[Warszawa] Klub na Smolnej
- Don Simon
- Moderator
- Posty: 5623
- Rejestracja: 10 wrz 2005, 16:28
- Lokalizacja: Warszawa, sercem w Jozefowie ;-)
- Been thanked: 1 time
Akurat kiedy nie będzie Jacka i ... mnie?Pancho pisze:Ok. Przyniosę aparat. Uwiecznimy tą słynną Smolną
Ano właśnie, bo jutro mnie niestety nie będzie - inne plany (choć też związane z planszówkami) stają na przeszkodzie mojego stawienia się na Smolnej. W związku z tym czekam na obfitą relację z Waszej strony.
W przyszłym tygodniu raczej na pewno się pojawię z Caylusem, Osadnikami Sylwka (jeśli chcesz je wcześniej to daj znać, a postaram się coś wymyśleć), moze wezme Carcassonne... Poza tym dawno nie grałem w Shadows over Camelot i Dooma - byłby ktoś chętny??
A poza tym muszę przywieźć z domu War of the Ring, bo nabrałem smaka na tę grę - byliby chętni na taką pozycję?
Pozdrawiam
Szymon
Każdy może,prawda, krytykować, a mam wrażenie, że dopuszczenie do krytyki, panie, tu nikomu tak nie podoba się.Tak więc z punktu, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie.
- jax
- Posty: 8128
- Rejestracja: 13 lut 2006, 10:46
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 79 times
- Been thanked: 252 times
Ja na SoC, Doom i WoTR na razie nieDon Simon pisze:W przyszłym tygodniu raczej na pewno się pojawię z Caylusem, Osadnikami Sylwka (jeśli chcesz je wcześniej to daj znać, a postaram się coś wymyśleć), moze wezme Carcassonne... Poza tym dawno nie grałem w Shadows over Camelot i Dooma - byłby ktoś chętny??
A poza tym muszę przywieźć z domu War of the Ring, bo nabrałem smaka na tę grę - byliby chętni na taką pozycję?
Za duzo innych pozycji ostatnio jest na tapecie.
A co do tego tygodnia to mam tylko nadzieje ze uda mi sie pojawic na Smolnej, bo w domu mam remontowa apokalipse i nieco obowiazkow.
- Geko
- Posty: 6491
- Rejestracja: 18 mar 2006, 22:29
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 4 times
Ejże, towarzysze, obywatele!
Wyczuwam jakiś kryzys wiary w nasz klub. Baczność, wróg nie śpi. Nie dajmy się zwątpieniu, patrzmy z nadzieją i entuzjazmem w przyszłość.
A tak na poważnie, to ja myślę, że jutro się pojawię. Zagram we wszystko co się da, jeśli tylko będzie mi dane Z kolei za tydzień mnie nie będzie.
Co do Dooma, Soc to jestem chętny (na Caylusa zresztą też), tylko pewnie za dwa tygodnie, skoro jutro nie będzie Don Simona.
Pozdrawiam i niech da znać, kto ma zamiar przyjść a jeszcze się nie zdeklarował.
Wyczuwam jakiś kryzys wiary w nasz klub. Baczność, wróg nie śpi. Nie dajmy się zwątpieniu, patrzmy z nadzieją i entuzjazmem w przyszłość.
A tak na poważnie, to ja myślę, że jutro się pojawię. Zagram we wszystko co się da, jeśli tylko będzie mi dane Z kolei za tydzień mnie nie będzie.
Co do Dooma, Soc to jestem chętny (na Caylusa zresztą też), tylko pewnie za dwa tygodnie, skoro jutro nie będzie Don Simona.
Pozdrawiam i niech da znać, kto ma zamiar przyjść a jeszcze się nie zdeklarował.
Moje blogowanie na ZnadPlanszy.pl
Na BGG jako GekoPL. Ja tu tylko moderuję, żaden ze mnie administrator.
Na BGG jako GekoPL. Ja tu tylko moderuję, żaden ze mnie administrator.
