[Warszawa] AGRESOR Inżynieria Środowiska PW sobota-niedziela
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Sobota-Niedziela
A w piątek ktoś będzie grał ? bo chętnie bym się pojawił i pograł
O przepraszam nie zauważyłem że to temat na sobotę i niedzielę.
O przepraszam nie zauważyłem że to temat na sobotę i niedzielę.
Ostatnio zmieniony 10 mar 2011, 19:04 przez ryba555, łącznie zmieniany 1 raz.
- Geko
- Posty: 6491
- Rejestracja: 18 mar 2006, 22:29
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 4 times
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Sobota-Niedziela
Przyjdź na Kostkę: http://www.gry-planszowe.pl/forum/viewt ... 22#p261122
Moje blogowanie na ZnadPlanszy.pl
Na BGG jako GekoPL. Ja tu tylko moderuję, żaden ze mnie administrator.
Na BGG jako GekoPL. Ja tu tylko moderuję, żaden ze mnie administrator.
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Sobota-Niedziela
Będzie w sobotę od 10:00 ktoś z prawami na otwarcie sal?
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Sobota-Niedziela
Zbieram ekipę na 19 marca do Republic of Rome, zainteresowanych proszę o info tutaj lub na PW.
Start rozgrywki 10:00, proszę sobie zarezerwować cały dzień.
Wstępna ekipa :
1.Kostyr
2.Fluor
3.Adamns
4.Wasylus
5.Nagmar
6.Rezerwacja
Start rozgrywki 10:00, proszę sobie zarezerwować cały dzień.
Wstępna ekipa :
1.Kostyr
2.Fluor
3.Adamns
4.Wasylus
5.Nagmar
6.Rezerwacja
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Sobota-Niedziela
Już pisałem na strategiach - napiszę i tu. Czy ktoś miałby czas i ochotę zagrać jutro ze mną w Wilderness War lub Unhappy King Charles? Zastanawiam się nad zakupem jednej lub obydwu tych gier i chciałbym wcześniej "zagrać u kolegi". Rzecz jasna, zobowiązuję się do wcześniejszej lektury zasad. Klucz chyba powinien być, skoro niezależnie ma tam zawitać senatus populusque Romanus.
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Sobota-Niedziela
Uprasza się, aby patres conscripti przybywali w miarę punktualnie do kurii tak, by obrady mogły przebiegać bez opóźnień
- jax
- Posty: 8128
- Rejestracja: 13 lut 2006, 10:46
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 79 times
- Been thanked: 252 times
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Sobota-Niedziela
o! ja chętnie w Wilderness War (i z niekłamaną radością przyjmuję twoją deklarację przeczytania zasad ), ALE będę mógł zagrać dopiero w przyszłą sobotęWilk pisze:Już pisałem na strategiach - napiszę i tu. Czy ktoś miałby czas i ochotę zagrać jutro ze mną w Wilderness War lub Unhappy King Charles? Zastanawiam się nad zakupem jednej lub obydwu tych gier i chciałbym wcześniej "zagrać u kolegi". Rzecz jasna, zobowiązuję się do wcześniejszej lektury zasad.
grę mogę przynieść, klucznikiem też jestem
jeśli ci pasuje przyszły weekend, to się polecam
[wilku, pamiętasz, że zaległą partyjkę PoGa mamy do rozegrania? ]
Mechaniki dice placement i dice manipulation świadczą o słabości i braku pomysłowości projektanta.
--
"We don't stop playing because we grow old; we grow old because we stop playing."
G. B. Shaw
--
"We don't stop playing because we grow old; we grow old because we stop playing."
G. B. Shaw
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Sobota-Niedziela
Super, to jesteśmy umówieni na przyszły tydzień. Zasady przeczytam, a o PoGu oczywiście pamiętam, bardzo chętnie w niego w któryś weekend zagram (ja w zasadzie mogę obecnie tylko w weekendy, ale w piątek i tak jest teraz krócej otwarty klub). Ogólnie rzecz biorąc, miałem z przyczyn niezależnych bardzo długą przerwę od grania, treningów i wszelkich takich i dopiero "wracam do żywych" teraz.
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Sobota-Niedziela
Nie do końca jest krócej, Trutu ostatnio wydłużył godziny działania klubu...zaczynamy wcześnie, bo już o 15:30 .
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Sobota-Niedziela
Słuszna uwaga, tyle że w kontekście rozgrywania partii PoGa niewiele to zmienia (i tak przychodzisz rano, a wychodzisz późnym popołudniem, o ile nie wieczorem).Kostyr pisze:Nie do końca jest krócej, Trutu ostatnio wydłużył godziny działania klubu...zaczynamy wcześnie, bo już o 15:30 .
