Nie kocham, ale bardzo lubię Stone Age.
W towarzystwie, z którym nie mogę zagrać w coś poważniejszego, ta gra potrafi dać mi mnóstwo lekkiej zabawy, dużo śmiechu oraz premiuje pomyślunek i politykę.
Gram RACJONALNIE, mimo, że ciągle GADAM (słyszeliście o blefie?

), dużo się ŚMIEJĘ i, niestety, WYGRYWAM 80% partii (EDIT: licząc tylko rok 2010, to 73%, dokładniej 14 z 19 rozegranych partii). Przy czym, podczas rozgrywki nie liczę sucho-matematycznie, po prostu bawię się, kalkulując i szacując trochę na czuja, oraz mam ze 3 ulubione drogi do sukcesu.
Czyli Stone Age jawi się gra nie-za-bardzo-losową (wygrywa lepszy, a nie szczęśliwszy), rodzinną (dobra, lekka zabawa), zbalansowaną (wiele dróg sukcesu), towarzyską (gadanie, nabijanie, wpuszczanie w maliny, blefowanie, odwracanie uwagi) i przy tym śliczną

.
redy pisze:
Każdy gra pod siebie, tyle że na jednej planszy. Tak jak napisałem wyżej, ponieważ gra jest jest tak doskonale wyważona i wyskalowana, żaden ruch przeciwnika nie jest w stanie wywołać żadnego efektu na drugiej osobie. Skoro nie mogę zrobić tego teraz, to zrobię to w następnej rundzie, ale to co wykonam jeszcze w tej i tak da mi duże profity.
redy pisze:W Stone Age natomiast wysyłam dzikich gdziekolwiek, wszędzie coś zyskuję prawie w takim samym stopniu jak tam gdzie planowałem.
Nieprawda, nieprawda, nieprawda!
Zagraj z kimś, kto gra świadomie. Ale tak naprawdę, zagraj. Zobaczysz gradację, między ruchami opłacalnymi, w miarę niezłymi, neutralnymi i wtopionymi ;>.
Bierzesz dużo młotków?
Bierz... ale kart od młotków jakoś nie uświadczysz.
Bierzesz ludzi? Super, ale karty od ludzi dziwnie biorą inni a wszelkie uboczne przypływy jedzenia są podbierane (zaś rosnąca populacja woła jeść)...
Dużo złota masz? Ale jakoś budynki złoto-punktujące są często blokowane...
Aj, aj, aj... zawsze możesz wziąć zamiast punktujących kart albo domków kolejne narzędzie... jasne... tylko po co? ;>
Interakcja, podbieranie, blokowanie, podpuszczanie istnieje zdecydowanie i ciągle.
Mocno, choć (na szczęście, jak dla rodzinnej gry przystało) nie agresywnie i nie bardzo konfrontacyjnie. Może nie widzicie tego teraz, może trzeba najpierw więcej pograć, poczekać aż współgracze conieco więcej zobaczą, aż wszyscy zaczniecie grać bardziej celowo...
Grywało się w wielosobowe pasjanse, nie przeczę.
Jednak SA do nich na pewno nie należy, cokolwiek by o nim mówić. Możliwość spalenia wioski przeciwnika to nie wszystko ;>.
P.S.
Jakieś ciekawe rekordy punktowe?

Mój, w grze 1vs1, to 313 punktów - przy czym przyznaję się, że przeciwnik, choć doświadczony, strasznie schrzanił (poszedł mocno w domki, pozwalając mi zebrać większość potrzebnych mi kart).
pozdr,
farm