- Don Simon
- Moderator
- Posty: 5623
- Rejestracja: 10 wrz 2005, 16:28
- Lokalizacja: Warszawa, sercem w Jozefowie ;-)
- Been thanked: 1 time
Oj nie zawsze. Raz było prawie 15 osób, a gier jakieś 10 .Hudson pisze:A czemu mialoby sie nie udac? Tam jest zawsze wiecej gier, niz ludziMacDante pisze:Jest nawet szansa, że i ja się zjawie
Prowdopodobnie jako obserwator, ale może uda mi się gdzieś podpiąć:P
Kto wie kto wie
Ale starczy grania dla wszystkich. Lepiej tylko przyjść wcześnie, bo później jak się zaczną rozgrywki to trzeba będzie czekać na swap partnerów .
Pozdrawiam
Szymon
Każdy może,prawda, krytykować, a mam wrażenie, że dopuszczenie do krytyki, panie, tu nikomu tak nie podoba się.Tak więc z punktu, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie.
- Geko
- Posty: 6491
- Rejestracja: 18 mar 2006, 22:29
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 4 times
Oczywiście masz na myśli nie egzemplarze gry, a maksymalną ilość osób, która może zagrać.Hudson pisze:
A czemu mialoby sie nie udac? Tam jest zawsze wiecej gier, niz ludzi
Ja pojawię się dziś koło 18tej.
Moje blogowanie na ZnadPlanszy.pl
Na BGG jako GekoPL. Ja tu tylko moderuję, żaden ze mnie administrator.
Na BGG jako GekoPL. Ja tu tylko moderuję, żaden ze mnie administrator.
- MataDor
- Posty: 696
- Rejestracja: 23 sty 2006, 16:02
- Lokalizacja: Warszawa/Gocław
- Has thanked: 300 times
- Been thanked: 98 times
Też niestety pewnie dostanę WK w poniedziałek :/MacDante pisze:Kurcze... REBEL Wyslal mi dzis WK i Arkham Horror wiec dopiero dotrze w Sobotę lub o zgrozo w POniedziałem buuuuuu.... a tak moglibyśmy sobie już dziś zagrać
W takim przypadku może umówimy się na partię w Paradoxie w następną niedzielę? jęsli są tylko chętni......
Take it easy (jak któś z Pragi Południe ma ochotę na w miarę regularne granie, proszę o PM)
kolekcja gier
kolekcja gier
- ja_n
- Recenzent
- Posty: 2303
- Rejestracja: 28 lip 2004, 10:42
- Lokalizacja: Warszawa
- Been thanked: 1 time
No i jednak się pojawiłem na Smolnej. Miałem w zanadrzu Fjorde, Weinhaendlera i Beowulfa. Na początek zagraliśmy w San Marco, które przyniósł DaSilva. Wygrałem grę miażdżącą przewagą nad DaSilvą, Paulinie zabrakło do drugiego miejsca ledwie 2 punkty. Jak zawsze rewelacja. San Marco to jednak znakomita gra. W międzyczasie pojawili się Alicja i Pancho oraz MacDante z kolegą i grali przy sąsiednim stoliku w Hacjendę. Hacjendę wygrał MacDante przed Alicją. Pancho był ostatni (chociaż w sumie nie musiałem tego ogłaszać publicznie) .
Następnie skoczyłem do sklepu po aprowizację a Paulina z DaSilvą zagrała we Fjorde. Zakończyło się remisem. Podzieliliśmy się na dwie grupy - Pancho z Alicją zagrali we Fjorde, a reszta w Weinhaendlera. Fjorde wygrał Pancho, Weinhaendlera - zremisowałem z MacDante na pierwszym miejscu.