- Geko
- Posty: 6491
- Rejestracja: 18 mar 2006, 22:29
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 4 times
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Sobota-Niedziela
Fajnie, tylko większość pracujących o tej porze najwcześniej kończy pracę. Niektórzy godzinę, albo i więcej, później.Kostyr pisze:Nie do końca jest krócej, Trutu ostatnio wydłużył godziny działania klubu...zaczynamy wcześnie, bo już o 15:30 .
Moje blogowanie na ZnadPlanszy.pl
Na BGG jako GekoPL. Ja tu tylko moderuję, żaden ze mnie administrator.
Na BGG jako GekoPL. Ja tu tylko moderuję, żaden ze mnie administrator.
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Sobota-Niedziela
Dzięki za dobrą partię w RoRa, chociaż... okazało się, że 8 godzin to za mało, żeby rozegrać scenariusz do końca
Tym razem średnia Republika, a więc faza dochodów trwała odpowiednio dłużej - jak każdy z gubernatorów wykonywał rzuty za swoją prowincję i zaciągał wojska prowincjonalne. Zastanawiam się jak będzie wyglądać rozgrywka w późną republikę, gdy już od pierwszej tury w grze będzie 2 razy więcej prowincji, i jak to wpłynie na odczuwalny downtime.
Prowincje były chętnie rozwijane i równie chętnie łupione przez gubernatorów, układ rządzący był mniej więcej stały, ale aż cztery stronnictwa walczyły o zwycięstwo na wpływy, co jest moim zdaniem wyrównanym wynikiem. W porównaniu z wcześniejszą rozgrywką cenzorzy byli o wiele bardziej łaskawi i w zasadzie nie dochodziło do widowiskowych procesów. Zdaje się, że jeden nieuczciwy gubernator został skazany, a podczas próby większego oskarżenia jednego z byłych konsulów trybun zgłosił weto.
Pierwszy raz nasza gra widziała takie sumy pieniędzy, które odpowiednio wykorzystane mogły zapewnić przepchnięcie wniosku na dożywotniego (myślę, że nie byliśmy wcale daleko od takiego zakończenia). Rebelia konsula, przeprowadzona for fun, miała nawet szanse powodzenia, zwłaszcza że pojawiły się kolejne, całkiem mocne wojny. Niestety sprawy związane z buntowaniem się są zbyt istotne dla sprawy, zasad nie jest aż tak dużo i warto żeby każdy się z nimi zapoznał. W przypadku wojen prowincjonalnych i buntowniczych gubernatorów (2 zasady opcjonalne) jest nieco więcej zamieszania, ale jest też więcej klimatu - postaram się przygotować jakieś przystępne podsumowanie zasad przed naszą kolejną partią. Będzie jeszcze, prawda?
Ponieważ pojawiały się głosy, że Mortality Phase w pierwszej turze lepiej pomijać (zastanawiam się dlaczego w pierwszej turze pomijać, a w kolejnych już nie), bo mało kto lubi jak mu giną senatorowie już na początku gry, polecam zastanowić się nad nieoficjalną zasadą ageing senators (Living Rules 216, strona 38). W skrócie mówiąc, każdy senator posiada znacznik wieku, który w trakcie Mortality Phase zwiększany jest o 1. W momencie kiedy znacznik wynosi 7 lub więcej, dochodzi do sprawdzenia czy senator dalej żyje. Grając z tą zasadą nie ma efektu death bingo co turę i powinniśmy mieć pewną kontrolę nad tym kto nam umiera.
Podstawowe różnice w stosunku do "normalnych zasad":
* zniwelowany efekt, że jedno lub dwa stronnictwa są "prześladowane" przez death chity - tu każdy starzeje się w takim samym tempie (choć po przekroczeniu 7 znacznika wkracza element losowy, a co turę rośnie szansa na zejście)
* trup nie traci pieniędzy - są one dziedziczone przez jego potomka (jakże klimatycznie)
* zniwelowany efekt "wiecznego trwania" - mężowie stanu będą mieli określony (mniej lub bardziej jasny) czas trwania, po którym przeminą (tak więc ich zdolności będą tym bardziej cenne)
* zniwelowany efekt długoterminowej kumulacji INF - znacznik będzie informował ile mniej więcej czasu pozostało w karierze danego senatora, w związku z czym czas na zebranie odpowiedniej ilości Wpływów będzie znacznie mniejszy (ok, może nie mniejszy, ale bardziej określony)
Nie testowałem tej zasady ani w realu ani w rozgrywkach online, ale jestem bardzo ciekawy czy dobrze zadziała i jak bardzo wpłynie na grę.
Tym razem średnia Republika, a więc faza dochodów trwała odpowiednio dłużej - jak każdy z gubernatorów wykonywał rzuty za swoją prowincję i zaciągał wojska prowincjonalne. Zastanawiam się jak będzie wyglądać rozgrywka w późną republikę, gdy już od pierwszej tury w grze będzie 2 razy więcej prowincji, i jak to wpłynie na odczuwalny downtime.
