Wczoraj udało się nam pierwszy raz zagrać w pełnym 6 osobowym składzie. Na razie wrażania są mieszane

.
Przez pierwszą godzinę razem z kolegą staraliśmy się wytłumaczyć zasady ale jak zobaczyłem że wszyscy zaczynają przysypiać to stwierdziłem że najlepiej będzie poznać grę poprzez rozpoznanie bojem

. Zaczęliśmy ostrożnie. Każdy okopał się w swojej Siczy i wzorem TI4 czy innego Eclipsa zaczął tworzyć swoją własną kupę plastiku/tektury

. Jako pierwszy nie wytrzymałem presji i po erupcji melanżu rzuciłem się zbierać przyprawę i od razu trafił mi się Wielki Czerw. Cała armia poszła w piach, a że pojawiła sie możliwość zawierania sojuszy to moim naturalnym sprzymierzeńcem stał się Imperator dzięki, któremu mogłem wskrzeszać dodatkowe oddziały. Jako że grałem Gildią to w zasadzie razem z kolegą do końca gry kontrolowaliśmy przepływy melanżu. Ja przelicytowywałem wszystkie karty Podstępu za kasę, którą płacili mi inni za transport i płaciłem koledze a potem on za moje pieniądze wskrzeszał mi moich żołnierzy

. Idealna spółka ZOO

. Pozostali koledzy też połączyli się w pary Fremeni z Harkonenami i Atrydzi z Bene Geserit. Co ciekawe sojusze przetrwały niezmienione do końca gry. W trakcie gry powoli odkrywaliśmy kolejne mechanizmy. Okazało się że tworzenie kup tektury nie jest najlepszą taktyką zwłaszcza gdy udało mi się cofnąć Burzę w odwrotnym kierunku, czego zupełnie nie spodziewał się kolega grający Fremenami, potem ja na własnej skórze mogłem się przekonać jak to jest stracić całą armię gdy ma się zdrajcę w szeregach, a na koniec kolega grający Harkonenami zobaczył jak wygląda combo Wyrzutnia rakiet + tarcza

. Właśnie takie sytuacje, na które praktycznie nie ma się zupełnie wpływu i nie ma żadnej możliwości żeby im zapobiec spowodowały u nas mieszane odczucia. No cóż, może to taka specyfika tej gry, że nie warto zbytnio przywiązywać się do swoich żołnierzy

. Co do żołnierzy to w naszym odczuciu bardzo słabym rozwiązaniem są te żetoniki, które są mało czytelne i rozsypują się na polu przez co pojawiają się dyskusje w której części stały zwłaszcza jak zbliża się Burza. Również działanie kilku kart takich jak Karama i Trans Prawdy nie było dla nas do końca jasne i wywołało żywą dyskusję ale jak czytałem ten wątek nie jesteśmy odosobnieni w naszych wątpliwościach. Końcówka była bardzo emocjonująca bo okazało się że każdy mógł wygrać. Najbliżej zwycięstwa był sojusz Fremenów i Harkonenów, który przeprowadził atak na 4 Sicze i nie wiele brakło żeby im się udało... na co liczył kolega grający Bene Geserit, który wytypował zwycięstwo Harkonenów a że jednak nie udało sie nikomu zdobyć 4 Siczy to wygrałem ja z kolegą dzięki specjalnej zasadzie Gildii.
Gra na pewno ma potencjał i wymaga zmiany nastawienia w porównaniu do gier, w które graliśmy do tej pory. Po poznaniu kart oraz słabych i mocnych stron danego stronnictwa następna gra powinna być bardziej świadoma. Dla mnie Dune ma jeden niesamowity plus, wreszcie pojawiła się realna alternatywa dla Gota na 6 osób

.