Po tej grze musieliśmy zbierać się do domu. Tak więc dla mnie było to spotkanie wspominkowe - wszystkie trzy gry w które graliśmy (San Marco, Fjorde i Weinhaendler) opisywałem już dosyć dawno temu w recenzjach w serwisie. Jestem też ciekaw, jak Fjorde i Weinhaendler się podobały graczom, którzy pierwszy raz je widzieli. Beowulf musi poczekać na inną okazję (za tydzień?). Gdy wychodziliśmy, Pancho z Alicją i dwoma innymi graczami grali jeszcze w Goa. Warto wspomnieć, że kolega Pancho był strasznie dumny z tego, że przeczytał instrukcję bardzo uważnie i rozgrywa swoje gry bez żadnej pomyłki w zasadach, tak charakterystycznych dla tej gry. Uważniejszy rzut oka na plansze wykazał jednak natychmiast, że w trakcie fazy licytacji flaga była położona na żetonie jeszcze niewylicytowanym zamiast na pustym polu lub obramowaniu planszy . Tak jak pisałem wcześniej - w tej grze każdy musi zrobić jakiś błąd na początku.
Następnie skoczyłem do sklepu po aprowizację a Paulina z DaSilvą zagrała we Fjorde. Zakończyło się remisem. Podzieliliśmy się na dwie grupy - Pancho z Alicją zagrali we Fjorde, a reszta w Weinhaendlera. Fjorde wygrał Pancho, Weinhaendlera - zremisowałem z MacDante na pierwszym miejscu.
Po tej grze musieliśmy zbierać się do domu. Tak więc dla mnie było to spotkanie wspominkowe - wszystkie trzy gry w które graliśmy (San Marco, Fjorde i Weinhaendler) opisywałem już dosyć dawno temu w recenzjach w serwisie. Jestem też ciekaw, jak Fjorde i Weinhaendler się podobały graczom, którzy pierwszy raz je widzieli. Beowulf musi poczekać na inną okazję (za tydzień?). Gdy wychodziliśmy, Pancho z Alicją i dwoma innymi graczami grali jeszcze w Goa. Warto wspomnieć, że kolega Pancho był strasznie dumny z tego, że przeczytał instrukcję bardzo uważnie i rozgrywa swoje gry bez żadnej pomyłki w zasadach, tak charakterystycznych dla tej gry. Uważniejszy rzut oka na plansze wykazał jednak natychmiast, że w trakcie fazy licytacji flaga była położona na żetonie jeszcze niewylicytowanym zamiast na pustym polu lub obramowaniu planszy . Tak jak pisałem wcześniej - w tej grze każdy musi zrobić jakiś błąd na początku.
- Nataniel
- Administrator
- Posty: 5293
- Rejestracja: 03 cze 2004, 20:46
- Lokalizacja: Gdańsk Osowa
- Been thanked: 6 times
- Kontakt:
Buhahahahhaha Dobreja_n pisze:Warto wspomnieć, że kolega Pancho był strasznie dumny z tego, że przeczytał instrukcję bardzo uważnie i rozgrywa swoje gry bez żadnej pomyłki w zasadach, tak charakterystycznych dla tej gry. Uważniejszy rzut oka na plansze wykazał jednak natychmiast, że w trakcie fazy licytacji flaga była położona na żetonie jeszcze niewylicytowanym zamiast na pustym polu lub obramowaniu planszy .
= Artur Nataniel Jedlinski | GG #27211, skype: natanielx =
= Festiwal gier planszowych w Gdyni - GRAMY! =
= Festiwal gier planszowych w Gdyni - GRAMY! =
- stalker
- Posty: 2594
- Rejestracja: 24 cze 2004, 23:14
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 33 times
- Been thanked: 13 times
Oj tak -- slyszałem nawet opinie, że w tzy osoby najlepsza (a nie w cztery).ja_n pisze:No i jednak się pojawiłem na Smolnej. (...) Na początek zagraliśmy w San Marco, które przyniósł DaSilva. Wygrałem grę miażdżącą przewagą nad DaSilvą, Paulinie zabrakło do drugiego miejsca ledwie 2 punkty. Jak zawsze rewelacja. San Marco to jednak znakomita gra.