Prowincje były chętnie rozwijane i równie chętnie łupione przez gubernatorów, układ rządzący był mniej więcej stały, ale aż cztery stronnictwa walczyły o zwycięstwo na wpływy, co jest moim zdaniem wyrównanym wynikiem. W porównaniu z wcześniejszą rozgrywką cenzorzy byli o wiele bardziej łaskawi i w zasadzie nie dochodziło do widowiskowych procesów. Zdaje się, że jeden nieuczciwy gubernator został skazany, a podczas próby większego oskarżenia jednego z byłych konsulów trybun zgłosił weto.
Pierwszy raz nasza gra widziała takie sumy pieniędzy, które odpowiednio wykorzystane mogły zapewnić przepchnięcie wniosku na dożywotniego (myślę, że nie byliśmy wcale daleko od takiego zakończenia). Rebelia konsula, przeprowadzona for fun, miała nawet szanse powodzenia, zwłaszcza że pojawiły się kolejne, całkiem mocne wojny. Niestety sprawy związane z buntowaniem się są zbyt istotne dla sprawy, zasad nie jest aż tak dużo i warto żeby każdy się z nimi zapoznał. W przypadku wojen prowincjonalnych i buntowniczych gubernatorów (2 zasady opcjonalne) jest nieco więcej zamieszania, ale jest też więcej klimatu - postaram się przygotować jakieś przystępne podsumowanie zasad przed naszą kolejną partią. Będzie jeszcze, prawda?
Ponieważ pojawiały się głosy, że Mortality Phase w pierwszej turze lepiej pomijać (zastanawiam się dlaczego w pierwszej turze pomijać, a w kolejnych już nie), bo mało kto lubi jak mu giną senatorowie już na początku gry, polecam zastanowić się nad nieoficjalną zasadą ageing senators (Living Rules 216, strona 38). W skrócie mówiąc, każdy senator posiada znacznik wieku, który w trakcie Mortality Phase zwiększany jest o 1. W momencie kiedy znacznik wynosi 7 lub więcej, dochodzi do sprawdzenia czy senator dalej żyje. Grając z tą zasadą nie ma efektu death bingo co turę i powinniśmy mieć pewną kontrolę nad tym kto nam umiera.
Podstawowe różnice w stosunku do "normalnych zasad":
* zniwelowany efekt, że jedno lub dwa stronnictwa są "prześladowane" przez death chity - tu każdy starzeje się w takim samym tempie (choć po przekroczeniu 7 znacznika wkracza element losowy, a co turę rośnie szansa na zejście)
* trup nie traci pieniędzy - są one dziedziczone przez jego potomka (jakże klimatycznie)
* zniwelowany efekt "wiecznego trwania" - mężowie stanu będą mieli określony (mniej lub bardziej jasny) czas trwania, po którym przeminą (tak więc ich zdolności będą tym bardziej cenne)
* zniwelowany efekt długoterminowej kumulacji INF - znacznik będzie informował ile mniej więcej czasu pozostało w karierze danego senatora, w związku z czym czas na zebranie odpowiedniej ilości Wpływów będzie znacznie mniejszy (ok, może nie mniejszy, ale bardziej określony)
Nie testowałem tej zasady ani w realu ani w rozgrywkach online, ale jestem bardzo ciekawy czy dobrze zadziała i jak bardzo wpłynie na grę.
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Sobota-Niedziela
Plany na weekend, chętnych proszę o info tutaj lub przez PW.
Sobota - Successors 3ed, start o 10:00, sala 516
1.Kostyr | 2.Dezerter | 3.Micelius | 4.Brown_Jenkin
Niedziela - sala 516
Merchants & Marauders, start o 10:00
1.Kostyr | 2.nahar | 3.Brown_Jenkin | 4.Rezerwacja
Battlestar Galactica, start o 13:00
1.Kostyr | 2.piotrsmu | 3.Brown_Jenkin | 4.emhify | 5.Łukasz | 6.Rezerwacja | 7.Rezerwacja
Sobota - Successors 3ed, start o 10:00, sala 516
1.Kostyr | 2.Dezerter | 3.Micelius | 4.Brown_Jenkin
Niedziela - sala 516
Merchants & Marauders, start o 10:00
1.Kostyr | 2.nahar | 3.Brown_Jenkin | 4.Rezerwacja
Battlestar Galactica, start o 13:00
1.Kostyr | 2.piotrsmu | 3.Brown_Jenkin | 4.emhify | 5.Łukasz | 6.Rezerwacja | 7.Rezerwacja
Ostatnio zmieniony 28 mar 2011, 17:54 przez Kostyr, łącznie zmieniany 10 razy.
