To nawet nie standard, to po prostu reguluje ustawa konsumencka.Megamaniac pisze:No dobrze, więc może inaczej, ów klient z wybrakowaną gra to nie musi być mieszkaniec małej wioski, to może być zapracowany adwokat mieszkaniec Warszawy. Kupił grę i chce się nią cieszyć, a nie prowadzić korespondencję z wydawnictwem. Jadąc następnego dnia z pracy do domu odwiedza sklep zgłasza problem i albo dostaje pieniądze z powrotem, albo sklep podejmuje się załatwienia reklamacji, bierze numer telefonu do klienta i zobowiązuje się zadzwonić gdy będzie już miał brakujące elementy.
To jest podejście do klienta - to jest standard postępowania w tej sytuacji!
Jak komuś wygodniej, idzie do sklepu i tam załatwia reklamację. I czy to się sklepowi (czy Draco) podoba czy nie, jego święte prawo.
Natomiast ja oprotestowałam podejście "mogę załatwić szybciej i wygodniej sam, ale nie, wolę zmarnować swój czas, żeby sklepowi "pokazać" ". I to nazywam pieniactwem.