Na początek dyskusji - przekleję to, co napisałem w wątku o wrażeniach z Essen Spiel 2024:
PILLARS OF HERACLES – Na tą grę czekałem najbardziej spośród wszystkich. I być może byłem na nią za bardzo „narajany” i stąd moje rozczarowanie. POH to takie pseudo 4X. W grze rozbudowujemy swoją cywilizację w basenie morza śródziemnego. Mnóstwo tu nawiązań do mitologii, a świat przedstawiony jest wręcz bardzo fantastyczny. (Ikar, Hydra, etc.). Główny mechanizm to deckbuilding i... Wybór akcji na rondlu. I muszę przyznać, że ten system wyboru akcji na rondlu jest przegenialny! Mamy w talii różne karty, które możemy używać na kilka sposobów, jednak najważniejsze jest „kręcenia” naszym pinglem na tym rondelku, by wybierać interesujące nas akcje. Gra jest absolutnie przepiękna, ale! Wyłącznie w wersji deluxe. Jakoś nie wyobrażam sobie na planszy standardowych, drewnianych meepli. Niestety też, gra cierpi na dwie, poważne dla mnie wady. Pierwsza wada to... Jest tu za dużo wszystkiego. Mamy za dużo torów, za dużo kart, za dużo wyborów, no po prostu ogrom, który nie tylko ciężko ogarnąć, ale przede wszystkim – śledzić. Moja ukochana od razu, jak usiadła do stołu (a jest totalną wyjadaczką), po wytłumaczeniu zasad przez autora gry od razu powiedziała – „Po co tyle tego wszystkiego?”. I taka jest prawda. Mamy tutaj stanowczo za dużo ikon, stanowczo za dużo torów i stanowczo za dużo kart. Dodatkowo – sam AUTOR gry gubił się w tym wszystkim i często tłumaczył coś dwa razy, bo przypominał sobie, że jest NOWSZA wersja zasad i obecnie gra się inaczej.

Druga wada to losowość. Mamy tu od groma losowych elementów. To co robimy, jest sterowane za pomocą kart. Ale... Też miejsc do których mamy dostęp. Czasami więc nam się nie poszczęści i lądujemy z ręką w nocniku. Nie możemy wykonać interesującej nas akcji, bo... Nie mamy kart na ręku z potrzebną w danym momencie cyferką. Nie możemy czegoś kupić, lub podnieść się na torze – bo nie mamy właściwych surowców, które akurat nam nie podeszły na rękę, albo nie było ich w żetonach eksploracji. Grając w POH miałem poczucie lekkiego chaosu i braku kontroli. Niby mogłem w tym samym momencie robić coś innego, ale nie było to super optymalne granie. Reasumując – BARDZO chętnie zagrałbym jeszcze raz, ale... Niekoniecznie na swoim egzemplarzu. Bo (raczej) POH nie kupię. 7/10. Nie była to zła przygoda, bawiłem się nieźle, ale niczego nie urwało, a było sporo czerwonych "kickstarterowych" lampek.
Podkreślę jeszcze raz - grałem na PROTOTYPIE. I mam nadzieję, że do czasu gotowego produktu, zmieniono kilka zasad i jeszcze coś tam zostało "wypiłowane". Sam zresztą autor gry, który tłumaczył nam zasady, był odrobinę zdezorientowany. Często zapominał jaka zasada obowiązuje aktualnie, a co już zostało wyrzucone. Z jednej strony było to zabawne, z drugiej - trochę przerażające, że nie miał wiedzy na jakim etapie developmentu jest jego gra. Chociaż ostatnio to ponoć coraz częściej stosowany schemat w wydawnictwach, że autor nie uczestniczy w procesie developmentu.
Wracając do samej gry. Muszę przyznać, że mechanika bardzo mi się podobała, a i tematyka i wykonanie - było dla mnie rewelacją. To piękny tytuł, świetnie zilustrowany! I bardzo, ale to BARDZO chciałbym zagrać w gotowy egzemplarz, choćby po to, by przekonać się, czy to, co nam uwierało, zostało chociaż częściowo ograniczone.
To co mi najbardziej przeszkadzało, to właśnie brak kontroli nad rozgrywką. Mogliśmy robić wyłącznie to, co nam dyktowały karty. Szczególnie poruszanie się po rondlu akcji było upierdliwe i moim zdaniem fakt, że trzeba było się poruszyć o dokładną liczbę pól na rondlu po zagraniu danej karty, przekreślał absolutnie jakiekolwiek długofalowe planowanie. Dla mnie idealnym rozwiązaniem byłoby, gdyby te mocniejsze karty pozwalały na większą elastyczność, zamiast ograniczać. Poruszenie pingla o dokładną ilość np. 4 pól, a nie "do czterech pól" robi kolosalną różnicę. Gra staje się wtedy totalnie taktyczna, a to ograniczanie, nakłada na nas mocne kajdany. Więc z jednej strony gra oferuje dosłownie morze możliwości, a z drugiej... Nie pozwala tego robić. Ta essenowa partia dostarczyła mi i mojej ukochanej trochę frustracji. Mam jednak nadzieję, że w finalnym produkcie ten aspekt dopracowali i nie ma aż tak dojmującego poczucia niskiej sprawczości. Oczywiście takie "rób tylko to, na co pozwalają karty", to cecha większości deckbuilderów, ale tutaj była obietnica epickiej gry strategicznej. To nie jest krótka zabawa do godziny, gdzie można zaakceptować względną losowość dociągu.
Mam nadzieję, że ktoś z forumowiczów już grał i może skrobnąć kilka słów, jak to wygląda w finalnym produkcie?
P.S. Jakiś czas po targach widziałem zarówno wersję z figurkami, jak i wersję "w drewnie" i chyba pierwszy raz tak bardzo różnica wizualna była na niekorzyść drewna. Szczególnie problem był z budynkami, które w wersji plastikowej prezentowały się prześwietnie, a w wersji drewnianej wyglądały mało zachęcająco, a przede wszystkim - klimat antycznych budowli gdzieś uciekał.