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Sobota-Niedziela
W sobotę ja pewnie będę organizował SM Civilization lub Starcraft + Broodwar, co do niedzieli to jeszcze nie wiem.
Inermis - Blog netrunner.znadplanszy.pl
Chętnie zagram: Android: Netrunner LCG, Mage Wars, Battlestar Galactica
Chętnie poznam: Rex
Kolekcja | Want to Trade
Chętnie zagram: Android: Netrunner LCG, Mage Wars, Battlestar Galactica
Chętnie poznam: Rex
Kolekcja | Want to Trade
- nahar
- Posty: 1353
- Rejestracja: 24 sty 2005, 21:11
- Lokalizacja: Warszawa....teraz
- Has thanked: 125 times
- Been thanked: 86 times
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Sobota-Niedziela
Witam, ten-tego, szanownych zgromadzonych...
Wszedłem ostatnio w posiadanie "Sword of Rome" i bardzo chciałbym grę wypróbować. Może ktoś z forumowiczów miałby ochotę się skusić? Generalnie optimum powinno być 4-5 graczy.
Proponowany termin to koniecznie wikend, nie koniecznie najbliższy. Gdyby przypadkiem najbliższy lub następny, to odpada sobota, zostaje niedziela.
Wszedłem ostatnio w posiadanie "Sword of Rome" i bardzo chciałbym grę wypróbować. Może ktoś z forumowiczów miałby ochotę się skusić? Generalnie optimum powinno być 4-5 graczy.
Proponowany termin to koniecznie wikend, nie koniecznie najbliższy. Gdyby przypadkiem najbliższy lub następny, to odpada sobota, zostaje niedziela.
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Sobota-Niedziela
Sobota + Sukcesorzy = Mniam Jeśli można, się dopisuję. Już kiedyś (raz) grałem, nie będę chyba kompletną zawalidrogą
Na marginesie, ta gra uświadamia, że to starożytni Grecy wynaleźli futbol amerykański - tyle, że zamiast z ciężką piłką popylali z trupkiem na plecach
Ufff, już po grze... gratulacje dla Dezertera, który do końca zachował spokój i świetnie wykorzystał atuty
Swoją drogą, w tej grze bardzo dużo (chyba znacznie więcej, niż w Szogunie czy Peryklesie ) zależy jednak od szczęścia, "łamanego przez" wyczucie wszystkich graczy na wyrównywanie względnej siły graczy...
W naszej partii, na początku Dezerter miał Azję Mniejszą (dwie prowincje blisko siebie), Kostyr Macedonię z przyległościami, Michał z Kitką (MIK) Babilon i Cylicję, a ja Egipt i Medię. I teraz tak: ja byłem najbardziej rozczłonkowany, dysponowałem też najsłabszymi generałami, a co gorsza: nie bardzo miałem gdzie się rozwijać (bo albo na pustynne prowincje po rogach, albo przez dowódcę Babilonu, który na dodatek do swej i tak wielkiej siły dostał oddział gwardii i był dwa razy mocniejszy ode mnie). Kostyr miał pozycję niby niezłą, ale w kącie, więc ruchy mocno skanalizowane, no i żmudne - w Grecji silny opór, a poza tym wiele kart promuje bunty tam itp. MIK-a kusił mój wschód - naturalny pozornie cel, bo słaby i bliski. Zresztą gdyby tam nie uderzył, mógł podejrzewać, że o wzmocnieniu ja kiedyż ruszę na Babilon. Jednak angażując się w kampanię tam zostawiał właściwie środkowy wschód Dezerterowi. Ten za to mógł spokojnie obserwować kłopoty nas wszystkich i rozdawać karty... Fakt, że zwycięstwo wymagało odeń spokojnego wykorzystania szans - ale czy nie zgodzicie się, że miał wyraźnie największe? W tym momencie zadziałało też szczęście - Dezerter osiągnął błyskawiczne zwycięstwo na Rodos, co dało mu większą swobodę, prsewage we flocie itp. Niby bitew w grze jest wiele i wyniki się uśredniają, ale ten wynik miał dalekosiężne skutki strategiczne (co sam Dezerter trafnie podkreślił).
Kiedy tak o tym myślę, dochodze do wniosku, że bilans został zasadniczo zwichnięty kiedy MIK zdecydoiwał się drastycznie wzmacniać tylko swoją armię babilońską i ruszyć na mnie - przez to mnie wprawdzie skazał własciwie na zagładę, ale zarazem dał Dezerterowi ogromną swobodę. Gdyby zostawił mnie w spokoju, byłby (nieco) bardziej zagrożony, ale peleton by był bardziej wyrównany. Ciekawe, jak doświadczeni to by skomentowali...