Pozdrawiam!
Lukasz M. Pogoda | w biblioteczce | zainteresowało mnie
Warszawskie spotkania projektantów i testerów gier planszowych. Chcesz pomóc w testowaniu lub masz swój projekt? Monsoon Group pomoże! Informacje na forum tutaj. Zapraszamy!
Warszawskie spotkania projektantów i testerów gier planszowych. Chcesz pomóc w testowaniu lub masz swój projekt? Monsoon Group pomoże! Informacje na forum tutaj. Zapraszamy!
[CIACH O GOA]
Pomimo, że było sporo osób i sporo fajnych gier to strasznie starali mi się ludzie z mojej roboty popsuć to spotkanie. Co chwila przerywały rozgrywkę telefony z firmy. Ciężko się było skupić, jeszcze skończyło się tym, że muszę jutro iść do pracy Stąd dostałem wciry od graczy, którzy po raz pierwszy grali w poszczególne gry. O ile Haciende jak najbardziej uczciwie wygrał MacDante, bo ja się koncentrowałem na grze, to w połowie Goa byłem już myślami gdzie indziej i przestałem kompletnie skupiać się na grze. Trudno. Zdarza się :/
Tak, więc pokolei, kto grał, w co i kto wygrał:
1. Hacienda. Bardzo szybka, dynamiczna rozgrywka. Fajnie się grało. Nowi gracze jak chcą to się podzielą wrażeniami czy im się podobało czy nie. Zwyciężył w ładnym stylu MacDante, później Alicja, następnie kolega, którego nicka/imienia nie pamietam i ja zamykałem tyły.
2. Fjord. Zabawna gra, choć nie rzuciła mnie na kolana. Taka w sumie do pogrania od czasu do czasu z żoną Graliśmy z Alicją pierwszy raz i wygrałem, bo chyba lepiej skumałem zasady.
3. Goa. W składzie ja, Alicja, Matador i Orzech. Oczywiście wygrały nooby - pierwszy Orzech, drugi Matador, trzeci ja, na koniec Alicja. Oczywiście nowym graczom się bardzo podobało, tylko narzekali na niemieckie napisy. Zresztą akurat oni zawsze na to narzekają
4. Na koniec wieczoru zagraliśmy dwie partie w For Sale. Skład: ja, Alicja, jax, Qbot i mysterio. Raz wygrała Alicja (pokonała mnie przy remisie większą kasą ), drugi raz ja. Miłe zakończenie wieczoru.
Tak, jan miał swój dobry dzień. Co pewien czas jak sęp nadlatywał nad naszą planszę szukając gdzie tu się pomyliśmy. I strasznie był podirytowany, że nic nie mógl znaleźć W końcu znalazł jakiś drobiazg i od razu wielka afera. Zresztą ten błąd w porównaniu do waszych wymienianych na forum to małe piwo. I więcej błędów w mojej rozgrywce już nie maja_n pisze:Tak jak pisałem wcześniej - w tej grze każdy musi zrobić jakiś błąd na początku.
Pomimo, że było sporo osób i sporo fajnych gier to strasznie starali mi się ludzie z mojej roboty popsuć to spotkanie. Co chwila przerywały rozgrywkę telefony z firmy. Ciężko się było skupić, jeszcze skończyło się tym, że muszę jutro iść do pracy Stąd dostałem wciry od graczy, którzy po raz pierwszy grali w poszczególne gry. O ile Haciende jak najbardziej uczciwie wygrał MacDante, bo ja się koncentrowałem na grze, to w połowie Goa byłem już myślami gdzie indziej i przestałem kompletnie skupiać się na grze. Trudno. Zdarza się :/
Tak, więc pokolei, kto grał, w co i kto wygrał:
1. Hacienda. Bardzo szybka, dynamiczna rozgrywka. Fajnie się grało. Nowi gracze jak chcą to się podzielą wrażeniami czy im się podobało czy nie. Zwyciężył w ładnym stylu MacDante, później Alicja, następnie kolega, którego nicka/imienia nie pamietam i ja zamykałem tyły.
