okazji dla osób obawiających się obsługi gry i śledzeniem różnego rodzaju statusów - bardzo fajnie to rozwiązano i wszystko umieszczone jest na kartach. Owszem, o niektórych efektach musimy pamiętać, ale nie różni się to niczym od tradycyjnego euro. Mamy te same świetne grafiki, ten sam klimat, wszystko jest cacy.
GRA JEST PLANSZOWYM SLAY THE SPIRE!
Ale!
I tu zaczyna się rysa, pęknięcie, czy Defekt.
Bowiem planszówka ma sens jedynie gdy bawimy się w trybie co-op i to najlepiej w większym gronie. Kupowanie jej dla samej rozgrywki solo - nie widzę absolutnie żadnego sensu. I to nawet, jeżeli nie posiadasz wersji cyfrowej. Wtedy po prostu - kup cyfrową, na dowolną platformę.
Planszowe STS wymaga bardzo dużo czasu. Rozłożenie, obsługa, składanie. W trakcie jednej partii w planszówkę, jesteś w stanie rozegrać kilka "runów" po cyfrowej iglicy. Będzie przyjemniej, bardziej emocjonujco i ze świetną ścieżką dźwiękową. Czysta rozgrywka, zamiast obsługi. Po drugie - pomimo uproszczonej obsługi - nadal jest jej bardzo dużo. Jeżeli wszystko robimy sami, to szybko znuży nas rozkładanie i porządkowanie gry. Szczególnie składanie jest upierdliwe, bo trzeba te wszystkie talie rozłożyć, uporządkować wszystkie grupy potworów, statusy, relikty, potiony, etc. I wreszcie ostatnia rysa - dedykowane koszulki właścicielowi gry szybko się zużyły, żeby nie powiedzieć "rozeszły". Tutaj uwaga dla osób uczulonych na koszulki - w planszowe Slay The Spire nie da się grać bez koszulek!
Z drugiej strony dla mnie to plus, bo wreszcie ktoś dokopał tym planszowym abnegatom, grającym kartami bez koszulek!
Ale żarty na bok. Grając w kilka osób - rozkładanie i składanie gry jest sprawniejsze i nie tak upierdliwe. Kooperacja działa i trzeba fajnie kombinować, żeby grupowo otrzymywać jak najmniej obrażeń. I to jest fajna zagadka i fajne planowanie. Do solo - zdecydowanie lepiej odpalić STS na kompie/konsoli. Przede wszystkim dla samych emocji, których sam "karton" nie jest w stanie wygenerować. I choć gra w coopie jest przyjemna, to mnie nie porwała. Jest przyjemnie, do pogrania, ale jak się w to nie zagra, to się nic nie stanie. Nie jest to gra, która wywróci stolik i zmieni kogoś postrzeganie na deckbuilding. Jak nie lubisz tej mechaniki - to planszowy STS absolutnie nie ma szans zmienić twojego nastawienia do tego gatunku. Dla miłośników - warto zagrać, ale... Są lepsze deckbuildery z planszą, w których są zdecydowanie ciekawsze decyzje i w których jest większa kontrola nad talią.
Podsumowując - cieszę się, że zagrałem i na pewno nigdy nie odmówię partyjki, ale nie jest to tytuł, który trafi do mojej kolekcji. A byłem tego niemal pewny. Solidne 8/10, ale wyłącznie w trybie coop.
P.S. W cyfrowym STS udało mi się wreszcie pokonać serce!

Kilkaset godzin włożone w cyfrową wersję i niemal każda była przyjemnością.