Na marginesie - Michał, miałeś oczywiście prawo (growe) zrobić to, co zrobiłeś, ale nie możesz się dziwić, że mnie to wkurzyło do czerwności. - Jednocześnie, skoro odebrałeś mi szanse na zwycięstwo, nie powinieneś się dziwić, że do końca skupiałem się już głównie na walce z Tobą - choćby z dwóch ważnych powodów. Raz, że miałem do Ciebie najbliżej, a dwa, że po mojej klęsce powstała próżnia niesprawiedliwie Ciebie faworuzjąca, tak więc walka z Tobą była sportowa w sensie wyrównywania szans.
Dziękuję wszystkim za grę!
Kurczę, swoją drogą to chyba najbardziej "pro-kingmejkująca" pozycja, w jkaką dotą grałem
Na marginesie, ta gra uświadamia, że to starożytni Grecy wynaleźli futbol amerykański - tyle, że zamiast z ciężką piłką popylali z trupkiem na plecach
Ufff, już po grze... gratulacje dla Dezertera, który do końca zachował spokój i świetnie wykorzystał atuty
Swoją drogą, w tej grze bardzo dużo (chyba znacznie więcej, niż w Szogunie czy Peryklesie ) zależy jednak od szczęścia, "łamanego przez" wyczucie wszystkich graczy na wyrównywanie względnej siły graczy...
W naszej partii, na początku Dezerter miał Azję Mniejszą (dwie prowincje blisko siebie), Kostyr Macedonię z przyległościami, Michał z Kitką (MIK) Babilon i Cylicję, a ja Egipt i Medię. I teraz tak: ja byłem najbardziej rozczłonkowany, dysponowałem też najsłabszymi generałami, a co gorsza: nie bardzo miałem gdzie się rozwijać (bo albo na pustynne prowincje po rogach, albo przez dowódcę Babilonu, który na dodatek do swej i tak wielkiej siły dostał oddział gwardii i był dwa razy mocniejszy ode mnie). Kostyr miał pozycję niby niezłą, ale w kącie, więc ruchy mocno skanalizowane, no i żmudne - w Grecji silny opór, a poza tym wiele kart promuje bunty tam itp. MIK-a kusił mój wschód - naturalny pozornie cel, bo słaby i bliski. Zresztą gdyby tam nie uderzył, mógł podejrzewać, że o wzmocnieniu ja kiedyż ruszę na Babilon. Jednak angażując się w kampanię tam zostawiał właściwie środkowy wschód Dezerterowi. Ten za to mógł spokojnie obserwować kłopoty nas wszystkich i rozdawać karty... Fakt, że zwycięstwo wymagało odeń spokojnego wykorzystania szans - ale czy nie zgodzicie się, że miał wyraźnie największe? W tym momencie zadziałało też szczęście - Dezerter osiągnął błyskawiczne zwycięstwo na Rodos, co dało mu większą swobodę, prsewage we flocie itp. Niby bitew w grze jest wiele i wyniki się uśredniają, ale ten wynik miał dalekosiężne skutki strategiczne (co sam Dezerter trafnie podkreślił).
Kiedy tak o tym myślę, dochodze do wniosku, że bilans został zasadniczo zwichnięty kiedy MIK zdecydoiwał się drastycznie wzmacniać tylko swoją armię babilońską i ruszyć na mnie - przez to mnie wprawdzie skazał własciwie na zagładę, ale zarazem dał Dezerterowi ogromną swobodę. Gdyby zostawił mnie w spokoju, byłby (nieco) bardziej zagrożony, ale peleton by był bardziej wyrównany. Ciekawe, jak doświadczeni to by skomentowali...
Na marginesie - Michał, miałeś oczywiście prawo (growe) zrobić to, co zrobiłeś, ale nie możesz się dziwić, że mnie to wkurzyło do czerwności. - Jednocześnie, skoro odebrałeś mi szanse na zwycięstwo, nie powinieneś się dziwić, że do końca skupiałem się już głównie na walce z Tobą - choćby z dwóch ważnych powodów. Raz, że miałem do Ciebie najbliżej, a dwa, że po mojej klęsce powstała próżnia niesprawiedliwie Ciebie faworuzjąca, tak więc walka z Tobą była sportowa w sensie wyrównywania szans.
Dziękuję wszystkim za grę!
Kurczę, swoją drogą to chyba najbardziej "pro-kingmejkująca" pozycja, w jkaką dotą grałem
Niech garby waszych wielbłądów będą zawsze tłuste!