2. Fjord. Zabawna gra, choć nie rzuciła mnie na kolana. Taka w sumie do pogrania od czasu do czasu z żoną Graliśmy z Alicją pierwszy raz i wygrałem, bo chyba lepiej skumałem zasady.
3. Goa. W składzie ja, Alicja, Matador i Orzech. Oczywiście wygrały nooby - pierwszy Orzech, drugi Matador, trzeci ja, na koniec Alicja. Oczywiście nowym graczom się bardzo podobało, tylko narzekali na niemieckie napisy. Zresztą akurat oni zawsze na to narzekają
4. Na koniec wieczoru zagraliśmy dwie partie w For Sale. Skład: ja, Alicja, jax, Qbot i mysterio. Raz wygrała Alicja (pokonała mnie przy remisie większą kasą ), drugi raz ja. Miłe zakończenie wieczoru.
..ten.. no ten...teges
A więc po kolei.
1. Moj znajomy to Zaharien
2. Cóż jak to się mówi powiem jedno PANCHO to cheater ;p ale spoko jest mu z tym do twarzy:) Ja też zawsze jak przegrywam mówię że mnie głowa boli
A z wrażeń... no cóż przyszedłem zobaczyłem i się przeraziłem. Trafiłem wstępnie do strategów pokój 306, z pewną nieśmiałością zacząłem przyglądać się rozgrywką w gdy nagle miły Pan (przepraszam ale nie Pamiętam ani xywki ani imienia rozumiecie SZOK) Wziął nas za ręce i uprzejmie oprowadził po okolicy pokazując gdzie się zebrali planszówkowcy.
Wstępnie trafiłem na nasz dział i co... kolejne przerażenie, godzina 18:00 i 3 osoby... słownie trzy, a mianowicie Ja_n w towarzystwie Pauliny i bodajże z DaSilvą. Ale cóż grzecznie popatrzyliśmy jak grają, spojrzeliśmy przez okno na Młodych aikidowców rzucających się co chwila na maty i tak zaczęliśmy się zastanawiać czy na piwie nie byłoby Ciekawiej...
Jednakże los spojrzał na nas błogosławionym okiem i zjawił się Pancho z Alicją gdzie w rytm sierotki Marysi i podśpiewów pastuchów w cieniu Broke Band paśliśmy owce, byczki, koniki i świnki, oczywiście wrodzona skromność każe mi powiedzieć że przez przypadek wygrałem:) (PS: nie wierzę przypadki ;p jestem the best )
Następnie cóż usiadłem wraz z Zacharienem do stolika obok i w towarzystwie Ja_na, Pauliny i bodajże DaSilvy zbaczałem układać swoją Winnicę i cóż znów skromność każe mi powiedzieć że wygrałem remisując z Ja_nem
Ogólnie poznałem jeszcze kilkunastu osób z których zapamiętałem jedynie matadora który patrzył jak Pancho wykorzystuje pozycję czołowego Cheatera w GOA którązdemaskował Ja_n
Na zakończenie mogę powiedzieć że mimo początku kiepskiego całkiem ciekawie się zakończyło Wstępnie nawet umówiliśmy się na AoM na kolejny piątek, ale jak to się mówi wszystko w swoim czasie
Serdecznie pozdrawiam i PANCHO nie podkładaj już żadnych świń, od tego jestem ja
A więc po kolei.
1. Moj znajomy to Zaharien
2. Cóż jak to się mówi powiem jedno PANCHO to cheater ;p ale spoko jest mu z tym do twarzy:) Ja też zawsze jak przegrywam mówię że mnie głowa boli
A z wrażeń... no cóż przyszedłem zobaczyłem i się przeraziłem. Trafiłem wstępnie do strategów pokój 306, z pewną nieśmiałością zacząłem przyglądać się rozgrywką w gdy nagle miły Pan (przepraszam ale nie Pamiętam ani xywki ani imienia rozumiecie SZOK) Wziął nas za ręce i uprzejmie oprowadził po okolicy pokazując gdzie się zebrali planszówkowcy.
