Jest to szybka dwuosobówka, pojedyncza rozgrywka trwa 10 minut, czyli generalnie ciężar w okolicach Zaginionych Miast. Mechanika bazuje na tym samym: zagraj kartę by dobrać kartę. Tym razem jednak nie zagrywamy kart "po swojej stronie" planszy - wszystkie zagrane karty przez obu graczy mogą zostać zgarnięte przez przeciwnika. I tak na przykład księżniczka może zabrać z planszy skarby, sama zabierana jest przez trolla, na którego polują rycerze (jeśli uzbieramy ich dwóch), którzy potem trafiają na statek (jeśli zagrane zostaną aż trzy). Cokolwiek w zasadzie nie zagramy, wystawiamy karty do wzięcia przeciwnikowi. Powoduje to ostre "czajenie się", próby nerwów, blefy, podpuchy, szacowanie ryzyka. Smaczku dodaje SMOK, którego posiadanie zwiększa nam ilość kart, jakie możemy mieć na ręku (czytaj -> znacząco usprawnia grę). Wokół zgarniania i utrzymywania tego smoka kręci się w zasadzie cała rozgrywka.
W zasadzie powinienem powiedzieć, że gra jest straszliwie losowa, ale wygrałem 4 z dzisiejszych 4 gier, więc albo to jest prawo serii, albo może podejmowane decyzje są ważniejsze niż los
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Generalnie gra dla tych, dla których rachunek prawdopodobieństwa to kawał matematyki a nie "gupia losowa gra".
Podsumowując: Drachenherz dla mnie to Zaginione miasta na sterydach. Nie tak "czyste", ale może nawet bardziej emocjonujące. Można powiedzieć, że jest więcej małych punktowań, więc ryzykuje się dużo razy na mniejszą skalę, a nie dwa razy na duża skalę.
Ja jestem wstępnie zachwycony
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)