-
- Posty: 29
- Rejestracja: 16 paź 2008, 17:26
- Lokalizacja: CK/Wawa
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Sobota-Niedziela
Nie no spoko. Kluczowa była ta pierwsza bitwa, którą minimalnie wygrałem. Gdyby nie to zepchnięty zostałbym do defensywy. A to że oddałem środek mapy Dezertorowi, to był plan taktyczny, żeby dać innym graczom (w tym Tobie) zajęcie w formie przejmowania darmowych pól (w sumie zostawiłem tam 3-4 punkty zwycięstwa do wzięcia więc wcale nie tak dużo). Ja natomiast chciałem się skupić na opanowaniu całej pozostałej częsci Azji z dala od jakichkolwiek wojen. A co do tego zdradzieckiego ataku, to niezależnie czy celem byłby Kostyr czy Dezerter, także bym się na niego zdecydował i w sumie sądze, że na moim miejscu też by zaryzykowali atak (miałem m.in. 2 jednostki srebrnych tarcz i dwa oddziały słoni!). Dzięki temu miałem całkowity spokój przynajmniej na cały jeden etap. Natomiast później w ogóle się nie spodziewałem Twojej agresji, gdyż naprawdę nie miałem nic wartościowego w swoich prowincjach (jedynie pare punktów legitymiacji). No ale jako element "bash the leader" było to w miarę zrozumiałe, mimo że do prowadzącego od dłuższego czasu Dezertera sporo mi brakowało. Ogólnie partia bardzo ciekawa, a zwycięstwo na wyciągnięcie ręki mięli prawie wszyscy gracze.
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Sobota-Niedziela
taa, jasne, zachowałem spokój...
co najmniej dwa razy w grze miałem stan przedzawałowy - i fizycznie i na planszy.
Z tej rozgrywki zapamiętałem wielką kumulację następców w obozie Perdikkasa, szturm srebrnych tarcz na mury Ekbatany, błyskawiczne padnięcie Rodos (ech, ci zdrajcy...), samobójczy rajd Pejtona na Persję, permanentny konflikt na wschodnich rubieżach, bitwę o Azję Mniejszą (ale tak naprawdę o wszystko!) pomiędzy moim Antygonosem i Lyzimachosem Kostyra, no i walki o Grecję i Macedonię, gdy w finale Leonnatos uwolnił stolicę spod oblężenia Cassandra, a Olimpias szła z południa z wojskami epirockimi, by wkroczyć ponownie do królewskiego pałacu w Pelli...
O wyniku gry zdecydowały chyba rzeczywiście dwa oblężenia - ciągnące się i krwawe w Ekbatanie, które zatrzymało na cały etap Perdikkasa Jenkina oraz błyskawiczne oblężenie na Rodos, które dało flotę i wolność ruchu mojemu Antygonowi. Karty Tyche (bogini losu i przeznaczenia) oraz niesamowite jak zwykle wyniki na kostkach też zrobiły swoje.
Dziękuję za grę, do następnego razu!
co najmniej dwa razy w grze miałem stan przedzawałowy - i fizycznie i na planszy.
Z tej rozgrywki zapamiętałem wielką kumulację następców w obozie Perdikkasa, szturm srebrnych tarcz na mury Ekbatany, błyskawiczne padnięcie Rodos (ech, ci zdrajcy...), samobójczy rajd Pejtona na Persję, permanentny konflikt na wschodnich rubieżach, bitwę o Azję Mniejszą (ale tak naprawdę o wszystko!) pomiędzy moim Antygonosem i Lyzimachosem Kostyra, no i walki o Grecję i Macedonię, gdy w finale Leonnatos uwolnił stolicę spod oblężenia Cassandra, a Olimpias szła z południa z wojskami epirockimi, by wkroczyć ponownie do królewskiego pałacu w Pelli...
O wyniku gry zdecydowały chyba rzeczywiście dwa oblężenia - ciągnące się i krwawe w Ekbatanie, które zatrzymało na cały etap Perdikkasa Jenkina oraz błyskawiczne oblężenie na Rodos, które dało flotę i wolność ruchu mojemu Antygonowi. Karty Tyche (bogini losu i przeznaczenia) oraz niesamowite jak zwykle wyniki na kostkach też zrobiły swoje.
Dziękuję za grę, do następnego razu!
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Sobota-Niedziela
Wasylusie, miejmy nadzieję, że następnym razem dasz radę
Co do uwag Brown Jenkinsa - może ogólnie zgadzam się, ale z tym zastrzeżeniem, że z początkowego rozkładu sił Dezerter był groźniejszym przeciwnikiem, niż ja. Tymczasem wszystkie siły zostały skoncentrowane na wschodzie, a to otworzyło przed Dezerterem szansę. W sumie Jenkins miał zdecydowanie najlepszą sytuację wyjściową, ale "ugrzązł we mnie" Oblężenia - fakt, były ciekawe, ale nie wiem, czy same przez się rozstrzygające. - W końcu chwilę dłuższy pobyt na Rodos nie spowolniłby Dezertera znacząco (co innego, gdyby się mocno przeciągało - a wiadomo, że Rodyjczcy umieją płatać psikusy ), a w w Ecbatanie pech atakujących równoważył wcześniejsze szczęście z doborem jednostek (nie wspominając o gniewie bogów za zdradę )
Robię rachunek sumienia co do swej gry, ale nawet gdyby była dużo lepsza, miałbym co najwyżej niewielką szansę na sukces. Kostyr grał dobrze, ale też warunkiem koniecznym jego sukcesu było szczęście. Dezerter dowodził najlepiej, ale to oblężenia Rodos i Ecbatany wsadziły go na rydwan Fortuny...