Wstępnie trafiłem na nasz dział i co... kolejne przerażenie, godzina 18:00 i 3 osoby... słownie trzy, a mianowicie Ja_n w towarzystwie Pauliny i bodajże z DaSilvą. Ale cóż grzecznie popatrzyliśmy jak grają, spojrzeliśmy przez okno na Młodych aikidowców rzucających się co chwila na maty i tak zaczęliśmy się zastanawiać czy na piwie nie byłoby Ciekawiej...
Jednakże los spojrzał na nas błogosławionym okiem i zjawił się Pancho z Alicją gdzie w rytm sierotki Marysi i podśpiewów pastuchów w cieniu Broke Band paśliśmy owce, byczki, koniki i świnki, oczywiście wrodzona skromność każe mi powiedzieć że przez przypadek wygrałem:) (PS: nie wierzę przypadki ;p jestem the best )
Następnie cóż usiadłem wraz z Zacharienem do stolika obok i w towarzystwie Ja_na, Pauliny i bodajże DaSilvy zbaczałem układać swoją Winnicę i cóż znów skromność każe mi powiedzieć że wygrałem remisując z Ja_nem
Ogólnie poznałem jeszcze kilkunastu osób z których zapamiętałem jedynie matadora który patrzył jak Pancho wykorzystuje pozycję czołowego Cheatera w GOA którązdemaskował Ja_n
Na zakończenie mogę powiedzieć że mimo początku kiepskiego całkiem ciekawie się zakończyło Wstępnie nawet umówiliśmy się na AoM na kolejny piątek, ale jak to się mówi wszystko w swoim czasie
Serdecznie pozdrawiam i PANCHO nie podkładaj już żadnych świń, od tego jestem ja
- Geko
- Posty: 6491
- Rejestracja: 18 mar 2006, 22:29
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 4 times
Pojawiłem się na Smolnej ok. 18tej.
Jax i Qbot już bujali w obłokach, testując Wing of War, czyli walki samolotów z I Wojny Światowej. W niedługim czasie pojawił się Rafał (zapraszamy na forum) i we czwórkę zasiedliśmy za sterami swoich myśliwców. Ostatecznie wygraliśmy z Jaxem (oba samoloty pozostały w powietrzu), Qbot i Rafał zostali zmuszeni do lądowania. Najbardziej kulodporny okazał się Qbot.
Gra jest całkiem sympatyczna, choć dość specyficzna i nie każdemu się spodoba. Samoloty poruszają się w obrębie ograniczonego obszaru stołu, zgodnie z zagranymi kartami manewrów, gdy znajdą się blisko siebie dochodzi do ostrzału. Co ciekawe, przewidywanie ruchów przeciwnika polega przede wszystkim na ocenie w przestrzeni 2D, gdzie znajdzie się jego samolot i co tu zrobić, żeby można go było ostrzelać, a jednocześnie żeby on nie mógł tego zrobić.
Potem w tym samym składzie zasiedliśmy do Amun-Re. Bardzo dobra gra, ciekawie pomyślany system licytacji i osiągania dochodów. Punkty zwycięstwa osiąga się w różnych kategoriach, trzeba więc dokonywać wyboru ścieżki rozwoju w zależności od sytuacji na planszy. Dzięki temu mając kiepską sytuację w danej kategorii (np. budowa piramid) można się skupić na uzyskaniu puntów w innej. Ostatecznie mieliśmy dwóch zwycięzców - Jaxa i Qbota (po 27 pkt.), ja zdobyłem 26 pkt., a Rafał 24 pkt. Jax zapewne by wygrał, gdyby nie to, że po pierwszym liczeniu punktów został dość daleko w tyle, czym wprawił nas w konsternację (no dobra, przesadzam).