Cóż, gra jest klimatyczna i chyba dobrze oddaje czasy - jak sobie o nich poczytałem, to widać, że tam każdy z każdym spiskował, sojusze zmieniały się często z nieracjonalnych powodów, a nóż w plecach był najlepiej rozpoznawalnym elementem wyglądu dowódcy Ale widzimy równocześnie, że umiejętności to tylko połowa sukcesu - zresztą w różnych okresach historycznych zdolności jednostek liczą się w różnym stopniu. Weźmy np. Napoleona: zawdzięcza sobie wielką karierę od skromnych początków - z drugiej strony, gdyby nie startował we Francji rewolucyjnej, zosłaby co najwyżej średniego szczebla oficerem w dużo słabszej armii... Co jest zresztą potwierdzone przez fakt, że nadejście kogos takiego jak on zostało wcześniej teoerytycznie zapowiedziane we Francji...
Przechodząc do przyszłości: co powiecie na Struggle of Empires w najbliższy weekend?
Co do uwag Brown Jenkinsa - może ogólnie zgadzam się, ale z tym zastrzeżeniem, że z początkowego rozkładu sił Dezerter był groźniejszym przeciwnikiem, niż ja. Tymczasem wszystkie siły zostały skoncentrowane na wschodzie, a to otworzyło przed Dezerterem szansę. W sumie Jenkins miał zdecydowanie najlepszą sytuację wyjściową, ale "ugrzązł we mnie" Oblężenia - fakt, były ciekawe, ale nie wiem, czy same przez się rozstrzygające. - W końcu chwilę dłuższy pobyt na Rodos nie spowolniłby Dezertera znacząco (co innego, gdyby się mocno przeciągało - a wiadomo, że Rodyjczcy umieją płatać psikusy ), a w w Ecbatanie pech atakujących równoważył wcześniejsze szczęście z doborem jednostek (nie wspominając o gniewie bogów za zdradę )
Robię rachunek sumienia co do swej gry, ale nawet gdyby była dużo lepsza, miałbym co najwyżej niewielką szansę na sukces. Kostyr grał dobrze, ale też warunkiem koniecznym jego sukcesu było szczęście. Dezerter dowodził najlepiej, ale to oblężenia Rodos i Ecbatany wsadziły go na rydwan Fortuny...
Cóż, gra jest klimatyczna i chyba dobrze oddaje czasy - jak sobie o nich poczytałem, to widać, że tam każdy z każdym spiskował, sojusze zmieniały się często z nieracjonalnych powodów, a nóż w plecach był najlepiej rozpoznawalnym elementem wyglądu dowódcy Ale widzimy równocześnie, że umiejętności to tylko połowa sukcesu - zresztą w różnych okresach historycznych zdolności jednostek liczą się w różnym stopniu. Weźmy np. Napoleona: zawdzięcza sobie wielką karierę od skromnych początków - z drugiej strony, gdyby nie startował we Francji rewolucyjnej, zosłaby co najwyżej średniego szczebla oficerem w dużo słabszej armii... Co jest zresztą potwierdzone przez fakt, że nadejście kogos takiego jak on zostało wcześniej teoerytycznie zapowiedziane we Francji...
Przechodząc do przyszłości: co powiecie na Struggle of Empires w najbliższy weekend?
Niech garby waszych wielbłądów będą zawsze tłuste!
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Sobota-Niedziela
Miceliusie, wszyscy grali dobrze - na ile karty i kostki pozwalały - a spory obok planszy niewątpliwie dodały nieco, hmm, ćwiczeń praktycznych z psychologii historycznej (lub historii psychologicznej, lub czegoś w tym rodzaju).
Z jednym się mimo wszystko nie zgadzam - to Jenkin na początku był najgroźniejszy - miał obu następców, super prawa do tronu i srebrne tarcze. Mógł zabezpieczyć tyły i ruszyć na Pellę z konduktem. Niestety, utknął na tym pierwszym zadaniu i ani czasu ani sił nie starczyło na drugie (zresztą Perdikkas niezbyt się chyba palił do tej wycieczki - komitet powitalny nad Hellespontem byłby chyba zbyt liczny i mógłby się nie przebić... Mój Antigonos tylko bezwstydnie wykorzystał pewną próżnię w środku planszy oraz złożył zapewne po wszystkim wielką ofiarę całopalną bogini Tyche.
Sam autor gry pisał kiedyś, że trzeba wykorzystywać każdą możliwość zdobycia przewagi oferowaną przez innych graczy i karty, planować na zapas działania na kilku frontach - i być gotowym na porażkę w każdej chwili. W tej grze droga do wygranej jest zwykle pełna zakrętów i niezwykłych zbiegów okoliczności... jeden pechowy rzut kostką w kluczowym momencie i budowane mozolnie imperium okazuje się stertą cegieł z nilowego mułu, a nie wzniosłym i świetlistym marmurowym pałacem. Przeżyłem w swoich wielu sukcesorskich rozgrywkach wiele epickich klęsk (ze zniknięciem mojego stronnictwa z planszy włącznie) i kilka ciężko wywalczonych zwycięstw.
To nie jest głupia losowa gra - jest to mądra gra z losem.
co do Struggle'a - jeszcze nie wiem czy będę mógł, ale strasznie dawno w to nie grałem i BARDZO chętnie bym się podłączył. Dam znać.
Z jednym się mimo wszystko nie zgadzam - to Jenkin na początku był najgroźniejszy - miał obu następców, super prawa do tronu i srebrne tarcze. Mógł zabezpieczyć tyły i ruszyć na Pellę z konduktem. Niestety, utknął na tym pierwszym zadaniu i ani czasu ani sił nie starczyło na drugie (zresztą Perdikkas niezbyt się chyba palił do tej wycieczki - komitet powitalny nad Hellespontem byłby chyba zbyt liczny i mógłby się nie przebić... Mój Antigonos tylko bezwstydnie wykorzystał pewną próżnię w środku planszy oraz złożył zapewne po wszystkim wielką ofiarę całopalną bogini Tyche.
Sam autor gry pisał kiedyś, że trzeba wykorzystywać każdą możliwość zdobycia przewagi oferowaną przez innych graczy i karty, planować na zapas działania na kilku frontach - i być gotowym na porażkę w każdej chwili. W tej grze droga do wygranej jest zwykle pełna zakrętów i niezwykłych zbiegów okoliczności... jeden pechowy rzut kostką w kluczowym momencie i budowane mozolnie imperium okazuje się stertą cegieł z nilowego mułu, a nie wzniosłym i świetlistym marmurowym pałacem. Przeżyłem w swoich wielu sukcesorskich rozgrywkach wiele epickich klęsk (ze zniknięciem mojego stronnictwa z planszy włącznie) i kilka ciężko wywalczonych zwycięstw.
To nie jest głupia losowa gra - jest to mądra gra z losem.
co do Struggle'a - jeszcze nie wiem czy będę mógł, ale strasznie dawno w to nie grałem i BARDZO chętnie bym się podłączył. Dam znać.
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Sobota-Niedziela
Dezerterze - sam napisałem, że Brown Jenkins miał najlepszą pozycję wyjściową, więc tu się zgadzamy chyba
Eh, ładne gry słowne Twoje o tej mądrej grze z losem - w sumie nie sprzecza się to z mymi wywodami, że (upraszczając) szczęście jest tu mocno potrzebne. Jak pisałem, nie twierdzę, że to nieklimatyczne lub nie-emocjonujące (a to już dużo, biorąc pod uwagę, że mnie zwykle losowość odstręcza ). Natomiast dla gracza pragnącego, by jego wynik zależał od jakości gry, może nastąpić pewien zonk. Cóż, tutaj do historii i tzw. obiektywnych trudności trzeba podchodzić z pokorą
Eh, ładne gry słowne Twoje o tej mądrej grze z losem - w sumie nie sprzecza się to z mymi wywodami, że (upraszczając) szczęście jest tu mocno potrzebne. Jak pisałem, nie twierdzę, że to nieklimatyczne lub nie-emocjonujące (a to już dużo, biorąc pod uwagę, że mnie zwykle losowość odstręcza ). Natomiast dla gracza pragnącego, by jego wynik zależał od jakości gry, może nastąpić pewien zonk. Cóż, tutaj do historii i tzw. obiektywnych trudności trzeba podchodzić z pokorą
Niech garby waszych wielbłądów będą zawsze tłuste!
Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Sobota-Niedziela
Kto chętny w sobotę od 10:30 na HIS, Napoleonic wars, Orzeł i Gwiazda a może inną wieloosobówkę?
Chyba na HISa już około 3 osób jest chetnych.
Przydałoby się by ktoś miał oryginalną grę.
Chyba na HISa już około 3 osób jest chetnych.
Przydałoby się by ktoś miał oryginalną grę.