Na tym zakończyłem moją kolejną, udaną wizytę na Smolnej. Do następnego razu
Jax i Qbot już bujali w obłokach, testując Wing of War, czyli walki samolotów z I Wojny Światowej. W niedługim czasie pojawił się Rafał (zapraszamy na forum) i we czwórkę zasiedliśmy za sterami swoich myśliwców. Ostatecznie wygraliśmy z Jaxem (oba samoloty pozostały w powietrzu), Qbot i Rafał zostali zmuszeni do lądowania. Najbardziej kulodporny okazał się Qbot.
Gra jest całkiem sympatyczna, choć dość specyficzna i nie każdemu się spodoba. Samoloty poruszają się w obrębie ograniczonego obszaru stołu, zgodnie z zagranymi kartami manewrów, gdy znajdą się blisko siebie dochodzi do ostrzału. Co ciekawe, przewidywanie ruchów przeciwnika polega przede wszystkim na ocenie w przestrzeni 2D, gdzie znajdzie się jego samolot i co tu zrobić, żeby można go było ostrzelać, a jednocześnie żeby on nie mógł tego zrobić.
Potem w tym samym składzie zasiedliśmy do Amun-Re. Bardzo dobra gra, ciekawie pomyślany system licytacji i osiągania dochodów. Punkty zwycięstwa osiąga się w różnych kategoriach, trzeba więc dokonywać wyboru ścieżki rozwoju w zależności od sytuacji na planszy. Dzięki temu mając kiepską sytuację w danej kategorii (np. budowa piramid) można się skupić na uzyskaniu puntów w innej. Ostatecznie mieliśmy dwóch zwycięzców - Jaxa i Qbota (po 27 pkt.), ja zdobyłem 26 pkt., a Rafał 24 pkt. Jax zapewne by wygrał, gdyby nie to, że po pierwszym liczeniu punktów został dość daleko w tyle, czym wprawił nas w konsternację (no dobra, przesadzam).
Na tym zakończyłem moją kolejną, udaną wizytę na Smolnej. Do następnego razu
Moje blogowanie na ZnadPlanszy.pl
Na BGG jako GekoPL. Ja tu tylko moderuję, żaden ze mnie administrator.
Na BGG jako GekoPL. Ja tu tylko moderuję, żaden ze mnie administrator.
Tak gra jest bardzo fajna. Ja_n miał bardzo dużo szczęcia w losowaniu pozycji do wybierania jako pierwszy oferty a w dodatku ja i Paulina popełniliśmy pare rarzących błedów przy układaniu ofert a ja_n skrzętnie wykorzystywał każdy nasz błąd.ja_n pisze:No i jednak się pojawiłem na Smolnej. Miałem w zanadrzu Fjorde, Weinhaendlera i Beowulfa. Na początek zagraliśmy w San Marco, które przyniósł DaSilva. Wygrałem grę miażdżącą przewagą nad DaSilvą, Paulinie zabrakło do drugiego miejsca ledwie 2 punkty. Jak zawsze rewelacja. San Marco to jednak znakomita gra.
Gierka bardzo przyjemna i bardzo szybka ( jakieś 20min a niekiedy ma to swoje zalety). Chyba będę musiał ją nabyć, mojej dziewczynie na pewno sie spodoba.ja_n pisze:Następnie skoczyłem do sklepu po aprowizację a Paulina z DaSilvą zagrała we Fjorde. Zakończyło się remisem.
Natomiast przy grze Weinhaendler świetnie się bawiłem. Gra jest bardzo prosta ale nie banalna. Gra polega głównie na licytacji i dlatego przypadła mi do gustu. Dostarcza tyle zabawy co Bohnanza a może nawet więcej.
Tak więc spotkanie bardzo udane. Nie moge się doczekać nastepnego piątku. A chciałbym wreszcie zagrać w Goa...
Ostatnio zmieniony 20 maja 2006, 00:50 przez dasilwa, łącznie zmieniany 1 raz.